-
W empik go
Broken Heart. Tom 1 - ebook
Broken Heart. Tom 1 - ebook
Aurelia Walter zaczyna studia w Chicago, lecz jej nowy początek zamienia się w koszmar, gdy znikają studentki. Podejrzewa Ethana Harringtona, lecz odkrywa, że stoi za czymś znacznie większym. By rozpracować mroczne stowarzyszenie, zawierają układ — udają parę. Granica między sojuszem a zagrożeniem się zaciera, a Aurelia musi zdecydować, komu zaufać, zanim prawda pochłonie ją na zawsze. „Broken Heart #1” — mroczna gra kłamstw i tajemnic.
| Kategoria: | Dla młodzieży |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8414-070-3 |
| Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na co dzień lubi zanurzać się w książkach, szczególnie tych wydanych przez Wydawnictwo Niezwykłe, które zawsze oferują coś wyjątkowego. Pasjonuje go także tworzenie rzeczy DIY — z radością realizuje różne projekty rękodzielnicze. Rysowanie to dla niego sposób na wyrażenie siebie, a wieczorami chętnie spędza czas, oglądając seriale na Netflixie, szukając nowych inspiracji. Paweł kocha herbatę zimową i nie wyobraża sobie Świąt bez jej aromatu. „Broken Heart” to jego debiutancka powieść.Welcome to…
POZNAJCIE HISTORIĘ AURELII I ETHANA — DWOJGA LUDZI, KTÓRYCH LOS POŁĄCZYŁ W NAJTRUDNIEJSZYCH CHWILACH.
To opowieść o miłości tak silnej, że potrafiła rozpalić nadzieję wśród ciemności, a jednocześnie tak bolesnej, że pozostawiła po sobie blizny. Aurelia, skrywająca swoje wewnętrzne demony, i Ethan, który mimo swoich ran wciąż wierzył w lepsze jutro, odnaleźli siebie nawzajem, ale nie wszystko było takie, jak mogłoby się wydawać.
Czy miłość wystarczy, by uleczyć złamane serce? A może niektóre historie są po to, by nas zmienić, a nie trwać wiecznie? Wejdźcie w świat pełen emocji, tajemnic i trudnych wyborów. Poznajcie ich historię — poruszy wasze serca, a być może nawet je złamie.
***
Miłość potrafi ocalić, ale może też zniszczyć wszystko, co jest dla ciebie ważne. Czasem to, co najpiękniejsze, kryje w sobie największy ból.
_„GRANICA MIĘDZY MIŁOŚCIĄ A BÓLEM JEST CIEŃSZA, NIŻ MYŚLISZ.”_
_Każda opowieść zaczyna się od wyboru. Każda miłość — od ryzyka. Aurelia nie szukała kłopotów, ale to one znalazły ją w najmniej spodziewanym momencie. Między tajemnicami, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, a uczuciem, które mogło ją ocalić lub zniszczyć, musi znaleźć swoją drogę._
_To historia o tym, że nawet złamane serce potrafi bić dalej. Że odwaga nie zawsze oznacza brak strachu — czasem to po prostu umiejętność zrobienia kroku w przód, mimo że każda część ciebie chce uciekać._
_„ — Hej, Archer! — przywitałam się, gdy rzucił się na mnie w entuzjastycznym uścisku._
_— Fajnie, że znowu mnie odbierasz. — Rozejrzał się, a jego spojrzenie spoczęło na Ethanie. — Ale… znowu z nim? — zapytał z wyraźnym zdziwieniem, wskazując na mojego towarzysza._
_— A co w tym dziwnego? — Uniosłam brwi, patrząc na brata, którego twarz wyrażała coś pomiędzy zaskoczeniem a rozbawieniem._
_— Bo ostatnio kłóciliście się jak kot z psem — wtrąciła Esther, podchodząc do nas z szerokim uśmiechem. — A teraz wyglądacie, jakbyście się przyjaźnili._
_Ethan, słysząc te słowa, wydał z siebie przeciągłe westchnięcie, po czym spojrzał na siostrę z udawaną powagą._
_— Kot z psem? — powtórzył, kręcąc głową z dezaprobatą. — Raczej kot z lwem. Koty są małe, zadziorne i ciągle miałczą, a lwy… cóż, lwy są królami.”_
Fragment książkiProlog
Kiedyś uważałam, że miłość to najczystsza forma światła, coś, co rozjaśnia każdy mrok i sprawia, że życie staje się prostsze, pełniejsze. Myślałam, że wystarczy jedna osoba, by rozproszyć cienie w sercu i zamienić każdy dzień w spokojną podróż. Ale czas nauczył mnie, że miłość jest jak woda — cicha, nieustępliwa, potrafi wpłynąć w każdy zakątek, gdzie jej nie chciano, a kiedy nabiera mocy, staje się niepowstrzymana.
Nie wiedziałam, jak bardzo zmienię się, poznając Ethana. Był w nim żar, który rozpalał, ale i spalał wszystko wokół. Nauczyłam się, że miłość do niego to jednocześnie przystań i pole walki. Wystarczyło jedno spojrzenie, by się zatracić, jeden dotyk, by uwierzyć, że przeszłość i przyszłość nie mają już znaczenia. I choć nasze drogi zaczęły w końcu prowadzić ku mrokowi, nic nie potrafiło odciągnąć mnie od tej szaleńczej, bezgranicznej miłości.
Były dni, kiedy wydawało się, że uda się zbudować wspólne życie na gruzach przeszłości, że cokolwiek napotkamy, przetrwamy to razem. Ale nie każda historia kończy się jak w bajce. Czasem miłość musi zostać wystawiona na próbę, a serce zmierzyć się z rzeczywistością, w której blizny są równie trwałe jak wspomnienia.
Gdy myślę o tamtych dniach, pamiętam każdy szept, każdy skryty pocałunek i każde niewypowiedziane pożegnanie, jakby czas zamknął je w osobnym świecie, gdzie wszystko mogło się zdarzyć, a nic nie miało być wieczne.1. Złamane skrzydła
Siedziałam na zimnym parapecie, a krople uderzające o szybę wydawały ciche, miarowe dźwięki, jakby próbowały uspokoić burzę we mnie. W tej ciszy było coś z magii — niczym cichy rytuał oczyszczenia, który zmywał z duszy ból i żal. Ale tego dnia, zamiast ukojenia, przypominał mi tylko o tym, jak bardzo wszystko się zmieniło.
