Brytyjski rycerz. The Royals. Tom IV - ebook
Violet King rusza na podbój Londynu.
Kiedy dostaję propozycję opuszczenia Nowego Jorku i zamieszkania w Londynie na trzy miesiące, czuję, że właśnie tego mi potrzeba. W szczególności potrzeba mi gorących Brytyjczyków w garniturach. Albo bez.
No i pracy… Właśnie zmierzam na rozmowę kwalifikacyjną i wpadam na superseksowne ciacho. Chcę zlizywać herbatę z tego umięśnionego brzucha i słuchać jego akcentu przez całą noc.
Okazuje się, że Pan Przystojny jest moim nowym szefem. Niestety, jest też ponurym, porywczym i najbardziej aroganckim typem, jakiego kiedykolwiek spotkałam… który jednak podczas kłótni całuje mnie tak, że widzę fajerwerki nad Big Benem. Moje życie nigdy nie było jak z bajki, ale być może znalazłam swojego rycerza w lśniącej zbroi.
Problem w tym, że dzieli nas ocean.
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-272-8903-2 |
| Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
VIOLET
Mam w zwyczaju tracić czas na dwie swoje ulubione rozrywki: mężczyzn i koktajle. Zawsze upewniam się, że mój dzień obfituje w jedno lub drugie.
– Na zdrowie. – Uniosłam drinka i stuknęłam w szklanki dwóch najdroższych mi osób na świecie: swojej siostry Scarlett i jej szwagierki Darcy.
Byłyśmy w jakimś eleganckim barze w SoHo¹, gdzie drinki kosztowały czasem dwa razy tyle, ile samochód, ale to była pierwsza noc Darcy w Nowym Jorku i nie zamierzałam się przejmować, ile pieniędzy wydam tego wieczoru, nawet jeśli nie miałam dokąd jutro iść do pracy. Uwielbiałam ją, ale nie widywałam się z nią tak często, jak bym chciała, ponieważ mieszkała w Anglii, więc miałam nadzieję widzieć dzisiaj świat w pozytywnych barwach. Może przydałoby się jej jakieś dymanko w ramach prezentu powitalnego? Seks zawsze wprawiał mnie w dobry nastrój i z pewnością planowałam znalezienie kogoś, z kim mogłabym wrócić do domu. Musiałam zapomnieć, jaki miałam okropny tydzień, a nie byłam pewna, czy wystarczy tylko jedna z moich ulubionych rzeczy, by temu zaradzić. W tym przypadku potrzebowałam i alkoholu, i mężczyzny.
– Czy w Anglii jest w tej chwili ktoś wyjątkowy? – Scarlett zaczepiła Darcy. – Ktoś, kto zwala cię z nóg?
Jęknęłam.
– Ona nie jest Kopciuszkiem. Jest zdolną, pewną siebie kobietą, którą nie tak łatwo oszołomić. Pytanie, które powinnaś zadać, brzmi: czy uprawiałaś ostatnio nieziemski seks?
– Nie mówię, że nie jest zdolna i pewna siebie, ale „rycerz w lśniącej zbroi” zawsze brzmi dobrze – odpowiedziała Scarlett.
– Szkoda, że nie mam sióstr – westchnęła Darcy, uśmiechając się do nas obu.
Scarlett i ja kłóciłyśmy się bez przerwy, bo byłyśmy jak ogień i woda. Ona wyszła za mąż po raz drugi. Ja nie miałam ochoty wiązać się z jednym mężczyzną. Scarlett miała udaną karierę, podczas gdy ja nie potrafiłam utrzymać nawet pracy kelnerki. Dorobiła się dwójki dzieci, a ja nie miałam prawa trzymać kota.
I chciała mnie zabić, kiedy dowiedziała się, że zostałam zwolniona.
Ale była moją siostrą i ją kochałam.
– Tak. To świetnie mieć siostrę – przyznała Scarlett. – Chociaż wolałabym, żeby trochę częściej mnie słuchała.
– Musisz po prostu zaakceptować fakt, że nie każdy pragnie domu w Connecticut z idealnym mężem i dwójką doskonałych, choć bardzo głośnych dzieci. – Rozejrzałam się po sali. Ja pragnęłam dzikiego seksu z kimś, kto mógłby sprawić, że zapomnę o tym, co jutro miało się wydarzyć lub nie wydarzyć. Ale do tej pory nikt nie wpadł mi w oko.
– Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa – mruknęła Scarlett, przechylając głowę na bok.
– Fajnie, to jest nas już dwie. – Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam, była litość mojej siostry. Zwłaszcza dzisiaj. – W każdym razie co zamierzasz robić, skoro już jesteś w Nowym Jorku? – zapytałam Darcy. – Jeśli chcesz, mogę ci służyć jako przewodniczka.
– Nie pracujesz jutro? – zapytała Scarlett.
Problem polegał na tym, że choć bardzo się od siebie różniłyśmy, jednocześnie byłyśmy z siostrą blisko związane i nie dało się niczego ukryć.
– Jasne, że tak, ale mogę dopasować swoje godziny pracy do Darcy. Chcę, żeby się dobrze bawiła. – Wzięłam kolejny łyk, unikając przeszywającego spojrzenia swojej siostry.
– Och, Violet. Chyba nie rzuciłaś znowu pracy?
Kątem oka dostrzegłam, że Scarlett opadły ręce. Pochyliła głowę.
– Niezupełnie – odparłam.
Nie chciałam widzieć tego wyrazu rozczarowania w jej oczach. Czy nie mogła po prostu zaakceptować, że nie jestem zainteresowana karierą na wysokich stanowiskach? Życie nieraz nauczyło mnie, że trzeba cieszyć się chwilą i że jutrem należy się przejmować dopiero wtedy, kiedy nadejdzie.
– Niezupełnie? – zapytała. – Myślałam, że polubiłaś się z dziewczynami z pracy?
– Jak najbardziej. Inne kelnerki były fantastyczne, a napiwki niesamowite. – Ale nie sądzę, bym musiała znosić to, że w pracy łapią mnie za tyłek.
– Kto złapał cię za tyłek? – zapytała Darcy.
– Jeden ze stałych klientów. Robi to nam wszystkim, ale nie rozumiem, dlaczego mam się na to godzić.
– To jest zdecydowanie nie w porządku. Więc zrezygnowałaś? – powtórzyła pytanie Scarlett.
– Nie. Nazwałam go obleśnym kutasem i zostałam zwolniona – wyjaśniłam, gotowa, by zakończyć ten temat. Miałam w życiu do czynienia z wystarczającą liczbą dupków, nie chciałam tracić czasu na rozmyślanie o nich. – Miejmy nadzieję, że dzięki temu odpuści innym kelnerkom. Przynajmniej na chwilę.
Odkryłam, że sposobem na uniknięcie rozczarowań w życiu jest posiadanie niewielkich oczekiwań, a najłatwiejszy sposób na ograniczenie ich do minimum to nieangażowanie się w nic za bardzo. Nie miało znaczenia, czy chodziło o pracę, czy o mężczyznę – nigdy nie wiązałam się na wystarczająco długo, aby emocjonalnie zainwestować w taki związek, a to oznaczało, że mogę odejść bez żalu. Utrata pracy nie była problemem, zapominałam o niej w chwili, gdy odchodziłam. Większym problemem był brak pieniędzy.
Scarlett westchnęła.
– To do ciebie niepodobne tak tracić panowanie nad sobą. Całkowicie się zgadzam, że nie powinien łapać nikogo za tyłek, ale…
– Spodziewałaś się, że zagryzę zęby?
