-
W empik go
Całe Twoje zło - ebook
Całe Twoje zło - ebook
Melanie i Aaron są po rozwodzie. Aaron podejmuje ostatnią próbę zdobycia przebaczenia. Poddaje się, gdy na drodze po raz kolejny staje najlepszy przyjaciel Melanie, który od liceum czekał aż zwolni mu miejsce. Melanie próbuje ułożyć życie na nowo z Wynnem. Stan zdrowotny Aarona pogarsza się. Najlepszy kumpel Aarona, Nathaniel, ma żenić się z kuzynką Melanie – Shailene. Oboje decydują się odłożyć ślub, póki Aaron nie wyzdrowieje. Melanie wspominając ich miłosną historię, musi zdecydować, czy życie jej byłego męża na pewno nic dla niej nie znaczy.
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 374 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Em Baumgart
Prolog
- Więc mówisz, że on jest całkiem szalony. I ma w sobie tę ciemną stronę...
- Mhm. Ale w tym pozytywnym sensie.
- I chcesz go poślubić.
- Tak.
- Och, błagam cię. Co jest z tobą nie tak? Po co ci ten ślub?
- Aaron też był...
- Właśnie dlatego jestem rozwiedziona!
Nie mogłam jej słuchać.
Shailene była moją jedyną kuzynką. Traktowałam ją jak własną siostrę, której nigdy nie miałam. U nas problem polegał na tym, że niestety albo stety w rodzinie zdecydowanie dominowali mężczyźni. A ona właśnie teraz, w tak młodym wieku miała zamiar wyjść za swojego faceta. Nie mówię, że on był zły, ale... Po prostu nie chciałam, żeby w razie czego...
Cholera. Nathaniel był kumplem mojego, pożal się Boże, byłego męża.
Dziewczyna we włosach o odcieniu miodowego blondu uparcie się we mnie wpatrywała. Po dłuższej chwili wstała i założyła swoją torebkę na ramię.
- To nie jest tak, że ty nie chcesz w ogóle faceta albo na razie nie chcesz, bo to byłoby dla ciebie za szybko. Ty po prostu nadal go kochasz, Mel - spojrzałam na nią wściekła. - Właśnie dlatego.
Zanim wyszła ucałowała moje czoło.
Kochałam ją. Nie chciałam, żeby spotkało ją to samo. Sama nie chciałam przechodzić przez to po raz kolejny.
Nie zakochałam się w idealnym, pięknym i dobrym mężczyźnie. On nie był wymarzonym zięciem mojego taty, za to kobiety go uwielbiały. Nie był manipulantem. Znałam go w każdym calu i kochałam takiego, jakim był. A miał to do siebie, że przyciągał ludzi swoim mrokiem, swoimi tajemnicami. Gdy go poznałam chciałam je poznać nawet, jeśli to miało mnie doprowadzić do zguby. Dobrze wiedziałam, na co się decyduję. Ostrzegali mnie przed tym wszyscy mężczyźni w rodzinie. Ta miłość była jednym, za co oddałabym życie. I co się z tym teraz stało? Gdzie jest to uczucie? Gdzie się podziała nasza miłość?
1.
_Aaron był tym chłopakiem, który od razu zwrócił moją uwagę. Przyciągnął mnie od razu. Stwierdziłam, że bardzo lubię facetów w czerni. Do tego miał ciemne włosy, które momentami, w odpowiednim świetle, na przykład w sali gimnastycznej, wydawały się być trochę jaśniejsze. Był wysportowany. Bardzo. I do tego wysoki. A kolor jego oczu był ni to niebieski, ni to brązowy. Nigdy nie potrafiłam określić tych barw. Wiedziałam jedynie, że się zmieniają, gdy spotykają się z moimi oczami._
_Poznawać jego charakter zaczęłam później. Podczas zajęć wuefu._
_W siatkówkę najlepszy nie był. O wiele lepiej grał w kosza. Futbolu nie lubił. Co nie znaczyło, że nie umiał w niego grać. Był waleczny, sprawiał wrażenie sprawiedliwego, co całkowicie odbiegało od tego, co o nim słyszałam. Rzadko kiedy mogłam słyszeć jego głos, bo mało się odzywał. Za to mówiły jego oczy, pełne ciemności. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jest grzeczny._
_Oprócz palenia przed szkołą, chamskich odzywek i byciem dupkiem nie sprawiał nauczycielom problemów. Uczył się przeciętnie. To wszystko, co wiedziałam o nim przez pierwszą klasę liceum. Nie pamiętam czy wymieniliśmy choćby jedno zdanie._
_Wszystko zaczęło się w drugiej klasie. Mieliśmy okazję się do siebie odezwać, uśmiechnąć, przybić piątkę, gdy graliśmy w siatę. Niby nic. „Cześć” też sobie nie mówiliśmy. Wiedziałam, że mnie intryguje. Nawet, jeśli był wielkim dupkiem. Chciałam tego dupka poznać. Poznać jego historię. Nie zrobiłam pierwsza żadnego kroku w jego stronę. Czekałam na niego. Bo głupi nie był. I ja też głupia nie byłam. Może trochę naiwna..._
_Nosił tylko czarne koszulki i czarne spodnie. Palił okropnie dużo. Nienawidziłam zapachu tytoniu. I samego tytoniu. Ale gdy patrzyłam na niego podczas palenia, a szczególnie, kiedy on utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy, pociągał mnie. Okropnie mnie pociągał. Tak jak okropne jest uzależnienie od palenia. Raz zobaczył, że się krzywię, wtedy rzucił papierosa na ziemię i go zdeptał, patrząc mi w oczy. Co wtedy czułam? Dumę. Byłam z niego dumna. Z siebie nie bardzo, bo poczułam, jak robi mi się gorąco i zapragnęłam go jeszcze bardziej. Po wakacjach zaczął nosić jeansy. Po incydencie z petem zaczął pokazywać się w jaśniejszych koszulach. Dopóki dziewczyny nie zwróciły mi uwagi, nie widziałam w tym nic wyjątkowego._
_I niech to szlag. Oboje się zorientowaliśmy, bo nasze uśmiechy w swoją stronę były szerokie i szczere. Zbyt._
_~ * ~_
Teraz takie nie są. Nie ma ich w ogóle.
- Chcę z tobą porozmawiać.
Uparł się i stał przed moimi drzwiami. Nie mogłam zadzwonić po policję, bo to tylko mój były mąż, który chce wymienić ze mną kilka zdań.
- Na początku nie zależało ci na rozmowie.
Oparłam się o framugę i też nie zamierzałam odpuścić. On westchnął sfrustrowany.
- Byliśmy w liceum. Mieliśmy po siedemnaście lat. Teraz chcę, muszę z tobą porozmawiać, Melanie.
Ma szczęście, że nie użył zdrobnienia. Po rozwodzie zabroniłam mu tak się do mnie zwracać.
Wpuściłam go do środka. Usiedliśmy w salonie. Ja na fotelu, on na kanapie po przeciwnej stronie. Nie zamierzałam go słuchać. Nie ma mi już dosłownie nic do powiedzenia. Przyszedł tu tylko po to, by sprawdzić czy nie ma u mnie żadnego fagasa i po prostu posiedzieć w swoim dawnym mieszkaniu. Kiedy już otworzył buzię, by jednak coś powiedzieć, zadzwonił mi telefon. Leżał na stoliku, więc mógł zobaczyć, kto dzwonił. To był Wynn. Nie zdążyłam dodać, że swojego czasu był cholernie zazdrosnym dupkiem.
- Czego od ciebie chce?
- Nie wiem. Może chce pogadać.
Zacisnął mocno pięść.
- Ty chciałeś jeszcze mi co powiedzieć?
- Że chcę do ciebie wrócić.
- Rozwiedliśmy się. Dawno temu. Gdyby dało się nas uratować, już dawno byśmy to zrobili.
- Od dawna próbuję do ciebie dotrzeć. Jesteś na mnie zamknięta. Ale wygląda na to, że tylko na mnie.
- Aaron. Nasze małżeństwo było za szybkim błędem.
- Jesteś strasznie zakłamana, wiesz? Wyszłaś za mnie tylko dla sukienki? Bo jeśli przysięgając mi wiedziałaś, że zniszczysz mi życie, trzeba było siedzieć cicho.
- Chyba na ciebie już pora. - Wstałam, zmuszając go do tego samego.
Zanim wyszedł z mieszkania, odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
- Możesz spotykać się z kim chcesz. Ale nie rób mi ani sobie na złość. Nie spotykaj się z nim - kiwnął w stronę telefonu. Potem wyszedł, a ja stłumiłam w sobie wyrzuty sumienia.
Kilka minut później usłyszałam podniesione głosy na dworze. Kiedy rozpoznałam głos Aarona, wstałam sprawdzić, co się dzieje. Zobaczyłam przed nim Wynna. Świetnie. Tylko tego było mi trzeba. Wynn szturchnął Aarona w ramię, ten oddał mu mocno go popychając. Pokręciłam głową zdenerwowana i ruszyłam do nich.
Wybiegłam z klatki i jeszcze spokojnym głosem próbowałam ich uspokoić.
- Co ty tu robisz, Wynn?
- Dzwoniłem do ciebie – odpowiedział, nie patrząc na mnie.
- Wiem.
- Twój najlepszy przyjaciel życia przyszedł zająć wolne miejsce – Aaron zerknął na mnie gniewnie.
- Przestańcie bić się jak idioci.
- Idiotą byłem ja, Melanie. Zaufałem tobie i temu cepowi.
- Uważaj na słowa – Wynn zbliżył się do Aarona, instynktownie chwyciłam ramię byłego męża.
- Bo co? Nikt cię tu nie zapraszał. Spierdalaj.
- Aaron.
- Nie zbliżaj się do mojej żony, Wynn. Ostrzegam cię po raz ostatni – zacisnął pięści.
- Oj, Aaron. Zawsze byłeś żałośnie naiwny. Wciąż nie rozumiesz, że Melanie nie jest twoją żoną. I nigdy nie była twoja.
- Pierdol się.
- Wiesz, czym dla niej byłeś? Jedną wielką, kurwa, jebaną pomyłką.
Aaron oddychał płytko, próbując utrzymać kontrolę. Ale stracił ją i z całej siły uderzył Wynna z pięści. Krzyknęłam na nich, gdy blondyn mu oddał i zaczęli się szarpać. Próbowałam ich rozdzielić. W końcu nie wytrzymałam i z całej siły szarpnęłam Aarona, który oderwał się od Wynna.
- Przestań.
Patrzył mi głęboko w oczy. Ja patrzyłam na bestię. Z każdą sekundą jego spojrzenie łagodniało. Wynn poprawił ubrania i czekał. Myślałam, że Aaron coś powie. Cokolwiek. Poruszył tylko głową i wkurzony odszedł.
Wynn podszedł do mnie, ale ja się odsunęłam.
- Odezwij się do mnie, jak zmądrzejesz, Wynn.
- Mel...
- Nie chcę teraz widzieć żadnego z was. Zostaw mnie.
Zostawiłam go samego i wróciłam do siebie. Gdy zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i ciężko oddychając, skuliłam się pod drzwiami na podłodze.
***
Siedziałam z albumem i oglądałam zdjęcia. Pierwszy raz od ponad roku. Ostatnio robiłam to przed rozwodem. Patrzyłam na fotografie z początku naszej relacji. Narzeczeństwo i w końcu małżeństwo. Nie na wszystkich zdjęciach gościł na jego twarzy zabójczo przystojny uśmiech, ale na każdym był szczęśliwy. My byliśmy szczęśliwi. Patrzyłam na jego ciemne, zawsze ułożone w artystyczny nieład włosy. Jeździłam palcem po jego idealnych rysach twarzy, mrocznych oczach, pod którymi pojawiały się dojrzałe zmarszczki, gdy się uśmiechał.
Po rozwodzie powinnam zacząć wszystko od nowa. Nie potrafiłam już tak żyć, jak dawniej. To się po prostu skończyło.
Czy mi tego szkoda?
Na pewno szkoda mi tych wszystkich dni, miesięcy, podczas których Shailene wyciągała mnie do ludzi i kazała mi imprezować lub też pójść do łóżka z jakimś przypadkowym facetem, żebym, jak ona to ujęła: poczuła wiatr we włosach. Jeden raz prawie się przespałam z innym facetem niż Aaron. Był nim Wynn. I za każdym razem jak o tym myślę, jest mi wstyd. Nie chciałam tego, nie potrafiłam. On to rozumiał, bo to prawie stało się niemal się stało trzy miesiące po rozwodzie. Nie byłam gotowa.
Nadal nie jestem. Nie wiem czy kiedykolwiek chcę być.
Shailene usiadła obok mnie na kanapie, podając kubek z zieloną herbatą. Przyjrzała się lepiej jednemu ze zdjęć, uśmiechając się. Potem chwyciła mnie pod rękę.
- Po prostu to powiedz.
Uniosła na mnie swój wzrok.
- Tęsknisz za nim.
Nie mogłam wzruszyć ramionami, bo nie mówiłabym całej prawdy. Nie mogłam też zaprzeczyć czy potwierdzić. Wystarczyło jej moje spojrzenie. Znała mnie na wylot.
- W piątek idziemy na imprezę do klubu muzycznego z Nathanielem. Choć z nami. Proszę. Jej "proszę" zmusiło mnie do tego, by choćby się zastanowić.
- Czy Aaron też będzie?
- Jest jego kumplem, Mel - westchnęła.
No tak. Jak mogłam o tym zapomnieć?
- Zobaczę.
Jej oczy natychmiast zabłysnęły. To znaczyło, że pojawiła się mała zmiana. Maciupeńka. Ale jednak. Nie powiedziałam "nie". Powiedziałam "zobaczę".
- Robię to tylko dlatego, bo cię kocham i chcesz wpakować się w największe gówno.
- Ale piękne gówno.
Wybuchłam śmiechem, bo ona zawsze potrafiła nawet najgorsze przedstawić w lepszym świetle. I w tym wypadku musiałam przyznać jej rację. Bo mimo wszystko, trzy lata małżeństwa były najpiękniejszymi latami mojego życia.
2.
_W liceum nie chodziłam na imprezy. Byłam grzeczną dziewczynką._
_To nie do końca prawda._
_Po prostu nie lubiłam tego skwaru, dymu, przez który nie da się oddychać, zapachu alkoholu i spoconych ciał. I pewnie nigdy bym tego nie polubiła, gdyby Brenna z Kirsty nie wyciągnęły mnie siłą na tą pierwszą moją licealną imprezę._
_To było jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Zgodziłam się pójść, bo dziewczyny zapewniły mnie, że będę miała okazję zobaczyć czy on faktycznie jest taki, jak mówią. One wiedziały. Ale nie chciały mi powiedzieć specjalnie. Po pierwsze, byłam zdziwiona, że on chodzi do takich klubów muzycznych, do którego chodzą moje przyjaciółki. Myślałam, że jest widywany w bardziej...brudnych miejscach. W każdym razie jak tylko tam weszłam zapomniałam o nim. Muzyka porwała mnie natychmiast. Nawet nie poszłyśmy się czegoś napić. Od razu ruszyłyśmy na parkiet. Po dwóch piosenkach każda z nas została porwana przez jakiegoś chłopaka. Mnie nie mógł porwać nikt inny. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć do kogo należą te szerokie i silne ramiona._
_- Zastanawiam się czy to przypadkiem nie jest sen, że ciebie tu widzę, Melanie._
_Uśmiechnęłam się i dopiero wtedy byliśmy twarzami do siebie._
_- Na pewno nie przypadkiem - położyłam dłonie na jego barku._
_Nie analizowałam tego, że pierwszy raz tańczyliśmy i byliśmy tak blisko._
_- Przyszłaś tu dla mnie? - w świetle tego pomieszczenia jego tęczówki miały kolor mocnego granatu. Gdy usłyszałam pytanie, przypomniałam sobie, co tu robię. Nie chciałam się rozglądać. Jeszcze nie._
_- Och, Wynn. Chciałbyś - nie musiał odpowiadać. Wystarczył jego chytry uśmieszek, bym wiedziała, że bardzo._
_Przetańczyliśmy jeszcze trzy utwory, po czym poszliśmy się napić. Wiedziałam, że pije alkohol. Zresztą jak każdy chłopak w naszym wieku. Ale przy mnie nie pił. Zamówił nam dwa sprite'y._ - _Teraz poważnie. Co cię skłoniło do przyjścia?- z racji tego, że było głośno musiał siedzieć bardzo blisko,byśmy nie musieli się przekrzykiwać, dlatego czułam jego oddech na swoim policzku._
_Wzruszyłam ramionami._
_- Zawsze musi być ten pierwszy raz - lubiłam jego słodki uśmiech z delikatnymi dołeczkami._
_- Coraz bardziej odczuwam, że przyszłaś tu jednak dla mnie._
_- Dla kogoś przyszłam na pewno. Ale jeżeli tak bardzo chcesz, to ci powiem - zbliżyłam się do niego i szepnęłam do ucha. - Jestem tu dla ciebie, Wynn. - Chłopak wstrzymał powietrze._
_To nie było fair, żeby go okłamywać. Ale miałam frajdę. W szkole nigdy nie pokazał, że mu się podobam aż tak. Po tym już wiedziałam jak naprawdę na mnie reaguje._
_Zanim się od niego odsunęłam, poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. No jasne._
_Oto i mój prawdziwy powód. Stał pomiędzy tańczącymi ludźmi i wbijał w nas gniewne spojrzenie. W nas, bo nie wiem jak długo zabijał mojego kolegę wzrokiem zanim mnie dostrzegł. Jego twarz złagodniała, gdy zobaczył, że straciłam zainteresowanie towarzyszem. Już chciałam się delikatnie uśmiechnąć, ale w tym samym momencie podeszła do niego dziewczyna z równoległej klasy i pewnie wpiła się w jego usta. Patrzyłam na to zdziwiona._
_Czy na każdej imprezie dziewczyny tak zachłannie pragną jego ust? Czy ja kiedykolwiek będę jedną z nich?_
_Nie. Oczywiście, że nie._
_Chwycił jej twarz w dłonie, ale nie pogłębił pocałunku. Oderwał lekko blondynkę od siebie i spojrzał mi w oczy tak, że gdybym nie siedziała to chyba bym upadła. Potem wyszedł._
_- Pójdę się przewietrzyć. Będziesz tu siedział? - decyzję podjęłam bez zastanowienia._
_- Pewnie. Może pójść z tobą?_
_- Nie. To będzie moment - odruchowo, pierwszy raz pocałowałam go w policzek i poszłam za brunetem._
_Wyszłam na zewnątrz i od razu poczułam chłód. Położyłam dłonie na przedramionach i ruszyłam do przodu._
_- Wiedziałem, że przyjdziesz - jego głos dobiegał z wnęki budynku. Nie odpowiadając, podeszłam do niego. Palił. Znowu. - Jesteście razem? - podniosłam na niego wzrok. - Ty i ten..._
_- Wynn - kiwnął głową z uznaniem, słysząc mój oschły głos. Czekał na odpowiedź. - Nie._
- _To dobrze - cholera, cholera. Co to znaczy " dobrze"? - Wiesz, jak on cię pragnie? - patrzyłam to na jego oczy, to na usta, które tak pięknie wyglądały, gdy mówił do mnie. Zapomniałam już o tym, że chwilę temu całowały je inne usta. - Powinnaś to wiedzieć. Cholernie mu się podobasz i on pewnie prędzej czy później będzie czegoś od ciebie chciał._
_Prychnęłam pod nosem._
- _A ty nie? Korzystasz z każdej okazji, kiedy dziewczyna aż prosi się do tego, żebyś ją przeleciał. Ile ust całowały te usta, co? Ile dziewczyn, ile pierwszaków było w twoim łóżku od początku roku? - wymachiwałam rękami, zadając mu te wszystkie pytania. To była jedyna okazja, by mu wygarnąć. - Przyszłam tu, bo myślałam, że wcale nie jest tak jak mówią. Chciałam zobaczyć prawdziwego ciebie. I zobaczyłam. Jesteś zazdrosnym dupkiem - krew aż się we mnie gotowała i kurtka wcale nie byłaby mi potrzebna._
_Trzymał w dłoni papierosa, nie zaciągnął się ani razu. Kiedy skończyłam mówić, po prostu go zdeptał. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Na dworze było cholernie gorąco._
_- Chciałaś zobaczyć prawdziwego mnie?- zniżył głos i niemal szeptał. - Myślałaś, że zobaczysz go tutaj? - kiwnął na budynek. - Jak chcesz poznać prawdziwego mnie, to poznasz. Powiedz słowo, a ja ci pokażę tego faceta, którego tak pragniesz - zmarszczyłam brwi. - Ja wiem, że ty mnie pragniesz. Ale nie tak, jak one wszystkie. Podoba mi się to._
_Przymknęłam oczy. Nie mogłam znieść tego, jak bardzo jego spojrzenie przeniknęło do mojej duszy. Chciałam, żeby mnie dotknął. I zrobił to, bez fizycznego dotykania. Dotknął mojego wnętrza. Pragnęłam go jak cholera. Wdychałam jego zapach wymieszany z alkoholem i tytoniem tak, jak on wdychał mój._
_Jezu._
_- I powiem ci, Mel...- sposób w jaki wymówił moje imię przyprawiło mnie o atak serca. - Ja pragnę cię o wiele bardziej niż ten twój kolega. Uwierz mi._
_Wrócił do środka i zostawił mnie kompletnie rozpaloną._
_Mój kolega._
_Bałam się, że Wynn poszedł, ale siedział tam, gdzie go zostawiłam._
_- Bardzo się nudziłeś?_
_Dostrzegłam na jego twarzy ulgę, gdy mnie zobaczył._
_- Nie. Ale muszę wracać, bo Nora jest sama w domu, a jest już późno. Zostajesz z dziewczynami czy jedziesz ze mną?_
_- Em...Zostanę jeszcze. To moja pierwsza impreza, wiesz...- uśmiechnęłam się serdecznie._
_- No tak. Przepraszam, że nie mogę zostać do końca..._
_- Daj spokój. Nora potrzebuje ciebie w tym momencie bardziej niż ja._
_Jeździł wzrokiem po mojej twarzy. Napięcie miedzy nami rosło. Ale on zamiast mnie pocałować w usta, pocałował w czoło, ścisnął moją dłoń i poszedł. Później mu za to dziękowałam. Gdyby mnie pocałował czułabym, jakbym zdradziła tego pewnego siebie dupka. Nie mam pojęcia czemu._
_~ * ~_
- Wyluzuj, Mel. Przecież ty uwielbiałaś imprezy.
- Uwielbiałam w czasie przeszłym.
Shailene przewróciła oczami.
Jak tylko wyszłam z domu, czułam się nieswojo. Cały czas chodziłam spięta. I to wcale nie dlatego, bo szłam na imprezę, tylko dlatego, że miałam być na imprezie razem z byłym mężem.
Byliśmy tam już prawie czterdzieści pięć minut, a Aarona nie było. Szczerze powiedziawszy odetchnęłam na chwilę ulgą.
- Czy moja prawie szwagierka zgodzi się ze mną zatańczyć?
Nie dziwie się, że Shailene się w nim zakochała. Miał naprawdę czarujący uśmiech. Ale oboje wiedzieliśmy, że nie był święty.
- Tym razem tak.
Kiedy tańczyliśmy czułam na sobie czyiś wzrok. Byłam pewna, że jestem obserwowana. Gdy po jakimś czasie odbił mnie Wynn, myślałam, że to był on. Ale nie.
- Znowu przyszłaś tu dla mnie?
- Tym razem dla kuzynki i jej przyszłego męża - zaśmiał się, a po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłam się dobrze bawić i czuć się bezpieczna.
- Twój były tu jest?
Wzruszyłam ramionami.
Od rozwodu mówi na niego jakby był tylko byłym chłopakiem. Nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Były to były.
Dla mnie nie bardzo tak było.
Przy stoliku siedzieliśmy w czwórkę. Nathaniel rozmawiał z Wynnem o samochodach i różnych takich męskich sprawach. Moja kuzynka wtrącała się, bo znała się na tym, a ja rozglądałam się po klubie. To, co zobaczyłam, a raczej kogo, po raz kolejny w moim życiu przyprawiło mnie o atak serca. Nie powinno. Bo ja nie powinnam już tak reagować.
Opierał się o ścianę z rękami złożonymi na piersi. Siła jego spojrzenia sprawiła, że moje kończyny zrobiły się wiotkie. Nie był zły, zazdrosny. Był...smutny. On tylko się we mnie wpatrywał. I wychodzi na to, że od dawna.
Odbił się od ściany, stanął na parkiecie i wyciągnął dłoń w moją stronę. Jego oczy mnie prosiły. A ja wstrzymałam oddech i poszłam do niego. Jak zaczarowana, ale on nie czarował. On tylko prosił mnie do tańca.
Delikatnie trzymał swoją dłoń na mojej talii, w drugiej moją rękę. Ciepło i czysty zapach przypomniały mi, jak to kiedyś było. Nie czułam tytoniu. Czułam tylko jego perfumy. Te same, które kupiłam mu na pierwszą rocznicę ślubu. Patrzyliśmy sobie w oczy. Widząc brak życia w jego, zrobiło mi się żal samej siebie.
Gdy piosenka dobiegła końca, chwycił moją rękę i ucałował jej wierzch. Zamknęłam oczy, bo nie chciałam widzieć jak kolejny raz odchodzi, z własnej woli. Półtora roku temu kazałam mu odejść. Nie sprzeciwiał się. Odszedł. Tym razem po raz ostatni. I już nie wróci.
- Szukałem cię - usłyszałam szept, który chyba miał przyprawić mnie o gęsią skórkę.
Aaron poszedł, bo zobaczył pewnie, jak ten się zbliża. Zostawił mnie jemu. Oddał mnie Wynnowi.
Wróciliśmy do stolika, a Wynn od razu posadził mnie blisko siebie. Shailene uśmiechnęła się do mnie szeroko, ale ja byłam...zbyt nietrzeźwa. Pokazałam jej, że nic nie jest w porządku, i że później jej powiem.
Bo od tamtej imprezy już kompletnie nie wiedziałam jak mam bez niego żyć.
3.
- On cały czas cię kocha - Shailene od pół godziny starała mi się wytłumaczyć to, co stało się wczoraj. Nie chciałam tego słuchać. - Do cholery jasnej, Melanie! - popatrzyłam na nią zszokowana, bo ona bardzo rzadko krzyczała. Chyba, że też już weszła w to złe towarzystwo. - Ty chciałaś rozwodu, a on ci go dał. Wiesz dlaczego? Bo widział, że wcale nie jesteś szczęśliwa, że już więcej z nim nie wytrzymasz, a przede wszystkim...- uniosła palec wskazujący i dźgnęła mnie w klatkę - Wiedział, że z tym całym Wynnem będzie ci lepiej. Nie podpisał tych pieprzonych papierów, bo się z tobą zgadzał, bo nie kochał, bo miał kogoś na boku, dobrze wiesz, że nie miał - dodała szybko - Zrobił to, bo cię kochał. I nadal to robi - zamknęła mi buzię dłonią.