Ostatnie tygodnie były niczym senny koszmar, z którego nie mogłam się przebudzić. Rodzina, która była moją ostoją, nagle rozpadła się na kawałki. Tata i moja siostra Ashley postanowili opuścić miejsce, które przez całe życie było moim domem, by zacząć nowe życie gdzieś daleko. Inny kontynent, nowe miasto — przyszłość, która nie miała w niej miejsca dla mnie.
Tata wybrał inne życie, inne miejsce — bez nas, beze mnie i bez mamy. To ciągle dudniło mi w głowie, odbijając się echem w każdym zakątku pustego domu. A Ashley, moja starsza siostra, z którą łączyła mnie trudna, pełna napięć relacja, miała zniknąć z mojego świata na dobre. Ashley i ja byłyśmy jak dwa przeciwstawne bieguny, ale właśnie to sprawiało, że była mi najbliższa. Mimo wiecznych kłótni czułam, że nikt nie rozumie mnie tak, jak ona.
Nagle usłyszałam kroki na schodach. Do pokoju weszła mama, trzymając w dłoni mój telefon. Spojrzała na mnie z wyrazem smutku — tak, jakby rozumiała, że dzisiejszy dzień zmienia wszystko.
W głębi serca wiedziałam, że powinnam się pożegnać, ale ciężar złości i żalu przygniatał mnie zbyt mocno, bym mogła się poruszyć.
— Aurie, nawet się z nimi nie pożegnasz? — zapytała cicho, łagodnie.
— Nie — odpowiedziałam krótko, wbijając wzrok w podłogę, zdeterminowana, by nie zdradzić, jak bardzo mnie to boli.
— Aurelia, nie zachowuj się jak obrażalskie dziecko — westchnęła, próbując przemówić do mojego rozsądku. — Wiem, że jest ci ciężko, ale uszanuj wybór ojca. Próbował odnaleźć się w tym wszystkim, a ja nie mam mu tego za złe. Ty też nie powinnaś. Będziesz tego żałować, jeśli teraz tego nie zrobisz.
Zamilkłam, pozwalając jej słowom utkwić głęboko w mojej świadomości. Gdy wyszła z pokoju, wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na drzwi. Każda komórka ciała mówiła mi, że powinnam ich zatrzymać, a jednocześnie wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. W końcu zebrałam siły, żeby zejść na dół.
W domu panowała dziwna cisza, przerywana jedynie odgłosami układanych bagaży. Kroki zdawały się ważyć tonę. Każdy kolejny stopień, każde szarpnięcie za barierkę przywoływały tysiące wspomnień, które trzymały mnie w miejscu, każąc zawrócić. Ale szłam dalej.
Kiedy wyszłam na podjazd, zobaczyłam Ashley, stojącą obok samochodu, z cichym smutkiem wymalowanym w jej oczach. Wystarczyło jedno spojrzenie, a wszystkie uczucia, które tak uparcie tłumiłam, wróciły ze zdwojoną siłą.
Nagle ruszyła w moją stronę i objęła mnie mocno, a ja poczułam to samo ciepło, które towarzyszyło mi przez całe dzieciństwo. W jej ramionach znalazłam schronienie i poczułam, jak mury, które zbudowałam wokół siebie, zaczynają kruszyć się z każdym uderzeniem jej serca.
— Będę tęsknić, Ash — wyszeptałam, starając się powstrzymać łzy.
— Ja też, Aurie — odpowiedziała cicho, a w jej głosie brzmiało coś, co sprawiło, że poczułam, iż te słowa znaczą więcej, niż mogłam sobie wyobrazić.
Mój tata, Edward Walter, podszedł bliżej, jego intensywne spojrzenie próbowało nawiązać kontakt ze mną. Był wysokim, postawnym mężczyzną z ciemnymi, niemal czarnymi włosami, które nadawały mu powagi. Jego głęboko osadzone, ciemne oczy, niegdyś pełne ciepła i troski, teraz zdradzały jedynie zmęczenie i smutek. Na twarzy miał wyraźne zmarszczki, świadectwo lat pełnych zarówno radości, jak i trudnych decyzji. Jego szczupła sylwetka, niegdyś pełna energii, teraz zdawała się nieco przygarbiona pod ciężarem odpowiedzialności, którą wziął na swoje barki. Tata zawsze był dla mnie postacią tajemniczą, ale jego obecność dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Teraz, stojąc przede mną, wydawał się mniejszy, jakby to, co przeszedł, odcisnęło na nim trwałe piętno.
Nie mogłam tego znieść. Zamiast pożegnania uniosłam rękę i pokazałam mu środkowy palec. To był mój sposób wyrażenia bólu, który czułam. Jego zaskoczenie wywołało w moim sercu niemal satysfakcję, choć wiedziałam, że to tylko chwilowe.
Kiedy odwróciłam się i ruszyłam z powrotem do domu, łzy, które starałam się powstrzymać, w końcu popłynęły swobodnie. Wiedziałam, że ta chwila będzie mnie prześladować przez długi czas, ale teraz nie mogłam niczego zmienić. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, pozostawiając za sobą wspomnienia i uczucia, które już nigdy nie miały być takie same.
Pomimo moich prób ukrycia emocji i pozorowania, że to wszystko mnie nie boli, przekonywałam samą siebie, że życie bez mojej irytującej siostry będzie znacznie łatwiejsze. Nie będę już w cieniu cudownej Ashley Walter, nikt nie będzie nas porównywał na każdym kroku. Ale w rzeczywistości, tego wieczoru moja rozpacz była tak przytłaczająca, że moje łzy i krzyki musiały rozbrzmiewać na ulicach miasta.
Dom, który kiedyś tętnił życiem i radością, teraz wydawał się zimny i obcy.
Każde pomieszczenie wypełniało echo przeszłości, przywołując wspomnienia chwil, które już nigdy nie wrócą. Z podłogi wyjęłam deskę, pod którą schowany był mój stary, biały pamiętnik z misiem i sową, inspirowany światem Harry’ego Pottera. Otworzyłam go i zaczęłam pisać, wylewając na papier cały ból, gniew i smutek. Słowa płynęły bez końca, tworząc mozaikę uczuć, które czekały na moment, by wreszcie ujrzeć światło dzienne.
_16 LIPCA 2012, CASTLE COMBE_
_DROGI PAMIĘTNICZKU,_
_Dziś stało się coś, czego nigdy nie zapomnę. Tata i Ashley wyprowadzili się na inny kontynent, zostawiając mnie w domu pełnym wspomnień, które nagle stały się tak bolesne. Miesiąc temu rodzice się rozwiedli, a teraz tata zabrał mi siostrę. Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca, pozostawiając pustkę, której nic nie może wypełnić._
_Mama próbowała przekonać mnie do pożegnania się z nimi, ale upierałam się, zamknięta w swoim żalu. Jej słowa „Będziesz tego żałować” teraz odbijają się echem w mojej głowie. Wiedziałam, że ma rację, ale po prostu nie potrafiłam się przemóc._
_Kiedy w końcu wyszłam na podjazd i zobaczyłam Ashley, podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Ukrywałam łzy, ale czuję, że od tej chwili nic już nie będzie takie samo. Ashley zawsze była częścią mnie, nawet w naszej cichej rywalizacji. Przepaść, która nas dzieli, nagle wydała się nie do pokonania._
_Tata… gdy podszedł bliżej, nie umiałam znieść tego widoku. W moim geście była cała moja złość, ale teraz wiem, że to była tylko chwila ulgi. W sercu wciąż pragnęłam, by było inaczej — by powiedział, że wszystko się ułoży._
_Teraz siedzę tutaj, próbując przekonać siebie, że bez Ashley będzie mi łatwiej, że nie będę już w jej cieniu. Ale to puste słowa. Jej brak sprawia, że czuję się jak nigdy dotąd — zagubiona i samotna._
_ŻEGNAJ PAMIĘTNICZKU, TO JUŻ OSTATNI WPIS TUTAJ._
_AURELIA WALTER._2. Nowe życie, stare rany
10 lat później (Październik)
To był dzień, na który czekałam od dawna, ale teraz, gdy wreszcie nadszedł, serce waliło mi, jak młot, a dłonie, wilgotne od potu, zaciskały się na uchwycie walizki. Mieszanka ekscytacji i lęku sprawiała, że trudno było mi skupić się na pakowaniu. Po krótkim czasie walizka była prawie spakowana, ale najtrudniejsze było pożegnanie z moją ukochaną rodziną. Po raz ostatni spojrzałam na mój pokój — na ścianach wisiały plakaty z Robertem Pattinsonem, które przypominały mi pierwsze zauroczenie oraz marzenia o romantycznych przygodach, jak w _„Zmierzchu”_. Inni przystojni aktorzy, jak Chris Hemsworth i Leonardo DiCaprio, towarzyszyli mi w marzeniach o dalekich podróżach i epickich przygodach, półki pełne książek i pamiątek z dzieciństwa.
Biblioteczka była pełna od rozmaitych powieści, które towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo. Były tam klasyki, jak _“Duma i uprzedzenie”_ Jane Austen i _„Wichrowe Wzgórza”_ Emily Brontë, które czytałam z zapartym tchem. Nie mogło też zabraknąć serii o Harrym Potterze, która wciągnęła mnie w świat magii i przygód. Wśród nowocześniejszych powieści znalazły się _„Bridget Jones”_ Helen Fielding i _„Dziewczyna z pociągu”_ Pauli Hawkins, które czytałam wieczorami, z kubkiem herbaty w ręku. Każda z tych książek miała dla mnie szczególne znaczenie, była oknem do innego świata i miejscem, gdzie mogłam uciec od rzeczywistości.
Przesuwając palcami po grzbietach książek, czułam zapach starych stronic i delikatny kurz unoszący się w powietrzu, jak gdyby chciał przypomnieć, że czas odcisnął tu swoje piętno.
To miejsce było moim azylem przez tyle lat, a teraz musiałam je opuścić. Spojrzałam na białe biurko, przy którym spędzałam bezsenne noce nad książkami lub zanurzałam się w świecie seriali.Gdy wychodziłam z mojego, jakże dziewczęcego pokoju zerknęłam jeszcze na moje łóżko, gdzie wylewałam wodospady łez.
Zeszłam na dół, ciągnąc za sobą walizkę, której kółka były już niejednokrotnie wymieniane, skrzypiące i zmęczone jak ja sama. W domu panowała cisza, tylko ciche tykanie zegara w salonie przypominało mi, jak niewiele czasu zostało do wyjazdu.
Dom, w którym dorastałam, był pełen ciepła. Ściany salonu zdobiły rodzinne fotografie, a na kominku zawsze stały świeże kwiaty. Z kuchni zawsze dochodził zapach pieczonego chleba lub ciasta, robione przez moją kochaną babcię Florence, a w salonie panowała atmosfera spokojnych wieczorów przy kominku. Salon, jak zawsze, pachniał lawendą — ulubionym zapachem mojej babci Florence — a na stole stały filiżanki, od których bił zapach parzonej herbaty. Ten dom nie tylko mnie wychowywał, ale i uspokajał, leczył każdą troskę.
Chociaż moje serce ściskał żal, myśl o nowym początku na studiach rozbudzała we mnie ekscytację, jakiej dawno nie czułam.
Rok akademicki rozpoczynał się wyjątkowo późno, bo dopiero piętnastego października, w poniedziałek.
Kiedy dotarłam do salonu, w moich oczach pojawiły się łzy. Czułam, jak smutek ogarnia moje serce. Przez tyle lat oszczędzałam, żeby móc wyjechać na własnych zasadach, ale wciąż brakowało mi środków.
— Pamiętasz te wieczory przy filmach? — zapytała mama, patrząc na plakat.
— Tak… były naprawdę wyjątkowe — powiedziałam z lekkim uśmiechem, choć czułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Pożegnanie z moim rodzinnym miasteczkiem, Castle Combe, było trudne. Ten uroczy zakątek Anglii, z brukowanymi uliczkami i kamiennymi domkami, zawsze wydawał się miejscem wyjętym z bajki. Przepadałam za rynkiem, gdzie lokalni sprzedawali domowe wyroby, a w małej kafejce serwowano najlepsze ciasto marchewkowe, jakie jadłam.
Przez chwilę patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Zaszkliły mi się oczy, ale nie chciałam, żeby mama to widziała. — Uspokój się — powtarzałam sobie w duchu, poprawiając długie, blond kosmyki opadające na ramiona. Wygładziłam niebieskie dżinsy, próbując ukryć drżenie rąk. Założyłam moją ulubioną skórzaną kurtkę, która zawsze dodawała mi pewności siebie. Do mojej głowy przyszły obawy, zresztą nie pierwsze w tym dniu.
Czy podołam nowym wyzwaniom? Czy uda mi się znaleźć przyjaciół w zupełnie nowym miejscu? Te pytania krążyły mi w głowie, gdy spojrzałam na walizkę pełną marzeń i obaw.
Przytuliłam moją mamę, Charlotte, która była jedną z najpiękniejszych osób, jakie znam. Miała szczupłą sylwetkę i blond kręcone włosy, które dodawały jej uroku. Jej ciepłe, brązowe oczy zawsze miały w sobie coś kojącego, a jej uśmiech potrafił rozjaśnić każdy dzień. Mało kto miał taką naturalną urodę.
Charlotte była niezwykle silną kobietą. Pomimo trudności, jakie przyniósł rozwód, zawsze była przy mnie, poświęcając się wychowaniu mnie z pełnym oddaniem. Nigdy nie znalazła sobie nowego męża, twierdząc, że ja jestem dla niej najważniejsza. Jej determinacja i miłość były dla mnie nieocenione. W przeciwieństwie do mojego ojca, który szybko ponownie się ożenił, Charlotte wybrała samotność, ale nigdy nie narzekała. Jej życie było pełne ciepła, troski i niekończącej się miłości, którą okazywała każdego dnia.
Stojąc tam, przytulona do niej, czułam jej ciepło i zapach lawendy. Było mi bezpiecznie, ale wiedziałam, że muszę odejść. Zamknęłam oczy, chcąc zapamiętać tę chwilę na zawsze.
Moja babcia, Florence, bardzo dumna z tego, że idę na studia, mocno mnie przytuliła. Florence była osobą niezwykłą, pełną ciepła i mądrości życiowej. Miała siwe włosy, które zawsze starannie układała w delikatne fale, a jej niebieskie oczy błyszczały życzliwością. Jej skóra była pomarszczona od lat uśmiechu i troski, ale jej uścisk był zawsze silny i pełen miłości.
Babcia mieszkała z nami od zawsze. Jej obecność była jak oaza spokoju — budził mnie zapach świeżo pieczonego chleba, a wieczorami słuchałam jej historii przy kominku.
— Jestem z ciebie taka dumna, kochanie — powiedziała, trzymając mnie mocno w swoich ramionach. — Wiem, że poradzisz sobie świetnie.
Uniwersytet Chicagowski to jedna z najbardziej prestiżowych i kosztownych uczelni w Stanach Zjednoczonych. Jako dwudziestolatka nie miałam wystarczających środków, by samodzielnie sfinansować tam życie i naukę. Ojciec zaproponował, że pokryje wszystkie koszty, ale z początku nie byłam do tego przekonana. Sama myśl o przyjęciu pomocy finansowej od niego była trudna do zaakceptowania — choć wiedziałam, że pragnie dla mnie jak najlepiej, przyjęcie takiej formy wsparcia budziło we mnie pewien dyskomfort.
Mama jednak zachęcała mnie, bym skorzystała z tej wyjątkowej szansy. Przekonywała, że takie wsparcie może być dla mnie cennym krokiem naprzód, i że warto otworzyć się na tę propozycję, zwłaszcza że była ona wyrazem troski i wsparcia, jaką ojciec mi proponuje.
— To ogromna okazja, Aurelia — powtarzała mama. — Tylko proszę cię, nie rób nic głupiego.
Nie mogłam się doczekać, ale jednocześnie bałam się natłoku nauki na medycynie. Myśl o długich godzinach spędzonych na zajęciach i w bibliotece była przytłaczająca, ale wiedziałam, że ze wsparciem rodziny dam sobie radę.
Kiedy babcia przytuliła mnie mocno, poczułam, jak bardzo będzie mi jej brakować. — Przyprowadź nam tu jakiegoś kawalera — zaśmiała się, a ja poczułam ukłucie tęsknoty. Jak mogłabym długo wytrzymać bez jej obecności?
Babcia delikatnie założyła mi na szyję srebrny wisiorek, który nosiła przez całe życie — pamiątkę po dziadku. Kiedy poczułam chłód metalu na skórze, wzruszenie ścisnęło mi gardło.
— To przyniesie ci szczęście — powiedziała cicho, a jej oczy błyszczały z dumą.
Jej śmiech i ciepłe słowa dodawały mi otuchy. Wiedziałam, że chociaż wyjazd był trudny, miałam za sobą miłość i wsparcie najbliższych. Babcia zawsze powtarzała, że mam w sobie siłę, by osiągnąć wszystko, czego pragnę, i te słowa towarzyszyły mi, teraz gdy wyruszałam w nową, nieznaną drogę.
Babcia zawsze powtarzała, że mam w sobie siłę, by osiągnąć wszystko, czego pragnę. Teraz, otoczona miłością najbliższych, ruszałam na tę nową drogę, pełna nadziei i wdzięczności.
Kiedy wyszłyśmy z domu, zobaczyłam moich przyjaciół czekających przed domem. W tłumie dostrzegłam Willa, mojego ex — czułam jego wsparcie nawet po rozstaniu. Chyba wszyscy wiedzieli, jak ważny jest dla mnie ten dzień.
— Patrzcie, kto się wybiera na studia! — wykrzyknęła Lily, śmiejąc się szeroko.
— Wiesz, jak to jest — odpowiedziałam, a następnie mocno ją przytuliłam.
— Będę tęsknić, Aurelio — powiedział mój były chłopak Will, który niezręcznie mnie przytulił.
_Rozstaliśmy się z Willem, gdy odkrył, że jego serce bije w innym kierunku. Okazał się być gejem. To bolało, ale z czasem zrozumiałam, że to była najlepsza decyzja dla nas obojga._
Spakowałam walizkę i torbę podróżną do bagażnika samochodu, po czym ruszyłam, machając jeszcze do moich bliskich.
Nadszedł w końcu ten moment. Moja mama siedziała za kierownicą szarego SUV-a i zawiozła mnie na lotnisko. Przez całą drogę rozmawiałyśmy o tym, żebym była miła dla ojca i nie miała urazy do mojej siostry. Jednak nie mogłam jej tego obiecać — przez dziesięć lat, mój ojciec i moja przeklęta siostra, nie przyjechali do mnie, by mnie odwiedzić.
— Pamiętaj, Aurelia, staraj się zrozumieć ojca. Może nie był przy tobie przez te lata, ale wciąż cię kocha — mówiła mama, zerkając na mnie z niepokojem. Westchnęłam ciężko, odwracając wzrok.
— Mamo, to nie jest takie proste. Jak mam wymazać dziesięć lat z mojej pamięci?
— Nie musisz nic wymazywać. Ale może spróbuj dać im szansę, tak jak oni chcą dać ją tobie.
W trakcie jazdy towarzyszyła nam muzyka z radia, a widoki za oknem sprawiały, że czas szybko mijał. Gdy mijaliśmy kolejne znaki drogowe i skręty, serce biło mi szybciej z każdym kilometrem zbliżającym mnie do nowego życia.
W trakcie podróży do lotniska wspomnienia zaczęły napływać falami. Ten wyjazd oznaczał spotkanie z moim tatą, który mieszkał w Chicago od dekady. Kiedy rodzice się rozwiedli, płakałam i nie mogłam się z tym pogodzić. Ojca nie widziałam, odkąd się wyprowadził. Dzwonił do mnie, a prezenty na moje urodziny, piętnastego lipca, docierały przez pocztę, ale dla mnie to były bezwartościowe gesty. Prezenty nie zastąpiły jego obecności, rozmów i wsparcia.
Moja starsza siostra, Ashley, mieszkała z ojcem. Pamiętam, jak odprowadzałam ją do samochodu, kiedy miała wyjechać. Miała wtedy na sobie niebieską sukienkę, którą zawsze uwielbiała, ale tamtego dnia nie uśmiechała się jak zwykle. Rodzice twierdzili, że rozdzielenie nas to sprawiedliwe rozwiązanie, ale ja czułam, że coś ważnego zostało nam odebrane.
Wychowywanie się bez siostry było ciężkie. Zrozumiałe, że nie mogła często przyjeżdżać, ale przez dziesięć lat nie odwiedziła nas ani razu.
Próbowałam skupić się na nadchodzącej przygodzie, ale myśl o siostrze i ojcu nie dawała mi spokoju. Czy naprawdę mogłam wybaczyć im lata nieobecności?
Gdy dotarłyśmy na małą przystań, poczułam, że każda fala tej rzeki niesie moje myśli i wspomnienia. Było cicho, ptaki śpiewały gdzieś wysoko, a ja próbowałam złapać oddech. Ostatnie miesiące — nowe przyjaźnie, pierwsze kroki w dorosłość — sprawiły, że czułam wdzięczność. Wszystko, co przeżyłam, każda trudność, każda radość, przygotowały mnie na to, co przede mną.
Po chwili wstałam, wróciłam do samochodu i kontynuowałyśmy podróż. Deszcz, który nagle się pojawił, bębnił o szyby, a w radiu cicho grała melancholijna piosenka, która idealnie współgrała z moim nastrojem.
Teraz gdy byłam już tak blisko, nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć ojca i podzielić się z nim emocjami. Mimo że nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, serce biło mi szybciej.
Lotnisko tętniło życiem — tłumy ludzi pędziły we wszystkie strony, dźwięki ogłoszeń mieszały się z odgłosami bagażników. Z każdej strony czułam zapach taniej kawy i perfum, a pod nogami ślizgała się lśniąca marmurowa podłoga. Mój lęk przed lataniem wzmagał się z każdym krokiem, jakby ciśnienie powietrza rosło.
Przede mną było trzynaście godzin lotu, ale byłam gotowa na nowy rozdział w moim życiu. Ludzi było od groma, momentami bałam się czy się nie zgubię. Mnóstwo monitorów, które pokazywały godziny odlotów, jak i przylotów.
W mgnieniu oka znalazłam się przy kontroli bagaży, a następnie przeszłam do drzwiczek prowadzących na pokład samolotu. Przed wejściem uścisnęłam moją mamę mocno.
— Wiesz, mamo, będę tęsknić tak, że aż będzie boleć — powiedziałam, próbując opanować drżenie w głosie, a łzy zaczynały napływać mi do oczu.
— Ja też, kochanie. Ale pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić, niezależnie od godziny — ona odwzajemniła uścisk i poprosiła, bym często do niej dzwoniła.
Podczas lotu do Chicago czułam się jak na emocjonalnej huśtawce. Już na samym początku, gdy wsiadałam na pokład samolotu w Londynie, serce zaczęło mi mocniej bić. Dreszcz przebiegał mi po plecach, gdy samolot ruszył z pasa startowego i unosił się w powietrze. Moje dłonie zacisnęły się na oparciach fotela, a oddech stał się nieregularny. Patrzyłam przez okno, obserwując, jak ziemia coraz bardziej się oddala, a miasto rozpływa się w morzu świateł. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak malutka i bezsilna jestem wobec sił natury.
Każde szarpnięcie samolotu wywoływało we mnie nerwowe drżenie. Słyszałam, jak silniki pracują ciężej, a powietrze wokół zdawało się drżeć w rytm ich pracy. Z każdym dźwiękiem, z każdym drganiem, lęk w moim wnętrzu rósł, a moje myśli krążyły wokół najgorszych scenariuszy.
