- W empik go
Buszujący w zbożu snów - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Buszujący w zbożu snów - ebook
Debiut książkowy Michała Ogińskiego. Książka z granicy snu i fantastyki, przeplatana dialogami Artystki i Michała. Książka zabiera nas w dziwne rejony podświadomości czasem zabawne a czasem fascynujące. Książka nie dla każdego.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-210-1 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Do czytelnika
Czytelnik, który sądzi, że sny zawarte w tym tomie są prawdziwe i rzeczywiście przyśniły się kiedyś autorowi zapewne rozczaruje się właśnie teraz, kiedy przeczyta, że mija się z prawdą.
Faktem jest niezbitym, że autor dochował wielu starań, aby opisy snów przypominały najprawdziwsze marzenia senne, jednak w tym miejscu pragniemy przestrzec Czytelnika, aby podczas lektury pamiętał, że w większości teksty te są fikcją literacką. Zastrzeżenie te dotyczy także warstwy merytorycznej tak z zakresu sztuki, nauki, jak również wiedzy z zakresu teologii. Książka nie pretenduje do miana tekstu naukowego- dlatego autor, korzystając z wolności, jaką daje mu „licencja poetica” pozwolił sobie włożyć w usta swoich bohaterów własne wyobrażenia, teorie czy intuicje dotyczące sztuki, nauki oraz religii. Jak dalece wartościowe są to przemyślenia ocenić już musi sam czytelnik. Autor wyraża jedynie nadzieję, że pisząc niniejszą książkę nie popełnił poważniejszych herezji skazujących go (Broń Boże!) na ostracyzm, ekskomunikę czy też anatemę.
Oniryczna forma, jaką wybrał autor dla swoich opowiadań jest w zamyśle przestrzenią, w której może najpełniej rozwinąć się wolność wyobraźni oraz wolność artystyczna. Sen dlatego jest tak ciekawym doświadczeniem, gdyż nie obowiązują w nim życiowe zasady a wszelkie tabu tracą na mocy. Wielką pokusą, radością, błogością i wyzwoleniem była dla autora możliwość przekroczenia własnych granic, jak również transgresja norm społecznych w sztuce, nauce i religii, jaką nasuwa ta senna konwencja. Ale uwaga! Szokowanie, cyniczne deptanie wartości czy to sztuki, czy nauki, czy wreszcie religii nie były nigdy powodem napisania tej książki.
Zamysłem autora było po porostu uporządkowanie swoich myśli, uczuć oraz intuicji związanych z religią, nauką oraz sztuką. W tym celu przez wiele miesięcy prowadził rozmowy internetowe, telefoniczne, mailowe z różnymi osobami najczęściej znajomymi. Pisał tak zwane „Pomyślniki” — czyli bruliony, w których notował wszelkie myśli, pomysły literakie, jakie przyszły mu do głowy.
Co ciekawe nigdzie nie znajdziemy żadnych opisów snów, ponieważ autor ich po prostu nigdy nie miewa i nie miewał no może z kilkoma wyjątkami. Czyżby napisanie książki o snach jest wyrzutem rzuconym przez autora bogowi snu Orfeuszowi? Tego się nie dowiemy, lecz co jest w zasięgu naszego doświadczenia to fakt, iż „Pomyślniki”o których wspomnieliśmy powyżej są ilustrowane wielką ilością szkiców- które autor szkicował, wtedy gdy przychodził mu do głowy pomysł i trzeba go było szybko wyrazić najczęściej w sposób satyryczny. Satyra jest zresztą bardzo ważna, ponieważ autor przez całe dotychczasowe życie przejawiał talenty komediowe, tudzież satyryczne i dlatego reminiscencje tych humorystycznych zdolności pojawiają się w tekście opowiadań.
Nadszedł więc moment, w którym należy dobitnie podkreślić z całą stanowczością, jaką można zastosować już na wstępie tej opowieści, że autor jest malarzem kochającym sztukę, naukowym dyletantem samoukiem kochającym naukę i wierzącym praktykującym chrześcijaninem kochajacym Boga a wszystkie uszczypliwości czy sarkazmy pojawiające się w tekście to tu, to tam nie wynikają z jakiś ukrytych czy jawnych niechęci do nauki, religii tudzież sztuki, nie są także przejawem jakiejś krypto-antykulturowej natury autora. Co to, to nie! Bynajmniej wręcz przeciwnie. Autor po prostu patrzy na rzeczywistość z poczuciem humoru, które broni go przed ludzką kuriozalnością, absurdalnością i głupotą. Dlatego też często śmiech zaczyna się tam, gdzie kończy się zdrowy rozsądek a nasila się jeszcze bardziej wtedy, gdy brakuje już nawet wyobraźni.
Budując tę oto fikcyjną opowieść autor bazował co prawda na autentycznym materiale bibliograficznym jak: książki, rozmowy z messengera, maile, smsy, listy, notatkach z wykładów i inne np. wspomniane wcześniej „Pomyślnki”; jednakże chaos gramatyczny, stylistyczny czy wreszcie ortograficzny wymienionych źródeł sprawił, że te materiały i notatki, etc. posłużyły mu jedynie jako inspiracja do rozwijania interesujących autora zagadnień.
Gdyby czytelnik miał kiedykolwiek dostęp do owych materiałów źródłowych będących bazą tych opowiadań (co się oczywiście nigdy nie zdarzy, ale rozważamy to hipotetycznie) zdziwiłby się i doceniłby niezmiernie robotę, która wykonał autor. Pierwowzory opowiadań są bowiem pełne chaosu, przepełnione skrótami myślowymi przejrzystymi li tylko dla autora. lecz czasem także i dla niego zupełnie niezrozumiałe a co dopiero miałby powiedzieć czytelnika z zewnątrz?
Kompletny brak składni i ortografii oraz interpunkcji (czyli brak zastosowania elementarnych zasad, jakie obowiązują w języku polskim) powoduje totalny, ale coraz powszechniejszy w dobie internetu chaos semiotyczny. Nie zdziwi zapewne w niedalekiej przyszłości fakt, iż ludzie będą pisać do siebie wyłącznie hieroglifami, które obecnie nazywają się emotikonami (są to graficzne ikonki wyrażające różnorakie emocje)
I tak oto jesteśmy świadkami powstającej zupełnie samoistnie bez ingerencji żadnego Wielkiego Brata — NOWOMOWY rodem z powieści Orwella. Ludzie sami skracają wyrazy, komunikują się obrazkami i nie używają znaków diakrytycznych to wszystko powoduję, że trudno dociec po pewnym czasie, co autor komunikatu miał na myśli. Znaki diakrytyczne to (ł,ż,ź,ć,ń,ó,ś,ą,ę) Używanie tychże znaków uchronić może przed wieloma nieścisłościami, które wprowadzić nas mogą w żenujące zakłopotanie. By najdobitniej zilustrować ten problem zacytujmy znanego językoznawcę rozprawiającego na temat litery L i Ł. Powiedział on takie mianowicie zdanie: — -Szanowni Państwo używanie znaków diakrytycznych jest niezwykle ważne! Sami Państwo przyznają, że jest ogromna różnica pomiędzy zrobieniem komuś Łaski a zrobieniem komuś Laski.
Myślę, że czytelnik może już wyobrazić sobie jak ciężko autorowi czytać było teksty pozbawione zbawiennych ogonków i kresek. Autor pocieszał się jednak tym, że Żydzi czytający Biblie mają jeszcze trudniej w języku hebrajskim nie ma bowiem samogłosek. Nie pocieszało go to jednak tak jakby sobie tego życzył a brnąc dalej w gąszcz swej prywatnej bibliografii czuł się, jak archeolog składający rozsypane manuskrypty sekty Esseńczyków z grot Qumran nad Morzem Martwym.
Autor doznał olśnienia i wyobraził sobie, na czym będzie polegać zawód archeologa w przyszłości. Naukowcy nie będą już jak robotnicy kopać dołów, lecz staną się informatykami, którzy będą „dokopywać się” do jakiś poukrywanych na dnie serwerów witryn, stron internetowych, spakowanych w tajemniczych folderach zdjęć, filmów, rozmów na jakiś czatach czy skypach. Z tego zbudują wyobrażenie o naszych czasach, tak jak nasi współcześni archeolodzy budują wyobrażenia o starożytnej Grecji analizując i przekopując z niepojętym zaiste namaszczeniem pradawne śmietniska. Archeolodzy zawsze lubowali się w trupach i śmieciach i to się pewnie w przyszłości nie zmieni. Owi cyber archeologowie wyławiać będą z największego wysypiska, jakie istnieje, a mianowicie z internetu takie rzeczy, o których nie śniło się żadnym filozofom. Dużo by o tym można było pisać, jednak za takie nadprogramowe i nie na temat zdania nikt autorowi wierszówki nie zapłaci… Tak więc ad rem! Do rzeczy!
Autor, pracując nad tą książką wielokrotnie nie mógł wyjść ze zdziwienia czytając swoje wypowiedzi zawarte w listach, mailach sms- ach, rozmowach z komunikatorów itd.
