Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Być jak Chrystus - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
49,90

Być jak Chrystus - ebook

Książka Być jak Chrystus jest dialogiem dwóch kapłanów – ks. Edwarda Stańka (60 lat kapłaństwa) z ks. Jerzym Jastrzębskim (25 lat kapłaństwa). Obaj duchowni dzielą się refleksjami na temat istoty kapłaństwa i jego roli w życiu chrześcijan. Autorzy nie boją się głębokiej dyskusji o prawdzie i jej poszukiwaniu w świecie pełnym wyzwań, gdy coraz trudniej podążać za Mistrzem z Nazaretu. Przyjazna i szczera rozmowa obu kapłanów pełna jest osobistych historii szczególnie z życia ks. Edwarda – dostojnego jubilata – oraz trafnych obserwacji dotyczących kondycji współczesnego Kościoła. Z pewnością poruszy każdego, kto szuka odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące wiary i duchowości oraz pragnie być dobrym chrześcijaninem w codziennym życiu.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68317-27-5
Rozmiar pliku: 3,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Trzeba po prostu miłować własne kapłaństwo, wkładać w nie całego siebie, aby w ten sposób prawda o kapłaństwie służebnym stała się pociągająca dla innych. Musi być w życiu każdego z nas czytelna tajemnica Chrystusa, z której bierze początek sacerdos – alter Christus.

ŚW. JAN PAWEŁ II

Ilu katolików uczęszcza co tydzień na Mszę Świętą? Ilu uczestniczy w życiu Kościoła lokalnego? Ilu z nich żyje tak, jakby Chrystus istniał, jakby odnajdywali Go w swych bliźnich lub z mocną wiarą, że Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa? Ilu księży sprawuje Najświętszą Eucharystię tak, jakby byli naprawdę alter Christus, a tym bardziej ipse Christus – samym Chrystusem? Ilu wierzy w Jego rzeczywistą obecność w Eucharystii?

KARD. ROBERT SARAHWSTĘP
ODKRYJMY PIĘKNO CHRYSTUSOWEGO KAPŁAŃSTWA

Sierpień Roku Pańskiego 2024 dobiegał końca, a my razem z Księdzem Edwardem siedzieliśmy przy herbacie na Starym Mieście w Krakowie w jego mieszkaniu w Domu Księży im. bł. Wincentego Kadłubka przy ulicy Świętego Marka 10. Rozmawialiśmy długo o kapłaństwie dawniej i dziś, zadając sobie pytanie, jaki kapłan potrzebny jest współczesnemu światu. Odpowiedź zna na pewno Duch Święty i to On – jak wierzymy – w pewnym momencie zwrócił nasz wzrok na słowa Świętego Jana Pawła II: „Trzeba po prostu miłować własne kapłaństwo, wkładać w nie całego siebie, aby w ten sposób prawda o kapłaństwie służebnym stała się pociągająca dla innych. „Musi być w życiu każdego z nas czytelna tajemnica Chrystusa, z której bierze początek _sacerdos – alter Christus_” (_List do kapłanów na Wielki Czwartek 1991 roku_). Z czasem te słowa stały się mottem naszych rozmów, mottem tej książki i, daj Boże, kolejnych publikacji.

W miarę upływu czasu w naszej rozmowie pojawiało się wiele nowych wątków. Jednym z nich było bardzo przejmujące przemówienie kardynała Roberta Saraha, wygłoszone 13 czerwca 2024 roku do biskupów Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie, podczas którego postawił bardzo odważne i aktualne pytanie: „Ilu księży sprawuje Najświętszą Eucharystię tak, jakby byli naprawdę _alter Christus_, a tym bardziej _ipse Christus_ – samym Chrystusem? Ilu wierzy w Jego rzeczywistą obecność w Eucharystii?”.

Te i inne okoliczności sprawiły, że decyzja o wspólnej książce stała się naturalną konsekwencją naszych dialogów o kapłaństwie, w których raz po raz powracaliśmy także do ponadczasowego _Dialogu o kapłaństwie_ Świętego Jana Chryzostoma. W naszych sercach z każdym dniem narastała pasja i radość z tego daru sakramentu, którym nas obdarzył Bóg. Radość tym większa, że w 2025 roku obaj będziemy przeżywać nasze jubileusze otrzymania święceń prezbiteratu. Dla księdza Edwarda było to sześćdziesiąt, a dla księdza Jerzego – dwadzieścia pięć lat temu. Jakże nie dziękować Bogu za ten bezcenny dar kapłaństwa i jakże o nim nie rozmawiać i nie pytać Ducha Świętego o to, w jaki sposób mamy realizować nasze powołanie.

Książka, którą trzymasz, Drogi Czytelniku, w rękach, jest pierwszą z serii. Mamy nadzieję, że dzięki naszym rozmowom wszyscy przybliżymy się do tajemnicy obecności Boga w kruchym, glinianym naczyniu, jakim jest człowieczeństwo każdego kapłana. Wierzymy, że każda z książek, do lektury których Was zapraszamy, zachęci nas do jeszcze większego uwielbiania Boga za dar i tajemnicę kapłaństwa. My, autorzy tej książki, razem z Wami, którzy sięgacie po nią, chcemy powracać do pytania: _Quo vadis_, współczesny kapłanie?

Ta publikacja jest zapisem naszych bardzo osobistych rozmów. W pierwszej części, zatytułowanej _Od przyjaznych do przyjacielskich spotkań_, zachęcamy do zatrzymania się przy trzech różnych fragmentach Biblii – dwóch z Nowego Testamentu i jednym ze Starego Testamentu – mogących dać wiele wskazówek tym, którzy chcą nie tylko znać Jezusa, ale i przyjaźnić się z Nim. Szczególnie myśleliśmy o tych, którzy kroczą drogą powołania kapłańskiego. Każda z tych rozmów, a więc: _Jak dwaj ślepcy za Jezusem_, _Jesteś kapłanem tak jak Melchizedek_ oraz _Powołani do przyjaźni z Jezusem_, miała na celu nie tyle przedstawić szczegółową egzegezę przywołanych fragmentów Pisma Świętego, ile dać okazję do spojrzenia, z perspektywy Słowa Bożego oraz rozważań różnych autorów, na ważne dla nas wszystkich tematy.

W pierwszej z rozmów przyjrzeliśmy się dynamice odzyskiwania duchowego wzroku i tajemnicy wspólnej drogi za Mistrzem. Skoro ich było dwóch niewidomych i nas jest dwóch, i skoro Jezus był pośród nich, to i my wierzymy, że Jezus jest obecny pośród nas. Druga rozmowa przeniosła nas w prapoczątki historii zbawienia i przypomniała intrygującą postać Melchizedeka, który przywoływany jest w liturgii Kościoła – zwłaszcza w kontekście Eucharystii i kapłaństwa. Postać tego starotestamentalnego władcy i kapłana w całym Piśmie Świętym jest najbardziej wyraźną zapowiedzią jedynego prawdziwego Arcykapłana – Jezusa Chrystusa, a złożona przez niego ofiara z chleba i wina jest najbardziej czytelną zapowiedzią Eucharystii. Trzeci z naszych dialogów w tej części dał nam okazję, aby zatrzymać się u Jego stóp razem z Marią i Martą w Betanii, aby zastanowić się między innymi nad relacją pomiędzy modlitwą a posługą apostolską i przyjaźnią w życiu kapłana.

Druga część książki może stanowić pewien duchowy rentgen dla wszystkich, którzy zajmują się głoszeniem Słowa Bożego. Przyglądając się otaczającej nas rzeczywistości, badamy ją, a naszym „rentgenem” jest rozum oświecony wiarą i rozmowa na temat naszych spostrzeżeń. Znamienne jest to, że pierwszą z rozmów z tej części odbyliśmy, podróżując samochodem z Choczni do Zakopanego, i te okoliczności potwierdzają, że każdy człowiek, również głosiciel Słowa Bożego – jak głosi klasyczna teologia – jest _in statu viae_, czyli „w stanie drogi”, jest dosłownie lub w przenośni „w drodze”. Czyniąc to, nieustannie wypatruje „znaków czasu”, do których należy narastające zjawisko fascynacji chociażby sztuczną inteligencją. Oprócz tego jednym z najbardziej palących problemów jest uchwycenie wartości ciszy, w której najwyraźniej przemawia Bóg i w której najlepiej potrafimy znaleźć równowagę pomiędzy pracą a odpoczynkiem. Wiele w tym względzie możemy się nauczyć od pszczół, a uświadomiliśmy to sobie po wizycie w Apilandii, czyli Muzeum Pszczelarstwa, znajdującym się nieopodal Wadowic.

W trzeciej części książki znalazły się najbardziej osobiste dla Księdza Edwarda teksty, co ma wielką wartość w kontekście jego pięknego jubileuszu sześćdziesięciolecia święceń prezbiteratu. Najpierw – na wyraźne życzenie Księdza Edwarda – zostały zamieszczone homilie wygłoszone przez sługę Bożego biskupa Jana Pietraszko przy okazji subdiakonatu i diakonatu dostojnego Jubilata. W dalszej części spojrzymy na osobę Księdza Edwarda oczami bardzo bliskich jego sercu osób, które go doskonale znają. Najpierw Henryk Ramęda, poprzez słowo na pięćdziesięciolecie kapłaństwa Księdza Edwarda, pozwoli nam bliżej poznać Jubilata.

Absolutnie wyjątkową osobą, która wypowiedziała się o Księdzu Edwardzie, jest jego siostra Jadwiga Wcisło. Fakt, że spotkanie odbyło się w ich rodzinnym domu w Choczni, i do tego podczas pysznego obiadu przygotowanego przez Panią Jadwigę oraz jej córkę, nadaje jeszcze więcej osobistego charakteru naszej rozmowie. „On był dość tajemniczy. Raczej nigdy nie dokuczał, a łagodził spory”. Czyż te słowa Pani Jadwigi nie są celną charakterystyką naszego dostojnego Jubilata? Trzecią osobą, która pomogła nam spojrzeć na Księdza Edwarda w kontekście jego jubileuszu, jest on sam, a rozmowa, którą odbyliśmy w kwietniu 2024 roku przy herbacie na Kasprowym Wierchu, dała nam doskonałą okazję, aby spojrzeć na wczoraj, dziś i jutro kapłaństwa.

Z głębi naszych serc pragniemy wyrazić wdzięczność Dyrektorom Wydawnictwa Esprit za wszelką pomoc w przygotowaniu tej książki, za wielką otwartość na nasze pomysły i za umożliwienie nagrywania materiałów do naszej publikacji poprzez pomoc w organizacji wyjazdów śladami Świętego Jana Pawła II i do miejsc ważnych dla naszego Dostojnego Jubilata – do Tyńca, Wadowic, Choczni, Zakopanego i na Kasprowy Wierch.

Wierzymy głęboko, że ta książka pomoże wszystkim, którzy po nią sięgną, jeszcze bardziej odkryć wartość i piękno Chrystusowego kapłaństwa. Upraszając dla Was dary Ducha Świętego, zapewniamy o naszej modlitwie i prosimy o modlitwę za nas.

Autorzy1
Jak dwaj ślepcy za Jezusem

Gdy Jezus odchodził stamtąd, ruszyli za Nim dwaj niewidomi, którzy wołali głośno: „Ulituj się nad nami, Synu Dawida!”. Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: „Wierzycie, że mogę to uczynić?”. Oni odpowiedzieli Mu: „Tak, Panie!”. Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: „Według wiary waszej niech wam się stanie”. I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: „Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!”. Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy (Mt 9, 27–31).

Dlaczego wielu ludzi nie interesuje kapłaństwo?

Ks. Jerzy Jastrzębski: Drogi Księże Edwardzie! Dziękuję Bogu i dziękuję Księdzu za możliwość spotkania i rozmowy. W tej części zatrzymamy się najpierw nad fragmentem Ewangelii o dwóch niewidomych, którzy wyruszyli za Jezusem, prosząc Go o łaskę wiary i o zdrowe oczy. Wybrałem ten fragment z wielu powodów. My, dwóch uczestników tej rozmowy, również idziemy razem za Jezusem i również potrzebujemy Jego łaski. Nam też potrzebne jest nowe spojrzenie na nasze człowieczeństwo, na chrześcijaństwo i na powołanie do kapłaństwa. Skłaniają nas do tego choćby nasze jubileusze kapłańskie.

Zanim spojrzymy w tej rozmowie na drogę życia kapłańskiego Księdza Doktora i w tym kontekście na różne etapy kapłańskiego życia w ogóle, to na początku skupmy się na kolejnych fragmentach powyższego cytatu z Ewangelii. Najpierw zatrzymajmy się przy tych słowach: „Gdy Jezus odchodził stamtąd, ruszyli za Nim dwaj niewidomi ”.

Ks. Edward Staniek: Zastanawia mnie fakt, że w Ewangeliach jest to jedyny cud, jaki Jezus czyni dla dwóch osób. Zazwyczaj Jezus czynił cuda dla pojedynczych osób lub grup, na przykład dla dziesięciu trędowatych. Nie wiemy, kim byli dwaj niewidomi. Dwóch braci, przyjaciele? To zostanie ich tajemnicą. Może starajmy się myśleć o nich jak o przyjaciołach, którzy byli spragnieni Jezusa i dlatego razem za Nim wyruszyli. To duża odwaga i wysiłek.

JJ: Nas też jest dwóch i również pragniemy iść za Jezusem jako kapłani, i dlatego zaczynamy nasz cykl rozmów od zatrzymania się przy tym właśnie fragmencie. Dla mnie z kolei piękne i zastawiające jest to, że ci dwaj niewidomi najpierw chcą być przy Jezusie, chcą za Nim iść. Pokazuje to, jak ważne jest, aby najpierw być przy Jezusie.

ES: Wiele razy mówimy o tym, że mamy coś dla Jezusa zrobić czy zrealizować jakieś zadanie zlecone przez biskupa lub innego przełożonego, ale czy wtedy myślimy o tym w kategoriach, że jest to nasza droga razem za Jezusem, że najpierw idziemy za Nim, a robienie czegoś dla Niego jest drugoplanowe?

W Ewangelii według Świętego Marka jest zapisane: „Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki ” (Mk 3, 13–14). Najpierw jest więc towarzyszenie Jezusowi, a potem działanie dla Jezusa.

JJ: Proszę powiedzieć, dlaczego taka kolejność i dlaczego ważne jest, aby nie iść za Jezusem samemu, ale razem?

ES: Fundamentalne jest jedno. Oni się spotkali jako kalecy i nie byli świadomi, że ta niesprawność zbliżyła ich do siebie. W tej sytuacji postanowili znaleźć kogoś, kto może ich z tej ułomności uleczyć, bo chcieli odzyskać wzrok. To jest piękne spotkanie właśnie w kalectwie i niezwykle aktualny temat, ponieważ dzisiaj kalekich, chorych ludzi jest dużo, a ich spotkanie jest najczęściej u lekarza.

Dla kogoś, kto zmaga się z kalectwem, wielką wartością dzisiaj jest lekarz, który leczy ciało oraz leczy psychikę, natomiast zapomina się, że jest jeszcze duch. Rozmowa więc nasza może pomóc tym, którzy mają świadomość swojego kalectwa i szukają kogoś, kto ich uzdrowi.

JJ: Zazwyczaj proces myślenia i proces nawrócenia zaczyna się w czasie choroby.

ES: Choroba ciała lub ducha jest szansą na odkrycie drogi do Boga. Dziś mamy potężny atak na duchowieństwo, jest to nie tylko zagrożeniem, ale i szansą. Mój tata był bezwzględnym antyklerykałem, bo mieszkał za blisko plebanii, a gdy się mieszka za blisko plebanii i widzi się księży na co dzień, to wtedy zauważa się ich mankamenty, niedoskonałości, słabości. Inny jest wizerunek duchownego przy ołtarzu, a zupełnie inny, kiedy na przykład grabi liście, zamiata drogę, a nawet chodzi za pługiem. Bo takiego księdza widział mój tata. To jest aktualna rzecz, ale różnica polega na tym, że mój tata jeszcze cenił kapłana, natomiast dzisiaj zainteresowanie kapłaństwem i szacunek do niego są niewielkie. Dlaczego tak się dzieje, zrozumiemy wtedy, gdy odpowiemy sobie na pytanie, kim jest kapłan.

Kapłan to człowiek wybrany przez Pana Boga, ażeby odpowiadał na ziemi za świętość, a świętość dzisiaj jest prawie wykreślona z naszego życia. Jeszcze w jakiejś mierze respektujemy drogę trzech wielkich wartości, którymi są: prawda, dobro oraz piękno. Jak bardzo dzisiaj honorujemy te wartości jest pytaniem otwartym. Co to znaczy być dobrym, co to znaczy widzieć piękno, co to znaczy dotykać prawdy? To są pytania najbardziej fundamentalne, ale w tych trzech pojęciach nie ma świętości, bo świętość jest znana tylko Żydom. Bóg objawił Żydom swoją świętość, a przez nich, przez Jezusa Chrystusa objawił świętość nie tylko im, ale i poganom. Nasza refleksja obejmuje więc trudny temat. Dziś większość ludzi jest niewierzących i dlatego nie mam im nic do powiedzenia na temat kapłaństwa, bo kapłaństwo i świętość ich po prostu nie interesują. Wierzę jednak, że są i tacy, których świętość ekscytuje, i dla nich ta nasza rozmowa może być w jakiejś mierze twórcza.

JJ: Jak to się dzieje, iż zapominamy, że nasze życie jest drogą za Jezusem i dlaczego nie interesuje nas kapłaństwo?

ES: Dzisiejszy świat zawęził życie człowieka tylko do doczesności i dlatego człowiek skoncentrował się na zadaniach, które ma wykonać, a nie na tym, do czego ma dążyć; czyli to, co mam zrobić, jest dla mnie ważniejsze niż to, gdzie mam dotrzeć. Już nie pytam siebie: Po co to robię? Dla kogo to robię? Dlaczego to robię? A to są pytania, które otwierają drogę do naszej refleksji nad zadaniami, jakie otrzymuje kapłan – człowiek, którego Bóg wybrał, bo go potrzebuje, aby Jego wartości zostały przez niego przekazane światu.

JJ: Myślę, że kiedy zawężamy perspektywę życia jedynie do świata doczesnego, to budujemy na słabej konstrukcji myślowej i zaczynamy duchowo usypiać, a może nawet zaczyna nas ogarniać duchowa ślepota. Skupiając się tylko na dobrych uczynkach – na zadaniach do wykonania i na różnych akcjach użytecznych społecznie, gubimy bliskość z Bogiem, bez której nie ma świętości.

ES: Świat, w którym żyjemy, skoncentrował się na dobru, ale nie na dobru prawdziwym, tylko na tym, co człowiekowi wydaje się dobre dla niego, i często sądzi on, że jak dla niego jest coś dobre, to i dla innych jest dobre. Jest to mylne rozumowanie, ponieważ prawdziwe dobro jest niezależne od naszych osądów, a my musimy się spotkać przecież z tym prawdziwym dobrem. Mamy już więc dwie wartości – dobro, które ubogaca drugiego człowieka. Jeśli ja kogoś ubogacę i on będzie szczęśliwszy, to i ja będę szczęśliwy. Niestety, w tej kwestii jest wiele pozorów i z taką fikcją mamy dzisiaj do czynienia bardzo często, myśląc w kategoriach, że dobrem jest to, co mi smakuje.

Ja jednak mogę Panu Bogu bardzo podziękować za to, że mi powiedział: Edek, pamiętaj, że dobrem się posługuje wędkarz, bo zakłada na haczyk przynętę. I choć ta przynęta jest dobra, to jednak w niej jest haczyk i jak ty tę przynętę połkniesz, to jest po tobie. Tak działa ten mechanizm dobra fikcyjnego. Dzisiaj każdy dzień przynosi nam przynęty – dobro na haczyku, zwłaszcza w mediach. Długo uczyłem się tej sztuki, ażeby podejść i ściągnąć przynętę z haczyka, haczyk oddać wędkarzowi, a przynętę przygarnąć.

JJ: Jak się nauczyć tej sztuki oddzielania przynęty od haczyka?

ES: Tego nauczyłem się od Ojców Kościoła, ponieważ oni mi powiedzieli: Jeśli nie znasz mechanizmów zła i programów, jakimi posługuje się świat, to nie głoś Ewangelii, bo ta Ewangelia zostanie źle wykorzystana. Ty musisz umieć rozróżnić między haczykiem a przynętą.

Wołanie o większą wzajemną miłość

JJ: Mówi Ksiądz o tym, że potrzebujemy Bożego spojrzenia, aby podejmować właściwe decyzje. Bez tego jesteśmy jak owi dwaj ślepcy. Interesujące jest, że oni nie prosili Jezusa o uzdrowienie ze swej choroby, nie wołali: „Przywróć nam wzrok”, lecz prosili razem o doświadczenie Jego zbawczej miłości – „Ulituj się nad nami!”. Chcą, aby Jezus sam dał im to, co On uważa, że jest im najbardziej potrzebne. Jakież oni mieli zaufanie do Jezusa!

ES: Wielkie zaufanie jest punktem wejścia miłości. Wołanie: „Ulituj się nad nami!” jest piękną prośbą skierowaną do Boga z wiarą, że On widzi najlepiej, czego potrzebujemy, i że te wszystkie apetyty, które mamy, są mierzone naszą miarą, a chodzi o to, żeby były zmierzone miarą obiektywną, miarą samego Chrystusa, który powiedział: „Ja jestem prawdą”. On – który jest Prawdą – tę miarę posiada. „Ulituj się nad nami!” znaczy daj nam to, co Ty jedynie wiesz, że jest słuszne i nam potrzebne.

JJ: Dziś cały Kościół, w którym obserwujemy tak znaczący spadek powołań kapłańskich, powinien zawołać: „Ulituj się nad nami!”.

ES: Kapłanom potrzeba miłości wzajemnej, bo to jest niesamowicie wielka wartość. „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali” (J 13, 34) – powiedział Chrystus. Te słowa skierował Jezus do apostołów w Wieczerniku – a wtedy było ich jedenastu, bez Judasza – którzy nie potrafili kochać wzajemną miłością. Jeśli dziś obserwujemy kryzys Kościoła, to jest on właśnie związany z kryzysem miłości wzajemnej. Ileż razy jest tak, że młody człowiek wstępuje do seminarium czy klasztoru, a po trzech miesiącach wyjeżdża do domu na Boże Narodzenie i już nie wraca. Rezygnuje, często mówiąc: „Ja już tam więcej nie wrócę, bo tam nie umieją kochać. Wolę zostać w rodzinie, bo ojciec i matka kochają o wiele lepiej aniżeli nasza rodzina w seminarium, na plebanii czy w klasztorze”.

JJ: To, co Ksiądz mówi, jest bardzo smutne, ale niestety niekiedy bywa prawdziwe. Myślę, że gdy ktoś wystąpi z seminarium czy klasztoru, podawane są przyczyny bardzo ogólne, na przykład kobieta, mężczyzna, dziecko, alkohol, pieniądze _et cetera_. Często wini się wtedy seminarium, nowicjat i formatorów, a przecież okoliczności są złożone.

Kiedy zdarza się, że ksiądz porzuca kapłaństwo, to wielu upraszcza, mówiąc, że winne jest seminarium, ale przecież z kapłaństwa nie odchodzi się z seminarium, lecz z konkretnej parafii. Dlatego warto, by się bardzo dokładnie przyjrzeć temu, co się wydarzyło na parafii, w której kapłan podjął taką decyzję.

ES: Mówimy tu o braku miłości wzajemnej, ale jeżeli ona jest, to ma nieprawdopodobną siłę przyciągania – jak magnes. Wtedy w tej wspólnocie kapłańskiej czy zakonnej jest żywy Chrystus, który mnie przyciąga do kapłaństwa czy życia zakonnego. Wtedy zostaję napromieniowany tą Jego energią i staję się też magnesem. Kiedy podłączony jestem do Niego, to pociągam innych, i to jest tajemnica kapłaństwa i życia zakonnego, gdzie miłość wzajemna jest realna.

JJ: Proszę powiedzieć, czym dla Księdza jest miłość wzajemna?

ES: To miłość Chrystusa do mnie oraz moja odpowiedź na tę miłość. Dziś jednak wzajemną miłość ludzie widzą najczęściej tylko jako miłość człowieka do człowieka – ale to jest tylko naturalna miłość, natomiast ta wzajemna miłość jest przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. Chrystus jest obecny w drugim człowieku i On w nim przychodzi do mnie. Jest to nadprzyrodzony sposób obecności Boga i widzenia siebie nawzajem. I dlatego nigdy nie idę do drugiego człowieka sam, tylko z Nim, i On decyduje o tym spotkaniu. I to jest właśnie potęga miłości wzajemnej.

JJ: Z pewnością takiej miłości doświadczyli dwaj ślepcy, o których rozmawiamy, bo szli razem, a więc pomagali sobie nawzajem w drodze za Jezusem. Razem też błagali o litość. Trwali w ślepocie, a jednocześnie chcieli z niej wyjść.

Duchowa ślepota

ES: Często trwamy w ślepocie duchowej, ponieważ jesteśmy zamknięci w doczesności. Niewidomy człowiek jest zamknięty w świecie dotyku, bo taki świat ma wokół, jaki dotyka. Owszem, wierzy, że jest jakiś inny świat, bo mu o tym świecie mówią, opisują go, ale on tego nie widzi. Spotkałem się z wieloma niewidomymi, którzy mi otwarli oczy właśnie na to, że brak wiary to brak oczu, które widzą. Jako kapłan jestem odpowiedzialny za oczy duszy, aby człowiek, który do mnie przychodzi, jak ci ślepcy do Pana Jezusa, odzyskał wzrok.

JJ: To trafne i piękne stwierdzenie, że kapłan jest tym, który widzi niewidzialnego Boga i pomaga innym Go zobaczyć. Zatem kryzys kapłaństwa polega na tym, że kapłan staje się ślepy.

ES: Tak, i że nie rozmawia z Bogiem tak, jak rozmawia się z przyjacielem.

JJ: Bo coś go zaślepia i chodzi zamknięty…

ES: … w doczesności.

JJ: Wtedy jedyna nadzieja, to zbliżyć się do Jezusa jak owi dwaj ślepcy. „Gdy wszedł do domu, niewidomi podeszli do Niego”. Jak widać dwaj ślepcy nie tylko szli za Jezusem, ale wołali do Niego z głębi pragnień swoich serc i trwali z Nim w domu! Przez swą wytrwałość stali się bliskimi i zaufanymi Jezusa.

ES: Stają się Jego domownikami. Wytrwale będąc przy Jezusie, obaj dążyli do tego, żeby ich serca były blisko serca Jezusa. W tym kontekście kapłan, który nie widzi Boga niewidzialnego, jest kapłanem bez serca Jezusa.

JJ: I to jest tragedia kapłana.

ES: Wówczas zostaje mu wyłącznie doczesność, do której mocno może przylgnąć. Stąd rodzi się pokusa posiadania pieniędzy, coraz lepszego samochodu, a potem kolejnej i kolejnej rzeczy, a dalej to już często jest współpraca ze środowiskiem, które ma pieniądze – i tak kapłaństwo się kończy.

JJ: I wtedy kapłan na pewno nie jest _alter Christus_ (drugim Chrystusem).

ES: Sprzeciwia się Bogu; mówi Mu: „Nie”, choć powinien przecież powiedzieć: „Tak”.

JJ: Jak owi dwaj ślepcy, którzy rzekli do Jezusa: „Tak, Panie”. Jak widać Jezus – Syn Dawida – był dla nich nie tylko Rabbim, ale i _Kyriosem_, _Panem_ ich życia i istnienia! Wspólna droga za Nim uczyniła ich całkowicie należącymi do Niego. W obecnych czasach przeżywamy tak wiele skandali z udziałem duchownych; owi skandaliści mówią: „Ja nie należę do Chrystusa i On nie jest moim Panem”. Jak to jest, że nie tylko w kapłanach, ale w każdym człowieku jest przedziwna zdolność do okłamywania samego siebie przez mówienie Bogu: „Nie”? I nie odbywa się to poprzez publiczną deklarację, gdyż to nasze codzienne wybory – nasz styl życia, jaki prowadzimy – dowodzą, kto jest naszym Panem. Dlaczego tak się dzieje, że także dziś są tacy, świeccy i duchowni, którzy mówią Bogu: „Nie”?

ES: Pismo Święte mówi jasno, że człowiek ulega siłom Złego. A zło to pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha żywota. Taki człowiek często mówi: „Ja mam zawsze rację, a Bóg nie ma racji”. To pycha sprawia, że nie jestem do dyspozycji Boga, ale chcę, ażeby Bóg pełnił moją wolę, i większość modlitw jest dzisiaj tak ustawionych. Nonsens! Przecież Bóg mnie stworzył, a nie ja Boga. Bóg mnie stworzył, bo mnie potrzebuje, a do czego mnie potrzebuje, powinienem się dowiedzieć od Niego, wsłuchać się w Jego głos. Natomiast dzisiaj ludzie uważają, że to Bóg jest im potrzebny. Tymczasem Bóg potrzebuje mnie w konkretnym momencie, w konkretnym miejscu i godzina po godzinie. A moja modlitwa powinna być pytaniem: „Panie, jaka jest Twoja wola?”. I skoro Bóg mi ją objawi, to ja winienem z Nim współpracować.

JJ: Ta odpowiedź: „Tak, Panie” nakierowuje mnie jeszcze na pytanie, w którym zawrę fragment wypowiedzi Księdza. Nasze wewnętrzne rozdarcie sprawia, że choć wstępnie mówimy: „Tak, Panie”, to w codzienności poprzez złe decyzje niejednokrotnie mówimy: „Nie, Panie”.

W jednej z książek napisał Ksiądz o tej duchowej walce następujące słowa: „Kapłan przeżywa bolesne rozdarcie ze świadomości świętości i doskonałości Boga, którego ma głosić, i z własnej słabości, niedojrzałości i grzeszności. Naczynie jest gliniane, a w tym naczyniu Bóg umieścił niezwykłe skarby. Ponieważ ludzie wpierw dostrzegają naczynie, a dopiero później odkrywają jego zawartość, kapłan przeżywa rozdarcie między swoją słabością a świętością, której służy, to rozdarcie towarzyszy kapłanowi od momentu święceń aż do śmierci”. Jak zapatruje się Ksiądz na to wewnętrzne rozdarcie w sobie? Jak je Ksiądz przeżywa po sześćdziesięciu latach życia kapłańskiego?

ES: Zawsze tak samo: jako wybór – doczesność czy wieczność Boga? Jeżeli wybiorę doczesność, to jest wyłącznie moje myślenie. Jednak jeśli najpierw pytam Boga, jakie mam zadania w doczesności, to nawiązuję z Nim kontakt i ten czas oraz wysiłek są twórcze, bo On mnie potrzebuje tu i teraz. To bardzo ważne, aby zawsze zaczynać od pytania do Boga: „Do czego mnie potrzebujesz tu i teraz?”. Czyż to nie jest rewelacyjne, że nie tyle ja potrzebuję Boga, ile On mnie potrzebuje? On mnie stworzył i nieustannie stwarza, a ja Go mogę prosić tylko, ażeby dał mi moc potrzebną do wykonania zadań, które mi zleca.

Tak przecież było z Panem Jezusem. On też w sobie musiał stoczyć walkę, zanim oddał się całkowicie do dyspozycji Najwyższego. Kiedy dowiedział się, co go czeka po pojmaniu, to zawołał: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Wszak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42). A skoro Ojciec chciał, ażeby Syn kielich wypił, to Jezus wypił go do dna, i tak wypełnił wolę Ojca Niebieskiego. To było narzędzie naszego zbawienia.

JJ: Kiedy tego słucham, myślę, że to jest absolutnie przewrót kopernikański, bo skoro w centrum nie jest człowiek, ale Jezus, to ta odwrócona perspektywa wszystko zmienia. Skoro Pismo Święte mówi, że Jezus jest „Słońcem Sprawiedliwości” (por. Ml 3, 20), to oznacza, że On jest centrum.

I podobnie jak w naszym Układzie Słonecznym Ziemia krąży wokół Słońca, a nie Słońce wokół Ziemi, tak i w życiu duchowym centrum nie stanowią sprawy ziemskie, ale Boże. Nie zdajemy sobie czasem sprawy, jak bardzo potrzebujemy tego słońca dla naszego życia.

ES: Tak. To jest bardzo istotny element: czy ja potrzebuję Boga, czy Bóg mnie potrzebuje. Jak długo człowiek mówi „ja potrzebuję Boga”, tak właściwie tylko raczkuje i nie rozwija się. Kiedy jednak Jego misję dla mnie stawiam w centrum, wtedy od razu staję prosto i na baczność przed Panem Bogiem, jak żołnierz gotowy do walki, i pytam: „Jezu! Do czego Ci jestem potrzebny?”.

JJ: Wtedy taki człowiek wstępuje na arenę dziejów niczym Boży gladiator, który dla Boga jest gotowy na wszystko, bo wierzy, że w tej walce otrzyma pomoc z nieba. Jest gotowy na wszystko dla Boga, bo ma nowe widzenie świata. Wówczas w jego życiu spełnia się to, o czym mówi fragment Ewangelii, o którym rozmawiamy, bo Jezus dotyka oczu i uzdrawia je, mówiąc: „Według wiary waszej niech wam się stanie! ” (Mt 9, 29).

ES: Wtedy Jezus daje nam nowy duchowy wzrok. Jak widać warto mimo swej ślepoty iść za Jezusem, aby – kiedy nastąpi odpowiedni moment – On otworzył nasze oczy.

JJ: To chwila wolności – chwila szczęścia, bo następuje wtedy nie tylko otwarcie oczu cielesnych, ale i oczu serca. Zastanawiam się jednak, co się z nami dzieje, że tak często ulegamy pokusie duchowej ślepoty, która przyczynia się do pustoszejących i zamykanych seminariów duchownych oraz licznych odejść z Kościoła. W tym kontekście powinny nas przejąć dreszczem gorzkie słowa Jezusa wypowiedziane pod adresem duchownych: „Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Jeśli zaś ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną” (Mt 15, 14). Proszę o wyjaśnienie tej kwestii duchowej ślepoty zarówno świeckich, jak i duchownych.

ES: To bardzo piękne zdanie Jezusa Chrystusa! Wiele razy spotykałem się ze ślepcami, którzy prowadzą innych, ślepo im ufających! Od samego początku, właściwie już od liceum, miałem z tym do czynienia, że „ślepy” pod względem duchowym ksiądz, który nie szanował Bożego Prawa, chciał wprowadzić mnie i wielu innych na swoje ścieżki ślepoty. Kończyło się to tym, że wcześniej czy później ci księża odchodzili z kapłaństwa. Takie są konsekwencje, kiedy ślepy ślepego prowadzi.

JJ: Trzeba więc szukać tych, którzy widzą niewidzialnego Boga.

ES: Tak. Tu trzeba wykonać wielki wysiłek, bo znaleźć człowieka, który widzi wszystko oczami wiary, to kosztuje. Ale kiedy tak się stanie, to jest niesamowite wydarzenie. Zapewniam, że takiego spotkania się nigdy nie zapomina. Dlaczego? Bo już wtedy nie da się zamienić widzącego na ślepego. Można zamienić ślepego na widzącego – i to jest dobre. Jeżeli natomiast widzący zamieniłby się na ślepego, to dla mnie byłby to dowód, że taki człowiek nie spotkał widzącego, bo gdyby spotkał widzącego, toby nie zamienił się w ślepego.

JJ: Kiedy rozmawiamy o różnych przejawach duchowej ślepoty, a więc o osobach, którym się wydaje, iż naśladują Chrystusa, a w rzeczywistości żyjących wedle własnych zachcianek, to warto przywołać tu osobę, która choć straciła wzrok ciała, to odzyskała jednocześnie wzrok ducha i prowadziła wielu ludzi, ślepców duchowych i cielesnych, do Boga. Mam tu na myśli błogosławioną Matkę Elżbietę Różę Czacką, założycielkę zakładu dla niewidomych w podwarszawskich Laskach. Oto fragment z jej wypowiedzi:

Biedna ludzkość schylona ku ziemi, zajęta drobniutkimi swoimi sprawami, zaślepiona pychą, ślepa jest na to jedno, co warte jest widzenia, co warte jest uwagi, co warte jest miłości, a tajemnice życia i męki Pana Jezusa wciąż na nowo za nami wołają do Boga, ale ludzkość ślepa nie patrzy nawet w górę, oczy duszy zamknięte nawet u tych, którzy wodą chrztu świętego obmyci, zamknięte są także oczy duszy tych, którzy siebie widzą w pobożności swojej, których litera zabija, a duch, miłość nie ożywia, którzy zamiast żyć wielkimi tajemnicami Chrystusowymi, zamykają się w ciasnych formułkach osobistej pobożności. Ze Mszy Świętej, wysłuchanej bezmyślnie, dusze te wychodzą równie twarde, suche i martwe, potoki łask spływają po tych duszach, nie zatrzymują się w nich, nie dostają się w nich do głębi duszy, nie budzą z uśpienia tych biednych dusz, bo nie są wpatrzone i rozmiłowane w Panu Jezusie, ale wpatrzone w siebie i pełne miłości własnej. Jak często, nawet wśród osób pobożnych, nawet wśród zakonnic, spotyka się osoby, które mają pogański stosunek do grzechów, wad lub uchybień bliźniego. Jak często, nie znając dobrze sprawy człowieka, warunków jego życia, sądzi się go, potępia, krytykuje, wyśmiewa, nie zdając sobie sprawy, jak ciężki może być grzech, który się w ten sposób popełnia samemu, będąc jednocześnie przyczyną dla grzechu cudzego. Dużą odpowiedzialność przed Bogiem mają osoby, które lekkomyślnie powtarzają jedne drugim zdarzenia lub usłyszane słowa, pobudzając bliźnich do sądów i krytyk ludzi i spraw, których mało lub wcale nie znają, a jeśli znają, jak źle często znają, interpretując fałszywie.

ES: Matka Czacka jest mi bardzo bliska i podziwiam jej duchowy wzrok. Choć nie otrzymała łaski uzdrowienia cielesnych oczu, miała niesamowicie piękny i doskonały wzrok wiary – i to jest właśnie jej wielkość. Ona, poznawszy niewidzialnego Boga, postanowiła ukazywać Go w widzialny sposób. Jej słowa o duchowej ślepocie, o lekkomyślnym marnowaniu łaski Boga naprawdę dają do myślenia.

W moim przekonaniu Laski to takie miejsce w Polsce, gdzie spotykają się ze sobą tajemnica ludzkiego wzroku i tajemnica wzroku duchowego. Bóg dał mi tę łaskę, że znam wielu ludzi niewidomych, którzy mają głębszą wiarę niż niejeden człowiek widzący. Ci niewidomi po ludzku widzą świat tak jak święci i dlatego potrafią podejmować niełatwe życiowe zadania i wykonywać je sumiennie – oczy wiary pomagają im odnaleźć się i wykonać zadania zlecone przez Boga tu i teraz. W nich dokonuje się niezwykle wielkie spotkanie człowieka, który nie widzi, z człowiekiem, który widzi. Niestety są również i tacy niewidomi, którzy potrafili utracić wzrok wiary, ponieważ zasmakował im grzech, a grzech to pożądliwość oczu, pożądliwość ciała, pycha żywota. Jest to przytoczona już wcześniej piękna synteza tajemnicy grzechu ujęta przez Świętego Jana Ewangelistę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: