Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bruno Schulz i krytycy. Recepcja twórczości Brunona Schulza w latach 1921–1939 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,00

Bruno Schulz i krytycy. Recepcja twórczości Brunona Schulza w latach 1921–1939 - ebook

Święte szukanie i rekord wcielonej poezji czy traktaty pięknoducha i literatura maligny? Arcydzieło zbudowane z odpadków czy przereklamowana książka? Wirtuoz słowa i mitolog czy ferdydurkista i choromaniak? Pierwsi czytelnicy prozy Brunona Schulza nie byli gotowi na przyjęcie objawienia. Jego opowiadania wydawały się niezrozumiałe, chore, dziwaczne, napisane zdeformowaną polszczyzną, a na dodatek pozbawione jakichkolwiek użytecznych treści. Byli jednak i tacy, którzy w skromnym tomiku opowiadań drohobyckiego nauczyciela rysunków dostrzegli największą rewelację polskiej literatury ostatnich lat, a w nim samym – niezrównanego mistrza słowa i odkrywcę nowych literackich lądów.

Książka Bruno Schulz i krytycy zbiera wszystkie znane świadectwa recepcji dzieł plastycznych i literackich Schulza z lat 1921–1939, by odpowiedzieć na pytanie, jak go czytano i co pisano o nim w latach jego aktywności twórczej, a także w jaki sposób wyobrażenia i oczekiwania czytelników wpłynęły na jego życie i sztukę.

Kategoria: Esej
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7908-136-3
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp. Dyskursywizowanie Schulza

Tadeusz Lubowiecki do Jerzego Ficowskiego w liście z 24 sierpnia 1948 roku: „Ojciec mój, konserwatysta, nic nie rozumiał i informował się u Sch. o znaczenie Jego utworów. Sch. objaśniał je, używając terminów «mitologia, mitologizowanie życia codziennego», mówił o surrealizmie, o symbolice, o mistycyzmie zjawisk pospolitych. Wątpię, czy Ojciec co z tego rozumiał, ja wmawiałem sobie, że rozumiem doskonale. Zresztą było to nieważne, bo ja kochałem zarówno Sklepy, jak i Sanatorium. Sch. znał ten mój podziw, był mi za moje uznanie b. wdzięczny. Sch. często skarżył się, że nie potrafi pisać zrozumiale dla ogółu, że nie może wzbudzić w sobie zainteresowania dla spraw poważnych, że nie interesują go sprawy społeczne lub polityka”¹.

Andrzej Chciuk w Atlantydzie: „jesteśmy w Drohobyczu, na który jak grom z jasnego nieba spadła wieść o książce Schulza. «Że jak? Że kto? Ten niepokaźny Schulz? Sklepy cynamonowe? Mojaż pani, czy on nie tego?» (i kółka na czole…). Gdy jakiś czas potem wydał Schulz swe Sanatorium pod Klepsydrą, mimo tego że napisał książkę, zaczął blednąć, wszyscy zgodnie w Drohobyczu orzekli, że to «chore», «kuku», że «mój Boże, po polsku, a nic z tego człowiek nie rozumie»”².

Bruno Schulz we wspomnieniach Andrzeja Chciuka: „Nawet tercjan w budzie mówi mi o mej twórczości, że to «chore», choć nie czytał nic mojego, ale już wie i da się za to porąbać”³.

Aleksy Kuszczak we wspomnieniu opublikowanym przez Jerzego Ficowskiego: „Na ogół nie byłem zachwycony pisaniem Schulza. Wydało mi się często dziwaczne i nawet niekiedy nie dość poważne – chociaż bardzo finezyjne”⁴.

Antoni Deręgowski, uczeń Brunona Schulza: „już sam fakt, że nasz profesor napisał książkę, to było coś i postanowiliśmy, że musimy ją zdobyć. Wziąłem do ręki, próbowałem czytać, przeczytałem parę linijek i nic z tego nie zrozumiałem! Za trudne!”⁵.

Karol Skrężyna, uczeń Brunona Schulza: „Sklepów cynamonowych nie czytaliśmy. Profesor Mściwujewski coś niecoś mówił nam o tej książce. Zachwycał się formą, językiem, ale nie treścią. Pamiętam jego wypowiedź: «Piękny język – mówił – ale treść? Trudno zrozumieć!»”⁶.

Rozpoczynam niniejszą pracę tą krwawą balladą, aby już na wstępie naszkicować dekoracje, w których rozgrywać się będzie akcja mojej opowieści. Opowieść zaś rozpoczyna się w roku 1933. Bruno Schulz, czterdziestojednoletni nauczyciel rysunków i prac ręcznych w drohobyckim gimnazjum męskim, debiutuje jako pisarz. Wkrótce sypią się recenzje, sporo recenzji, zważywszy, że autor wcześniej opublikował zaledwie jedno opowiadanie. Przez sześć lat, aż do roku 1939, kiedy to ze zrozumiałych przyczyn na dłuższy czas milkną głosy krytyki literackiej, w prasie i książkach ukazuje się ponad sto tekstów poświęconych Schulzowi i jego dwóm zbiorom opowiadań – zarówno wyczerpujących studiów, jak i drobnych wzmianek. Najpełniejsza jak dotąd bibliografia prac krytycznych poświęconych Schulzowi, opublikowana na stronie internetowej brunoschulz.org, w latach 1945–1955 odnotowuje zaledwie czternaście tekstów, głównie powstałych w środowiskach „Kuźnicy” i „Odrodzenia” oraz krytykujących jego dzieło z pozycji marksistowskich. Dopiero rok 1956 można uznać za datę ponownych narodzin Schulza dla polskiego literaturoznawstwa, tego roku ukazują się bowiem zarówno Przypomnienie Brunona Schulza Jerzego Ficowskiego, jak i Rzeczywistość zdegradowana Artura Sandauera. A zatem w ciągu pięciu lat przed wybuchem II wojny światowej ustanowiono sposób odczytania dzieła jednego z najwybitniejszych współczesnych polskich pisarzy – aktualny przez dwie dekady, choć do dziś nie w pełni zbadany, a nawet nie w pełni znany. Właśnie ten krótki okres chcę wziąć pod lupę – ów prawiek recepcji krytycznej Schulza, w którym szukać należy odpowiedzi na pytanie, które niezmiennie nurtuje badaczy jego twórczości: jak to się stało, że na wpół zapomniany autor dwóch szczupłych zbiorków opowiadań nagle stał się jednym z najczęściej czytanych polskich pisarzy na świecie?

Gdybyśmy mieli z zacytowanych powyżej wypowiedzi wyabstrahować sformułowania definiujące prozę Schulza, byłyby to: NIEZROZUMIAŁE – CHORE – DZIWACZNE – NIEPOWAŻNE – TRUDNE.

Dużo łatwiej znaleźć w relacjach ludzi, którzy zetknęli się z twórczością Schulza za jego życia, deklaracje niezrozumienia, braku akceptacji, zdziwienia czy wręcz jawnej niechęci niż zachwytu albo chociażby przychylnego zainteresowania (choć i takie się pojawiały, na przykład we wspomnieniu Emila Górskiego⁷). Sięgali po Sklepy i Sanatorium koledzy z pracy, uczniowie, znajomi, przyjaciele – i odrzucali książkę z rozczarowaniem. Docierała na drohobycką prowincję sława pisarska skromnego nauczyciela, ale nijak nie dało się jej potwierdzić podczas lektury. Forma wydawała się jeszcze piękna, ale ta treść… Biedni, głupi ludzie, którzy nie poznali się na geniuszu, chociaż obcowali z nim na co dzień? Nie. Nie poznali się na Schulzu także wytrawni krytycy, wykształceni literaturoznawcy, koledzy pisarze. Epitety z prywatnych wspomnień pojawiają się w niezmienionej formie w literackich periodykach, w poważnych dysertacjach, w uczonych dysputach. Trudno przecież wymagać od uczniów gimnazjum większej literaturoznawczej przenikliwości niż od Stanisława Baczyńskiego czy Kazimierza Wyki.

Chciałbym przyjrzeć się recepcji dzieła Schulza z rozmaitych perspektyw: zarówno bieżącej produkcji recenzenckiej, jak i próbom literaturoznawczej syntezy, autoreklamie wydawniczej na równi z autorecepcją pisarza, temu, jak Schulz wpłynął na twórczość innych pisarzy, oraz próbom zakwalifikowania jego dzieł do jednej z istniejących kategorii czy szkół. Chciałbym przy tym uniknąć bałwochwalczego wobec Schulza podziału krytyki na tę, która go słusznie i przenikliwie chwali, i na tę, która pochopnie i bezrozumnie gani. Istnieją wszak recenzje o wymowie negatywnej, które wynikają z głębokiego zrozumienia omawianego dzieła, i recenzje pozytywne, których autorzy już na wstępie składają broń i nie podejmują względem recenzowanego tekstu jakiegokolwiek wysiłku.

Co ważne, tematem moich rozważań będą jedynie publiczne świadectwa lektury. Prywatne relacje zawarte w listach, wspomnieniach czy dziennikach nawet tak istotnych dla recepcji dzieł Schulza postaci, jak Witold Gombrowicz czy Zofia Nałkowska, będę traktował jedynie w charakterze kontekstu, komentarza i uzupełnienia, albowiem upublicznione po śmierci pisarza, nie miały wpływu na odbiór jego dzieła ani na ówczesne dyskusje krytycznoliterackie.

Fundamentem niniejszej książki jest antologia tekstów krytycznych poświęconych Brunonowi Schulzowi z lat 1921–1939, która wkrótce ujrzy światło dzienne. Została ona skompletowana na podstawie kilku bibliografii obejmujących tę tematykę. Są to: bibliografia na stronie internetowej brunoschulz.org⁸, bibliografia w Słowniku schulzowskim pod redakcją Stanisława Rośka, Jerzego Jarzębskiego i Włodzimierza Boleckiego⁹, w katalogu wystawy Bruno Schulz 1892–1942 pod redakcją Wojciecha Chmurzyńskiego¹⁰, w książce Włodzimierza Boleckiego Poetycki model prozy w dwudziestoleciu międzywojennym: Witkacy, Gombrowicz, Schulz i inni. Studium z poetyki historycznej¹¹ oraz w artykule Twórczość Brunona Schulza w krytyce i badaniach literackich (1934–1976) Andrzeja Sulikowskiego, opublikowanym w „Pamiętniku Literackim”¹². Pozycje z tych bibliografii uzupełniłem na podstawie licznych tekstów poświęconych życiu i twórczości Schulza, zwłaszcza Księgi listów i Regionów wielkiej herezji Jerzego Ficowskiego¹³. W końcu dzięki kwerendom w czasopismach z dwudziestolecia międzywojennego udało się odkryć kilka zapomnianych i nigdzie nieodnotowanych świadectw recepcji dzieła Schulza. W niniejszej książce cytuję i streszczam wiele z tych tekstów, mając świadomość, że wciąż jeszcze pozostają nieznane i trudne do zdobycia.

Recepcji twórczości Brunona Schulza poświęcono nieliczne prace, dodatkowo tylko kilka z nich dotyczy recepcji przedwojennej. Trzeba spośród nich odnotować przede wszystkim wspomniany artykuł Andrzeja Sulikowskiego (czasom przedwojennym poświęcono jego pierwszy rozdział), tekst Przedwojenne odczytania prozy Schulza z książki Poetycki model prozy w dwudziestoleciu międzywojennym Włodzimierza Boleckiego oraz kilka haseł tegoż ze Słownika schulzowskiego (m.in. Recepcja (1934–1939), Dwugłos o Schulzu, Literatura choromaniaków). Nie odnotuję tu licznych artykułów poświęconych konkretnym, wąskim zagadnieniom dotyczącym recepcji Schulza, przytaczam je w odpowiednich miejscach. Nie wymienię prac Jerzego Ficowskiego, którego badania nad biografią i spuścizną Schulza pozostają nieocenione. Jak widać, trudno powiedzieć, że recepcja twórczości należy do ulubionych tematów schulzologów. Dlatego też, choć wspomniane prace zasługują na uznanie, stanowią one jedynie punkt wyjścia całościowej charakterystyki dyskursu krytycznoliterackiego dzieł Schulza. Próba tej charakterystyki zaś ma się dokonać przede wszystkim na podstawie ponownej lektury wszystkich, nawet najdrobniejszych tekstów poświęconych Sklepom cynamonowym i Sanatorium pod Klepsydrą oraz ich autorowi.

Pierwszym pytaniem, które narzuca się po lekturze recenzji, wspomnień, listów, a także prac poświęconych przedwojennej recepcji dzieł Schulza, jest pytanie o to, czy historia pierwszych odczytań jest przede wszystkim historią n i e o d c z y t a ń albo n i e d o c z y t a ń. Drugie podstawowe pytanie dotyczy odczytań właściwych, a konkretnie tego, co w opowiadaniach Schulza wyczytano. Na trzecie ważne pytanie postaram się odpowiedzieć po części już w niniejszym wstępie. Otóż wyjaśnienia wymaga wyodrębnienie czy wręcz wyróżnienie krótkiego okresu przedwojennej recepcji Schulza na tle wieloletniej i nieporównanie bogatszej działalności krytycznej badaczy powojennych. Rozdzielenie krytyki przedwojennej od krytyki powojennej występuje we wszystkich wymienionych opracowaniach, w każdym z nich kładzie się też nacisk na to, że krytyka nie poznała się na geniuszu Schulza i że jedynie nieliczni (podkreśla się tu głównie zasługi Witkiewicza, Gombrowicza, Sandauera i Brezy) potrafili nadać jego twórczości właściwą rangę. Odnosi się więc, moim zdaniem, wrażenie, że przedwojenny okres można zbagatelizować, że dopiero w latach pięćdziesiątych rozpoczyna się festiwal właściwych, nowatorskich i głębokich odczytań Sklepów i Sanatorium¹⁴.

I tu wypada postawić pierwszą, podstawową hipotezę badawczą. Otóż czy nie jest tak, że fundament przyszłej sławy pisarskiej Schulza wylano właśnie w dwudziestoleciu i że wówczas wytyczono również główne ścieżki interpretacyjne, którymi podążyli (często wywodzący się z dwudziestolecia) badacze z drugiej połowy XX wieku? Lektura przedwojennych gazet i periodyków wskazuje, że ówcześni badacze wypowiadali się o twórczości Schulza chętnie i często poprawnie ją charakteryzowali, nawet jeśli na koniec kierowali kciuk w dół. Moja hipoteza brzmi zatem: recepcja dzieł Schulza w dwudziestoleciu międzywojennym była bogata i różnorodna i dała mocne podstawy późniejszej ogólnopolskiej i międzynarodowej sławie pisarza. Dodatkowo specyfika ówczesnego życia literackiego czy publicznego, przedwojenna sytuacja polityczna i narodowościowa, uwarunkowania socjologiczne, religijne czy historyczne – całkowicie i nieodwracalnie zmienione w chwili wybuchu II wojny światowej – każą potraktować tę recepcję jako twór autonomiczny, którego nie sposób porównać z równie specyficzną recepcją literacką czasów Polski Ludowej czy III Rzeczpospolitej. Tak więc chociaż krytycy i literaturoznawcy piszący o dziele Schulza dziesięć lat po jego śmierci korzystali z dorobku swoich starszych kolegów, mieli jednak odmienną optykę niż oni, a ci, którzy kontynuowali swoją działalność po wojnie, często przeszli na opozycyjne flanki – dlatego wyraźnie stawiam granicę na roku 1939, z nadzieją, że kontynuacją tej pracy będzie rozprawa poświęcona krytyce dzieła Schulza w latach 1945–1989.

Drugim powodem przyjęcia opisanej cezury jest chęć stworzenia swoistej „Księgi recepcji”. Po Księdze listów, opracowanej przez Jerzego Ficowskiego, a także Księdze obrazów, wydanej na podstawie materiałów przygotowanych przez tego badacza na potrzeby kilkutomowej edycji zebranych dzieł plastycznych Schulza¹⁵, można by się pokusić o stworzenie tomu zawierającego wszelkie świadectwa lektury Schulza, powstałe niejako na żywo, bez jakichkolwiek ułatwień interpretacyjnych serwowanych przez autorytety literaturoznawcze, obarczone ryzykiem pomyłki i niesprawiedliwej oceny, skażone osobistymi i koteryjnymi animozjami, ale gorące, pełne emocji, których często próżno szukać w pracach współczesnych schulzologów. Niniejsza książka jest oczywiście jedynie zalążkiem takiej księgi, ale z pewnością stanowi też pierwszą próbę opisania, objaśnienia i interpretacji tych często trudno dostępnych tekstów prasowych, w znakomitej większości nieobecnych w antologiach czy tomach zbiorowych.

W ostatnich latach ukazało się kilka wartościowych prac poświęconych recepcji twórczości pisarzy współczesnych i historii krytyki, które mogłyby podpowiedzieć właściwą ścieżkę metodologiczną w badaniach recepcji Schulza. Chciałbym tu jednak wyróżnić tylko jedną – dwutomowe Dyskursywizowanie Białoszewskiego Piotra Sobolczyka, wydane w latach 2013–2014¹⁶. Warto na dłużej przy nim się zatrzymać ze względu na jego pierwszy rozdział, zatytułowany Wprowadzenie metodologiczne. Recepcja, dyskurs, kultura. Sobolczyk skok przez kozła teorii wykonał w sposób wzorcowy – nie tylko zebrał i omówił współczesne teorie badania recepcji literatury, lecz także na ich podstawie stworzył teorię własną, którą w ujęciu znacznie uproszczonym chciałbym zastosować w badaniu przedwojennej recepcji dzieł Brunona Schulza. Otóż Sobolczyk wychodzi od przekonania, że o recepcji twórczości danego pisarza dobrze jest mówić jako o narracji, co pociąga za sobą konieczność pogodzenia się z faktem, że każda tego rodzaju opowieść jest skażona subiektywizmem¹⁷. Następnie ustawia swoje naukowe przyrządy w kierunku recepcji nie po to – jak przyjęło się w tradycji badań literackich – aby przygotować pole do dalszych badań czy nowej, lepszej interpretacji dzieła danego pisarza. Dla niego – jak pisze – „recepcja jest nie punktem wyjścia, lecz dojścia, nie środkiem do…, lecz celem”¹⁸. Sobolczyk nie zgadza się na to, aby w swoich badaniach zastosować jedną konkretną metodologię – skłania się raczej ku temu, by przyjąć eklektyczną kompozycję różnych wątków z rozmaitych tradycji krytycznych, ze szczególnym uwzględnieniem epistemologii konstruktywistycznej, uznającej, że nie istnieje żadna obiektywność komunikacji, żaden niezależny od podmiotu punkt odniesienia, a nawet – co jednak jawnie stoi w sprzeczności z poglądami Schulza – żaden tekst stojący u podstaw wszelkich konkretyzacji. Nawet jeśli istnieje jakaś „boska perspektywa”, człowiek i tak nie ma do niej dostępu, dlatego literaturoznawcy pozostaje badanie konstruktów lekturowych oraz intersubiektywnej komunikacji na ich temat¹⁹. Sobolczyka interesuje jednak nie tylko to, co krytyk X powiedział o pisarzu Y, lecz także to, jakie były warunki jego wypowiedzi, a zatem przeplata perspektywę historii czytania danego pisarza z perspektywą historii instytucji lektury w okresie, w którym ów pisarz tworzył. Podpisując się pod tak wyrażoną deklaracją badacza recepcji literatury, powtórzę na koniec za Sobolczykiem: „moja rozprawa wyrasta ze sprzeciwu wobec doxy, że należy zajmować się tym, co przetrwało, zatem sprawdziło się jako dobre”²⁰, którą to perspektywę obierali dotychczasowi badacze recepcji Schulza. Chciałbym zatem się przyjrzeć wszystkim tekstom krytycznym ze wskazanego okresu, nie faworyzując tekstów uznanych autorów, skądinąd najlepiej znanych i opisanych dokładniej niż często równie interesujące, ale pozostające w cieniu teksty autorów zapomnianych czy niedocenionych przez historyków literatury. Ostateczna ocena obrazu Schulza, jaki objawił się w dwudziestoleciu międzywojennym za sprawą licznej rzeszy jego krytyków i badaczy, może się dokonać po przeanalizowaniu pełnego zasobu poświęconych mu tekstów. Ten sposób dyskursywizowania Schulza wpisuje się w postulowaną przez Haralda Weinricha i Hansa Roberta Jaussa „historię literatury z perspektywy czytelnika”²¹. Konkretnie ma to być Schulz opowiedziany na nowo przez czytelników jemu współczesnych.

Deklaracja Piotra Sobolczyka, aby nie tracić z pola widzenia historyczności przekazów krytycznych, i wezwanie, aby nie sprowadzać badania recepcji do traktowanej pogardliwie konieczności ustalenia „stanu badań”, to oczywiście nic nowego, ale warto się pod nimi podpisać. Pierwszy o takie podejście upomniał się w polskim literaturoznawstwie bodaj Janusz Sławiński w fundamentalnym dla rozważań nad recepcją tekście Krytyka jako przedmiot badań historycznoliterackich z roku 1974²². Sławiński pisze w nim: „Na miano historycznoliterackiej zasługiwać może tylko taka interpretacja poglądów odczytanych z przekazów krytycznych, która pokazuje koncepcję krytyki, w jakiej poglądy takie mogły (czy nawet musiały) wystąpić”, oraz: „Krytyka jest nie tylko mową o literaturze, ale też mową komplementarną wobec literatury, sytuującą się na tym samym poziomie aktywności, co działalność pisarska. Bywa, że w jakimś stopniu występuje «zamiast» literatury”²³. Mając te słowa w pamięci, chciałbym rozszerzyć zasób tekstów poddawanych literaturoznawczym zabiegom – i zbiór recenzji oraz prac historycznoliterackich wpisać w szerszy kontekst, obejmujący zarówno prywatne relacje dramatis personae, jak i specyfikę życia literackiego w dwudziestoleciu międzywojennym. W zdefiniowaniu owych rozleglejszych rejonów badań pomocny okazuje się również tekst Sławińskiego, który podpowiada, aby istotnych elementów aktywności krytycznej dopatrywać się także w samej literaturze, mając na względzie wszelkie zjawiska intertekstualne i metaliterackie. Jedyne zastrzeżenie chciałbym poczynić wobec postulatu, aby uwzględniać w jak najszerszym zakresie niepublikowane świadectwa lektury, ponieważ – inaczej niż Sławiński – nie wierzę, że oddziałują one na publiczność literacką w taki sam sposób, jak świadectwa utrwalone w druku, a ponadto trudno to oddziaływanie opisać w kategoriach obiektywnych – dlatego, jak już pisałem, będę te świadectwa traktował jedynie jako kontekst i uzupełnienie świadectw opublikowanych.

Zanim odłożę tekst Sławińskiego na półkę, przytoczę jeszcze dla porządku opisanych przez niego pięć sfer, które w badaniu recepcji literatury odsłaniają się przed badaczem i które domagają się uwzględnienia również w wypadku twórczości Brunona Schulza. Są to:

1. „świadectwa recepcji literatury w jakimś czasie i środowisku”;

2. „wysłowienia norm określających decyzje autorów dzieł powstałych w danych okolicznościach społecznych i historycznych”;

3. „powiadomienia o ideałach literatury pożądanej i – równolegle – o negatywnych ideałach literatury odrzucanej”;

4. „zespoły informacji o warunkach życia literackiego w danej epoce”;

5. „elementy ponadczasowego zasobu wiedzy o literaturze”²⁴.

Na koniec chciałbym jeszcze w kilku zdaniach odnieść się do najważniejszego w moim odczuciu tekstu teoretycznoliterackiego poświęconego badaniu krytyki literackiej dwudziestolecia międzywojennego: Co to jest krytyka? Wypowiedzi metakrytyczne 1918–1939 Włodzimierza Boleckiego z roku 1984. Bolecki tworzy w tym tekście klasyfikację modeli uprawiania krytyki literackiej. Są to modele krytyki informacyjno-użytkowej, poznawczo-postulatywnej i programująco-operacyjnej²⁵. Już pobieżny rzut oka na recenzje książek Schulza pozwala stwierdzić, że dominuje wśród nich pierwszy model, którego podstawową funkcją jest podawanie rzetelnych informacji na temat omawianej książki. Modelowy krytyk uprawiający ten rodzaj publicystyki jest przede wszystkim, jak pisze Bolecki, „pośrednikiem między autorem a publicznością literacką. Wyobrażano go sobie jako idealny pas transmisyjny intencji twórczych pisarza prezentowanych ogółowi niewtajemniczonych czytelników. Krytyk taki był tym doskonalszy, im sprawniej udało mu się zredukować własną osobowość intelektualną ”²⁶. Z modelem tym, postulowanym głównie przez samych autorów, którzy widzieli w nim narzędzie informacji i promocji, rozprawiano się w dwudziestoleciu międzywojennym bezwzględnie. Swój negatywny stosunek do niego zdradza także sam Bolecki, nazywając publicystów uprawiających ten rodzaj krytyki jednowymiarowymi i jednofunkcyjnymi, skromnymi i lojalnymi komiwojażerami Oryginalnej Twórczości. Recenzje wpisujące się w ten model pojawiają się głównie w pierwszym rozdziale niniejszej książki, choć oczywiście wielokrotnie od niego odbiegają. Krytykom nie zawsze – mimo dobrych chęci – udawało się właściwie odczytać intencje autora czy też stłumić własne upodobania estetyczne na tyle, by obiektywnie zaprezentować recenzowane dzieło. Krytyk zamiast apologetą autora stawał się naraz jego przeciwnikiem.

Drugi model krytyki objawiał się głównie w eseju lub rozprawie analitycznej i można go odnaleźć w recenzjach zebranych w drugim i trzecim rozdziale tej książki. Bolecki zdefiniował go tak: „Był nim model krytyki rozumianej jako autonomiczna wobec utworu działalność intelektualna. Jej podstawowym celem miało być rozwijanie narzędzi p o z n a n i a literatury i konstytuujących ją problemów, a przez to także doskonalenie aparatu terminologicznego samej krytyki”²⁷. Każdy z publicystów uprawiających ten model musiał tworzyć własną metodę, własny słownik terminologiczny czy aparat pojęciowy, zakorzeniony w literaturze, jak i w dyscyplinach pozaliterackich – socjologii, psychologii, estetyce, religii, etyce; żaden nie był przy tym zobowiązany do tego, by wyznawać jakąś określoną doktrynę czy ideologię. Recenzje z tego nurtu skupiały się głównie wokół sporów o dzieło i jego racje artystyczne oraz o wizję świata postulowaną w tym dziele. W recepcji Schulza można znaleźć ciekawe konkretyzacje tego modelu krytyki, jednocześnie rozwijające gatunek eseju czy rozprawy analitycznej i dokonujące fundamentalnych odkryć interpretacyjnych, ale również przykłady zaprzedania własnej metody krytycznej zbrodniczym ideologiom lub doktrynerskiego odrzucenia literatury wykraczającej poza utarte ścieżki dwudziestowiecznej prozy. Pisanie o tym modelu krytyki wymaga zatem przyjrzenia się nie tylko samym recenzjom czy tekstom literaturoznawczym, lecz także systemowi pojęć i światopoglądowi recenzenta czy literaturoznawcy.

Ostatni z modeli krytyki opisanych przez Boleckiego, objawiający się głównie pod postacią felietonu czy artykułu publicystycznego, w recepcji Schulza występuje najrzadziej i można go odnaleźć we wszystkich częściach niniejszej pracy. Model ten ma najmniej sprecyzowane własności, a Bolecki charakteryzuje go następująco: „Jego cechą najbardziej charakterystyczną była dominacja funkcji oceniającej i operacyjnej. Krytyka w tym modelu najdalsza była od ambicji poznawczych. Tekst literacki traktowano więc jako katalizator doznań, przemyśleń i wzruszeń krytyka. Taka krytyka nie miała więc tworzyć żadnej ciągłości odczytań, jej poszczególne wystąpienia były tylko zapisami lekturowych przeżyć”²⁸. Gdyby Antoni Słonimski czy Tadeusz Żeleński napisali recenzję którejś z książek Schulza, z pewnością moglibyśmy otrzymać wzorową konkretyzację tego modelu krytyki literackiej, którego reprezentantów, zdaniem Boleckiego, można zaliczyć do gatunku polityków kulturalnych, raczej zdających sprawę z aktualności, ustanawiających hierarchie na giełdzie literackiej i towarzyskiej, troszczących się o rozwój życia literackiego, wzniecających dyskusje niż dogłębnie analizujących utwory czy propagujących określone wizje świata.

Teksty, które omawiam w tej książce, wymykają się oczywiście typologii zaproponowanej przez Włodzimierza Boleckiego. Jak już wspomniałem, krytyka objawia się również w formach, których przynajmniej na pierwszy rzut oka nie nazwalibyśmy recenzją czy interpretacją, ale które po uważniejszym przyjrzeniu się właśnie taką funkcję pełnią. W związku z tym do działalności krytycznej zaliczymy wszystkie udokumentowane zabiegi dokonane z intencją oceny jakiegoś zjawiska literackiego. Nie można również zapomnieć o tekstach samego Schulza, który próbował wpłynąć na właściwe rozumienie swego dzieła i zawalczyć o sławę, mającą być gwarantem rozprzestrzeniania się jego twórczości, a także komfortu ekonomicznego, pozwalającego na poświęcenie się wyłącznie sztuce.

Ideą przyświecającą mi podczas lektury i pisania jest sięganie do źródeł – dlatego w miarę możliwości będę się odwoływać do tekstów publikowanych przez przedwojenne czasopisma i wydawnictwa, a nie do ich późniejszych przedruków. Dotyczy to zarówno dzieł Schulza, jak i poświęconych im tekstów krytycznych. Robię to nie dlatego, aby postponować pracę współczesnych edytorów i wydawców, ale po to, aby zanurzyć się w świecie, w którym owe teksty powstały, aby doświadczyć z ich autorami i pierwszymi czytelnikami pewnej wspólnoty i aby dowiedzieć się czegoś na podstawie często niedoskonałej formy i zaskakującego sąsiedztwa tych tekstów.

Popadanie w eseistyczny ton chciałbym z kolei usprawiedliwić tym, że podobnie jak na przykład dla Jarosława Marka Rymkiewicza najważniejszym kontekstem dzieła literackiego jest dla mnie biografia pisarza. W pierwszej kolejności interesuje mnie człowiek, nawet w badaniu recepcji²⁹. Michał Paweł Markowski w pierwszym rozdziale swojej fundamentalnej schulzowskiej książki, Powszechna rozwiązłość, wypowiedział zdania na pozór usprawiedliwiające obraną przez niego ścieżkę interpretacyjną, a tak naprawdę będące swoistym credo literaturoznawcy. Powtórzę więc za nim: „Będę starał się czytać Schulza po swojemu, czyli tak, jak mnie on kręci i podnieca , a jednocześnie będę się starał przekonywać wszystkich, że to ja, nie inni, mam rację w tym czytaniu . Im bardziej ja angażuję się w czytanie, im więcej tekstów angażuję do tego czytania, im mocniej czytelnicy angażują się w to moje czytanie , tym czytanie jest prawdziwsze. Jeśli postanawiam jedynie odrobić jakieś zadanie z tego powodu, że jestem do tego instytucjonalnie przymuszony , nic z prawdziwego czytania nie wychodzi, czytanie jest bowiem pewną formą egzystencji. Im bardziej ta egzystencja jest skrępowana wymogami instytucji, tym bardziej jest uproszczona, a tym samym – mniej przekonująca, a więc mniej prawdziwa”³⁰. Świadom swego instytucjonalnego przymuszenia (doktorat!), podejmuję zatem próbę takiego ujęcia tego dość pogardliwie traktowanego odcinka badań literaturoznawczych, jakim jest recepcja twórczości, aby zgodnie z postulatem Markowskiego zażegnać obojętność i brak zaangażowania, bo to one, a nie „fantazyjne pomysły lub interpretacyjne ekscesy, tropione pilnie przez akademickie służby specjalne”, są największym zagrożeniem dla humanistyki³¹.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: