Bruzda - ebook
Bruzda - ebook
Bruzda to owoc doświadczenia duszpasterskiego św. Josemaríi Escrivy, założyciela i pierwszego prałata Opus Dei. W zamiarze autora miała ona pomóc czytelnikowi kształtować własne życie duchowe i uczyć modlitwy osobistej; przypominać, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Wskazania w niej zawarte przez lata nie straciły nic ze swej aktualności i siły.
Proszę Pana naszego o to, aby te stronice tak były pożyteczne, by służyły naszej poprawie i pozwoliły nam w tym życiu wyryć przez nasze uczynki żyzną bruzdę.
(z przedmowy Autora)
Kategoria: | Duchowość |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7516-740-5 |
Rozmiar pliku: | 619 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Już w roku 1950 Sługa Boży1 Josemaría Escrivá de Balaguer w przedmowie do siódmego wydania hiszpańskiego Drogi obiecał czytelnikowi nowe spotkanie przy innej książce – zatytułowanej Bruzda – „którą mam zamiar wręczyć ci za kilka miesięcy”2. To życzenie Założyciela Opus Dei staje się rzeczywistością dopiero teraz, kiedy mija jedenasta rocznica jego przejścia do nieba.
W rzeczywistości Bruzda mogła się ukazać wiele lat temu. Przy różnych okazjach prałat Escrivá był bliski wysłania jej do drukarni, lecz stało się to, o czym zwykł mówić, przywołując dawne hiszpańskie przysłowie: „Ten, kto dzwoni, nie może równocześnie iść w procesji”. Jego intensywna działalność założycielska, kierowanie Opus Dei, szeroko zakrojona praca duszpasterska i tysiące innych zadań w służbie Kościoła uniemożliwiły mu spokojne, ostateczne przejrzenie rękopisu. Mimo to Bruzda była już skończona od dłuższego czasu, nawet poszczególne rozdziały nosiły już tytuły: trzeba było jeszcze ponumerować fiszki i dokonać ostatecznej redakcji stylistycznej.
Podobnie jak Droga, która została przetłumaczona na ponad trzydzieści języków i której wydania przekroczyły już nakład trzech milionów egzemplarzy3, Bruzda jest owocem życia wewnętrznego i doświadczenia prałata Escrivy w pracy z duszami. Została napisana po to, by zachęcać do modlitwy osobistej i ją ułatwiać. Jej gatunek i styl nie przypominają więc systematycznych traktatów teologicznych, jakkolwiek jej bogata i głęboka duchowość zawiera wzniosłą teologię.
Bruzda ma obejmować całą osobę chrześcijanina: ciało i duszę, naturę i łaskę – a nie tylko rozum. Dlatego jej źródłem jest nie tylko refleksja, lecz także samo życie chrześcijańskie: odzwierciedla ona następujące po sobie okresy aktywności i ciszy, energii duchowej i pokoju, które działanie Ducha Świętego odcisnęło w duszy Sługi Bożego i tych, którzy go otaczali. Spiritus, ubi vult, spirat, Duch tchnie, kędy chce (por. J 3,8), i pociąga za sobą niezrównaną głębię i harmonię życia, których nie można – i nie należy – zamykać w ciasnych granicach czysto ludzkiego schematu.
Tutaj mamy także uzasadnienie metodologii tej książki. Prałat Escrivá nie chciał w żadnej dziedzinie – a tym bardziej w sprawach związanych z Bogiem – najpierw szyć ubrania, a potem wpychać w nie na siłę człowieka. Z uwagi na poszanowanie wolności Boga i wolności ludzi wolał być bacznym obserwatorem, zdolnym rozpoznać dary Boże, żeby nauczyć się samemu, a dopiero potem uczyć innych. Tyle razy, kiedy przybywał do nowego kraju lub spotykał się z nową grupą osób, słyszałem, jak mówił: „Przybyłem tu, aby się uczyć” – i rzeczywiście się uczył. Uczył się od Boga i od dusz, a dla nas, którzyśmy go otaczali, to jego uczenie się zamieniało się w ciągłą naukę.
Rozważania Założyciela Opus Dei, zaczerpnięte z jego rozległego doświadczenia w pracy z duszami, stawiają nam w tej książce przed oczy szereg cech, które powinny promieniować w życiu chrześcijan: hojność, odwagę, radość, szczerość, naturalność, lojalność, przyjaźń, czystość, odpowiedzialność... Sama lektura tytułów poszczególnych rozdziałów pozwala odkryć rozległą panoramę ludzkiej doskonałości – „cnoty ludzkie” (Przedmowa) – które prałat Escrivá odkrywa w Jezusie Chrystusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym Człowieku4.
Jezus jest doskonałym Wzorem ludzkiego ideału chrześcijanina, gdyż „Chrystus Odkupiciel objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi”5. Za podsumowanie tych wszystkich cnót niechaj posłużą słowa autora Bruzdy, w których dziękuje Panu naszemu za to, że zechciał stać się „prawdziwym Człowiekiem, z Sercem kochającym i najmilszym, które miłuje aż do śmierci i cierpi; które napełnia się radością i bólem; które zachwyca się drogami ludzi i pokazuje nam drogę prowadzącą do nieba; które heroicznie podporządkowuje się obowiązkowi i kieruje się miłosierdziem; które czuwa nad biednymi i bogatymi; które troszczy się o grzeszników i o sprawiedliwych...” (nr 813).
Na stronach tej książki jawi się nam samo życie chrześcijanina podążającego za Chrystusem, w którym to, co boskie, i to, co ludzkie, wzajemnie się z sobą splata, nie mieszając się, lecz stanowiąc nierozerwalną całość. „Nie zapominaj jednak, że chociaż moje rozważania mogą wydawać ci się ludzkie, zostały one napisane – a także przeżyte – dla Ciebie i dla mnie samego w obliczu Boga. Dlatego należy je przyjąć jako z mocy swojej kapłańskie” (Przedmowa). Chodzi o cnoty ludzkie chrześcijanina; zostają one przedstawione w swojej pełni, jako cnoty mężczyzny lub kobiety o dojrzałości właściwej dziecku Bożemu, które wie, że jego Ojciec jest blisko: „Nie oszukujmy się... Bóg nie jest cieniem, odległym bytem, który nas stwarza, a potem porzuca; nie jest gospodarzem, który odchodzi i nie wraca (...). Bóg jest tutaj, z nami, obecny, żywy: widzi nas, słyszy, kieruje nami i zna nasze najdrobniejsze uczynki, nasze najskrytsze zamiary” (nr 658).
Tak więc Prałat Escrivá przedstawia cnoty w świetle Bożego przeznaczenia człowieka. Rozdział Za grobem stawia czytelnika w tej właśnie perspektywie, odrywając go od logiki wyłącznie doczesnej i zakotwiczając w logice wiecznej (por. nr 879). W ten sposób cnoty ludzkie chrześcijanina zostają postawione ponad cnotami czysto naturalnymi: są „cnotami dzieci Bożych”. Świadomość synostwa Bożego powinna przenikać całe życie chrześcijanina, który w Bogu odnajduje rację i siłę dla swego wysiłku stawania się lepszym, również po ludzku. „Dawniej byłeś niezdecydowanym i apatycznym pesymistą. Teraz zmieniłeś się zupełnie: czujesz się odważnym i pewnym siebie optymistą... ponieważ wreszcie postanowiłeś szukać swojego oparcia jedynie w Bogu” (nr 426).
Innym przykładem na to, jak ludzkie cnoty chrześcijanina zakorzeniają się w Bogu, jest cierpienie. W obliczu trosk tego życia, męstwo chrześcijańskie nie przypomina stoickiego znoszenia przeciwności, lecz – dzięki spojrzeniu zwróconemu na Krzyż Chrystusa – staje się źródłem życia nadprzyrodzonego, gdyż „na tym polega wielka rewolucja chrześcijańska: zamienić ból w owocne cierpienie; ze zła uczynić dobro” (nr 887). Prałat Escrivá umie w cierpieniu zawsze dostrzec działanie Boga, tak na ziemi – „Pozwól się ciąć z wdzięcznością, ponieważ Bóg wziął cię w swoje ręce jak diament...” (nr 235) – jak też po śmierci: „Czyściec w swoim miłosierdziu stworzył Bóg, żeby oczyścić ze skaz tych, którzy pragną się z Nim utożsamić” (nr 889).
Cnoty ludzkie nie są jakimś dodatkiem do egzystencji chrześcijańskiej: wraz z cnotami nadprzyrodzonymi i darami Ducha Świętego tworzą kanwę codziennego życia dzieci Bożych. Łaska przenika naturę od samego jej wnętrza, aby ją uzdrowić i ubóstwić. Jeżeli na skutek grzechu pierworodnego to, co ludzkie, nie może osiągnąć swojej pełni bez łaski, to jest też nie mniej pewne, że łaska nie stoi obok natury ani nie działa poza nią. Przeciwnie, pozwala naturze osiągnąć jak największą doskonałość, by móc ją ubóstwić. Zdaniem Prałata Escrivy nie można żyć po bożemu, jeśli nie jest się naprawdę ludzkim, bowiem być ludzkim to pierwsze zwycięstwo łaski. Dlatego Escrivá przywiązuje tak wielką wagę do cnót ludzkich, których brak oznacza porażkę samego życia chrześcijańskiego: „Wielu jest chrześcijan, którzy idą za Jezusem, podziwiając Jego bóstwo, ale zapominają o Nim jako Człowieku... I nie udaje im się praktykować cnót nadprzyrodzonych – mimo całej zewnętrznej oprawy pobożności – ponieważ nie robią nic, aby zdobyć cnoty ludzkie” (nr 652). Ten głęboko ludzki sens życia chrześcijańskiego był zawsze obecny w nauczaniu i w pismach Założyciela Opus Dei. Nie lubił on odcieleśnionych „spirytualizmów”, gdyż – jak zwykł powtarzać – Pan uczynił nas ludźmi, a nie aniołami, i mamy postępować jak istoty ludzkie.
W nauczaniu prałata Escrivy łączą się ludzkie i boskie aspekty doskonałości chrześcijańskiej. Musi tak być, jeśli weźmiemy pod uwagę jego głęboką znajomość i umiłowanie katolickiej nauki o Słowie wcielonym, którą z pasją wcielał w życie. W Bruździe wyraźnie zostały zarysowane istotne praktyczne konsekwencje tej radosnej prawdy. Jej autor szkicuje profil chrześcijanina, który żyje i pracuje pośród świata, jest zaangażowany w szlachetne dążenia innych ludzi, a jednocześnie całkowicie zwrócony ku Bogu. Portret, jaki się stąd wyłania, jest niezwykle atrakcyjny. Chrześcijanina cechują „pogoda ducha, zrównoważony charakter” (nr 417), „dobrze wychodzą tony (...) dotyczące codziennego życia, te właśnie, które zazwyczaj słyszą inni” (nr 440). Jest obdarzony „niezłomną wolą, głęboką wiarą i żarliwą pobożnością” (nr 417), i oddaje te cnoty na służbę innych ludzi (por. nr 422). Jego mentalność, tak uniwersalną, cechują: „szerokość horyzontów i stanowcze zgłębianie niezmiennie żywotnej ortodoksji katolickiej; prawe i zdrowe – ale nie lekkomyślne – pragnienie odnowienia typowych dla tradycyjnego myślenia doktryn w filozofii i w interpretacji historii; baczne zwracanie uwagi na kierunki rozwoju nauki i myśli współczesnej; pozytywna i otwarta postawa wobec aktualnych przemian w strukturach społecznych i w sposobie życia” (nr 428).
Dla kontrastu Prałat Escriva rysuje również obraz człowieka lekkomyślnego, pozbawionego prawdziwych cnót, który jest jak trzcina chwiejąca się na wietrze (por. Mt 11,7) kaprysu lub wygodnictwa. Jego typowe usprawiedliwienie brzmi: „Nie lubię się w nic angażować” (nr 539), a jego egzystencja upływa w najbardziej zasmucającej pustce. Z chrześcijańskiego punktu widzenia lekkomyślność ma także inne nazwy: „przebiegłość, letniość, bezczelność, brak ideałów, mierność” (nr 541).
Po zdiagnozowaniu choroby Autor przedstawia środek zaradczy: „Nic tak nie doskonali osobowości jak uległość wobec łaski”, a następnie daje czytelnikowi niezawodną, konkretną radę: „Staraj się naśladować Maryję, a staniesz się mężczyzną – lub kobietą – z jednej bryły” (nr 443). Przy Jezusie chrześcijanin zawsze odkrywa Jego Matkę, Najświętszą Maryję Pannę, i do Niej ucieka się we wszystkich swoich potrzebach: by Ją naśladować, by z Nią obcować, by oddać się Jej potężnemu wstawiennictwu. Wymowny jest fakt, że każdy rozdział Bruzdy kończy myśl odnosząca się do Maryi Panny: każdy wysiłek chrześcijanina skierowany ku wzrastaniu w cnocie prowadzi do utożsamienia się z Jezusem Chrystusem, a dla osiągnięcia tego celu najbardziej niezawodną i bezpośrednią drogą jest nabożeństwo do Maryi. Mam wrażenie, że ciągle słyszę głos Sługi Bożego, który podczas jednego z moich pierwszych spotkań z nim, wyjaśniał mi z radością, że „do Jezusa idzie się i powraca przez Maryję”.
Rzym, 26 czerwca 1986 roku
ALVARO DEL PORTILLO6
1 Wprowadzenie zostało napisane do pierwszego wydania Bruzdy w czerwcu 1986 roku, tj. już po rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego Josemaríi Escrivy.
2 Josemaría Escrivá, Droga, Katowice 1982, s. 6.
3 Do roku 2012 Droga została przetłumaczona na 50 języków, a jej wydania przekroczyły już nakład czterech milionów dziewięciuset tysięcy egzemplarzy.
4 Por. symbol Quicumque.
5 Bł. Jan Paweł II, encyklika Redemptor hominis, 4 III 1979, nr 10.
6 Bp Alvaro del Portillo był pierwszym następcą św. Josemaríi Escrivy na czele Opus Dei. 28 listopada 1982 r. Ojciec Święty bł. Jan Paweł II mianował go pierwszym Prałatem Opus Dei. 28 czerwca 2012 r. Papież Benedykt XVI ogłosił heroiczność chrześcijańskich cnót bp. Alvaro del Portillo, któremu odtąd przysługuje tytuł Czcigodnego Sługi Bożego.PRZEDMOWA
Pozwól, drogi Czytelniku,
żebym wziął Twoją duszę
i poprowadził ją w rozważaniu cnót ludzkich:
łaska bowiem działa w oparciu o naturę.
Nie zapominaj jednak,
że chociaż moje rozważania
mogą wydawać ci się ludzkie,
zostały one napisane – a także przeżyte –
dla Ciebie i dla mnie samego w obliczu Boga.
Dlatego należy je przyjąć
jako z mocy swojej kapłańskie.
Proszę Pana naszego o to,
aby te stronice
były tak pożyteczne,
by uczyniły nas lepszymi
i sprawiły, że w tym życiu
przez nasze uczynki wyryjemy
żyzną bruzdę.HOJNOŚĆ
1 Wielu chrześcijan jest przekonanych, że Odkupienie dokona się we wszystkich środowiskach świata i że muszą istnieć jakieś dusze – nie wiedzą jakie – które wraz z Chrystusem przyczynią się do jego urzeczywistnienia. Uważają jednak, że zajmie to wieki, całe wieki...: w istocie byłaby to wieczność, gdyby rzecz zależała od stopnia ich poświęcenia.
– Ty też tak myślałeś, dopóki nie przyszli cię „obudzić”.
2 Oddanie samego siebie jest pierwszym krokiem na drodze ofiary, radości, miłości, zjednoczenia z Bogiem. – I w ten sposób całe życie wypełnia błogosławione szaleństwo, które pozwala odnaleźć szczęście tam, gdzie ludzka logika dostrzega jedynie wyrzeczenie, cierpienie, ból.
3 „Proszę się za mnie modlić – powiedziałeś – abym był hojny, bym robił postępy, bym zdołał tak się przemienić, żeby kiedyś być w czymś użytecznym”.
Dobrze. – Ale jakie środki stosujesz, żeby te postanowienia były skuteczne?
4 Często zastanawiasz się nad tym, dlaczego dusze, które miały szczęście znać prawdziwego Jezusa od dzieciństwa, tak bardzo się wahają, by odwdzięczyć Mu się tym, co posiadają najlepszego: swoim życiem, swoją rodziną, swoimi marzeniami.
Posłuchaj: ty, właśnie dlatego, że otrzymałeś „wszystko” za jednym zamachem, powinieneś okazać Panu ogromną wdzięczność, tak jak postąpiłby ślepy, który nagle odzyskał wzrok, podczas gdy innym nawet nie przyjdzie do głowy, że powinni dziękować za to, iż widzą.
Jednak... to nie wystarczy. Na co dzień masz pomagać tym, którzy cię otaczają, by okazywali wdzięczność za swoją godność dzieci Bożych. W przeciwnym razie nie mów mi, że jesteś wdzięczny.
5 Rozważ to spokojnie: bardzo mało się ode mnie żąda w porównaniu z tym, co otrzymuję.
6 Ty, który nie możesz się zdecydować, rozważ to, co mi napisał pewien twój brat: „To kosztuje, ale gdy raz się już podjęło decyzję, jakaż ulga i szczęście, że znajdujemy się bezpieczni na drodze!”.
7 W tych dniach – opowiadałeś mi – byłem szczęśliwy jak nigdy.
– A ja odpowiedziałem ci bez wahania: Ponieważ żyłeś z trochę większym oddaniem niż zwykle.
8 Wezwanie Pana – powołanie – jest zawsze takie: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”7.
Tak: powołanie wymaga wyrzeczenia, ofiary. Ale jakże miła staje się ofiara – gaudium cum pace, radość i pokój – jeżeli wyrzeczenie jest całkowite!
9 Kiedy mu powiedziano, aby zaangażował się osobiście, zareagował następującym rozumowaniem: „W takim razie mógłbym zrobić to... powinienem uczynić tamto...”.
– Odpowiedziano mu: „Tu nie targujemy się z Panem. Albo przyjmuje się Prawo Boże, wezwanie Pana takie, jakie jest, albo się je odrzuca. Trzeba się zdecydować: albo naprzód bez żadnych zastrzeżeń i z wielkim zapałem, albo odejść. Qui non est mecum... – „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie”.
10 Od braku hojności do letniości jest tylko jeden krok.
11 Przepisuję z pewnego listu ten przykład tchórzostwa, abyś go nie naśladował: „Oczywiście, dziękuję Ojcu bardzo za pamięć, ponieważ potrzebuję wielu modlitw. Byłbym jednak wdzięczny, gdyby Ojciec, modląc się do Pana, aby uczynił mnie apostołem, nie trudził się proszeniem Go, by zażądał ode mnie poświęcenia mojej wolności”.
12 Ten twój znajomy, bardzo inteligentny, dobrze urządzony w życiu, porządny człowiek, mówił: „Przestrzegać prawa, owszem, ale z umiarem, bez przesady, możliwie w jak najmniejszym stopniu”.
I dodawał: „Grzeszyć? Nie; ale poświęcić się – też nie”. Tacy ludzie, małostkowi, wyrachowani, niezdolni do oddania, do poświęcenia się dla szlachetnego ideału, budzą prawdziwy żal.
13 Należy prosić cię o więcej: ponieważ możesz dać więcej i powinieneś dać więcej. Przemyśl to.
14 „To bardzo trudne!” – wołasz zniechęcony.
Posłuchaj, jeśli będziesz walczyć, łaska Boża ci wystarczy: zrezygnujesz z własnych korzyści, będziesz służyć innym dla Boga i pomożesz Kościołowi tam, gdzie dzisiaj toczy się walka: na ulicy, w fabryce, w warsztacie, na uniwersytecie, w biurze, w swoim środowisku, wśród swoich bliskich.
15 Napisałeś mi: „W gruncie rzeczy ciągle to samo: wielki brak hojności. Jaka szkoda i jaki wstyd: znaleźć drogę, a potem pozwolić, aby tumany pyłu – nieuniknione – przesłoniły cel!”.
Nie gniewaj się, gdy ci powiem, że to wyłącznie twoja wina: nacieraj zdecydowanie w walce przeciwko sobie. Posiadasz aż nadto środków.
16 Kiedy twój egoizm odsuwa cię od wspólnego dążenia do słusznego i godziwego dobrobytu ludzi, kiedy stajesz się wyrachowany i nie przejmuje cię nędza materialna czy duchowa twoich bliźnich, zmuszasz mnie, bym rzucił ci w twarz coś bardzo mocnego, żebyś zareagował: Jeżeli nie odczuwasz świętego braterstwa z twoimi braćmi, ludźmi, i żyjesz na marginesie wielkiej rodziny chrześcijańskiej, jesteś nędznym podrzutkiem.
17 Szczyt? Dla duszy oddanej wszystko staje się szczytem do zdobycia: codziennie odkrywa ona nowe cele, ponieważ nie potrafi ani nie chce stawiać granic Miłości Bożej.
18 Im hojniejszy będziesz ze względu na Boga, tym będziesz szczęśliwszy.
19 Często pojawia się pokusa, by zarezerwować sobie nieco czasu dla siebie...
Naucz się raz na zawsze zaradzać takiej małostkowości, natychmiast prostując intencje.
20 Byłeś z tych, co mówią: „Wszystko albo nic”. A ponieważ nie mogłeś nic... jaka szkoda!
Zacznij pokornie walczyć o to, by rozpalić to swoje nędzne oddanie, dotąd tak skąpe, aż stanie się całkowicie skuteczne.
21 My, którzy poświęciliśmy się Bogu, nie straciliśmy niczego.
22 Chciałbym krzyczeć do uszu tylu kobiet i mężczyzn: oddanie dzieci na służbę Bogu nie jest ofiarą, lecz zaszczytem i radością.
23 Nastał dla niego moment ciężkiej próby i przyszedł do ciebie zrozpaczony.
– Pamiętasz? Dla niego – przyjaciela, który dawał ci „roztropne” rady – twój sposób postępowania to była jedynie utopia, skutek wypaczenia idei, otumanienia i... tym podobne „uszczypliwości”.
– „To oddanie się Panu – twierdził – jest anormalnym rozjątrzaniem uczuć religijnych”. I zgodnie ze swoją ograniczoną logiką myślał, że między twoją rodzinę a ciebie wszedł ktoś obcy: Chrystus.
Teraz zrozumiał to, co tyle razy mu powtarzałeś: Chrystus nigdy nie rozdziela dusz.
24 Oto pilne zadanie: poruszyć sumienia wierzących i niewierzących – zwerbować ludzi dobrej woli – aby współpracowali i udostępniali narzędzia niezbędne do pracy z duszami.
25 Wykazuje dużo entuzjazmu i zrozumienia. Ale gdy dostrzega, że chodzi o niego, że to on ma wnieść poważny wkład, wycofuje się tchórzliwie.
Przypomina mi ludzi, którzy w chwili wielkiego niebezpieczeństwa wykrzykiwali z fałszywą odwagą: „wojna, wojna!”, ale nie chcieli ani dać pieniędzy, ani zaciągnąć się do wojska, by bronić swojej ojczyzny.
26 Przykro patrzeć, jak niektórzy rozumieją jałmużnę: parę groszy lub coś ze starej odzieży. Wydaje się, że nie czytali Ewangelii.
Nie wahajcie się: pomagajcie ludziom tak się formować, by mieli dostateczną wiarę i męstwo, aby wielkodusznie pozbywać się w życiu tego, czego potrzebują.
– Opieszałym zaś wyjaśniajcie, że nawet z doczesnego punktu widzenia mało szlachetne i mało eleganckie jest czekanie na koniec, kiedy przecież siłą rzeczy nie będą mogli nic ze sobą zabrać.
27 „Nie pożyczaj, zły obyczaj: nie oddają, jeszcze łają”8.
W takim razie...? Dawaj! Bez wyrachowania i zawsze ze względu na Boga. W ten sposób, również po ludzku rzecz biorąc, będziesz żył bliżej ludzi i dzięki tobie ubędzie niewdzięczników.
28 Zobaczyłem rumieniec na twarzy tego prostego człowieka i prawie że łzy w jego oczach: uczciwie zarobionymi pieniędzmi hojnie wspierał dobre dzieła, a dowiedział się, że pewni „sprawiedliwi” krytykowali jego uczynki jako niecne.
Z naiwnością neofity w tych Bożych zmaganiach szeptał: „Widzą moją ofiarę... a jeszcze się nade mną znęcają!”.
– Porozmawiałem z nim dłużej, pocałował mój krzyż i jego naturalne oburzenie przemieniło się w pokój i radość.
29 Czy nie odczuwasz szalonego pragnienia, by twoje oddanie stało się pełniejsze, bardziej „nieodwracalne”?
30 Jakaż to żałosna postawa nas, nędznych ludzi, kiedy raz po raz odmawiamy Panu jakiejś drobnostki! Z biegiem czasu dostrzegamy rzeczy w ich prawdziwych wymiarach... i pojawiają się wstyd i ból.
31 Aure audietis, et non intelligetis: et videntes videbitis, et non perspicietis. To jasne słowa Ducha Świętego: Słyszą na własne uszy, lecz nie rozumieją, widzą na własne oczy, lecz nie dostrzegają.
Dlaczego się martwisz, gdy niektórzy, „widząc” apostolstwo i znając jego wspaniałość, nie oddają się? Módl się spokojnie i wytrwaj na swej drodze: Jeżeli oni się nie odważą, przyjdą inni!
32 Odkąd powiedziałeś „tak”, bieg czasu tylko zmienia barwy horyzontu – z każdym dniem piękniejszego – który lśni coraz szerzej i jaśniej. Jednakże ciągle musisz mówić „tak”.
33 Najświętsza Maryja Panna, Mistrzyni bezgranicznego oddania. – Pamiętasz? Jezus Chrystus w pochwale do Niej skierowanej twierdzi: „Kto pełni wolę mojego Ojca, ten – ta – jest Mi matką...”!
Proś tę dobrą Matkę, by w twojej duszy nabrała mocy – mocy miłości i wyzwolenia – Jej odpowiedź pełna przykładnej hojności: Ecce ancilla Domini! – Oto ja służebnica Pańska.
7 Św. Josemaría Escrivá cytuje zazwyczaj Wulgatę. Niekiedy dodaje hiszpański przekład, czasem zaś zastępuje go własną parafrazą. Cytaty z Wulgaty zachowujemy w oryginalnym brzmieniu. Ich odpowiedniki hiszpańskie oddajemy polskimi cytatami z piątego wydania Biblii Tysiąclecia. Miejsca, w których Escrivá nie cytuje, lecz parafrazuje tekst biblijny, zostały przetłumaczone bezpośrednio z języka hiszpańskiego.
8 Autor cytuje rymowane hiszpańskie przysłowie, którego sens oddaje cytowane tu przysłowie polskie (przyp. tłum.).WZGLĘDY LUDZKIE
34 Kiedy w grę wchodzi obrona prawdy, jak można pragnąć podobać się Bogu, a równocześnie uniknąć zderzenia ze środowiskiem? Są to rzeczy przeciwstawne: albo jedno, albo drugie! Trzeba, aby ofiara była całopalna: należy spalić wszystko... nawet owo „co ludzie powiedzą”, nawet to, co zwą reputacją.
35 Jakże jasno teraz widzę, że „święta bezczelność” jest zakorzeniona, i to bardzo głęboko, w Ewangelii! Spełniaj Wolę Bożą..., pamiętając o Jezusie zniesławianym, o Jezusie opluwanym i policzkowanym, o Jezusie prowadzonym przed sądy nędznych ludzi... i o Jezusie milczącym!!
– Postanowienie: pochylić czoło przed zniewagami i – licząc się także z upokorzeniami, które niewątpliwie nastąpią – pełnić dalej boskie zadanie, które miłosierna Miłość naszego Pana zechciała nam powierzyć.
36 Przerażające, jaką szkodę możemy wyrządzić, jeżeli z powodu strachu lub wstydu nie będziemy postępować po chrześcijańsku w codziennym życiu.
37 Wydaje się, że niektórzy, mówiąc o Bogu lub o apostolstwie, odczuwają potrzebę bronienia się. Może to dlatego, że nie odkryli wartości cnót ludzkich, a za to są aż nadto zdeformowani duchowo i tchórzliwi.
38 Daremne jest zabieganie o to, by podobać się wszystkim. Zawsze znajdą się niezadowoleni, ludzie, którzy będą protestować. Posłuchaj, jak to ujmuje mądrość ludowa: „Póki świat światem, wilk owcy nie będzie bratem”.
39 Nie zachowuj się jak ci, co się lękają nieprzyjaciela, którego jedyną siłą są „agresywne słowa”.
40 Rozumiesz pracę, która jest prowadzona, podoba ci się (!). Ale bardzo się starasz, żeby nie współpracować, a jeszcze bardziej, aby inni nie widzieli ani nie myśleli, że współpracujesz.
– Boisz się, aby cię nie uważano za lepszego niż jesteś – jak mi powiedziałeś. Czy to nie z obawy, że Bóg i ludzie będą wymagać od ciebie większej spójności?
41 Wydawało się, że jest całkowicie zdecydowany... Kiedy jednak wziął do ręki pióro, żeby zerwać ze swoją narzeczoną, przeważyło niezdecydowanie i zabrakło mu odwagi. To bardzo ludzkie i zrozumiałe, twierdzili inni. Widocznie dla niektórych miłość ziemska nie należy do tych dóbr, które należy porzucić, aby w pełni naśladować Jezusa, kiedy On o to prosi.
42 Są tacy, co błądzą z powodu słabości – z powodu kruchości gliny, z której zostaliśmy ulepieni – ale zachowują całkowitą wierność doktrynie.
To ci sami, którzy z pomocą łaski Bożej wykazują heroiczną odwagę i pokorę, wyznając swój błąd i broniąc – z gorliwością – prawdy.
43 Niektórzy wiarę i ufność w Bogu nazywają nieroztropnością i zuchwałością.
44 Szaleństwem jest pokładanie ufności w Bogu...! – powiadają. – A czy nie jest większym szaleństwem ufanie samemu sobie lub innym ludziom?
45 Piszesz mi, że nareszcie dotarłeś do konfesjonału i że doświadczyłeś upokorzenia, kiedy musiałeś otworzyć dół kloaczny – jak powiadasz – swojego życia przed „jakimś człowiekiem”.
– Kiedy wyrwiesz ze swojego serca to próżne mniemanie o sobie? Wówczas pójdziesz do spowiedzi z radością, ukazując się takim, jaki jesteś, przed „tym człowiekiem” namaszczonym przez Boga – drugim Chrystusem, samym Chrystusem! – który udzieli ci rozgrzeszenia, przebaczenia Bożego.
46 Miejmy odwagę żyć w zgodzie z naszą świętą wiarą – nieustannie i publicznie.
47 Nie możemy być sekciarzami – powiedziano mi, w duchu rzekomego obiektywizmu, w odniesieniu do stałości nauczania Kościoła.
Potem, kiedy im wyjaśniłem, iż ten, kto posiada Prawdę, nie jest sekciarzem, zrozumieli swój błąd.
48 Aby się przekonać, jak śmieszną rzeczą jest traktowanie mody jako zasady postępowania, wystarczy przyjrzeć się niektórym dawnym portretom.
49 Podoba mi się, że lubisz procesje, wszystkie zewnętrzne przejawy kultu, w jakich nasza Matka, Kościół Święty, oddaje Bogu należną cześć... i że je praktykujesz!
50 Ego palam locutus sum mundo: Ja przemawiałem jawnie przed światem, odpowiada Jezus Kajfaszowi, gdy nadchodzi chwila, w której odda za nas życie.
– Są natomiast chrześcijanie, którzy wstydzą się okazywać palam – jawnie – cześć Bogu.
51 Kiedy apostołowie się rozproszyli i rozszalały lud zdziera sobie gardła z nienawiści do Jezusa, Najświętsza Maryja Panna podąża tuż za swoim Synem ulicami Jerozolimy. Nie odstraszają Jej okrzyki tłumu i nie przestaje towarzyszyć Odkupicielowi, kiedy wszyscy z orszaku, w swojej anonimowości, z „tchórzliwą odwagą” ubliżają Chrystusowi.
Wzywaj Jej z mocą: Virgo fidelis! – Panno wierna! – i proś Ją, abyśmy my, którzy nazywamy się przyjaciółmi Boga, byli nimi prawdziwie i o każdej porze.RADOŚĆ
52 Nikt nie jest szczęśliwy na ziemi, dopóki nie postanowi, by nie być szczęśliwym. Taka jest nasza droga: cierpienie – po chrześcijańsku! – krzyż; wola Boża, Miłość; szczęście tutaj, a potem wiecznie.
53 Servite Domino in laetitia!9 – Będę służyć Bogu z radością! Z radością, która będzie konsekwencją mojej wiary, mojej nadziei i mojej miłości... i która powinna trwać zawsze, ponieważ, jak nas zapewnia Apostoł, Dominus prope est!10... – Pan towarzyszy mi z bliska. Pójdę więc z Nim, pełen ufności, ponieważ Bóg jest moim Ojcem..., i z Jego pomocą wypełnię Jego godną umiłowania Wolę, choćby mnie to kosztowało.
54 Oto rada, którą wam uporczywie powtarzam: bądźcie radośni, zawsze radośni. – Niechaj się smucą ci, którzy nie uważają się za dzieci Boże.
55 Wychodzę z siebie, żeby moi młodsi bracia mogli „miękko stąpać”, jak ksiądz nam mówi. Tyle radości jest w tym trudzie!
56 Inny człowiek wiary napisał mi: „Kiedy z konieczności jest się odizolowanym, doskonale odczuwa się pomoc braci. Zważywszy, że teraz wszystko muszę znosić «sam», myślę często, że gdyby nie owo «towarzyszenie sobie nawzajem z daleka» – błogosławiona komunia świętych! – nie potrafiłbym zachować optymizmu, który mnie wypełnia”.
57 Nie zapominaj, że czasami potrzebujemy mieć obok siebie uśmiechnięte twarze.
58 „Jesteście wszyscy tak radośni, że nawet bym się tego nie spodziewał” – usłyszałem od kogoś.
Od dawna już nieprzyjaciele Chrystusa w swych diabelskich usiłowaniach nie przestają szemrać, że ludzie oddani Bogu są „ponurakami”. I niestety niektórzy z tych, co chcą być „dobrzy”, wtórują im swoimi „smutnymi cnotami”.
– Dziękujemy Ci, Panie, że zechciałeś posłużyć się naszym życiem, radosnym i szczęśliwym, dla wymazania tej fałszywej karykatury.
– Proszę Cię także, abyśmy o tym nie zapomnieli.
59 Oby nikt nie wyczytał na twojej twarzy smutku ani bólu, kiedy pośród świata rozsiewasz woń swojej ofiary: dzieci Boże powinny zawsze być siewcami pokoju i radości.
60 Radość męża Bożego, niewiasty Bożej, musi się przelewać na zewnątrz: musi być pogodna, zaraźliwa, powabna... Krótko mówiąc, ma być tak nadprzyrodzona, tak udzielająca się innym i tak naturalna, żeby przyciągała innych na drogi chrześcijańskie.
61 „Zadowolony?”. Zamyśliłem się nad tym pytaniem.
– Nie wynaleziono jeszcze słów dla wyrażenia wszystkiego, co odczuwamy – sercem i wolą – gdy uświadomimy sobie, że jesteśmy dziećmi Boga.
62 Boże Narodzenie. Piszesz mi: „Rozważając święte oczekiwanie Maryi i Józefa, sam też niecierpliwie wyczekuję Dzieciątka. Z jaką radością stanę w Betlejem! Przeczuwam, że wybuchnę bezgraniczną radością. Aha! A wraz z Nim ja też pragnę narodzić się na nowo...”.
– Oby twoje pragnienie było szczere!
63 Szczere postanowienie: umilać i ułatwiać drogę innym, bo życie i tak niesie już ze sobą dość goryczy.
64 Jak wspaniale jest nawracać niewiernych, zdobywać dusze...!
– Ale tak samo wspaniałe, a nawet jeszcze milsze Bogu, jest zapobieganie temu, by schodziły na manowce.
65 A ty znowu przy swoich starych wariactwach...! A potem, kiedy powracasz, czujesz w sobie mało radości, ponieważ brak ci pokory.
Wydaje się, jakbyś uparcie nie chciał poznać drugiej części przypowieści o synu marnotrawnym, gdyż ciągle jesteś przywiązany do nędznego szczęścia strąków dla świń. Zraniony pychą z powodu własnej słabości, nie decydujesz się poprosić o przebaczenie i nie myślisz o tym, że – jeśli się upokorzysz – czeka cię radosne przyjęcie ze strony twojego Ojca, Boga, i świętowanie twojego powrotu i rozpoczęcia na nowo.
66 To prawda: nie jesteśmy nic warci, jesteśmy niczym, nic nie potrafimy, nic nie posiadamy. A przy tym pośród codziennej walki nie brakuje przeszkód, pokus... Lecz „radość” twoich braci rozwieje wszystkie trudności, gdy tylko do nich dołączysz, ponieważ zobaczysz wówczas, jak mocno opierają się na Nim: Quia Tu est Deus fortitudo mea – bo Ty, Panie, jesteś naszą mocą.
67 Powtarza się scena z przypowieści o zaproszonych na ucztę. Jedni się boją; drudzy są zajęci; wielu innych... wymyśla bajki, głupie wymówki.
Opierają się. Skutek: są zawiedzeni, uwikłani, zniechęceni, znudzeni, rozgoryczeni. A przecież o ile łatwiej jest przyjmować boskie zaproszenie każdej chwili i żyć radośnie i szczęśliwie!
68 Bardzo wygodnie jest powiedzieć: „Nie nadaję się; wychodzi mi – wychodzi nam – wszystko na opak”. – Pomijając fakt, że to nieprawda, za tym pesymizmem skrywa się ogromne lenistwo... Są rzeczy, które robisz dobrze, i rzeczy, które robisz źle. Niech te pierwsze napełnią cię zadowoleniem i nadzieją; tym drugim zaś staw czoła – bez wytchnienia – żeby je skorygować: a wtedy wyjdą ci dobrze.
69 „Ojcze, tak jak mi Ojciec radził, śmieję się z moich słabości – nie zapominając o tym, by im nie ulegać – a wówczas czuję się radośniejszy.
Kiedy zaś popełniam to głupstwo, że się smucę, skutek jest taki, że zbaczam z drogi”.
70 Zapytałeś mnie, czy dźwigam jakiś krzyż. I odpowiedziałem, że tak, że zawsze dźwigamy Krzyż. – Ale Krzyż chwalebny, boskie znamię, gwarancję, iż jesteśmy prawdziwie dziećmi Boga. Dlatego zawsze kroczymy z Krzyżem szczęśliwi.
71 Odczuwasz większą radość. Tym razem jednak chodzi tu o radość nerwową, nieco niecierpliwą, której towarzyszy wyraźne odczucie, że coś w tobie odrywa się w ofierze.
Posłuchaj mnie uważnie: tutaj, na ziemi, nie ma pełnego szczęścia. Dlatego teraz, natychmiast, bez słów i bez robienia z siebie „ofiary”, poświęć się w ofierze Bogu poprzez całkowite i absolutne oddanie.
72 Przeżywasz dni wielkiej radości, duszę masz przepełnioną słońcem i kolorem. A co najdziwniejsze, powodem twojej radości jest to samo, co kiedyś cię zniechęcało!
Tak jest zawsze: wszystko zależy od punktu widzenia. – Laetetur cor quaerentium Dominum!11 – zawsze, kiedy się szuka Pana, serce nie posiada się z radości.
73 Jak wielka jest różnica między ludźmi bez wiary, smutnymi i niepewnymi z powodu swojej pustej egzystencji, wystawionymi na „zmienność” okoliczności niczym chorągiewki na wiatr, a naszym, chrześcijan, życiem – ufnym, radosnym i stałym, mocnym ze względu na poznanie i absolutną pewność naszego nadprzyrodzonego przeznaczenia!
74 Nie jesteś szczęśliwy, ponieważ ciągle wracasz do wszystkiego myślami, jakbyś zawsze był w centrum uwagi: a to że boli cię brzuch, a to że jesteś zmęczony, a to że ci powiedziano to czy tamto...
– Czy próbowałeś myśleć o Nim i ze względu na Niego o innych ludziach?
75 Miles – żołnierz. Tak nazywa Apostoł chrześcijanina.
Otóż w tej błogosławionej, chrześcijańskiej walce miłości i pokoju o szczęście wszystkich dusz są w Bożych szeregach żołnierze zmęczeni, głodni, poranieni... lecz radośni: niosą w sercu niezawodne światło zwycięstwa.
76 „Przesyłam Ojcu postanowienie, by być zawsze uśmiechniętym: mieć serce radosne, nawet gdyby mi je przebijano”.
– Uważam, że to trafne postanowienie. Modlę się, abyś je wypełnił.
77 Chwilami przytłacza cię nadchodzące przygnębienie, które niszczy cały twój zapał i które ledwie jesteś w stanie pokonać dzięki aktom nadziei. – Nie szkodzi: to właściwy czas, by prosić o więcej łaski Bożej, i – naprzód! Odnawiaj radość walki, choćbyś przegrał jakąś potyczkę.
78 Nadeszły chmurzyska braku chęci, utraty zapału. Spadły ulewy smutku, i czujesz się, jakbyś był związany. A na dodatek dopadło cię zniechęcenie, wynikające z mniej lub bardziej obiektywnych przyczyn: Tyle lat walki... a wciąż jesteś tak bardzo w tyle, tak daleko.
Wszystko to jest konieczne i Bóg się z tym liczy: by osiągnąć gaudium cum pace – prawdziwy pokój i radość – do przekonania o naszym synostwie Bożym, które napełnia nas optymizmem, musimy dodać uznanie własnej słabości.
79 Odmłodniałeś! Rzeczywiście, zauważyłeś, że obcowanie z Bogiem w krótkim czasie przywróciło ci prostotę i szczęście z lat młodości, a nawet pewność i radość – bez dziecinady – dziecięctwa duchowego... Rozglądasz się wokoło i stwierdzasz, że to samo dzieje się z innymi: mijają lata od ich spotkania z Panem, ale im są dojrzalsi, tym bardziej umacnia się ich niezniszczalna wewnętrzna młodość i radość. Nie wyglądają młodo: są młodzi i radośni!
Ta rzeczywistość życia wewnętrznego przyciąga, umacnia i podbija dusze. Dziękuj za nią codziennie ad Deum qui laetificat iuventutem – Bogu, który napełnia radością twoją młodość.
80 Nie brakuje ci łaski Bożej. Jeśli więc odpowiesz na nią, powinieneś czuć się pewny.
Zwycięstwo zależy od ciebie: twoje męstwo i twój zapał – połączone z tą łaską – są dostatecznym powodem, aby napełnić cię optymizmem człowieka, który ma zapewnione zwycięstwo.
81 Może wczoraj byłeś jedną z tych osób zgorzkniałych w swoich nadziejach, zawiedzionych w swoich ludzkich ambicjach. Dzisiaj, odkąd On wkroczył w twoje życie – dzięki Ci, Boże mój! – śmiejesz się i śpiewasz, i niesiesz uśmiech, Miłość i radość wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz.
82 Wielu ludzi czuje się nieszczęśliwymi właśnie dlatego, że posiadają wszystkiego zbyt wiele. – Chrześcijanie, jeżeli prawdziwie postępują jak dzieci Boże, będą znosić niewygodę, upał, zmęczenie, chłód... Lecz nigdy nie zabraknie im radości, ponieważ to – wszystko! – zsyła lub dopuszcza Ten, który jest źródłem prawdziwego szczęścia.
83 Pośród tylu ludzi bez wiary, bez nadziei, pośród umysłów, które się miotają na granicy rozpaczy w poszukiwaniu jakiegoś uzasadnienia dla swego życia, ty znalazłeś cel: Jego!
A to odkrycie będzie nieustannie wnosić w twoje życie nową radość, będzie cię przemieniać i ukazywać ci codziennie niezliczoną ilość pięknych rzeczy, których nie byłeś świadom, a które pokazują radosną obszerność tej szerokiej drogi wiodącej cię do Boga.
84 Twoja szczęśliwość na ziemi jest tożsama z twoją wiernością wierze, czystości i drodze, którą Pan ci wyznaczył.
85 Dziękuj Bogu, ponieważ jesteś radosny głęboką radością, która nie potrafi być hałaśliwa.
86 Z Bogiem – myślałem – każdy dzień wydaje mi się bardziej atrakcyjny. Żyję „kawałek po kawałku”. Jednego dnia uważam za wspaniały jeden szczegół; innego odkrywam z kolei nowe perspektywy, których wcześniej nie dostrzegałem... Jak tak dalej pójdzie, nie wiem, co się wydarzy z biegiem czasu.
Potem przekonałem się, że On mnie zapewnia: „Twoja radość będzie co dzień większa, ponieważ będziesz coraz bardziej zagłębiać się w boską przygodę, w to wielkie «zamieszanie», w które cię wplątałem. I przekonasz się, że Ja cię nie opuszczę”.
87 Radość jest konsekwencją oddania. Wzrasta z każdym okrążeniem kieratu.
88 Jaką niezmąconą radość przynosi ci oddanie się Bogu...! I jakim niepokojem, jaką gorliwością powinieneś pałać, aby wszyscy uczestniczyli w twojej radości!
89 Wszystko, co teraz cię martwi, mieści się w uśmiechu rysującym się na twojej twarzy z miłości do Boga.
90 Optymizm? Zawsze! Również wtedy, kiedy sprawy wydają się iść źle: może właśnie jest to moment, by wybuchnąć śpiewem, radosnym Gloria, ponieważ szukałeś ucieczki w Nim, a od Niego może na ciebie przyjść tylko dobro.
91 Mieć nadzieję nie znaczy dostrzegać już światło, lecz ufać z zamkniętymi oczyma, że Pan posiada je w pełni i żyje w tej jasności. On jest Światłem.
92 Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest nieść pokój i szczęście do różnych środowisk ziemi w krucjacie męstwa i radości, która poruszy nawet serca zwiędłe i zepsute, i podnieść je ku Niemu.
93 Jeżeli wytniesz u korzenia wszelkie oznaki zawiści i jeżeli szczerze będziesz się cieszyć z sukcesów innych, nie utracisz radości.
94 Zagadnął mnie pewien przyjaciel: „Słyszałem, że jesteś zakochany”. – Bardzo mnie to zdziwiło, więc zapytałem go tylko, skąd to wie.
Wyznał, że wyczytał to w moich oczach, które błyszczą z radości.
95 Jakże radosne musiało być spojrzenie Jezusa! Taka sama radość musiała błyszczeć w oczach Jego Matki, która nie może powstrzymać radości – Magnificat anima mea Dominum!12 – i Jej dusza wysławia Pana, odkąd nosi Go Ona w swoim łonie i ma Go u swego boku.
O Matko! Niechaj nasza radość, tak jak Twoja, będzie radością przebywania z Nim i posiadania Go!
9 Servite Domino in laetitia (łac.) – służcie Panu z radością (przyp. tłum.).
10 Dominus prope est (łac.) – Pan jest blisko (przyp. tłum.).
11 Laetetur cor quaerentium Dominum (łac.) – niech się raduje serce szukających Pana (przyp. tłum.).
12 Magnificat anima mea Dominum (łac.) – wielbi dusza moja Pana.