– Absolutnie nie. Mówię tylko, że to nie w twoim stylu tak łatwo się poddawać. Martwię się o ciebie. Czy chodzi o wczorajsze wiadomości?
– Wiadomości? – zapytałam, udając, że nie wiem, co ma na myśli.
Kompletnie nie umiałam kłamać. Naprawdę, w ogóle. Ale ostatnią rzeczą, na jaką teraz miałam ochotę, była rozmowa o moim byłym chłopaku i o tym, że wczoraj na stronach biznesowych pojawiła się informacja, że wchodzi na giełdę z firmą, którą razem założyliśmy.
Była to dokładnie ta rozmowa, której chciałam uniknąć.
– Zirytowało cię to? – zagaiła Scarlett, dobrze wiedząc, że łżę.
– Ani trochę. Wiesz, że dawno się z tym pogodziłam. To było wieki temu.
Minęły prawie cztery lata, odkąd zostałam zdradzona przez swojego chłopaka ze studiów, a następnie odebrano mi firmę, na którą tak ciężko pracowałam.
– Mówiłam ci już, że życie jest piękne.
Naprawdę myślałam, że mi przeszło. Ale wczorajsza wiadomość była szokiem i wywołała wiele emocji. Cieszyłam się życiem – przez większość czasu. Miałam wspaniałą rodzinę, dobrych przyjaciół. Nie musiałam się martwić o wiele spraw, podejmować trudnych decyzji ani robić żadnych stresujących rzeczy związanych z prowadzeniem własnego biznesu. Po prostu nie miałam takiego życia, jakie sobie kiedyś wyobrażałam. Spodziewałam się, że to ja znajdę się na fotografii obok Davida. Pobralibyśmy się – para znawców technologii – i być może mielibyśmy dziecko lub dwoje dzieci. Zamiast tego stał na zdjęciu ze swoją nową żoną, kilka miesięcy od wejścia firmy na giełdę, a ja byłam kelnerką.
Scarlett sięgnęła przez stół i ścisnęła moją dłoń.
– Myślę, że to wspaniale, że jesteś szczęśliwa. Ale szczerze mówiąc, czasem dobrze mieć plan, trochę namieszać. Czyż nie tak, Darcy?
To był cios poniżej pasa, by wciągać Darcy w tę dyskusję. Nie zdawała sobie sprawy, jaką wagę miało to pytanie.
– Uwielbiam planować – powiedziała Darcy. – Powoli powiększam zyski z majątku. Oczekujemy piętnastoprocentowego skoku w ciągu najbliższych trzech lat. Jeśli tak się stanie, chcę otworzyć sklep z produktami rolnymi, w którym będę sprzedawać lokalne towary. Poza tym zamierzam adoptować dziecko, zanim skończę trzydzieści pięć lat. Aha, a gdyby pojawił się rycerz w lśniącej zbroi, nie muszę mdleć z wrażenia, ale jeśli zaprosi mnie na obiad i wymasuje mi stopy, nie odmówię. Biznes, dzieciak, masaż stóp. W tej kolejności.
Śmiałam się z jej listy rzeczy do zrobienia. Darcy zawsze wydawała się taka beztroska, ale teraz pomyślałam, że prowadzenie wiejskiej posiadłości wymaga sporo planowania i kompetencji. A Darcy najwyraźniej była w tym dobra.
– Myślałaś może o powrocie do szkoły? – zapytała mnie znienacka Scarlett.
– Nie mówisz poważnie. Do szkoły? – Miałam tak wiele złych wspomnień, związanych z czasem spędzonym na uczelni, że powtarzanie tego było ostatnią rzeczą, o której bym myślała.
David i ja poznaliśmy się na drugim roku i przez cztery lata byliśmy w związku. Staliśmy się kochankami, partnerami biznesowymi, a teraz nieznajomymi.
– Chodziło mi o to, że jeśli nie jesteś pewna, co chcesz robić, to teraz, kiedy nie masz pracy ani planu, może być idealny moment, aby coś wymyślić. – Scarlett nie dawała za wygraną.
– Po co rezygnować z dzisiaj, aby jutro było lepsze, skoro nie wiesz, czy dożyjesz tego jutra?
To, że odebrano mi firmę, która wymagała ode mnie tyle czasu i wysiłku i z której stworzyłam coś, co przepełniało mnie dumą, było druzgocącym doświadczeniem. Nie zamierzałam powtarzać tego błędu. Tak wiele poświęciłam ze swojej młodości dla… niczego. Przez kilka ostatnich lat próbowałam odzyskać ten czas – imprezowałam, żyłam chwilą, spotykałam się z wieloma facetami.
– To trochę przygnębiające – zauważyła Darcy.
– Wręcz przeciwnie – odpowiedziałam. – Nie marnuję czasu na planowanie rzeczy, które mogą się nigdy nie wydarzyć. Nie mam funduszu na czarną godzinę, więc nie muszę tracić czasu na planowanie na czarną godzinę; to dopiero jest przygnębiające. Lepiej cieszyć się słońcem.
– A jeśli spadnie deszcz?
Byłam całkiem pewna, że zwolnienie z pracy kwalifikuje się jako deszczowy dzień, ale nadal dobrze się bawiłam – teraz siedziałam tu z Darcy i ze Scarlett.
– Znajduję seksownego faceta i uprawiam dziki seks, dopóki chmury się nie rozpłyną.
Scarlett pokręciła głową.
– Co zamierzasz zrobić z pracą?
– Nie mam pojęcia. Znaleźć inną, jak sądzę.
Miałam na koncie około trzystu dolarów, co nie wystarczyło nawet na połowę czynszu, jeśli chciałam odnowić umowę najmu w przyszłym miesiącu. Problem polegał na tym, że kelnerowanie zaczynało mnie nudzić. Coraz bardziej męczyły mnie drinki po pracy i nadrabianie straconego czasu. Po prostu nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym robić. Mogłam mieć stopień naukowy z informatyki i kilka lat doświadczenia w prowadzeniu start-upu, ale ostatnie kilka lat nie nauczyło mnie niczego poza umiejętnościami zapamiętywania potraw i noszenia trzech dań jednocześnie.
– Dlaczego nie wrócisz ze mną do Anglii? – zapytała Darcy. – Nie musisz utknąć ze mną na wsi. Mogłabyś zostać w londyńskim domu i przeczekać kilka miesięcy, aż chmury się rozwieją. Nigdy nie wiadomo, może miasto zainspiruje cię do znalezienia swojej pasji.
Nie byłam w londyńskim domu Darcy i męża Scarlett, ale siostra powiedziała mi, że wygląda jak z powieści Jane Austen.
Może Londyn okazałby się niezłym rozwiązaniem, jednak nie było mowy, żebym mogła sobie pozwolić na wyjazd.
– To takie miłe z twojej strony, ale…
– Miejsce stoi całkowicie puste i znajduje się w samym centrum miasta – zachęcała mnie Darcy.
Zerknęłam na Scarlett, czekając, aż się wtrąci i powie, że to szalony pomysł, że muszę się wziąć w garść i znaleźć inną pracę, ale ona tylko wpatrywała się we mnie w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
– Nie mogę, Darcy. Mam swoje mieszkanie i muszę zacząć szukać pracy. Ale dziękuję.
– Czy nie mówiłaś, że i tak zbliża się termin przedłużenia umowy najmu? – zapytała Scarlett.
Naprawdę nie miała nic przeciwko temu, bym opuściła Nowy Jork?
– Pięć sekund temu namawiałaś mnie na to, bym wróciła na studia.
– Po prostu myślę, że zmiana dobrze by ci zrobiła. Może Londyn okaże się tym, czego potrzebujesz: kilka tygodni na ponowną ocenę tego, czego oczekujesz od życia. Skoro twój start-up… Biorąc pod uwagę całe to wejście na giełdę, które ma się odbyć za kilka miesięcy, uważam, że odpoczynek od Nowego Jorku może ci się przysłużyć.
– Ja jestem szczęśliwa, Scarlett. – Naprawdę nie chciałam rozmawiać o swoim byłym. – Przecież to chyba najważniejsze?
Scarlett rzuciła wymuszony uśmiech.
– Mam nadzieję, że tak jest. Bo właśnie tego najbardziej dla ciebie pragnę.
Serce ścisnęło mi się w piersi. Nienawidziłam tego, że moja siostra tak się o mnie martwiła. Przez większość czasu dramatycznie przesadzała, ale dzisiaj trafiła na mój słabszy dzień. Wiadomość o Davidzie mnie zszokowała. I przypomniała o tym, czym mogło być moje życie. Byłam świadoma tego wszystkiego, czym moje życie nie było, i na pewno nie czułam się szczęśliwa. W dodatku nie wiedziałam, jak to zmienić.
– Sądzę, że jesteś bardziej wstrząśnięta Davidem i tym debiutem giełdowym, niż sama przyznajesz – powiedziała Scarlett. – I wcale się temu nie dziwię. Też bym była na twoim miejscu. To, co się stało, było okropne. Zdradził cię i, co gorsza, uszło mu to na sucho. Miałaś pełne prawo zrobić sobie przerwę. To zupełnie naturalne. Ale minęły już cztery lata i tęsknię za swoją odważną, przebojową siostrą, która była gotowa na podbój świata. Czuję, jakby ten drań ją ukradł, i chcę ją dostać z powrotem.
Po słowach Scarlett zalała mnie fala emocji – nie wiedziałam, czy mam ochotę wymiotować, czy płakać. Ciężko pracowałam, aby nie angażować się w nic emocjonalnie, żeby nie powtórzyć tych samych błędów, które popełniłam z Davidem i ze swoim biznesem, ale czegoś mi brakowało. Nawet jeśli sama przed sobą nie chciałam tego przyznać. Scarlett miała rację – spora część tego, kim byłam, zniknęła. Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze, próbując się powstrzymać od publicznego szlochu. Kiedyś byłam dziewczyną gotową podbić świat. Też chciałam, żeby ta osoba wróciła.
Kiedy dłoń siostry przykryła moją, spojrzałam na nią.
– Kocham cię – wyszeptałam.
– Ja też cię kocham, ale nie popadaj przy mnie w przesadną ckliwość. Musisz przeboleć tego faceta i to, co ci zrobił, a wydaje się, że utknęłaś w martwym punkcie – powiedziała Scarlett.
Jeśli chodzi o Davida, to już mi przeszło, czyż nie? Mieszkaliśmy w tym samym mieście, ale upewniałam się, żebyśmy przebywali w dwóch różnych światach. Absolutnie za nim nie tęskniłam, ale Scarlett mówiła prawdę – czułam, że utknęłam.
– Proszę, rozważ wyjazd do Londynu – powiedziała. – W ten sposób nie będziesz w Nowym Jorku, kiedy wydarzy się ten cały debiut giełdowy. A tam będziesz mogła znaleźć nowe inspiracje, uwolnić się od przeszłości, może dowiedzieć się, co chcesz robić, gdy dorośniesz. – Uśmiechnęła się uradowana, jak za każdym razem, gdy mogła mi przypomnieć, że jest ode mnie starsza.
– Jeśli nic nie trzyma cię w Nowym Jorku, dlaczego nie wyjechać na kilka tygodni, a nawet kilka miesięcy? To może być sposób na naciśnięcie przycisku resetowania – wtórowała jej Darcy.
– Zawsze mówisz, że chcesz żyć od jednej chwili do drugiej. – Scarlett nie ustępowała. – Tylko że każda twoja chwila wydaje się bardzo podobna do poprzedniej. Dlaczego nie przeżyć kilku innych chwil w Londynie? Możesz wrócić odnowiona. Violet King wersja 2.0!
Nienawidziłam tego przemówienia, ale Scarlett miała rację. Ostatnie dwanaście miesięcy: skakanie od pracy kelnerki do pracy kelnerki nie było zabawne, chociaż bardzo starałam się udawać, że jest inaczej. Ograniczyłam plany w terminarzu na komórce do minimum i jadłam za dużo tostów. Potrzebowałam zmiany, ale wyjazd za granicę nawet nie przyszedł mi do głowy. Czy wyjazd do Londynu naprawdę wyzwoli przycisk resetowania? Dostarczy inspiracji? Stworzy Violet gotową do podboju świata?
– Ryder wraca ze mną, więc oczywiście będzie nalegał, żebyśmy wynajęli prywatny samolot. Nie musiałabyś martwić się nawet o rezerwację biletu.
Zaśmiałam się. Przede mną otwierał się cały świat, którego naprawdę nie rozumiałam. Prywatne samoloty były na szczycie listy. Ale jeśli nie musiałam wydawać swoich ostatnich kilkuset dolarów, plus jeszcze pożyczonych, na bilet lotniczy, lista powodów, dla których nie powinnam jechać do Londynu, zaczynała się kurczyć.
– Londyn, hmm?
– Tak! I możesz przyjeżdżać na wieś w weekendy, żeby się ze mną zobaczyć – pisnęła Darcy.
– Musiałabym znaleźć tam pracę. – Myślałam na głos. Moje trzysta dolców nie zaprowadziłoby mnie daleko, nawet gdybym nie płaciła czynszu.
– Restauracje w Londynie są na każdym rogu. Od razu by cię zatrudnili. – Darcy była pełna entuzjazmu.
Zmarszczyłam nos.
– Szczerze mówiąc, wolałabym poszukać czegoś innego. Jak mówi Scarlett, zmienić parę rzeczy. – Unikałam patrzenia na siostrę. Bez wątpienia prezentowała właśnie ten swój uśmiech typu: „A nie mówiłam?”.
– Cóż, pogadam z kilkoma przyjaciółmi rodziny i zobaczymy, co da się zrobić – zapowiedziała Darcy. – Może ktoś czegoś szuka.
– Jesteś pewna? Sam fakt, że pozwalasz mi zatrzymać się u siebie w domu, to aż nadto, i jeszcze…
Darcy uniosła dłoń.
– Nie ma o czym mówić. Niczego nie mogę obiecać, ale zobaczę, co da się zrobić.
– Dziękuję. – Uśmiechnęłam się i powoli skinęłam głową. Może zmiana scenerii była dokładnie tym, czego potrzebowałam.
Pomijając wszystko inne, mężczyźni tam mieli akcent. A sądząc po facetach z tego baru, musiałam znaleźć nowe łowisko. Może nawet udałoby mi się, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zacząć myśleć o własnej przyszłości?ROZDZIAŁ 2
VIOLET
Londyn był dokładnie taki, jak go sobie wyobrażałam. Czarne taksówki, czerwone budki telefoniczne, deszcz i stare budynki – wszystko mi się podobało. Po zamknięciu domu Darcy odwróciłam się i zeszłam po trzech schodkach na chodnik. Albo bruk, jak powiedzieliby Brytyjczycy. Zamierzałam wrócić do Ameryki tak brytyjska, jak tylko mogłam. Oprócz różnic językowych musiałam opanować umiejętność nieustannego mówienia o pogodzie. Brytyjczycy mówili o pogodzie, jakby to był dysfunkcyjny członek rodziny, którym ciągle są rozczarowani. Nawet jeśli niebo było niebieskie i świeciło słońce, narzekali, że się tego nie spodziewali i mają na sobie za wiele warstw ubrań. Jeśli padał deszcz, na pewno nie byli szczęśliwi, ale co ciekawe, jeśli nie padało przez kilka dni, wszyscy kręcili głowami, zaniepokojeni brakiem opadów. To było niezwykle dziwne, ale bardzo mi się podobało. Nauczyłam się, że jeśli chcę rozpocząć rozmowę z nieznajomym, temat pogody działa jak koń trojański. Był odpowiednikiem Super Bowl w Ameryce, z wyjątkiem tego, że był aktualny trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku.
Miałam dobre przeczucia co do dzisiejszego dnia. Niebo było błękitne, nie włożyłam zbyt wielu warstw ubrań, na moim bilecie miesięcznym widniało dwadzieścia funtów i właśnie zmierzałam na rozmowę kwalifikacyjną, którą zorganizowała dla mnie Darcy. Dzisiaj był mój dzień. Czułam to w kościach. Musiało się udać. Zostało mi ostatnie pięćdziesiąt dolarów, a jeśli nie dostałabym tej pracy, musiałam zadzwonić do siostry i poprosić ją, żeby kupiła mi powrotny bilet lotniczy do Stanów, w których nic na mnie nie czekało.
Dzień przed wylotem do Londynu wyniosłam z mieszkania trzy pudła rzeczy plus walizkę, którą ze sobą zabrałam. Trzy pudła, które zawierały wszystkie moje ubrania, książki, pamiątki i biżuterię. Nie miałam mebli. Nie miałam nawet widelca. Przez lata upajałam się brakiem rzeczy i przez długi czas uważałam, że to superfajne, że nie jestem przywiązana do dóbr materialnych, ale widok trzech pudeł z tyłu samochodu mojej siostry sprawił, że poczułam się żałośnie.
Dzisiaj miałam zamiar oprzeć się temu uczuciu. Myślałam tylko o rozmowie kwalifikacyjnej i oferowanym trzymiesięcznym kontrakcie. Darcy dowiedziała się, że jeden z przyjaciół jej dziadka miał tymczasowy wakat w jakiejś kancelarii adwokackiej, przy pracach administracyjnych, i umówiła mnie na rozmowę. To nie było pewne stanowisko – wciąż mogłam zawalić rozmowę kwalifikacyjną, ale postanowiłam zrobić wszystko, co w mojej mocy. Nie chciałam zawieść Darcy i podobał mi się pomysł pracy w kancelarii prawnej. To było coś nowego. Opis stanowiska nie był konkretny, ale Darcy powiedziała mi, że potrzebują kogoś solidnego i że Amerykanka może akurat im podejść.
Szybki przegląd Wikipedii dał mi podstawy wiedzy dotyczącej adwokatów. Dowiedziałam się, że w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych Brytyjczycy mają dwa rodzaje prawników – radców prawnych i adwokatów. Adwokaci nosili dziwne peruki i togi i chodzili do sądu. Radcy prawni tkwili w biurze, w garniturach, zajmując się klientami. Nie miałam pojęcia, dlaczego doszło do rozłamu, ale adwokaci wydawali się bardziej brytyjscy w swoich staromodnych strojach, a ja miałam obsesję na punkcie brytyjskości, więc to mi się podobało.
Zajrzałam do torby. Złożona kartka ze starannie zapisanym adresem nadal leżała obok mojej komórki, więc skierowałam się do najbliższej stacji metra. Zaplanowałam trasę i zarezerwowałam mnóstwo czasu, tak na wszelki wypadek. Musiałam wysiąść na stacji metra Holborn, a stamtąd zamierzałam pokonać resztę drogi z pomocą Google Maps. Miałam naprawdę wspaniałe przeczucia co do dzisiejszego dnia.
Dotarłam do wejścia do metra i przyłożyłam bilet do czytnika. Gdybym dostała tę pracę, byłaby to trasa, którą podążałabym codziennie przez następne trzy miesiące. Zupełnie jakbym naprawdę mieszkała w Londynie. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio byłam czymkolwiek tak podekscytowana, nie mówiąc już o pracy czy dojazdach do niej. To naprawdę wydawało się początkiem czegoś – nowym początkiem.
Jako doświadczona mieszkanka Nowego Jorku byłam przyzwyczajona do przywdziewania maski obojętności, jadąc metrem. Podczas korzystania z transportu publicznego trzeba było przestrzegać pewnych zasad – zapinać torbę, nie nawiązywać kontaktu wzrokowego i zachować niewzruszony wyraz twarzy. Byłam prawie pewna, że w tutejszym metrze obowiązują te same zasady, ale dzisiaj nie mogłam ukryć uśmiechu. Chciałam się podzielić swoim dobrym humorem ze wszystkimi.
Pociąg przyjechał, gdy tylko weszłam na peron. To musiał być dobry znak – wszystko szło po mojej myśli. Weszłam do środka, uważając na szczelinę przy peronie, tak jak kazał mi elektroniczny głos, i zauważyłam miejsce w kącie, ale mężczyzna, który wsiadł ze mną do wagonu, był bliżej. Widziałam, że spojrzał na siedzenie, a potem odwrócił się do mnie. Miał jasnoniebieskie oczy i linię szczęki tak ostrą, że chciałam wyciągnąć rękę i przesunąć po niej palcami. Nie był w moim typie – garnitury to nie moja bajka – ale dla niego zrobiłabym wyjątek. Dla kogoś tak wysokiego i przystojnego. Kogoś, kto tak obłędnie wyglądał w garniturze.
– Proszę – powiedział, wskazując wolne siedzenie.
Superseksowny facet oferuje mi miejsce? To naprawdę był mój dzień.
– Dziękuję. – Rzuciłam mu najlepszy ze swoich uśmiechów.
Zamarł na moment, nasze oczy spotkały się na chwilę, a potem skinął głową i odwrócił się, wyciągając gazetę. Pod wpływem jego spojrzenia moje serce zabiło trochę szybciej. Patrzyłam, jak potrząsa gazetą, a potem składa ją eleganckimi, przemyślanymi ruchami. Czy był równie konkretny i rozważny w łóżku? Czy badałby moje ciało tak, jak studiował tę gazetę, czy byłby równie skupiony? Westchnęłam i wzięłam głęboki oddech. Nigdy się nie dowiem.
Odwróciłam się, by zająć swoje miejsce, i zobaczyłam, że ktoś, kto nie był tak rozkojarzony przez przystojnego faceta, usiadł na tym przeznaczonym dla mnie. Najwyraźniej uprzejmość Brytyjczyków nie była powszechna. Westchnęłam i rozejrzałam się, próbując rozpoznać, gdzie mogłabym stanąć, tak by się nie przewrócić. Zauważyłam lukę przy drzwiach, więc chwyciłam się jasnożółtej poręczy, którą trzymało również pięć innych rąk. Tak się złożyło, że znalazłam się tuż obok przystojnego nieznajomego, który bez problemu czytał gazetę, mimo że w pociągu było tak ciasno. Spojrzałam na niego. Jego palce znajdowały się centymetr od mojego ramienia. Zerknęłam w dół. Jego stopa prawie dotykała mojej. To było takie dziwne, znaleźć się tak blisko zupełnie obcej osoby. Był wystarczająco blisko, by go polizać.
Ten okres posuchy erotycznej, której doświadczyłam w Londynie, sprawiał, że fantazjowałem o nieznajomych w metrze. Podejrzewałam, że mężczyzna, na którym się zafiksowałam, prawdopodobnie mógłby sprawić, że w mojej głowie pojawiłyby się niegrzeczne myśli, nawet gdybym miała orgazm pięć minut przed tym, jak go zauważyłam. Prawdziwe ciacho.
Nawet nikogo nie pocałowałam, odkąd dwa tygodnie temu przyjechałam do Londynu. W Nowym Jorku łatwo było poderwać faceta lub nawiązać flirt z kimś, kto mnie podrywał. Zbyt łatwo. I tak jak zajęcie kelnerki straciło trochę na atrakcyjności, tak stało się z przypadkowymi randkami. Znudziło mi się to w Nowym Jorku, nie było sensu robić tego samego w Londynie. W końcu przyjechałam tutaj, aby spróbować czegoś nowego, zacząć od zera. Zamiast tego oglądałam dużo brytyjskiej telewizji, ćwiczyłam angielski akcent i spacerowałam po mieście. Wszystko, żeby zabić czas, dopóki nie doczekam się tymczasowej wizy.
Scarlett miała rację: nie ma sensu żyć chwilą, jeśli każda chwila jest taka sama. Musiałam trochę zamieszać.
Pociąg się zatrzymał, a ja pochyliłam się do przodu, próbując odczytać nazwę stacji. Byłam pewna, że mam jeszcze dwa przystanki przed Holborn, ale nie chciałam go przegapić. Stacją okazało się Piccadilly Circus, na którym byłam w zeszłym tygodniu; rozczarowało mnie, gdy nie zobaczyłam tam ani zwierząt, ani akrobatów. Tylko posąg Erosa otoczony elektronicznymi billboardami. Wyglądało jak ekscentryczny, ale mniej zamożny kuzyn Times Square. Kiedy się wyprostowałam, moje włosy musnęły gazetę niebieskookiego nieznajomego, a on spojrzał na mnie z góry.
– Ups – powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Patrzył na mnie, nie mrugając, a ja nie mogłam odwrócić od niego wzroku, więc po prostu odwzajemniłam spojrzenie. To było prawie tak, jakby próbował porozumieć się ze mną bez słów, ale co chciał powiedzieć?
„Czy mogę cię pocałować?”
„Pozwól, że zabiorę cię na kolację”.
„Jestem fantastyczny w łóżku, wiesz?”
Tak, tak, poproszę podwójne „tak” i z bitą śmietaną.
Zamrugał trzykrotnie, jakby wyrwany z transu, zmarszczył lekko brwi, po czym wrócił do tego, co czytał. Nadal się mu przyglądałam. Nawet gdyby nie miał tej szczęki i przenikliwych oczu, nadal byłby atrakcyjny. Jego gęste ciemnobrązowe włosy, szerokie ramiona i drogi garnitur – to wszystko idealnie do siebie pasowało. Miał opaloną i gładką skórę i wymagało ode mnie ogromnej samokontroli, by nie sięgnąć i nie zobaczyć, czy w dotyku jest taka, jak sobie wyobrażałam. Dłonie miał duże, z długimi, mocnymi palcami i schludnie przyciętymi paznokciami, które jednak nie były dodatkowo wypielęgnowane. Manicure stał się rzeczą charakterystyczną dla mężczyzn w Nowym Jorku, zwłaszcza tych z Wall Street. Był to kolejny powód, dla którego rzadko chodziłam na randki z garniturami. Manicure powinien być czynnością zarezerwowaną wyłącznie dla kobiet.
W końcu drzwi na przystanku Piccadilly Circus otworzyły się i uświadomiłam sobie, że dotąd nie miałam racji, myśląc, że pociąg jest pełny, ponieważ do wagonu wcisnęło się jeszcze jakieś trzy tysiące osób. Przesunęłam się, żeby być bliżej swojego wymarzonego mężczyzny – moja stopa znalazła się pomiędzy jego butami. Wpatrywałam się w jego klatkę piersiową. Byliśmy blisko już wcześniej, ale teraz jego rękaw muskał moją dłoń, a kiedy wzięłam głęboki wdech, poczułam zapach skóry i drewna – nie dość mocny jak na wodę kolońską, ale zbyt drogi, by być zwykłym dezodorantem lub mydłem. Może starannie wybrany żel pod prysznic. Drzwi zapiszczały i zamknęły się, a pociąg ruszył ponownie i dynamicznie pomknął przed siebie. Gdyby facet ze snów nie poruszył się w tym samym czasie, leżałabym płasko na jego klatce piersiowej. Dostosowaliśmy się do kołysania wagonu i pociąg nabrał prędkości, kontynuując huśtawkę w niemal hipnotycznym rytmie. Jeśli mój nieznajomy zauważył, że się gapię, nic nie powiedział, a nawet gdyby to zrobił, chyba i tak nie byłabym w stanie przestać. Nagle, ni stąd, ni zowąd, pociąg zatrzymał się z piskiem, a moje ręce poszybowały w górę, kiedy próbowałam uratować się przed upadkiem. Na szczęście dla mnie trafiły na szeroką, twardą klatkę piersiową niebieskookiego nieznajomego. Przez sekundę byłam zamrożona, nie mogąc, lub nie chcąc, się ruszyć. Po chwili chwycił mnie za ramiona i postawił z powrotem na nogi.
– Czy wszystko w porządku? – zapytał.
Gdy zabierałam ręce z jego klatki piersiowej, brytyjski akcent owinął się wokół mnie jak jedwab.
Chciałam znowu stracić równowagę tylko po to, by poczuć jego siłę. To było to. Jego zapach, spojrzenie, głos i dotyk łączyły się w nić, splatającą je wszystkie razem. Wszystkie emanowały siłą – umysłu, ciała i charakteru.
– Tak, przepraszam, chyba nie jestem przyzwyczajona do jazdy metrem.
– Proszę trochę bardziej rozstawić nogi. Będzie pani łatwiej balansować – odpowiedział.
Czy on właśnie poprosił mnie, żebym rozłożyła nogi? Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
Wciągnął powietrze, przez co jego klatka piersiowa zrobiła się jeszcze szersza, i wrócił do swojej gazety. Westchnęłam trochę głośniej, niż zamierzałam, a kobieta obok odwróciła się, bezskutecznie próbując nieco się ode mnie oddalić. Pewnie myślała, że jestem na lekach. Albo szalona. Albo to i to. Starając się wyglądać normalnie, wyciągnęłam telefon i połączyłam się z Wi-Fi. Włączyłam Google Maps i próbowałam się zorientować, dokąd mam pójść, kiedy wysiądę z metra.
Szybko mijaliśmy stacje, zatrzymując się częściej, niż byłam przyzwyczajona. Z rozstawionymi nogami niestety nie upadłam ponownie na swojego przystojnego nieznajomego, a już po kilku chwilach w oknie pojawiły się znaki „Holborn”. Musiałam się skupić i przestać fantazjować o niewiarygodnie przystojnych mężczyznach w metrze. Przepchnęłam się przez tłum ludzi i ruszyłam do drzwi. Kiedy się otworzyły, zrobiłam trzy kroki do przodu, i gdy tylko zeszłam na peron, czyjś łokieć zgiął się i uderzył mnie w ramię tak mocno, że komórka wyślizgnęła mi się z ręki.
Serce zaczęło mi walić, gdy patrzyłam, jak telefon i mapa, jakby w zwolnionym tempie, przesuwają się w kierunku osławionej szczeliny między pociągiem a peronem, o której polecono nam pamiętać.
– Nie! – krzyknęłam, gdy ludzie wylali się za mną na peron, kopiąc mój telefon na tory.
Cholera. Zakryłam twarz dłońmi, stając wśród mijających mnie pasażerów. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak miałam się dostać do celu? Wszystkie moje nadzieje na nowe życie, nowy początek, wiązały się z tą pracą. A ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłam, było zrobienie wstydu Darcy przez to, że się nie pojawiłam.
– To moja wina. Przepraszam.
Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę, który sprawił, że moja podróż metrem była trochę bardziej interesująca. Nabrałam powietrza.
– Pana wina?
Pociąg zaczął wydawać sygnały dźwiękowe, jego drzwi się zamknęły. Może mój telefon nie zostanie zgnieciony pod kołami i mogłabym skoczyć po niego, zanim nadjedzie następny skład metra?
– Potrąciłem panią – odparł nieznajomy.
To zapewne on uderzył mnie łokciem. Nie zdawałam sobie sprawy, że poszłam za nim.
Pokręciłam głową.
– Powinnam być bardziej ostrożna. – Spojrzałam w dół na tory, kiedy pociąg odjechał ze stacji. – Tu jest!
Nie wyglądało na to, żeby mój telefon był jakkolwiek uszkodzony.
– Myśli pan, że mam czas, by po prostu zeskoczyć i go wyciągnąć? – zapytałam.
Na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia. Odsunął mnie od krawędzi peronu. Spojrzałam w dół, gdzie jego ręka dotykała mojego ramienia. Pociągnął mnie z taką siłą, jakbym była małą lalką, i może tylko to sobie wyobraziłam, ale jestem pewna, że czułam ciepło jego skóry przez płaszcz. Sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął wizytówkę.
– Personel stacji może być w stanie go odzyskać po zamknięciu ruchu, dziś wieczorem. Jeśli nie, proszę do mnie zadzwonić, abym mógł go odkupić.
Byłam tak pochłonięta wpatrywaniem się w niego, że prawie nie usłyszałam, co powiedział. Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.
– Dziś wieczorem? Nie, potrzebuję go teraz! – Zaczęłam panikować. Musiałam iść na rozmowę kwalifikacyjną, a mając mniej niż pięć funtów w portfelu, nie mogłam nawet kupić sobie mapy. – Potrzebuję mapy, żeby wiedzieć, którędy mam iść. Muszę dotrzeć do pewnego miejsca. – Złapałam go za ramię, które wciąż dotykało mojego.
Nieznajomy spojrzał w dół na nasze złączone ręce i z powrotem w moje oczy, z tym samym wyrazem twarzy, który miał w metrze, jakby chciał powiedzieć więcej, niż wypadało.
Potrzebowałam się skupić. Musiałam się dostać na tę rozmowę.
– Może wskaże mi pan drogę? – Zanurkowałam do torby i wyciągnęłam kartkę z adresem kancelarii adwokackiej. Dzięki Bogu, zapisałam adres. – Czy może mi pan powiedzieć, jak się tam dostać? Nie mogę się spóźnić. – Pokazałam mu adres, na który zerknął, a potem spojrzał na mnie, te niebieskie oczy badające to, co widział.
– Właśnie tam idę. Zaprowadzę panią.
Zaprowadzi? Nawet gdyby nie wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z kampanii reklamowej Toma Forda, i nie sprawiał, że na jego widok uginały mi się kolana, złamałabym wszystkie swoje zasady dotyczące niewychodzenia za mąż. W tym momencie zaakceptowałabym każdą propozycję, jaką by dla mnie miał. Nie było opcji, żebym nie pojawiła się na tej rozmowie.
Skinął głową.
– Przynajmniej tyle mogę zrobić. – Jego głos był jak crème brûlée: jedwabiście gładki z nutą chropowatości.
Mniam. Wylizałabym tacę, gdyby mi go na niej podali.
Przez chwilę zapomniałam, że balansuję na krawędzi katastrofy.
– Chodźmy – powiedział, kierując się w stronę wyjścia.
Nie rozmawialiśmy na ruchomych schodach, wynoszących nas na powierzchnię. Stał przede mną ze zmarszczonymi brwiami, jakby zastanawiał się nad złożonym problemem.
Nie chciałam mu przerywać, ale uznałam, że moje milczenie byłoby nienaturalne.
– Jest pan w drodze do pracy? – zapytałam, gdy przeszliśmy przez kołowrotki przy wyjściu.
–Tak – odpowiedział.
Krótko i oficjalnie. Nie był zbyt rozmowny. Miałam przeczucie graniczące z pewnością, że byłby szczęśliwy, gdyby między nami zapanowała cisza. To tylko powodowało, że chciałam dowiedzieć się o nim więcej.
– Mam rozmowę kwalifikacyjną. W sprawie pracy – poinformowałam go, mając nadzieję, że to okaże się zachętą, aby też powiedział coś więcej o sobie.
Jak zarabiał na życie? Czy był handlarzem diamentów? Profesjonalnym graczem w polo? Może pochodził z rodziny królewskiej? Roztaczał wokół siebie arystokratyczną aurę.
– Chcę zrobić dobre wrażenie. Moja siostra powiedziałaby, że nie można na mnie polegać, ale nigdy się nie spóźniam. Nienawidzę spóźnień. Taka arogancja jest najgorsza – paplałam jak najęta.
Sprawiał, że się denerwowałam. Mężczyźni nigdy tak na mnie nie działali.
– Arogancja? – powtórzył, nadal marszcząc brwi, podczas gdy starałam się dotrzymać mu kroku, kiedy skręcaliśmy w boczną uliczkę.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego telefon zaczął dzwonić.
– Knightley – rzucił do słuchawki.
Nazywał się Knightley? Ja pierniczę. Brytyjczyk o seksownym, romantycznym nazwisku, który mógł być najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam, ratował mnie przed katastrofą. Nie tylko wiejski dom Darcy okazywał się czymś jakby żywcem wyjętym z powieści Jane Austen.
Zerknął na mnie z ukosa i przycisnął telefon do ramienia.
– Muszę odbyć tę rozmowę, ale za kilka minut powinniśmy być na miejscu.
– Nie ma problemu – zapewniłam. Gówno mnie obchodziło, że rozmawiał przez telefon. Nadal zamierzałam odbyć rozmowę kwalifikacyjną, a skoro on na mnie nie patrzył, to oznaczało, że ja, jak najbardziej, mogę wpatrywać się w niego. Spojrzałam w dół i obejrzałam sobie jego kształtny, zgrabny tyłek. Jezu, czy miałby coś przeciwko temu, gdybym uniosła trochę jego marynarkę, żeby upewnić się, że jego pośladki są tak idealne, na jakie wyglądają? Lubiłam mężczyzn z ładnym tyłkiem, prawie tak samo jak mężczyzn z dużymi dłońmi i wyraźnie zarysowanymi ustami. Wszystko to stanowiło ważne wyposażenie, jeśli chodzi o bycie dobrym w łóżku. A te oczy, sposób, w jaki na mnie patrzył? Aż dostałam dreszczy.
Zeszliśmy z chodnika, przeszliśmy między budynkami i nagle jakbyśmy zniknęli w szafie i wyszli przez jej tył po drugiej stronie. Pięć sekund temu byliśmy otoczeni przez ruch uliczny, hałas i tysiące ludzi, a tutaj śpiewały ptaki, a dickensowskie budynki otaczały duży plac z mnóstwem drzew.
– Gdzie jesteśmy? – zapytałam, rozglądając się dookoła.
Mój przystojny nieznajomy zerknął na mnie, a następnie wskazał na wejście do parku, kontynuując rozmowę.
To nawet nie przypominało Londynu. Wyglądało bardziej jak jego disneyowska wersja, którą mogłabym odkryć na Florydzie. Przeszliśmy przez brukowaną ulicę, po której nie jeździły samochody, mimo że był sam środek godzin szczytu, i skierowaliśmy się do parku otoczonego czarnymi barierkami. Trawę starannie skoszono, kilka osób siedziało na ławkach, popijając kawę lub czytając gazetę. Gdzie byliśmy? Dzięki swoim spacerom w ciągu ostatnich dwóch tygodni wiedziałam, że Londyn ma wiele pięknych parków. Odwiedziłam Hyde Park i St James’ Park, odkryłam, że niektóre place były otoczone budynkami, zwróconymi w stronę małego ogrodu. Ale to? To było jak skwer na sterydach. W końcu doszliśmy do wyjścia i zobaczyłam tabliczkę z nazwą Lincoln’s Inn Fields. Będę musiała to wygooglować, kiedy wrócę do domu. Jeśli wrócę do domu – czy tamte dzieciaki kiedykolwiek opuściły Narnię? W jakiś sposób będę musiała znaleźć drogę powrotną.
Moją uwagę przykuł przenikliwy dźwięk dzwonka, ale zanim zdążyłam się zorientować, skąd dochodzi, Knightley objął mnie, odciągając od nadjeżdżającego rowerzysty i jednocześnie przyciągając do siebie. Po raz drugi tego ranka instynktownie przycisnęłam dłonie do jego klatki piersiowej, próbując się nie przewrócić. Jego dotyk był opiekuńczy i silny, jak wcześniej w metrze, a ja po prostu chciałam przywrzeć do jego ciała i wdychać jego zapach. Na każdym kroku ratował mnie przed katastrofą – w metrze, odprowadzając mnie na rozmowę kwalifikacyjną, a teraz przed tym rowerem. Rowerzysta przejechał, a ja podniosłam wzrok i zobaczyłam, że oczy Knightleya wwiercają się w moje.
– Dziękuję – wyszeptałam.
Nie odpowiedział, ale też się nie poruszył ani nie odwrócił wzroku. Przez chwilę myślałam, że może mnie pocałuje. Wyczuwałam, że tego chciał, i z pewnością odwzajemniłabym pocałunek. Ale tego nie zrobił; po prostu staliśmy tak przez kilka chwil. Nieruchomo. Wpatrywaliśmy się w siebie, jakby to spojrzenie było jeszcze bardziej intymne niż pocałunek.
W końcu jego uwagę odwrócił ktoś, kto wisiał po drugiej stronie linii; telefon wciąż miał przyciśnięty do ucha. Odwrócił wzrok, a ja zsunęłam ręce z jego klatki piersiowej.
Kontynuowaliśmy naszą podróż, znów przechodząc między budynkami. Spodziewałam się, że ponownie dołączymy do zgiełku Londynu, ale zamiast tego otoczyła mnie niezwykła urokliwość. Zielone trawniczki i kolejne stare budynki z różnokolorowej cegły, z oknami w metalowych ramach. To było jak zabawkowe miasteczko dla lalek. Skręciliśmy ostro w prawo. Nawet nie pożegnawszy się z rozmówcą po drugiej stronie linii, Knightley przerwał konwersację, naciskając czerwoną słuchawkę na komórce, po czym schował ją do kieszeni.
– To tutaj. Proszę dać mi znać, jak się sprawy mają z pani telefonem komórkowym.
Chciałam, żeby powiedział coś innego. Zaproś mnie na obiad. Pocałuj mnie. Cokolwiek. Nie chciałam, żeby teraz odchodził. W Nowym Jorku mężczyźni byli wszędzie, ale żaden nieznajomy nigdy nie urzekł mnie tak jak ten. Zupełnie jakbym wchodząc wtedy do metra, połknęła jakiś magiczny eliksir, który sprawił, że ten cały Knightley przyciągał mnie z wielką siłą. A nawet nie był w moim typie.
Nigdy nie zapraszałam facetów na randki. Nigdy nie musiałam. Zdawałam sobie sprawę, że za chwilę odejdzie, i żałowałam, że nie mam w tym większej wprawy.
– Tak zrobię. Dziękuję.
Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale potem zmarszczył brwi, wyraźnie zmieniając zdanie. W końcu wspiął się po kilku stopniach i przeszedł przez otwarte drzwi. Sprawdziłam adres na wydruku w swojej torbie. New Square 1. Dokładnie ten sam adres został namalowany błyszczącą czarną farbą z boku budynku. Udało mi się. Mój przystojny nieznajomy zniknął w tym samym wejściu, do którego zmierzałam i ja. Kolejny znak. Może znów go zobaczę. Dzisiaj był mój dzień.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam po schodach, idąc tą samą drogą, którą przed chwilą podążał Knightley.
Nadszedł czas, by być fantastyczną.ROZDZIAŁ 5
ALEXANDER
– Wejść! – rzuciłem, nieprzyzwyczajony do tego, by mi przerywano tak często w ciągu jednego tygodnia.
Drzwi się otworzyły, a ja kontynuowałem pracę. Jednak kiedy nikt nic nie powiedział, zerknąłem w górę i zobaczyłem pannę King zdejmującą mój płaszcz z wieszaka przymocowanego z tyłu drzwi biura.
– Co pani robi?
Nie mogłem się powstrzymać, aby nie przesunąć wzrokiem od jej stóp aż do idealnego tyłka. Kiedy ostatni raz zauważyłem kobietę w biurze? Kiedy ostatni raz w ogóle zauważyłem kobietę?
Nie odwróciła się, zamiast tego się wzdrygnęła, jednocześnie wieszając na tyle drzwi pęk wypranych ubrań zawiniętych w celofan.
– Kazałam wyprać pańskie koszule.
Co?
– Jak je pani w ogóle zdobyła?
– Weszłam do biura, kiedy nikogo nie było, i je znalazłam. – Odwróciła się, by na mnie spojrzeć, a ja uniknąłem spotkania z jej wzrokiem, ponownie skupiając się na laptopie.
Musiałem zminimalizować ten pociąg, który do niej czułem.
Powinienem być zły. Węszyła tutaj, zabrała osobiste rzeczy z mojego biura i to bez mojej zgody. Ale wyświadczyła mi też przysługę. Nie mogłem sobie przypomnieć, jak długo ta torba z koszulami leżała wśród papierów. Dwa, może trzy tygodnie? Każdego dnia, kiedy przychodziłem, postanawiałem zanieść je do pralni w porze lunchu, ale potem zanurzałem się w pracy i o nich zapominałem. Miała odwagę przyjść tu i po prostu je wziąć, trzeba jej to przyznać.
– Czy zapisała je pani na moje konto? – zapytałem, nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
– Tak – odpowiedziała. – Ponadto chciałam zapytać o instrukcje, które dostał pan w zeszłym miesiącu od Spencer & Associates dotyczące ich klienta…
– Doktora Fostera i pani Foster. – Znałem każdego pojedynczego klienta, którego miałem od początku swojej kariery. Nie musiała mi przypominać. – Nie mam na to czasu. Jutro jestem w sądzie.
– Chcę tylko wiedzieć, czy ukończył pan opinię, o którą prosili.
Zerknąłem w górę. Stała przy drzwiach z ręką na klamce, jakby była gotowa do ucieczki z pokoju, na wypadek gdybym czymś w nią rzucił. Prawdę mówiąc, zdarzyło mi się parę razy rzucić książką w uciążliwego urzędnika. Musiała słyszeć te historie, więc podziwiałem ją za to, że miała odwagę zadawać mi pytania, na które, jak wiedziała, nie chcę odpowiadać. Ryzykowała, że wybuchnę, a jednak wciąż mnie pytała. Czy to była odwaga, czy też nie obchodziło jej, co myślę?
Gdybym naprawdę chciał ją zniechęcić do ponownego zawracania mi głowy, nie powiedziałbym nic, ale wbrew sobie stwierdziłem, że pragnę jej uwagi.
– Została ukończona. Można wystawić rachunek na uzgodnioną kwotę.
Przechyliła głowę i uniosła brwi, ale nie powiedziała ani słowa. Pozostała milcząca ze swoim zwycięstwem, a ja lubiłem ją za to jeszcze bardziej.
– Czy odzyskała pani telefon ze stacji metra?
Dziś włosy miała związane z tyłu. Wolałem, gdy zostawiała je rozpuszczone, ale dzięki temu mogłem nieco wyraźniej dostrzec jej drobne rysy. Jej pełne usta były wolne od wszelkich ulepszaczy i naturalnie czerwone, jakby pięć minut wcześniej całowała kogoś z zapałem. Krzywizna jej szyi błagała, by ją głaskać, a nachylenie piersi sprawiało, że zaczynałem się ślinić. Odchrząknąłem. Nie potrafiłem powiedzieć, czy połowa personelu w kancelarii to mężczyźni, czy kobiety. Zawsze byłem zbyt skupiony na pracy, a panna King wybitnie mnie rozpraszała.
Westchnęła przeciągle, a ja nie byłem pewien, czy to dlatego, że widziała, jak się w nią wpatruję, czy to jej naturalny odruch. Chciałbym to wiedzieć.
– Nieee… – odpowiedziała. – Telefon był kompletnie zniszczony. Czy potrzebuje pan pomocy w przygotowaniu się do sądu?
Nie było wątpliwości, że mogła pomóc, tyle że nie w sposób, w jaki myślała. Czułem tętno pulsujące w szyi, gdy wyobrażałem sobie, jak podciąga spódnicę i pochyla się nad moim biurkiem. Jej blada skóra wyglądałaby wspaniale na tle ciemnego mahoniu drewna. Może zostawiłbym ją tak, podczas gdy ja bym pracował – pochyloną i czekającą na mnie. Albo kazałbym jej usiąść naprzeciwko z rozłożonymi nogami i bez bielizny. Tak, to byłoby bardzo pomocne.
– Panie Knightley? – Powtórzyła pytanie, a ja stłumiłem jęk.
– Nie, nie – odpowiedziałem, odwracając się z powrotem do komputera.
Wymknęła się bezszelestnie z mojego biura, pozostawiając mnie z kutasem twardniejącym pod biurkiem.
Kurwa. Nic nigdy nie zakłóciło mojej koncentracji, ale panna King znalazła na to sposób. Jutro miałem stawić się w sądzie i musiałem być tak bardzo skoncentrowany, jak to tylko możliwe. Każda sprawa w tym roku miała być dla mnie ważna, ale tę prowadziłem dla amerykańskiej firmy prawniczej, która nigdy wcześniej nie zlecała nic naszej kancelarii. Specjalnie zażyczyli sobie mnie, a ja nie zamierzałem być dla nich niczym innym, jak najlepszym z adwokatów. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałem, to rozpraszanie się przez jakąś piękną Amerykankę, która z pewnością złoży wypowiedzenie do końca tygodnia.PODZIĘKOWANIA
Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy, mam nadzieję, że powrót do Londynu w tej książce podobał się Wam tak samo jak mnie. Naprawdę cieszyło mnie oprowadzanie Violet po angielskiej stolicy! Pisanie o tej parze było fantastyczne i miło spędziłam z nimi czas. Szkoda, że nie trwało to dłużej. Właśnie spotkałam wiele z Was na FBBF 2017, to był prawdziwy dreszczyk emocji! Rozmawianie z Wami o Waszych ulubionych postaciach i słuchanie o Waszej miłości do czytania jest zawsze cudowne! Doceniam całą miłość i wsparcie od Was wszystkich, niezależnie od tego, czy Was spotkałam, czy nie! Chciałabym móc Was wszystkich uściskać!
Dziękuję swojemu minimentorowi Lance’owi Ashworthowi, który przeprowadził mnie przez moje pierwsze doświadczenie w palestrze. Minęło dwadzieścia lat, odkąd po raz pierwszy spotkaliśmy się w pociągu, nie wiedząc, jak wyglądamy! Czy naprawdę jesteśmy aż tak starzy? Obserwowanie rozkwitu Twojej kariery było bardzo satysfakcjonujące – cała ta ciężka praca się opłaciła. Twój imiennik w tej książce jest rzeczywiście życzliwym mentorem. To jest to, co wiem o Lance’ach, których spotkałam… Dziękuję za okazaną mi życzliwość.
Wskazówka od autorki: jeśli kiedykolwiek znajdziesz się na jednej z ceremonii wręczenia nagród opisanych w książce – wypij dużo alkoholu i znajdź urzędników, z którymi możesz spędzić czas. Są bardzo zabawni. Nabawiłam się wielu kłopotów przez tę kombinację – alkoholu i urzędników – oczywiście kłopotów w najlepszym sensie tego słowa.
Elizabeth – podziękowań nigdy dość. Twoje zaangażowanie w moje książki wykracza poza to, na co mogłam liczyć, i będę Ci dozgonnie wdzięczna. Jak powiedziała Jessica, spotkanie z Tobą było jak wygrana na loterii. Czuję niezmiennie to samo, nawet gdy zbierasz moje autorskie łzy do swojej kolekcji. Już za kilka dni _Defenseless_ podbije rynek i odniesiesz sukces, na który zasługujesz.
Nino – dziękuję za pomoc i wsparcie. Zawsze to doceniam.
Stevie – mówiłam to już wcześniej i zawsze będę powtarzała, że naprawdę jesteś jedną z najlepszych osób, jakie znam. Mam niesamowite szczęście, że znów gościsz w moim życiu. Kiedy pilnowałaś szafki z artykułami prawnymi, czy kiedykolwiek pomyślałaś, że zmierzasz do #TeamBay? Musimy mieć Neillette na pokładzie, a drużyna marzeń powróci! W przyszłym roku!
Najlo – powtarzam to za każdym razem, ale myślę, że ta okładka jest moją ulubioną! He, he. Jesteś niezwykle utalentowana i uwielbiam z Tobą pracować!
Charity, Davino i Ruth – dziękuję za pomoc w ostatniej chwili! I Jules – kocham Cię, cukiereczku!
Dziękuję wszystkim niesamowitym blogerom i recenzentom, którzy łączą mnie z Czytelnikami. Jesteście niesamowici! Dziękuję za wszelką pomoc.
Zawsze wielkie wrażenie robi na mnie hojność społeczności autorek – jestem dumna, że mogę być częścią tak wspaniałej grupy kobiet. Dziękuję.
Nie mogę się doczekać rozpoczęcia 2018 roku!
W empik go