- W empik go
Brzemię Korsarza - Historia Biednego Chłopca do Niesławy i Bogactwa - ebook
Brzemię Korsarza - Historia Biednego Chłopca do Niesławy i Bogactwa - ebook
Kiedy młody Tomasz zostaje sprzedany przez swoich zadłużonych rodziców, nigdy nie wyobraża sobie, że doprowadzi to do pirackiego życia i niesławy. Surowe życie na morzu hartuje Tomasza i szybko zyskuje reputację przerażającego i niepowstrzymanego kapitana. Gromadząc bogactwo i władzę, Tomasz musi zmierzyć się z moralnym ciężarem swojej przeszłości i okrucieństwem, jakie wyrządził innym. „Brzemię Korsarza” śledzi podróż Tomasza od dotkniętego ubóstwem młodego chłopca do budzącego postrach i szanowanego kapitana piratów, badając złożoną moralność piractwa oraz cenę pogoni za bogactwem i władzą. Po drodze Tomasz napotyka wyzwania i przeszkody, które wystawiają go na próbę i zmuszają go do zmierzenia się z własną mroczną przeszłością. Gdy wznosi się na szczyt pirackiego świata, musi ostatecznie zmierzyć się z pytaniem, czy bogactwo, które zdobył, jest warte swojej ceny.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788396866400 |
Rozmiar pliku: | 16 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PAKT Z DIABŁEM
Gdy poranne słońce przebiło się przez gęste chmury nad portowym miastem GDYNPORT, dźwięk mew wypełnił powietrze. W sercu zatłoczonego miasta, młody chłopiec o imieniu TOMASZ siedział na parapecie okna swojego małego mieszkania i patrzył na rozległe morze przed sobą. Jego oczy śledziły żagle wysokich statków, które wpływały do portu; ich kadłuby skrzypiały i jęczały pod ciężarem ładunków. Tomasz od zawsze odczuwał silną fascynację do morza - od kiedy był jeszcze małym dzieckiem. Często spędzał godziny wpatrując się w nieskończoną błękitną przestrzeń i wyobrażając sobie przygody z nim związane. Jego myśli jednak przerwał głos jego matki, wołającej go z innego pomieszczenia.
_“Tomaszu, przyjdź i pomóż mi z praniem”_ - zawołała matka, jej głos stłumiony przez ściany ich ciasnego mieszkania. Tomasz westchnął i z niechęcią zszedł z parapetu. Wiedział, że musi wykonać swoje obowiązki, ale jego myśli już z powrotem krążyły wokół morza. Zawsze był nim zainteresowany, jakby ukrywał w sobie jakąś tajemniczą obietnicę, której nie mógł w pełni zrozumieć. Nie mógł pozbyć się uczucia, że jest przeznaczony do czegoś więcej.
TOMASZ urodził się w biednej rodzinie w małej wiosce nadmorskiej o nazwie Gdynport. Był szczęśliwym i ciekawskim dzieckiem, które uwielbiało odkrywać świat dookoła siebie. Zawsze zadawał pytania i poszukiwał nowych doświadczeń, co wprawiało w zdumienie jego starsze rodzeństwo.
Był życzliwy, empatyczny i miał silne poczucie sprawiedliwości. Często stawał w obronie innych, którzy byli prześladowani lub źle traktowani oraz był wierny swojej rodzinie i przyjaciołom. Miał żywą wyobraźnię, a większość wolnego czasu poświęcał na czytanie książek i wyobrażanie sobie siebie jako bohatera jego własnych opowieści.
GDYNPORT była osobliwą i malowniczą wioską położona wzdłuż skalistego wybrzeża. Składała się ona z zaledwie kilkudziesięciu domów, które były rozrzucone wzdłuż głównej drogi biegnącej równolegle do linii brzegowej. Domy te były w większości zbudowane z kamienia i drewna, a ich dachy pokryte były strzechą, która przetrwała słone morskie powietrze.
Port był sercem Gdynportu, gdzie łodzie rybackie kołysały się na łagodnych falach, a małe molo łączyło się z portem. Służyło ono do wyładunku połowu i załadunku zapasów na kolejne wyprawy wędkarskie. Rybacy z Gdynportu byli odporni i dumni oraz zawsze chętnie dzielili się swoimi morskimi opowieściami.
W centrum wioski znajdował się mały plac, gdzie mieszkańcy spotykali się, by towarzysko spędzać czas i dzielić się wieściami. Na placu dominował duży dąb, który zapewniał potrzebny cień w gorące letnie miesiące. Wieczorami plac był oświetlany latarniami, a wieśniacy gromadzili się, by korzystać z wieczornego relaksu.
Gdynport otaczały bujne zielone wzgórza, które stanowiły wspaniałe tło dla wioski. Wzgórza były usiane dzikimi kwiatami i małymi strumieniami, a powietrze wypełniał słodki zapach ziół i dzikich kwiatów. Było to spokojne i sielankowe miejsce, gdzie życie było proste, a morze dostarczało wszystkiego co potrzebne.
Mimo piękna i uroku, życie w Gdynporcie potrafiło być też ciężkie i bezlitosne. Morze często bywało zdradliwe, a wielu rybaków zaginęło w jego lodowych głębinach. Bieda szerzyła się, a wiele rodzin miało problemy z wiązaniem końca z końcem. Pomimo tych wyzwań, mieszkańcy Gdynportu pozostali silni, a ich duchy nie zostały złamane przez surowe realia życia na wybrzeżu.
Wioska rybacka Gdynport
Tomasz był najmłodszym z pięciorga dzieci, urodzonym przez parę ciężko pracujących, ale głęboko zadłużonych rodziców.
Jego matka, HELENA, była łagodną i kochającą kobietą, która pracowała jako krawcowa. Często pracowała do późna w nocy, aby realizować zamówienia dla zamożnych klientów.
Jego ojciec, EDMUND, był rybakiem, który spędzał długie godziny na morzu, walcząc z falami w poszukiwaniu połowu, który pomógłby wyżywić jego rodzinę.
Pomimo ich trudów, rodzina była zżyta i wzajemnie się wspierała. Tomasz miał dwóch starszych braci, PIOTRA i PATRYKA, którzy byli nastolatkami i pomagali ojcu w łowieniu ryb. Miał też dwie starsze siostry, ANIĘ i DOMINIKĘ, które miały po dwadzieścia kilka lat i pracowały jako pokojówki dla zamożnych rodzin w pobliskim mieście. Pomimo różnicy wieku, rodzeństwo uwielbiało Tomasza i włączało go do swoich zabaw i wycieczek.
PIOTR był najstarszym spośród swoich braci. Charakteryzował się wysoką posturą oraz muskularną budową ciała. Miał przenikliwe, brązowe oczy oraz nie posiadał zarostu. Charakteryzował go ogromny wysiłek w pracy oraz niezawodność. Zachowywał się rozsądnie a jego dowcip był szybki i błyskotliwy
PATRYK był nieco młodszy od Piotra i cechowała go szczupła, żylasta sylwetka oraz ciemne, kręcone włosy. Był bardziej wyluzowany i niefrasobliwy niż jego starszy brat, a jego pasją było opowiadanie historii.
ANIA była wysoka i szczupła, miała długie, proste blond włosy, które zawsze zaplatała w schludny kok. Miała ciepłą i opiekuńczą osobowość oraz zawsze zajmowała się młodszym rodzeństwem. Ania była pracowita i ambitna, pracując długie godziny jako pokojówka, aby pomóc utrzymać się rodzinie.
DOMINIKA była niższa od Ani, miała krótkie, rzadko spotykane u kobiet, brązowe włosy, a jej fryzura była bardziej chłopięca. Była cicha i powściągliwa, miała ostry dowcip i bystre oko do szczegółów. Dominika była skrupulatna w swojej pracy jako służąca, ale z racji swojego wyglądu nie przyciągała zbytniej uwagi w porównaniu do Ani.
Tomasz zawsze był świadomy SYTUACJI SWOJEJ RODZINY. Dorastając w małym nadmorskim miasteczku Gdynport, jego rodzice ciężko pracowali, aby zapewnić byt jemu i jego rodzeństwu. Pomimo trudności finansowych, Tomasz zawsze szanował swoich rodziców za ich niezachwiane oddanie rodzinie. Pamiętał, jak jego matka każdego ranka wcześnie wstawała, aby przygotować śniadanie i spakować drugi posiłek do szkoły. Jego ojciec wychodził z domu jeszcze wcześniej, aby pracować przez długie godziny w dokach, aby związać koniec z końcem. Tomasz wiedział, że ich rodzinie nie było łatwo, ale nigdy nie czuł, że coś go omija. Tomasz nigdy nie narzekał na dodatkową pracę; rozumiał, że była to konieczność dla przetrwania ich rodziny. Pomagał w pracach domowych oraz zawsze, gdy jego ojciec potrzebował dodatkowej pary rąk.
Mimo ich zmagań, Tomasz był zadowolony ze swojego życia. Kochał swoją rodzinę i wiedział, że oni też go kochają. Był wdzięczny za dach nad głową, jedzenie na talerzu i ciepłe ubranie. W swoim małym miasteczku miał przyjaciół, a wolny czas lubił spędzać na wędkowaniu lub zwiedzaniu okolicznych lasów.
Mimo swojego młodego wieku, Tomasz zaczynał rozumieć poświęcenie, jakie jego rodzice dokonywali, aby zapewnić rodzinie środki do życia. Dostrzegał, że ich problemy finansowe nie wynikały z ich własnych działań, ale raczej z surowej rzeczywistości życia w małym miasteczku. Rodzice zawsze wpajali mu znaczenie ciężkiej pracy, uczciwości i prawości, a te wartości głęboko się w nim zakorzeniły, kształtując go na człowieka, jakim się stawał. Tomasz był dumny ze swojej rodziny i ich odporności w obliczu przeciwności losu. Wiedział, że musieli stawić czoła wielu wyzwaniom, ale zawsze znajdowali sposób, aby im sprostań. Spoglądając wstecz na swoje dzieciństwo, zdał sobie sprawę, że rodzice nauczyli go bardzo cennych lekcji w życiu.
Tomasz wiedział, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe i że czasami jedni ludzie mają o wiele trudniej od innych. Jednakże, był też świadomy, że dzięki ciężkiej pracy, determinacji i silnemu systemowi wsparcia bliskich każdy może pokonać przeszkody na swojej drodze. To było przesłanie, które wpajali mu rodzice od najmłodszych lat. Tomasz był pełen wdzięczności i uznania dla swojej rodziny. Wiedział, że zawdzięcza im wszystko i był zdeterminowany, aby sprawić, żeby byli z niego dumni.
W miarę upływu czasu, RUTYNA wypełniająca czas Tomasza stawała się coraz bardziej przewidywalna. Budził się wcześnie rano, słysząc warkot maszyny do szycia jego matki, która pracowała w sąsiednim pokoju. Pomagał ojcu i braciom przygotowywać sieci rybackie i czasem wychodził z nimi, aby zarzucać wędki do wody. Po południu zajmował się sprawami matki lub pomagał siostrom w pracach domowych. Wieczorami relaksował się, czytając książki lub słuchając opowieści rodzeństwa o przygodach jakie napotkali w miasteczku lub podczas połowów.
W Gdynport BYŁA PONURA NOC, z nieba nieubłaganie lał się deszcz. Tomasz bawił się z przyjaciółmi na dworze, pluskając się w kałużach i głośno śmiejąc. W miarę jak noc się przedłużała, jego przyjaciele odchodzili jeden po drugim, zostawiając go samego w deszczu. Tomasz wrócił do swojego małego domu, drżący i przemoczony do szpiku kości.
Rodzice Tomasza siedzieli w salonie a w powietrzu można było wyczuć napięcie, ich twarze były wyraźnie zmartwione. Tomasz czuł je nawet w swojej sypialni na piętrze, gdzie próbował skupić się na nowej książce ale jego myśli ciągle krążyły wokół rozmowy, którą podsłuchał wcześniej tego dnia. Słyszał, że rodzice rozmawiali o swoich finansach i braku pieniędzy. Wiedział, że jego rodzice ciężko pracowali, aby utrzymać rodzinę, ale nigdy wcześniej nie widział ich w takim stanie.
Schodząc po schodach, Tomasz starał się poruszać jak najciszej, zajrzał przez szparę w drzwiach do salonu, zobaczył swoich rodziców rozmawiających o trudnościach finansowych ściszonym tonem:
_“Nie jestem pewien, jak uda nam się poradzić finansowo do końca tego miesiąca. Nigdy wcześniej nie było tak źle”_ Westchnął ojciec.
_“Zawsze było ciężko, kochanie. Jestem pewna, że twój połów będzie udany i razem sobie z tym poradzimy”_ Pocieszała go matka.
_“Tym razem jest inaczej, pojedynczy dobry połów może nie wystarczyć, tu przydałby się cud. Rozważam rozmowę z Krystianem na temat pożyczki”_
Helena spojrzała mu w oczy ze strachem _“Edmund, nie rozmawiaj z tym człowiekiem. To nie przyniesie nic dobrego”_
Chwyciła go za rękę _“Damy sobie radę, jak zawsze. Coś wymyślimy”_
_“Ale co, jeśli nie damy rady?”_ Głos jego ojca drżał ze zmartwienia.
Serce Tomasza zamarło. Nigdy nie widział ojca tak bezradnego. A wzmianka o lichwiarzu przyprawiła go o skurcz żołądka. Rozmowa trwała jeszcze kilka minut, matka zapewniła ojca, że przetrwają ten trudny czas. Gdy Tomasz odwrócił się, by wrócić na górę, przewrócił wazon, roztrzaskując go na drewnianej podłodze.
Jego rodzice odwrócili się, zaskoczeni _“Tomasz, co ty tutaj robisz?”_ Zapytała go matka, starając się ukryć zmartwienie w głosie.
_“Przepraszam, nie chciałem podsłuchiwać”_ - wyjąkał, unikając ich wzroku.
Ojciec podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu. _“Wszystko w porządku, synu. Po prostu mamy kilka rzeczy, nad którymi musimy popracować. To nie jest coś, czym powinieneś się martwić”_
Tomasz jednak odczuwał silny lęk, którego nie był w stanie się pozbyć i który osiadł mu głęboko w sercu. Wiedział, że jego rodzice mają poważne kłopoty, a wspomnienie o lichwiarzu tylko pogłębiało jego niepokój.
Rodzice Tomasza
WSZYSTKO ZMIENIŁO SIĘ PEWNEGO PAMIĘTNEGO DNIA, kiedy Tomasz miał zaledwie piętnaście lat. Był to jasny i słoneczny poranek, podczas którego pomagał ojcu w przygotowaniach łodzi rybackiej do połowu. Podczas mocowania sieci i zwijania lin, zbliżyła się do nich grupa mężczyzn, wśród których był miejscowy lichwiarz o okrutnym i chciwym charakterze, znanym z żerowania na ubogich rodzinach, takich jak jego własna.
Lichwiarz, którego imię było KRYSTIAN, był potężną postacią o grubej szyi i szerokich ramionach. Jego twarz była dziobata, a oczy małe i ruchliwe, śmigały dookoła jak oczy drapieżnika. Ubrany był w ciemny garnitur, który pochłaniał promienie słoneczne, co tylko podkreślało jego groźny wygląd w jasnym porannym świetle. Tomasz poczuł ucisk w żołądku, kiedy Krystian i jego ludzie zbliżyli się do nich, wyczuwając, że coś złego może niebawem nastąpić.
Edmund zawsze był dumnym człowiekiem i ciężko pracował, by utrzymać rodzinę. W Gdynporcie czasy były trudne, a popyt na jego towary zmalał, co utrudniało mu opłacanie rachunków. Mimo trudności finansowych, Edmund i Helena robili wszystko, co w ich mocy, aby chronić swoje dzieci przed trudną rzeczywistością z którą się mierzyli. Lichwiarz jednak był nieugięty, ścigając ich za płatności, których nie byli w stanie spłacić. Edmund był zmuszony pożyczyć od niego pieniądze, mając nadzieję, że jakoś znajdzie sposób na spłatę długu. Niestety, było to niemożliwe, gdyż odsetki narastały, a oni pogrążali się w coraz większych długach. Kiedy lichwiarz przybył tego dnia, była to dla Edmunda kropla przepełniająca czarę. Wiedział, że nie ma szans, aby spłacić dług.
Lichwiarz spojrzał na Edmunda, jego oczy były zimne i kalkulujące.
_“Spóźniasz się z płatnościami, Edmundzie”_ Warknął. _“Obawiam się, że będę musiał odebrać to, co mi się należy”_
Twarz Edmunda pobladła. Wiedział, że są już po uszy zadłużeni i nie mają jak spłacić pożyczki. Lichwiarz chwycił Edmunda za kołnierz, trzymając go mocno i nieustępliwie.
_“Masz dwie opcje”_ Powiedział. _“Albo mi oddasz pieniądze, albo wezmę coś o równej wartości”_
Wzrok Edmunda padł na Tomasza, który stał w pobliżu z szeroko otwartymi oczami i drżał ze strachu. Lichwiarz podążył za jego spojrzeniem, wykrzywiając usta w okrutnym uśmiechu.
_“Wezmę chłopca”_ Powiedział zimnym i bezdusznym głosem.
Helena wybiegła z domu z krzykiem, łzy spływały jej po twarzy, ale było już za późno. Lichwiarz chwycił już Tomasza za ramię, odciągając go od rodziny w stronę czekającego powozu.
Kiedy Krystian patrzył, jak Edmund i Helena błagają o litość, nie czuł nic poza zimną, twardą satysfakcją. DLA NIEGO BYŁ TO PO PROSTU KOLEJNY DZIEŃ W BIURZE. Od lat zajmował się lichwiarstwem i widział wszystko: łzy, prośby, rozpacz. To wszystko było częścią gry.
Chwytając Tomasza za ramię, poczuł lekkie ukłucie litości. Chłopiec był młody i niewinny, nie zasługiwał na to, by być wplątany w finansowe kłopoty rodziców. Szybko jednak odepchnął to uczucie na bok. Miał pracę do wykonania, a w jego zawodzie nie było miejsca na sentymentalizm.
Kiedy wrzucił Tomasza do powozu i zatrzasnął drzwi, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Po raz kolejny znalazł się na szczycie i miał nowego pionka do dodania do swojej kolekcji. Tomasz był doskonałym dodatkiem do jego bogactwa. Był młody, silny, a w oczach miał wyraz buntu, który Krystian uznał za intrygujący. Miał wobec niego specjalne plany.
Tomasz był przerażony. Nigdy nie widział ojca tak bezradnego, tak pokonanego. Nie wiedział, co się z nim stanie, ale wiedział, że to nie może być nic dobrego.
Odjeżdżając powozem, Tomasz trzymał się nadziei, że jego rodzina jakoś znajdzie sposób, by go uratować. W głębi duszy jednak wiedział, że jego życie już nigdy nie będzie takie same. PAMIĘĆ O TYM DNIU POZOSTANIE Z NIM DO KOŃCA ŻYCIA, kształtując jego rozumienie świata i ludzi w nim żyjących.
Po tym, jak został odebrany rodzinie przez lichwiarza, został wrzucony do obskurnej celi z tyłu powozu. Był samotny i przerażony, niepewny, co się z nim stanie. Powóz podskakiwał na kamienistych drogach, wstrząsając Tomaszem w ciasnej klitce. Powietrze było stęchłe i suche, a on z trudem oddychał w małym pomieszczeniu.
W końcu powóz zatrzymał się w małym miasteczku portowym o nazwie SOPETIA. Sopetia była tętniącym życiem miastem portowym położonym na wybrzeżu, znanym z żywej atmosfery i zróżnicowanej populacji, która przyciągała turystów z całego świata. Pomimo stosunkowo niewielkich rozmiarów miasto prosperowało i miało wiele do zaoferowania, od pięknych plaż po bogate targowiska i ulicznych sprzedawców.
Lichwiarz wyciągnął Tomasza z celi i poprowadził go w kierunku czekającego statku. Statek nie przypominał żadnego, jaki Tomasz kiedykolwiek widział. Był duży i imponujący, z białymi żaglami i czarną flagą powiewającą na wietrze. Załogę stanowili szorstko wyglądający mężczyźni, z brodami, tatuażami i bliznami widniejącymi na ich twarzach. Wygląda na to, że Krystian robił też interesy z podejrzanymi ludźmi, co mogło się dla niego źle skończyć.
LICHWIARZ PRZEKAZAŁ TOMASZA KAPITANOWI STATKU, niebezpiecznie wyglądającemu mężczyźnie w średnim wieku. Kapitan patrzył z pogardą na Tomasza, oceniając go jak kawałek mięsa.
_“No, no, no”_ Powiedział kapitan _“Co my tu mamy?”_
_“Całkiem niezły dodatek do twojej załogi”_ Powiedział lichwiarz, licząc monety w małej torebce, którą trzymał w drugiej ręce.