Opinie oraz sądy, które wypowiadał wówczas wobec ówczesnych pierwowzorów postaci pojawiających się na kartach tych opowiadań są tak dziwne, i tak odmienne od teraźniejszego jego myślenia, że gdyby nie rozmowy zachowane na komunikatorze głowę dałby sobie uciąć, że nic takiego nigdy nie pisał… jak widać jednak powtarzając zdanie z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa:" Rękopisy nie płoną” a prawda jak bumerang wraca i domaga się wyrażenia. Fakt powyższy świadczy niezbicie o tym jak ulotna i nietrwała jest pamięć ludzka i jak sztuka ratuje nas od całkowitej amnezji i od utraty tożsamości. Każde dzieło sztuki jest więc miniaturową Arką Noego ratującą rzeczy najwartościowsze a reszta z życia zostaje zalana oceanem zapomnienia.
Co do wartości artystycznych samych opowiadań to trudno cokolwiek powiedzieć na ten temat. Książka ta nie miała jeszcze żadnego czytelnika, nie została wydana (bynajmniej nie przez Judasza za 30 srebrników) i wydrukowana, nie trafiła do księgarń a później do kogoś, kto ją przeczyta. Książka potrzebuje czytelnika jak obraz widza, dopiero w tym spotkaniu czytelnika z książką możemy zaobserwować, co jest dla danego czytelnika prawdziwą wartością. Może nią być coś zupełnie odmiennego niż dla autora i trzeba się z tym jakoś pogodzić, ewentualnie pójść na terapię.
Autor wierzy, że sztuka jest uporządkowaniem bezwładnego, nielogicznego Chaosu, który nas zewsząd otacza w uporządkowany, logiczny pełen harmonii sfer Kosmos. Nieszczęsny autor zdaje sobie jednakże sprawę, że pojęcie ładu i porządku, harmonii i logiczności jest relatywne i to, co czytelnik trzyma w dłoni (co dla autora jest szczytem uporządkowania) dla owego czytelnika może wydawać się chaotyczną, sofistyczną, mglistą, niejasną gadaniną, czyli po prostu pieprzeniem bez sensu w skrócie (PBS) Nie pozostaje wiec nic innego jak to, aby taki niezadowolony czytelnik w ferworze ambicji i uczuć napisał podobną w tematyce do tej książki swoja własną, wysłał autorowi z notatką: „Słuchaj Brachu tak się piszę książki! Przesyłam Ci moją- mam cię jednak za osobę inteligentną -już ty sam po lekturze mojej powieści będziesz wiedział, jakie to błędy popełniłeś w swojej własnej. Łączę uszanowanie… i tutaj podpis delikwenta.
Autor tej historii jest osobą pokorną, zapewnić to musimy; i wszelkie konstruktywne uwagi przyjmuje, książkę, jeśli przyjdzie potrzeba przynajmniej w drugim wydaniu poprawi.
Te wszystkie wyjaśnienia co najmniej zbędne i łopatologiczne (jak gdyby autor nie wierzył w inteligencje swojego potencjalnego czytelnika- co jest oczywiście łgarstwem) są potrzebne zgoła samemu autorowi i jako takie nie mogą nie być włączone do wydania tej książki.
Każdy literat oprócz intuicji i boskiej iluminacji, czyli natchnienia musi kierować się także rozumem w pisaniu utworu. Wspominamy o tym nie dlatego, jakoby autor nie wierzył w niczym nieskrępowaną i absolutną wolność artystyczną, ale dlatego, aby w przypadku dostania się tej książki nie daj Boże do kanonu lektur szkolnych autor chciałby pomóc owymi wyjaśnieniami ludziom piszącym streszczenia lektur, oraz tych, którzy wymyślają testy maturalne i tak zwane klucze do interpretacji utworu. Tylko do tych dwóch grup ludzi (i oczywiście dla samego autora) wstęp ten został napisany, a Ty drogi czytelniku nie musiałeś go wcale czytać, lecz jeśli już to zrobiłeś to wyćwiczyłeś się nico w cierpliwości, która będzie ci potrzebna podczas dalszej lektury (zapewniamy Cię).
Dobrze będzie drogi Czytelniku jeśli podczas czytania wykarzesz się czymś więcej niż biernym składaniem liter w sylaby, sylab w wyrazy, wyrazy w zdania, zdania w akapity, akapity w rozdziały, lecz aktywnie współuczestniczyć zaczniesz w czytanej historii. Bez tego nie da rady…
Teraz czytelniku zmów proszę za autora jakąś modlitwę, pomedytuj, pomyśl o autorze bardzo pozytywnie i przystąp do czytania.
PS: Drogi Czytelniku pragniemy poinformować, że w trosce o wysoka jakość usług i bezpieczeństwo proces czytania jest nagrywany….
Sen o jeziorze
Spotkali się nad brzegiem jeziora.
— Cześć.
— Cześć.
— Co słychać?
— Jezioro szumi, słyszysz?
— Tak.
Kiedyś była laską, teraz zbrzydła. On przeciwnie; kiedyś był gruby, teraz wyprzystojniał.
— Pamiętasz mnie jeszcze?
— Nie… Nie chce pamiętać.
Patrzył na nią do tej pory, teraz przestał. Zdał sobie sprawę, że ona kiedyś potrafiła obrócić każde słowo, gest czy spojrzenie przeciwko niemu.
— Boje się ciebie.
— Ja ciebie też
— To odejdźmy stąd.
— To sen. Oprócz tego jeziora ciebie i mnie nie ma nic.
Chciał jej i sobie zaimponować, że umie rzucać kaczki na wodzie, ale zdał sobie sprawę, że nie potrafi. Zresztą komu chciałby imponować? Jej? Śmiechu warte…
— Wiesz ja musiałam.
Nie słuchał. Patrzył na horyzont. Czuł jej obecność. Czuł jej wzrok prosząco-przepraszający.
— Nie, nie dam się nabrać.
— Choć zbudujemy zamek z piasku- powiedziała jak, gdyby nigdy nic.
— Stanie tu z tobą nad tym jeziorem to i tak za dużo.
— To idź się utop w jeziorze! — wrzasnęła.
Stał nadal wpatrzony w horyzont, jak te kamienne posągi moai z Wyspy Wielkanocnej.
— Wiesz, że chciałam…
— Wiem
Poszedł prosto przed siebie, zanurzył nogawki w wodzie, kolana, łokcie i szedł dalej.
— Przestań! — krzyknęła.
— To tylko sen-odparł on.
— To co, że sen?
— To, to, że chce żeby się skończył. Żebyś skończyła się ty. Jesteś tylko moją marą nocną, mogę zrobić, co chce, przecież to mój sen.
— A skąd wiesz? Może to też i mój sen?
— Jest mi to zupełnie obojętne.
— Kiedy ja … chciałam cię przeprosić.
— Mnie przeprosić? Sama siebie przeproś. To ty straciłaś, nie ja. Siebie skrzywdziłaś. Mi nic do tego już. Chociaż miałem żal, to fakt. Największy o to, że nie nauczyłem się wywierać wpływu na ciebie, kiedy było trzeba.
Dalej stał do niej odwrócony plecami. Na horyzoncie zaczęło wschodzić słońce. Weszła do wody po kostki.
— Nie zbliżaj się do mnie brzydzę się tobą.
Poszedł dalej woda sięgała mu do ust.
— Ha! Utopisz się, tak? W tym śnie? Ha!
— Utopię, nie utopię. Nie twoja sprawa. Ty też powinnaś wejść cała do wody i obmyć się.
— A co to jakieś magiczne jezioro, akwen wodny, jakiś Ganges czy co?
— Nie.. tak powiedziałem po prostu. Ty jesteś kobietą. A kobiety lubią być czyste, pachnieć
i udawać, że czynności fizjologiczne ich nie dotyczą.
— Ty zaś jesteś mężczyzną możesz spać w ubraniu, nie kapać się tydzień…
Cisza. Smak soli, wiatr w twarz.
— Nie utopimy się. To bardzo zasolone jezioro. Niemal jak Morze Martwe.
— Więc co to znaczy?
— To znaczy, że siła wyporu jest większa od ciężaru ciała przez dużą gęstość spowodowaną dużym zasoleniem.
— Aha… Jesteś bardzo mądry.
— Nie nie jestem. Po prostu dużo czytam.
— Będziemy tu tak stali, aż zamienimy się w słupy soli jak żona Lota uciekająca
z Sodomy i Gomory?
— Tak -odparł Michał-dopóki będziemy dla siebie solą w oku.
Słońce troszkę tylko unosiło się nad lustrem wody.
…
Było zupełnie ciemno w pokoju. Palcem zrobił małą dziurkę tam, gdzie kiedyś było małe okienko.
Taka mała dziureczka. Otwór. Punkt, przez który wleciał promień światła i odbił się na ścianie.
Pojawił się zamglony ruchomy obraz odwrócony do góry nogami przedstawiał świat na zewnątrz
Za Punktem. Za Otworem. Za dziureczką.
— Uwielbiam camerę obskurę- pomyślał. Mógłbym na to patrzeć godzinami.
Siedział na łóżku. Ona także. Byli jak w kinie nieruchomi i sztywni jak egipskie posągi.
Rozdzieleni snopem światła wychodzącego z otworu. Z punktu. Z dziureczki. Milczeli obserwując postacie i jezioro które odbijało się na ścianie do góry nogami. Słońce na zewnątrz dawało ostre światło, dlatego obraz na ścianie w jaskini był wyrazisty.
— Nic już do ciebie nie czuje.
— To, czemu jeszcze tu siedzisz?
— Bo teraz to jest mój sen- Odparła wyniośle Artystka.
— A teraz pewnie powiesz, że przecież nic sobie nie obiecywaliśmy?
— Tak to powiem. Nic przecież sobie nie obiecywaliśmy.
— Masz kogoś?
— Niech Cię to nie interesuje. Kochałam cię, ale nie jesteś moim jedynym księciem z bajki.
— Dzięki za szczerość.
— Nie pasujemy do siebie. Ty i ja jesteśmy różni, nie przenikamy się.
— Nie znam czegoś takiego, żeby mężczyzna i kobieta byli tacy sami lub chociaż podobni do siebie.
To dwie różne bieguny! Dwie natury...ale może ja czegoś nie wiem… może jest to możliwe?
— Jesteś za dobry..Powinieneś być no, wiesz…
— Zły?
— Droczący się ze mną, wbijający mi deligatnie szpilki… Wiesz wzbudzajacy skrajne emocje.
Inni tak robią i są szczęśliwi.
— Miałbym być typem który łamie cię kołem, wiesza na szubienicy, ucina ci głowę toporem, wybijaja zęby? Dla mnie nie była by miłość tylko sadyzm.
Nic nie odpowiedział na to.
***
Siedzieli w ciemnym pokoju. Przez dziurkę w zamurowanym okienku przedzierał się promień światła, lecz teraz nie widzieli już ani postaci ani jeziora, która odbijałoby się na ścianie do góry nogami, lecz film o nich zmontowany nie wiadomo przez kogo.
On siedział na łóżku. Ona także. Byli jak w kinie nieruchomi i sztywni jak egipskie posągi.
Rozdzieleni snopem światła wychodzącego z otworu. Z punktu. Z dziureczki. Milczeli obserwując
film o sobie i słysząc swoje modlitwy i dziękczynienia.
Modlitwa Artystki za Michała:
Twoja dobroć mnie rozbraja Jesteś NIESAMOWITY!!!!!
KOCHANY Michał
Najwspanialszy na Świecie LOVE LOVE LOVE
Jesteś Cudowny! I Ty to wiesz..
Boże! Dziękuję!
Michał.. masz takie oczy rozpieszczasz i pieścisz mnie malarstwem
Mój bracie w Bogu twoja mowa do mnie jest zawsze obłędna. Dziękuję Ci Boże za Michała.
Michael! Ja się tak wzruszyłam, że łzy miałam w oczach, że jesteś!!!!!
Jak Ty myślisz! Jak Ty działasz!
wiesz ty masz takie oczy Ty ta wszystko widzisz.
Jesteś mi przyjacielem i bardzo bratnią duszą.
Dziękuję Ci za to Boże, że takiego Michała mi dałeś,
bo i ja czuję, że nie zasłużyłam na takiego przyjaciela.
Kocham cię Panie!
Przytulam się do Ciebie Michał! Jesteś cudowny!
Istny dar z Ciebie dla Mnie dziękuję, że taki jesteś.
Masz w sobie taką ogromną miłość… nie zasłużyłam na to.
Ty tak potrafisz kochać o wiele bardziej silniejszy jesteś w tym niż ja
Dziekuję Ci za to Boże, że takiego Michała mi dałeś,
bo i ja czuję, że nie zasłużyłam na takiego Ciebie.
Michał tak Ci dziękuję za rozmowy z Tobą,
oraz możliwość takiej rozmowy o Bogu i o nas, rozmowy z serca.
Jesteś prawdziwym skarbem! Bądź królewski!
Dziękuję Ci Panie za Michała z którym mogę tak rozmawiać
i Tobie, że taką opcję mi udostępniasz.
Chwała Tobie Panie! Chwała Tobie Chryste i Duchu święty
i Matko Przenajświętsza za dary świata i życia nam uproszone i za Michała.
Dziękuje Michek Bogu, że jesteś!
Tak cieszę się, że Ciebie mam, że mogę z Tobą też o Bożych rzeczach pogadać,
bo Ty od tego jesteś, by być wielkim i rozmawiać o byle czym i o rzeczach wielkich i istotnych.
Ze mną.
Kocham Cię miłości siostrzaną albo braterska
i dziękuje Bogu ze jesteś! Ze istniejesz i zazwyczaj
proszę o łaski potrzebne Tobie.
Boże wysłuchaj mnie!
Dziękuję. Bóg dodaje mi otuchy i daje Mi Ciebie. To chyba największy komplement.
Dziękuje dziękuję, dziękuję, że jesteś! Michał Kocham Cię jak brata, siostrę, ojca i matkę
i najlegalniejszego w życiu i świecie PRAWDZIWEGO przyjaciela.
Wybacz, ale kocham Cię.
Przytuliłabym Cię i trzymała jak brata,
taki fantastyczny jesteś i już,
dziękuję za modlitwie amen.
Michał dziękuję, że jesteś silniejszy ode mnie w miłości
Chwała Ci za to. Jesteś prawdziwym mężczyzna (tylko sobie nie myśl Bóg wie czego)
Ja po prostu stwierdzam fakt. Boże dziękuję Ci za tak męskiego mężczyznę.
Moje niebieskie Kochanie czuję się cała w ekscytacji.
Moje serce leci do Ciebie z głową w chmurach
Cieszę się, że taki jestes. JESTEŚ.
Walczny mężny skromny i kochany. I mnie rozumiesz.
Widzisz Michał nie każdy jest taki genialny jak Ty by mnie rozumieć.
MOC Buziaczków na całą twarz!
Mikaelu!
Kochana głęboka wewnetrznie duszo kochana!
Jakie to piekne, że tak się uzupełniamy mój przyjacielu!
Kocham Cię jak dziecko Michek najdrozszy przyjacielu po Jezusie.
Dziękuję, że sprawiłaś ze poczułem się zupełnie wybrana i wyjątkowa. I PIĘKNA.
Bóg jest ciągle z Tobą kochany i znajdzie Cię wszędzie i zostawi 99 innych
na pustyni, bo jesteś najcenniejszą Perłą!
Mój palcu Boży Jestem z Tobą i będę się modlić i tęsknić…
***
Modlitwa dziękczynna Michała za Artystkę.
Dziękuję, że Jesteś kobietą.
Dziękuję, że Jesteś tak Boża.
Dziękuję, że mnie uspokajasz.
Dziękuję, że mnie akceptujesz.
Dziękuję, że dajesz mi wyzwania.
Dziękuję, że jesteś moim spowiednikiem.
Dziękuję, za szczerość otwartość i prawdę.
Dziekuję, że nasza przyjaźń jest coraz bliższa.
Dziękuję, że mogę się z Tobą modlić wszędzie.
Dziękuje ci za twoja siostrzaną, braterską miłość.
Dziękuję że mogę ci coś dawać nie ważne, że mało.
Dziękuję, że mnie przytulasz bardzo tego potrzebuje.
Dziękuję, że mogę rozmawiać z tobą prawie bez słów.
Dziękuję, że jesteś moja przewodniczką po Kobiecości.
Dziękuję, że masz tak wybujałą wariowaną wyobraźnię.
Dziękuje, że mogę ci pokazywać i objawiać twoje piękno.
Dziękuję, że każdy spacer z tobą to niesamowita przygoda.
Dziękuję, że jesteś tak ironiczna, bo dzięki temu też i nie nudna.
Dziękuję, że mogę być przy tobie, to dla mnie wielki dar i zaszczyt.
Dziękuję, że poświęcasz mi tyle czasu, to dla mnie takie wyróżnienie.
Dziękuję, że Bóg tak sobie ciebie wybrał i stworzył taka Artystkę jak ty.
Dziękuję ci za modlitwy i komunie za mnie. To dla mnie drogocenny dar.
Dziękuję, że jesteś tak jak morze w którym można pływać i które można pić.
Dziękuję, że mogę rozmawiać z tobą za pomocą obrazów metafor i porównań.
Dziękuję, że nie mogę się tobą najeść i ciągle mi ciebie brak i rozmów z Tobą.
Dziękuję Bogu, że jesteś taka Piękna to zaszczyt mieć taką piękną przyjaciółkę.
Dziękuję, że potrafisz przemienić najmniejsza rzecz w wielki teatr i performance.
Dziękuję, że mogę ci powiedzieć rzeczy które nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Dziękuję, że jesteś Artystką, że potrafisz zrozumieć moje meandry artystycznej duszy.
Dziękuję, że dajesz mi wyzwania, że zapraszasz mnie na duchowa przygodę i survival.
