- W empik go
Bumerang - ebook
Bumerang - ebook
II część powieści „On i moje piekło”. Monic zostaje porwana i sprzedana do francuskiego burdelu, dla starszych mężczyzn. Poznaje tajemniczego Adeo, który okazuje się szefem całego domu uciech. Podczas całej sytuacji na jaw wychodzą nowe fakty. Opowieść o sile kobiety, matki oraz żony. O mężczyźnie, pogrążonym w rozpaczy. O kłamstwach, rozpaczy, tęsknocie oraz tajemnicach. Nie zabraknie scen mrożących krwi w żyłach, zwrotów akcji i wzruszeń do łez. Przygotuj chusteczki i lampkę dobrego wina.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8245-676-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MONIC.
Ból rozsadzał mi głowę. W buzi czułam krew, było mi niedobrze i słabo. Cały ten czas, a dokładnie już trzy dni miałam opaskę na oczach i związane dłonie opaską zaciskową. Bałam się, każdego dnia zastanawiałam się co się ze mną stanie. Codziennie rano i wieczorem ktoś wchodził zmuszał mnie do jedzenia, gdy odmawiałam dostawałam w twarz. Dawali mi pić i wychodzili bez słowa. Nikt nic nie mówił, a ja wolałam nie pytać. Moja twarz musiała wyglądać jak wielka fioletowa śliwka. Najbardziej upokarzające było, jednak wyjście na siku. Odbywało się to na dworze. Zostałam wyprowadzona na dwór. Ktoś ściągał ze mnie moje majtki, a ja zasłoniętymi oczami i związanymi oczami musiałam załatwić sprawę. Było to strasznie upokarzające. Nie wiedziałam nic, nikt się do mnie nie odzywał. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Spałam na jakimś łóżku, a materac, który na nim leżał śmierdział stęchlizną.
Przez cały ten czas miałam na sobie tylko koronkową bieliznę, w której Nick zabrał mnie z domu. Nikt mnie nie dotykał, nie macał i nie robił niczego wbrew mojej woli. Na początku krzyczałam, protestowałam i dostawałam za to w twarz. Wiedziałam, że porwał, mnie Nick przecież nikt inny nie posunąłby, się do takich rzeczy. Słyszałam, jego głos w sypialni wiedziałam, byłam pewna, że był to Nick. Leżałam, wciąż na łóżku nerwowo się, wiercąc. Chciałam wstać z łóżka, ale przez zawroty głowy wolałam nie ryzykować. Myślałam o tym czy jestem w pomieszczeniu sama. Nikogo nie słyszałam, czasami tylko jakieś odgłosy rozmów i krzyk jakieś kobiety. Zastanawiałam się, czy David już mnie szuka, czy zawiadomił policję. Tęskniłam za nim i za moim synkiem. Miałam nadzieję, że nie myślał, że od niego uciekłam przez to, że nie mogłam zajść w ciąże. Jasne zależało mi na tym bardzo, ale nie do tego stopnia, żeby uciec, żeby zostawić moją rodzinę. Miałam nadzieję, jednak, że Nickowi chodziło tylko o mnie i nie zrobi krzywdy moim bliskim. Przez cały ten czas nie uroniłam ani jednej łzy. Zastanawiałam, się tylko, po co Nick mnie tutaj, przetrzymuje. Jeśli chciał mnie zabić mógł zrobić, to od razu, więc na co czekał? Chodziło mu o pieniądze? Miał przecież ich pod dostatkiem. Żałowałam tylko, że informacje o tym, że Nick wciąż siedzi, w więzieniu były nieprawdziwe. Jeśli chodzi mu o Liona, dostanie go po moim trupie.
Usłyszałam stukot obcasów i podniosłam delikatnie głowę do góry. Po pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach i ktoś wszedł do środka.
— Bonjour. — Odezwała się kobieta, gdy podeszła do mnie.
Poczułam jej słodki zapach perfum. Kobieta szarpnęła mnie za ramię, przez co, zamiast wstać, upadłam na podłogę. Poczułam, jak pieką, mnie kolana.
— Lubber — westchnęła. — Pomóż mi! — krzyknęła w moim języku.
Do pomieszczenia szybko wbiegł mężczyzna. Usłyszałam westchnięcie, gdy mnie zobaczył. Mężczyzna jednym susem podszedł do mnie, ujął moje dłonie ucałował je i pomógł mi wstać. Kobieta się zaśmiała.
— Mollusque — podsumowała krótko gest mężczyzny.
Było, mi zimno zaczęłam, się trząś. Sadząc po delikatnych dłoniach uznałam, że to właśnie Francuzka włożyła na moje nogi wysokie szpilki i prowadziła za rękę przed siebie. Wprowadzili mnie do ciepłego pomieszczenia. Mężczyzna uwolnił moje ręce. Po chwili zostałam w nim sama.
— Ściągnij opaskę z oczu — usłyszałam niski męski głos.
Na pewno nie był to głos Nicka. I, jednak nie zostałam sama.
_Kurwa mać._
— Ściągnij, opaskę rozumiesz? — mężczyzna odezwał się do mnie, podnosząc głos.
Bez chwili zastanowienia ściągnęłam ją z głowy i zamknęłam oczy. Bałam się je otworzyć, bałam się zobaczyć rzeczywistość i tego całego gówna, w którym tkwiłam.
— Jak już się przyzwyczaisz, załóż to, co masz na krześle i wyjdź z pomieszczenia — powiedział rozkazującym tonem mężczyzna.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Próbowałam sobie przypomnieć ten głos, ale nie pasował on do nikogo, kogo znałam. Pomału otwierałam oczy. Spojrzałam na krzesło, na którym leżała skąpa cekinowa srebrna bielizna. Po co miałam to na siebie włożyć? Zerknęłam na swojego nogi, na stopach miałam założone wysokie cekinowe srebrne szpilki z czerwoną podeszwą. Nie chciałam tego zakładać, ale nie miałam innego wyjścia. Bałam się przeciwstawiać. Nie wiedziałam, na jak dużo mogę sobie pozwolić. Nie znałam tych ludzi i coraz bardziej wątpiłam, że jest tutaj Nick. Szczerze? Wolałabym, żeby tutaj był. Zawsze mogłam go jakoś urobić, okłamać, wymyślić jakąś marną bzdurę, żeby mnie wypuścił. Martwiłam się jednak tym, że być może chodzi mu o Liona. Włożyłam na siebie bieliznę i wyszłam na zewnątrz.
W pomieszczeniu było strasznie ciemno i nic nie widziałam.
— Wróć do pokoju i załóż opaskę — usłyszałam znów ten sam męski głos. — Głucha jesteś? — natychmiast wróciłam do pokoju.
Założyłam opaskę i wyszłam ponownie do ciemnego pomieszczenia. Ktoś doszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, na co od razu odwróciłam głowę. Mężczyzna złapał palcami mocno moja twarz i ścisnął.
— Mąż cię tak nie całuje Panienko?
_Ja pierdolę._
— Paul? Paul to ty? — usłyszałam przeraźliwy śmiech, który rozsadzał mi głowę.
Mężczyzna ujął moją dłoń i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Znów usłyszałam stukot obcasów. Ktoś zarzucił na moje barki satynowy przyjemny materiał. Podejrzewam, że był to szlafrok. Wcale nie było mi w nim cieplej. Ale domyśliłam się, że szlafrok służył do tego, żebym w nim wyglądała, a nie do tego bym nie zmarzła.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, poczułam świeże powietrze. Po dłuższej chwili podjechał samochód, ktoś otworzył drzwi i pomógł mi wejść do środka. Osoba, która mi towarzyszyła, zajęła miejsce koło mnie i dotknęła mojej dłoni ktoś złożył na niej pocałunek. Sądząc po perfumach był to mężczyzna. Bałam się. Tak bardzo się bałam, dokąd mnie zabiorą po tym, co kazali mi założyć, nie mogło być to nic przyjemnego. Z pewnością nie zabiorą mnie do Davida. Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Słyszałam tylko charakterystyczny odgłos silnika.
— Gdzie mnie zabieracie? — odezwałam się nagle.
— Cicho — mężczyzna ponownie ujął moją dłoń i przyłożył ją do swoich ust. — Do raju — dodał i pocałował moja dłoń.
— Boje się — wyszeptałam.
— Powinnaś Panienko Monic — usłyszałam po chwili.
Z emocji myślałam, że zaraz zemdleję. Oddychałam coraz ciężej. Atmosfera w samochodzie była nie do zniesienia. Chciało mi się płakać, jednak obiecałam sobie, że co by się nie działo będę silna. Nawet gdybym tylko miała stwarzać pozory. Miałam nadzieję, że tam, gdzie jadę, jest mój mąż. O cokolwiek by nie chodziło, miałam nadzieję, że chodzi o pieniądze. Chciałam, by David czekał na mnie na końcu całego tego pierdolonego koszmaru i mnie uratował. Dav proszę. Krzyczałam w myślach. Myśl o tym czy wszystko u niego w porządku pomagała mi przetrwać. Musiałam walczyć dla niego i mojego syna. Cokolwiek by się nie działo. Wiedziałam, że Dav mnie znajdzie. Modliłam się już tylko o to, by zdążył i o to, by byli bezpieczni. Jechaliśmy już kilka godzin. Z minuty na minutę coraz bardziej się denerwowałam. Samochód gwałtownie się zatrzymał. Mężczyzna otworzył drzwi przywitał się z kimś w języku francuskim. Kurwa, gdzie ja jestem? Nagle poczułam szminkę na swoich ustach. Ktoś je malował.
— Możecie wysiąść — usłyszałam i wyszłam z samochodu.
— Powoli — odezwał się ten sam głos mężczyzny.
Szłam prowadzona za rękę. Usłyszałam muzykę dobiegającą z jakiegoś budynku. Weszliśmy do środka wtedy ktoś, pociągnął moją opaskę i ściągnął ją jednym ruchem.
— Nie waż się na mnie spojrzeć — szepnął do mojego ucha mężczyzna, który był tuż za mną.
Mężczyzna zaprowadził mnie do ciemnego pomieszczenia. Kazał usiąść na przezroczystym krześle i czekać. Z nerwów trzęsły, mi się nogi i ręce rozglądałam się za jakimś oknem, przez które mogłabym uciec, jednak pomieszczenie było zupełnie puste. Byliśmy chyba w jakimś klubie. Spojrzałam na swoje dłonie, na palcu nie miałam obrączki. Gdy drzwi się otworzyły, natychmiast spojrzałam w ich stronę. Do pokoju wszedł Nick i jakiś mężczyzna.
— To ona, to właśnie Monic — rzucił w moją stronę Nick i puścił do mnie oczko.
Mężczyzna tasował mnie wzrokiem. Poszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. Było mi duszno i niedobrze.
— Śliczna jesteś — uśmiechnął się. — Tak właściwie, czemu chcesz ją sprzedać? — w tym momencie już nie wytrzymałam.
— C-o, co? Nick co ty chcesz zrobić? Sprzedać mnie? — mężczyzna, który wciąż stał i patrzył na mnie, uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Nicka.
— Wyjaśnijcie sobie to, co macie między sobą. Nie będę świadkiem rodzinnej kłótni. Do zobaczenia za chwilę gwiazdko. Nie martw się, ja się tutaj tobą zaopiekuję — powiedział i wyszedł z pokoju.
Odprowadziłam mężczyznę wzrokiem i spojrzałam wściekłym wzrokiem na Nicka, który mi się przyglądał.
_Frajer._
— Co to ma być kurwa? — krzyczałam na Nicka.
Podeszłam do niego chwiejąc się na nogach. Chciałam go uderzyć, jednak był szybszy. Złapał moją dłoń powietrzu. Wykręcił mi rękę i popchnął mnie na ścianę, dociskając swoim ciałem moje ciało.
— Nie szarp się i posłuchaj. Skurwiłaś się, odeszłaś do tego skurwysyna. Jesteś zwykłą kurwą nadającą się tylko do burdelu. Oswajaj się, to twoja nowa praca, twój nowy dom. I owszem, zamierzam cię sprzedać. Jeśli ja nie będę cię miał, to Dav też. — Słuchałam go i czułam, jak rośnie we mnie złość.
— Czy ty jesteś nienormalny? Jesteś zwykłym chorym idiotą! — odwróciłam się, gdy odsunął się ode mnie.
Spojrzałam w oczy, które tak dobrze znałam i naplułam Nickowi w twarz. Mężczyzna wytarł ślinę z policzka, zaśmiał się i oblizał swoją dłoń. Patrzeliśmy sobie w oczy, wiedziałam, co zaraz się stanie i miałam rację. Nick zamachnął się i z całej siły uderzył mnie prosto w twarz. Złapałam się za palący od uderzenia policzek. Zjechałam po ścianie i spojrzałam na Nicka, który patrzył na mnie z góry.
_Oto cały Nick._
— Jesteś teraz zwykłą tanią kurwą. Jeśli taki Dav, śmieć z ulicy może cię mieć, to ja cię nie chcę. Za to, że zabrałaś mi syna, spotka cię kara, i to właśnie Adeo będzie twoją karą. Co ten partacz ma lepszego ode mnie? Większego kutasa? — Nick podniósł mnie z zimnej podłogi i ścisnął mocno moje ramiona. — Co, boisz się, co? — zaśmiał się. — Masz się bać suko! Adeo prowadzi burdel u góry. Przyda mu się taka brudna cipa jak ty — wyrzucił mi wszystko prosto w twarz.
Wbiłam mu obcas w nogę i ugryzłam mocno jego dłoń, aż poczułam krew na swoich ustach.
— Jesteś największym skurwielem, jakiego znam! — krzyczałam.
Nick przywarł mnie jeszcze mocniej do ściany i mocno złapał moja twarz ręką, wciskając swoje palce w moje policzki.
— Ty mnie zniszczyłaś razem z tym swoim frajerem, rozumiesz? Siedziałem w więzieniu i codziennie myślałem o moim synu — syczał przez zaciśnięte zęby. — Ciesz się, że cię nie zabiłem. Oddaje cię tu, gdzie, powinna być taka suka jak ty. Tu jest twoje miejsce — Nick spojrzał mi w oczy i delikatnie pocałował moje usta. — Zabawimy się, chcesz? To będzie twoje jedyne dobre wspomnienie. Następne będą już tylko ze starymi obwisłymi fiutami! — uderzył mnie ponownie w twarz, rozcinając mi przy tym wargę.
Poczułam krew w ustach. Nick zbliżył twarz do mojej twarzy. Językiem przejechał po mojej otwartej ranie i wsunął namiętnie język do moich ust.
— Lubiłem je pieprzyć Mon, dlaczego tak wszystko musiałaś zjebać? — wyszeptał. — Najpierw ty, a potem mój syn, którego mi zabrałaś Mon. To twój koniec, a mój początek. — Jedną dłonią ściskał moje gardło, a drugą sunął wzdłuż mojego uda.
Gdy dotarł do mojej cipki, odchylił moje majtki na bok. Gdy już chciał wsunąć we mnie jeden palec, do pokoju wszedł mężczyzna, który był tutaj wcześniej. Widząc całą sytuację natychmiast podbiegł do Nicka i odsunął ode mnie. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym gniewu.
— Nick, bierz swoje pieniądze, zostaw towar i wypierdalaj, bo ci z dupy nogi powyrywam. Z tego, co mi wiadomo, dziewczyna jest już moja. Wypierdalaj, nim cię zapierdolę. — Cała się trzęsłam, po moich policzkach leciały łzy.
Przetarłam dłonią krew z ust i spojrzałam na mężczyznę, który przyszedł.
— Nie rozumiesz po naszemu to powiem po mojemu dégage d’ici. — Nick zaśmiał mi się w twarz, podszedł do mężczyzny, wyciągnął ku niemu dłoń.
Mężczyzna ani drgnął.
— Miło robić z tobą interesy Adeo — rzucił Nick i przesłał mi w powietrzu buziaka.
Spojrzeliśmy sobie w oczy ostatni raz i Nick opuścił pomieszczenie. Stałam pod ścianą, zasłaniając się satynowym szlafroczkiem, jak tylko mogłam. Adeo podszedł do mnie powoli i podniósł mój podbródek jednym wskazującym palcem. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie.
— Jak masz na imię? — zapytał męskim głosem z charakterystyczną chrypką.
— Monic, mam na imię Monic — wyszeptałam, patrząc mężczyźnie w oczy.
— Adeo — uśmiechnął się i spojrzał na moje usta. — Chodź, przyłożymy lód, bo jutro będziesz cała spuchnięta.
— Nie idę — powiedziałam stanowczo, jednak byłam cała spięta, bałam się.
Mężczyzna westchnął.
— Jeśli cię poproszę, żebyś tutaj została, zostaniesz? — patrzył mi głęboko w oczy. — Nie zostaniesz — zaśmiał się. — W takim razie musisz iść ze mną. — Pokiwałam przecząco głową.
Mężczyzna odszedł ode mnie, wyciągnął swój telefon z kieszeni i przyłożył go do ucha.
— Przynieś lód i czysty ręcznik — spojrzał na mnie. — I szlafrok długi biały natychmiast. Jestem na dole — rozłączył się i podszedł do mnie, wyciągając nie pewnie dłoń w moim kierunku. — Monic tak? — zapytał.
Skinęłam głową. Nie byłam w stanie się odzywać. Piekł mnie policzek. Byłam zrozpaczona i roztrzęsiona.
— Nie musisz się mnie bać, to po pierwsze. Jesteś w moim klubie. Musisz mi powiedzieć, skąd znasz tego psychopatę. Ale już się uspokój i nie płacz. A po drugie od dziś nazywasz się Liv — usiadł na krześle i patrzył na mnie. — Zapominasz o poprzednim życiu, wszystko, co masz, to ja klienci, ten club i znów ja. Rozumiesz? — patrzył na mnie przenikliwie.
— Chcę wrócić do domu. Do męża i synka. — Adeo słuchał mnie uważnie.
— Liv, jeszcze raz. Kupiłem cię, i tak, jakby jesteś teraz moją własnością. Musisz pogodzić się z tym, że tutaj zostaniesz. Nie stanie ci się krzywda, jeśli tylko będziesz mnie słuchać. Nie znoszę, gdy ktoś mi się sprzeciwia. Nickowi z dupy nogi powyrywam za to, co odjebał. Ale jak już wspomniałem kochanie — kupiłem cię Liv, i od tej chwili kochanie — jesteś moją własnością. Wykonujesz wszystkie moje polecenia. Zapomnij o mężu, bo już go nie masz — Adeo cały czas patrzył w moje oczy.
— Nigdy — odpowiedziałam stanowczo. — Będziesz musiał mnie zabić, należę tylko do mojego męża — wyszeptałam o mało, nie dławiąc się własnymi łzami.
— To jeszcze przemyślę, co z tobą zrobię, jeśli będziesz mnie wkurwiać. Jednak szkoda takiej ładnej buzi dla tych wszystkich starych spragnionych seksu mężczyzn. Niby starzy, ale, posuwają jak króliczki — zaśmiał się.
Czułam, że tracę grunt pod nogami, było mi niedobrze i słabo, czułam się coraz gorzej. Poczułam, jak osuwam się na ziemię. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Adeo podszedł do mnie w ostatniej chwili i wziął mnie na ręce. Poczułam jego słodki oddech na policzku.
— Kurwa nie mdlej! — to było ostatnie, co usłyszałam. Poczułam jego ciepłe dłonie na swoim ciele. Odpłynęłam.Rozdział 2
DAVID.
— Do ciężkiej kurwy. Szukamy jej już pierdolone trzy dni, rozumiecie? Macie ją znaleźć! Macie jebane dwadzieścia cztery godziny, żeby mi powiedzieć, gdzie jest moja żona! — miałem dość.
Z całych moich sił miałem dość. Nie spałem i nie jadłem od trzech dni. Żyłem na samej kofeinie i napojach energetycznymi. Moje życie skończyło się wraz z porwaniem Monic. Jeździłem po mieście, szukając jej jak igły w stogu siana. Postawiłem na nogi całą ochronę, w tym Paula, który nie wiem, czy próbował mnie pocieszać, czy bardziej wkurwiać. Powtarzał w kółko tylko o tym, że ją znajdziemy, a prawda była taka, że mogła być wszędzie. Ten jebany psychopata mógł tak naprawdę wywieźć ją nawet z kraju. Przetrzymywać w piwnicy, w bunkrze jakimś albo co najgorsze Mon mogła już… Nie żyć. Nie dopuszczałem tej myśli do siebie jednak gdzieś w środku brałem to pod uwagę. Byłem wkurwiony na siebie, że zgodziłem się odmówić ochronę gdy Monic o to prosiła. Byłem spierdolony. Spierdolony i wkurwiony jak jeszcze nigdy w życiu.
— David — zwróciła się do mnie Anet, gdy weszła do mojego domu. — Jak się czujesz? — zapytała.
— Zajebiście.
— Zjedz coś — położyła na stole torbę papierową, w której było jedzenie.
Na sam zapach żarcia unoszący się w powietrzu poczułem zajebisty głód. Nie byłbym w stanie nic przełknąć nie wiedząc, czy Monic nie głoduje. Żołądek miałem ściśnięty, a w gardle miałam cały czas wrażenie, że stanął mi tam kołek.
— Za chwilę padniesz na pysk, David musisz być silny — położyła ciepłą dłoń na mojej dłoni i delikatnie ścisnęła.
— Dziękuje za troskę. Zjem później — uniosłem lekko kąciki ust, żeby nie było jej przykro.
— Paul nie dzwonił jeszcze? — zapytała, wkładając zrezygnowana pudełko z jedzeniem do lodówki.
— Jeszcze nie. Dzisiaj mieli złapać frajera, który powiedział nam, że Nick siedzi w więzieniu, a był już na wolności. — Anet usiadła obok mnie na sofie.
— Znajdziemy ją — pocieszała mnie kobieta.
_Kurwa mać. Następna._
— Martwą albo żywa, ale znajdziemy, prawda Anet? — zapytałem z ironią w głosie.
Wiem, że nie powinienem. Ale byłem tak zirytowany tymi słowami, że jeśli jeszcze raz ktoś powie, z takim przekonaniem w głosie, że ją znajdziemy, chyba się porzygam. Poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem z niej telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił policjant, który zajmował się sprawą porwania Monic.
— Mów — rzuciłem do słuchawki.
— Za dziesięć minut w szpitalu wiesz, którym. Prawdopodobnie to Mon — powiedział William, który prowadził sprawę.
— Już jadę — ruszyłem natychmiast w kierunku drzwi.
— David? Co się stało? — spojrzałem na Anet, gdy wkładałem buty na nogi.
— Chyba ją znaleźli. Jest w szpitalu, muszę tam jechać.
— Jechać z tobą?
— Nie. Jedź do moich rodziców. Jest tam Lion. — Rzuciłem w drzwiach i w biegu wsiadłem do samochodu.
Jechałem bardzo szybko. Każdy zakręt był mój. Nie patrzyłem na sygnalizacje świetlna ani na znaki drogowe. Liczyła się teraz tylko ona — moja żona. Złamałem po drodze wszystkie przepisy ruchu drogowego. Gdyby złapała mnie policja, straciłbym prawo jazdy. Jednak to nie było ważne. Podjechałem pod szpital i wysiadłem z samochodu. Patrzył na mnie William, który stał koło swojego BMW i przyglądał mi się badawczo. Podszedłem do niego i uścisnąłem jego dłoń na przywitanie.
— Jesteś pewny? — spojrzałem na jego twarz która nic nie zdradzała.
William zaciągnął się papierosem.
— Nie mamy pewności. Kobieta jest w stanie krytycznym. Znaleźliśmy ją rano przy jeziorze. Była naga pobita i zgwałcona. — Słuchałem uważnie mężczyzny i czułem przeraźliwy strach.
Jeszcze nigdy w życiu się tak nie bałem, jak w tej chwili. W myślach błagałem Boga na kolanach, żeby tylko nie była to Monic. Ruszyliśmy w kierunku szpitala. Szliśmy długim korytarzem i stanęliśmy pod drzwiami sali numer jedenaście.
— Jesteś gotowy? — zapytał niepewnie.
— Można być gotowym na takie rzeczy? Być może leży tam moja żona. — Policjant skinął głową, nie mówił już nic.
Pchnął drzwi do sali. Wszedł pierwszy. Ja nie miałem odwagi tam wejść. Złapałem się ściany i oddychałem ciężko. Kurwa, jeśli to będzie Mon, przysięgam, znajdę tego skurwysyna i będę się nad nim tak długo znęcał, aż zdechnie w męczarniach. Wbiję mu gwoździe w stopy i podłączę go na sucho do prądu. Policjant spojrzał na mnie, drapiąc się po głowie. Wyprostowałem się powoli, wziąłem głęboki wdech i wszedłem do sali. Na łóżku leżała kobieta. Czułem, że nie wytrzymam. Musiałem się odwrócić. Zamknąłem oczy i poczułem palące łzy pod powiekami.
— Bleze wiem, że to trudne. Ale jeśli to nie twoja żona musimy znaleźć rodzinę tej kobiety — odwróciłem się i podszedłem do łóżka. Spojrzałem na jej ręce, które były całe fioletowe, nie było ani jednej jasnej plamki w normalnym odcieniu skóry. Widziałem, że miała przesiąknięty od krwi bandaż na dłoni.
— Zostały odcięte dwa palce — powiedział policjant, i westchnął, gdy zobaczył mój wzrok.
Gdybym mógł, od razu bym go nim zabił. Spojrzałem na twarz kobiety i rozrzucone na poduszce długie, poklejone od krwi czarne włosy.
— To nie Mon — odetchnąłem z ulgą, jednak ten widok zostanie w mojej pamięci do końca życia.
Ktokolwiek jej to zrobił. Zasłużył na kulkę między oczy.
— Będziemy szukać dalej David, musiałem się upewnić — rzucił policjant w moją stronę, gdy wychodziłem z sali.
Niby dziękowałem, że to nie Mon. Ale po chwili uświadomiłem sobie, że dalej jestem z placem w dupie. Żadnych wieści, żadnych śladów, żadnych świadków. Na ulicy, na której mieszkaliśmy, nie było monitoringu, a ja idiota też nie pomyślałem o tym, żeby go zamontować. W domu nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca i coraz bardziej myślałem o tym, żeby zabrać do siebie Liona. Cały czas przebywał u moich rodziców, ale ja nie miałem czasu się nim opiekować. Wszedłem do domu i rzuciłem kluczki na stolik. Odkręciłem whisky i wlałem alkohol do szklanki. Opróżniłem ją natychmiast. Usiadłem w fotelu, gdy do salonu wszedł Paul z jakąś młoda dziewczyna. Miała włosy w kolorze pudrowego różu, które sięgały jej do ramion. Usta miała pomalowane różowa neonowa pomadka. W nosie w wardze w brodzie i pępku miała kolczyki. Ubrana była w lateksową sukienkę w kolorze czarnym. Na stopach miała przezroczyste szpilki i żuła gumę.
— Dav, poznaj moją siostrę Eve — dziewczyna podeszła i podała mi dłoń.
— Eva — uśmiechnęła się.
Z grzeczności uścisnąłem jej dłoń i spojrzałem wkurwiony na Paula. Jego siostra wyglądała jak pierwsza lepsza prostytutka z ulicy.
— Eva zna tych wszystkich dilerów. Być może Nick, od któregoś z nich bierze towar, dzięki czemu pomogłaby nam do niego dotrzeć. Tylko dzięki niemu dotrzemy do Monic — Paul nalał sobie whisky i stanął naprzeciwko mnie, obok swojej siostry.
— Mam parę pytań — odezwała się Eva, która usiadła na fotelu, zakładając nogę na nogę.
Owinęła gumę w ogół palca i ponownie wsadziła ją do ust.
— Sprawdzałeś w burdelach? — spojrzała mi w oczy.
Jeśli Paul zaraz jej, stąd nie zabierze, wyniosę ją sam. Widząc moje wkurwienie, Paul wypił duszkiem całą zawartość alkoholu.
— Daj jej szanse — posłuchaj jej — podniósł rękę w geście obrony.
— Mon nie jest prostytutką, żeby siedziała w burdelu! — krzyknąłem na Paula.
— Nie jest dla ciebie, ale dla Nicka? — zapytała Eva.
— On ja kocha, nie oddałby jej do burdelu, to absurd — westchnąłem. — Jaki jest twój plan? — zapytałem z czystej tak naprawdę ciekawości.
— Znam osobę, od której Nick kupuje dragi. Pokręcę się trochę i dowiem się wszystkiego. Będę was informować, ale nie za darmo — spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach.
— Czego chcesz?
— Pracy — odrzuciła do tyłu włosy.
— Ach, pracy — rozbawiony skrzyżowałem ręce na piersi. — U nas jest klub nocy nie bur… — spojrzałem na Paula.
— Mogę być barmanka, nie muszę tańczyć na rurze — puściła do mnie oczko i uśmiechnęła się ciepło. — Paul mówi, że coś się znajdzie — spojrzała na Paula. — Prawda? — Paul skinął głową.
— Uznałem, że każda pomoc się przyda. Znała ludzi, z którymi Nick miał kontakt, a to dawało dodatkowe szanse na znalezienie Monic — tłumaczył się Paul.
— Dobra, stoi. Dostaniesz prace i rób swoje. Chce być informowany o wszystkim — mój telefon zawibrował.
Podniosłem go ze stolika. Była jedna nowa wiadomość MMS. Po chwili wyświetliło się zdjęcie. Mon leżała na brudnym materacu w samej bieliźnie z czarną opaska na oczach. Wpatrywałem się w zdjęcie, żeby dojrzeć jakiś szczegół. Paul natychmiast podszedł do mnie widząc moją minę i spojrzał na mój telefon. Usiadłem zwalony z nóg w fotelu.
— Kurwa mać — powiedział, widząc zdjęcie.
— Widzisz coś? Czego nie widzę ja? — zapytałem przyjaciela.
— To jakaś przyczepa. Czekaj! Wiem, gdzie one stoją — odparł Paul.
Spojrzałem na Paula z nadzieją. Miałem nadzieje, że Mon wciąż tam jest i nie jest za późno. Międzyczasie przestałem zdjęcie Williamowi, który poprosił o numer telefonu, z którego zdjęcie zostało wysłane. Eva zamówiła taksówkę, za którą ja oczywiście zapłaciłem i pojechaliśmy z Paulem w miejsce, w którym prawdopodobnie miała być moja Mon.
— Skąd ty wiesz, gdzie to jest? — zapytałem Paula, który był skupiony na drodze.
Paul musiał prowadzić, nie byłbym w stanie skupić się na drodze.
— Po prostu wiem. Mam ciekawą, bogata przeszłość sam wiesz — zaśmiał się.
Cały czas patrzyłem na zdjęcie mojej żony. Zastanawiałem się, czy na tym zdjęciu żyła, i czy wciąż żyje. Byłem kłębkiem nerwów, a w oczach stanęły mi łzy. Tęskniłem za nią tak bardzo. Nie wiedziałem nic, jedne co miałem to tę zdjęcie i nadzieję, że uda nam się ją odnaleźć.
Dostałem kolejna wiadomość tym razem SMS:
_„Głupiutki Dav. Tam, gdzie jedziesz, jej nie znajdziesz. Ukryłam ją przed Tobą. Szukaj jej, szukaj… Czas ucieka nieubłaganie…”_
— Zatrzymaj się kurwa! — krzyknąłem do Paula, który zjechał na pobocze.
— Co się stało? — wcisnąłem mu telefon w dłoń.
— Kurwa! — Paul uderzył pięścią w kierownice.
— Kobieta Paul! Ma ją jakaś kobieta! Komu mówiłeś, gdzie jedziemy?
— Wie tylko Eva, ale ona by nie była na tyle mądra, żeby to ogarnąć — spojrzał na mnie, po czym znów przeczytał wiadomość.
— Jedź dalej — powiedziałem do Paula.
Po pół godziny byliśmy już na miejscu. Policja też już tutaj była. Z policyjnego radiowozu wyszedł William. Spotkaliśmy się w połowie drogi. William skinął do mnie głową.
— Numer, który mi przesłałeś, logował się ostatnio z tego miejsca — spojrzał na mnie. — W środku jest kilku moich ludzi, zostań tutaj i niczego nie dotykaj — poprosił.
— Muszę tam iść William, kurwa muszę — nie czekając na pozwolenie, ruszyłem biegiem do środka.
Była to niewielka przyczepa kempingowa, w której strasznie śmierdziało stęchlizną. Jeden z ludzi Williama kazał mi wyjść, ale nie słuchałem. Wszedłem do ciemnego pomieszczenia i zapaliłem światło, które było tak ostre, że przez chwilę mnie oślepiło. Spojrzałem na krzesło, na którym leżała koronkowa czarna bielizna. Ta sama, którą Monic miała na sobie, kiedy ktoś zrobił jej zdjęcie. Już chciałem ją zabrać, gdy do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn.
— Dotykałeś to? — zapytał jeden z nich.
— Nie, ale jest to bielizna mojej żony.
— Jesteś pewny?
— Tak. — Policjant założył na dłonie lateksowe czarne rękawiczki, do przezroczystego strunowego woreczka wsadził bieliznę Monic.
Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Mon już tutaj nie było. Nie było już tutaj mojej żony, spóźniłem się kurwa.
Kolejny raz los śmiał mi się prosto w twarz.Rozdział 3
MONIC.
Obudziłam się na miękkim łóżku nakryta ciepłym, białym szlafrokiem. Odwróciłam się i spojrzałam na Adeo, który siedział na fotelu. Podniósł się z niego i podszedł do mnie natychmiast z workiem lodu w ręce. Chciał przyłożyć mi go do ust.
— Zabieraj to — powiedziałam stanowczo i odwróciłam głowę w drugą stronę.
— Przyłóż lód, bo rano będziesz miała wargę, jak balon — poprosił.
Akurat miałam to gdzieś. To nie warga była moim zmartwieniem tylko Adeo. Musiałam się, stąd wydostać, natychmiast. Podniosłam się z łóżka i zakryłam swoje ciało białym miękkim szlafrokiem. Podeszłam do drzwi i, kiedy chciałam nacisnąć klamkę Adeo wyrósł przede mną i pokiwał przecząco głową.
— Nie przypominam sobie, żebym pozwolił ci, stąd wyjść nerwusie.
— Wypuść mnie natychmiast albo będę krzyczeć — spojrzałam w jego oczy, a on tylko delikatnie się uśmiechnął.
Nie wiem, czy się bałam. Jedyne, co czułam to adrenalinę, która dodawała mi odwagi. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Adeo był wysoki. Na moje oko miał dwa metry wzrostu. Włosy w kolorze ciemnego blondu zaczesane były do tyłu. Twarz miał szczupłą i pociągłą. Na twarzy miał kilkuletni zarost. Jego oczy były koloru niebieskiego. Jeszcze nigdy u nikogo nie widziałam tak pięknych niebieskich oczu. Był umięśniony. Miał na sobie koszulę w kolorze butelkowej zieleni i czarne materiałowe spodnie. W szlufki spodni miał wsadzony czarny pasek ze złotą klamrą, a na nogach ubrane miał czarne lakierki z czerwonymi sznurówkami. Nawet gdy bym bardzo chciała, nie mogłabym powiedzieć, że Adeo nie był przystojny. Był, i to dodatkowo mnie wkurzało. Gdyby był brzydki nawciskałabym mu ile wlezie, jednak z niewyjaśnionych przyczyn, nie mogłam. Onieśmielał mnie. Nie myślałam przy nim trzeźwo.
— Nerwusie, tutaj nikt cię nie usłyszy — uśmiechnął się Adeo.
— Czego chcesz? Jesteś z mafii? — zapytałam, patrząc wciąż Adeo w oczy.
— Nie, niekręci mnie latanie z pistoletem i zabijanie ludzi. Koks również jest przereklamowany — puścił do mnie oczko.
— Więc jesteś Burdelarzem? — Adeo spojrzał na mnie takim wzrokiem, że poczułam się martwa.
— Kim kurwa jestem? — podszedł do mnie na tyle blisko, że nasze ciała niemal się dotykały.
— Burdelarzem prowadzisz burdel dla starych, obwisłych kutasów.
_
_
_Czy ja to powiedziałam? Czy tylko pomyślałam?_
Adeo westchnął i spojrzał na moje usta, po czym nasze oczy znów się spotkały.
_Powiedziałam._
— Kupiłeś mnie dla nich? Dla tych starych mężczyzn? — zapytałam.
Tak bardzo starałam się być silna. Nie chciałam wybuchnąć płaczem i błagać o litość. Musiałam pokazać, że nie poddam się tak łatwo i że będę walczyć.
— Kupiłem cię dla siebie. Ale możesz mieć wybór albo ja, albo jak ich nazwałaś? Stare obwisłe kutasy.
_Wybór? On mi daje wybór serio?_
— A jeśli żadna z twoich kurwa opcji mi się nie podoba?
— Po pierwsze nie przeklinaj, nie lubię bluźnierstwa z ust kobiet. Niesamowicie mnie to wkurwia. Po drugie — masz dwa dni na podjęcie decyzji. Albo zadowalasz mnie, i jesteś dla mnie, kiedy mi się podoba. Albo będziesz obciągała staruszką. Wybór należy do ciebie. Z racji tego, że jesteś moim gościem, możesz sobie wybrać. — Bez zastanowienia zrobiłam krok do przodu w kierunku Adeo i wymierzyłam mu policzek.
Jego twarz nawet nie drgnęła. Westchnął tylko i skierował się w kierunku drzwi.
— Za to, co teraz zrobiłaś czas na podjęcie decyzji masz do rana — wyszedł, a ja myślałam, że szlag mnie trafi.
Dosłownie jak małe dziecko zaczęłam tupać nogami. Wpadłam w taki szał, że wszystko zaczęłam rozwalać. Wielkie, masywne zasłony, które wisiały w oknach, zerwałam z karnisza. Połamałam jego cygara, obrazy ze ścian ściągnęłam i waliłam w nie pięścią. Otworzyłam szufladę komody i zajrzałam do niej. W środku były jakieś papiery, które zaczęłam rzucać za siebie. Otworzyłam kolejną szufladę i zobaczyłam zdjęcie małej ślicznej blondyneczki. Miała identyczne oczy jak Adeo. Byłam pewna, że była to jego córka.