Wszystko, co było mi znane, zostawiłam za sobą. Moje życie w Castle Combe, brukowane uliczki i urokliwy rynek, które były częścią mnie, teraz wydawały się odległe, jak sen, który właśnie się skończył.
Mimo że zapach kawy serwowanej przez stewardesę próbował przebić się przez mój lęk, nie zdołał rozproszyć mojej paniki. Każda turbulencja wywoływała w mojej głowie najgorsze scenariusze, ale z czasem, gdy słońce chowało się za horyzontem, poczułam, jak napięcie w moich mięśniach powoli ustępuje.
Z upływem czasu zaczęłam jednak powoli oswajać się z sytuacją. Widok zachodzącego słońca za horyzontem przyniósł mi chwilę spokoju. Moje mięśnie zaczęły się rozluźniać, a oddech stał się bardziej równomierny.
Gdy samolot zaczął opadać w kierunku lotniska w Chicago, poczułam mieszankę lęku i ulgi. Kiedy w końcu samolot bezpiecznie wylądował, serce waliło mi w piersi, a moje ciało było osłabione. Wiedziałam jednak, że przekroczyłam własne granice, pokonując lęk i wzbijając się w przestworza. To był mój pierwszy krok w nowe życie.
Moment wcześniej byłam jeszcze w Castle Combe, z mamą i z babcią, a teraz nagle znalazłam się w wielkim Chicago. Byłam rozczarowana, gdy okazało się, że ojciec nie czekał na mnie na lotnisku. Moje nadzieje na ciepłe powitanie szybko zgasły. Kiedy wyłączyłam tryb samolotowy, zauważyłam, że ojciec do mnie napisał:
_EDWARD WALTER: Przyjedź taksówką lub Uberem do mojego domu, chciałem przyjechać, ale nie miałem czasu._
Zamówiłam taksówkę i pojechałam pod adres, który mi podał. Przez okno samochodu obserwowałam otaczające mnie miasto. Wieżowce wznosiły się dumnie, a ich szklane elewacje odbijały ostatnie promienie słońca. Było tu życie, ruch i hałas, które dodawały temu miejscu wyjątkowego uroku.
Zadzwoniłam do drzwi wejściowych tego wielkiego domu. Z zewnątrz dominował duży, klasyczny budynek otoczony bujnym ogrodem. Fasada wykonana z cegły, z dużymi oknami i solidnymi drzwiami wejściowymi, nadawała mu elegancki wygląd. Dach pokryty był gontem, co podkreśla tradycyjny styl. Przed domem rozciągało się przestronne podwórko, idealne do relaksu na świeżym powietrzu. Było słonecznie, lecz zimno, pogoda idealna na jesień, wiatru nie było, a zapach spadających liści z drzew.
Stałam samotnie, gdy zauważyłam, że drzwi się otwierają. W progu stanęła kobieta po czterdziestce, z lśniącymi włosami i pewnym siebie uśmiechem. Jej skórzana kurtka dodawała jej szyku, a powiększone usta i piersi sugerowały, że lubi być w centrum uwagi.
— Dzień dobry, jestem Aurelia Walter. Z tego, co wiem, mieszka tu mój ojciec — powiedziałam z lekkim zakłopotaniem.
— Edward, twoja córka przyszła! — zawołała kobieta, a chwilę później usłyszałam przyspieszone kroki. Kiedy ojciec pojawił się w drzwiach, jego elegancki garnitur kontrastował z moimi skromnymi ubraniami. Serce zabiło mi mocniej, a w mojej głowie zawrzały wspomnienia.
— Cześć, Aurie — przywitał mnie, przyciągając do siebie w ciepłym uścisku. Odwzajemniłam go, a w moich oczach pojawiły się łzy. Choć nosiłam w sercu wielki żal, jego gest poruszył mnie głęboko. Łzy napływały mi do oczu, ale wciąż miałam wrażenie, że między nami wisi niewypowiedziane. Po tylu latach może nadszedł czas, by wybaczyć, ale czy naprawdę byłam na to gotowa?
— Jeju, ale się zmieniłaś, Aurie — powiedział ojciec, jego głos zdradzał nutę wzruszenia, której się nie spodziewałam.
— Trudno jest się nie zmieniać przez te dziesięć lat rozłąki — odpowiedziałam, próbując poruszyć temat rozdzielenia. Może wyjaśni powód, albo cokolwiek.
— Nie mów Aurelio, że znowu będziemy przerabiać ten sam temat — ojciec odpowiedział z grymasem na moją uwagę.
_Czyli jednak nie wyjaśni. Wspaniale._
— Przepraszam.
Weszliśmy do środka. Dom był przestronny i elegancki, z wysokimi sufitami oraz dużymi oknami, przez które wpadało dużo naturalnego światła. W powietrzu unosił się delikatny zapach świeżych kwiatów z wazonów rozstawionych na parapetach. Mój ojciec mieszkał tu już kilka lat, a ja nigdy u niego nie byłam. Przez dziesięć lat myślałam, że ma mnie w nosie, ale zaprosił mnie tu, więc może jest inaczej.
— Zmęczona po locie? Pewnie tak, to był długi lot. Były turbulencje? — zapytał ojciec, kiedy za nim powoli szłam.
— Trochę jestem zmęczona, a turbulencje niestety były — odpowiedziałam, podążając za nim.
Dotarliśmy do salonu, gdzie siedziała moja siostra. Ashley momentalnie wstała i popatrzyła na mnie, co pozwoliło mi dokładniej jej się przyjrzeć. Nie wiem czy chciałam ją widzieć. Miała mnie gdzieś przez te wszystkie lata. Nawet nie zadzwoniła. Nie poznawałam dawnej Ashley Walter, teraz wygląda totalnie inaczej. W dzieciństwie mówili, że wyglądamy jak bliźniaczki. Miałyśmy takie same blond włosy i szczupłe figury, ale różniłyśmy się charakterem. Ashley zmieniła się nie tylko zewnętrznie — jej ciemne włosy i nowy styl były tylko powierzchownymi zmianami. Czułam, że straciłyśmy kontakt na głębszym poziomie.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, jej wyjazd z Castle Combe. Wtedy była moją kochającą siostrą, a teraz? Sama nie wiem, kim stała się przez te lata. Ja tygodniami leżałam w łóżku, płacząc z tęsknoty za nią. Czy ona choć przez chwilę czuła to samo? Ten ból rozdzielenia był nie do zniesienia, a teraz stał przede mną w osobie, której nie potrafiłam zrozumieć.
— Hej, miło cię widzieć, Relia — powiedziała Ashley, a we mnie natychmiast obudziła się odraza.
— Chyba pamiętasz, że nienawidzę, gdy ktoś nazywa mnie Relia — odpowiedziałam z wyraźną irytacją, czując, jak krew uderza mi do głowy.
W tej chwili ze schodów zbiegło jakieś dziecko, ale Ashley jedynie wzruszyła ramionami.
— Och, rel. Zapomniałam — odparła beznamiętnie.
Właśnie dlatego tak bardzo nie znoszę, gdy ktoś używa tego imienia. Zawsze kojarzy mi się to ze słowem „rel”.
Zaskoczona, spojrzałam na chłopca, który nagle przytulił się do mnie.
— Kim jest ten chłopiec? — zapytałam, próbując zrozumieć, co się dzieje.
— Witaj w domu, siostro — powiedział, a jego słowa sprawiły, że poczułam się oszołomiona.
_Siostro?! Co tu się odjebało?!_
— To mój syn z Elianą — odpowiedział ojciec spokojnie, ale w jego głosie słychać było nutę ulgi, jakby chciał zrzucić ciężar tajemnicy, który nosił przez tyle lat. Jego twarz zdradzała mieszankę radości i skruchy, co sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej oszołomiona.
— A kto to Eliana? — zapytałam, kiedy ojciec pokazał mi wzrokiem, na kobietę, która przywitała mnie w tej rezydencji.
W moich oczach pojawiły się szczere łzy. Czułam, jak napływają one z głębi duszy, a ich gorzki smak przypominał mi o wszystkich latach, które spędziłam w niepewności. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek naprawdę mnie kochał. Jego nowe życie, które zbudował tak szybko, sprawiło, że poczułam się nie tylko zaniedbana, ale i zapomniana.
— Kochanie co się stało? — zapytał mój zatroskany ojciec.
— Kochanie? Jakie kurwa kochanie? — wybuchłam, czując, jak adrenalina zalewa mi ciało. — Nie przyjechałeś do mnie przez dziesięć pieprzonych lat, a teraz nagle kochanie?! Myślałam, że po prostu mnie nie kochasz, a teraz dowiaduję się, że masz nową rodzinę, lepszą od tej, którą zakończyłeś dziesięć lat temu.
Ojciec spojrzał na mnie, jakby nie wiedział co powiedzieć. Poczuł się chyba głupio, ale taka jest prawda. Oni tu sobie szczęśliwie żyli. Moja matka nikogo sobie nie znalazła, a teraz mieszka sama z moją babcią w wielkim domu.
— Nie mów, że znowu będziemy to wałkować. Uspokój się, idź się przebrać, odpocznij i porozmawiamy przy kolacji — powiedział, po czym wyszedł z salonu, a mój niby brat zaprowadził mnie do pokoju gościnnego.
— Jestem Archer, fajnie mieć drugą siostrę — powiedział z uśmiechem, a jego beztroskie podejście sprawiło, że poczułam, jak mój gniew i żal jeszcze bardziej się zaostrzają. Choć był niewinny, jego istnienie przypominało mi o tym, co straciłam.
Cała ta rezydencja z zewnątrz, jak i w środku zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Mimo to nie chciałam przebywać w takim otoczeniu, które wydawało się zimne i obce. Pomyślałam, że wolałabym mieszkać w zwykłym domu, gdzie każde wspomnienie byłoby bardziej autentyczne, a nie stłumione przez luksus.
Pomyślałam, że jednak wolałam mieszkać w zwykłym domu, niż takim z przepychem. Mały chłopiec zaprowadził mnie na górne piętro, a następnie do pokoju. Pokój, do którego trafiłam, był mały i minimalistycznie urządzony, z widokiem na ogród. Pomimo elegancji, czułam, że to tylko tymczasowe schronienie. Nie planowałam się tu rozpakowywać — wiedziałam, że nie zostanę tu na długo.
Nie zamierzałam się zbytnio rozpakowywać. I tak nie będę tu mieszkać. Jutro miałam jechać do mieszkania, które wynajął mi ojciec, jakieś pół roku temu. Spotkać się ze mną nie umiał, ale wynająć mieszkanie owszem. Czułam, że to tylko tymczasowe schronienie, gdzie nie mogę być sobą. Rozgościłam się w pokoju, ale nie czułam się u siebie. Zamiast tego z każdą chwilą narastała we mnie pustka.
Gdy tak leżałam bezczynnie na łóżku, próbowałam chociaż pozbierać moje myśli i jakoś je poukładać. Nie było to łatwe, skoro tak dużo stało się od przyjazdu tu. A jestem tylko jeden pieprzony dzień!
Zdecydowałam się zapisać dzisiejsze wydarzenia w notatniku w telefonie, choć od dziesięciu lat nie prowadziłam pamiętnika. Wylewanie myśli na papier zawsze pomagało mi w trudnych chwilach, a teraz, w obliczu tylu emocji, czułam, że to jedyny sposób, by sobie poradzić.
_14 PAŹDZIERNIKA 2022, CHICAGO_
_Dziś poczułam, jak coś we mnie pęka. Chłopiec przytulił się do mnie i nazwał mnie siostrą. Jego słowa brzmiały jak zniekształcone echo, które sprawiło, że w moim umyśle zapanował chaos. Jak mogłam mieć nowego brata, o którego istnieniu nie miałam pojęcia? Przez wszystkie te lata ojciec budował nową rodzinę, zastępując mnie kimś innym._
_Patrząc na tego niewinnego chłopca, poczułam mieszankę złości i żalu. Jego beztroskie podejście kontrastowało z moimi uczuciami zdrady i straty. Czułam, że zostałam zastąpiona, a wszystko, co pozostało, było jedynie cieniem przeszłości. Każde jego słowo, każdy uśmiech przypominały mi, jak bardzo zostałam zapomniana. Moje miejsce w sercu ojca zostało wyrwane i wypełnione przez nową rodzinę._
_Wspomnienia czasów, gdy byłam oczkiem w głowie ojca, stały się jedynie mglistymi cieniami. W każdym zakątku domu dostrzegałam ślady życia, które toczyło się beze mnie. Gdy ojciec przedstawił mi swoją nową żonę, Elianę, poczułam się jak intruz. To było moje miejsce, moja rodzina, a teraz wszystko to należało do kogoś innego. Nawet pokój, który mi przydzielono, wydawał się obcy, jakby był tylko tymczasowym schronieniem._
_Poczucie zdrady i opuszczenia przytłaczało mnie. Straciłam coś nieodwracalnego — moje miejsce w rodzinie zostało na zawsze zabrane. Każdy kąt domu, każdy uśmiech nowej rodziny przypominały mi, jak bardzo jestem nie na miejscu. To był dom ojca, ale nie mój. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to, co straciłam, było nie tylko fizyczne, ale i emocjonalne — moje miejsce w sercu ojca zostało zajęte na zawsze._
***
Pod wieczór zeszłam na dół do jadalni, gdzie Eliana przygotowała kolację z dbałością o każdy detal. Świeżo ugotowane spaghetti mieszało się z aromatem świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego, tworząc zapach, który powinien był kojarzyć się z rodzinnym ciepłem. Usiadłam na wolnym miejscu przy dużym, dębowym stole, który zdawał się być świadkiem wielu rodzinnych spotkań. Tylko że ja czułam się tutaj jak obca. Wszyscy już byli — macocha, ojciec, moje rodzeństwo. Początkowo panowała niezręczna cisza, jakby nasza obecność miała być błędnym wyborem.
Pamiętam, jak wyglądały nasze kolacje, gdy byłam mała. Ojciec zawsze opowiadał nam historie ze swojej pracy, matka uśmiechała się, krzątając się wokół stołu. Wspólne śmiechy, radość, ciepło… A teraz ten sam stół był świadkiem mojej samotności.
Włożyłam sobie na talerz trochę spaghetti i wlałam sok pomarańczowy. Muszę przyznać, że posiłek był nieziemsko dobry, ale nie na tym zamierzałam się skupiać. Miałam zbyt wiele myśli w głowie, a główną z nich była rozmowa, którą musiałam odbyć z ojcem.
— Czyli co mi masz do powiedzenia? — zadałam pytanie, atakując ojca moim spojrzeniem, które mówiło więcej niż słowa.
Ojciec westchnął i po chwili zaczął mówić.
— Słuchaj, to nie tak, że zapomniałem o tobie przez te wszystkie lata — odpowiedział, a ja poczułam, jak jego słowa drenowały moje emocje, zamiast ich uzdrawiać. — Jeżeli te myśli się zrodziły przez moją nieobecność przez dziesięć lat, to się mylisz. A poza tym, masz dwadzieścia dwa lata, a nie dwanaście, żeby obrażać się o takie głupoty — powiedział mój ojciec, po czym moje wkurwienie było takie wielkie, że nie opanowałam się i wstałam od stołu i zaczęłam wychodzić z jadalni. W moich oczach pojawiły się ciężkie łzy.
_Od kiedy obecność na urodzinach to głupoty?_
Przez dziesięć lat nieustannie myślałam o ojcu, zastanawiając się, co mogło być tak ważne, że opuścił naszą rodzinę, że rozwiódł się z matką, mimo, że kurewsko dobrze im się układało. Każda rocznica, każde święto były bolesnym przypomnieniem jego nieobecności. Czułam, jak narasta frustracja, jak ktoś wyrwał część mojego serca, zostawiając pustkę, której nic nie mogło wypełnić. Jak mógł nas zostawić i nigdy się nie odwrócić?
— Aurelia do cholery jasnej, o co ci chodzi? — zapytał Edward, również wstając z krzesła, karząc mi głosem się zatrzymać we framudze jadalni.
— Jeszcze pytasz? Ile mam lat? Bo chyba nie dwadzieścia dwa! Tyle ma Ashley, a ja jestem Aurelia, twoje najmniej lubiane dziecko — zdecydowanie podniosłam swój głos, a następnie wyszłam z jadalni i wróciłam do pokoju. Ojciec za mną nie wyszedł, chyba naprawdę było mu głupio, że pomylił mnie i mój wiek. Dziwię się, że zapamiętał jeszcze moje imię. No normalnie wyczyn. Wzięłam swoją walizkę, ubrałam kurtkę i zeszłam na dół, ignorując spojrzenia mojej tak zwanej rodziny. Tak się wkurwiłam, że nie umiałam wytrzymać, choć chwili dłużej w tym przebrzydłym domu.
— Dokąd to? Wychodzisz, bo postarzałem cię o dwa lata? — zapytał kpiąco mój ojciec.
— To nie tylko wiek, ty po prostu mną się nie interesujesz, dlatego nie pamiętasz. A dla twojej wiadomości jestem pełnoletnia i nie muszę siedzieć pod twoimi skrzydłami — odpowiedziałam mu na jego słowa, po czym otworzyłam drzwi rezydencji i wyszłam ciągnąć za mną walizkę. Ojciec mnie już nie zatrzymał.
Wyszłam z rezydencji ojca, czując, jakby ziemia usuwała mi się spod stóp. Każdy krok był ciężki, a emocje, które wcześniej tłumiłam, teraz zalewały mnie jak fala. Nie wiedziałam, dokąd idę, ale czułam, że nie mogę już wrócić.
Wszędzie albo nie było wolnych pokoi, albo ceny były zaporowe, albo nikogo nie było na miejscu, kto mógłby mi wynająć pokój.
W końcu natrafiłam na jeden hotel, o którym krążyły marne opinie, ale miał przynajmniej właściciela na miejscu. Natychmiast zamówiłam Ubera i pojechałam tam. Mimo że nie zwracałam uwagi na wygląd hotelu, od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam, zrezygnowana po długiej podróży.