- promocja
Carolina. Królowie kartelu. Tom 3 - ebook
Carolina. Królowie kartelu. Tom 3 - ebook
Romans mafijny w świecie kolumbijskiego kartelu, kontynuacja bestsellera!
Carolina Cortes, najmłodsza z rodzeństwa. Po śmierci rodziców wychowywana przez braci, stała się oczkiem w głowie najstarszego - Juana Luisa. Mimo iż wiedziała, jak niewiele w kolumbijskim kartelu znaczy wola i zdanie kobiety, to nigdy nie przestała wierzyć, że znajdzie prawdziwą miłość. Ta z pozoru spokojna, ciepła oraz troskliwa dziewczyna potrafi w razie konieczności zmienić się w waleczną i pewną siebie kobietę. Udowodniła wiele razy, że dla rodziny jest gotowa na wszystko. Diego Torres, bezwzględny, twardy i pewny siebie płatny portorykański zabójca. Skrywa pewną tajemnicę, którą przez przypadek poznaje Carolina. To on sprawia, że po raz pierwszy serce dziewczyny zaczyna mocnej bić. Kiedy wydaje się, że wszystko zmierza do idealnego zakończenia, na drodze do szczęścia staje ktoś, kto zmusi ją do dokonania najtrudniejszego życiowego wyboru: rodzina czy miłość?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-279-2 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
EPILOGRozdział 1
Carolina
Minął miesiąc od wydarzeń na ślubie Natalii i Manuela. Nie potrafię wyrzucić z głowy widoku wykrwawiającego się brata. A krzyk i płacz Natalii nawiedza mnie co noc we śnie. W dodatku Juan zabijający Mateo… to był przerażający widok. Strzelał do niego na oślep i mimo że pierwsza kula pozbawiła go życia, mój brat nie przestawał. Był w jakimś pieprzonym amoku.
Juan i Manuel są dla mnie najważniejsi. A ja… Czy kiedykolwiek wyobrażałam sobie śmierć jednego z nich? Co właściwie powinnam czuć? Pustkę? Rozpacz? Kilka lat temu, kiedy moi rodzice zginęli, wpadłam w depresję. Tylko dzięki nim udało mi się z tego wyjść. Nie potrafię pogodzić się ze stratą kogoś bliskiego, a zwłaszcza osób, które kocham całym sercem.
***
Spacerowałam właśnie po brzegu plaży w Palermo. Wiatr rozwiewał mi włosy, a ja, odchylając głowę do tyłu, wdychałam świeże powietrze. Dzisiaj minął miesiąc, odkąd tutaj przyjechaliśmy. Ale nie chcę już dłużej uciekać i chować się przed La Familią. Moje życie było w Medellin i chciałam je odzyskać. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, odwróciłam się powoli. Diego. Przez ten cały czas bardzo mnie wspierał. Codziennie pomagał mi znaleźć powód, dla którego powinnam wstać z łóżka. Wisiałam ciągle na telefonie, dręcząc Juana, a on za każdym razem zabierał mi komórkę i droczył się ze mną. Wiem, że chciał dobrze, ale powinien mnie zrozumieć.
— Dzwonił Juan.
Na dźwięk tych słów serce mi gwałtownie przyspieszyło.
— Wiadomo już coś? – zapytałam niepewnym głosem, ale w głębi serca miałam nadzieję, że Diego powie coś, na co czekam od miesiąca.
— Jeszcze nic. Poinformował mnie tylko, że wasz pobyt tutaj się przedłuży.
— Nie! Nie zgadzam się! Zaraz do niego zadzwonię, nie może mnie traktować jak więźnia. Chcę wrócić do Kolumbii! – krzyczałam ze zdenerwowania. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, ale Diego szybko mi go zabrał.
— Caro, posłuchaj. W Medellin nie jesteś bezpieczna. Szef La Familii… – nie dałam mu dokończyć.
— Nie obchodzi mnie on czy ona! Moje miejsce jest tam, gdzie są moi bracia! – wykrzyczałam mu to prosto w twarz, po czym pobiegłam do domu na plaży.
Nienawidzę ludzi, którzy za wszelką cenę chcą mnie pouczać i doradzać. Sama doskonale wiem, co teraz jest dla mnie najlepsze. Nie jestem już małą dziewczynką, której mówiono, co jest dobre, a co złe. Jestem dorosła i chcę decydować o swoim życiu.
Wbiegłam do domu, potrącając po drodze Sofię. Zawołała mnie, ale nie miałam ochoty na rozmowę. Zamknęłam się w pokoju i włączyłam głośno muzykę, by zagłuszyć emocje. Próbowałam zrozumieć, co wtedy się stało, pytałam Juana, ale on ciągle mnie zbywał. Nie chciał rozmawiać na temat Manuela czy Natalii. Interesowała go tylko żona i syn. To smutne, ale może w ten sposób próbował odreagować.
Natalia za dwa miesiące ma rodzić, a z dnia na dzień czuje się coraz gorzej. Lekarz postanowił zostawić ją w szpitalu, bo ciąża jest mocno zagrożona. Gdy byłam tam pierwszy raz, jej widok mnie załamał: blada, wychudzona, bez chęci do życia. Nie odważyłam się na stwierdzenie „będzie dobrze”, skoro sama w to nie wierzyłam. Razem z Sofią odwiedzamy ją codziennie, nie wiem skąd ta kobieta ma w sobie tyle siły. Kiedy idziemy do szpitala jest smutna i przygaszona, ale po przekroczeniu progu sali, w której leży Nati, zmienia się całkowicie i jest jak wulkan energii. Naprawdę nie umiem tak udawać, nawet jeśli to w dobrej wierze, to ja tak nie potrafię. Dlatego też zawsze zostaję na korytarzu, czekam, aż Sofia wyjdzie i razem wracamy do domu. Tak wygląda nasz każdy dzień. Aż do teraz.
Dzisiaj nie mam zamiaru tam iść. Mam dość tkwienia w ciągłym zawieszeniu. Juan tylko dzwoni, by wydawać nam polecenia, a jeśli ja o coś pytam, on nie słucha. Nie mam pojęcia, co robić, czuję się w tej sytuacji bezradna, zwłaszcza będąc tyle kilometrów od domu. Nie słyszałam pukania do drzwi, ale po chwili naprzeciwko mnie usiadła Sofia.
Skrzyżowała ręce na piersi i rzekła:
— Caro, co z tobą? – Cholernie mądre pytanie, pomyślałam.
— Co ma być? Twój mąż nie chce, bym wróciła do domu. Ja muszę… – Nie pozwoliła mi dokończyć.
— Chcesz się narażać? Widzisz sama, jakie to niebezpieczne, poza tym nie możemy teraz zostawić Natalii. Ona nas potrzebuje. – Wstałam i wyłączyłam muzykę.
— Tylko co ja, do jasnej cholery, mam jej mówić?! Sofia! Naprawdę nie daję już rady! – Wybuchnęłam i przytulając się do niej, zaczęłam płakać.
— Carolina, posłuchaj. Jesteś silną kobietą, obie jesteśmy, damy radę! Natalia teraz nas potrzebuje i musimy dać jej wsparcie. Niedługo wszystko znów będzie po staremu i będziemy szczęśliwi.
— Chyba sama w te bzdury nie wierzysz. Ten człowiek dalej jest na wolności, jeśli Juan go nie zabije, prędzej czy później znowu spróbuje nas skrzywdzić.
— Nie mów tak. Nie możesz. Caro, jeśli ty się poddasz, to co my mamy zrobić? Wieczorem zadzwonię do Juana i pogadam z nim. A teraz chodź ze mną do Natalii.
— Nie przestałam wierzyć, tylko wkurzam się na to, że mój brat postawił sobie za cel naszą ochronę i nikogo nie słucha. – Wzięłam głęboki wdech, po czym dodałam: – Dobrze, pójdę. Ale nie każ mi wchodzić do środka.
— OK, zrobimy tak jak zawsze. – Objęła mnie ramieniem i wyszłyśmy z pokoju.
Diego zawiózł nas do szpitala, w którym leżała Natalia. Całą drogę nie odzywał się do mnie, domyślałam się, że to przez tę małą sprzeczkę na plaży. Ale nie zamierzałam przepraszać, niech on też zacznie traktować mnie jak dorosłą. Nie dam się rozstawiać po kątach i nie będę tańczyć, jak mi zagrają. Odwróciłam wzrok na szybę i patrzyłam na mijany krajobraz. Po chwili byliśmy już na miejscu, pan obrażony nadal się nie odzywał. Super! Jestem ciekawa, jak długo tak wytrzyma. Weszłyśmy do środka i tak jak zawsze, usiadłam na krześle stojącym w korytarzu. Sofia wzięła głęboki wdech, po czym zniknęła za drzwiami. Nie wychodziła stamtąd przez dłuższy czas, a ja nie potrafiłam usiedzieć na miejscu. Chodziłam tam i z powrotem po korytarzu, przyglądając się ciężarnym kobietom. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający z sali, w której leżała Natalia. Nie wahając się, wbiegłam do środka. Przyjaciółka zwijała się z bólu, a na jej nogach zauważyłam cieknącą krew. Sofia krzyknęła, bym zawołała lekarza, ale byłam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Wybiegła więc z sali, a ja ciągle tkwiłam w tym samym miejscu. Nie potrafiłam pomóc Natalii. Dopiero kiedy wyciągnęła dłoń w moją stronę, złapałam ją. Przez zaciśnięte gardło rzekła:
— Nie chcę stracić dziecka. Nie mogę! – Łzy napływały mi do oczu, spojrzałam w dół, plama na łóżku powiększała się coraz bardziej.
Wtedy pojawił się lekarz z dwoma pielęgniarkami. Odsunął mnie, spojrzał na Natalię, po czym rzekł pewnym głosem:
— Zabieramy ją na blok operacyjny.
Sofia płakała, a ja dopiero teraz, gdy Natalia zniknęła za drzwiami, pozwoliłam sobie na łzy. Przytuliłyśmy się mocno do siebie i razem zeszłyśmy na dół. Wkrótce dołączył do nas Diego, po tym jak Sofia telefonicznie poinformowała go o zajściu. Miło mnie zaskoczył, bo podszedł do mnie i utulił w silnych ramionach. Przez moment poczułam się lepiej, Diego dawał mi poczucie bezpieczeństwa i był przy mnie, kiedy tego potrzebowałam.
Minęło kilka godzin, a my dalej nic nie wiedzieliśmy. Nie chciałam nawet myśleć, że Nati mogłaby stracić dziecko. To kompletnie by ją załamało. Co chwilę nerwowo zerkałam na zegarek, ale czas jakby zatrzymał się w miejscu. Nieoczekiwanie zadzwonił telefon Sofii. Od razu wiedziałam kto to. Mój braciszek sprawdzał, co robi jego żonka. Nie wiem, co mu się stało, ale to nienormalne, żeby dzwonić po kilkanaście razy dziennie i pytać niezmiennie o to samo. Tym razem po wyrazie twarz Sofii widziałam, że coś jest nie tak. Fuck! Do kolekcji brakuje nam tylko kolejnych kłopotów. Skończyła szybciej niż zwykle i nie spuszczając ze mnie wzroku, podeszła bliżej i wyszeptała:
— Manuel odzyskał przytomność.