- W empik go
Byłeś serca biciem - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
17 października 2022
Ebook
35,99 zł
Audiobook
37,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Byłeś serca biciem - ebook
Paula kocha Łukasza do szaleństwa i mogłaby to być historia szczęśliwej miłości, gdyby nie fakt, że… Łukasz nie żyje. Z tego powodu kobieta każdy weekend spędza w klubie, gdzie muzyka zagłusza bicie jej serca, a mocne drinki i przygodny seks pozwalają na chwilę zapomnienia. Na szczęście może liczyć na najbliższego przyjaciela swojego męża, który jest przy niej zawsze, mimo tego że jego partnerka tego nie pochwala. Spotkania stają się coraz częstsze, a między Paulą i Arturem pojawia się coraz większa bliskość...
Kiedy w końcu młoda kobieta czuje, że jest gotowa na rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu, przeszłość powraca do niej w najmniej spodziewany sposób. Bolesna konfrontacja z prawdą o nagłym zniknięciu męża wkrótce wywoła lawinę zaskakujących wydarzeń…
Strzepuję śnieg z ramion i chowam się pod zadaszeniem przy wejściu do bloku. Chucham ciepłym powietrzem w zmarznięte dłonie, żeby jakoś je rozgrzać. Jak ja nienawidzę zimy i tego pieprzonego puchu! Poruszam palcami i naciskam guzik z numerem sześć. Domofon charczy, ja zaś przestępuję z nogi na nogę. Żołądek skręca mi się z nerwów, bo wiem, co za chwilę zrobię, a tak bardzo tego nie chcę.
Niemniej nie mam innego wyjścia.
– Tak? – Głęboki baryton Artura wyrywa mnie z chwilowego otępienia.
– Hej – chrypię i chrząkam. – Mogę…
– Paula, hej, właź – przerywa mi; zamek w drzwiach wydaje z siebie odgłos brzęczenia.
– Dzięki.
Ciągnę za klamkę i wchodzę do klatki, oddycham z ulgą. Wreszcie znajduję się w cieple. Wspinam się powoli po schodach na drugie piętro. Wiem, że Artur otworzył już drzwi i czeka na mnie w progu. Zawsze tak robi.
Kiedy w końcu młoda kobieta czuje, że jest gotowa na rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu, przeszłość powraca do niej w najmniej spodziewany sposób. Bolesna konfrontacja z prawdą o nagłym zniknięciu męża wkrótce wywoła lawinę zaskakujących wydarzeń…
Strzepuję śnieg z ramion i chowam się pod zadaszeniem przy wejściu do bloku. Chucham ciepłym powietrzem w zmarznięte dłonie, żeby jakoś je rozgrzać. Jak ja nienawidzę zimy i tego pieprzonego puchu! Poruszam palcami i naciskam guzik z numerem sześć. Domofon charczy, ja zaś przestępuję z nogi na nogę. Żołądek skręca mi się z nerwów, bo wiem, co za chwilę zrobię, a tak bardzo tego nie chcę.
Niemniej nie mam innego wyjścia.
– Tak? – Głęboki baryton Artura wyrywa mnie z chwilowego otępienia.
– Hej – chrypię i chrząkam. – Mogę…
– Paula, hej, właź – przerywa mi; zamek w drzwiach wydaje z siebie odgłos brzęczenia.
– Dzięki.
Ciągnę za klamkę i wchodzę do klatki, oddycham z ulgą. Wreszcie znajduję się w cieple. Wspinam się powoli po schodach na drugie piętro. Wiem, że Artur otworzył już drzwi i czeka na mnie w progu. Zawsze tak robi.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-272-3 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PLAYLISTA
_Slipped Away _– Avril Lavigne
_Someone You Loved _– Lewis Capaldi
_Hurt _– Christina Aguilera
_Save A Place for Me _– Matthew West
_When You’re Gone _– Avril Lavigne
_Forever _– Rascal Flatts
_What Hurts the Most _– Rascal Flatts
_Far Away _– Nickelback
_I Miss You _– Gavin James
_hurt so bad _– Cian Ducrot
_Let Me Down Slowly _– Alec Benjamin
_Here Without You _– 3 Doors Down
_Little Do You Know _– Alex & Sierra
_All I Want _– Emma Bale
_Painkiller _– Three Days Grace
_I Found _– Amber Run
_Lose My Mind _– Dean Lewis
_Just Friends _– Ally Barron
_Like I’m Gonna Lose You _– Jasmine Thompson
_Complicated _– Olivia O’Brien
_Under Your Scars _– Godsmack
_Lover _– Taylor Swift
_Be Somebody _– Thousand Foot Krutch
_A Reason to Fight _– Disturbed
_Hurt _– Lady A
_If Our Love Is Wrong _– Calum Scott
_Say Something _– Alex & Sierra
_Solo _– Dan Berk
_Be Alright _– Dean Lewis
_Hold On _– Chord Overstreet
_When I Look At You _– Miley Cyrus
_Run To You _– Lea Michele
_You Are the Reason _– Calum Scott, Leona LewisPROLOG
Paula
I didn’t get around to kiss you
Goodbye on the hand
I wish that I could see you again
I know that I can’t
Oh, I hope you can hear me, ‘cause I remember it clearly
The day you slipped away
Was the day I found it won’t be the same
_Slipped Away,_ Avril Lavigne
Półtora roku wcześniej
_Budzę się zlana potem, ochrypłym głosem wołając imię męża. Nim dociera do mnie, że Łukasz nie przyjdzie, słyszę odgłos męskich stóp odbijających się od drewnianej podłogi parterowego domu. Zaciskam mocno powieki, starając się nie uronić ani jednej łzy. Wypuszczam spomiędzy warg drżące powietrze, nie ruszając się nawet o milimetr. Nie robię tego, nawet gdy słyszę skrzypnięcie łóżka po drugiej stronie. Wyczuwam zapach mydła i płynu do płukania, a chwilę później czuję silne ramię owijające się wokół pasa._
_– Nie jesteś sama – szepcze zachrypniętym i zaspanym głosem, przyciągając mnie do siebie._
_Wzdycham ciężko, rozluźniając napięte mięśnie. Zabieram dłoń z poduszki, w którą przed sekundą wbijałam paznokcie, po czym przesuwam ją w stronę przedramienia owiniętego wokół mojego ciała. Ciche westchnienie ucieka ze mnie, gdy nasze palce się splatają._
– Śpij. Nigdzie się nie wybieram.
_Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę tego robić, ale… Ten ostatni raz pozwalam sobie oszukać własne serce i umysł, udając, że czuję przy sobie ciepłe, umięśnione ciało Łukasza, a nie to należące do Artura – jego najlepszego przyjaciela._ROZDZIAŁ PIERWSZY
Paula
Now the day bleeds
Into nightfall
And you’re not here
To get me through it all
_Someone You Loved,_ Lewis Capaldi
– To jest jakieś nieporozumienie – warczę, przeglądając listy przyniesione przed chwilą przez listonosza. Przebiegam po kolejnych słowach, próbując zdusić w sobie narastającą panikę. Mrugam szybko, żeby odgonić łzy.
Jak mogłam o tym zapomnieć?
Drżę. Dociera do mnie, że to się dzieje naprawdę, że zapomniałam opłacić odroczone zaraz po wypadku raty za ten durny samochód Łukasza, jego spełnione w końcu marzenie. Zaciskam mocno pięści i próbuję uspokoić rozszalały oddech. Ciemnieje mi przed oczami. Odkąd Łukasz… Gdy…
Wzdycham, kręcąc głową. Garaż omijam szerokim łukiem. Nie byłam w nim od ponad półtora roku i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mimowolnie wyrzuciłam z głowy myśli o cholernym bmw i płatnościach za niego.
W efekcie będę musiała się teraz użerać z windykacją, zapłatą zaległych rat i odsetek.
Cholera.
Nie mam na to pieniędzy.
Strzepuję śnieg z ramion i chowam się pod zadaszeniem przy wejściu do bloku. Chucham ciepłym powietrzem w zmarznięte dłonie, żeby jakoś je rozgrzać. Jak ja nienawidzę zimy i tego pieprzonego puchu! Poruszam palcami i naciskam guzik z numerem sześć. Domofon charczy, ja zaś przestępuję z nogi na nogę. Żołądek skręca mi się z nerwów, bo wiem, co za chwilę zrobię, a tak bardzo tego nie chcę.
Niemniej nie mam innego wyjścia.
– Tak? – Głęboki baryton Artura wyrywa mnie z chwilowego otępienia.
– Hej – chrypię i chrząkam. – Mogę…
– Paula, hej, właź – przerywa mi; zamek w drzwiach wydaje z siebie odgłos brzęczenia.
– Dzięki.
Ciągnę za klamkę i wchodzę do klatki, oddycham z ulgą. Wreszcie znajduję się w cieple. Wspinam się powoli po schodach na drugie piętro. Wiem, że Artur otworzył już drzwi i czeka na mnie w progu. Zawsze tak robi.
Kiedy pokonuję ostatnie stopnie, unoszę drżące kąciki ust na widok zaspanego mężczyzny. Jego blond włosy sterczą we wszystkie strony, podobnie jak broda. Ma na sobie szare, nisko opuszczone na biodrach spodnie dresowe i koszulkę z logo zespołu rockowego, którego za Chiny nie kojarzę.
– Cholera, Paula, znowu przyjechałaś autobusem? – warczy z irytacją, przepuszczając mnie w drzwiach.
Wzruszam ramionami, posyłając mu skruszone spojrzenie. W jego oczach błyska zrozumienie. Wiem, że się o mnie martwi, cały czas to robi, ale jednocześnie nie rozumie, że nie jestem w stanie… Nie mogę… Po prostu nie potrafię wsiąść do samochodu.
– Paula…
Kręcę szybko głową, rozpinając puchową kurtkę. Artur wzdycha, ale chyba postanawia chwilowo odpuścić, bo odbiera ode mnie okrycie i wiesza je na wieszaku, po czym kiwa podbródkiem w stronę salonu.
– Chcesz herbaty albo kawy?
– Kawy. – Uśmiecham się z wdzięcznością.
Kiwa głową i znika za drzwiami kuchni, a ja wchodzę do salonu. Marszczę brwi, jak tylko zauważam na kanapie poduszkę i koc. Przygryzam wnętrze policzka. W powietrzu wyczuwam mocny, piżmowy zapach – jestem niemal pewna, że Artur spędził noc na kanapie. Mimowolnie się wzdrygam. Martwię się, bo to oznacza, że po raz kolejny pokłócił się z Justyną.
– Stało się coś?
Mrugam, czując na ramieniu jego ciepłą, męską dłoń. Odwracam się do niego i wykrzywiam usta w czymś, co ma być lekkim uśmiechem. Żołądek znowu zwija mi się w supeł, powodując nieprzyjemne mdłości. Przyszłam do niego w jednym celu, ale im dłużej przebywam w jego mieszkaniu, tym bardziej dociera do mnie, że to kretyński pomysł.
– Ja…
– Co się dzieje, Paula? – przerywa mi zmartwionym głosem, odstawiając kubki z parującą kawą na stolik.
Odwraca się, chwyta w palce mój podbródek i unosi mi głowę, zmuszając, żebym na niego spojrzała. Jest zdecydowanie za późno, żeby odgonić łzy. Pierwsza z nich spływa mi po policzku. Artur wzdycha ciężko i ociera ją kciukiem, przypatrując mi się w skupieniu.
– Paula…
– Zapomniałam płacić raty za ten pieprzony samochód Łukasza – dukam, uciekając wzrokiem. Jest mi wstyd. Jest mi tak okropnie wstyd. – Dzisiaj przyszedł list z windykacji. Mam… – przełykam ciężko ślinę – niecałe dwa tygodnie na spłacenie rat razem z odsetkami, inaczej… – Milknę, zaciskając mocno powieki. – Nie wiem, dlaczego wcześniej nie dostawałam żadnych upomnień. Może je wyrzucałam? Albo się gdzieś zawieruszyły…
Czuję na sobie wzrok mężczyzny, ale nie umiem spojrzeć mu w oczy. Jestem zażenowana. Zirytowana na samą siebie, że nie potrafię sobie poradzić, że cały czas coś psuję, zawalam.
– Zapomnij. – Kręcę głową. – Nie wiem, co sobie myślałam, przyjeżdżając…
– Ile? – przerywa mi, wzmacniając uścisk na podbródku. Siłuję się z nim przez chwilę, ale jest zdecydowanie silniejszy, przez co zmuszam się, żeby na niego spojrzeć.
Uśmiecha się nieznacznie, przesuwając kciukiem po moim policzku. W jego oczach nie ma współczucia ani litości, tylko czyste zmartwienie. Jak zwykle. Cały czas tak jest, odkąd… Odkąd Łukasz…
– Ile? – powtarza pytanie.
Zaciskam mocno powieki, mamrocząc:
– Piętnaście tysięcy z odsetkami.
Wciąga z sykiem powietrze, a po chwili wypuszcza je powoli. Nie przestaje gładzić mnie po skórze. Nawet mu dłoń nie drgnie.
– Pożyczę ci – mówi, a ja natychmiast szerzej otwieram oczy i wlepiam w niego zaskoczone spojrzenie.
Tak, po to do niego przyszłam, ale… To był idiotyczny pomysł. Nie powinnam go tak wykorzystywać. Tylko my wiemy, ile dla mnie zrobił i ciągle robi.
– Nie, to…
– Pożyczę ci, koniec dyskusji – ucina stanowczo. – Łukasz skopałby mi dupę, gdybym pozwolił, żebyś wpadła w długi przez jego widzimisię. Ile ci zostało rat do końca?
Przełykam ciężko ślinę, wzdychając.
– Chyba pięć – mruczę pod nosem, spuszczając głowę.
Staram się ukryć rumieńce pod włosami. Czuję zażenowanie i tak ogromny wstyd…
– Okej. – Wypuszcza mój podbródek z objęć i odstępuje ode mnie o krok. – Zapłacę za auto do końca, a potem pomyślimy, co z nim zrobić. Możesz je sprzedać albo…
– Nie! – krzyczę, zanim dociera do mnie, że niepotrzebnie podnoszę głos. Aczkolwiek na samą myśl o sprzedaniu samochodu, który był spełnieniem marzeń Łukasza, ściska mi się serce, a żołądek wywraca się na drugą stronę.
– Okej, nie sprzedasz auta – mówi uspokajająco, ściskając moją dłoń. – Wymyślimy coś innego.
– Nie wiem, jak mam ci dziękować – szepczę, spoglądając na niego ze łzami w oczach.
Jego ciemnozielone tęczówki także błyszczą. Artur może i jest wysokim, umięśnionym facetem, ale oboje wiemy, że śmierć Łukasza dotknęła go równie mocno jak mnie. Byli przecież nierozłączni, oni przeciwko światu. Wiem, że dalej ma wyrzuty sumienia, bo nie zatrzymał go u siebie tamtej nocy. Nie mówi o tym, ale widzę to w jego oczach i całej jego postawie.
– Nie masz mi za co dziękować – mówi zachrypniętym głosem i chrząka, odwracając na chwilę spojrzenie. Mruga szybko, kręcąc głową. – Łukasz zrobiłby dla Justyny to samo, gdybym… – Milknie, wzdychając ciężko.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywa, jakbyśmy oboje musieli się otrząsnąć z zadumy.
– Masz ochotę obejrzeć jakiś film? – pyta nagle, ciągnąc mnie w stronę kanapy.
– Z chęcią.
Uśmiecham się nieznacznie, gdy sprząta koc i poduszkę. Spogląda na mnie, jakby czekając na mój komentarz, ale milczę. Jeśli będzie chciał, to zawsze może sam zacząć rozmowę o Justynie, ale nie zamierzam na niego naciskać.
– Dobra, to co by…
– Ostatnio wyszedł film katastroficzny. – Wyrywam mu pilota z ręki i natychmiast przesuwam wzrokiem po liście, aż zaczynam się szczerzyć. Włączam film. – O!
Artur się śmieje, spoglądając na mnie znad kubka. Kręci głową i odstawia kawę na stolik, po czym unosi sugestywnie ramię. Bez wahania podkulam nogi i przytulam się do jego boku, układając dłoń na jego brzuchu. Całuje mnie w czubek głowy, przesuwając dłonią po moim ramieniu, a ja mocniej do niego przywieram, dziękując mu w myślach za to, że przy mnie jest. Gdyby nie on… już dawno bym upadła i nie potrafiłabym się podnieść.
Nigdy bym nie podejrzewała, że znajdę w jakimkolwiek mężczyźnie przyjaciela od serca.ROZDZIAŁ DRUGI
Paula
Some days I feel broke inside but I won’t admit
Sometimes I just wanna hide ‘cause it’s you I miss
And it’s so hard to say goodbye
When it comes to this
_Hurt_, Christina Aguilera
Bas dudni mi w uszach. Czuję mrowienie na skórze, a serce bije szaleńczo – coraz mocniej i szybciej. Nie wiem już, ile dokładnie wypiłam, zgubiłam rachubę przy szóstym drinku. W moich żyłach płynie alkohol, głowa jest lekka. Nareszcie przestaję wszystko analizować i rozpamiętywać. Uwielbiam ten stan.
Kącik ust mi się unosi, gdy czuję męskie dłonie zaciskające się na moich biodrach. Zerkam przez ramię i napotykam pytające spojrzenie niebieskich oczu. Nie znam ich właściciela, ale wcale nie potrzebuję go znać, żeby z nim tańczyć i… robić wszystko inne. Wdzięczę się i ocieram o niego, odpowiadając tak na nieme pytanie.
To mu w zupełności wystarcza. Przyciąga mnie bliżej, wzmacniając uścisk. Zaczynamy się kołysać w rytm jednego z ostatnich dyskotekowych hitów. Unoszę dłonie i przesuwam po jego ramionach aż do szyi. Drżę, gdy mężczyzna się nade mną nachyla. Czuję jego oddech na karku, a potem wilgotne wargi na skórze.
Pozwalam mu na to. Chcę znowu czuć.
– Często tu bywasz? – mruczy mi do ucha.
Kręcę głową w odpowiedzi i zerkam na niego. Jego oczy w ułamku sekundy robią się ciemniejsze. Oddech łaskocze mnie po skórze. Czuję nieznośne napięcie między udami, gdy zerka na moje rozchylone wargi, po czym wraca spojrzeniem do oczu, z których na pewno wyczytał pozwolenie. Przesuwa dłoń z mojego biodra na brzuch. Podwinęła mi się koszulka, przez co męskie palce stykają się z gładką skórą. Po plecach przebiega mi dreszcz. Na moment się spinam, ale już po chwili znowu się rozluźniam. Przymykam powieki i wzdycham, oczyszczając umysł.
Kilka piosenek później nieznajomy zaprasza mnie na drinka, a ja bez wahania się zgadzam. Po pierwsze naprawdę muszę się napić, a po drugie od początku o to mi chodziło. Taniec, drink i kilka chwil zapomnienia. Warczę na siebie w myślach, gdy niespodziewanie po głowie roznosi się skowyt sumienia.
Zdecydowanie potrzebuję więcej alkoholu.
Śmieję się, gdy Radek – bo tak przedstawia się właściciel niebieskich oczu – potyka się, wychodząc z klubu. On także się śmieje, pokazując rządek równych, białych zębów. Kręcę głową i otwieram usta, żeby sobie z niego zażartować, ale zamiast tego zamieram w bezruchu. Czuję mrowienie na karku. Mrugam, bo w pierwszej chwili… W pierwszej chwili zobaczyłam przed sobą Łukasza, a dopiero po mrugnięciu dociera do mnie, że to Artur. Stoi ze znajomymi na parkingu niedaleko i wlepia we mnie uważne spojrzenie.
– Wszystko dobrze?
– Tak, tak. – Odrywam wzrok od Artura i patrzę uspokajająco na Radka. – Coś mi się przywidziało.
Kiwa głową i zdecydowanym ruchem chwyta moją dłoń. Przygryzam wnętrze policzka, gdy prowadzi mnie w stronę postoju taksówek. Żołądek zawiązuje mi się w supeł, bo dalej czuję na plecach wzrok Artura. Wiem też, co sobie myśli…
Gdybym była trzeźwiejsza, pewnie poszłabym po rozum do głowy, a tak? Uśmiecham się do Radka, a on otwiera mi drzwi taksówki, po czym znikamy w jej wnętrzu.
Muszę zabić ból samotności. Muszę, bo inaczej oszaleję.
Jak tylko zamykają się za nami drzwi mieszkania, zderzamy się ustami. To nie jest czuły pocałunek, a mocny, niemal agresywny. Rozrywa mi serce na strzępy, ale wiem, że lada moment ból zniknie i przez chwilę będę czuła błogi spokój i rozluźnienie. Jęczę głośno, gdy rozpina mi kurtkę i obsypuje pocałunkami nagą szyję. Nie pozostaję mu dłużna. Zaciskam palce na jego włosach, mocniej przyciągając do siebie, a drugą dłonią szamoczę się z zamkiem w kurtce. Mruczę z zadowolenia, gdy ręka Radka nagle rozpoczyna wędrówkę po moim ciele. Wsuwa się pod bluzkę, a następnie pod miseczkę stanika. Zaciska zimne palce na sutku. Dreszcze robią sobie wyścig na mojej skórze.
– Wolisz wolno czy…
– Ostro.
Zamiera na ułamek sekundy, spoglądając na mnie spod przymkniętych powiek. W jego oczach widzę żar, czyste pożądanie. Tego właśnie potrzebuję. Wzdycham głośno, gdy szarpie za moją bluzkę. Unoszę ramiona, żeby mógł ją ze mnie zdjąć, a potem wciągam z sykiem powietrze do płuc, bo jego usta wędrują po moim dekolcie.
Wyrywa mi się kolejny jęk, gdy zdecydowanym ruchem odwraca mnie do siebie plecami. Błądzi dłońmi po moim brzuchu, kierując się w stronę spodni. Drżę na samą myśl o tym, że zaraz pożegnam się z tym okropnym, rozdzierającym bólem. Kręci mi się w głowie od alkoholu… A może od pożądania płynącego w żyłach?
– Ściana, stół czy łóżko? – pyta zachrypniętym i napiętym głosem, rozpinając mi spodnie.
Kręcę biodrami, żeby go pospieszyć i jednocześnie pomóc mu w zsunięciu ich.
– Ściana – mruczę, odwracając się przodem do niego. Szarpię się z jego paskiem, a gdy w końcu udaje mi się rozpiąć klamrę, skupiam się na guzikach w dżinsach. Jęczę po raz kolejny, gdy dłoń Radka wsuwa się między moje uda i rozpoczyna pieszczotę. Jego ruchy są szybkie, niemal niecierpliwe, ale nie mam mu tego za złe. Sama zaczynam się niecierpliwić.
Wreszcie, po cholernie długich sekundach, wsuwam mu dłoń w bokserki. Spomiędzy moich warg wydobywa się głośne westchnienie. Członek mu pulsuje, gdy przesuwam kciukiem po czubku, rozprowadzając wilgoć.
– Kurwa – warczy i zaciska zęby na płatku mojego ucha, wsuwając we mnie palce.
Jęczę znowu i wzmacniam uścisk na sztywnym penisie, stając na palcach. Jestem już gotowa, co Radek doskonale czuje, ale i tak dalej mnie dotyka. Boleśnie powoli wsuwa i wysuwa ze mnie palce, naznaczając pocałunkami kark. Wiercę się i dyszę, gdy przyjemność rozlewa się po ciele. Przymykam powieki, sycąc się tym wszystkim, co się ze mną dzieje.
Żar.
Rozluźnienie.
Zero myśli.
Spokój.
Spinam się nieznacznie, gdy wyjmuje ze mnie palce, a sekundę później na powrót się rozluźniam. Słyszę szelest opakowania. Radek obejmuje mój nadgarstek i odciąga rękę od siebie. Natychmiast odwracam się tyłem, opieram dłońmi o ścianę i wypycham biodra w jego stronę, czekając.
– Na pewno…
– Po prostu mnie pieprz – warczę z lekką irytacją w głosie.
Nie potrzebuję miliona pytań z jego strony. Jedyne, czego teraz pragnę, to błogiego spokoju i rozluźnienia. Nie chcę miłych, delikatnych pieszczot, tylko seksu, nieskomplikowanej fizyczności.
Otwieram usta, żeby go pospieszyć, ale zamiast coś powiedzieć, wydaję z siebie ochrypły okrzyk. Wsuwa się we mnie płynnym i zdecydowanym ruchem, na koniec mocno przyciskając się do moich pośladków. Wbija mi palce w biodra i bez słowa zaczyna się poruszać.
Szybko.
Bez wahania.
Po prostu bierze, co mu oferuję.
Robi to, czego od niego oczekuję.
Zwijam dłonie w pięści i odchylam głowę, mamrocząc coś nieskładnie pod nosem.
Dreszcz przebiega mi po plecach, gdy kolejne uderzenie jego ciała o moje pośladki wyzwala we mnie wybuch.
Jęczę i szarpię się do przodu, jednocześnie wypychając biodra do tyłu.
Dyszę.
Z trudem łapię powietrze.
– Och, kurwa, tak!
Czuję, jak pulsuje. Wciska się we mnie, dochodząc z głośnym pomrukiem zadowolenia. Przyciska czoło do mojego ramienia i rozluźnia uścisk na biodrach. Opłata mnie dłońmi w pasie i muska wargami skórę na łopatce, wzdychając.
Wypuszczam ze świstem powietrze z płuc, unosząc delikatnie kąciki ust.
Błogi spokój.
Rozluźnienie.
Czysty umysł.
Tego właśnie potrzebowałam.
Po raz kolejny.
– W porządku? – pyta po chwili, odsuwając się.
Krzywię się nieznacznie, gdy powoli się ze mnie wysuwa. Odczuwam pustkę, ale ułamek sekundy później nie ma to dla mnie znaczenia. To był tylko akt czystej fizyczności, nic więcej.
– W porządku – odpowiadam i wciągam na tyłek bieliznę, a po chwili to samo robię ze spodniami. Radek podaje mi bluzkę, a ja natychmiast ją na siebie wkładam.
– Chcesz się czegoś napić? – proponuje, gdy się do niego odwracam.
Na czole perli mu się pot. Twarz ma wyraźnie rozluźnioną. Alkohol chyba ze mnie trochę wyparował, bo dopiero teraz do mnie dociera, że wygląda młodo. Ciekawi mnie, ile ma lat, ale nie zamierzam go o to pytać. Nie powinno mnie to interesować.
– Nie, dzięki. – Z uśmiechem sięgam po kurtkę. Wkładam ją i poprawiam włosy, próbując jakoś ogarnąć nieład na głowie. – Będę się…
– Zbierać? Nie chcesz zostać?
Marszczę czoło, gdy wyczuwam w jego głosie troskę. Spoglądam na niego bez zrozumienia.
– Jest środek zimy, trzecia w nocy, Paula.
– Paulina – poprawiam go szybko i chrząkam, próbując przybrać pogodny wyraz twarzy. Tylko nieliczni mówią do mnie „Paula”, a kiedy ktoś obcy tego próbuje, mimowolnie się irytuję. – Mieszkam niedaleko, nie musisz się martwić – kłamię bez mrugnięcia okiem i ściskam go za ramię. – Dzięki za… Sam wiesz. – Mrugam porozumiewawczo i robię krok w stronę drzwi. Uśmiecham się do siebie, gdy słyszę za plecami westchnienie ulgi. Niemal parskam na to śmiechem.
– Poczekaj, odprowadzę…
– Nie trzeba, serio. – Potrząsam głową, ciągnąc za klamkę. – Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie. – Wychodzę z mieszkania, ani razu się nie odwracając.
Jestem dużą dziewczynką, która jest świadoma tego, że ludzie uważają ją za… cóż, dziwkę.
„Widziałaś? Nie minęło nawet dziewięć miesięcy od śmierci jej męża, a ona imprezuje w klubie!”
„Sąsiadka mi mówiła, że w weekendy zawsze wraca późno. Za każdym razem przywozi ją inny mężczyzna. Może zarabia na byciu dziewczyną do towarzystwa?”
Prycham pod nosem, stając przed wyjściem z klatki. Klnę w myślach, gdy wyglądam przez szybę. Sypie śnieg. Dużo śniegu. Dużo cholernego, białego i zimnego puchu.
– Kurwa – syczę do siebie i opatulam się bardziej szalikiem. Popycham drzwi i niemal natychmiast ślizgam się na pokrytych lodem schodach. – Ja pierdolę!
Jak ja nienawidzę zimy! Cholerne utrapienie!
Zaciskam mocno powieki i zmuszam się do spokojnego oddechu, próbując się jakoś opanować. Wyciągam telefon i wchodzę na konto. Jak tylko udaje mi się zalogować, klnę po raz kolejny. Żałosne dwieście złotych, do końca miesiąca osiem dni. Zbliża mi się okres, a nie mam już w domu ani podpasek, ani tamponów. Do tego skończył mi się płyn do prania, płukania… i jedzenie. Zamrażarka i lodówka świecą pustkami.
Mrugam szybko, wciskając urządzenie do kieszeni. Powinnam zadzwonić po taksówkę, ale zapłacę za kurs ponad trzydzieści złotych, na co nie mogę sobie teraz pozwolić. W gardle rośnie mi gula, ponieważ już wiem, co mnie czeka. Spacer do domu, czyli do wsi oddalonej o pięć kilometrów od centrum miasta. O dwa, jeśli pójdę skrótem, drogą prowadzącą przez las, a na to w życiu się nie zdecyduję o tej porze.
Drżącą dłonią sięgam do kieszeni kurtki i wyciągam ze środka papierosy. Krzywię się, zauważając, że to już ostatni. Na domiar złego nie wzięłam ze sobą słuchawek, a nienawidzę spacerować bez muzyki…
– Katastrofa – mamroczę do siebie, starając się odpalić papierosa skostniałymi dłońmi. Trzęsę się z zimna. Przez głowę przemyka mi myśl, żeby wrócić do mieszkania Radka i mimo wszystko zostać u niego, ale od razu się za to karcę. To idiotyczny pomysł.
Gdy wreszcie udaje mi się odpalić fajkę, ruszam powoli w stronę wyjścia z osiedla. Stawiam długie kroki, bo jedyne, o czym teraz myślę, to ciepła kąpiel i kubek gorącej herbaty.
Wzdrygam się, słysząc uruchamiany silnik po przeciwnej stronie ulicy. Światła samochodu oświetlają drogę, ale się nie odwracam. Przez kręgosłup przebiega mi dreszcz strachu, ale duszę go w zarodku. Na pewno ktoś właśnie wyrusza do pracy albo wraca do siebie po imprezie.
Tak, to na pewno to…
Wciągam ze świstem powietrze, gdy samochód mija mnie wolno, aż zatrzymuje się przy chodniku kilka metrów przede mną. Nie widzę ani marki, ani rejestracji, bo ten cholerny śnieg nie przestaje padać! Stopy wrastają mi w ziemię, jak tylko otwierają się drzwi od strony kierowcy. Przełykam ciężko ślinę i nastawiam się na szybki sprint, ale kiedy chcę się odwrócić i uciec, dostrzegam zarys twarz. Sekundę później zalewa mnie fala ulgi.
– Do diabła, Paula!
Artur.
Mimo że cała się trzęsę, a nogi powoli mi zamarzają, ruszam biegiem w jego stronę. Zaledwie po sekundzie dociera do mnie, że to kretyński pomysł. Ślizgam się na chodniku i tracę równowagę. Spinam się, niemal czując już ból na plecach, tyłku i potylicy.
– Cholera!
Przerażony krzyk Artura dociera do mnie w tej samej chwili, w której jego ramiona zaciskają się na moich. Jest zdecydowanie cięższy ode mnie, przez co ciągnie mnie w swoją stronę. Sam jednak też się chwieje. Jego kolejne przekleństwo zakłóca nocną ciszę; traci równowagę i leci do tyłu. Mimo to nie wypuszcza mnie z objęć, przez co wpadam na niego z całym impetem, a on upada plecami w zaspę śnieżną. Natychmiast wykrzywia twarz w grymasie bólu. Wyraźnie to widzę, gdyż nasze twarze dzielą zaledwie centymetry.
– Nic ci nie jest? – pyta zmartwiony, ale jednocześnie wiem, że próbuje w ten sposób zatuszować złość.
Domyślam się, czemu jest wkurzony. Wiem też, skąd się tutaj wziął. Zdaję sobie również sprawę z tego, że jego troska jest szczera.
Błogi spokój po czysto fizycznym seksie i orgazmie mija bezpowrotnie. W oczy pieką mnie łzy, a w gardle na nowo pojawia się gula, której nie jestem w stanie przełknąć; jest zbyt duża i zbyt bolesna.
– Kurwa, skrzywdził cię? – cedzi Artur przez zaciśnięte zęby, wzmacniając uścisk wokół mojego ciała. W jego oczach błyska furia. Mięśnie szczęki zaciskają się tak bardzo, że słyszę, jak zęby ocierają się o siebie.
Kręcę szybko głową, ale gdy pyta po raz kolejny, niemal wymuszając na mnie słowną odpowiedź, tracę resztki sił do walki ze łzami.
I po prostu wybucham płaczem, wciskając twarz w zagłębienie jego szyi. Znowu czuję tylko ból i tęsknotę za Łukaszem.
_Slipped Away _– Avril Lavigne
_Someone You Loved _– Lewis Capaldi
_Hurt _– Christina Aguilera
_Save A Place for Me _– Matthew West
_When You’re Gone _– Avril Lavigne
_Forever _– Rascal Flatts
_What Hurts the Most _– Rascal Flatts
_Far Away _– Nickelback
_I Miss You _– Gavin James
_hurt so bad _– Cian Ducrot
_Let Me Down Slowly _– Alec Benjamin
_Here Without You _– 3 Doors Down
_Little Do You Know _– Alex & Sierra
_All I Want _– Emma Bale
_Painkiller _– Three Days Grace
_I Found _– Amber Run
_Lose My Mind _– Dean Lewis
_Just Friends _– Ally Barron
_Like I’m Gonna Lose You _– Jasmine Thompson
_Complicated _– Olivia O’Brien
_Under Your Scars _– Godsmack
_Lover _– Taylor Swift
_Be Somebody _– Thousand Foot Krutch
_A Reason to Fight _– Disturbed
_Hurt _– Lady A
_If Our Love Is Wrong _– Calum Scott
_Say Something _– Alex & Sierra
_Solo _– Dan Berk
_Be Alright _– Dean Lewis
_Hold On _– Chord Overstreet
_When I Look At You _– Miley Cyrus
_Run To You _– Lea Michele
_You Are the Reason _– Calum Scott, Leona LewisPROLOG
Paula
I didn’t get around to kiss you
Goodbye on the hand
I wish that I could see you again
I know that I can’t
Oh, I hope you can hear me, ‘cause I remember it clearly
The day you slipped away
Was the day I found it won’t be the same
_Slipped Away,_ Avril Lavigne
Półtora roku wcześniej
_Budzę się zlana potem, ochrypłym głosem wołając imię męża. Nim dociera do mnie, że Łukasz nie przyjdzie, słyszę odgłos męskich stóp odbijających się od drewnianej podłogi parterowego domu. Zaciskam mocno powieki, starając się nie uronić ani jednej łzy. Wypuszczam spomiędzy warg drżące powietrze, nie ruszając się nawet o milimetr. Nie robię tego, nawet gdy słyszę skrzypnięcie łóżka po drugiej stronie. Wyczuwam zapach mydła i płynu do płukania, a chwilę później czuję silne ramię owijające się wokół pasa._
_– Nie jesteś sama – szepcze zachrypniętym i zaspanym głosem, przyciągając mnie do siebie._
_Wzdycham ciężko, rozluźniając napięte mięśnie. Zabieram dłoń z poduszki, w którą przed sekundą wbijałam paznokcie, po czym przesuwam ją w stronę przedramienia owiniętego wokół mojego ciała. Ciche westchnienie ucieka ze mnie, gdy nasze palce się splatają._
– Śpij. Nigdzie się nie wybieram.
_Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę tego robić, ale… Ten ostatni raz pozwalam sobie oszukać własne serce i umysł, udając, że czuję przy sobie ciepłe, umięśnione ciało Łukasza, a nie to należące do Artura – jego najlepszego przyjaciela._ROZDZIAŁ PIERWSZY
Paula
Now the day bleeds
Into nightfall
And you’re not here
To get me through it all
_Someone You Loved,_ Lewis Capaldi
– To jest jakieś nieporozumienie – warczę, przeglądając listy przyniesione przed chwilą przez listonosza. Przebiegam po kolejnych słowach, próbując zdusić w sobie narastającą panikę. Mrugam szybko, żeby odgonić łzy.
Jak mogłam o tym zapomnieć?
Drżę. Dociera do mnie, że to się dzieje naprawdę, że zapomniałam opłacić odroczone zaraz po wypadku raty za ten durny samochód Łukasza, jego spełnione w końcu marzenie. Zaciskam mocno pięści i próbuję uspokoić rozszalały oddech. Ciemnieje mi przed oczami. Odkąd Łukasz… Gdy…
Wzdycham, kręcąc głową. Garaż omijam szerokim łukiem. Nie byłam w nim od ponad półtora roku i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mimowolnie wyrzuciłam z głowy myśli o cholernym bmw i płatnościach za niego.
W efekcie będę musiała się teraz użerać z windykacją, zapłatą zaległych rat i odsetek.
Cholera.
Nie mam na to pieniędzy.
Strzepuję śnieg z ramion i chowam się pod zadaszeniem przy wejściu do bloku. Chucham ciepłym powietrzem w zmarznięte dłonie, żeby jakoś je rozgrzać. Jak ja nienawidzę zimy i tego pieprzonego puchu! Poruszam palcami i naciskam guzik z numerem sześć. Domofon charczy, ja zaś przestępuję z nogi na nogę. Żołądek skręca mi się z nerwów, bo wiem, co za chwilę zrobię, a tak bardzo tego nie chcę.
Niemniej nie mam innego wyjścia.
– Tak? – Głęboki baryton Artura wyrywa mnie z chwilowego otępienia.
– Hej – chrypię i chrząkam. – Mogę…
– Paula, hej, właź – przerywa mi; zamek w drzwiach wydaje z siebie odgłos brzęczenia.
– Dzięki.
Ciągnę za klamkę i wchodzę do klatki, oddycham z ulgą. Wreszcie znajduję się w cieple. Wspinam się powoli po schodach na drugie piętro. Wiem, że Artur otworzył już drzwi i czeka na mnie w progu. Zawsze tak robi.
Kiedy pokonuję ostatnie stopnie, unoszę drżące kąciki ust na widok zaspanego mężczyzny. Jego blond włosy sterczą we wszystkie strony, podobnie jak broda. Ma na sobie szare, nisko opuszczone na biodrach spodnie dresowe i koszulkę z logo zespołu rockowego, którego za Chiny nie kojarzę.
– Cholera, Paula, znowu przyjechałaś autobusem? – warczy z irytacją, przepuszczając mnie w drzwiach.
Wzruszam ramionami, posyłając mu skruszone spojrzenie. W jego oczach błyska zrozumienie. Wiem, że się o mnie martwi, cały czas to robi, ale jednocześnie nie rozumie, że nie jestem w stanie… Nie mogę… Po prostu nie potrafię wsiąść do samochodu.
– Paula…
Kręcę szybko głową, rozpinając puchową kurtkę. Artur wzdycha, ale chyba postanawia chwilowo odpuścić, bo odbiera ode mnie okrycie i wiesza je na wieszaku, po czym kiwa podbródkiem w stronę salonu.
– Chcesz herbaty albo kawy?
– Kawy. – Uśmiecham się z wdzięcznością.
Kiwa głową i znika za drzwiami kuchni, a ja wchodzę do salonu. Marszczę brwi, jak tylko zauważam na kanapie poduszkę i koc. Przygryzam wnętrze policzka. W powietrzu wyczuwam mocny, piżmowy zapach – jestem niemal pewna, że Artur spędził noc na kanapie. Mimowolnie się wzdrygam. Martwię się, bo to oznacza, że po raz kolejny pokłócił się z Justyną.
– Stało się coś?
Mrugam, czując na ramieniu jego ciepłą, męską dłoń. Odwracam się do niego i wykrzywiam usta w czymś, co ma być lekkim uśmiechem. Żołądek znowu zwija mi się w supeł, powodując nieprzyjemne mdłości. Przyszłam do niego w jednym celu, ale im dłużej przebywam w jego mieszkaniu, tym bardziej dociera do mnie, że to kretyński pomysł.
– Ja…
– Co się dzieje, Paula? – przerywa mi zmartwionym głosem, odstawiając kubki z parującą kawą na stolik.
Odwraca się, chwyta w palce mój podbródek i unosi mi głowę, zmuszając, żebym na niego spojrzała. Jest zdecydowanie za późno, żeby odgonić łzy. Pierwsza z nich spływa mi po policzku. Artur wzdycha ciężko i ociera ją kciukiem, przypatrując mi się w skupieniu.
– Paula…
– Zapomniałam płacić raty za ten pieprzony samochód Łukasza – dukam, uciekając wzrokiem. Jest mi wstyd. Jest mi tak okropnie wstyd. – Dzisiaj przyszedł list z windykacji. Mam… – przełykam ciężko ślinę – niecałe dwa tygodnie na spłacenie rat razem z odsetkami, inaczej… – Milknę, zaciskając mocno powieki. – Nie wiem, dlaczego wcześniej nie dostawałam żadnych upomnień. Może je wyrzucałam? Albo się gdzieś zawieruszyły…
Czuję na sobie wzrok mężczyzny, ale nie umiem spojrzeć mu w oczy. Jestem zażenowana. Zirytowana na samą siebie, że nie potrafię sobie poradzić, że cały czas coś psuję, zawalam.
– Zapomnij. – Kręcę głową. – Nie wiem, co sobie myślałam, przyjeżdżając…
– Ile? – przerywa mi, wzmacniając uścisk na podbródku. Siłuję się z nim przez chwilę, ale jest zdecydowanie silniejszy, przez co zmuszam się, żeby na niego spojrzeć.
Uśmiecha się nieznacznie, przesuwając kciukiem po moim policzku. W jego oczach nie ma współczucia ani litości, tylko czyste zmartwienie. Jak zwykle. Cały czas tak jest, odkąd… Odkąd Łukasz…
– Ile? – powtarza pytanie.
Zaciskam mocno powieki, mamrocząc:
– Piętnaście tysięcy z odsetkami.
Wciąga z sykiem powietrze, a po chwili wypuszcza je powoli. Nie przestaje gładzić mnie po skórze. Nawet mu dłoń nie drgnie.
– Pożyczę ci – mówi, a ja natychmiast szerzej otwieram oczy i wlepiam w niego zaskoczone spojrzenie.
Tak, po to do niego przyszłam, ale… To był idiotyczny pomysł. Nie powinnam go tak wykorzystywać. Tylko my wiemy, ile dla mnie zrobił i ciągle robi.
– Nie, to…
– Pożyczę ci, koniec dyskusji – ucina stanowczo. – Łukasz skopałby mi dupę, gdybym pozwolił, żebyś wpadła w długi przez jego widzimisię. Ile ci zostało rat do końca?
Przełykam ciężko ślinę, wzdychając.
– Chyba pięć – mruczę pod nosem, spuszczając głowę.
Staram się ukryć rumieńce pod włosami. Czuję zażenowanie i tak ogromny wstyd…
– Okej. – Wypuszcza mój podbródek z objęć i odstępuje ode mnie o krok. – Zapłacę za auto do końca, a potem pomyślimy, co z nim zrobić. Możesz je sprzedać albo…
– Nie! – krzyczę, zanim dociera do mnie, że niepotrzebnie podnoszę głos. Aczkolwiek na samą myśl o sprzedaniu samochodu, który był spełnieniem marzeń Łukasza, ściska mi się serce, a żołądek wywraca się na drugą stronę.
– Okej, nie sprzedasz auta – mówi uspokajająco, ściskając moją dłoń. – Wymyślimy coś innego.
– Nie wiem, jak mam ci dziękować – szepczę, spoglądając na niego ze łzami w oczach.
Jego ciemnozielone tęczówki także błyszczą. Artur może i jest wysokim, umięśnionym facetem, ale oboje wiemy, że śmierć Łukasza dotknęła go równie mocno jak mnie. Byli przecież nierozłączni, oni przeciwko światu. Wiem, że dalej ma wyrzuty sumienia, bo nie zatrzymał go u siebie tamtej nocy. Nie mówi o tym, ale widzę to w jego oczach i całej jego postawie.
– Nie masz mi za co dziękować – mówi zachrypniętym głosem i chrząka, odwracając na chwilę spojrzenie. Mruga szybko, kręcąc głową. – Łukasz zrobiłby dla Justyny to samo, gdybym… – Milknie, wzdychając ciężko.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywa, jakbyśmy oboje musieli się otrząsnąć z zadumy.
– Masz ochotę obejrzeć jakiś film? – pyta nagle, ciągnąc mnie w stronę kanapy.
– Z chęcią.
Uśmiecham się nieznacznie, gdy sprząta koc i poduszkę. Spogląda na mnie, jakby czekając na mój komentarz, ale milczę. Jeśli będzie chciał, to zawsze może sam zacząć rozmowę o Justynie, ale nie zamierzam na niego naciskać.
– Dobra, to co by…
– Ostatnio wyszedł film katastroficzny. – Wyrywam mu pilota z ręki i natychmiast przesuwam wzrokiem po liście, aż zaczynam się szczerzyć. Włączam film. – O!
Artur się śmieje, spoglądając na mnie znad kubka. Kręci głową i odstawia kawę na stolik, po czym unosi sugestywnie ramię. Bez wahania podkulam nogi i przytulam się do jego boku, układając dłoń na jego brzuchu. Całuje mnie w czubek głowy, przesuwając dłonią po moim ramieniu, a ja mocniej do niego przywieram, dziękując mu w myślach za to, że przy mnie jest. Gdyby nie on… już dawno bym upadła i nie potrafiłabym się podnieść.
Nigdy bym nie podejrzewała, że znajdę w jakimkolwiek mężczyźnie przyjaciela od serca.ROZDZIAŁ DRUGI
Paula
Some days I feel broke inside but I won’t admit
Sometimes I just wanna hide ‘cause it’s you I miss
And it’s so hard to say goodbye
When it comes to this
_Hurt_, Christina Aguilera
Bas dudni mi w uszach. Czuję mrowienie na skórze, a serce bije szaleńczo – coraz mocniej i szybciej. Nie wiem już, ile dokładnie wypiłam, zgubiłam rachubę przy szóstym drinku. W moich żyłach płynie alkohol, głowa jest lekka. Nareszcie przestaję wszystko analizować i rozpamiętywać. Uwielbiam ten stan.
Kącik ust mi się unosi, gdy czuję męskie dłonie zaciskające się na moich biodrach. Zerkam przez ramię i napotykam pytające spojrzenie niebieskich oczu. Nie znam ich właściciela, ale wcale nie potrzebuję go znać, żeby z nim tańczyć i… robić wszystko inne. Wdzięczę się i ocieram o niego, odpowiadając tak na nieme pytanie.
To mu w zupełności wystarcza. Przyciąga mnie bliżej, wzmacniając uścisk. Zaczynamy się kołysać w rytm jednego z ostatnich dyskotekowych hitów. Unoszę dłonie i przesuwam po jego ramionach aż do szyi. Drżę, gdy mężczyzna się nade mną nachyla. Czuję jego oddech na karku, a potem wilgotne wargi na skórze.
Pozwalam mu na to. Chcę znowu czuć.
– Często tu bywasz? – mruczy mi do ucha.
Kręcę głową w odpowiedzi i zerkam na niego. Jego oczy w ułamku sekundy robią się ciemniejsze. Oddech łaskocze mnie po skórze. Czuję nieznośne napięcie między udami, gdy zerka na moje rozchylone wargi, po czym wraca spojrzeniem do oczu, z których na pewno wyczytał pozwolenie. Przesuwa dłoń z mojego biodra na brzuch. Podwinęła mi się koszulka, przez co męskie palce stykają się z gładką skórą. Po plecach przebiega mi dreszcz. Na moment się spinam, ale już po chwili znowu się rozluźniam. Przymykam powieki i wzdycham, oczyszczając umysł.
Kilka piosenek później nieznajomy zaprasza mnie na drinka, a ja bez wahania się zgadzam. Po pierwsze naprawdę muszę się napić, a po drugie od początku o to mi chodziło. Taniec, drink i kilka chwil zapomnienia. Warczę na siebie w myślach, gdy niespodziewanie po głowie roznosi się skowyt sumienia.
Zdecydowanie potrzebuję więcej alkoholu.
Śmieję się, gdy Radek – bo tak przedstawia się właściciel niebieskich oczu – potyka się, wychodząc z klubu. On także się śmieje, pokazując rządek równych, białych zębów. Kręcę głową i otwieram usta, żeby sobie z niego zażartować, ale zamiast tego zamieram w bezruchu. Czuję mrowienie na karku. Mrugam, bo w pierwszej chwili… W pierwszej chwili zobaczyłam przed sobą Łukasza, a dopiero po mrugnięciu dociera do mnie, że to Artur. Stoi ze znajomymi na parkingu niedaleko i wlepia we mnie uważne spojrzenie.
– Wszystko dobrze?
– Tak, tak. – Odrywam wzrok od Artura i patrzę uspokajająco na Radka. – Coś mi się przywidziało.
Kiwa głową i zdecydowanym ruchem chwyta moją dłoń. Przygryzam wnętrze policzka, gdy prowadzi mnie w stronę postoju taksówek. Żołądek zawiązuje mi się w supeł, bo dalej czuję na plecach wzrok Artura. Wiem też, co sobie myśli…
Gdybym była trzeźwiejsza, pewnie poszłabym po rozum do głowy, a tak? Uśmiecham się do Radka, a on otwiera mi drzwi taksówki, po czym znikamy w jej wnętrzu.
Muszę zabić ból samotności. Muszę, bo inaczej oszaleję.
Jak tylko zamykają się za nami drzwi mieszkania, zderzamy się ustami. To nie jest czuły pocałunek, a mocny, niemal agresywny. Rozrywa mi serce na strzępy, ale wiem, że lada moment ból zniknie i przez chwilę będę czuła błogi spokój i rozluźnienie. Jęczę głośno, gdy rozpina mi kurtkę i obsypuje pocałunkami nagą szyję. Nie pozostaję mu dłużna. Zaciskam palce na jego włosach, mocniej przyciągając do siebie, a drugą dłonią szamoczę się z zamkiem w kurtce. Mruczę z zadowolenia, gdy ręka Radka nagle rozpoczyna wędrówkę po moim ciele. Wsuwa się pod bluzkę, a następnie pod miseczkę stanika. Zaciska zimne palce na sutku. Dreszcze robią sobie wyścig na mojej skórze.
– Wolisz wolno czy…
– Ostro.
Zamiera na ułamek sekundy, spoglądając na mnie spod przymkniętych powiek. W jego oczach widzę żar, czyste pożądanie. Tego właśnie potrzebuję. Wzdycham głośno, gdy szarpie za moją bluzkę. Unoszę ramiona, żeby mógł ją ze mnie zdjąć, a potem wciągam z sykiem powietrze do płuc, bo jego usta wędrują po moim dekolcie.
Wyrywa mi się kolejny jęk, gdy zdecydowanym ruchem odwraca mnie do siebie plecami. Błądzi dłońmi po moim brzuchu, kierując się w stronę spodni. Drżę na samą myśl o tym, że zaraz pożegnam się z tym okropnym, rozdzierającym bólem. Kręci mi się w głowie od alkoholu… A może od pożądania płynącego w żyłach?
– Ściana, stół czy łóżko? – pyta zachrypniętym i napiętym głosem, rozpinając mi spodnie.
Kręcę biodrami, żeby go pospieszyć i jednocześnie pomóc mu w zsunięciu ich.
– Ściana – mruczę, odwracając się przodem do niego. Szarpię się z jego paskiem, a gdy w końcu udaje mi się rozpiąć klamrę, skupiam się na guzikach w dżinsach. Jęczę po raz kolejny, gdy dłoń Radka wsuwa się między moje uda i rozpoczyna pieszczotę. Jego ruchy są szybkie, niemal niecierpliwe, ale nie mam mu tego za złe. Sama zaczynam się niecierpliwić.
Wreszcie, po cholernie długich sekundach, wsuwam mu dłoń w bokserki. Spomiędzy moich warg wydobywa się głośne westchnienie. Członek mu pulsuje, gdy przesuwam kciukiem po czubku, rozprowadzając wilgoć.
– Kurwa – warczy i zaciska zęby na płatku mojego ucha, wsuwając we mnie palce.
Jęczę znowu i wzmacniam uścisk na sztywnym penisie, stając na palcach. Jestem już gotowa, co Radek doskonale czuje, ale i tak dalej mnie dotyka. Boleśnie powoli wsuwa i wysuwa ze mnie palce, naznaczając pocałunkami kark. Wiercę się i dyszę, gdy przyjemność rozlewa się po ciele. Przymykam powieki, sycąc się tym wszystkim, co się ze mną dzieje.
Żar.
Rozluźnienie.
Zero myśli.
Spokój.
Spinam się nieznacznie, gdy wyjmuje ze mnie palce, a sekundę później na powrót się rozluźniam. Słyszę szelest opakowania. Radek obejmuje mój nadgarstek i odciąga rękę od siebie. Natychmiast odwracam się tyłem, opieram dłońmi o ścianę i wypycham biodra w jego stronę, czekając.
– Na pewno…
– Po prostu mnie pieprz – warczę z lekką irytacją w głosie.
Nie potrzebuję miliona pytań z jego strony. Jedyne, czego teraz pragnę, to błogiego spokoju i rozluźnienia. Nie chcę miłych, delikatnych pieszczot, tylko seksu, nieskomplikowanej fizyczności.
Otwieram usta, żeby go pospieszyć, ale zamiast coś powiedzieć, wydaję z siebie ochrypły okrzyk. Wsuwa się we mnie płynnym i zdecydowanym ruchem, na koniec mocno przyciskając się do moich pośladków. Wbija mi palce w biodra i bez słowa zaczyna się poruszać.
Szybko.
Bez wahania.
Po prostu bierze, co mu oferuję.
Robi to, czego od niego oczekuję.
Zwijam dłonie w pięści i odchylam głowę, mamrocząc coś nieskładnie pod nosem.
Dreszcz przebiega mi po plecach, gdy kolejne uderzenie jego ciała o moje pośladki wyzwala we mnie wybuch.
Jęczę i szarpię się do przodu, jednocześnie wypychając biodra do tyłu.
Dyszę.
Z trudem łapię powietrze.
– Och, kurwa, tak!
Czuję, jak pulsuje. Wciska się we mnie, dochodząc z głośnym pomrukiem zadowolenia. Przyciska czoło do mojego ramienia i rozluźnia uścisk na biodrach. Opłata mnie dłońmi w pasie i muska wargami skórę na łopatce, wzdychając.
Wypuszczam ze świstem powietrze z płuc, unosząc delikatnie kąciki ust.
Błogi spokój.
Rozluźnienie.
Czysty umysł.
Tego właśnie potrzebowałam.
Po raz kolejny.
– W porządku? – pyta po chwili, odsuwając się.
Krzywię się nieznacznie, gdy powoli się ze mnie wysuwa. Odczuwam pustkę, ale ułamek sekundy później nie ma to dla mnie znaczenia. To był tylko akt czystej fizyczności, nic więcej.
– W porządku – odpowiadam i wciągam na tyłek bieliznę, a po chwili to samo robię ze spodniami. Radek podaje mi bluzkę, a ja natychmiast ją na siebie wkładam.
– Chcesz się czegoś napić? – proponuje, gdy się do niego odwracam.
Na czole perli mu się pot. Twarz ma wyraźnie rozluźnioną. Alkohol chyba ze mnie trochę wyparował, bo dopiero teraz do mnie dociera, że wygląda młodo. Ciekawi mnie, ile ma lat, ale nie zamierzam go o to pytać. Nie powinno mnie to interesować.
– Nie, dzięki. – Z uśmiechem sięgam po kurtkę. Wkładam ją i poprawiam włosy, próbując jakoś ogarnąć nieład na głowie. – Będę się…
– Zbierać? Nie chcesz zostać?
Marszczę czoło, gdy wyczuwam w jego głosie troskę. Spoglądam na niego bez zrozumienia.
– Jest środek zimy, trzecia w nocy, Paula.
– Paulina – poprawiam go szybko i chrząkam, próbując przybrać pogodny wyraz twarzy. Tylko nieliczni mówią do mnie „Paula”, a kiedy ktoś obcy tego próbuje, mimowolnie się irytuję. – Mieszkam niedaleko, nie musisz się martwić – kłamię bez mrugnięcia okiem i ściskam go za ramię. – Dzięki za… Sam wiesz. – Mrugam porozumiewawczo i robię krok w stronę drzwi. Uśmiecham się do siebie, gdy słyszę za plecami westchnienie ulgi. Niemal parskam na to śmiechem.
– Poczekaj, odprowadzę…
– Nie trzeba, serio. – Potrząsam głową, ciągnąc za klamkę. – Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie. – Wychodzę z mieszkania, ani razu się nie odwracając.
Jestem dużą dziewczynką, która jest świadoma tego, że ludzie uważają ją za… cóż, dziwkę.
„Widziałaś? Nie minęło nawet dziewięć miesięcy od śmierci jej męża, a ona imprezuje w klubie!”
„Sąsiadka mi mówiła, że w weekendy zawsze wraca późno. Za każdym razem przywozi ją inny mężczyzna. Może zarabia na byciu dziewczyną do towarzystwa?”
Prycham pod nosem, stając przed wyjściem z klatki. Klnę w myślach, gdy wyglądam przez szybę. Sypie śnieg. Dużo śniegu. Dużo cholernego, białego i zimnego puchu.
– Kurwa – syczę do siebie i opatulam się bardziej szalikiem. Popycham drzwi i niemal natychmiast ślizgam się na pokrytych lodem schodach. – Ja pierdolę!
Jak ja nienawidzę zimy! Cholerne utrapienie!
Zaciskam mocno powieki i zmuszam się do spokojnego oddechu, próbując się jakoś opanować. Wyciągam telefon i wchodzę na konto. Jak tylko udaje mi się zalogować, klnę po raz kolejny. Żałosne dwieście złotych, do końca miesiąca osiem dni. Zbliża mi się okres, a nie mam już w domu ani podpasek, ani tamponów. Do tego skończył mi się płyn do prania, płukania… i jedzenie. Zamrażarka i lodówka świecą pustkami.
Mrugam szybko, wciskając urządzenie do kieszeni. Powinnam zadzwonić po taksówkę, ale zapłacę za kurs ponad trzydzieści złotych, na co nie mogę sobie teraz pozwolić. W gardle rośnie mi gula, ponieważ już wiem, co mnie czeka. Spacer do domu, czyli do wsi oddalonej o pięć kilometrów od centrum miasta. O dwa, jeśli pójdę skrótem, drogą prowadzącą przez las, a na to w życiu się nie zdecyduję o tej porze.
Drżącą dłonią sięgam do kieszeni kurtki i wyciągam ze środka papierosy. Krzywię się, zauważając, że to już ostatni. Na domiar złego nie wzięłam ze sobą słuchawek, a nienawidzę spacerować bez muzyki…
– Katastrofa – mamroczę do siebie, starając się odpalić papierosa skostniałymi dłońmi. Trzęsę się z zimna. Przez głowę przemyka mi myśl, żeby wrócić do mieszkania Radka i mimo wszystko zostać u niego, ale od razu się za to karcę. To idiotyczny pomysł.
Gdy wreszcie udaje mi się odpalić fajkę, ruszam powoli w stronę wyjścia z osiedla. Stawiam długie kroki, bo jedyne, o czym teraz myślę, to ciepła kąpiel i kubek gorącej herbaty.
Wzdrygam się, słysząc uruchamiany silnik po przeciwnej stronie ulicy. Światła samochodu oświetlają drogę, ale się nie odwracam. Przez kręgosłup przebiega mi dreszcz strachu, ale duszę go w zarodku. Na pewno ktoś właśnie wyrusza do pracy albo wraca do siebie po imprezie.
Tak, to na pewno to…
Wciągam ze świstem powietrze, gdy samochód mija mnie wolno, aż zatrzymuje się przy chodniku kilka metrów przede mną. Nie widzę ani marki, ani rejestracji, bo ten cholerny śnieg nie przestaje padać! Stopy wrastają mi w ziemię, jak tylko otwierają się drzwi od strony kierowcy. Przełykam ciężko ślinę i nastawiam się na szybki sprint, ale kiedy chcę się odwrócić i uciec, dostrzegam zarys twarz. Sekundę później zalewa mnie fala ulgi.
– Do diabła, Paula!
Artur.
Mimo że cała się trzęsę, a nogi powoli mi zamarzają, ruszam biegiem w jego stronę. Zaledwie po sekundzie dociera do mnie, że to kretyński pomysł. Ślizgam się na chodniku i tracę równowagę. Spinam się, niemal czując już ból na plecach, tyłku i potylicy.
– Cholera!
Przerażony krzyk Artura dociera do mnie w tej samej chwili, w której jego ramiona zaciskają się na moich. Jest zdecydowanie cięższy ode mnie, przez co ciągnie mnie w swoją stronę. Sam jednak też się chwieje. Jego kolejne przekleństwo zakłóca nocną ciszę; traci równowagę i leci do tyłu. Mimo to nie wypuszcza mnie z objęć, przez co wpadam na niego z całym impetem, a on upada plecami w zaspę śnieżną. Natychmiast wykrzywia twarz w grymasie bólu. Wyraźnie to widzę, gdyż nasze twarze dzielą zaledwie centymetry.
– Nic ci nie jest? – pyta zmartwiony, ale jednocześnie wiem, że próbuje w ten sposób zatuszować złość.
Domyślam się, czemu jest wkurzony. Wiem też, skąd się tutaj wziął. Zdaję sobie również sprawę z tego, że jego troska jest szczera.
Błogi spokój po czysto fizycznym seksie i orgazmie mija bezpowrotnie. W oczy pieką mnie łzy, a w gardle na nowo pojawia się gula, której nie jestem w stanie przełknąć; jest zbyt duża i zbyt bolesna.
– Kurwa, skrzywdził cię? – cedzi Artur przez zaciśnięte zęby, wzmacniając uścisk wokół mojego ciała. W jego oczach błyska furia. Mięśnie szczęki zaciskają się tak bardzo, że słyszę, jak zęby ocierają się o siebie.
Kręcę szybko głową, ale gdy pyta po raz kolejny, niemal wymuszając na mnie słowną odpowiedź, tracę resztki sił do walki ze łzami.
I po prostu wybucham płaczem, wciskając twarz w zagłębienie jego szyi. Znowu czuję tylko ból i tęsknotę za Łukaszem.
więcej..