Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bramy strachu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 sierpnia 2020
Ebook
14,99 zł
Audiobook
9,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bramy strachu - ebook

Do bram Miasta zbliża się nieznajomy przybysz. Strażnicy początkowo nie chcą go wpuścić. Nie tak łatwo dostać się do środka. Jednak mężczyzna nie daje za wygraną. Proponuje najwyższą cenę – własne życie. Czy jego obecność zmieni miejską społeczność i uratuje mieszkańców przed narastającymi problemami?

„Bramy strachu" to dwa opowiadania, w których rzeczywistość miesza się z fantastyką. Przedstawia świat, który ulega przemianom, niekoniecznie na lepsze. Okrucieństwo, choroby i zatracenie w świecie wirtualnym to tylko niektóre z problemów, z którymi zmierzyć się muszą bohaterowie.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-265-9457-7
Rozmiar pliku: 361 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BRAMY STRACHU

-Nie potrzebujemy bohaterów - powiedział Odźwierny przy bramie Miasta, patrząc obojętnie na Przybysza w zakurzonym ubraniu.

- Ale ja zgadzam się umrzeć - odpowiedział obcy. Deklaracja nie uczyniła na Odźwiernym żadnego wrażenia, już chciał wyłączyć wizję, tym bardziej, że zbliżała się kawalkada samochodów z zerwanymi dachami, od której dobiegały dźwięki ręcznych CB i krzyki pijanych. W tej chwili samochody zaczęły przemykać po jednym, oszołomione narkotykami dziewczyny leżały przewieszone przez drzwiczki, chłopcy wrzeszczeli przez radia, jednocześnie oglądając rozmówców na ekranach, umieszczonych ponad licznikiem prędkości, wskazującym zawsze kilkadziesiąt kilometrów mniej. Jeździli tak wokół Miasta, nie mogąc się wydostać poza mury, i szaleli. Odźwierny wzruszył ramionami.

-Synalkowie bogaczy, dziewczyny z dobrych domów, niczego im nie brakuje, ja bym mojemu spuścił takie cięgi, że matka by go nie poznała. Czego chcą, do cholery?! -Czy są wolni? - zapytał Przybysz. Odźwierny wzruszył ramionami. -Już ich chyba skomercjalizowali. Był festiwal i sprzedali go telewizji, wybuchły bójki, nie mam pojęcia, kto czego bronił, gdyż Securitas, sprawne, Czarne Mundury...

-Rozumiem - szepnął Przybysz.

-Nie wiem, czemu ci to mówię - usprawiedliwił się Odźwierny, siedząc w swej szklanej klatce tuż obok zapory w bramie, stojącej jak wielka przejrzysta szyba. Nikt nie wiedział, jak wysoko sięgała, dość, że przerwa pomiędzy domami była wypełniona energią, tak tutaj, jak i wszędzie naokoło Miasta, i każdą dziurę zapieczętowano, odgradzając groźny świat zewnętrzny. Odźwierny, wzruszywszy ponownie ramionami, pokiwał głową, a jego wzrok prześliznął się po cholewkach obcego i w oczach zalśniło zaciekawienie, zazdrość, a może i podziw.

-Masz wojskowe buty - głaskał je spojrzeniem - czy przeszedłeś przez tereny objęte wojną? Przybysz nie musiał potwierdzać. Palce Odźwiernego zawisły ponad klawiaturą komputera wejściowego.

-To nie są buty Sprzymierzonych, ale tamtych - zauważył Odźwierny cicho i dopiero wtedy spojrzał w wielkie błękitne oczy obcego patrzące mu w twarz i gdzieś poza nim. Ilu musiałeś zabić?

-Nikogo.

-Chcesz powiedzieć, że dostałeś je w prezencie?

-Tak było.

-I może puścili cię wolno?

-Dlatego mnie widzisz.

-A jak przeszedłeś linię walk?

-Zabrał mnie konwój.

-Pomoc humanitarna nie ma prawa ratować ludzi. Przybysz milczał.

-Może myślisz, że i ja ci pomogę?

- Jak chcesz.

-Ha, ha! - Odźwierny wybuchnął gorzkim śmiechem.

- Sądzisz, że ode mnie zależy cokolwiek, że jestem panem swojej woli i w ogóle człowiekiem?!

-To ty nie znasz świata! Skąd się wziąłeś?

Przybysz stał spokojnie, milcząc.

-Nie jesteś chyba... Nie masz przypadkiem błon pomiędzy palcami?

Przybysz podniósł ramię w geście przysięgi i pokazał dłoń, na której nie było prawie linii oprócz jednej, czerwonej i głębokiej, która przebiegała od przegubu do nasady palców, kończąc się krzyżykiem, tego jednakże Odźwierny nie widział, odniósł tylko wrażenie, że został jakoś szczególnie pozdrowiony.

Wybuchnął nagle długo skrywaną krzywdą.

-Nie mogę cię wpuścić! Brama jest prywatna i patrz, komputer wszystko rejestruje, liczy każdego, kto przechodzi. Program jest tak opracowany, że sam decyduje, kto może przejść, a ty... Wieczorem szef każe sobie przesłać rejestry, nie ruszając się od swego biurka, ba, nie musi nawet nacisnąć klawisza, urządzenie włącza się samo, on nie trudzi się przecież liczeniem obywateli legalnych, osobników drugiej kategorii i tych poza prawem, czyli nędzarzy, bezrobotnych, azylantów. Możesz mieć tatuaż, kość w nosie, pióra w dupie, poruszać się na protezach przytwierdzonych do autobusu, wpuszczę, nie jesteśmy przecież faszystami! O nie! Nikt nie dyskryminuje ludzi z powodu wyglądu i koloru, no, może troszeczkę, nie powinieneś być, w każdym razie, czerwony, ale musisz mieć konto w banku! A ty masz? Masz?! Nędzarzu, głodny skurwysynie, czyhający, by cię wpuścić, byś mógł łasząc się i popatrując w oczy zanurzyć ręce w gównie, by zarobić na talerz zupy. Bo ile jesteś wart? Tyle, ile możesz zarobić. Wszystko przeliczą na pieniądze.

-Kto?

Odźwierny nagle zamilkł z otwartymi ustami, apotem zrobiwszy nieokreślony gest ręką, powiedział.

-Wszyscy. Takie czasy.

-A ty na ile się cenisz? - zapytał Przybysz.

-Dobrze - burknął Odźwierny - wiem, co chcesz przez to powiedzieć. Mogę przecież zawiadomić telewizję - jego ręka wciąż czekająca ponad klawiaturą obniżyła się. – Wpuszczę cię za bramę, ale wyłącznie po to, by z nimi porozmawiać, i jeżeli nie wyrażą zgody, będziesz musiał wyjść.

-Uczynię to.

-Żebym nie musiał cię wyrzucać, bo mam sposoby! Ostrzegam, nie będziesz mógł się pozbierać. – Palce nareszcie uderzyły w klawisze i w zaporze zrobiły się drzwi, lekki, ciemniejszy obrys.

-No, właź! - ponaglił Odźwierny.

Przybysz wcale się nie spieszył stojąc wciąż prosto, nie wyglądało, by zamierzał dać nura do środka, by się dostać do raju obfitości, nowoczesnej techniki i dobrobytu. Tu ciągnęli wszyscy, nawet z najdalszych stron, nie bacząc na trudy, wiele by dali, wszystko, zaparli się własnej rodziny, kraju i religii, by te wartości przehandlować na wideo i samochód, lecz ten obcy zachowywał się wyniośle, jakby to on robił łaskę, i wreszcie pochyliwszy się, bo był nadzwyczaj wysoki, przeszedł przez próg jednym krokiem i stanął tuż za przejrzystą ścianą energii, wcale się do środka nie pchając.

Bramka zaraz została zamknięta i żaden ślad nie pozostał na kryształowym, falującym polu, a obcy wciąż stał w milczeniu wyższy niż inni, bo może jakoś wyniesiony, nie kwapiąc się wcale, by wejść głębiej do Miasta będącego w duchowym stanie twierdzy oblężonej.

Odźwierny nie miał czasu się nim zająć, gdyż na zewnątrz już stali następni, gotowi dać wszystko, swoją krew i swoje oczy. Byli to dwaj czarnowłosi mężczyźni, prawie chłopcy, ich ciała miały kolor o ton zbyt ciemny, o tę odrobinę, która czyni różnicę, bo kiedy jesteś jaśniejszy, wówczas należysz do białych, opalających się na plaży dla bogaczy, a więc stać cię na wakacje i świetnie wyglądasz w ubraniu z białego płótna, kochają cię kobiety, szczególnie gdy założysz kapelusz typu panama, ale ci zbyt długo przebywali na słońcu czy w brzuchu matki i stali się ciemni i podejrzani.

Stali z pochylonymi głowami, ich brudne filcowe kapelusze ocieniały twarze, a poncha w pasy fioletowe i zielone nie przysłaniały braku koszul, lecz gdy Odźwierny na nich warknął, podnieśli szybko głowy i przybliżyli twarze - zbyt brunatne i przeklęte - do przejrzystej szyby, a ich wargi czarne i zwierzęce, jakby psie, rozciągnęły się w triumfującym uśmiechu, odsłaniając trzonowe zęby, żółte i mocno osadzone, a spod poncha zostały wyszarpnięte, jak noże zza paska, dwa duże kawały papieru, wręcz płachty, podklejone plastykiem i niezniszczalne, a na nich były litery w pięknych zawijasach staroświeckiej kaligrafii i widniał u dołu podpis głównego managera, poświadczający autentyczność tych czeków imiennych na

dużą sumę, więc Odźwierny nie mógł nic innego zrobić, jak tylko się skłonić znad klawiatury

i powiedzieć głośno, sorry, mister, yes, mister, bo taka była jego gramatyka, a palce już

mknęły po klawiaturze, rejestrując i otwierając, tym razem całą zaporę, wzdłuż i wszerz, by

zniknęły progi i podarte mokasyny nie rozpruły się o nie jeszcze bardziej.

Dopiero gdy przeszli ulicą w dół i zniknęli w blasku bijącym od sklepów, w łunie wystaw

sklepowych i polerowanych wysokich klamek, Odźwierny zwrócił się do obcego, jakby nieco

zdziwiony, że on tu jeszcze stoi, bo przecież mógł niepostrzeżenie zrobić jeden krok poza

próg wielkiego sklepu, który wcale nie miał drzwi ani nawet przedniej ściany, lecz zamiast

nich przejrzystą kurtynę ze światła, a tuż za nią stały na podłodze stosy koszyków i piramidy

przedmiotów ułożonych gustownie według kształtów i kolorów po to, by je dowolnie

przerzucać, a cierpliwa obsługa o skórze ciemnej lub białej układała je starannie na powrót.

Obcy nie zrobił tego kroku - choć było to łatwe i dla większości oczywiste - by zyskać azyl,

jako że sklep ochroniłby najważniejszego człowieka na świecie: klienta, nie szkodzi, że bez

pieniędzy i szansy, że da im zarobić, ale niosącego w sobie potencję tysiącach, którzy przyjdą

przez niego zachęceni.

Odźwierny o tym wiedział, godność obcego wzbudziła w nim ulotną refleksję, pomieszaną z

goryczą i podziwem, ale musiał być twardym człowiekiem, gdyż mu za to płacono.

-Stój tutaj! - rzucił rozkaz bez sensu i już łączył się z telewizją.

Taki Odźwierny zna wiele wejść, bramy są przecież wszędzie, więc kiedy kumpel połączył go

ze studiem, „wiesz, stary, zrób mi to”, zobaczył na ekranie uśmiechniętą i śliczną sekretarkę

umalowaną jak gwiazda filmowa, piekielnie inteligentną i znającą swój zawód, kiwnął wtedy

na obcego, ten pochylając się wszedł do szklanej dyżurki i ponownie stanął spokojnie przy

drzwiach, jakby te wydarzenia nie jego dotyczyły, poza nim się tocząc.

Złote powieki sekretarki stały nieruchomo, gdy bezwzględny wzrok badał każdy szczegół

twarzy petenta, rejestrując olbrzymie brwi, jak dwa czarne skrzydła i piękny nos, wygięty

subtelnym łukiem.

-Masz krzywą przegrodę nosową - zauważyła rzeczowo, wielka uroda Przybysza nie czyniła

na niej żadnego wrażenia. - Twoja twarz jest zbyt szczupła, powinieneś zapuścić włosy, by

okalały ci policzki, wydadzą się wówczas pełniejsze. Włosy są gęste i wydają się mocne,

podnieś je garścią do góry. Czy mógłbyś na nich zawisnąć?

Nie czekając na odpowiedź opuściła powieki w dół, ku jego ustom. - Czy się malujesz, skoro

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: