- W empik go
Boży wariaci. Historia tych, którzy porzucili karierę dla Jezusa - ebook
Boży wariaci. Historia tych, którzy porzucili karierę dla Jezusa - ebook
Czy gdybyś podpisał kontrakt opiewający na 20 tysięcy euro, zerwałbyś go tylko po to, by móc zostać trochę dłużej w Medjugorie, gdzie modliłbyś się, karmił kury, obierał ziemniaki i szorował codziennie 12 łazienek? Czy, będąc zabójczo przystojnym modelem, twarzą marki Calvin Klein i Versace, a do tego ulubieńcem Jennifer Lopez, odrzuciłbyś rolę w kasowych hollywoodzkich produkcjach filmowych tylko dlatego, że pojawiały się w nich zdrady, strzelaniny i swobodny seks? Bohaterowie tej książki właśnie takie rzeczy zrobili… i wcale nie dlatego, że zwariowali. Po prostu znaleźli Miłość Swojego Życia.
Niezwykła książka o kilku znanych postaciach, które podbijały świat i w pewnej chwili postanowili rzucić wszystko dla Chrystusa!
Kategoria: | Duchowość |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-381-2 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wszyscy mówili im, że zwariowali. Bo kto przy zdrowych zmysłach dobrowolnie porzucałby dla Boga dostatnie życie i kwitnącą niczym wiosenne drzewo karierę?
Świetnie zapowiadający się hiszpański artysta, laureat prestiżowej nagrody państwowej, uczeń Picassa i Le Corbusiera, na początku lat sześćdziesiątych porzuca malarstwo, wygodny dom, własną pracownię i przeprowadza się do drewnianej szopy stojącej pośród madryckich slumsów. Mało tego. Powtarza wciąż, że odnalazł tam wreszcie sens swojej egzystencji.
Przepiękna, popularna hollywoodzka aktorka, nazywana „nową Grace Kelly”, zaręczona z wziętym architektem, tuż przed ślubem zrywa zaręczyny, rezygnuje z lukratywnych kontraktów i swą oszałamiającą urodę na zawsze ukrywa pod habitem benedyktynki. Z jakiegoś kompletnie niezrozumiałego powodu klasztor klauzurowy uważa za swoje miejsce w życiu.
Utalentowany, przezabawny włoski komik dostaje niemą, trzyminutową rolę w Pasji Mela Gibsona. Odtwarza ją zjawiskowo. Drzwi międzynarodowej kariery otwierają się przed nim niczym stęsknione ramiona, a on ogłasza w mediach, że dzięki Pasji nawrócił się i odkrył sens swojego życia. Czy w XXI wieku można zrobić coś bardziej nieprzemyślanego? Zachwyceni dotąd jego Barabaszem reżyserzy i producenci filmowi, patrząc na ów neoficki entuzjazm, wycofują się ze współpracy z aktorem. Chrześcijaństwo jest przecież tak bardzo passé. Nie będą ryzykować, płacąc komuś, kto kompromituje się publicznie, jeżdżąc po świecie i opowiadając, że woli być bezrobotnym aktorem niż gwiazdą nieznającą Chrystusa.
Śliczna modelka (z aspiracjami aktorskimi) znad Wisły, o której w słonecznej Italii mawia się, że łamie serca książętom i politykom, z powodu zachwytu bośniacką wioską Medjugorie anuluje umowę opiewającą na 20 tysięcy euro, zwraca pierścionek zaręczynowy siostrzeńcowi premiera Włoch, sprzedaje piękne mieszkanie w Mediolanie, pozbywa się luksusowego samochodu i wprowadza do domu konsekrowanych sióstr. Codziennie szoruje 12 łazienek, obiera ziemniaki, karmi kury, promuje czystość przedmałżeńską (choć niegdyś pozowała do rozbieranych zdjęć) i powtarza, że nigdy nie była szczęśliwsza.
Meksykański Brad Pitt, „ciacho” z przebojowego teledysku Jennifer Lopez, nieuleczalny Casanova, o którym marzą tysiące dziewcząt i kobiet na całym ziemskim globie, farciarz obdarzony nie tylko nieprzeciętną urodą i urokiem osobistym, ale także uwodzicielskim głosem i dużym talentem muzycznym oraz aktorskim, pewnego dnia nieoczekiwanie nawraca się i cały swój potencjał inwestuje w ratowanie życia dzieci nienarodzonych. Utrzymuje, że jego życie nabrało kolorów, gdy porzucił życie, o jakim marzą miliony ludzi na świecie.
Czyż oni wszyscy nie zwariowali? Bo chyba tylko wariaci zdolni są do takich rzeczy. I to w dodatku nie wszyscy, ale wyłącznie BOŻY wariaci.
Oto ich niezwykłe historie.ARTYSTA W BARAKACH Kiko Argüello
„Rysuj, Kiko, rysuj!” – powtarzał niestrudzenie mecenas Argüello swemu pierworodnemu Franciscowi, do którego nie zwracał się pełnym imieniem, ale właśnie osobliwym zdrobnieniem. Dlaczego akurat Kiko? Tego do końca nie wiadomo. Być może, gdy chłopiec uczył się mówić, tak właśnie wymawiał swoje imię, a jego ojcu, inicjatorowi Drogi Neokatechumenalnej, tak przypadło do gustu, że to właśnie on najczęściej określał swego syna w ten sposób.
Mecenas Argüello, jak na prawnika, miał dość nietypowe marzenie wiążące się z Kiko. Otóż wcale nie chciał, by najstarszy z jego pięciu synów poszedł w przyszłości w jego ślady i został tuzem madryckiej palestry albo sędzią Sądu Najwyższego czy ministrem sprawiedliwości. On pragnął, by jego mały Francisco został architektem. Dlatego też nieustannie zachęcał go do rysowania. Kiko więc rysował.TAJEMNICA MECENASA ARGÜELLO
Dlaczego mecenas Argüello właśnie dla najstarszego syna wymarzył karierę architekta? Być może dlatego, że sam o niej marzył w młodości? Być może sam nieźle rysował (w końcu Kiko talent do malarstwa musiał po kimś odziedziczyć, więc dlaczego nie po ojcu?), ale prawo wydało mu się pewniejszym źródłem dochodu, albo rodzina nie wyraziła zgody na realizację jego artystycznych „fanaberii”.
Francisco (a właściwie Francisco José Eduardo Gómez de Argüello y Wirtz) przyszedł na świat u kresu krwawej hiszpańskiej wojny domowej 9 stycznia 1939 roku w miasteczku Leon położonym 350 kilometrów na północ od Madrytu. Od pewnego czasu funkcjonował tam założony przez generała Francisco Franco obóz koncentracyjny, a jego twórca przygotowywał się do zdobycia Barcelony. Dzień narodzin Kiko przeszedł do historii owej wojny (która – jak mówią historycy – stała się pierwszym starciem totalitaryzmów i preludium do globalnego starcia, mającego wkrótce nastąpić) jako moment, w którym północny odcinek frontu nad Ebro został wydarty republikanom przez karlistowskich requetés. Pod koniec stycznia wojska Franco zdobyły Barcelonę i ku swemu najwyższemu zdziwieniu żołnierze generała odkryli, iż rosnąca od lat duma miasta i legendarnego architekta Antonio Gaudiego – kościół Sagrada Familia – funkcjonuje od miesięcy jako magazyn słomy. Dziennikarze pisali entuzjastyczne notatki, ogłaszając że oto „jedna z najpiękniejszych świątyń stolicy Katalonii (…) zamieniona przez «czerwonych» w skład siana, znów stanie się domem chwały Bożej”, nie zdając sobie początkowo zupełnie sprawy z tego, że republikanie, zdobywając miasto w 1936 roku, nie tylko zdewastowali i sprofanowali świątynię, ale spalili modele i projekty Gaudiego, w oparciu o które miała być kontynuowana budowa. Cóż, zwolennicy republiki żywili po prostu przekonanie, że niezwykłą świątynię Świętej Rodziny należy potraktować wyłącznie w kategoriach reliktu religijnego, którego nowa republikańska Hiszpania ani nowa Barcelona na pewno nie będą potrzebować. Tak więc, pomimo iż Sagrada Familia została odzyskana, dalsze roboty budowlane nad nią wstrzymano, bo nikt nie wiedział, jak zrekonstruować utracone bezpowrotnie projekty mistrza Gaudiego. Gdy Kiko był chłopcem, nic nie wskazywało na to, że budowniczy Sagrady szybko wrócą do pracy. Może więc ojciec Francisco po cichutku wierzył, że to jego pierworodny, przyszły architekt, wpadnie na pomysł, jak ją ukończyć? Tak, to byłoby wielkie marzenie, może nawet nieco zuchwałe, ale… nie możemy wykluczyć tej opcji.
Niewykluczone jednak, że było jeszcze inaczej. Mecenas Argüello mógł po prostu, zupełnie nieświadomie, wypełniać zamysł Opatrzności dotyczący jego syna, a Opatrzność sprytnie uczyniła ze swego planu marzenie jego ojca. Kiko bowiem miał w przyszłości cały swój artystyczny potencjał zainwestować w nową estetykę sakralną.
Tak czy inaczej, pamiętajmy, że w dwudziestowiecznej Hiszpanii rozkwitły osobowości artystyczne nieznane ani wcześniej, ani później w żadnym innym miejscu na świecie. Prócz wspominanego już Antonio Gaudiego – zwanego też Bożym Architektem –dała ona światu takich geniuszy, jak Pablo Picasso, Salvador Dali czy Juan Miro. Kiko rozwijał i doskonalił swój warsztat w atmosferze kultu ich twórczości.ŻYCIE JAK W MADRYCIE
Jak już wspomniałam, Kiko Argüello przyszedł na świat u schyłku okrutnej wojny domowej, która – co niebagatelne w tej opowieści – stała się okresem najbardziej bestialskich w historii prześladowań chrześcijaństwa. „Nigdy wcześniej w dziejach Europy, a może i świata nie odnotowano tak zapiekłej nienawiści do religii i jej wyznawców” – pisze Hugh Thomas, brytyjski historyk, wybitny znawca hiszpańskiej wojny domowej. Teza ta bynajmniej nie jest odosobniona. Przytłaczająca większość historyków stoi bowiem na stanowisku, że Hiszpania lat trzydziestych minionego stulecia stała się areną najokrutniejszych represji wobec wyznawców Chrystusa, jakie miały miejsce w dziejach Kościoła. Sam Pius XI w swym pierwszym oficjalnym wystąpieniu dotyczącym hiszpańskiej wojny domowej oskarżył republikanów o „iście szatańską nienawiść do Boga”. Wojna skończyła się na początku 1939 roku zwycięstwem stojącego w opozycji do komunizujących republikanów, nazywanego faszyzującym, generała Francisco Franco. Rozpoczął się okres jego dyktatury. Tak jak dla nikogo nie było tajemnicą, że w czasie wojny republikanów wspierał militarnie Stalin, tak również wszyscy wiedzieli, iż wojska Franco zasilał Hitler. Wkrótce w prasie pojawiły się zdjęcia generalissimusa i führera, obu zadowolonych i uśmiechniętych. Wyglądali jak przyjaciele. Franco do końca życia, a także jeszcze całe dziesięciolecia po śmierci, nazywany był hiszpańskim Hitlerem, głównie dzięki komunistycznej propagandzie. Czy słusznie? Niekoniecznie. Franco nie jest istotą tej opowieści, jednakże warto o tych faktach pamiętać. Kilkanaście lat później bowiem środowisko, w którym znalazł się Kiko, było komunizmem zafascynowane, a do generalissimusa zionęło otwartą nienawiścią.
W 1941 roku mecenas Argüello otrzymał posadę w Madrycie i wraz z rodziną, wówczas jeszcze bardzo niewielką, wyprowadził się z León do stolicy. Tam rodzili się jego kolejni synowie. Pod koniec lat pięćdziesiątych Kiko rozpoczął studia w stołecznej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych San Fernando i – jak donoszą niektóre źródła – z czasem stał się uczniem samego wielkiego Picassa. Inna wersja głosi wprawdzie, że poznał twórcę Guerniki dopiero w 1959 roku, kiedy to okrzyknięto go wschodzącą gwiazdą hiszpańskiego malarstwa. Absolutnie pewne jest natomiast to, że młody Argüello twórczością Picassa był zafascynowany. Drugim ulubieńcem przyszłego wielkiego ewangelizatora był Henri Matisse. Ślady zachwytu nad tymi dwoma artystami widać gołym okiem w obrazach Kiko. Żywe, kontrastujące mocno ze sobą kolory wydają się być przeniesione żywcem z płócien Matisse’a, a postacie kamieniowanego św. Szczepana, tak zwanej Madonny Kosmicznej czy Chrystusa i uczniów na obrazie przedstawiającym ostatnią wieczerzę natychmiast przywołują na myśl Picassowe portrety Dory Maar, Marie-Therese Walter, dzieci Palomy i Claude’a, małej Mai z żaglówką czy choćby twarze ze słynnej Guerniki.