- W empik go
Brzydkie Kaczątko - ebook
Brzydkie Kaczątko - ebook
Mama kaczka od dłuższego czasu wysiadywała jajka. W końcu skorupki zaczęły pękać, a z nich wykluły się małe kaczątka. Wszystkie żółciutkie i urocze. Poza jednym. Ostatnie kaczę od narodzin odstawało od reszty. Za duże, za brzydkie, za bardzo różniło się od rodzeństwa. Było wyrzutkiem, którym wszyscy wokół pomiatali, nawet nie próbując go zrozumieć. Upór, waleczność i ciekawość świata sprawiły, że Brzydkie Kaczątko przeszło przemianę. Odnalazło prawdziwe piękno ukryte w nim samym.
Baśń o Brzydkim Kaczątku od lat porusza serca czytelników w każdym wieku. Uczy tolerancji i szacunku do wszystkich, którzy w jakiś sposób różnią się od nas samych. Inny nie znaczy gorszy. Każdemu należy się szansa na rozwinięcie własnych łabędzich skrzydeł.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-263-1751-0 |
Rozmiar pliku: | 257 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prześlicznie było na wsi. Lato gorące, pogodne, żółte zboże na polach, owies jeszcze zielony, na łąkach wielkie stogi pachnącego siana, a bociany przechadzają się powoli, na wysokich, czerwonych nogach i klekoczą po egipsku, bo takim językiem nauczyły się mówić od matek. Dokoła wielkie lasy, cieniste, szumiące, a w nich głębokie i ciche jeziora. Prześlicznie i cudownie było na wsi.
Na pochyłości wzgórza jasne słońce oświetlało stary zamek z wieżycami i gankami, otoczony murem i szeroką wstęgą wolno płynącej wody. Z muru zwieszały się pnące rośliny, a wielkie liście łopianu schylały się aż do wody. I było pod nimi cicho i ciemno, jak w cienistym lesie.
Pod jednym z takich liści młoda kaczka usłała sobie gniazdo i siedziała na jajach. Nudziło jej się bardzo, bo żadna z sąsiadek nie miała chęci w tak piękną pogodę rozmawiać z nią o tym, co słychać na świecie. Każda wolała pływać po przejrzystej wodzie, pluskać się i osuszać na ciepłym słoneczku, a ona tylko jedna, jak przykuta, siedzi w cieniu na gnieździe.
Skończyło się wreszcie jej udręczenie, jajka zaczęły pękać i główka pisklęcia co chwila wysuwała się z innej skorupki, oznajmiając cienkim głosikiem, że żyje.
— Pip, pip! — wołały wszystkie.
— Kwa, kwa! — odpowiedziała im poważnie matka, a maleństwa zaczęły jej głos naśladować, opowiadając sobie, co widzą dookoła, i rozglądając się na wszystkie strony.
Matka pozwalała im mówić i patrzeć, ile im się podoba, bo kolor zielony bardzo zdrowy na oczy.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.