Burzliwy romans - ebook
Burzliwy romans - ebook
Pięć lat temu Alex wiedział jedynie, że małżeństwo Layli przeżywa kryzys. Jak zresztą mógł nie wiedzieć? Jej kłótnie z Lukiem słychać było chyba na kilometr. Ona z kolei widziała w nim cholernie przystojnego, piekielnie zdolnego młodego neurochirurga u progu wielkiej kariery. Nie była przygotowana na nagłą namiętność i nie potrafiła się jej oprzeć. To ona zrobiła pierwszy krok, tuż po kłótni z mężem. Ona zapoczątkowała romans i ona go zakończyła. Dziś spotykają się ponownie...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1316-5 |
Rozmiar pliku: | 573 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Nie. – To słowo zabrzmiało tak dramatycznie, jak dramatyczny był sposób wtargnięcia mężczyzny do gabinetu Layli Woods i gest, jakim rzucił jej na biurko kartkę papieru.
Alex Rodriguez był wyraźnie wściekły. Włosy miał potargane, pewnie wielokrotnie nerwowo przeczesywał je palcami. Ciemne oczy wpatrywały się w Laylę.
Miała ochotę zerwać się na równe nogi, by nie patrzył na nią z góry. Może wtedy nie czułaby się taaaka malutka. Dodałaby sobie odwagi. Ale to oznaczałoby także przyznanie się, że czuje się zdruzgotana, a za żadne skarby nie okaże Alexowi, jak bardzo nadal na nią działa.
Pewną ręką sięgnęła więc po kartkę. To była notka służbowa, którą Layla wysłała do kadry kierowniczej szpitala dziecięcego imienia Angela Mendeza.
– To jest plan najbliższego spotkania w sprawie raportów miesięcznych.
– No właśnie! I ja mam występować jako pierwszy! Nie zgadzam się. Odmawiam.
– Nie możesz odmówić. Będzie omawiany przypadek twojego pacjenta. I to ty musisz go omówić.
Ordynator oddziału neurochirurgii dziecięcej warknął rozpaczliwie i już wydawało się, że wypadnie z gabinetu równie gwałtownie, jak do niego wtargnął. Zatrzymał się jednak i spojrzał przez ogromne okno na wspaniałą panoramę nowojorskiego Central Parku. Czyżby miał zamiar podziwiać widoki?
Prestiżowy przestronny gabinet na ostatnim piętrze podkreślał zawodową pozycję Layli. Zawsze marzyła, by zostać naczelnym pediatrą w tym słynnym szpitalu. Wszystko rozstrzygnęło się kilka tygodni temu. Jej kandydatura nie dla wszystkich była oczywista, ale zadecydowało poparcie, jakiego udzielił jej właśnie Alex.
– W co ty pogrywasz, Layla? – zapytał tonem tak wściekłym, że do pokoju zajrzała przestraszona sekretarka.
– Nie łącz mnie przez chwilę z nikim, Monica – poprosiła ją szefowa z uśmiechem.
Sekretarka taktownie się wycofała.
– No więc? – nalegał Alex, odwracając się twarzą do Layli, która zdążyła już wstać z krzesła.
Obeszła biurko, ale nie chciała się nadmiernie zbliżać do Alexa. Były między nimi pewne stare sprawy. Nie wolno tykać tej puszki Pandory.
A może powstrzymywało ją wspomnienie ich pierwszego spotkania po latach? Pierwszych dni wspólnej pracy w Angelu? Kiedyś byli sobie dość bliscy, więc i teraz wytworzyło się między nimi coś w rodzaju chemii. Był nawet jakiś gorący pocałunek…
Ale to nie powinno się powtórzyć. Wspólna przeszłość może zagrozić jej obecnemu stanowisku. Nawet to, co wydarzyło się dawno temu, nie pozostaje bez wpływu na nasze dzisiejsze życie. Jak mogła naiwnie wierzyć, że nic się nie wyda? Była przecież jakoś tam zamieszana w sprawę błędu lekarskiego sprzed pięciu lat. Alex został wówczas oskarżony o rażące zaniedbanie, co niemal przekreśliło jego karierę zawodową.
A jednak oboje muszą o tym zapomnieć. I jakoś współpracować.
– Chciałam to z tobą ustalić, ale odwołałeś nasze spotkanie w zeszłym tygodniu.
– Byłem zajęty – mruknął. – Mogłaś się pofatygować i sprawdzić mój kalendarz.
Layla starała się utrzymać obojętny wyraz twarzy. Oczywiście sprawdziła na podglądzie jego rozkład zajęć, ale przecież mógł zaproponować inny termin. Oboje znali prawdę. A prawda jest taka, że Alex jej unika.
Od czasu owego nieszczęsnego pocałunku.
Nie dał jej nawet szansy na podziękowanie za to, że stał za nią murem, gdy ważyły się jej losy. Gdy badano, czy jest godna objąć kierownictwo całego, bardzo utalentowanego, personelu medycznego szpitala Angela. Dumy nowojorskiej pediatrii.
Layli Woods w dzieciństwie wpojono zasady dobrego wychowania, zgodnie z którymi należało dziękować za każdą wyświadczoną przysługę. Nie dlatego, że to sprawia dobre wrażenie. Po prostu takie postępowanie jest słuszne. Tymczasem on uniemożliwiał jej wyrażenie wdzięczności. Bardzo ją to irytowało.
Dlaczego więc nagle zmienił taktykę unikania jej i przyszedł z awanturą? Mógł przecież poprosić swojego zastępcę, Ryana O’Doherty’ego, by w jego imieniu omówił przypadek na zebraniu.
– A w ogóle ten przypadek miał miejsce dość dawno. I wszystko dobrze się skończyło. Po co to omawiać? – zaatakował ponownie Alex.
Fakt, ale ostatnio w szpitalu nie było tak dramatycznych i przez to ciekawych przypadków. A na pewno żadne z nich nie chciałoby wracać do sprawy sprzed lat, skomplikowanego przypadku małego Jamiego Kirkpatricka z guzem mózgu. Trudna operacja niby się powiodła, ale dziecko zmarło wkrótce po niej. Zrozpaczona rodzina szukała kozła ofiarnego i padło na Alexa. Sąd oczyścił go z zarzutów, ale Layli wówczas przy nim nie było. Zerwała ich związek w przeddzień owego feralnego zabiegu.
– Właśnie dlatego go wybrałam – odrzekła na oschły zarzut Alexa. – Nie musimy w kółko omawiać naszych błędów. Czasem warto pochwalić się sukcesem, także przed kolegami innych specjalności. A przypadek Matthew to wielki sukces.
– Takich sukcesów mamy w szpitalu na pęczki. Miałaś z czego wybierać.
– Ale ten jest szczególnie interesujący dla wielu lekarzy.
Dziewięciolatek miał tak nietypowy nowotwór mózgu, że neurochirurdzy z całego stanu bali się go dotknąć. Zrozpaczeni rodzice przywieźli chłopca do Angela i błagali doktora Rodrigueza, by użył swych legendarnych umiejętności. I dlatego przypadku tego nie powinien omawiać Ryan. Wszyscy wiedzieli, kto jest prawdziwym bohaterem sprawy.
– Do prezentacji na zebraniu kwalifikują się przypadki nadzwyczajne – ciągnęła Layla. – Z tego, co mi wiadomo, sprawą Matthew żył w swoim czasie cały szpital. Nawet teraz wszyscy podziwiają, jak chłopiec szybko wraca do zdrowia. Słyszałam też, że piszesz na ten temat artykuł do któregoś z wiodących pism medycznych. Podziel się z nami swoją wiedzą.
– Weź pod uwagę kogoś innego, Layla – mruknął Alex. – Ludzie będą się dziwić, dlaczego wybrałaś akurat mnie. Ja również nie będę się czuł komfortowo. – Wpatrywał się w widok za oknem, po chwili jednak przeniósł wzrok na Laylę. – Plotki po przypadku Kirkpatricka wystarczająco dały mi popalić. Co będzie, jeśli ludzie przy okazji dowiedzą się, że miałem romans z mężatką? To ma twoim zdaniem poprawić moją reputację?
Jego zabójcze spojrzenie każdego by onieśmieliło.
Wyprostowała się.
– Przyszedłem do Angela, żeby zacząć wszystko od początku – stwierdził Alex. – Nie pozwolę szargać mojego nazwiska.
O mój Boże…
No tak, jej zamiarem było wyróżnić go. Tym gestem chciała mu podziękować za poparcie. Obojętnie, czy on tego chce, czy nie. Wiedziała, że nagłośnienie przypadku zyska mu szacunek kolegów, którzy dotychczas nie znali niektórych szczegółów. Zapomną o dawnych plotkach. Chciała też, by wyznaczenie go na mówcę odczytane zostało jako wyraz jej wiary w jego możliwości.
A on zaatakował ją tak gwałtownie… Jasne, może nie wierzyć w jej dobre intencje, w jej wdzięczność, chęć udzielenia publicznego wsparcia, ale oskarżać ją o spisek w celu niszczenia jego opinii? To nie fair.
– Nie tylko ty chciałeś zacząć wszystko od początku – warknęła. – I nie zapominaj, że to ja byłam tą mężatką. Też nie chcę, żeby ludzie brali mnie na języki.
– W takim razie trzymaj się z dala ode mnie.
– Ale to ty wtargnąłeś do mojego biura.
– Bo musiałem to z tobą omówić.
– Tym, co musimy koniecznie omówić, jest fakt, że pracujemy w tym samym miejscu, Alex. Nie po raz pierwszy. – Zaczerpnęła powietrza. – Zgoda, to się fatalnie składa, ale miałeś okazję się mnie pozbyć. Nie musiałeś głosować za pozostawieniem mnie na stanowisku.
– Nie zrobiłem tego dla ciebie, żebyś mogła zachować tu etat i kontynuować karierę.
– No więc dlaczego? – spytała cicho.
– Bo nie mogłem pozwolić, żeby przeszłość wpływała na moje życie. Przypadek Kirkpatricka wystarczająco mi je zniszczył. Głosowałem na ciebie, bo uważałem to za słuszne.
Ona zaś uznała za słuszne, by mu za to podziękować. Ale skoro jej na to nie pozwala, straciła pewność, czy naprawdę chce to zrobić. Niech sam zmaga się z demonami swej przeszłości.
Ona woli patrzeć w przyszłość.
– Cóż, musimy współpracować. Nie mam zamiaru zrezygnować ze stanowiska, które z takim trudem zdobyłam.
– Ja też nie.
Nie potrafił ukryć wściekłości. Layla starała się utrzymywać pewien dystans przestrzenny, niemniej wyczuwała rozchodzące się wokół Alexa fale złej energii. Była w nim jednak także determinacja, by odnieść sukces. I inteligentna świadomość własnego potencjału. No i jeszcze coś… Magnetyzm, siła. Słynna charyzma Alexa Rodrigueza, jego druga natura.
Chyba nie mają sobie już nic więcej do powiedzenia. Obydwoje walczą o to, by przeszłość nie przesłaniała im dnia dzisiejszego ani jutra. A to nie jest łatwe.
– Okej – powiedziała, z trudem przełykając ślinę. – Zacznijmy od początku. Ustaliłam porządek najbliższego zebrania. Z niecierpliwością czekam na prezentację, doktorze Rodriguez.
Alex bez słowa opuścił jej gabinet.
Dwa dni później niewielka sala wykładowa była wypełniona po brzegi. Słuchacze przezornie zaopatrzyli się w styropianowe kubki z kawą, kanapki, notebooki. Niektórzy sprawdzali ostatnie wiadomości w telefonach i na pagerach.
Tyler Donaldson, neonatolog rodem z Teksasu, opiekuńczo otaczał ramieniem swą narzeczoną Eleanor w bardzo już widocznej ciąży. Usadził ją w pierwszym rzędzie, by miała czym oddychać.
Eleanor uśmiechnęła się do Layli.
– Wybaczysz mi, jeśli będę się musiała wymknąć do toalety? – spytała. – Mój pęcherz ma coraz mniejszą pojemność.
– Taaa… – Tyler pękał z dumy. – A ten mały łobuz w dodatku traktuje go jak worek treningowy.
Layla odwzajemniła uśmiech, ale nie odpowiedziała. Nie miała ochoty na pogaduszki o dzieciach. Tyler to jej stary przyjaciel, ale trzymanie narzeczonej za rączkę na służbowym zebraniu trudno uznać za profesjonalne zachowanie.
Ludzie zajmowali krzesła i salkę wypełnił gwar rozmów. Ani śladu Alexa. Layla posłała pytające spojrzenie jego zastępcy, Ryanowi, ale ten tylko wzruszył ramionami i pogrążył się w pogawędce z sąsiadem. Wszyscy byli zrelaksowani. A niby dlaczego miałoby być inaczej?
Nie będą przecież omawiane żadne drastyczne przypadki. A może to niedopatrzenie? Może na następne spotkanie trzeba wyznaczyć zreferowanie trudnej, źle zakończonej sprawy? Może ludzie chcą się uczyć na błędach? Zwłaszcza cudzych…
A ona? Czy uczy się na błędach?
Zawodowo rzecz biorąc, tak. A w życiu osobistym? Nagle przyłapała się na nerwowym uderzaniu stopą o podłogę. Czy ktoś to zauważył?
Można powiedzieć, że i w życiu prywatnym wyciąga wnioski z niepowodzeń. W końcu nie zdecydowała się na powtórne małżeństwo, prawda? No i potrafiła przeciwstawić się Alexowi. Od tamtej kłótni w jej gabinecie nie miała od niego żadnego sygnału. Czy to możliwe, by się dziś nie pojawił? Powinien przecież wiedzieć, że jego nieobecność i zlekceważenie jej polecenia wywoła znacznie więcej plotek niż wystąpienie w roli wyznaczonej przez szefową gwiazdy zebrania.
W pomieszczeniu narastała atmosfera oczekiwania. Lekarze są zazwyczaj bardzo zajęci i poświęcenie godziny na uczestnictwo w zebraniu dla wielu oznaczało rezygnację z przerwy na lunch. Kilka osób w ogóle nie mogło się pojawić z powodu problemów z pacjentami.
Layla dała Alexowi jeszcze minutę. Jeśli się nie pojawi…
– Nie powinieneś być teraz na zebraniu?
– Aha – mruknął Alex, patrząc na swojego przyrodniego brata Cade’a. Byli na placyku koło postoju karetek, gdzie na murze zamontowano kosz do gry w piłkę. Alex, balansując z nogi na nogę, właśnie usiłował do niego wcelować. – Ciebie mógłbym zapytać o to samo.
– Ale ja miałem być tylko jednym ze słuchaczy. A ty, o ile się nie mylę, głównym referentem.
Alexowi właśnie udało się trafić piłką do kosza.
– Zgadza się – odparł po chwili.
Cade przechwycił piłkę.
– Nie bądź takim twardzielem, braciszku – odezwał się. – Idź, weź prysznic i zrób Layli przyjemność.
– Co przez to rozumiesz, do cholery?
– Ohoho! – Cade nie wypuszczał piłki z rąk. – Widzę, że ktoś ci wsadził jeża pod tyłek.
Zacytowanie ulubionego teksańskiego powiedzonka Layli podziałało jak sól sypana na świeżą ranę. Alex niepostrzeżenie wyrwał bratu piłkę i zdobył kolejny punkt.
Cade roześmiał się. Piłka w grze. Przez kilka minut grali na poważnie, nie bacząc na duchotę i spływający im po plecach pot. Wrzesień, a jeszcze tak gorąco.
Nie ma mowy. Alex nie miał zamiaru iść na to zebranie. Nie zrobi Layli żadnej „przyjemności”. Nie pozwoli, by publicznie poklepywała go po ramieniu.
Okej, poparł ją w wyborach, ale zrobił to dla siebie, nie dla niej. Nie potrzebuje jej podziękowań. W żadnej formie. Do jasnej cholery, nie potrzebuje i już.
Bo wie, co się stanie, gdy dopuści ją tak blisko, jak tego wymaga prawdziwe podziękowanie. Bo to już raz się stało. Chemia niszczy bariery między nimi i powoduje, że zaczynają się nieprzytomnie całować. Nie, nie można dopuścić, by coś takiego się powtórzyło.
Co ta Layla w ogóle sobie myśli? Że kim jest? Czy ludzie mają tańczyć tak, jak im zagra?
Powiedział jej, że nie ma ochoty na tę prezentację i to powinno wystarczyć. Miała mnóstwo czasu, by zmienić porządek zebrania. Nie zrobiła tego mimo świadomości, że wyróżnienie Alexa spowoduje lawinę plotek. On nie zamierza się tłumaczyć ze swojej nieobecności.
Po prostu się nie pojawi. Owszem, będą dalej razem pracować, ale nie pozwoli dyktować sobie warunków.
A ona musi się z tym pogodzić.
Sytuacja stawała się mocno kłopotliwa. Zebranie powinno się zacząć już jakiś czas temu.
Layla stanęła na podium i skinęła głową na powitanie. Podeszła do mikrofonu i sprawdziła, czy działa.
– Cześć, ludziska. Cieszę się, że przyszliście. – Uśmiechnęła się promiennie. Z domu rodzinnego wyniosła nie tylko dobre maniery, ale także wiedzę, jak się zaprezentować publicznie, nie zdradzając, co naprawdę dzieje się w jej głowie.
Czy w sercu, jak tym razem.
– Nasz pierwszy referent chyba gdzieś się zapodział – ciągnęła – przejdźmy więc do następnego punktu. Doktor Donaldson podzieli się z nami omówieniem jednego z ciekawszych przypadków na neonatologii.
– Dzięki, kochaneńka. – Tyler z ociąganiem puścił dłoń Eleanor i skierował się na podium. Mrugnął do Layli i włączył projektor.
Layla z trudem utrzymywała uśmiech na twarzy. To mrugnięcie było chyba wyrazem odczuć całej sali. Wszyscy przecież wiedzieli, że jako pierwszy miał wystąpić Alex. I teraz na pewno zachodzą w głowę, czy naprawdę zatrzymała go jakaś niecierpiąca zwłoki sprawa, czy też grane jest tu coś zupełnie innego. Czyżby w plotkach o romansowym podłożu relacji Alex-Layla było coś na rzeczy?
– Przedstawiam wam Madeline – zaczął Tyler Donaldson, wyświetlając zdjęcie chudziutkiego wcześniaka oplątanego rurkami i przewodami. – Urodzona w dwudziestym piątym tygodniu ciąży ważyła zaledwie sześćset osiemdziesiąt gramów i mierzyła trzydzieści dwa centymetry. Została zaintubowana zaraz po narodzinach…
Postronny obserwator mógłby stwierdzić, że Layla uważnie słucha wystąpienia. W rzeczywistości walczyła z narastającą wściekłością, która usadowiła się jej w przełyku pod postacią monstrualnej guli. Mógł przecież uprzedzić, że nie przyjdzie. Przeprosić. Albo zlecić prezentację Ryanowi. Oboje zachowaliby twarz i zaczęli od nowa, nadając swoim zawodowym kontaktom coś w rodzaju pożądanej równowagi. Jego nieobecność jedynie podsyci plotki, a nie lubiła być tematem plotek. Nie chciała żyć przeszłością. Umieszczenie wystąpienia Alexa w pierwszym punkcie porządku dzisiejszych obrad było błędem. Czy się z niego wyplącze?
Czy wyplącze się z całej tej sprawy z Alexem?
Jej intuicja taktownie milczała w tej kwestii, a Layla wpatrywała się w Tylera. Cóż jej pozostało?
Sama jest sobie winna. A z Tylerem znają się od dzieciństwa. Oboje wiedzą, jak fatalnie ułożyło się jej pierwsze małżeństwo i jak napięte są jej relacje z rodziną. Okej, może Tyler nie wie, że na przyspieszenie jej rozwodu wpłynęło pewne wydarzenie natury romansowej. I że jego bohaterem był Alex. Ale to przecież Tyler namówił ją na pracę w Angelu. To dzięki niemu zatrudniła się w tym samym szpitalu co Alex. Ponownie.
Usiłowała się skupić na chirurgicznych perypetiach małej Madeline. Wyobrażała sobie, że teraz, gdy narzeczona nosi jego dziecko, Tylerowi musi być szczególnie trudno borykać się z trudnymi neonatologicznymi przypadkami. Layla siłą rzeczy zaczęła wspominać swoje osobiste przeżycia.
Jak musiała sobie radzić z narastającym napięciem między nią a Alexem. I nie chodziło tylko o groźbę plotek, o opinię. Coś między nimi się zrodziło. Coś ważnego, silnego. Ukradkowy pocałunek był dowodem. I wbrew temu, co mówi Alex, jego wsparcie przy wyborze jej na stanowisko szefa nie było tylko wyrazem przyzwoitości.
Czyżby mu na niej w jakiś sposób zależało?
A jej na nim? Nie, nic z tego. Może to i było z jej strony jakieś zauroczenie, ale potem poszła po rozum do głowy. Dobrze wiedziała, jakie spustoszenie może wyrządzić w życiu nieudana miłosna przygoda. Trzeba się trzymać od takich spraw z daleka. I nawet jeśli między nią a Alexem coś wisiało w powietrzu, na pewno nie chodziło o miłość. Co najwyżej o przelotną namiętność, o zaspokojenie pożądania. Uff, musi się nauczyć nad nim zapanować.
Jak nad całą resztą życia? Boże, ten głos z tyłu głowy jest dość irytujący. Czyżby była maniaczką nadzoru? Ona? Fakt… Musiała przyznać, że lubi mieć bieżące sprawy pod kontrolą. Choć nie zawsze jej to wychodziło, czego dzisiejszy dzień jest uderzającym przykładem.
Zaczęła już planować swoją reakcję na to, że Alex podważył jej autorytet. Zademonstruje mu silną wolę. Sama potrafi dać sobie radę.
Tak jak wtedy, gdy ją olewał tuż przed operacją małego Jamiego? Gdy nie mogła znieść lekceważenia i oznajmiła mu, że wszystko między nimi skończone? Dlaczego zrobiła to w przeddzień ważnej operacji? Może gdyby nie to, przypadek Jamiego zakończyłby się takim samym sukcesem jak ów „cud”, który kazała mu dziś omawiać?
Nie mogła pozbyć się poczucia winy. Nie z powodu zdradzania męża, ale gdyby nie ona, Alexowi mogłoby pójść znacznie lepiej tego feralnego dnia.
I może właśnie z powodu wyrzutów sumienia tak bardzo dążyła do wyrażenia mu wdzięczności? Której on nie chce przyjąć. Ale właściwie dlaczego im tak bardzo to ciąży? Minęły przecież lata. Życie obojga poszło naprzód. Czy na pewno?
Nie sposób zapomnieć tego pocałunku… Nawet nie warto się starać. Jeszcze trudniej zrozumieć własną reakcję. To cofnięcie się do czasów, gdy namiętność do tego faceta przekroczyła granice ryzyka, obróciła wniwecz zasady, w duchu których ją wychowano. Każdy jego dotyk odczuwany był jak przypalanie żywym ogniem. Nawet teraz jego wspomnienie powodowało uderzenie gorąca, gdzieś głęboko w środku. Czyżby się zaczerwieniła? Czy to dlatego zapadło milczenie i wszyscy na nią patrzą?
Nie. Po prostu Tyler skończył wystąpienie. Ludzie czekają, co powie prowadząca zebranie.
– Przepraszam, kochani. – Uśmiechnęła się promiennie. – Zamyśliłam się, to taki interesujący przypadek. Czy są pytania? Może ktoś chciałby coś dodać?
Podniosło się kilka rąk, Layla wskazała kardiochirurg Molly Shriver.
– Moglibyśmy się dowiedzieć, jakie antybiotyki zostały zastosowane w celu uniknięcia zapalenia płuc? I czy zaraz po pierwszej operacji nie byłaby wskazana transfuzja krwi?
Layla rozglądała się po mrocznych zakątkach sali. Może pojawił się ktoś nowy? Może wszedł niepostrzeżenie tylnym schodami w czasie prezentacji Tylera? Choć właściwie niepotrzebne były jej widoczne dowody na nieobecność Alexa. Czuła, że go tu nie ma. I to uczucie było jak ciemna chmura zasłaniająca słońce.
Solidnie się zmęczył grą w kosza, z trudem łapał oddech, na przemian rozprostowywał palce i je zaciskał.
– To działa – zauważył Cade, który robił to samo. – Ja już się pozbyłem tego jeża z siodła. A ty?
– A z czym ty masz problem? – Alex odpowiedział bratu pytaniem na pytanie.
– Ogólnie mam dość – mruknął Cade. – W Los Angeles byłem samodzielnym pracownikiem, a tu ciągle ktoś mi mówi, co mam robić. Zupełnie jakbym był stażystą. Odsuwają mnie od co ciekawszych przypadków.
– Biorąc tę robotę, decydowałeś się przecież na niższe stanowisko.
– Racja, ale nie przewidziałem, że tak ciężko będę to znosił. Zaczynam myśleć, że powinienem wziąć przykład z ciebie i przenieść się na drugi koniec świata. Australia to chyba teraz dla lekarzy najbardziej atrakcyjny kraj.
– Chyba nie masz ważnych powodów, żeby emigrować.
– Tak ci się wydaje? – Cade złapał w końcu oddech, ale nie przestawał podskakiwać. Widać musiał upuścić jeszcze trochę pary… Nie chciało mu się ciągnąć tego wątku.
Alex nie zamierzał naciskać. Świeżo odtworzona relacja z bratem przyrodnim była jeszcze dość krucha. Obaj mieli swoje kłopoty, nie warto ich mnożyć.
Cade ponownie umieścił piłkę w koszu. Teraz zdecydowanie prowadził na punkty.
– Tak czy owak – sapnął, pozwalając bratu na zdobycie kosza – tamto już jest załatwione? Wiesz, ta sprawa o zaniedbanie… Przepraszam, że do tego wracam, ale teraz wszystko między nami jest w porządku, no nie?
– Taaa… – Alex zamarł wpatrzony w kosz. Fakt, lepiej być nie mogło, biorąc pod uwagę różne zaszłości.
– Teraz już na pewno cię nie wyrzucą – ciągnął brat. – Tak jak nie zdejmą Layli po tym, jak ją poparłeś.
Alex chybił i zaklął pod nosem.
Fakt, nie ucieknie stąd. Nie mógłby. Nie ucieknie od Layli. Ani od wspomnień. Musi się nauczyć żyć z demonami, które obudził proces o błędy lekarskie po śmierci małego Jamiego. To część jego biografii.
Cade próbował przeszkodzić mu w trafieniu do kosza. Stał, machał łapami i uśmiechał się. Biedak nie wie, że Layla jest jednym z demonów, z którymi zmaga się brat.
Alex słyszał, że teraz Layla jest już po rozwodzie. Nie powinno go to dziwić. Rzuciła męża tak, jak rzuciła jego, gdy znudził ją ich romans. Romans?
Takie małe paskudne słówko, a jednak ma coś wspólnego z rzeczywistością. Fakt, miał romans z mężatką. Nie jest to powód do dumy, a już na pewno nie chciałby, by ludzie o tym rozmawiali. Taki Cade na pewno trzyma się z dala od podobnie trudnych sprawek.
Nie ma co tego dłużej roztrząsać, jest na to zbyt gorąco. Obaj powinni się schłodzić pod prysznicem.
Alex wykonał jeszcze jeden rzut. Tym razem piłka wpadła do kosza, nie ocierając się nawet o tablicę.
– Nikt nie zostanie wyrzucony – zgodził się, kończąc dyskusję. – A mnie ta cała sprawa nauczyła czegoś bardzo istotnego.
– Tak? – zdziwił się Cade. Przybili sobie po piątce i skierowali w stronę szpitala.
– Nie pokonasz demonów, uciekając przed nimi – pouczył Alex brata. – Musisz stawić im czoło.
Cade mruknął coś z lekceważeniem i niedowierzaniem. Nic dziwnego. Alex przecież wcale nie przeciwstawiał się demonom, które reprezentowała sobą Layla. Po prostu jej unikał. Nawet nie pozwolił, by mu podziękowała za poparcie. Kazał jej trzymać się z daleka. Czy to pomoże w rozwiązaniu czegokolwiek? Sam nie czuł się wiarygodny we własnych oczach. Niby sprawę Jamiego należało nareszcie zamknąć, ale przecież Layla i ich uczucie były nierozerwalnie z tą sprawą związane.
Operował chłopca zaprzątnięty myślami o niej. O zerwaniu. Przez to, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru, nie był tego dnia w szczytowej formie. O tak, demony mają to do siebie, że potrafią nieźle namieszać.
A on się z nimi nie zmierzył. Niczego nie rozwiązał. Dając Layli powody do wdzięczności, nawet pogorszył sprawę. A po dzisiejszym… Będzie mogła być na niego jedynie wściekła.
Unikać jej – źle.
Zrobić awanturę – jeszcze gorzej.
W jednej sprawie Layla ma rację: skoro oboje chcą zachować zatrudnienie, muszą ustalić model współpracy. W końcu są częścią załogi tego samego szpitala.
Kącik ust Alexa uniósł się w drwiącym uśmiechu. Nagle zdał sobie sprawę z tego, co podświadomie spowodował. Teraz to Layla będzie go unikać, dał bowiem publicznie do zrozumienia, że nie ma zamiaru tańczyć tak, jak mu zagra.
Chłodny prysznic spłukiwał pot z jego skóry. Warto byłoby w podobny sposób pozbyć się demonów. Poczuł, że jest na dobrej drodze. Od dziś jego życie stanie się łatwiejsze. Za chwilę zebranie personelu dobiegnie końca, a on zdąży w tym czasie umyć się i ubrać.
Dyskusja nad wystąpieniem Tylera trwała długo. Nie starczy czasu na omówienie jeszcze jednego przypadku. Zebranie zakończy się kilka minut wcześniej, niż przewidywano i wszyscy z ulgą podejmą codzienne obowiązki.
Layla i Alex też muszą to zrobić, jeżeli żadne z nich nie chce stracić pracy. I muszą się nauczyć współpracować. Na pewno przeszkodą będzie tu niedoprowadzenie spraw do końca. Laylę uwierało to bardziej niż strach przed plotkami. Czuła, że coś nad nią wciąż wisi.
Szła do gabinetu, rozmyślając o tym wszystkim. Gęsia skórka, jaka pojawiła się na jej ciele, gdy tylko zaczęła myśleć o Aleksie, o jego bliskości, stanowiła ostrzeżenie. Ta sprawa wcale nie jest tak prosta i oczywista, jakby się wydawało. To niebezpieczne wyzwanie – położyć jej kres.
Doktor Woods zawsze lubiła wyzwania.
To będzie z korzyścią dla nich obojga. A poza wszystkim ona przecież kieruje pracą zespołu. Zapewnienie atmosfery harmonii wśród wyższego rangą personelu szpitala należy do jej służbowych obowiązków, prawda? Oczywiście.
Poświęciła chwilę na podziwianie widoku z okna. W jej głowie zaczął formować się plan B.