Cena prawdy - ebook
Cena prawdy - ebook
Młodość i naiwność często idą w parze – Ava w bolesny sposób przekonuje się o tym na własnej skórze.
Żeby ratować rodzinny majątek, wychodzi za mąż za Masona Benetta, nie mając pojęcia, że w ten sposób staje się pionkiem w intrydze uknutej przez jego rodzinę. Kiedy wreszcie łuski spadają jej z oczu, wcale nie robi się łatwiej: Ava zdążyła już naprawdę pokochać Masona i teraz musi zdecydować, co ma dla niej większą wartość: miłość czy pragnienie zemsty. Cokolwiek wybierze, będzie musiała stawić czoło śmiertelnemu niebezpieczeństwu.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-1913-2 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy wchodziłam do gabinetu, w którym za chwilę miało się odbyć odczytanie testamentu, naprawdę liczyłam się z tym, że to zmieni moje życie. Ponownie. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, jak wielka będzie ta zmiana i pod jak ogromnym wydarzy się wpływem. Wcześniej nastawiona bojowo i gotowa do walki, nagle stanęłam tam dosłownie w strzępach, bo pamiętałam. Może nie każdy szczegół, ale pojedyncze fakty i zachowania zebranych.
W rezultacie całe moje ciało zaczęło przypominać drżącą galaretę.
Wstałam, po czym z trudem się odwróciłam, by podejść do drzwi i w końcu opuścić pomieszczenie.
Zaraz po wyjściu na korytarz oparłam się plecami o ścianę, błagając mój organizm oraz psychikę, żeby się jeszcze nie poddawały. Nie na oczach ludzi, którzy niemal wybiegli za mną i przyglądali się jak jakiemuś ubocznemu efektowi naukowego eksperymentu.
– Pamiętasz to! – odezwał się z zachwytem Thomas Whitemore. Jego oczy błyszczały jakby z nadzieją, że dopiął swego, czymkolwiek to było, w każdym razie, bo zupełnie nie rozumiałam, dlaczego był tak zdesperowany, żeby doprowadzić do przejęcia przeze mnie spadku. – Ciśnij dalej, Avo. – Zrobił krok w moją stronę. – Wytęż umysł, proszę…
– Ojcze, to nie jest dobry pomysł – warknął Gavin, po czym spojrzał na mnie z niewypowiedzianym spokojem. – Odpuść, Ava. Teraz musisz odpocząć.
Próbował do mnie podejść, ale Mason zastąpił mu drogę.
– Ona musi sobie przypomnieć teraz – upierał się Thomas.
– Jedyne, co musi zrobić, to trzymać się od ciebie z daleka, bo wyraźnie coś jest z tobą nie tak – odezwał się Dominic.
– Zabierz stąd swojego ojca, Whitemore, zanim zapomnę, że jest starszy, i rozwalę mu łeb – powiedział Mason, a jego mina wskazywała na to, że nie blefuje. Widziałam już, do czego jest zdolny, podczas jego bójki z Mitchellem.
Moje ciało przeszyły nagle zimne dreszcze i nie wiedziałam, czy na wspomnienie samej walki, czy mojego męża, który tak naprawdę nim nie był.
Cholera! Moje życie przypominało jakiś filmowy tasiemiec, który zdawał się nie mieć końca.
Po raz kolejny zaatakował mnie potężny ból głowy. Czułam, jak narasta ciśnienie dudniące w moich uszach, i obserwowałam, jak Gavin chwycił swojego ojca pod ramię i niemal siłą ciągnął w kierunku drzwi wyjściowych. Zostałam sama z Bennettami. Pomimo cierpienia przyjrzałam się każdemu z osobna, zastanawiając się, czy wszyscy przyłożyli rękę do tego, że poniekąd zniknęłam na kilka lat z powierzchni ziemi.
Nagle potężniejsza niż ból okazała się chęć pokazania im, że mimo wszystko się nie poddam.
Chwyciłam z zawziętością jeden ze szczebli barierki, po czym wstałam, czując, że tym razem nie ma odwrotu. Mason ruszył, jakby chciał mi pomóc utrzymać się na nogach, ale niemal go odepchnęłam.
– Nie ma takiej potrzeby – powiedziałam ze stanowczością.
Stałam przez chwilę jak posąg, nadal przyglądając się swoim oprawcom.
– Po prostu odpocznij i nie rób niczego, co nie jest zgodne z twoim sumieniem – powiedział Dominic, jakby przeczuwał, do czego wszystko zmierza.
– Sumienie. – Zaśmiałam się gorzko. – Nazwisko, które przyszło mi nosić, pozbawiło mnie sumienia. Bailey. – Nie! Bennett! Wszystko jedno zresztą, prawda? – Zerknęłam na Masona, który wbijał we mnie spojrzenie ciemnoniebieskich oczu. – Nieważne już jakie, jedno i drugie pozbawiło mnie najpierw godności, a potem sumienia. – Rozejrzałam się wokół. – A może to ten dom, te ściany wchłaniają całe człowieczeństwo do tego stopnia, że każdy, kto w nim przebywa, staje się totalnie bezduszny. Piekło na ziemi. – Ponownie przyjrzałam się mężczyznom. – Tyle że jedno się zmieni. To ja będę ogniem.
Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Ruszyłam więc do wyjścia, by wrócić do domu Whitemore’ów. Następnego dnia zamierzałam pojawić się tu jako prawowita właścicielka tego miejsca.
MASON
Od razu ruszyłem za nią, jednak ojciec błyskawicznie zastąpił mi drogę.
– To nie jest dobry pomysł, synu – ostrzegł.
– Nie pozwolę, żeby spędziła choć jedną sekundę dłużej w domu Whitemore’ów! Oni jej pieprzą w głowie – warknąłem.
– Coś mi to przypomina – odpowiedział zacięcie. – Daj jej podjąć własne decyzje.
– Popieram tatuśka – powiedział z powagą Gabriel. – Nigdy nie powstrzymuj wkurwionej kobiety, braciszku.
– Czego się spodziewaliście? Że wręczy wam order cholernych skautów? – zapytał ojciec.
– Nigdy nie byłem dobry w sprzedawaniu ciasteczek – zaśmiał się mój brat. – Wolałem mieć je wszystkie dla siebie.
Wątpiłem, czy mówi dosłownie, czy to jakaś cholerna przenośnia w jego stylu.
– Przebywanie z Thomasem nie przyniesie niczego dobrego – powiedziałem w końcu.
– Synu, teraz nie ma już znaczenia, gdzie i z kim przebywa. – Ojciec przeczesał palcami siwiejące włosy. – Jakiekolwiek nadzieje żywisz, odpuść. To nie skończy się dobrze. Gdy Ava odkryje wszystkie karty, my skończymy za kratami. Do tego czasu pozwólcie, że spędzę czas z Hannah i waszą siostrą.
Zakląłem w myślach i tak naprawdę było mi wszystko jedno, co się ze mną stanie. Jedyne, na czym mi zależało, to zdrowy rozsądek Avy.
Zostawiłem brata samego, żeby obejść parter w poszukiwaniu Romaina. Parsknąłem, przypominając sobie, że nazwałem go managerem rodziny. Nie taka była jego rola.
Znalazłem go na zewnątrz. Z dłońmi zatopionymi w kieszeniach obserwował oddalający się pojazd Whitemore’ów.
– Rozumiem, że czeka mnie powrót do obowiązków – stwierdził, zanim się odezwałem.
Skinąłem głową.
– I za wszelką cenę sprowadź Bernadette – rozkazałem. – Jej siostrzenica pracuje u nas. Załatw to.
Nie musiałem więcej mówić. Ufałem temu człowiekowi pomimo jednej ogromnej porażki, którą tak naprawdę wszyscy ponieśliśmy, nie miałem nawet innej możliwości, jak oddać sprawy w jego ręce.AVA
5 lat wcześniej…
Wzdrygnęłam się, czując, jak ciepła dłoń spoczywa na mojej. Uniosłam wzrok znad kubka świeżo zaparzonej herbaty.
– Chcesz, żebym pojechała z tobą? – zapytała Hannah.
W myślach krzyczałam, że tak, wiedziałam jednak, że ciotka musi rozkręcić swój herbaciany biznes. Miała na tym punkcie kręćka. Nie wspominając o tym, że na jej koncie widniał niemały debet.
– Dam sobie radę – odpowiedziałam, wymuszając uśmiech. Czułam, jak pieką mnie oczy, od niewyspania i wylanych łez. – Ty musisz zadbać, żeby w Anglii nie zabrakło herbaty.
– Daliby sobie radę przez jeden dzień. Poza tym właśnie widzę, jak sobie radzisz, za chwilę rozpadniesz się na moich oczach. – Posłała mi spojrzenie pełne troski. – Moja dziewczynko, bycie empatycznym jest dobre do pewnego momentu. Wszystko ma jednak swoje granice, nie powinnaś przeżywać tak czegoś, co było nieuniknione. Nie masz na to wpływu.
– Masz rację – powiedziałam cicho, po czym upiłam łyk gorącego napoju i oczywiście, jak na moje szczęście przystało, poparzyłam język. – Przejdzie mi.
– Oczywiście, że tak. Nie pozwolę przecież, żebyś zużywała tak ogromne ilości moich chusteczek – odparła, a ja zaśmiałam się, gdy uszczypnęła mnie w policzek. Potem wstała, by pochylić się i ucałować mnie w czubek głowy. – Mamy tylko siebie, przynajmniej jako rodzinę, i musimy trzymać się razem, a w kobietach siła, prawda?
Skinęłam głową na potwierdzenie i posłałam jej wymuszony uśmiech. Nie chciałam, żeby zamartwiała się jeszcze bardziej.
Odkąd w wieku czternastu lat zostałam sierotą i niemal wylądowałam na ulicy, to ona i dziadek się mną zajmowali. Nigdy się nie dowiem, dlaczego mama trzymała w tajemnicy fakt posiadania rodziny, tak samo jak dziadek nie wiedział, dlaczego nagle odeszła bez słowa. Podobno była kochającą córką i siostrą. Po tym, jaką była mamą, mogłabym jednak podać w wątpliwość słowa jej ojca.
Szybko zaaklimatyzowałam się w życiu Hannah i dziadka. Może dlatego, że od początku pozwolili mi przeżywać zmiany po swojemu, w ciszy, nie w chaosie, w jakim żyłam w melinie zwanej domem. Przede wszystkim w końcu miałam czyste ubrania oraz zapewnione jedzenie. Moja ciotka okazała się najukochańszą kobietą pod słońcem.
Pewnego dnia dziadek zabrał mnie ze sobą do posiadłości Cunninghama, gdzie pracował. Był tam stajennym, choć z czasem odkryłam, że nie do końca taka była jego rola. W stajni trzymano cztery konie, które Charles Cunningham kupił w ramach swojego hobby, a dziadka bardziej niż jako pracownika traktował jako kompana do gry w szachy czy doradcę, kiedy spadały jego akcje. I tak było przez kilka lat, aż do nieszczęsnego wypadku, kiedy spłonęła stajnia, a w niej zginął dziadek, próbujący uratować konie.
Charles bardzo przeżył śmierć swojego przyjaciela. Tydzień po jego pogrzebie przysłał po mnie samochód i stwierdził, że od tej pory to ja będę jego towarzyszką. Pomimo żałoby, jaką razem przeżywaliśmy, starałam się zapewnić mu rozrywkę. Strata dziadka mocno nadszarpnęła jego zdrowie.
Gdzieś w środku czułam i, zdawało się, że byłam też przygotowana na to, że kiedyś i jego zabraknie, jednak wiadomość sprzed kilku dni zmiażdżyła mi serce.
Nie chcąc dalej pogrążać się w zamyśleniu na temat wszystkich, których już nie ma, wstałam, chyba jednak za szybko, bo kuchnia nagle zawirowała i na szczęście zdążyłam złapać oparcie krzesła, by nie upaść. Hannah znalazła się przy mnie w mgnieniu oka, by pomóc mi utrzymać równowagę.
– Ava, przerażasz mnie – wyszeptała.
– Nie jadłam ostatnio zbyt wiele – tłumaczyłam. – Poza tym stresuję się też, przyjechała córka Cunninghama z rodziną, a ja nigdy ich nie poznałam, będę tam jak intruz.
– Po pierwsze, musimy zmienić twoje nawyki żywieniowe, po drugie, poradzisz sobie, przecież będzie tam Bernadette i reszta obsługi, prawda? – zapytała Hannah, na co skinęłam głową.
– Pójdę się przygotować.
Ruszyłam powoli na górę, po czym wzięłam szybki prysznic, potem jeszcze kilkakrotnie obmyłam twarz zimną wodą w nadziei, że zmniejszy to jakoś obrzęk zapłakanych, podpuchniętych powiek.
Włożyłam na siebie czarną sukienkę i szpilki, a ciemne, kręcone włosy upięłam w kok. Miałam nadzieję, że uroczystości nie będą trwały długo, bo co innego było jechać tam, by spędzać czas na dotrzymywaniu towarzystwa Charlesowi, a co innego, kiedy już go tam nie było.
Zeszłam do kuchni, gdy Hannah kończyła sprzątać po śniadaniu. Sięgnęła po ręcznik kuchenny i wytarła dłonie, a przyglądając mi się uważnie, odłożyła go na oślep.
– Zadzwoń, gdyby coś poważnego się działo, i odpuść stres, mówię poważnie. – Podeszła, żeby mnie objąć. – Masz dwadzieścia jeden lat. Tak naprawdę powinnaś doprowadzać mnie do szału, szlajając się po imprezach i zadając z podejrzanymi chłopakami, zamiast próbować zbawić coś, co z góry zostało przesądzone.
Odsunęłam się od niej na dźwięk klaksonu.
– To pewnie kierowca. Pójdę już.
Chwilę później wsiadłam do pojazdu i cicho zareagowałam na powitanie siedzącego z przodu mężczyzny. Miałam wrażenie, że podróż trwa wieczność.
Kiedy już weszłam do domu Cunninghama, tkwiłam jakieś kilka minut w pustym holu jak wbita w ziemię, nie wiedząc, co ze sobą począć ani gdzie się udać. Normalnie przy wejściu stał Arthur, najwyraźniej tym razem miał inne zajęcie.
Z głębi domu było słychać szmery i ledwo słyszalne odgłosy rozmów. Parsknęłam cicho. Rodzina przyjechała. Niech ich wszystkich…
Nagle wyrosła przede mną, jakby spod ziemi, Bernadette. Jej zaczerwienione i podpuchnięte oczy wskazywały, że równie mocno przeżyła odejście Charlesa. Kobieta posłała mi spojrzenie pełne żalu.
– Kochanie, idź do pokoju dziennego, tam już wszyscy są. – Pogładziła moje ramię, jakby chciała dodać mi otuchy.
Nie znałam tam nikogo, nawet nie wiedziałam, jak wyglądają. W domu nie było przecież ani jednego zdjęcia członków rodziny. Z tego, co słyszałam, Charles nakazał usunąć je już dawno, po tym jak jego córka po raz kolejny odmówiła mu wizyty.
Odchrząknęłam, zanim mogłam z siebie wydobyć choćby słowo.
– Nie mogę po prostu pobyć z tobą w kuchni? – zapytałam łamiącym się głosem, mając na myśli całą służbę. Znałam wszystkich i łatwiej było mi spędzać czas z nimi niż z zupełnie obcymi ludźmi. – Dopóki nie zaczną się uroczystości.
Bernadette westchnęła w charakterystyczny dla siebie sposób, jak zawsze, kiedy chciała dyskutować z Charlesem, jednak wiedziała, że to bezcelowe.
– Jesteś członkiem rodziny, Avo, i takie było życzenie Charlesa, zanim… – przerwała, po czym uciekła wzrokiem w bok.
Tak, takie były wytyczne. Staruszek chciał, żeby wszelkie uroczystości odbyły się w jego domu, dopiero potem wszyscy mieli udać się na cmentarz. Ustalił nawet listę osób, które miały brać w tym udział.
– Wy też jesteście jego rodziną – powiedziałam nieco uniesionym tonem.
– Bernadette. – Obie spojrzałyśmy w stronę korytarza prowadzącego do kuchni, gdzie stał Arthur. – Jesteś potrzebna – fuknął, co było do niego zupełnie niepodobne. Był chyba najspokojniejszym mężczyzną na ziemi.
Kobieta spojrzała na mnie.
– Idź, moja droga, po wszystkim porozmawiamy – powiedziała, po czym ruszyła z Arthurem do kuchni.
Wzięłam kilka głębokich oddechów na uspokojenie, by po chwili niespiesznie ruszyć w kierunku pomieszczenia pełnego cudownie odnalezionej rodziny. Zatrzymałam się jednak w połowie drogi i spojrzałam w kierunku schodów prowadzących do pokoju, w którym spędzałam z Charlesem większość czasu. Zanim pomyślałam, nogi już mnie tam zaprowadziły. Pokonałam stopnie, po czym powoli mijałam korytarz, aż dotarłam do odpowiednich drzwi. Weszłam do środka bez zbędnego zastanawiania się i niemal natychmiast poczułam ucisk w klatce piersiowej. Wszystko było dokładnie takie samo jak ostatnim razem, jednak brakowało jego. Charles Cunningham nie był łatwym człowiekiem. Potrafił odstawić szopkę, bo herbata nie miała odpowiedniej temperatury. Bernadette nigdy się jednak nie gniewała. Zresztą nikt nie potrafił żywić urazy do tego człowieka.
Chciałam usiąść na krześle i czekać, aż wróci, choć jednocześnie wiedziałam, że to nie nastąpi. Moją jedyną rodziną została Hannah. Zdawałam sobie też sprawę z tego, że nie mogę zwlekać w nieskończoność i muszę dołączyć do zebranych. Opuściłam więc pomieszczenie, a w drodze powrotnej myślałam tylko o tym, by wszystko się jak najszybciej skończyło.
Schodząc na parter, zatrzymałam się i kompletnie zastygłam. Przy schodach stało dwóch mężczyzn. Obaj trzymali w dłoniach szklanki z bursztynowym płynem. Domyśliłam się, że była to ulubiona whiskey Charlesa.
Jeden z nich, o jaśniejszych włosach, zmierzył mnie wzrokiem, po czym popatrzył na drugiego, który wbijał we mnie spojrzenie pociemniałych tęczówek. Mijały sekundy, minuty, a my wszyscy staliśmy w bezruchu. Stwierdziłam, że wypada się przywitać, ale język uwiązł mi w gardle.
Blondyn wyprostował się, po czym przechylił głowę.
– A kogo my tu mamy? – zapytał z łobuzerskim uśmiechem, który nie za bardzo pasował do okoliczności, w których się znajdowaliśmy.
Oblizałam nerwowo wargi, po czym rozchyliłam je, żeby w końcu cokolwiek z siebie wydusić.
– Chodźcie – odezwał się jakiś mężczyzna od strony salonu – już czas.
Mężczyźni ruszyli, spoglądając ostatni raz w moją stronę i zostawili mnie samą. Odprowadziłam ich wzrokiem, westchnęłam i w końcu sama udałam się do pomieszczenia pełnego ludzi, których nie znałam.
Mężczyźni stali teraz obok niskiej, szczupłej kobiety, która badawczo mi się przyglądała.
– Tutaj jesteś – odezwał się wyłaniający się z tłumu Gavin, jeden z adwokatów Charlesa. Odetchnęłam z ulgą na widok kogoś, kogo znałam. Mężczyzna zerknął w stronę zgromadzenia. – To córka i wnuki Charlesa. Nie wyglądają na pogrążonych w żałobie, co?
Wzruszyłam ramionami.
– Nie mnie oceniać – powiedziałam, choć tak naprawdę chciało mi się śmiać, gdy zobaczyłam kobietę, która zachowywała się, jakby przybyła na pokaz mody.
Miałam dość, chciałam tylko, żeby wszystko się jak najszybciej skończyło.
– W sobotę o czwartej po południu odbędzie się odczytanie testamentu. Mój ojciec odezwie się do ciebie w tej sprawie.
– Dlaczego miałabym w tym uczestniczyć?
Nie usłyszałam odpowiedzi, ponieważ ogłoszono rozpoczęcie uroczystości.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji