- W empik go
Bramy Rutherford Park - ebook
Bramy Rutherford Park - ebook
Ostatni tom trylogii dziejącej się w południowej Anglii.
Charlotte Cavendish marzyła o swoim starym domu w Rutherford Park. Jest kwiecień 1917 roku. Ma dziewiętnaście lat. I wszystko powoli się zmienia. Na kontynencie wciąż szaleje wojna, na której walczy jej brat. Małżeństwo rodziców chwieje się w posadach, ponieważ jej matka uległa uroczemu Amerykaninowi, który cudem uniknął śmierci, gdy zatonął liniowiec „Lusitania”. William Cavendish powoli dochodzi do siebie po zwale serca i choć jego życie stało się pasmem udręk, wciąż zakłada tę samą maskę chłodnego arystokraty. Pocieszenie znajduje w swojej córce Louise.
Nie wszystko jednak jest ponure. Charlotte wychodzi za mąż za Prestona, niewidomego żołnierza, któremu pomagała wrócić do zdrowia. Jej rodzice nie mogą być bardziej szczęśliwi z tego powodu. Młody człowiek pochodzi z szanowanej i bogatej rodziny z hrabstwa Kent. Jest solidny i godny szacunku. Cavendishowie mają nadzieję, że będzie w stanie okiełznać ich upartą córkę.
Ale w miarę upływu czasu Charlotte dochodzi do wniosku, że tak naprawdę nie jest szczęśliwa. I dopiero zaczyna rozumieć powód, przez który tak czuje. Powód, którego nie śmie wyjawić rodzinie – a tym bardziej światu…
Elizabeth Cooke mieszka w Dorset w południowej Anglii i jest autorką dwunastu powieści, w tym międzynarodowego bestsellera The Ice Child. Słynie z umiejętności opowiadania i dbałości o realia. Korzenie rodziny Cooke sięgają terenów, na których mieszkały siostry Brontë – dziadek Elizabeth pracował kiedyś w tamtych okolicach jako lokaj.
Te okolice – tamtejsza przyroda, miasta i miasteczka – i życie dziadka stały się inspiracją dla Tajemnic Rutherford Park i Ciemnych dzikich kwiatów.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65282-49-1 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Charlotte przez całą noc śniła o dawnym domu w Rutherford Park. Wydawało jej się, że dźwięk ulewy za oknem to woda pędząca korytem rzeki po czerwonych kamieniach przy mostku. Dopiero kiedy się obudziła, zrozumiała, że jest w Londynie, w domu w Chelsea, należącym do Amerykanina Johna Goulda.
O wpół do szóstej rano wyszła na dwór. Cheyne Walk dopiero zaczynała się budzić. Ulicą niosło się tylko echo pospiesznych kroków dziewczyny. Kilka chwil później stała przy murku na nabrzeżu. Oparła się i spojrzała na szarą, żywą wstęgę Tamizy. „Za kilka godzin zostanę mężatką” – pomyślała. Wystawiła twarz na deszcz.
Był kwiecień 1917 roku, miała dziewiętnaście lat, a wokół nic już nie wyglądało tak samo. Na polach Flandrii historię ludzkości pisało cierpienie. Matka Charlotte grzeszyła, przynajmniej zdaniem niektórych, mieszkając z ukochanym w pięknym osiemnastowiecznym domu. Ale jej córka uważała to za właściwe zachowanie, sposób na przeżycie. Jej niegdyś szczęśliwy ojciec po utracie Octavii zanurzył się w zgorzknieniu. Świat toczył się i zmieniał.
Opierała się o dzielący ją od nabrzeża murek i czuła jego granitową siłę. Słyszała, że kamienie, z których go zbudowano, przywieziono z Lamorna Cove w Kornwalii. Podobno to przepiękne miejsce, choć nigdy tam nie była. Nie pojechała również do Francji, mimo że pracowała w St Dunstan’s jako pielęgniarka. Jej brat Harry szkolił tam teraz oddziały lotnicze. Nigdy nie pojechała też do Ameryki, jak pan Gould, ani do Włoch. Marzyła, by wyruszyć w wielką podróż, jak jej męscy przodkowie. Teraz nie będzie mogła tego zrobić. Zostanie mężatką.
Odwróciła się, aby powstrzymać idiotyczne pragnienie rzucenia się do wody. Powtarzała sobie, że nie ma się czym martwić. To tylko głupi niepokój, ostatnia fala przedślubnej paniki. Musi dorosnąć, porzucić romantyczne wyobrażenia o niezależności. Bądź co bądź, czym tu się martwić? Michael Preston to wspaniały, odważny mężczyzna. Jego ślepota nie była przeszkodą. Żartował, że są zgranym zespołem, i miał rację. Jej rodzice cieszyli się, że wejdzie do jednej z najstarszych i najbardziej szanowanych rodzin w kraju. W dodatku bardzo bogatej, mogącej zapewnić Charlotte bezpieczeństwo i opiekę. Zamieszkają o krok od jej rodzinnego domu przy Grosvenor Square w Londynie, w uroczym małym domku przerobionym z dawnych stajni. Dostali go w prezencie od rodziców Michaela. Jej ojciec wspomniał nawet mimochodem o wnukach… Tak bardzo pragnęła znów zobaczyć szczęście na jego twarzy. Bardzo nie chciała przysparzać mu zmartwień.
A jednak ogarniało ją dawne poczucie, że się dusi.
Pomiędzy drzewami widziała domy na Cheyne Walk. John Gould kupił Octavii jeden z najładniejszych. Mieszkali w nim niczym para nowożeńców. W ciągu minionych sześciu miesięcy Charlotte często ich odwiedzała, wchłaniając zarówno atmosferę skandalu, jak i szczęścia. Do kościoła miała pojechać stąd, nie z domu na Grosvenor Square, gdzie wśród zakurzonych wspomnień po swoim małżeństwie mieszkał jej ojciec – w luksusie, lecz samotnie. Oczekiwał, że żona w końcu do niego wróci, tak wynikało z rozmów z nim. Niektórzy uważali go za starego głupca, córka o tym wiedziała. To Louisa, jej starsza siostra, częściej zajmowała się ojcem. Charlotte czuła się bardziej związana z matką. Ale czasem nawet ona tęskniła za dawnymi, dobrymi czasami w Rutherford, gdy wszyscy naiwnie wierzyli, że Anglia nigdy się nie zmieni. Rodzinna posiadłość Cavendishów oraz ten uroczy, pełen przepychu styl życia miały trwać wiecznie.
Charlotte uśmiechnęła się do siebie. Cóż, teraz wybito im to z głowy.
Wspomniała inne tragedie, które przez wieki rozegrały się na tej londyńskiej ulicy. Pod numerem szesnastym Dante Gabriel Rossetti przeżył z Fanny Cornforth ostatnie lata życia. Dom numer cztery był ostatnim miejscem zamieszkania George Eliot. Kawałek dalej znajdowały się szpital i Chelsea Physic Garden. To właśnie tam, w oazie zieleni stworzonej przy Tamizie jeszcze w XVII wieku, Charlotte oznajmiła matce w październiku zeszłego roku, że Michael jej się oświadczył. Sądziła, że Octavia zdecydowanie sprzeciwi się małżeństwu ze względu na młody wiek córki. Kiedy później dziewczyna wróciła myślami do tamtej chwili, zrozumiała, że właściwie na to liczyła. Mogłaby powiedzieć Michaelowi, że nie może za niego wyjść bez zgody matki, choć oświadczyny ogromnie jej schlebiają. Ale ku jej zdumieniu Octavia w ogóle nie protestowała. Była tak otumaniona i rozanielona, że po prostu chwyciła dłonie córki i uśmiechnęła się, po czym dała jej błogosławieństwo. Nie o to chodziło Charlotte! Pragnęła dezaprobaty i pretekstu, by nie musieć wychodzić za mąż.
W ciągu tych miesięcy jedynie John Gould, kochanek jej matki, ostrożnie i subtelnie podważył jej decyzję. Pomyślała, że to bardzo dziwne.
– Będziesz szczęśliwa jako żoneczka? – spytał w żartach na dzień przed Wigilią.
Spojrzała na niego z powagą. W dłoni trzymała kieliszek szampana. Goście siadali właśnie do świątecznej kolacji w jadalni.
– Sądzisz, że nie?
John przyjrzał się jej, jak zwykle swobodny i uroczy.
– Zawsze uważałem cię za dzikiego ptaka, który tylko czeka, żeby odlecieć.
– Cóż, po ślubie też można latać. – Zarumieniła się. – Mam na myśli, jako para. Możemy polecieć, dokądkolwiek zechcemy.
Nawet jeśli zauważył jej zakłopotanie, nie naciskał.
– Kiedy skończy się ta okropna wojna, jedź do Ameryki. Zobaczysz dom, który zbudowałem dla twojej matki na Cape Cod. Spodoba ci się. Ameryka też.
Serce jej urosło. Och, była pewna, że zakocha się w plaży, domu, kraju. Każde z tych słów oznaczało wolność i przestrzeń. Oczywiście wyruszy tam z Michaelem. Przyjadą z przyjemnością, zapewniła Johna. Potem odwróciła się, chcąc uniknąć jego świdrującego, oceniającego spojrzenia. Zaczęła wesoło rozmawiać z kobietą siedzącą po drugiej stronie stołu, sama nie wiedząc o czym.
Od tamtej pory czuła, że porwał ją prąd wydarzeń. Rodzice Michaela okazali się czarujący, ich wielki dom i wspaniałe ogrody w pobliżu Sevenoaks – również. Czarujący był oczywiście także Michael. To doprowadzało ją do rozpaczy! Wszystko, co czarujące, potwornie ją irytowało. Niedorzeczne, że dała się zapędzić do tego gniazdka miłości. W dojrzałość, poczucie bezpieczeństwa i inne rzeczy, które tak bardzo cenił jej ojciec. Jej się zdawało, że od nich umrze.
– Przestań – nakazała sobie na głos. – Ty nierozsądna, egoistyczna idiotko.
Minęła furtę i podeszła do domu. Za sześć godzin, w południe, ojciec przyjedzie po nią niedawno kupionym rolls-royce’em. Szofer zawiezie ich do parafialnego kościoła Świętej Małgorzaty w opactwie westminsterskim, w pobliżu samego Westminsteru i słynnego zegara poufale nazywanego Big Benem, na wieży Pałacu Westminsterskiego.
W kościele pojawią się tłumy, ponieważ śluby wśród śmietanki towarzyskiej stały się wytchnieniem dla zmęczonego wojną Londynu, a także z tego powodu, że związek niewidomego bohatera wojennego i najmłodszej córki lojalnego sługi Korony uważano za nadzwyczaj romantyczny. Od mas gapiów oddzieli ich konna policja. Kiedy Charlotte będzie wysiadać z samochodu ubrana w białą jedwabną suknię i długą woalkę z tiulu, które – w głębi duszy, w olbrzymiej tajemnicy – uważała za skrajnie idiotyczne, rozlegną się wiwaty. Jej siostra, Louisa, będzie stała w drzwiach kościoła, uśmiechając się promiennie i rozrzucając płatki róż. A po ceremonii dźwięk kościelnych organów, wygrywających marsz weselny, stopi się z biciem dzwonów w Świętej Małgorzacie. Ona i Michael staną ramię w ramię w kruchcie, uśmiechnięci.
I przez cały ten czas Charlotte będzie chciała uciec.
Gdy podeszła, drzwi domu się otworzyły. Pokojówka, która zamierzała wypolerować framugi i mosiężną rączkę dzwonka, przestraszyła się na widok wchodzącej.
– Och, panienko! – Uśmiechnęła się szeroko, kiedy rozpoznała Charlotte. – Najszczęśliwszy dzień w życiu panienki. Wszyscy jesteśmy tacy podekscytowani, jeśli wybaczy mi panienka te słowa.
Charlotte przestąpiła próg i strząsnęła z płaszcza krople deszczu.
– Tak – mruknęła. – Masz całkowitą rację, Milly. To najszczęśliwszy dzień mojego życia.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.