- W empik go
Charbel. Święty niezwykłych uzdrowień i cudów - ebook
Charbel. Święty niezwykłych uzdrowień i cudów - ebook
Poznaj historię wielkiego człowieka!
24 000 uzdrowień i cudów
4 000 000 pielgrzymów rocznie
To dzieje się teraz.
Na czym polega fenomen tego świętego? Kim był? Jak żył?
Aby odpowiedzieć na te pytania, trzeba bliżej poznać postać Charbela i jego
radykalny sposób życia. Po jego śmierci nad miejscem, gdzie go pochowano, pojawiło się niezwykłe światło. Ciało pozostało giętkie, nie uległo rozkładowi przez 79 lat i wydzielało płyn o cudownych właściwościach. Lekarz, który jako pierwszy badał to zjawisko, nie umiejąc go wytłumaczyć, przyznał, że jest przekonany o świętości Charbela i stanowczo dodał, że… „jego wstawiennictwo jest gwarancją uzdrowienia”.
Także dzisiaj jego interwencje są niezwykłe, a cuda jedyne w swoim rodzaju, niemające porównania z cudami innych świętych.
W książce znaleźć można m.in.:
• pełną biografię, modlitwy i orędzia św. Charbela
• dziesiątki świadectw uzdrowień i cudów (również te z ostatnich lat)
• jedyną fotografię św. Charbela
• fotografie osób, które w cudowny sposób uleczył (m.in. Nohad Al Chami, zoperowanej we śnie)
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-934582-7-1 |
Rozmiar pliku: | 648 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z wielką radością przyjąłem propozycję, by napisać tych parę słów dla wydawnictwa gloria24.pl. Cieszy mnie, że św. ojciec Charbel dla wielu ludzi staje się nowym patronem, że ukazują się nowe wydania książek na jego temat. Powstały i powstają domy modlitwy św. ojca Charbela. Rodzina, sąsiedzi, znajomi gromadzą się tam na zwyczajną modlitwę. Odmawiają różaniec, koronkę do Bożego Miłosierdzia, w modlitwie do Ducha Świętego, w szczególności za wstawiennictwem św. Charbela, wypraszają łaski dla siebie i swoich bliskich. Wielu je otrzymuje, doznając uzdrowienia nie tylko fizycznego, ale i duchowego.
W różnych miejscach Europy, również w Polsce, głoszę przesłanie św. ojca Charbela, mówię o jego życiu, a także o tym, co dane było mi przeżyć, kiedy przebywałem w Libanie w lipcu 2012 roku, realizując film dokumentalny o tamtejszych świętych, szczególnie o św. Charbelu. W Annaja, przy grobie św. ojca Charbela, uczestniczyłem w niezwykłym triduum modlitewnym trwającym od 22 do 24 lipca.
Film stał się darem dla papieża Benedykta XVI; mógł go obejrzeć w Castel Gandolfo dwa dni przed udaniem się na pielgrzymkę do Libanu. Dziś mogę powiedzieć, że ten papież w ostatnim etapie swego pontyfikatu bardzo zbliżył się do osoby św. Charbela. Tak jak libański święty po etapie życia publicznego udał się do pustelni, by tam się modlić, tak i on przebywa dziś w „pustelni” , w ogrodach watykańskich.
Święty Charbel staje się również patronem wielu rodzin. Pomimo tego, że w młodym wieku opuścił rodzinę i już nigdy do niej nie wrócił, w niezwykły sposób broni rodziny. Przekonałem się o tym osobiście, kiedy modląc się nad opętaną kobietą w Padwie, gdy przyzywałem św. ojca Charbela, z nienawiścią wołał przez nią demon: „Tylko nie Charbel, tylko nie on, ten obrońca rodzin!”.
Myślę, że po przeczytaniu tej publikacji wielu ludzi przyjmie go także na osobistego patrona. Każdego roku do grobu libańskiego świętego przybywa około 4 miliony pielgrzymów, by prosić o łaski i dziękować za te, które otrzymali. Odnotowano tysiące cudów, które dokonały się za jego wstawiennictwem. Nie chciałbym jednak, by komuś zrodziła się myśl, że to tylko święty od cudów, że idziemy do niego tylko wtedy, gdy coś chcemy. On bowiem uczy nas czegoś bardzo istotnego: ogromnej pokory, na której fundamencie rodzi się prawdziwa miłość. Uczy nas całkowitego zawierzenia swego życia Matce Bożej, a przez Nią zjednoczenia z Jezusem Chrystusem.
Życie zakonnika z Libanu było jedną wielką modlitwą. On uczy nas tej modlitwy, uczy nas również wyrzeczenia i pokuty, tego, że tylko ta droga prowadzi do prawdziwej przyjaźni z Jezusem.
Święty ojciec Charbel staje się więc dla nas niezwykłym nauczycielem, który nieustannie przypomina o wielkim wezwaniu, by pomagać innym. Do jego pustelni przychodzili ludzie, prosząc o pomoc, a on nikogo nigdy nie odrzucił. Tym lepiej rozumiem piękne zdanie, które kiedyś – choć nie mówił wiele – wypowiedział: „Życie bez miłości to życie bez Boga”.
Chciałbym, aby każdy, kto przyjmie św. ojca Charbela za swego patrona, mógł być świadkiem tej miłości prawdziwej; miłości, która jednoczy ludzi, w szczególności rodziny, i sprawia, że ludzie gromadzą się, by wspólnie się modlić.
Miałem okazję rozmawiać w Libanie z panią Nohad Al Chami, którą w 1993 roku św. Charbel zoperował podczas snu, po czym powróciła do zdrowia. Opowiadała mi ona, jak wielu ludzi święty pustelnik gromadzi wokół jej osoby. Postanowiła założyć grupę modlitwy. Dzisiaj liczy ona ponad 600 osób.
Osobiście doznałem i wciąż doznaję wielu łask za wstawiennictwem ojca Charbela. Myślałem, że gdy zrealizuję film, dzieło będzie skończone, a okazało się, że to był dopiero początek. Przemierzając Polskę wzdłuż i wszerz z wizerunkiem libańskiego pustelnika, który poświęciłem przy jego grobie, mogę dziś powiedzieć z całą pokorą, że św. Charbel wysłał mnie jak listonosza z przesyłką do wielu chorych, cierpiących, zagubionych, osamotnionych. W tej przesyłce jest ulga i nadzieja, na którą ludzie tak bardzo czekają. Jest tam też i wezwanie, by pomimo trudów nie popadać w depresję, ale mieć świadomość, że nie jest się samemu, że Chrystus idzie w każdym z nas, jak szedł z uczniami do Emaus po swoim zmartwychwstaniu.
Dlatego też wydało mi się trochę śmieszne, gdy ktoś zapytał mnie: „Dlaczego ksiądz promuje w Polsce św. Charbela, skoro mamy tylu polskich świętych? Po co mówić o kimś, kogo się nie zna?”. Odpowiedziałem: „Czynię tak, bo wielu świętych to jak kwiaty na łące Boga – różne kwiaty – i nikt nie ma prawa komukolwiek zabronić odkrywać inny kwiat i zachwycać się jego pięknem. Przecież wszyscy należymy do jednego Boga i wszyscy mamy prawo na tej Bożej łące szukać pięknych kwiatów. Tam nie ma wytyczonego szczególnego miejsca, w którym jest napisane: „Te kwiaty są polskie...”.
Błogosławię z całego serca wszystkim czytelnikom i tym, którzy przyjmą św. Charbela za jednego ze swych patronów. Niech ich życie staje się po przeczytaniu tej książki dużo lepsze i piękniejsze, niech stają się wszyscy apostołami prawdziwej, ufnej miłości do Boga i drugiego człowieka. Święty ojciec Charbel niech wyprasza te łaski, o które się modlą.
Jeśli ktoś zechciałby założyć dom modlitwy, może pisać na adres mailowy: [email protected].
ks. Jarosław Cielecki
Dyrektor Watykańskiego Serwisu InformacyjnegoWSTĘP
Święty Charbel i bezmiar miłości
Dwie linie kreślą ścieżkę życia św. Charbela – ziemska i nadprzyrodzona. Jego ziemska egzystencja, 70 lat na tej ziemi, trwa nadal w Bożej chwale, czyniąc go bliższym Stwórcy i ludziom. Obydwie linie łączą się, by w końcu stopić się w jedność, czyniąc go wzorem świętości radykalnej, będącej dla nas wzorem życia według nauki Chrystusa, wyrzekania się własnego „ja” i ofiarowania całą duszą oraz sercem siebie samego.
Podczas swojej ziemskiej egzystencji św. Charbel odkrył tajemnicę miłości Boga, pogłębiając rozwój duchowy przez pierwsze 23 lata w domu rodziców, przez następne 23 lata w klasztorze i przez ostatnie 23 lata, żyjąc w pustelni.
Nieustanne odkrywanie Bożej miłości i opatrzności skłoniło go do życia pogrążonego w ciszy, aby móc czerpać radość jedynie z obecności Boga. Dlatego szukał samotności doskonałej, praktykował surową ascezę, by stać zawsze przed obliczem Boga, zatopić się w najwyższym doświadczeniu Jego miłości.
Święty Charbel rzadko rozmawiał z ludźmi, aby nie zakłócać nieustannego dialogu z Bogiem. Wykonywał wszystkie polecenia wydawane zarówno przez zwierzchników, jak i innych, bowiem w każdym i wszędzie słyszał głos Boga. Modlił się i chwalił Boga nieustannie. W ten sposób oddawał się całkowicie w Jego ręce i dosłownie przeżywał słowa Psalmu 118: „Twoje prawo jest moją rozkoszą”.
Na ścieżce duchowej doświadczenie Boga zbliżyło go do ludzi i do wszystkich istot, które były dla niego zwierciadłem stworzenia, jak gdyby przedstawiały Boga samego. Czym głębiej odkrywał Boga, tym bardziej emanował Jego miłością ku innym.
Jego nieustanne trwanie w obecności Boga, w dzień i w nocy, skoncentrowane było na Eucharystii. Od niej zaczynał dzień, dziękując Panu za Jego opatrzność i miłość, i do niej powracał, by pozostać w sercu Boga. Święty Charbel, napełniony Bożą miłością, trzymając w dłoniach Eucharystię, zamknął oczy na tej ziemi, by utkwić na zawsze wzrok w Bogu.
Na obydwu ścieżkach przeżytych w miłości Boga i Najświętszej Maryi Panny św. Charbel odsłonił Boże misterium w nieustannym zdumieniu. Ono nadal w jego pozaziemskim życiu odbija się na wszystkich, którzy odkryli charbeliańskie misterium w sercu Boga.
ojciec Elias Al Jamhoury
postulator i prokurator
Zakonu Libańskich MaronitówWPROWADZENIE
Przypadek św. Charbela Makhloufa
Gdyby św. Charbel żył w dzisiejszych czasach, skupiłby na sobie uwagę środków masowego przekazu i stałby się obiektem badań NASA. Poddano by go tomografii komputerowej podobnie jak mumie egipskie, a jego DNA wzbudzałoby olbrzymie zainteresowanie. Napisano by mnóstwo na temat otaczającej go tajemnicy, ale nawet najlepsi detektywi by jej nie rozwiązali.
Tymczasem św. Charbel, zmarły zaledwie wiek temu, pozostał otoczony milczeniem, z którego dopiero teraz wyłania się poprzez cuda jak światło, przedzierające się przez duchowy mrok naszych czasów.
Skromny libański pustelnik przeszedł przez życie w całkowitym ukryciu, a zaistniał dopiero po śmierci, rozświetlając dolinę wokół swojego grobu w czasach, gdy nieznany był jeszcze prąd elektryczny. Ciało jego pozostało giętkie, nie uległo rozkładowi przez 79 lat – od 1898 do 1977 roku – i wydzielało czerwonawy płyn o cudownych właściwościach.
Także obecnie jego interwencje są niezwykłe, a cuda jedyne w swoim rodzaju i nie mają porównania z cudami żadnych innych świętych.
Na kolejnych stronach postaramy się zbadać to, co Bóg w nim dokonał, dzięki czemu można przypisać mu słowa Apostoła Narodów: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Gal 2,20).
„To, czego nie potrzebuję, jest mi zbędne” – odpowiadała Matka Teresa z Kalkuty, gdy oferowano jej dobra materialne, również te o olbrzymiej wartości, lecz niepotrzebne dla jej dzieła. Taka bowiem jest zwięzła logika świętych: pozbyć się wszystkiego, co – o ile nęcące – nie ma żadnego związku z otrzymaną misją, aby nie sprzeciwiać się planom Boga.
Radykalność św. Charbela Makhloufa w podążaniu za Chrystusem, jedyną przyczyną i celem każdego jego działania, jest wynikiem tej logiki. Pozostał jej wierny do końca, za co uzyskał jedno z najwspanialszych miejsc w dziejach historii i hagiografii.
Aby głębiej to pojąć, niezbędne jest poznanie kontekstu historyczno-kulturowego, niekiedy bardzo odległego od naszej zachodniej wrażliwości. Dlatego też prosimy czytelników o cierpliwość w prześledzeniu tego krótkiego, acz niezbędnego wprowadzenia.KOŚCIÓŁ MARONICKI
Maronici
Maronici są najliczniejszą grupą chrześcijan w Libanie i jedyną katolicką wspólnotą wschodnią, która nigdy nie odłączyła się od Rzymu. Ich nazwa oraz duchowo-historyczne pochodzenie związane są z postacią św. Marona. Ten syryjski pustelnik z IV wieku żył w górach w Syrii, wśród ruin antycznej świątyni pogańskiej i poświęcał się ascezie oraz modlitwie. Jego jedynym schronieniem był namiot z koziej skóry, z którego jednak rzadko korzystał, gdyż na znak dobrowolnej pokuty wolał wystawiać się na słotę.
Choć dążył do samotności i ciszy, wkrótce wielu kandydatów na anachoretów ubiegało się o jego mądre rady i pragnęło zostać jego uczniami.
W 444 roku Teodoret, biskup Cyru, w swoim dziele Historia mnichów syryjskich tak opisał św. Marona: „Z taką bowiem hojnością wielkoduszny Dawca obdarował Marona łaską uzdrawiania, że sława jego rozeszła się wszędzie i zewsząd ściągała ludzi, którzy naocznie mogli się przekonać, że jest ona uzasadniona. Można było zobaczyć, jak rosa jego błogosławieństwa gasi ogień gorączki, jak ustają dreszcze, jak uciekają demony i jak liczne i różnorodne choroby leczy jedno jedyne lekarstwo. Lekarze bowiem przy każdej chorobie stosują odpowiednie dla niej lekarstwo, natomiast modlitwa świętych jest wspólnym lekarstwem na wszystkie choroby. Uzdrawiał nie tylko chore ciała, lecz również wobec dusz stosował odpowiednie leczenie i jednego człowieka uzdrawiał z chciwości, drugiego z gniewu, jednemu udzielał nauk o czystości, drugiemu przekazywał zasady sprawiedliwości, u tego powściągał rozwiązłość, tamtego zaś budził z lenistwa”¹.
Głowę św. Marona, jako relikwię przewieziono do Włoch podczas wypraw krzyżowych i obecnie przechowywana jest w katedrze w Foligno. Trzy części czaszki przekazane zostały w darze dla klasztoru św. Jana Marona w Kfarhay w Libanie.
Duchowość św. Marona wywodzi się z Kościoła antiocheńskiego założonego przez św. Piotra.
Po śmierci eremity, około 410 roku, uczniowie wybudowali sanktuarium nad brzegiem rzeki Oronte w Syrii, by przechować tam jego ciało. Tuż obok wzniesiono klasztor Beit Maroun, „dom św. Marona”, wschodni bastion obronny dogmatów wiary soboru chalcedońskiego z 451 roku.
W 686 roku z woli papieża Jan Maron, przełożony Beit Maroun, wybrany został patriarchą Antiochii. W VII wieku, z powodu sediswakancji patriarchatu antiocheńskiego, patriarcha przeniósł się w góry Libanu i ustanowił nową siedzibę w dolinie Kfarhay, którą wkrótce wypełnili eremici. Prześladowania i zniszczenie Beit Maroun przyspieszyły diasporę mnichów syryjskich w góry Libanu, które stały się ich duchowo-materialną oazą. Schronienie to pozwoliło maronitom uchronić ich wiarę i zachować wolność religijną.
Kościół maronicki jest wschodnim Kościołem katolickim, który zachowuje orientalną liturgię. Nie wywodzi się z niezależnego ruchu monastycznego, lecz jest integralną częścią Kościoła antiocheńskiego założonego przez św. Piotra Apostoła. Choć odziedziczył tradycję duchową mnichów z Beit Maroun, założycielem jego jest sam Chrystus.
Kościół maronicki, pomimo licznych prześladowań i położenia w centrum świata arabskiego, pozostał zawsze wierny Stolicy Apostolskiej, strzegł katolicyzmu na Wschodzie oraz zachował nienaruszoną tradycję liturgii św. Efrema Syryjczyka i św. Jakuba z Sarug. Jego patriarchowie stawiali czoła prześladowaniom zawsze u boku swego ludu, udzielając mu duchowej i materialnej pomocy. Niektórzy z nich byli poddani torturom i ponieśli męczeńską śmierć.
Jak wspomina podróżnik z 1474 roku: „Naród maronitów żył pod okupacją, znosząc nieustanne uciski i tyranie. Na każdym kroku spotyka się w Libanie ruiny, płacz i przerażenie. Pod pretekstem pobrania podatku zwanego «gezia», władze odbierały wieśniakom cały dobytek, bito ich i torturowano, by ograbić ze wszystkiego, co posiadali. Wielu by zginęło, gdyby nie uratował ich patriarcha Piotr, syn Hassana. Przejęci grozą niebezpieczeństw czyhających na ich lud, patriarchowie oddawali dochody Kościoła, by zaspokoić chciwość tyranów. Niekiedy patriarcha zmuszony był ukrywać się w grotach”².
II Sobór Watykański poświęcił uwagę Kościołowi maronickiemu w dekrecie o Kościołach wschodnich Orientalium Ecclesiarum z 21 listopada 1964 roku. Wyraził w nim przychylną opinię o katolickich Kościołach wschodnich i zachęcał do ochrony bogactwa ich liturgicznej tradycji pod warunkiem zachowania zależności i łączności ze Stolicą Apostolską. W dokumencie tym czytamy: „Kościół katolicki wysoko ceni instytucje, ryty liturgiczne, tradycje kościelne oraz karność życia chrześcijańskiego Kościołów wschodnich. W nich bowiem, sławnych czcigodną starożytnością, jaśnieje tradycja pochodząca od Apostołów poprzez Ojców, która stanowi część przez Boga objawionego i niepodzielnego dziedzictwa Kościoła powszechnego . Od najdawniejszych czasów istnieje w Kościele instytucja patriarchatu, uznana już przez pierwsze sobory powszechne. Przez patriarchę wschodniego rozumie się biskupa, któremu przysługuje jurysdykcja nad wszystkimi biskupami, nie wyłączając metropolitów, kleru i ludu własnego terytorium lub obrządku, zgodnie z przepisem prawa i bez naruszania prymatu Biskupa Rzymskiego”.
Patriarcha maronicki jest „patriarchą Antiochii i całego Wschodu”. Tytuł ten wyraża ograniczenia terytorialne jego jurysdykcji. Siedzibą jest Bkerke w Libanie, choć należy dodać, że z powodu diaspory maronitów ich przesłanie rozpowszechniło się na całym świecie.
W 1695 roku czterej mnisi syryjscy pochodzący z Aleppo, za upoważnieniem patriarchy Douaihy, założyli nowy zakon pod wezwaniem św. Antoniego Pustelnika. Wkrótce do zakonu przystąpiło wielu mnichów i anachoretów, z czasem zaś wyodrębniły się dwa zgromadzenia: Zakon Libańskich Maronitów (OLM), zwany tak od 1707 roku, tak zwani baladyci, do którego należał również św. Charbel Makhlouf, i Mariamicki Zakon Maronicki (aleppini), zwany tak od 1969 roku.
Wadi Kadisha z lotu ptaka
Wadi Kadisha, czyli Święta Dolina, jest w Libanie miejscem szczególnie sugestywnym. Według mnicha Youhanna Barakat: „Słowo Kadisha utworzył Adam, ojciec całej ludzkości. Gdy anioł wypędził go z Edenu, Adam błąkał się w poszukiwaniu miejsca podobnego do tego, które utracił, ale nie znalazł nic piękniejszego od doliny Bekaa zimą i gór libańskich latem. Od tej pory Liban zastąpił rajski ogród”. Legenda mówi, że Adam wybudował tam ołtarz dla Boga i nazwał to miejsce Sancta Sanctorum, dając w ten sposób nazwę dolinie.
Kadisha złożona jest z dwóch części: dolina Kozhaya, co oznacza „skarby życia”, i właściwa, Kadisha, pomiędzy którymi znajduje się wzgórze św. Eliasza. Przez dolinę przepływają dwie rzeki, które łączą się przed ujściem do morza w okolicach Trypolisu.
Kadisha to miejsce kontemplacji. Cisza, niebo, szum strumieni i kaskad, tysiącletnie lasy cedrowe, ośnieżone szczyty górskie, zbocza rzeźbione przez głębokie załomy skalne są naturalnym hymnem ku czci Stworzyciela.
Zachodnia część Świętej Doliny (Wadi Qannoubin) zwana jest „doliną życia monastycznego”, bowiem w tamtejszych grotach żyli liczni mnisi i pustelnicy przyciągnięci pięknem natury i swoistym klimatem mistycyzmu. Miejsce to obfitowało w źródła wody, roślinność, owoce, ciszę i spokój. Wydawało się ono prawdziwym rajem.
Pierwszymi mieszkańcami tej ziemi byli Aramejczycy. Pozostawili oni mnichom libańskim w spadku język używany dotychczas w maronickiej liturgii, która należy do tradycji antiocheńskiej.
Liban stał się sceną sugestywnych historii miłosnych dzięki wspaniałym widokom skał ukoronowanych błękitem nieba, ośnieżonych szczytów górskich, kaskad wodnych, bujnej roślinności. „Azzah kammawet’ahabah – Bo jak śmierć potężna jest miłość”, to istota Pieśni nad Pieśniami³. Jak miłość ziemska jest wielkim odniesieniem do Boga, tak Liban wykazuje wiele podobieństwa do swego Stwórcy.
Z typowym dla semickiej poezji upodobaniem do przepychu obrazy z Pieśni nad Pieśniami obfitują w grę kolorów, dźwięków, zapachów i symboli, do których zachodnia wrażliwość nie jest przywykła. Na przykład „gniazdko” biblijnych oblubieńców jest alkową pod gołym niebem wśród drzew cedrowych; oblubienica zstępuje z gór libańskich, a oblubieniec wyróżnia się spośród innych mężczyzn, tak jak Liban wyróżnia się spośród wszystkich innych krajów.
Ośnieżone wierzchołki szczytu Hermon dają ochłodę podczas letnich upałów. W czasach antycznych góra ta, o wysokości 2814 metrów, dla miejscowej ludności była tym, czym dla starożytnych Greków Olimp. Jej stoki pokryte były cedrowymi lasami, w których mieszkały dzikie zwierzęta. Legenda wspomina boginię Astarte, która w lasach tych została rozszarpana przez dzikie bestie. Co roku schodzi ona z nieba, by opłakiwać ukochanego Adonisa w pobliżu strumienia, który od jej łez przybiera czerwony kolor.
Wśród najwyższych szczytów gór libańskich znajduje się wioska Bcharre, gdzie przyszła na świat i wychowała się w wierze matka św. Charbela Makhloufa. Według maronickiego synaksarionu⁴ diakon Cyryl poniósł tam męczeńską śmierć za zniszczenie pogańskich bóstw.
Ewangelizacja Bcharre i Świętej Doliny nastąpiła za sprawą Szymona Słupnika, syryjskiego pustelnika z V wieku, który został wezwany przez libańskich chrześcijan na pomoc przeciwko poganom. Święty zachęcił wieśniaków z Bcharre do wyrycia krzyży na kamieniach i wystawienia ich na obrzeżach ich posiadłości. Łupieżcy natychmiast zniknęli. Mieszkańcy tych rejonów do dziś wzywają św. Szymona, zwłaszcza w czasach suszy lub by uzyskać błogosławieństwo. Mają zwyczaj rozsypywania na polach odrobiny ziemi pochodzącej z jego klasztoru.
Święty Teodozjusz założył klasztor w Qannoubine i rozpowszechnił w Świętej Dolinie styl monastycyzmu egipskiego. Tenże eremita zorganizował około 300 grot, tak zwanych „lawra”, w których mieszkali w samotności mężczyźni i kobiety, zgodnie z tradycją św. Antoniego Pustelnika. Anachoreci opuszczali schronienie tylko po to, by uczestniczyć we wspólnej liturgii lub uzyskać poradę starca. Dźwięk dzwonów wyznaczał rytm życia doliny i zapraszał mnichów do modlitwy. Wielu z nich żyło w tak głębokiej jedności z Bogiem, że czynili cuda.
Święty Charbel Makhlouf urodził się i wychował w wiosce libańskiej położonej blisko nieba⁵, oddychał powietrzem przepełnionym mistycyzmem, a jego serce od zawsze zwrócone było ku Bogu.
Monastycyzm wschodni
Święty Antoni Pustelnik (250-355) uważany jest za założyciela monastycyzmu egipskiego. Polega on na surowym życiu w samotności w celu podążania za Chrystusem. Święty Antoni spędził część życia jako anachoreta na pustyni egipskiej, po czym został ojcem duchowym wielu ascetów pragnących pójść jego śladem. Święty Atanazy wspomina, że św. Antoni, tuż po śmierci rodziców, udał się na Mszę Świętą i usłyszał fragment Ewangelii, w którym Jezus zwraca się do bogacza: „Jeśli chcesz być doskonały, idź i sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”⁶. Święty Antoni, mający wówczas około 20 lat, poruszony tymi słowami, oddał w ofierze wszystko, co odziedziczył po rodzicach, tak aby dobra materialne nie stały się strapieniem dla niego i jego siostry. Posiadał bowiem trzysta urodzajnych pól. Sprzedał też nieruchomości, niewielką część uzyskanej sumy przeznaczył dla siostry, a resztę rozdał ubogim. Innego dnia zaś, słysząc w kościele słowa Pana: „Nie martwcie się więc o jutro”⁷, ofiarował biednym to, co mu pozostało. Siostrę swą powierzył dziewicom konsekrowanym, a sam poświęcił się ascezie, nieustannej modlitwie i pracy.
Choć Antoni preferował samotność i ciszę, nie wahał się opuścić spokoju eremu, by udzielić wsparcia chrześcijanom prześladowanym w Aleksandrii. Za radą św. Atanazego przekonywał chrześcijan do zachowania wierności doktrynie soboru nicejskiego (325 rok). Uważa się, że św. Antoni odwiedził Kadishę w Libanie i zatrzymał się w pewnej grocie. Do dziś żywy jest tam jego kult, a tradycja taumaturgiczna i egzorcystyczna inspirowana jego postacią nigdy nie wygasła. Wydaje się jednak bardziej prawdopodobne, że drogę tę przebyli jego uczniowie.
Święty Antoni zreorganizował życie monastyczne tak, aby zrównoważyć samotność i izolację ascetów krótkimi przerwami życia we wspólnocie. W sobotni wieczór mnisi i eremici gromadzili się na synaxis – celebracji Eucharystii i liturgii godzin – w kościele wybudowanym w części centralnej, wokół którego znajdowały się cele. Gdy któryś z mnichów nie stawiał się na cotygodniowe spotkanie, znaczyło to, że jest chory lub umarł. Zauważywszy jego nieobecność, współbracia w wierze udawali się na jego poszukiwanie, by zaopiekować się nim lub go pochować. Tylko mnisi żyjący w zamknięciu nigdy nie wychodzili z celi; od czasu do czasu odwiedzał ich kapłan, aby mogli przyjąć Komunię świętą.
Synaxis była szczególnym momentem w życiu wspólnoty, w którym spragnieni ciszy i medytacji asceci mogli okazać miłość bliźniego, najwyższą cnotę ewangeliczną. W sobotni wieczór, po wspólnym posiłku w refektarzu, udawali się do kościoła na wieczorną Mszę Świętą i nocne czuwanie w oczekiwaniu na Dzień Pański.
Kapłanów było niewielu, gdyż monastycyzm powstał jako ruch laicki. Asceci odmawiali święceń kapłańskich zarówno ze względu na głębokie poczucie pokory, jak również by nie rezygnować z życia w samotności.
W niedzielę, zanim oddalili się do cel, wymieniali doświadczenia duchowe i porady, a gdy zbliżał się wieczór, zaopatrywali się w chleb i we wszystko, co niezbędne na cały tydzień.
W języku arabskim cela oznacza pokój. Faktycznie, dla ludów wschodnich, przywykłych do życia na otwartym powietrzu, jest to rodzaj schronienia. Mnich, który w jej wnętrzu chroni komunię z Bogiem, jest dobrowolnym więźniem, który wciela w życie słowa Pana: „Byłem więźniem, a przyszliście przynieść mi pociechę”. Odosobnienie zapewnia mu pokój serca i skupienie.
Cela anachorety umeblowana jest powściągliwie, a pożywienie nader skromne. Reguła nakazuje jeść i pić tyle, by nakarmić ciało, ale niewystarczająco, aby dać poczucie satysfakcji. Mnich żyjący na pustyni nie śpi dłużej niż cztery godziny, kładzie się na ziemi, na dywanie lub odpoczywa na siedząco, starając się nie opierać o ścianę. Zaraz po obudzeniu oddaje się modlitwie. Jeśli wczesne wstawanie sprawia mu trudność, aby pokonać słabość, sam ogranicza sobie pokarm.
Mnich, który chroni się na pustyni, wolny jest od potrójnej walki – o słuch, o mowę i o spojrzenie. Pozostaje mu jedynie kontrola serca, która wymaga nieustannej walki przeciwko myślom złym lub bezużytecznym. Pewien starzec uczył swoich podopiecznych: „Wystarczy jedna myśl, dzięki której Szatan prowadzi duszę na zatracenie. Strzeżcie się więc jakichkolwiek złych myśli”.
Złe myśli należy wytępić natychmiast, jak szczury, które wchodzą do domu, bowiem jeśli się rozmnożą, trudno się ich pozbyć. Nieustanna modlitwa i głęboka pokora są tarczą ascety i bronią w walce z wrogiem.
Tradycja monastyczna przeniknęła do głębi Świętą Dolinę. W tym klimacie przyszedł na świat i wychował się św. Charbel Makhlouf, ostatni z wielkich eremitów.