Dziękuję Bogu, że mi ciebie dał, żebym Ci dawał moją męskość a Ty mi swoją kobiecość.
Dziękuję Ci, że mogę się codziennie Tobą zachwycać woim pięknem i twoja piękna dusza.
Dziękuję, że każdy spacer z tobą to niesamowita przygoda. To dla mnie wielki dar i zaszczyt.
Dziękuję Ci za Twój rozpromieniony uśmiech i śmiech, który niszczy wszelkie moje depresje.
Dziękuję Duchowi św, że zawsze tak mnie oświeca i daje mi dar języków, kiedy z tobą rozmawiam.
TY JESTEŚ SKARBEM ZAKOPANYM NA POLU- I WIESZ MOGĘ SPRZEDAĆ WSZYSTKO, CO MAM I KUPIĆ TO POLE I CIĘ WYGRZEBAĆ I MIEĆ TEN SKARB KTÓRYM JESTEŚ.
***
Leżeli na plecach na wodzie słonego jeziora i unosili się lekko na falach.
W jeziorze odbijały się piękne obłoki, tak że patrząc na Michała i Artystkę z góry można byłoby mieć wrażenie, że nie pływają w wodzie, ale unoszą się w niebie wśród chmur.
Sen skończył się.
Sen o byciu wykładowcą
Michałowi przyśnił się prawdziwy koszmar. Został wykładowcą malarstwa na ASP. Kiedy go o tym poinformowano zapierał się nogami i rękami, krzyczał, po czym zabarykadował drzwi i groził nawet, że zabije… deskami okna. Próbował uciec, wykupił nawet bilet na wycieczkę do Abu Dabi, przez Addis Abebę do Honolulu, Marakeszu, by wreszcie osiąść na stałe i stać się znanym artystą w miejscowości w Wali o najdziwniejszej i najdłuższej nazwie, jaką kiedykolwiek usłyszał: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch w hrabstwie Gwynedd. Liczba ludności tego miasteczka ledwie przekraczała 3000 marzył więc, że będzie najsławniejszym malarzem z Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch i będzie malował widoczki z napisem:" Pamiętka z Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch” Zarabiłby dużo bowiem ze względu na cudaczną nazwę miasta przyjeżdzało tam wielu turystów. Mógłby także osiedlić się w Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu w Nowej Zelandii, która to nazwa także od dawna go pociągała tak jak kultura Maorysów. Kiedy tak o tym rozmyślał złapano go na odprawie paszportowej i jasnym stało się, że nie zamieszka ani w Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch, ani też w Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu, ale koło ASP. Sprawa zdawała się przegrana. Nie pomogły żadne pisma, protekcje, nepotyzm, czy znajomości w Ministerstwie Kultury i Sztuki i w Ministerstwie Edukacji, a nawet opinia psychiatry. Michał stał się wykładowcą akademickim. Koniec kropka. Czuł się jak Edyp, który całe życie uciekał od tego, czego najbardziej się bał i czego nienawidził i oto wpadł jak śliwka w kompot. Bolała go głowa chciał wziąć ASPirynę, ale źle mu się kojarzyła więc postanowił ból przeczekać. Czuł ogromny żal i zawód, że będzie wykonywać ten ogromnie żałosny zawód. Trzeba bowiem podkreślić czerwonym mazakiem dwa razy zdanie, że Michał nienawidził szkoły. Każdej szkoły. Jak nie wiadomo co. Uważał, że nauczyciele to ...........no właśnie. I tak też będą o nim myśleć inni. Co tu się dużo łudzić? Michał spotkał może 3 nauczycieli z powołaniem do tego zawodu a reszta? Reszta zapewne myślała skrycie to, co kiedyś na głos wypowiedział jeden z nauczycieli Michała. Pozwolimy sobie w tym miejscu zacytować co bardziej niewulgarne fragmenty jego wypowiedzi: -Nie przyjeżdżam tutaj dla przyjemności, ani po to, żeby was czegoś uczyć. To, że coś z wami robię to dlatego, że nie lubię brać pieniędzy za nicnierobienie, bo równie dobrze mógłbym wpisać wam wszystkim po tróji i róbta co chceta. Przyjeżdżam po to, bo uczelnia płaci mi na ZUS, podatki, ubezpieczenia, daje możliwość wystawiania w galeriach, do których samemu trudniej byłoby mi się dostać. Mam 2—3 miesiące wolnego, co 10 lat urlop dla poratowanie zdrowia. Mam dostęp do drukarek wielkoformatowych, pras drukarskich, kamieni litograficznych itd. Jeżdżę na plenery z pięknymi studentkami. Same zyski. Nie łudźcie się! Szkoły artystyczna nie powstały dla was, ale jako kurwidołek dla tych profesorów nierobów gadających jakieś bełkotliwe abstrakcje i malując podobne buble. Nikt was niczego nie nauczy, bo trzeba być idiotą, żeby produkować konkurencje. Jeśli nie wierzycie mi to przeliczcie to sobie. Każdego roku 1 uczelnia wypuszcza 10absolwentów Załóżmy, że jest 10 uczelni w kraju. 10 razy 10 = 100 nowych artystów na rynku. Załóżmy, że jest 100 państw. 100 razy 100 = 10 000. Przez 10 lat = 100 000, czyli duże miasto. Ile mamy wybitnych artystów w historii sztuki? 100, 500, 1000? Uczelni i studentów artystycznych- autystycznych jest 5 razy tyle. Nie ma tyle pracy dla artystów! Rynek jest nasycony. Wniosek: Zostaniecie dziadami!” Takie było zdanie owego wykładowcy, którego Michał nie lubił, nie zgadzał się z nim do końca, ale cenił za szczerość. Tak… Szkoła…” Ludzie ludziom zgotowali ten los.” Ten jedynie adekwatny cytat z „Medalionów"Zofii Nałkowskiej przyszedł mu teraz do głowy, kiedy tak siedział na krześle. Rękę położył pod brodę, wyglądał jak rzeźba „Myśliciela” Rodina i zaczął głośno myśleć: — Czego miałbym takich ludzi uczyć? Chyba w pierwszej kolejności, żeby słuchali tylko siebie, a nie mnie ani nikogo innego. Pokazałbym im tylko wszystkie moje prace… Michał wstał i zaczął chodzić po pokoju w kółko. Przez okno widział gmach ASP a na jednej z jej ścian dostrzegł graffiti. Trzeba mieć było odwagę godną Bunksiego, aby coś takiego napisać i to w centrum miasta, choć graficiarz bardziej skupił się na treści niż na formie tego street artu. Napis obwieszczał: ASP = Artyści Są Pier...ci. Też mi odkrycie! Szepnął w duchu Michał i nagle zatęsknił do miasta Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch w Wali, w hrabstwie Gwynedd, gdzie chciał uciec i wieść życie prostego człowieka, malarza prostych widoczków Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch i nie musieć myśleć i układać tych najeżonymi trudnymi pojęciami konspektów, rozmawiać o tych wszystkich dziwnych sprawach. Malarstwo powinno być proste, wyrastać z człowieka bez siły jak trawa z gleby, jak otwierający się kwiat, czy być tak jak ptak, który śpiewa bez przygotowania.Czy ludzie muszą wszystko komplikować? Siadł przed sztalugą a jego myśli powędrowały w innym kierunku: — Mało który z wykładowców, starszych profesorów pokazywało swoje prace, wielu nie miało strony internetowej. Dlatego ja mimo uszu puszczałem wszelkie uwagi i komentarze nauczycieli, którzy tylko gadali a nie widziałem ich prac. Malarstwo dla mnie jest ciągłą praktyką, a nie jednorazowym zrywem.. Niektórzy belfrzy namalowali jeden obraz i on jeździł sobie po całej Polsce po wystawach przyczyniając się do sławy jego twórcy. Taa.. Pieprzenie kotka za pomoca młotka! Gdyby sztuką było gadanie… o! Wtedy to byliby w polskiej czołówce płodnych pod tym względem artystów. Niektórzy w pracowni wygłaszali swe mądrości, inni bardziej „wyluzowani” takowe mądrości radzi byli wypowiadać przy piwku czy wódeczce, jakby nic bez alkoholu nie mogli zrobić. Jeśli tak pięknie potrafią mówić, czemu nie zostali pisarzami, tylko malarzami? Nie ma co gadać o malarstwie trzeba je najpierw oglądać. Tak jak nie ma co gadać o muzyce, trzeba ją najpierw słuchać. Jeśli już mówić o malarstwie studentom to nie mówić o nim językiem poezji, filozofii, psychologii, religii. Poezja to poezja, muzyka to muzyka, filozofia to filozofia. Kropka. Tak myślał na gorąco, więc żeby ochłodzić myśli otworzył okno. Zimne powietrze orzeźwiło jego mózgi wpadł na pomysł, że napisze regulamin twardych zasad, jakie będą obowiązywały w jego pracowni i kiedy studenci zobaczą taki regulamin przestraszą się i nikt nie będzie chciał chodzić na jego zajęcia a on będzie szczęśliwy, że nie będzie nikogo uczyć. Regulamin inspirowany był regulaminem Firmy Portretowej Stanisława Ignacego Witkiewicza” Witkacego”.
Darmowy fragment
Czytelnik, który sądzi, że sny zawarte w tym tomie są prawdziwe i rzeczywiście przyśniły się kiedyś autorowi zapewne rozczaruje się właśnie teraz, kiedy przeczyta, że mija się z prawdą.
Faktem jest niezbitym, że autor dochował wielu starań, aby opisy snów przypominały najprawdziwsze marzenia senne, jednak w tym miejscu pragniemy przestrzec Czytelnika, aby podczas lektury pamiętał, że w większości teksty te są fikcją literacką. Zastrzeżenie te dotyczy także warstwy merytorycznej tak z zakresu sztuki, nauki, jak również wiedzy z zakresu teologii. Książka nie pretenduje do miana tekstu naukowego- dlatego autor, korzystając z wolności, jaką daje mu „licencja poetica” pozwolił sobie włożyć w usta swoich bohaterów własne wyobrażenia, teorie czy intuicje dotyczące sztuki, nauki oraz religii. Jak dalece wartościowe są to przemyślenia ocenić już musi sam czytelnik. Autor wyraża jedynie nadzieję, że pisząc niniejszą książkę nie popełnił poważniejszych herezji skazujących go (Broń Boże!) na ostracyzm, ekskomunikę czy też anatemę.
Oniryczna forma, jaką wybrał autor dla swoich opowiadań jest w zamyśle przestrzenią, w której może najpełniej rozwinąć się wolność wyobraźni oraz wolność artystyczna. Sen dlatego jest tak ciekawym doświadczeniem, gdyż nie obowiązują w nim życiowe zasady a wszelkie tabu tracą na mocy. Wielką pokusą, radością, błogością i wyzwoleniem była dla autora możliwość przekroczenia własnych granic, jak również transgresja norm społecznych w sztuce, nauce i religii, jaką nasuwa ta senna konwencja. Ale uwaga! Szokowanie, cyniczne deptanie wartości czy to sztuki, czy nauki, czy wreszcie religii nie były nigdy powodem napisania tej książki.
Zamysłem autora było po porostu uporządkowanie swoich myśli, uczuć oraz intuicji związanych z religią, nauką oraz sztuką. W tym celu przez wiele miesięcy prowadził rozmowy internetowe, telefoniczne, mailowe z różnymi osobami najczęściej znajomymi. Pisał tak zwane „Pomyślniki” — czyli bruliony, w których notował wszelkie myśli, pomysły literakie, jakie przyszły mu do głowy.
Co ciekawe nigdzie nie znajdziemy żadnych opisów snów, ponieważ autor ich po prostu nigdy nie miewa i nie miewał no może z kilkoma wyjątkami. Czyżby napisanie książki o snach jest wyrzutem rzuconym przez autora bogowi snu Orfeuszowi? Tego się nie dowiemy, lecz co jest w zasięgu naszego doświadczenia to fakt, iż „Pomyślniki”o których wspomnieliśmy powyżej są ilustrowane wielką ilością szkiców- które autor szkicował, wtedy gdy przychodził mu do głowy pomysł i trzeba go było szybko wyrazić najczęściej w sposób satyryczny. Satyra jest zresztą bardzo ważna, ponieważ autor przez całe dotychczasowe życie przejawiał talenty komediowe, tudzież satyryczne i dlatego reminiscencje tych humorystycznych zdolności pojawiają się w tekście opowiadań.
Nadszedł więc moment, w którym należy dobitnie podkreślić z całą stanowczością, jaką można zastosować już na wstępie tej opowieści, że autor jest malarzem kochającym sztukę, naukowym dyletantem samoukiem kochającym naukę i wierzącym praktykującym chrześcijaninem kochajacym Boga a wszystkie uszczypliwości czy sarkazmy pojawiające się w tekście to tu, to tam nie wynikają z jakiś ukrytych czy jawnych niechęci do nauki, religii tudzież sztuki, nie są także przejawem jakiejś krypto-antykulturowej natury autora. Co to, to nie! Bynajmniej wręcz przeciwnie. Autor po prostu patrzy na rzeczywistość z poczuciem humoru, które broni go przed ludzką kuriozalnością, absurdalnością i głupotą. Dlatego też często śmiech zaczyna się tam, gdzie kończy się zdrowy rozsądek a nasila się jeszcze bardziej wtedy, gdy brakuje już nawet wyobraźni.
Budując tę oto fikcyjną opowieść autor bazował co prawda na autentycznym materiale bibliograficznym jak: książki, rozmowy z messengera, maile, smsy, listy, notatkach z wykładów i inne np. wspomniane wcześniej „Pomyślnki”; jednakże chaos gramatyczny, stylistyczny czy wreszcie ortograficzny wymienionych źródeł sprawił, że te materiały i notatki, etc. posłużyły mu jedynie jako inspiracja do rozwijania interesujących autora zagadnień.
Gdyby czytelnik miał kiedykolwiek dostęp do owych materiałów źródłowych będących bazą tych opowiadań (co się oczywiście nigdy nie zdarzy, ale rozważamy to hipotetycznie) zdziwiłby się i doceniłby niezmiernie robotę, która wykonał autor. Pierwowzory opowiadań są bowiem pełne chaosu, przepełnione skrótami myślowymi przejrzystymi li tylko dla autora. lecz czasem także i dla niego zupełnie niezrozumiałe a co dopiero miałby powiedzieć czytelnika z zewnątrz?
Kompletny brak składni i ortografii oraz interpunkcji (czyli brak zastosowania elementarnych zasad, jakie obowiązują w języku polskim) powoduje totalny, ale coraz powszechniejszy w dobie internetu chaos semiotyczny. Nie zdziwi zapewne w niedalekiej przyszłości fakt, iż ludzie będą pisać do siebie wyłącznie hieroglifami, które obecnie nazywają się emotikonami (są to graficzne ikonki wyrażające różnorakie emocje)
I tak oto jesteśmy świadkami powstającej zupełnie samoistnie bez ingerencji żadnego Wielkiego Brata — NOWOMOWY rodem z powieści Orwella. Ludzie sami skracają wyrazy, komunikują się obrazkami i nie używają znaków diakrytycznych to wszystko powoduję, że trudno dociec po pewnym czasie, co autor komunikatu miał na myśli. Znaki diakrytyczne to (ł,ż,ź,ć,ń,ó,ś,ą,ę) Używanie tychże znaków uchronić może przed wieloma nieścisłościami, które wprowadzić nas mogą w żenujące zakłopotanie. By najdobitniej zilustrować ten problem zacytujmy znanego językoznawcę rozprawiającego na temat litery L i Ł. Powiedział on takie mianowicie zdanie: — -Szanowni Państwo używanie znaków diakrytycznych jest niezwykle ważne! Sami Państwo przyznają, że jest ogromna różnica pomiędzy zrobieniem komuś Łaski a zrobieniem komuś Laski.
Myślę, że czytelnik może już wyobrazić sobie jak ciężko autorowi czytać było teksty pozbawione zbawiennych ogonków i kresek. Autor pocieszał się jednak tym, że Żydzi czytający Biblie mają jeszcze trudniej w języku hebrajskim nie ma bowiem samogłosek. Nie pocieszało go to jednak tak jakby sobie tego życzył a brnąc dalej w gąszcz swej prywatnej bibliografii czuł się, jak archeolog składający rozsypane manuskrypty sekty Esseńczyków z grot Qumran nad Morzem Martwym.
Autor doznał olśnienia i wyobraził sobie, na czym będzie polegać zawód archeologa w przyszłości. Naukowcy nie będą już jak robotnicy kopać dołów, lecz staną się informatykami, którzy będą „dokopywać się” do jakiś poukrywanych na dnie serwerów witryn, stron internetowych, spakowanych w tajemniczych folderach zdjęć, filmów, rozmów na jakiś czatach czy skypach. Z tego zbudują wyobrażenie o naszych czasach, tak jak nasi współcześni archeolodzy budują wyobrażenia o starożytnej Grecji analizując i przekopując z niepojętym zaiste namaszczeniem pradawne śmietniska. Archeolodzy zawsze lubowali się w trupach i śmieciach i to się pewnie w przyszłości nie zmieni. Owi cyber archeologowie wyławiać będą z największego wysypiska, jakie istnieje, a mianowicie z internetu takie rzeczy, o których nie śniło się żadnym filozofom. Dużo by o tym można było pisać, jednak za takie nadprogramowe i nie na temat zdania nikt autorowi wierszówki nie zapłaci… Tak więc ad rem! Do rzeczy!
Autor, pracując nad tą książką wielokrotnie nie mógł wyjść ze zdziwienia czytając swoje wypowiedzi zawarte w listach, mailach sms- ach, rozmowach z komunikatorów itd.
Opinie oraz sądy, które wypowiadał wówczas wobec ówczesnych pierwowzorów postaci pojawiających się na kartach tych opowiadań są tak dziwne, i tak odmienne od teraźniejszego jego myślenia, że gdyby nie rozmowy zachowane na komunikatorze głowę dałby sobie uciąć, że nic takiego nigdy nie pisał… jak widać jednak powtarzając zdanie z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa:" Rękopisy nie płoną” a prawda jak bumerang wraca i domaga się wyrażenia. Fakt powyższy świadczy niezbicie o tym jak ulotna i nietrwała jest pamięć ludzka i jak sztuka ratuje nas od całkowitej amnezji i od utraty tożsamości. Każde dzieło sztuki jest więc miniaturową Arką Noego ratującą rzeczy najwartościowsze a reszta z życia zostaje zalana oceanem zapomnienia.
Co do wartości artystycznych samych opowiadań to trudno cokolwiek powiedzieć na ten temat. Książka ta nie miała jeszcze żadnego czytelnika, nie została wydana (bynajmniej nie przez Judasza za 30 srebrników) i wydrukowana, nie trafiła do księgarń a później do kogoś, kto ją przeczyta. Książka potrzebuje czytelnika jak obraz widza, dopiero w tym spotkaniu czytelnika z książką możemy zaobserwować, co jest dla danego czytelnika prawdziwą wartością. Może nią być coś zupełnie odmiennego niż dla autora i trzeba się z tym jakoś pogodzić, ewentualnie pójść na terapię.
Autor wierzy, że sztuka jest uporządkowaniem bezwładnego, nielogicznego Chaosu, który nas zewsząd otacza w uporządkowany, logiczny pełen harmonii sfer Kosmos. Nieszczęsny autor zdaje sobie jednakże sprawę, że pojęcie ładu i porządku, harmonii i logiczności jest relatywne i to, co czytelnik trzyma w dłoni (co dla autora jest szczytem uporządkowania) dla owego czytelnika może wydawać się chaotyczną, sofistyczną, mglistą, niejasną gadaniną, czyli po prostu pieprzeniem bez sensu w skrócie (PBS) Nie pozostaje wiec nic innego jak to, aby taki niezadowolony czytelnik w ferworze ambicji i uczuć napisał podobną w tematyce do tej książki swoja własną, wysłał autorowi z notatką: „Słuchaj Brachu tak się piszę książki! Przesyłam Ci moją- mam cię jednak za osobę inteligentną -już ty sam po lekturze mojej powieści będziesz wiedział, jakie to błędy popełniłeś w swojej własnej. Łączę uszanowanie… i tutaj podpis delikwenta.
Autor tej historii jest osobą pokorną, zapewnić to musimy; i wszelkie konstruktywne uwagi przyjmuje, książkę, jeśli przyjdzie potrzeba przynajmniej w drugim wydaniu poprawi.
Te wszystkie wyjaśnienia co najmniej zbędne i łopatologiczne (jak gdyby autor nie wierzył w inteligencje swojego potencjalnego czytelnika- co jest oczywiście łgarstwem) są potrzebne zgoła samemu autorowi i jako takie nie mogą nie być włączone do wydania tej książki.
Każdy literat oprócz intuicji i boskiej iluminacji, czyli natchnienia musi kierować się także rozumem w pisaniu utworu. Wspominamy o tym nie dlatego, jakoby autor nie wierzył w niczym nieskrępowaną i absolutną wolność artystyczną, ale dlatego, aby w przypadku dostania się tej książki nie daj Boże do kanonu lektur szkolnych autor chciałby pomóc owymi wyjaśnieniami ludziom piszącym streszczenia lektur, oraz tych, którzy wymyślają testy maturalne i tak zwane klucze do interpretacji utworu. Tylko do tych dwóch grup ludzi (i oczywiście dla samego autora) wstęp ten został napisany, a Ty drogi czytelniku nie musiałeś go wcale czytać, lecz jeśli już to zrobiłeś to wyćwiczyłeś się nico w cierpliwości, która będzie ci potrzebna podczas dalszej lektury (zapewniamy Cię).
Dobrze będzie drogi Czytelniku jeśli podczas czytania wykarzesz się czymś więcej niż biernym składaniem liter w sylaby, sylab w wyrazy, wyrazy w zdania, zdania w akapity, akapity w rozdziały, lecz aktywnie współuczestniczyć zaczniesz w czytanej historii. Bez tego nie da rady…
Teraz czytelniku zmów proszę za autora jakąś modlitwę, pomedytuj, pomyśl o autorze bardzo pozytywnie i przystąp do czytania.
PS: Drogi Czytelniku pragniemy poinformować, że w trosce o wysoka jakość usług i bezpieczeństwo proces czytania jest nagrywany….
Sen o jeziorze
Spotkali się nad brzegiem jeziora.
— Cześć.
— Cześć.
— Co słychać?
— Jezioro szumi, słyszysz?
— Tak.
Kiedyś była laską, teraz zbrzydła. On przeciwnie; kiedyś był gruby, teraz wyprzystojniał.
— Pamiętasz mnie jeszcze?
— Nie… Nie chce pamiętać.
Patrzył na nią do tej pory, teraz przestał. Zdał sobie sprawę, że ona kiedyś potrafiła obrócić każde słowo, gest czy spojrzenie przeciwko niemu.
— Boje się ciebie.
— Ja ciebie też
— To odejdźmy stąd.
— To sen. Oprócz tego jeziora ciebie i mnie nie ma nic.
Chciał jej i sobie zaimponować, że umie rzucać kaczki na wodzie, ale zdał sobie sprawę, że nie potrafi. Zresztą komu chciałby imponować? Jej? Śmiechu warte…
— Wiesz ja musiałam.
Nie słuchał. Patrzył na horyzont. Czuł jej obecność. Czuł jej wzrok prosząco-przepraszający.
— Nie, nie dam się nabrać.
— Choć zbudujemy zamek z piasku- powiedziała jak, gdyby nigdy nic.
— Stanie tu z tobą nad tym jeziorem to i tak za dużo.
— To idź się utop w jeziorze! — wrzasnęła.
Stał nadal wpatrzony w horyzont, jak te kamienne posągi moai z Wyspy Wielkanocnej.
— Wiesz, że chciałam…
— Wiem
Poszedł prosto przed siebie, zanurzył nogawki w wodzie, kolana, łokcie i szedł dalej.
— Przestań! — krzyknęła.
— To tylko sen-odparł on.
— To co, że sen?
— To, to, że chce żeby się skończył. Żebyś skończyła się ty. Jesteś tylko moją marą nocną, mogę zrobić, co chce, przecież to mój sen.
— A skąd wiesz? Może to też i mój sen?
— Jest mi to zupełnie obojętne.
— Kiedy ja … chciałam cię przeprosić.
— Mnie przeprosić? Sama siebie przeproś. To ty straciłaś, nie ja. Siebie skrzywdziłaś. Mi nic do tego już. Chociaż miałem żal, to fakt. Największy o to, że nie nauczyłem się wywierać wpływu na ciebie, kiedy było trzeba.
Dalej stał do niej odwrócony plecami. Na horyzoncie zaczęło wschodzić słońce. Weszła do wody po kostki.
— Nie zbliżaj się do mnie brzydzę się tobą.
Poszedł dalej woda sięgała mu do ust.
— Ha! Utopisz się, tak? W tym śnie? Ha!
— Utopię, nie utopię. Nie twoja sprawa. Ty też powinnaś wejść cała do wody i obmyć się.
— A co to jakieś magiczne jezioro, akwen wodny, jakiś Ganges czy co?
— Nie.. tak powiedziałem po prostu. Ty jesteś kobietą. A kobiety lubią być czyste, pachnieć
i udawać, że czynności fizjologiczne ich nie dotyczą.
— Ty zaś jesteś mężczyzną możesz spać w ubraniu, nie kapać się tydzień…
Cisza. Smak soli, wiatr w twarz.
— Nie utopimy się. To bardzo zasolone jezioro. Niemal jak Morze Martwe.
— Więc co to znaczy?
— To znaczy, że siła wyporu jest większa od ciężaru ciała przez dużą gęstość spowodowaną dużym zasoleniem.
— Aha… Jesteś bardzo mądry.
— Nie nie jestem. Po prostu dużo czytam.
— Będziemy tu tak stali, aż zamienimy się w słupy soli jak żona Lota uciekająca
z Sodomy i Gomory?
— Tak -odparł Michał-dopóki będziemy dla siebie solą w oku.
Słońce troszkę tylko unosiło się nad lustrem wody.
…
Było zupełnie ciemno w pokoju. Palcem zrobił małą dziurkę tam, gdzie kiedyś było małe okienko.
Taka mała dziureczka. Otwór. Punkt, przez który wleciał promień światła i odbił się na ścianie.
Pojawił się zamglony ruchomy obraz odwrócony do góry nogami przedstawiał świat na zewnątrz
Za Punktem. Za Otworem. Za dziureczką.
— Uwielbiam camerę obskurę- pomyślał. Mógłbym na to patrzeć godzinami.
Siedział na łóżku. Ona także. Byli jak w kinie nieruchomi i sztywni jak egipskie posągi.
Rozdzieleni snopem światła wychodzącego z otworu. Z punktu. Z dziureczki. Milczeli obserwując postacie i jezioro które odbijało się na ścianie do góry nogami. Słońce na zewnątrz dawało ostre światło, dlatego obraz na ścianie w jaskini był wyrazisty.
— Nic już do ciebie nie czuje.
— To, czemu jeszcze tu siedzisz?
— Bo teraz to jest mój sen- Odparła wyniośle Artystka.
— A teraz pewnie powiesz, że przecież nic sobie nie obiecywaliśmy?
— Tak to powiem. Nic przecież sobie nie obiecywaliśmy.
— Masz kogoś?
— Niech Cię to nie interesuje. Kochałam cię, ale nie jesteś moim jedynym księciem z bajki.
— Dzięki za szczerość.
— Nie pasujemy do siebie. Ty i ja jesteśmy różni, nie przenikamy się.
— Nie znam czegoś takiego, żeby mężczyzna i kobieta byli tacy sami lub chociaż podobni do siebie.
To dwie różne bieguny! Dwie natury...ale może ja czegoś nie wiem… może jest to możliwe?
— Jesteś za dobry..Powinieneś być no, wiesz…
— Zły?
— Droczący się ze mną, wbijający mi deligatnie szpilki… Wiesz wzbudzajacy skrajne emocje.
Inni tak robią i są szczęśliwi.
— Miałbym być typem który łamie cię kołem, wiesza na szubienicy, ucina ci głowę toporem, wybijaja zęby? Dla mnie nie była by miłość tylko sadyzm.
Nic nie odpowiedział na to.
***
Siedzieli w ciemnym pokoju. Przez dziurkę w zamurowanym okienku przedzierał się promień światła, lecz teraz nie widzieli już ani postaci ani jeziora, która odbijałoby się na ścianie do góry nogami, lecz film o nich zmontowany nie wiadomo przez kogo.
On siedział na łóżku. Ona także. Byli jak w kinie nieruchomi i sztywni jak egipskie posągi.
Rozdzieleni snopem światła wychodzącego z otworu. Z punktu. Z dziureczki. Milczeli obserwując
film o sobie i słysząc swoje modlitwy i dziękczynienia.
Modlitwa Artystki za Michała:
Twoja dobroć mnie rozbraja Jesteś NIESAMOWITY!!!!!
KOCHANY Michał
Najwspanialszy na Świecie LOVE LOVE LOVE
Jesteś Cudowny! I Ty to wiesz..
Boże! Dziękuję!
Michał.. masz takie oczy rozpieszczasz i pieścisz mnie malarstwem
Mój bracie w Bogu twoja mowa do mnie jest zawsze obłędna. Dziękuję Ci Boże za Michała.
Michael! Ja się tak wzruszyłam, że łzy miałam w oczach, że jesteś!!!!!
Jak Ty myślisz! Jak Ty działasz!
wiesz ty masz takie oczy Ty ta wszystko widzisz.
Jesteś mi przyjacielem i bardzo bratnią duszą.
Dziękuję Ci za to Boże, że takiego Michała mi dałeś,
bo i ja czuję, że nie zasłużyłam na takiego przyjaciela.
Kocham cię Panie!
Przytulam się do Ciebie Michał! Jesteś cudowny!
Istny dar z Ciebie dla Mnie dziękuję, że taki jesteś.
Masz w sobie taką ogromną miłość… nie zasłużyłam na to.
Ty tak potrafisz kochać o wiele bardziej silniejszy jesteś w tym niż ja
Dziekuję Ci za to Boże, że takiego Michała mi dałeś,
bo i ja czuję, że nie zasłużyłam na takiego Ciebie.
Michał tak Ci dziękuję za rozmowy z Tobą,
oraz możliwość takiej rozmowy o Bogu i o nas, rozmowy z serca.
Jesteś prawdziwym skarbem! Bądź królewski!
Dziękuję Ci Panie za Michała z którym mogę tak rozmawiać
i Tobie, że taką opcję mi udostępniasz.
Chwała Tobie Panie! Chwała Tobie Chryste i Duchu święty
i Matko Przenajświętsza za dary świata i życia nam uproszone i za Michała.
Dziękuje Michek Bogu, że jesteś!
Tak cieszę się, że Ciebie mam, że mogę z Tobą też o Bożych rzeczach pogadać,
bo Ty od tego jesteś, by być wielkim i rozmawiać o byle czym i o rzeczach wielkich i istotnych.
Ze mną.
Kocham Cię miłości siostrzaną albo braterska
i dziękuje Bogu ze jesteś! Ze istniejesz i zazwyczaj
proszę o łaski potrzebne Tobie.
Boże wysłuchaj mnie!
Dziękuję. Bóg dodaje mi otuchy i daje Mi Ciebie. To chyba największy komplement.
Dziękuje dziękuję, dziękuję, że jesteś! Michał Kocham Cię jak brata, siostrę, ojca i matkę
i najlegalniejszego w życiu i świecie PRAWDZIWEGO przyjaciela.
Wybacz, ale kocham Cię.
Przytuliłabym Cię i trzymała jak brata,
taki fantastyczny jesteś i już,
dziękuję za modlitwie amen.
Michał dziękuję, że jesteś silniejszy ode mnie w miłości
Chwała Ci za to. Jesteś prawdziwym mężczyzna (tylko sobie nie myśl Bóg wie czego)
Ja po prostu stwierdzam fakt. Boże dziękuję Ci za tak męskiego mężczyznę.
Moje niebieskie Kochanie czuję się cała w ekscytacji.
Moje serce leci do Ciebie z głową w chmurach
Cieszę się, że taki jestes. JESTEŚ.
Walczny mężny skromny i kochany. I mnie rozumiesz.
Widzisz Michał nie każdy jest taki genialny jak Ty by mnie rozumieć.
MOC Buziaczków na całą twarz!
Mikaelu!
Kochana głęboka wewnetrznie duszo kochana!
Jakie to piekne, że tak się uzupełniamy mój przyjacielu!
Kocham Cię jak dziecko Michek najdrozszy przyjacielu po Jezusie.
Dziękuję, że sprawiłaś ze poczułem się zupełnie wybrana i wyjątkowa. I PIĘKNA.
Bóg jest ciągle z Tobą kochany i znajdzie Cię wszędzie i zostawi 99 innych
na pustyni, bo jesteś najcenniejszą Perłą!
Mój palcu Boży Jestem z Tobą i będę się modlić i tęsknić…
***
Modlitwa dziękczynna Michała za Artystkę.
Dziękuję, że Jesteś kobietą.
Dziękuję, że Jesteś tak Boża.
Dziękuję, że mnie uspokajasz.
Dziękuję, że mnie akceptujesz.
Dziękuję, że dajesz mi wyzwania.
Dziękuję, że jesteś moim spowiednikiem.
Dziękuję, za szczerość otwartość i prawdę.
Dziekuję, że nasza przyjaźń jest coraz bliższa.
Dziękuję, że mogę się z Tobą modlić wszędzie.
Dziękuje ci za twoja siostrzaną, braterską miłość.
Dziękuję że mogę ci coś dawać nie ważne, że mało.
Dziękuję, że mnie przytulasz bardzo tego potrzebuje.
Dziękuję, że mogę rozmawiać z tobą prawie bez słów.
Dziękuję, że jesteś moja przewodniczką po Kobiecości.
Dziękuję, że masz tak wybujałą wariowaną wyobraźnię.
Dziękuje, że mogę ci pokazywać i objawiać twoje piękno.
Dziękuję, że każdy spacer z tobą to niesamowita przygoda.
Dziękuję, że jesteś tak ironiczna, bo dzięki temu też i nie nudna.
Dziękuję, że mogę być przy tobie, to dla mnie wielki dar i zaszczyt.
Dziękuję, że poświęcasz mi tyle czasu, to dla mnie takie wyróżnienie.
Dziękuję, że Bóg tak sobie ciebie wybrał i stworzył taka Artystkę jak ty.
Dziękuję ci za modlitwy i komunie za mnie. To dla mnie drogocenny dar.
Dziękuję, że jesteś tak jak morze w którym można pływać i które można pić.
Dziękuję, że mogę rozmawiać z tobą za pomocą obrazów metafor i porównań.
Dziękuję, że nie mogę się tobą najeść i ciągle mi ciebie brak i rozmów z Tobą.
Dziękuję Bogu, że jesteś taka Piękna to zaszczyt mieć taką piękną przyjaciółkę.
Dziękuję, że potrafisz przemienić najmniejsza rzecz w wielki teatr i performance.
Dziękuję, że mogę ci powiedzieć rzeczy które nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Dziękuję, że jesteś Artystką, że potrafisz zrozumieć moje meandry artystycznej duszy.
Dziękuję, że dajesz mi wyzwania, że zapraszasz mnie na duchowa przygodę i survival.
Dziękuję Bogu, że mi ciebie dał, żebym Ci dawał moją męskość a Ty mi swoją kobiecość.
Dziękuję Ci, że mogę się codziennie Tobą zachwycać woim pięknem i twoja piękna dusza.
Dziękuję, że każdy spacer z tobą to niesamowita przygoda. To dla mnie wielki dar i zaszczyt.
Dziękuję Ci za Twój rozpromieniony uśmiech i śmiech, który niszczy wszelkie moje depresje.
Dziękuję Duchowi św, że zawsze tak mnie oświeca i daje mi dar języków, kiedy z tobą rozmawiam.
TY JESTEŚ SKARBEM ZAKOPANYM NA POLU- I WIESZ MOGĘ SPRZEDAĆ WSZYSTKO, CO MAM I KUPIĆ TO POLE I CIĘ WYGRZEBAĆ I MIEĆ TEN SKARB KTÓRYM JESTEŚ.
***
Leżeli na plecach na wodzie słonego jeziora i unosili się lekko na falach.
W jeziorze odbijały się piękne obłoki, tak że patrząc na Michała i Artystkę z góry można byłoby mieć wrażenie, że nie pływają w wodzie, ale unoszą się w niebie wśród chmur.
Sen skończył się.
Sen o byciu wykładowcą
Michałowi przyśnił się prawdziwy koszmar. Został wykładowcą malarstwa na ASP. Kiedy go o tym poinformowano zapierał się nogami i rękami, krzyczał, po czym zabarykadował drzwi i groził nawet, że zabije… deskami okna. Próbował uciec, wykupił nawet bilet na wycieczkę do Abu Dabi, przez Addis Abebę do Honolulu, Marakeszu, by wreszcie osiąść na stałe i stać się znanym artystą w miejscowości w Wali o najdziwniejszej i najdłuższej nazwie, jaką kiedykolwiek usłyszał: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch w hrabstwie Gwynedd. Liczba ludności tego miasteczka ledwie przekraczała 3000 marzył więc, że będzie najsławniejszym malarzem z Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch i będzie malował widoczki z napisem:" Pamiętka z Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch” Zarabiłby dużo bowiem ze względu na cudaczną nazwę miasta przyjeżdzało tam wielu turystów. Mógłby także osiedlić się w Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu w Nowej Zelandii, która to nazwa także od dawna go pociągała tak jak kultura Maorysów. Kiedy tak o tym rozmyślał złapano go na odprawie paszportowej i jasnym stało się, że nie zamieszka ani w Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch, ani też w Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu, ale koło ASP. Sprawa zdawała się przegrana. Nie pomogły żadne pisma, protekcje, nepotyzm, czy znajomości w Ministerstwie Kultury i Sztuki i w Ministerstwie Edukacji, a nawet opinia psychiatry. Michał stał się wykładowcą akademickim. Koniec kropka. Czuł się jak Edyp, który całe życie uciekał od tego, czego najbardziej się bał i czego nienawidził i oto wpadł jak śliwka w kompot. Bolała go głowa chciał wziąć ASPirynę, ale źle mu się kojarzyła więc postanowił ból przeczekać. Czuł ogromny żal i zawód, że będzie wykonywać ten ogromnie żałosny zawód. Trzeba bowiem podkreślić czerwonym mazakiem dwa razy zdanie, że Michał nienawidził szkoły. Każdej szkoły. Jak nie wiadomo co. Uważał, że nauczyciele to ...........no właśnie. I tak też będą o nim myśleć inni. Co tu się dużo łudzić? Michał spotkał może 3 nauczycieli z powołaniem do tego zawodu a reszta? Reszta zapewne myślała skrycie to, co kiedyś na głos wypowiedział jeden z nauczycieli Michała. Pozwolimy sobie w tym miejscu zacytować co bardziej niewulgarne fragmenty jego wypowiedzi: -Nie przyjeżdżam tutaj dla przyjemności, ani po to, żeby was czegoś uczyć. To, że coś z wami robię to dlatego, że nie lubię brać pieniędzy za nicnierobienie, bo równie dobrze mógłbym wpisać wam wszystkim po tróji i róbta co chceta. Przyjeżdżam po to, bo uczelnia płaci mi na ZUS, podatki, ubezpieczenia, daje możliwość wystawiania w galeriach, do których samemu trudniej byłoby mi się dostać. Mam 2—3 miesiące wolnego, co 10 lat urlop dla poratowanie zdrowia. Mam dostęp do drukarek wielkoformatowych, pras drukarskich, kamieni litograficznych itd. Jeżdżę na plenery z pięknymi studentkami. Same zyski. Nie łudźcie się! Szkoły artystyczna nie powstały dla was, ale jako kurwidołek dla tych profesorów nierobów gadających jakieś bełkotliwe abstrakcje i malując podobne buble. Nikt was niczego nie nauczy, bo trzeba być idiotą, żeby produkować konkurencje. Jeśli nie wierzycie mi to przeliczcie to sobie. Każdego roku 1 uczelnia wypuszcza 10absolwentów Załóżmy, że jest 10 uczelni w kraju. 10 razy 10 = 100 nowych artystów na rynku. Załóżmy, że jest 100 państw. 100 razy 100 = 10 000. Przez 10 lat = 100 000, czyli duże miasto. Ile mamy wybitnych artystów w historii sztuki? 100, 500, 1000? Uczelni i studentów artystycznych- autystycznych jest 5 razy tyle. Nie ma tyle pracy dla artystów! Rynek jest nasycony. Wniosek: Zostaniecie dziadami!” Takie było zdanie owego wykładowcy, którego Michał nie lubił, nie zgadzał się z nim do końca, ale cenił za szczerość. Tak… Szkoła…” Ludzie ludziom zgotowali ten los.” Ten jedynie adekwatny cytat z „Medalionów"Zofii Nałkowskiej przyszedł mu teraz do głowy, kiedy tak siedział na krześle. Rękę położył pod brodę, wyglądał jak rzeźba „Myśliciela” Rodina i zaczął głośno myśleć: — Czego miałbym takich ludzi uczyć? Chyba w pierwszej kolejności, żeby słuchali tylko siebie, a nie mnie ani nikogo innego. Pokazałbym im tylko wszystkie moje prace… Michał wstał i zaczął chodzić po pokoju w kółko. Przez okno widział gmach ASP a na jednej z jej ścian dostrzegł graffiti. Trzeba mieć było odwagę godną Bunksiego, aby coś takiego napisać i to w centrum miasta, choć graficiarz bardziej skupił się na treści niż na formie tego street artu. Napis obwieszczał: ASP = Artyści Są Pier...ci. Też mi odkrycie! Szepnął w duchu Michał i nagle zatęsknił do miasta Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch w Wali, w hrabstwie Gwynedd, gdzie chciał uciec i wieść życie prostego człowieka, malarza prostych widoczków Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch i nie musieć myśleć i układać tych najeżonymi trudnymi pojęciami konspektów, rozmawiać o tych wszystkich dziwnych sprawach. Malarstwo powinno być proste, wyrastać z człowieka bez siły jak trawa z gleby, jak otwierający się kwiat, czy być tak jak ptak, który śpiewa bez przygotowania.Czy ludzie muszą wszystko komplikować? Siadł przed sztalugą a jego myśli powędrowały w innym kierunku: — Mało który z wykładowców, starszych profesorów pokazywało swoje prace, wielu nie miało strony internetowej. Dlatego ja mimo uszu puszczałem wszelkie uwagi i komentarze nauczycieli, którzy tylko gadali a nie widziałem ich prac. Malarstwo dla mnie jest ciągłą praktyką, a nie jednorazowym zrywem.. Niektórzy belfrzy namalowali jeden obraz i on jeździł sobie po całej Polsce po wystawach przyczyniając się do sławy jego twórcy. Taa.. Pieprzenie kotka za pomoca młotka! Gdyby sztuką było gadanie… o! Wtedy to byliby w polskiej czołówce płodnych pod tym względem artystów. Niektórzy w pracowni wygłaszali swe mądrości, inni bardziej „wyluzowani” takowe mądrości radzi byli wypowiadać przy piwku czy wódeczce, jakby nic bez alkoholu nie mogli zrobić. Jeśli tak pięknie potrafią mówić, czemu nie zostali pisarzami, tylko malarzami? Nie ma co gadać o malarstwie trzeba je najpierw oglądać. Tak jak nie ma co gadać o muzyce, trzeba ją najpierw słuchać. Jeśli już mówić o malarstwie studentom to nie mówić o nim językiem poezji, filozofii, psychologii, religii. Poezja to poezja, muzyka to muzyka, filozofia to filozofia. Kropka. Tak myślał na gorąco, więc żeby ochłodzić myśli otworzył okno. Zimne powietrze orzeźwiło jego mózgi wpadł na pomysł, że napisze regulamin twardych zasad, jakie będą obowiązywały w jego pracowni i kiedy studenci zobaczą taki regulamin przestraszą się i nikt nie będzie chciał chodzić na jego zajęcia a on będzie szczęśliwy, że nie będzie nikogo uczyć. Regulamin inspirowany był regulaminem Firmy Portretowej Stanisława Ignacego Witkiewicza” Witkacego”.
Darmowy fragment
więcej..