Chichot losu - ebook
Chichot losu - ebook
Brayan miał być tylko przyjacielem... ale Meg przyjaźń z mężczyznami kiepsko wychodzi. Przystojny Anglik coraz śmielej zadamawiał się w życiu panny Donell. Ale kiedy ona pogodziła się ze swoją największą miłością Erickiem, i on polubił Brayana, a nawet „dał błogosławieństwo” na ten związek, wszystko zaczęło się psuć. A Meg coraz częściej zaczęła zadawać sobie pytania.
Czy Brayan jest dla mnie odpowiednim mężczyzną?
Kto jest ojcem mojego dziecka?
I czy Erick przestał mnie już kochać?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8310-013-5 |
Rozmiar pliku: | 1 010 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Obudziłam się o świcie. Obok mnie nie było ani Toma, ani Brayana. Przeciągnęłam się, a potem niechętnie wstałam, by pójść do łazienki. Wprawdzie udało mi się przespać całą noc, ale rano miałam strasznie wysokie ciśnienie. Wyszłam z sypialni i zaniemówiłam… Na narożnej kanapie spali moi chłopcy. Chyba gadali długo. Przykryłam ich obu kocami, bo zostawili uchylone okno, więc w salonie panował przeraźliwy chłód. Nie chciałam ich budzić, ale byłam głodna jak wilk, więc postanowiłam pójść po coś do jedzenia. Najciszej jak umiałam, wyjęłam z lodówki banana i jogurt, po czym wróciłam do łóżka. Wzięłam laptop Brayana i włączyłam film. Przy okazji sprawdziłam pocztę, nie znalazłam nic ciekawego. Z nudów przeglądałam portale plotkarskie, miałam nadzieję, że dowiem się czegoś o Ericku – śnił mi się całą noc. Oprócz zdjęć z bankietu, który odbył się dwa tygodnie temu, nie było nic nowego. Na żadnym ze zdjęć nie dostrzegłam siebie, zdziwiło mnie to nieco, ale poczułam ulgę. Nie wspomnieli o mnie ani słowem. Może to zasługa Ericka? Byłoby miło wysłać mu wiadomość, ale nie mogłam tego zrobić. Chciałam oszczędzić mu cierpień.
Ciekawiło mnie, jak rozprawił się z Filipem. Na pewno nie uszło mu to na sucho, chyba że zrzucił winę na mnie i zrobił z siebie niewiniątko. Wcale by mnie to nie zdziwiło. Boże, jak ja go nienawidziłam! Żałowałam, że sama mu wtedy nie przywaliłam!
– O, kurwa, ale tu zimno! – Usłyszałam głos Brayana.
Potem mój przyjaciel zerwał się z kanapy i przybiegł do sypialni. Wsunął się pospiesznie pod kołdrę i dotknął mnie zimnymi stopami.
– Ale jesteś cieplutka! – szepnął i wtulił się we mnie jak małe dziecko.
– Nie zamknęliście okna na noc! – powiedziałam z wyrzutem, przytulając go i czule gładząc dłońmi po plecach.
– Gadaliśmy długo, całkiem jak za dawnych czasów. Z Lily to naprawdę koniec, Tom w końcu przejrzał na oczy.
– Tak po prostu?
– Poznał prawdę. Ona ma faceta w Belgii, przyjechała, bo dowiedziała się o tobie. Myślała, że jesteście razem.
– Aha – skomentowałam zamyślona. – W piątek wyglądał na szczęśliwego, gdy się do niego kleiła. Pewnie całą noc nie dała mu potem spać.
– Bzyknął ją raz czy dwa, tak dla zasady. Wczoraj powiedział jej, że to koniec i że ma się odwalić. Podobno się popłakała.
– Może jednak go kocha? – zapytałam, choć sama w to nie wierzyłam.
– Tak, kocha, jego fiuta i pieniądze… – powiedział z sarkazmem Brayan.
– Co do pieniędzy, to chyba już wiem, co z nimi zrobię – zmieniłam temat.
– Tak? – Brayan spojrzał na mnie pytająco.
– Chcę kupić mieszkanie. Tu, w Londynie – oświadczyłam.
Brayan, ewidentnie zaskoczony, uśmiechnął się lekko.
– Chcesz tu zostać? Na stałe? – dopytywał.
Miałam wrażenie, że nie bardzo mi wierzy.
– Tak, chcę tu urodzić i wychować syna – powiedziałam całkiem poważnie.
– Twoja rodzina nie będzie zadowolona. – Brayan usiadł na łóżku i uważnie mi się przyglądał.
– Wiem o tym. To moja decyzja, chcę czuć się swobodnie, a w Nowym Jorku ze świadomością, że Erick gdzieś tam jest, nigdy nie będę się tak czuła. No i Filip… – Urwałam w pół zdania.
– Wiem, wiem, nic nie musisz mówić. Swoją drogą nieźle to sobie wykombinował – stwierdził Brayan.
– To manipulant i hipokryta. Pieprzony pan doktorek! – warknęłam, na myśl o nim wpadałam furię.
– Jest doktorem? – Moj przyjaciel uniósł z niedowierzaniem brew.
– Tak, w dodatku ginekologiem!
Brayan parsknął śmiechem.
– Przepraszam – zreflektował się, próbując opanować wesołość. – Co za ironia losu – skwitował.
Niedługo potem obudził się Tom. Wszedł do sypialni, drżąc z zimna. Poinformowałam go o planach związanych z zakupem mieszkania. Wyznałam też, że chcę zainwestować część pieniędzy w kawiarnię, ale o tym już wiedział wcześniej. W schowku samochodowym był prawie milion dolarów, więc uznałam, że wystarczy mi na wszystko. Kiedyś oddam Erickowi te pieniądze, mam nadzieję, że wkrótce będę miała niewielkie udziały w kawiarni. Zdecydowałam, że następnego dnia pójdę do banku załatwić formalności, a potem poszukam dewelopera. Spodobała mi się ta okolica i stwierdziłam, że z chęcią tu zamieszkam. Widziałam niedaleko osiedle nowych bloków, może tam coś znajdę. Postanowiłam zająć się tym jeszcze przed odlotem. Nie kupiłam biletów powrotnych, nie wiedziałam, jak długo nas nie będzie, pewnie wrócimy dopiero na początku stycznia. A może Tom przyleci do nas na sylwestra?
Tego ranka nie poruszaliśmy już trudnych tematów. Ustaliliśmy, że zimą wyjedziemy razem na wakacje, to właśnie o tym wyjeździe panowie wczoraj tak długo rozmawiali. Drugi trymestr to najlepszy czas na podróże, więc zamierzałam z tego skorzystać. Jeszcze nie wiedzieliśmy, dokąd polecimy, ale na pewno w ciepłe kraje, by wygrzać się i pić bezalkoholowe drinki z palemką. Na myśl przyszły mi wakacje z Erickiem, seks w domu, na plaży i w oceanie. Chyba hormony mi buzowały, bo na samą myśl o seksie czułam rozkoszne podniecenie. Cholera! Jak ja to wytrzymam? Erick kochał się ze mną codziennie i wszędzie, gdzie tylko to było możliwe. Łatwo się człowiek przyzwyczaja do dobrego… Teraz, gdy nie byłam już aż tak zestresowana, znowu zaczęłam odczuwać pożądanie. Miałam nadzieję, że mi to minie i że to faktycznie hormony, bo jeśli nie, to będę zmuszona zakupić wibrator. Chryste! Nigdy nie miałam czegoś takiego w ręku. Moje myśli zdecydowanie się rozszalały, aż dostałam wypieków. To takie dziwne! Nieprzyzwoite!
Tego dnia Hookowie mieli w planach uroczysty obiad. Obchodzili dwudziestą szóstą rocznicę ślubu, a ja na śmierć o tym zapomniałam. W pośpiechu pojechaliśmy po prezent. Zgodnie wybraliśmy ręcznie malowaną porcelanową zastawę na dwanaście osób. Składaliśmy się we troje, więc licząc na głowę, wcale nie wyszło drogo. Na dodatek Brayan tak zbajerował ekspedientkę, że dała nam spory rabat. Dla pani Hook chłopaki kupiły jeszcze kwiaty, a dla pana Hooka dobrą whisky.
Oczywiście na obiad dotarliśmy spóźnieni. Dzięki temu spotkaniu miałam okazję poznać dalszą rodzinę państwa Hooków. Nie wiedziałam, że Tom ma tyle sióstr i tylu braci ciotecznych. W pierwszej chwili byłam onieśmielona, przyszło chyba ze trzydzieści osób. Ponieważ w domu nie było wystarczająco miejsca, pani Hook przygotowała wszystko w kawiarni na dole. W niedzielę lokal jest zamknięty, więc można było tam ustawić inaczej meble i zrobić małe przyjęcie. Stoły uginały się od ogromnej ilości pysznego jedzenia, ciast i przekąsek. Hookowie nie powiedzieli nikomu o mojej ciąży, toteż czułam się swobodnie. Rodzinka okazała się naprawdę fantastyczna, wręcz wyluzowana. Dwie z pięciu ciotecznych sióstr Toma były w moim wieku, wydawały się bardzo sympatyczne. Jedna właśnie skończyła prawo, druga odbywała staż w dużym wydawnictwie, obie były singielkami. Cholera! A ja… Nie obroniłam dyplomu, uciekłam ze Stanów i byłam w ciąży. Na dodatek nie znałam ojca swojego dziecka. Ale historia!
Moje rozmówczynie zaczynały się rozkręcać i coraz częściej zadawały osobiste pytania. Na szczęście uratował mnie Brayan. Na jego widok uśmiechnęły się kokieteryjnie, szepcząc coś między sobą. On jednak nie był nimi zainteresowany, co mnie zdziwiło, bo obie dziewczyny były bardzo atrakcyjne. Urodę miały typowo angielską – jasna skóra, włosy w odcieniach blond i szaroniebieskie oczy.
Rozejrzałam się po sali. Niedaleko dostrzegłam Thomasa. Zabawiał towarzystwo, sypiąc jak z rękawa anegdotami i dowcipami. Widać było, że dobrze się czuł w gronie rodzinnym. Ucieszyło mnie to. Tom był wesoły i wyluzowany. Przy toaście przeszedł samego siebie. Gdy składał rodzicom życzenia, wszyscy popłakali się ze śmiechu. Prezent od nas także się spodobał.
– Gorzko, gorzko! – krzyczeli moi przyjaciele, gwiżdżąc przy tym przeraźliwie.
– Daj spokój, synku! – upominała ich nieco zawstydzona pani Hook.
– Żono moja kochana, chodź tu do mnie! – zawołał lekko podchmielony pan Hook i pocałował małżonkę w usta.
Miło było na nich patrzeć, aż trudno uwierzyć, że po tylu latach można być nadal tak szczęśliwą parą. Na dodatek mieli cudownego syna, a do tego kawiarnię, która dobrze prosperowała. Nic, tylko się cieszyć.
W pewnym momencie podszedł do mnie brat cioteczny Thomasa, Jacob, i wręczył mi szklankę z drinkiem.
– Proszę… – Uśmiechnął się szeroko, ukazując piękne, równe zęby.
– Nie, dziękuję, nie piję – odmówiłam, nieco skrępowana tą nagłą propozycją.
– Daj spokój, jednego się nie napijesz? – namawiał niezrażony.
– Nie mogę pić, Jacobie – wyjaśniłam.
Jego natarczywość zaczęła być uciążliwa. Już na samym początku zauważyłam, że ciągle się na mnie gapi. Był chyba starszy od Toma, na nieszczęście przyszedł sam. Oczywiście Brayan, jak zawsze, pospieszył mi z odsieczą.
– Jak się czujesz, skarbie? – zapytał, obejmując mnie czule.
Trochę mnie zaskoczył tym gestem, ale wkrótce zrozumiałam jego taktykę.
– Dobrze, kotku – odpowiedziałam, odgrywając rolę kochanki. Z trudem powstrzymałam śmiech.
Efekt był natychmiastowy. Jacob bez słowa wycofał się, chyba zrobiło mu się głupio.
– Co za palant! – rzucił Brayan.
– Daj spokój, przecież nie wie, że jestem w ciąży.
– Nie o tym mówię. Znam go, chodziliśmy razem do szkoły. Zarywa do wszystkich dziewczyn, nawet do Lily, gdy była z Tomem! – wyjaśnił zdenerwowany.
– Więc uznałeś, że udając mojego chłopaka, odstraszysz go? – skomentowałam ironicznie.
– Tak, skarbie! – odpowiedział i posłał mi jeden ze swoich wyjątkowych, zarezerwowanych tylko dla mnie, uśmiechów. – Daj buziaka, to będziemy bardziej wiarygodni! – poprosił rozbawiony i bez namysłu pochylił się ku mnie.
– Spadaj! Mogę ci zaraz urządzić awanturę jak wkurzona narzeczona, to też będzie wiarygodne! – Odsunęłam go zdecydowanym gestem i ostro zmierzyłam wzrokiem.
Naszą burzliwą rozmowę przerwał Tom.
– Co tam, gołąbeczki? Widzę, że Jacob już wkroczył do akcji.
– Taaa… – odrzekł z niechęcią Brayan, przewracając oczami. – Musiałem interweniować.
– Gapi się na was! – dodał cicho Tom.
Słysząc to, Brayan natychmiast objął mnie w pasie i przysunął blisko siebie. Mało tego, nachylił się i złożył namiętny pocałunek na moich zaciśniętych ustach.
Miałam wrażenie, że Tomowi się to nie spodobało.
– Jesteś taka słodka! – mówił głośno Brayan i puszczał do mnie oczko.
Wcale nie było mi do śmiechu. Co on, do cholery, wyprawiał? Tom też był wściekły. Aby nie robić sceny, odepchnęłam go delikatnie i odeszłam bez słowa.
„Miał tego nie robić! Miał nie przekraczać granic! Nawet w żartach”.
Takie myśli kotłowały się w mojej głowie. Ależ mnie zdenerwował! Poszłam do łazienki, przekręciłam zamek w drzwiach i usiadłam na brzegu wanny. Nie wiedziałam dlaczego, ale zebrało mi się na płacz. W tym momencie poczułam się samotna, było mi bardzo smutno i źle. Świadomość, że obaj moi przyjaciele prawdopodobnie czuli do mnie coś więcej niż przyjaźń, wszystko komplikowała. Starałam się o tym nie myśleć, choć znowu naszła mnie refleksja, czy przyjaźń damsko-męska w ogóle jest możliwa. Thomas udawał obojętnego, Brayan przybierał maskę podrywacza, choć wiedziałam, że nie pokazuje prawdziwej twarzy. Gdyby nie fakt, że byłam w ciąży i kochałam kogoś innego, być może bym mu uległa. Brayan pociągał mnie fizycznie, przypominał mi Ericka, ale nie mogłam głośno się do tego przyznać. Starałam się trzymać go na dystans, a on dzisiejszego dnia przekroczył granicę. Tom natomiast w ogóle mnie nie interesował, był wprawdzie cudowny, kochany, ale to naprawdę tylko przyjaciel. Sytuacja z Brayanem nieco mnie przerażała. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy zaproszenie go na święta było dobrym pomysłem.
Minęło kilka minut, zanim się opanowałam. Spojrzałam w lustro i z przerażeniem stwierdziłam, że mam zaczerwienione oczy. Nikt nie powinien widzieć, że płakałam.
Wyszłam z łazienki i szybkim krokiem skierowałam się w stronę schodów.
– Hej! Co jest? Uraziłem cię? – Usłyszałam głos Brayana, pobrzmiewało w nim zakłopotanie.
Chłopak chwycił moją dłoń.
– Jestem zmęczona, pójdę się położyć – powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Nie mogłam na niego spojrzeć, zbyt przypominał mi Ericka.
Kiedy wyjmowałam swoją dłoń z jego ciepłej, gładkiej dłoni, miałam wrażenie, jakbym rozstawała się z nim na zawsze.
Weszłam jeszcze na chwilę do kuchni, gdzie natknęłam się na panią Hook.
– Jak się czujesz, kochanie? – zapytała z troską. Wyglądała naprawdę pięknie.
– Zmęczyłam się trochę, położę się – powiedziałam, przywołując na twarz wymuszony uśmiech.
– Wszystko w porządku? – Mama Toma zawsze wyczuwała mój nastrój.
– Tak. Po prostu naprawdę jestem zmęczona.
Pani Hook spojrzała na mnie uważnie, w jej twarzy dostrzegłam troskę.
– Gdybyś czegoś potrzebowała, daj znać. – Delikatnie dotknęła mojego ramienia, po czym wróciła do gości.
Pobiegłam do swojego pokoju. Chyba pierwszy raz, odkąd tu zamieszkałam, zamknęłam się na klucz. Potrzebowałam pobyć sama. Musiałam to wszystko przemyśleć. Być może przesadzałam, a może winne były hormony. W głowie miałam mętlik. Wzięłam do ręki iPoda i założyłam słuchawki. Słuchając Ellie Goulding, zaczęłam płakać. Odruchowo położyłam dłoń na brzuchu i nagle poczułam ruchy mojego dziecka. Zresztą nie pierwszy raz, ale zawsze kiedy to się działo, czułam duże wzruszenie. Pewnie mój syn wiedział, że jego mama jest smutna, i czuł to samo. Mając świadomość jego bliskości, powoli się uspokoiłam. Oddychałam głęboko i starałam się nie myśleć o niczym złym. W końcu zasnęłam.
Obudziło mnie głośne walenie w drzwi pokoju. Odwróciłam się tak gwałtownie, że słuchawka wypadła mi z ucha. Potykając się o fotel, podbiegłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. Na korytarzu stali Tom i Brayan.
– Oszalałaś?! – wrzasnął Brayan i bez zaproszenia wszedł do środka.
– Zasnęłam, nie słyszałam pukania – powiedziałam chłodno, starając się nie zdradzić, jakie emocje mną targały.
Tom patrzył na mnie zmartwiony.
– Myśleliśmy, że coś się stało. Nie zamykaj się więcej. Nigdy tego nie robisz! – krzyczał Brayan.
Tom tymczasem usiadł na łóżku, wziął do ręki iPoda i włożył sobie jedną słuchawkę do ucha.
– Ellie Goulding – oznajmił od niechcenia i nieznacznie się uśmiechnął.
– Właśnie pomagała mi zasnąć – powiedziałam spokojnie. Podeszłam i usiadłam obok niego.
Ukradkiem spoglądałam na Brayana, który ze złości aż poczerwieniał. Jego zaciśnięte usta drżały, jakby chciał coś powiedzieć. Widziałam, że z trudem powstrzymuje emocje.
– Chcesz dalej spać czy wracasz do nas? Zaraz będzie tort.
– Zostanę tutaj, jeśli twoim rodzicom nie sprawi to przykrości – powiedziałam, mając nadzieję, że Tom to zrozumie.
– Spoko, na pewno się nie obrażą! – Uśmiechnął się i wstał. – Chodź, stary – rzucił w stronę stojącego przy oknie Brayana.
– Zaraz do was przyjdę – oznajmił tamten.
Na te słowa Tom zmrużył oczy i pokręcił głową. Byłam pewna, że reakcja przyjaciela nie bardzo mu się spodobała. Ustąpił jednak i cicho zamknął za sobą drzwi.
– Uraziłem cię? – zapytał Brayan.
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi. – Usiadłam po turecku i wnikliwie wpatrywałam się w niego, opartego jedną ręką o skośny sufit. „Cholera! Ale on seksowny…” – pomyślałam.
– To były tylko żarty, Meg – tłumaczył.
– Czyżby? – zapytałam z ironią, unosząc z dezaprobatą brew.
– Uważasz, że zrobiłem to specjalnie? – Brayan zaczął krążyć nerwowo po pokoju.
– Nie wiem, czy specjalnie, ale miałeś nie przekraczać pewnych granic – oświadczyłam spokojnie.
– To był tylko niewinny buziak. W dodatku bez języczka! – próbował żartować.
– Tego by jeszcze brakowało! – warknęłam. – Naprawdę nie chcę o tym gadać, po prostu nie rób tego więcej.
– Jeśli czujesz się urażona, to przepraszam – szepnął.
– Przeprosiny przyjęte. – Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. – A teraz wybacz, ale naprawdę chcę się położyć.
Spojrzał na mnie przenikliwie. Miałam wrażenie, że jest rozczarowany. Może liczył na coś więcej…
– Chcesz, bym pomógł ci szukać mieszkania? – zapytał.
– Zajmiemy się tym jutro, dobrze? Brayan, naprawdę jestem zmęczona i chcę iść spać.
– Dobra już, dobra! Wychodzę. – Podniósł dłonie w geście kapitulacji. – Śpij dobrze, mała. – Nachylił się, by pocałować mnie w policzek, a ja odruchowo odsunęłam się od niego. Spojrzał na mnie zaskoczony i dodał smutno: – Rozumiem.
Tego wieczora zadzwoniłam do Kim. Rozmawiałam z nią chyba godzinę, opowiadała mi o przygotowaniach do ślubu, wesela i chrztu. Okazało się, że zaprosili całą rodzinę, miała przylecieć nawet nasza ciocia z Australii, siostra mamy. O Chryste! Lubię rodzinne zjazdy, ale w tej sytuacji… Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
– Będziesz na mnie wściekła, siostrzyczko – dodała niepewnie już na sam koniec rozmowy.
– Co się stało? – zapytałam spokojnie.
– Bo gdy wysyłaliśmy zaproszenia na początku września, to wtedy jeszcze nic nie wiedziałam… – Urwała, a w jej głosie wyczułam zakłopotanie.
– No mów! – ponaglałam ją.
– Erick też jest zaproszony – odpowiedziała szybko, jakby chciała pozbyć się balastu, który ciążył jej prawdopodobnie od dłuższego czasu.
– Co takiego?! – wyjąkałam.
– Na ślub i na wesele też – dodała, chyba tylko po to, by mnie dobić.
– Może nie przyjdzie? – stwierdziłam z nadzieją.
– Do tej pory nie potwierdził przybycia, więc jest szansa, że go nie będzie. – Siostra wyraźnie próbowała mnie pocieszyć.
– Przeżyję jakoś. – Zaśmiałam się nerwowo, lecz wcale nie było mi do śmiechu.
„Jeśli Erick się tam pojawi, chyba spłonę żywcem. A jeśli przyjdzie z kimś? Z jakąś kobietą? Z Monicą? O nie!” Moje myśli wirowały jak komety, miałam wrażenie, że jestem na autostradzie. To wszystko zakrawało na jakąś farsę.
– Nie zamartwiaj się tym, siostro, będzie dobrze – pocieszała mnie Kim.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, zerknęłam na zegarek, była prawie jedenasta w nocy. Stwierdziłam, że najwyższy czas się położyć. Na dziś wystarczyło mi już wrażeń. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Niestety, rozmowa z siostrą rozbudziła tęsknotę za Erickiem, myśli o nim nie pozwalały mi zasnąć. Nie chciałam go spotkać, nie mogłam. W końcu udało mi się odgonić zmartwienia i pomyślałam o rolach, które będę odgrywać podczas uroczystości. Świadkowa i matka chrzestna to nie byle kto. Jak mówiła Scarlett O’Hara: „Pomyślę o tym jutro”.ROZDZIAŁ 2
Boże, nie wyspałam się! Zanim zasnęłam, było chyba już dobrze po drugiej. Sen też miałam niespokojny i co godzinę budziłam się do łazienki. Była jedenasta, a ja ledwo patrzyłam na oczy.
Zeszłam do kuchni. Niestety, nikogo tam nie zastałam. Tom zapewne był w kawiarni i pomagał rodzicom. Powinnam jechać do banku wypłacić pieniądze. Chciałam dać je rodzicom Toma na rozbudowę i remont kawiarni.
Z trudem się ubrałam i umyłam. Wszystko robiłam w żółwim tempie, nawet śniadanie jadłam od niechcenia.
Bank mieścił się niedaleko, więc zdecydowałam, że pójdę pieszo, zresztą mój samochód chyba wziął Brayan. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – i tak jazda tutaj sprawiała mi ogromne trudności. Spojrzałam na termometr w kuchni za oknem. Ale zimno! Minus 12 stopni. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że mam wyjść na taki mróz. Założyłam grube legginsy i długi sweter, owinęłam szyję szalikiem, wciągnęłam wysokie kozaki, a na grzbiet zarzuciłam ciepłą puchową kurtkę.
Droga zajęła mi niecałe dwadzieścia minut. Niestety, w banku była spora kolejka, usiadłam więc i rozpięłam kurtkę. Wewnątrz bowiem, w przeciwieństwie do temperatury na dworze, było bardzo gorąco. Odruchowo położyłam dłoń na brzuchu i ponownie poczułam ruchy mojego maleństwa.
– Proszę, teraz pani – zwróciła się do mnie młoda kobieta, przepuszczając mnie w kolejce.
Wyrwała mnie z zamyślenia, więc chwilę trwało, nim zareagowałam.
– Dziękuję – powiedziałam i podeszłam do okienka.
Dopiero po chwili zorientowałam się, dlaczego mnie przepuściła. Wymownie spojrzała na mój brzuch, zapewne domyśliła się, że jestem w ciąży. Niektóre kobiety, mimo iż nie było widać jeszcze brzuszka, instynktownie rozpoznawały te oczekujące dziecka. Dla mnie był to fenomenalny dar. Odwróciłam się i uśmiechem podziękowałam za ten jakże miły gest.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki