- W empik go
Chestnut Hill. Nie daj mi odejść. Tom 2 - ebook
Chestnut Hill. Nie daj mi odejść. Tom 2 - ebook
Chestnut Hill. Nie daj mi odejść to druga część opowieści o grupie Polaków, których losy splotły się w malowniczym irlandzkim miasteczku.
Monika i Michał robią wszystko, by znów móc sobie w pełni zaufać, a nie pomaga w tym huśtawka emocjonalna, fundowana przez ciążowe hormony. Czy przetrwają ten trudny czas, a ich miłość okaże się silniejsza niż przeciwności losu?
Lena nie potrafi wybaczyć Pawłowi kłamstw i skrywanych przed nią tajemnic. A może wciąż nie zna całej prawdy? Czy nowy przyjaciel dziewczyny zastąpi miejsce ukochanego mężczyzny? Czy Bruno skradnie jej serce?
Dominika i Hubert odnaleźli swoje miejsce na ziemi i wydaje się, że nic nie jest w stanie stanąć im na drodze. Czy poradzą sobie z tym, co zataiła przed nimi Amanda? I co skrywa pokochana przez czytelników poczciwa Ellen?
Przenieś się ponownie na Chestnut Hill, poznaj kolejne irlandzkie zwyczaje i odwiedź nowe zakątki tej zachwycającej wyspy, by wraz z bohaterami odkrywać miejsca, które już na zawsze pozostaną w twojej pamięci.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8293-080-1 |
Rozmiar pliku: | 592 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć! – krzyknęła Dominika, nie kryjąc swojej euforii, po czym zarzuciła ręce na szyję Huberta i mocno się w niego wtuliła, zaciągając się intensywnym zapachem jej ulubionych męskich perfum. Połączenie bergamotki, pieprzu i geranium działało na dziewczynę niczym najlepszy afrodyzjak.
– Nie myśl tyle, ciesz się chwilą, bo nie wiemy, co nas spotka na miejscu – odpowiedział Hubert i z mniejszym entuzjazmem niż jego dziewczyna spojrzał na zbliżający się samolot, którym już niedługo mieli dotrzeć do Polski.
Hubert nie mógł się doczekać, aż pozna rodzinę narzeczonej. Dominika na początku ich znajomości była dość nieśmiałą osobą i sporo czasu zajęło chłopakowi dotarcie do niej. Musiał się postarać, aby zdobyć jej zaufanie. Po tym wszystkim jednak wiedział, że warto było być cierpliwym. Hubert wrócił myślami do ich pierwszego przypadkowego spotkania przed domem Ellen, kiedy to szarpał się z drzwiami, których za nic nie mógł otworzyć, a z pomocą przyszła mu właśnie ona: drobna czarnowłosa dziewczyna, która po dziś dzień powalała go swoją delikatnością i naturalnością.
Dominika rozglądała się po zatłoczonym lotnisku, na moment zatrzymując wzrok na najbardziej rzucających się w oczy osobach. Przyglądała się im. Zastanawiała się, jaki jest powód ich podróży. Czy wśród tych wszystkich pasażerów był ktoś, kto miał zamiar dotrzeć do kogoś, by go zranić? Te myśli nie opuszczały jej na krok, od kiedy jej oczom po raz drugi w życiu ukazał się sporych rozmiarów dubliński port lotniczy.
– Szukasz kogoś konkretnego? – zapytał Hubert i cmoknął ją w czoło.
Wyrwał ją tym gestem z zamyślenia. Nie do końca wiedziała, co sprawiało, że z każdą minutą zaczynała się coraz bardziej stresować. Sama podróż samolotem nie przerażała jej już tak bardzo, jak za pierwszym razem, choć awaryjne lądowanie na wodzie czy gorsze kataklizmy zawsze mogły się przytrafić. Czuła jednak, że to nie to. Chociaż może była to kumulacja wszystkiego, co ostatnio zaprzątało jej myśli. Kolejny lot, stres związany z przedstawieniem narzeczonego najbliższym, poznanie jego rodziny, która według opowiadań Huberta nie była taką, jaką pragnęłoby się mieć, oraz obawa o to, co dalej będzie z Leną.
– Nie, nie szukam. Tak tylko się rozglądam – odpowiedziała z nieznacznym uśmiechem, po czym jej wzrok ponownie powędrował na podróżujących ludzi.
– Domi…
Hubert westchnął i przyciągnął dziewczynę mocniej do siebie.
– Spójrz na mnie – poprosił.
Dziewczyna posłusznie popatrzyła mu prosto w oczy, jednak uśmiech nie powrócił już na jej bladą twarz.
– Co się dzieje? – zapytał po chwili i objął dziewczynę w pasie, choć nie było to takie łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że miała na sobie plecak i przewieszoną przez ramię małą torebkę.
– Nic takiego.
– Przecież widzę, powiedz.
– Po prostu przypomniało mi się pierwsze spotkanie z Leną na lotnisku zaraz po moim przylocie do Irlandii.
– I to sprawiło, że tak nagle posmutniałaś i zrobiłaś się nerwowa?
Hubert nie spuszczał wzroku z ukochanej. Podejrzewał, że za jej zachowaniem nie stał ani lot, ani to, co czekało na nich w Polsce. No, może odrobinę. Czuł, że sprawcą całego zamieszania był ktoś, z kim zamierzał niebawem się spotkać, o czym wolał nie informować na chwilę obecną swojej partnerki. Był pewien, że nie pochwaliłaby jego pomysłu i z całą pewnością starałaby się odwieść go od tego planu.
– Widzisz, skarbie, gdy byłam tu na lotnisku poprzednim razem, poznałam osobiście nie tylko Lenę, ale i Pawła, który, jak czułam od samego początku, nie miał dobrych zamiarów. Och, gdybym tylko wtedy wiedziała, co planował…
– To co byś zrobiła, hm?
– Nie wiem, ale na pewno baczniej bym mu się przyglądała i myślę, że przynajmniej kilka razy zapytałabym Lenę, czy jest pewna, aby Paweł z nami zamieszkał. Wiedziałam, że coś się spieprzy, czułam to w kościach!
– No już, już. – Hubert pogłaskał ją po policzku. – Spokojnie, wojowniczko. Pamiętaj, że każdy musi decydować za siebie. To Lena podjęła decyzję o wynajęciu mu pokoju. To ona zdecydowała, żeby w ogóle podrzucić go do Droghedy, z tego co opowiadałyście. Przecież mogła uprzejmie odmówić i nie zapraszać go do siebie, prawda? I przyznaj szczerze, czy nie widziałaś, jaka ona była przy nim szczęśliwa?
– Widziałam, widziałam – mruknęła niechętnie. – Ale jakie to ma teraz znaczenie, jeśli tak bardzo ją zranił?
– Zranił, a to oznacza, że zależy jej na nim bardziej, niż mogła się spodziewać – odpowiedział spokojnym i pewnym głosem Hubert.
Chwilę później po hali odlotów poniósł się dźwięk komunikatu wzywającego do stawienia się do odprawy przy bramce kierującej prosto do samolotu, którego kierunkiem była Polska.
Hubert mocno trzymał Dominikę za rękę, by dodać jej otuchy. Wiedział, że to ostatnie chwile jego pozornego opanowania przed pojawieniem się w Polsce. Nie był tam kilka ładnych lat i z bólem serca musiał przyznać, że zupełnie nie ciągnęło go w te okolice. O ile samo miasto szalenie go inspirowało i dodawało energii, jakiej nie potrafił odnaleźć nigdzie indziej na świecie, tak wizja pobytu w rodzinnym domu spędzała mu sen z powiek.
W końcu zajęli swoje miejsca w dość ciasnym samolocie. Hubert nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że od pewnego czasu to Dominika, chcąc dodać mu otuchy, ściskała jego dłoń, podobnie jak on jeszcze chwilę wcześniej robił to dla niej.
– Boisz się latać? – wyszeptała wprost do ucha ukochanego, jednocześnie zaciągając się ulubionym zapachem. – Nic wcześniej nie wspominałeś.
– Bo się nie boję.
– To dlaczego od momentu zapięcia pasów wyglądasz, jakbyś był przerażony?
Dominika spojrzała na Huberta. Normalnie skorzystałaby z okazji i chwilę się z nim podroczyła, kradnąc na koniec buziaka na zgodę. Tym razem jednak czuła, że nie był to odpowiedni moment na docinki, chociaż nie miała pewności, co było tego powodem.
– Stresuję się, ale nie samą podróżą, a raczej jej punktem docelowym.
– Amanda?
– Amanda, matka – westchnął i pokręcił głową. – Nie mam bladego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi, i szczerze mówiąc, przeraża mnie to. Skoro Amanda opuściła Irlandię, musiało wydarzyć się coś, co podejrzewam, że i mnie może zwalić z nóg. Może będzie ci ciężko w to uwierzyć, ale to ona zawsze była tą silniejszą, hmmm, emocjonalnie? Sam nie wiem, jak to nazwać. Mimo wszystko trzeba się było naprawdę postarać, żeby wyprowadzić ją z równowagi, a gdy przypomnę sobie ostatni dzień, kiedy ją widziałem…
Hubert zamilkł i Dominika była pewna, że powrócił myślami do tamtej chwili, w której po raz ostatni rozmawiał z młodszą siostrą.
– Wkrótce wszystko się wyjaśni.
Dziewczyna próbowała pocieszyć swojego partnera. Ten jednak zatracił się we wspomnieniach.
– Mhm – odparł od niechcenia, a na jego twarzy pojawił się ogromny smutek.
– Hej, rozchmurz się! – powiedziała cicho Dominika. – Nie wiem, co nas czeka u twojej rodziny. Wierzę, że wszystko dobrze się ułoży. A nawet jeśli nie, to w nagrodę czeka nas jeszcze wizyta u moich rodziców, którzy już nie mogą się doczekać, żeby poznać cię osobiście. Jestem pewna, że mama już teraz przekopuje swoje zakurzone zeszyty z wyszukanymi przepisami na ciasta i inne słodkości.
– I tu mnie masz, moja ty babeczko.
Hubert cmoknął dziewczynę w policzek, a gdy tylko samolot poderwał się z płyty lotniska i zaczął nabierać wysokości, chłopak zapadł w sen.ROZDZIAŁ 2
– Ty jesteś szalona! – W zestawie głośnomówiącym w samochodzie Leny wybrzmiał głos rozkrzyczanej Dominiki.
Lubiła z niego korzystać, kiedy prowadziła. Dzięki temu mogła bez problemu skupić się na drodze, a przy okazji wykonać kilka telefonów służbowych lub takich jak ten, bardziej prywatnych. Lena doskonale zdawała sobie sprawę, że wyjazd Dominiki do Polski, zwłaszcza w tym trudnym dla niej czasie, będzie niełatwy do przetrwania. Bo chociaż widywały się już zdecydowanie rzadziej niż na początku ich znajomości, to jednak zawsze mogły na siebie liczyć, a po wyjeździe Pawła Lena czuła się koszmarnie samotna, zraniona i zagubiona w całej tej popieprzonej sytuacji.
– Czemu od razu szalona? – Zaśmiała się pod nosem, po czym włączyła kierunkowskaz, dając znać, że zamierza zjechać z autostrady. Od upragnionego celu dzieliły ją ostatnie kilometry. Nie mogła się doczekać stawienia czoła kolejnej przygodzie, nowej miłości.
– Skąd w ogóle taka decyzja? Nigdy nie wspominałaś, że chciałabyś zwierzaka!
– Oj, kochana, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
– Tego mogę się tylko domyślać! Ale mów szybko, jakiego sierściucha sobie upatrzyłaś? Bo mam nadzieję, że twój nowy pupil ma sierść i nie jest to jakiś wąż czy inny potwór?
– Za kogo ty mnie masz, kobieto?! – parsknęła rozbawiona. – Niebawem będziemy już razem, to ci wyślę zdjęcie. Może nawet uda się wieczorem zdzwonić na kamerce, w końcu maluszek będzie musiał jak najszybciej poznać ciocię.
Lena rozmawiała z Dominiką, jednak teraz bardziej niż wcześniej skupiła się na drodze. Nie znała jeszcze tych okolic, w Cavan była może raz w życiu, a to właśnie tutaj umówiła się z właścicielką hodowli na odbiór jej nowego towarzysza życia.
– Już nie mogę się doczekać, kiedy pokażesz to maleństwo!
Lena mogłaby przysiąc, że Dominika z ekscytacji niemalże podskakuje, a jej partner, jeśli tylko to widział, z politowaniem kręcił głową.
– Powiedz lepiej, jak tam podróż i Hubert? Mocno zestresowany?
– Oj, jak cholera – odparła Domi. – Nigdy go takiego nie widziałam. Akurat odbiera nasze bagaże, dlatego pomyślałam, że skorzystam z okazji i zadzwonię, żeby dać ci znać, że szczęśliwie dolecieliśmy. Wiesz, chcę go wspierać, ale sama jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów.
– Będzie dobrze, zobaczysz! Trzymam za was kciuki i koniecznie melduj, co się dzieje. Muszę kończyć, kochana, bo dojeżdżam na miejsce.
Lena zaparkowała przy czerwonym garbusie. Wyłączyła silnik i wzięła głęboki oddech. Wiedziała, że decyzja, którą podjęła, zmieni jej dotychczasowe życie, ale czuła, że będzie to początek niesamowitej, pięknej miłości.
Wyszła z samochodu i uśmiechnęła się do czekającej kobiety, która już na dzień dobry robiła na Lenie dobre wrażenie. Krótko przycięte włosy, luźny strój i serdeczny uśmiech na twarzy sprawiały, że aktualnej właścicielce psa aż chciało się zaufać.
– O borze szumiący! Jakie ty masz piękne oczyska! – powiedziała Lena pełna zachwytu nad czarno-białym psem, który na pierwszy rzut oka był niezwykle podobny do pandy. Z tą różnicą, że miał niesamowicie niebieskie oczy. Tak krystalicznego błękitu Lena w swoim życiu jeszcze nie widziała. Wyciągnęła ręce przed siebie i już po chwili zatopiła palce w bardzo mięciutkim, puszystym futerku czworonoga.
– Jak na trzymiesięcznego bobasa, muszę ci powiedzieć, że już troszkę ważysz!
Dziewczyna zaśmiała się i wtuliła twarz w puchatą sierść swojego nowego przyjaciela. Czuła, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Taka na dobre i na złe, choć miała nadzieję, że to „na złe” będzie jednak bardziej dobre. Na potwierdzenie tych myśli, psiak długo nie czekając, wylizał Lenie policzek, czym wprawił ją w jeszcze lepszy nastrój.
Właścicielka hodowli z uwagą przypatrywała się Lenie i szczeniakowi. Bardzo lubiła pierwsze wspólne momenty psów i ich nowych opiekunów. Patrząc na tę dwójkę, dostrzegła to, co dawało jej ogromną motywację do prowadzenia swojej działalności. Nieocenioną miłość.
– Pasuje ci – odezwała się kobieta, nie odrywając od nich wzroku.
Dopiero po tych słowach Lena skierowała w jej stronę swoje spojrzenie. Przez moment miała wrażenie, że na tym placu była tylko ona i jej nowy przyjaciel, tak pochłonęła ją chwila zapoznania. Kiedy podejmowała decyzję o przygarnięciu czworonoga, była pełna ekscytacji, ale i pewnego lęku, czy aby na pewno poradzi sobie z wychowaniem szczeniaka. Zwłaszcza że wybrała mało popularną rasę, a z tego, co udało jej się wyczytać i dowiedzieć od właścicielki hodowli, łajki jakuckie należały do bardzo aktywnych psów.
– Dziękuję. Jest jeszcze piękniejszy niż na zdjęciach i filmach. A jego sierść… O matko! Jaki on jest puchaty!
Kobieta się zaśmiała. Była przyzwyczajona do takich reakcji. Sama nie mogła się nadziwić szczeniakom, gdy pierwszy raz miała styczność z łajką jakucką, bardzo mało znaną rasą pierwotną. Już wtedy te psy skradły jej serce na dobre.
– Oj, to prawda – odparła, rozbawiona reakcją Leny. – Ale widzę, że spodobałaś mu się. Jesteś chyba pierwszą osobą, przed którą nie ucieka lub, za przeproszeniem, nie odwraca się dupką i nie idzie w swoją stronę. Był kilka razy rezerwowany, ale za każdym razem wyglądało to tak samo, potencjalni właściciele witali go z otwartymi ramionami, a on odchodził w swoją stronę, nie zwracając uwagi na żadne zachęty.
– Chyba byliśmy sobie pisani, co o tym sądzisz, Bruno? – zapytała Lena psa, na co ten ponownie polizał ją po policzku.
– Przyznał ci rację!
Kobiety rozmawiały jeszcze kilkanaście minut, po czym dopełniły wszelkich formalności i rozjechały się w przeciwnych kierunkach.
Lena ostrożnie wróciła na trasę prowadzącą do Droghedy. Kątem oka co chwilę zerkała na śpiącego pod przednim siedzeniem pasażera Bruna. Dziewczyna układała sobie w głowie plan działania. Obmyślała strategię treningów, nowy rozkład dnia, tak by mogła pracować i zajmować się psem.
Nagle cichą muzykę przerwał dzwoniący telefon. Bruno z zainteresowaniem podniósł pyszczek, nasłuchując nieznanego mu dźwięku. Lena uśmiechnęła się do niego, po czym przeniosła wzrok na wyświetlacz. Dzwonił Paweł. Dziewczyna westchnęła przeciągle i zrobiła to, co zawsze, gdy chłopak próbował się z nią skontaktować. Odrzuciła przychodzące połączenie.