— Nie dość, że burdelarz, to jeszcze tatuś od siedmiu boleści — powiedziałam sama do siebie.
Odłożyłam zdjęcie na miejsce i spojrzałam na małą różową, materiałową opaskę, która miała przyklejoną maleńką cekinową kokardkę. Spojrzałam w głąb szuflady i znalazłam mały wełniany śliczny sweterek w kolorze butelkowej zieleni. Trochę się uspokoiłam i doszłam do wniosku, że muszę, stąd wiać. Nie będę żadną dziwką Adeo, a tym bardziej jego starych, napalonych popaprańców. Wolę umrzeć. Wolę uciec i umrzeć ze świadomością, że chociaż próbowałam coś zrobić. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę, ku mojemu zaskoczeniu były otwarte. Z bosymi nogami wyszłam na korytarz. Spojrzałam na wielkie lustro, które wisiało na ścianie. Wyglądałam okropnie. Za duży szlafrok. Rozmazana czerwona pomadka. Włosy były poplątane, i ta rozcięta warga i wciąż czerwony policzek. Nick zawsze wiedział, gdzie mnie uderzyć. Zeszłam schodami w dół, skąd dochodziła muzyka. Gdy znalazłam się w sali dyskotekowej wszyscy patrzeli na mnie jak na wariatkę.
— A ty co? — zapytała dziewczyna z długimi czerwonymi włosami. Była śliczna i mówiła po angielsku.
— Ja jestem sąsiadką nową tutaj, obok… Głośna muzyka nie pozwala nam spać — dziewczyna zaczęła się śmiać i wskazała palcem na białe duże drzwi.
— To tam masz wyjście. A jeśli nie, zawsze mogę poprosić szefa — patrzyła na mnie z góry na dół.
— Nie, już wychodzę spoko — uśmiechnęłam się sztucznie i niemal wybiegłam z klubu.
Gdy byłam już na dworze, dziękowałam Bogu, że dziewczyna nie wpadła na to, że nie miałam na nogach butów. Biegłam długą ulicą przed siebie co jakiś czas, zatrzymując się, żeby złapać oddech. Nie odwracałam się za siebie, bo się bałam. W jednym z domów zauważyłam, że pali się światło. Wbiegłam po schodach i dobijałam się do drzwi.
— Proszę, stąd odjeść — usłyszałam kobiecy niski głos.
Miałam więcej szczęścia niż rozumu. Kobieta również mówiła po angielsku.
— Błagam niech mi pani pomoże! Proszę wezwać policję o nic więcej nie proszę — błagalnym tonem mówiłam do drzwi, za którymi stała kobieta.
— My się z mężem boimy. Proszę odejść — ze łzami w oczach zeszłam po betonowych schodach i znów byłam na ulicy.
Chciałam wrócić, ale wiedziałam, że kobieta i tak mi nie pomoże. Biegłam przed siebie, aż nagle poczułam przeszywający ból w stopie. Usiadłam na krawężniku i zobaczyłam, że leci z niej krew. Był wbity dość duży kawałek szkła. Jednym, pewnym ruchem je wyszarpałam. Miałam teraz dziurę, rana na pewno nadawała się do szycia. Z zaciśniętymi zębami wstałam z krawężnika i utykając na jedną nogę, wciąż szłam przed siebie, zostawiając za sobą małe kropelki krwi.
— Pierdolony Nick, pierdolony Adeo — mówiłam wciąż sama do siebie.
Zatrzymałam się i spojrzałam w niebo.
— David, kochanie pomóż mi, nie mam już siły — wymamrotałam sama do siebie, poczułam łzy na moich policzkach, które od razu przetarłam dłonią.
Nasza miłość nie mogła się tak skończyć. Zawsze Nick próbował nas rozdzielić. Za pierwszym razem wykorzystał do tego wypadek i moją amnezję. Teraz nie chodziło mu o to, żeby mnie mieć. Nick chciał, żebym cierpiała jeszcze bardziej. Bałam się, że właśnie tak ma wyglądać nasze życie z Davidem w strachu i cierpieniu. Nawet gdy jakimś cudem wrócę do Davida, już zawsze będę się obawiać, że wróci Nick i zrobi coś złego.
Byłam świadoma tego, że to dopiero początek. Bolała mnie noga, więc usiadłam na ławce przy jednym z domów i spojrzałam na nią. Rana była głęboka i cały czas sączyła się z niej krew. Gdy ściągnę szlafrok, będę w samej bieliźnie. Nie miałam, jednak wyjścia. Gdy już chciałam go ściągnąć, poczułam zimne dłonie na swoich ramionach. Ktoś stał za mną. Wiedziałam kto, rozpoznałam go po zapachu. Za nic w świecie nie chciałam się odwracać.
— Nie mam pierdolonego zamiaru cię gonić furiatko. Zniszczyłaś moją sypialnię — dyszał Adeo.
— Nie interesuje mnie twoja sypialnia Burdelarzu. Na pewno w każdym twoim burdelu masz inną sypialnię, więc chuj z tym! — krzyczałam.
Adeo stanął przede mną i spojrzał na moją zakrwawioną stopę.
— Masz talent do robienia sobie krzywdy mały wredny krzykaczu? — kucnął przy mnie, a ja, chcąc wykorzystać sytuację, odepchnęłam go i zaczęłam biec przed siebie.
W dwie sekundy Adeo objął mnie w pasie i wyszeptał do ucha:
— Nie próbuj ze mną takich numerów Liv. Bo ci się to nie opłaca — odwrócił mnie w swoją stronę i przerzucił mnie przez ramię, jak worek ziemniaków.
— Puść mnie! — krzyczałam. — Puść mnie do chuja! — krzyczałam jeszcze głośniej.
Adeo postawił mnie na ziemi. Jego oczy dosłownie płonęły ze złości.
— Koniec zabawy Liv. Ściągaj ten zasrany szlafrok! — wykrzyczał, patrząc mi głęboko w oczy.
— Na ulicy? Mam go ściągnąć na ulicy? — skinął tylko głową i skrzyżował ręce na piersi.
_Czekał._
Spojrzałam mu w oczy i zrzuciłam z siebie szlafrok.
_
_
_Chcesz mnie widzieć nago gnojku?_
Adeo cały czas patrzył mi głęboko w oczy. Wciąż było mu mało. Nie widziałam innego wyjścia. Próbowałam odpiąć zapięcie stanika.
— Dość — powiedział nagle.
— Co? — zapytałam.
— Kazałem ci ściągnąć tylko szlafrok. Właśnie o to chodzi. Masz słuchać, co do ciebie mówię i wykonywać moje polecenia. Inaczej się nie dogadamy Liv — podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
Nie protestowałam. Bolała mnie noga i miałam w dupie, kto mnie w tym momencie niesie i co się tak naprawdę dzieje.
— Co masz z tą nogą? Wezwę lekarza — spojrzał na mnie, a przez jego usta przeszedł cień uśmiechu.
— Nadepnęłam na szkło. I nie mów do mnie Liv.
— Jesteś nie dość, że wyszczekana, to jeszcze przeklinasz i jesteś nierozważna. Muszę cię bardziej pilnować, mieć cię na oku, nerwusko — odparł.
Po chwili byliśmy już w klubie. Myślałam, że przebiegłam kilka kilometrów. Jak się okazało, byłam niedaleko klubu.
— Wezwij Draco. Liv się skaleczyła, trzeba jej pomóc — powiedział Adeo do faceta, który był ubrany cały na czarno i wyglądał dosłownie jak ogromny goryl, to musiał być jego ochroniarz.
Wniósł mnie na górę po schodach i skierowaliśmy się w stronę białych drzwi. Adeo pchnął je nogą i wszedł do środka. Posadził mnie na czerwonym, wysadzanym wielkimi ćwiekami fotelu i spojrzał na siebie.
— Wyglądam, jak bym dorwał i bzykał jakąś dziewicę — przewrócił oczami i podszedł do małej czarnej szafy.
Wisiały tam tylko jedne czarne spodnie i szara koszula na długi rękaw. Był ubrudzony moją krwią. Adeo się nie krępował. Ściągnął z siebie spodnie i koszulę. Stał w pokoju w samych, czarnych bokserkach. Czułam się, tak jak bym widziała pierwszy raz w życiu mężczyznę, do tego mężczyznę w samych bokserkach. Z nadmiaru emocji, mój mózg myślał dziś nie tak, jak miał myśleć. Adeo był wysportowany. Miał idealnie wyrzeźbiony brzuch. Spojrzałam na jego rozbawioną twarz, gdy wciągał na tyłek spodnie.
— Co cię tak bawi? — zapytałam poirytowana tym, że mnie przyłapał na gapieniu się na niego.
— Ty? — zapytał.
Adeo był wyraźnie ode mnie starszy, więc zamierzałam teraz to wykorzystać.
— Cóż, w twoim wieku takie ciało to rzadki widok. Powinieneś być zmarszczony jak flak.
— Mam dopiero czterdzieści lat. A ty? Nick wspomniał, że masz dwadzieścia osiem? — na dźwięk jego imienia spięłam się, ale kiwnęłam głową. — Dużo widziałaś, takich mężczyzn w moim wieku? — zapytał.
Gdy skończył się ubierać, wszedł do małej łazienki. Po chwili wyszedł z małym, białym ręcznikiem i środkiem do dezynfekcji ran.
— Co to za pytanie, czy dużo? Nie twoja sprawa — odgryzłam się.
— Bo teraz możesz mieć okazję widzieć ich jeszcze więcej — mężczyzna puścił do mnie oczko.
Przez moment pomyślałam, że może mi się poszczęści, że może Adeo będzie chciał mnie oszczędzić. Jednak było to głupie. Dał Nickowi pieniądze, więc teraz ja musiałam je dla niego odpracować. Podszedł do mnie i podłożył pod rozciętą nogę ręcznik. Popsikał mi nogę środkiem dezynfekującym i spojrzał mi w oczy, kładąc dłoń na mojej łydce.
— Boli? — zapytał.
— Swędzi. Spierdalaj i zabieraj swoje brudne łapska — odpowiedziałam z ironią w głosie.
— Podejmij słuszną decyzję, bo odwrotu nie będzie i nie chcę więcej słyszeć przekleństw z twoich ust, bo inaczej cię uciszę — uśmiechnął się do mnie.
W przypływie emocji i złości oraz bólu, który czułam przez nogę wypaliłam:
— Wolę obciągać starym kutasom niż zadowalać takiego skurwiela jak ty. Adeo się spiął podniósł się i bez słowa wyszedł z pokoju.
_Brawo Mon. Jeden zero dla ciebie. Teraz masz na pewno przejebane._
Gdy po dłuższej chwili Adeo wrócił ze starszym mężczyzną do pokoju, byłam pewna, że to lekarz. Miałam w planach wykorzystać to i poprosić go o pomoc.
— Widzisz Philipie. Niezdara nadepnęła na szkło i sam musiałeś się tutaj pofatygować. Ale nie martw się. Zajmie się tobą odpowiednio — Adeo puścił do mnie oko, po czym poklepał po ramieniu faceta. — To nasza nowa perełka, świeże mięso, więc bądź grzeczny — powiedział, nim zamknął drzwi i zniknął za nimi. Adeo zostawił mnie z jakimś starszym mężczyzną, który się szczerzył na mój widok.
— A więc Liv, dzisiaj to ja jestem szczęściarzem, że Adeo zostawił dla mnie ciebie. — Przełknęłam głośno ślinę.
Ręce mi się trzęsły, a w oczach znów stanęły mi łzy. Facet miał około siedemdziesięciu lat, jak nie więcej. Ubrany był w granatowy garnitur i czarne buty. Miał siwe włosy i pomarszczoną podłą twarz.
— Widzę, że masz uraz, cóż, to nic, drogie dziecko. — Gdy podchodził do mnie, widziałam, że odpina guzik spodni. — Mam nadzieję, że będę twoim ulubionym klientem. Nie mam problemu z erekcją, więc nie będziesz się męczyć dziecino — po policzkach spływały mi łzy.
Wiedziałam, że ból, który czułam w środku, zaraz mnie zabije. Nigdy nie błagałam o śmierć, ale w tym momencie wolałabym umrzeć. Gdy mężczyzna podszedł do mnie i podniósł palcem wskazującym moją brodę, żeby spojrzeć mi w oczy, uśmiechnął się obleśnie.
— Do dzieła moja dziecinko, możesz się nim najpierw pobawić. Jestem cierpliwy. Lubię tego typu zabawy — pogładził mnie dłonią po włosach.