Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Chichot losu - ebook

Seria:
Data wydania:
14 czerwca 2022
Ebook
23,90 zł
Audiobook
26,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
23,90

Chichot losu - ebook

Brayan miał być tylko przyjacielem... ale Meg przyjaźń z mężczyznami kiepsko wychodzi. Przystojny Anglik coraz śmielej zadamawiał się w życiu panny Donell. Ale kiedy ona pogodziła się ze swoją największą miłością Erickiem, i on polubił Brayana, a nawet „dał błogosławieństwo” na ten związek, wszystko zaczęło się psuć. A Meg coraz częściej zaczęła zadawać sobie pytania.

Czy Brayan jest dla mnie odpowiednim mężczyzną?

Kto jest ojcem mojego dziecka?

I czy Erick przestał mnie już kochać?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8310-013-5
Rozmiar pliku: 1 010 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ 1

Obudzi­łam się o świ­cie. Obok mnie nie było ani Toma, ani Bray­ana. Prze­cią­gnę­łam się, a potem nie­chęt­nie wsta­łam, by pójść do łazienki. Wpraw­dzie udało mi się prze­spać całą noc, ale rano mia­łam strasz­nie wyso­kie ciśnie­nie. Wyszłam z sypialni i zanie­mó­wi­łam… Na naroż­nej kana­pie spali moi chłopcy. Chyba gadali długo. Przy­kry­łam ich obu kocami, bo zosta­wili uchy­lone okno, więc w salo­nie pano­wał prze­raź­liwy chłód. Nie chcia­łam ich budzić, ale byłam głodna jak wilk, więc posta­no­wi­łam pójść po coś do jedze­nia. Naj­ci­szej jak umia­łam, wyję­łam z lodówki banana i jogurt, po czym wró­ci­łam do łóżka. Wzię­łam lap­top Bray­ana i włą­czy­łam film. Przy oka­zji spraw­dzi­łam pocztę, nie zna­la­złam nic cie­ka­wego. Z nudów prze­glą­da­łam por­tale plot­kar­skie, mia­łam nadzieję, że dowiem się cze­goś o Ericku – śnił mi się całą noc. Oprócz zdjęć z ban­kietu, który odbył się dwa tygo­dnie temu, nie było nic nowego. Na żad­nym ze zdjęć nie dostrze­głam sie­bie, zdzi­wiło mnie to nieco, ale poczu­łam ulgę. Nie wspo­mnieli o mnie ani sło­wem. Może to zasługa Ericka? Byłoby miło wysłać mu wia­do­mość, ale nie mogłam tego zro­bić. Chcia­łam oszczę­dzić mu cier­pień.

Cie­ka­wiło mnie, jak roz­pra­wił się z Fili­pem. Na pewno nie uszło mu to na sucho, chyba że zrzu­cił winę na mnie i zro­bił z sie­bie nie­wi­niątko. Wcale by mnie to nie zdzi­wiło. Boże, jak ja go nie­na­wi­dzi­łam! Żało­wa­łam, że sama mu wtedy nie przy­wa­li­łam!

– O, kurwa, ale tu zimno! – Usły­sza­łam głos Bray­ana.

Potem mój przy­ja­ciel zerwał się z kanapy i przy­biegł do sypialni. Wsu­nął się pospiesz­nie pod koł­drę i dotknął mnie zim­nymi sto­pami.

– Ale jesteś cie­plutka! – szep­nął i wtu­lił się we mnie jak małe dziecko.

– Nie zamknę­li­ście okna na noc! – powie­dzia­łam z wyrzu­tem, przy­tu­la­jąc go i czule gła­dząc dłońmi po ple­cach.

– Gada­li­śmy długo, cał­kiem jak za daw­nych cza­sów. Z Lily to naprawdę koniec, Tom w końcu przej­rzał na oczy.

– Tak po pro­stu?

– Poznał prawdę. Ona ma faceta w Bel­gii, przy­je­chała, bo dowie­działa się o tobie. Myślała, że jeste­ście razem.

– Aha – sko­men­to­wa­łam zamy­ślona. – W pią­tek wyglą­dał na szczę­śli­wego, gdy się do niego kle­iła. Pew­nie całą noc nie dała mu potem spać.

– Bzyk­nął ją raz czy dwa, tak dla zasady. Wczo­raj powie­dział jej, że to koniec i że ma się odwa­lić. Podobno się popła­kała.

– Może jed­nak go kocha? – zapy­ta­łam, choć sama w to nie wie­rzy­łam.

– Tak, kocha, jego fiuta i pie­nią­dze… – powie­dział z sar­ka­zmem Brayan.

– Co do pie­nię­dzy, to chyba już wiem, co z nimi zro­bię – zmie­ni­łam temat.

– Tak? – Brayan spoj­rzał na mnie pyta­jąco.

– Chcę kupić miesz­ka­nie. Tu, w Lon­dy­nie – oświad­czy­łam.

Brayan, ewi­dent­nie zasko­czony, uśmiech­nął się lekko.

– Chcesz tu zostać? Na stałe? – dopy­ty­wał.

Mia­łam wra­że­nie, że nie bar­dzo mi wie­rzy.

– Tak, chcę tu uro­dzić i wycho­wać syna – powie­dzia­łam cał­kiem poważ­nie.

– Twoja rodzina nie będzie zado­wo­lona. – Brayan usiadł na łóżku i uważ­nie mi się przy­glą­dał.

– Wiem o tym. To moja decy­zja, chcę czuć się swo­bod­nie, a w Nowym Jorku ze świa­do­mo­ścią, że Erick gdzieś tam jest, ni­gdy nie będę się tak czuła. No i Filip… – Urwa­łam w pół zda­nia.

– Wiem, wiem, nic nie musisz mówić. Swoją drogą nie­źle to sobie wykom­bi­no­wał – stwier­dził Brayan.

– To mani­pu­lant i hipo­kryta. Pie­przony pan dok­to­rek! – wark­nę­łam, na myśl o nim wpa­da­łam furię.

– Jest dok­to­rem? – Moj przy­ja­ciel uniósł z nie­do­wie­rza­niem brew.

– Tak, w dodatku gine­ko­lo­giem!

Brayan par­sk­nął śmie­chem.

– Prze­pra­szam – zre­flek­to­wał się, pró­bu­jąc opa­no­wać weso­łość. – Co za iro­nia losu – skwi­to­wał.

Nie­długo potem obu­dził się Tom. Wszedł do sypialni, drżąc z zimna. Poin­for­mo­wa­łam go o pla­nach zwią­za­nych z zaku­pem miesz­ka­nia. Wyzna­łam też, że chcę zain­we­sto­wać część pie­nię­dzy w kawiar­nię, ale o tym już wie­dział wcze­śniej. W schowku samo­cho­do­wym był pra­wie milion dola­rów, więc uzna­łam, że wystar­czy mi na wszystko. Kie­dyś oddam Eric­kowi te pie­nią­dze, mam nadzieję, że wkrótce będę miała nie­wiel­kie udziały w kawiarni. Zde­cy­do­wa­łam, że następ­nego dnia pójdę do banku zała­twić for­mal­no­ści, a potem poszu­kam dewe­lo­pera. Spodo­bała mi się ta oko­lica i stwier­dzi­łam, że z chę­cią tu zamiesz­kam. Widzia­łam nie­da­leko osie­dle nowych blo­ków, może tam coś znajdę. Posta­no­wi­łam zająć się tym jesz­cze przed odlo­tem. Nie kupi­łam bile­tów powrot­nych, nie wie­działam, jak długo nas nie będzie, pew­nie wró­cimy dopiero na początku stycz­nia. A może Tom przy­leci do nas na syl­we­stra?

Tego ranka nie poru­sza­li­śmy już trud­nych tema­tów. Usta­li­li­śmy, że zimą wyje­dziemy razem na waka­cje, to wła­śnie o tym wyjeź­dzie pano­wie wczo­raj tak długo roz­ma­wiali. Drugi try­mestr to naj­lep­szy czas na podróże, więc zamie­rza­łam z tego sko­rzy­stać. Jesz­cze nie wie­dzie­li­śmy, dokąd pole­cimy, ale na pewno w cie­płe kraje, by wygrzać się i pić bez­al­ko­ho­lowe drinki z palemką. Na myśl przy­szły mi waka­cje z Eric­kiem, seks w domu, na plaży i w oce­anie. Chyba hor­mony mi buzo­wały, bo na samą myśl o sek­sie czu­łam roz­koszne pod­nie­ce­nie. Cho­lera! Jak ja to wytrzy­mam? Erick kochał się ze mną codzien­nie i wszę­dzie, gdzie tylko to było moż­liwe. Łatwo się czło­wiek przy­zwy­czaja do dobrego… Teraz, gdy nie byłam już aż tak zestre­so­wana, znowu zaczę­łam odczu­wać pożą­da­nie. Mia­łam nadzieję, że mi to minie i że to fak­tycz­nie hor­mony, bo jeśli nie, to będę zmu­szona zaku­pić wibra­tor. Chry­ste! Ni­gdy nie mia­łam cze­goś takiego w ręku. Moje myśli zde­cy­do­wa­nie się roz­sza­lały, aż dosta­łam wypie­ków. To takie dziwne! Nie­przy­zwo­ite!

Tego dnia Hooko­wie mieli w pla­nach uro­czy­sty obiad. Obcho­dzili dwu­dzie­stą szó­stą rocz­nicę ślubu, a ja na śmierć o tym zapo­mnia­łam. W pośpie­chu poje­cha­li­śmy po pre­zent. Zgod­nie wybra­li­śmy ręcz­nie malo­waną por­ce­la­nową zastawę na dwa­na­ście osób. Skła­da­li­śmy się we troje, więc licząc na głowę, wcale nie wyszło drogo. Na doda­tek Brayan tak zba­je­ro­wał eks­pe­dientkę, że dała nam spory rabat. Dla pani Hook chło­paki kupiły jesz­cze kwiaty, a dla pana Hooka dobrą whi­sky.

Oczy­wi­ście na obiad dotar­li­śmy spóź­nieni. Dzięki temu spo­tka­niu mia­łam oka­zję poznać dal­szą rodzinę pań­stwa Hooków. Nie wie­dzia­łam, że Tom ma tyle sióstr i tylu braci cio­tecz­nych. W pierw­szej chwili byłam onie­śmie­lona, przy­szło chyba ze trzy­dzie­ści osób. Ponie­waż w domu nie było wystar­cza­jąco miej­sca, pani Hook przy­go­to­wała wszystko w kawiarni na dole. W nie­dzielę lokal jest zamknięty, więc można było tam usta­wić ina­czej meble i zro­bić małe przy­ję­cie. Stoły ugi­nały się od ogrom­nej ilo­ści pysz­nego jedze­nia, ciast i prze­ką­sek. Hooko­wie nie powie­dzieli nikomu o mojej ciąży, toteż czu­łam się swo­bod­nie. Rodzinka oka­zała się naprawdę fan­ta­styczna, wręcz wylu­zo­wana. Dwie z pię­ciu cio­tecz­nych sióstr Toma były w moim wieku, wyda­wały się bar­dzo sym­pa­tyczne. Jedna wła­śnie skoń­czyła prawo, druga odby­wała staż w dużym wydaw­nic­twie, obie były sin­giel­kami. Cho­lera! A ja… Nie obro­ni­łam dyplomu, ucie­kłam ze Sta­nów i byłam w ciąży. Na doda­tek nie zna­łam ojca swo­jego dziecka. Ale histo­ria!

Moje roz­mów­czy­nie zaczy­nały się roz­krę­cać i coraz czę­ściej zada­wały oso­bi­ste pyta­nia. Na szczę­ście ura­to­wał mnie Brayan. Na jego widok uśmiech­nęły się kokie­te­ryj­nie, szep­cząc coś mię­dzy sobą. On jed­nak nie był nimi zain­te­re­so­wany, co mnie zdzi­wiło, bo obie dziew­czyny były bar­dzo atrak­cyjne. Urodę miały typowo angiel­ską – jasna skóra, włosy w odcie­niach blond i sza­ro­nie­bie­skie oczy.

Rozej­rza­łam się po sali. Nie­da­leko dostrze­głam Tho­masa. Zaba­wiał towa­rzy­stwo, sypiąc jak z rękawa aneg­do­tami i dow­ci­pami. Widać było, że dobrze się czuł w gro­nie rodzin­nym. Ucie­szyło mnie to. Tom był wesoły i wylu­zo­wany. Przy toa­ście prze­szedł samego sie­bie. Gdy skła­dał rodzi­com życze­nia, wszy­scy popła­kali się ze śmie­chu. Pre­zent od nas także się spodo­bał.

– Gorzko, gorzko! – krzy­czeli moi przy­ja­ciele, gwiż­dżąc przy tym prze­raź­li­wie.

– Daj spo­kój, synku! – upo­mi­nała ich nieco zawsty­dzona pani Hook.

– Żono moja kochana, chodź tu do mnie! – zawo­łał lekko pod­chmie­lony pan Hook i poca­ło­wał mał­żonkę w usta.

Miło było na nich patrzeć, aż trudno uwie­rzyć, że po tylu latach można być na­dal tak szczę­śliwą parą. Na doda­tek mieli cudow­nego syna, a do tego kawiar­nię, która dobrze pro­spe­ro­wała. Nic, tylko się cie­szyć.

W pew­nym momen­cie pod­szedł do mnie brat cio­teczny Tho­masa, Jacob, i wrę­czył mi szklankę z drin­kiem.

– Pro­szę… – Uśmiech­nął się sze­roko, uka­zu­jąc piękne, równe zęby.

– Nie, dzię­kuję, nie piję – odmó­wi­łam, nieco skrę­po­wana tą nagłą pro­po­zy­cją.

– Daj spo­kój, jed­nego się nie napi­jesz? – nama­wiał nie­zra­żony.

– Nie mogę pić, Jaco­bie – wyja­śni­łam.

Jego natar­czy­wość zaczęła być uciąż­liwa. Już na samym początku zauwa­ży­łam, że cią­gle się na mnie gapi. Był chyba star­szy od Toma, na nie­szczę­ście przy­szedł sam. Oczy­wi­ście Brayan, jak zawsze, pospie­szył mi z odsie­czą.

– Jak się czu­jesz, skar­bie? – zapy­tał, obej­mu­jąc mnie czule.

Tro­chę mnie zasko­czył tym gestem, ale wkrótce zro­zu­mia­łam jego tak­tykę.

– Dobrze, kotku – odpo­wie­dzia­łam, odgry­wa­jąc rolę kochanki. Z tru­dem powstrzy­ma­łam śmiech.

Efekt był natych­mia­stowy. Jacob bez słowa wyco­fał się, chyba zro­biło mu się głu­pio.

– Co za palant! – rzu­cił Brayan.

– Daj spo­kój, prze­cież nie wie, że jestem w ciąży.

– Nie o tym mówię. Znam go, cho­dzi­li­śmy razem do szkoły. Zarywa do wszyst­kich dziew­czyn, nawet do Lily, gdy była z Tomem! – wyja­śnił zde­ner­wo­wany.

– Więc uzna­łeś, że uda­jąc mojego chło­paka, odstra­szysz go? – sko­men­to­wa­łam iro­nicz­nie.

– Tak, skar­bie! – odpo­wie­dział i posłał mi jeden ze swo­ich wyjąt­ko­wych, zare­zer­wo­wa­nych tylko dla mnie, uśmie­chów. – Daj buziaka, to będziemy bar­dziej wia­ry­godni! – popro­sił roz­ba­wiony i bez namy­słu pochy­lił się ku mnie.

– Spa­daj! Mogę ci zaraz urzą­dzić awan­turę jak wku­rzona narze­czona, to też będzie wia­ry­godne! – Odsu­nę­łam go zde­cy­do­wa­nym gestem i ostro zmie­rzy­łam wzro­kiem.

Naszą burz­liwą roz­mowę prze­rwał Tom.

– Co tam, gołą­beczki? Widzę, że Jacob już wkro­czył do akcji.

– Taaa… – odrzekł z nie­chę­cią Brayan, prze­wra­ca­jąc oczami. – Musia­łem inter­we­nio­wać.

– Gapi się na was! – dodał cicho Tom.

Sły­sząc to, Brayan natych­miast objął mnie w pasie i przy­su­nął bli­sko sie­bie. Mało tego, nachy­lił się i zło­żył namiętny poca­łu­nek na moich zaci­śnię­tych ustach.

Mia­łam wra­że­nie, że Tomowi się to nie spodo­bało.

– Jesteś taka słodka! – mówił gło­śno Brayan i pusz­czał do mnie oczko.

Wcale nie było mi do śmie­chu. Co on, do cho­lery, wypra­wiał? Tom też był wście­kły. Aby nie robić sceny, ode­pchnę­łam go deli­kat­nie i ode­szłam bez słowa.

„Miał tego nie robić! Miał nie prze­kra­czać gra­nic! Nawet w żar­tach”.

Takie myśli kotło­wały się w mojej gło­wie. Ależ mnie zde­ner­wo­wał! Poszłam do łazienki, prze­krę­ci­łam zamek w drzwiach i usia­dłam na brzegu wanny. Nie wie­dzia­łam dla­czego, ale zebrało mi się na płacz. W tym momen­cie poczu­łam się samotna, było mi bar­dzo smutno i źle. Świa­do­mość, że obaj moi przy­ja­ciele praw­do­po­dob­nie czuli do mnie coś wię­cej niż przy­jaźń, wszystko kom­pli­ko­wała. Sta­ra­łam się o tym nie myśleć, choć znowu naszła mnie reflek­sja, czy przy­jaźń dam­sko-męska w ogóle jest moż­liwa. Tho­mas uda­wał obo­jęt­nego, Brayan przy­bie­rał maskę pod­ry­wa­cza, choć wie­dzia­łam, że nie poka­zuje praw­dzi­wej twa­rzy. Gdyby nie fakt, że byłam w ciąży i kocha­łam kogoś innego, być może bym mu ule­gła. Brayan pocią­gał mnie fizycz­nie, przy­po­mi­nał mi Ericka, ale nie mogłam gło­śno się do tego przy­znać. Sta­ra­łam się trzy­mać go na dystans, a on dzi­siej­szego dnia prze­kro­czył gra­nicę. Tom nato­miast w ogóle mnie nie inte­re­so­wał, był wpraw­dzie cudowny, kochany, ale to naprawdę tylko przy­ja­ciel. Sytu­acja z Bray­anem nieco mnie prze­ra­żała. W tym momen­cie zaczę­łam się zasta­na­wiać, czy zapro­sze­nie go na święta było dobrym pomy­słem.

Minęło kilka minut, zanim się opa­no­wa­łam. Spoj­rza­łam w lustro i z prze­ra­że­niem stwier­dzi­łam, że mam zaczer­wie­nione oczy. Nikt nie powi­nien widzieć, że pła­ka­łam.

Wyszłam z łazienki i szyb­kim kro­kiem skie­ro­wa­łam się w stronę scho­dów.

– Hej! Co jest? Ura­zi­łem cię? – Usły­sza­łam głos Bray­ana, pobrzmie­wało w nim zakło­po­ta­nie.

Chło­pak chwy­cił moją dłoń.

– Jestem zmę­czona, pójdę się poło­żyć – powie­dzia­łam cicho, spusz­cza­jąc wzrok. Nie mogłam na niego spoj­rzeć, zbyt przy­po­mi­nał mi Ericka.

Kiedy wyj­mo­wa­łam swoją dłoń z jego cie­płej, gład­kiej dłoni, mia­łam wra­że­nie, jak­bym roz­sta­wała się z nim na zawsze.

Weszłam jesz­cze na chwilę do kuchni, gdzie natknę­łam się na panią Hook.

– Jak się czu­jesz, kocha­nie? – zapy­tała z tro­ską. Wyglą­dała naprawdę pięk­nie.

– Zmę­czy­łam się tro­chę, położę się – powie­dzia­łam, przy­wo­łu­jąc na twarz wymu­szony uśmiech.

– Wszystko w porządku? – Mama Toma zawsze wyczu­wała mój nastrój.

– Tak. Po pro­stu naprawdę jestem zmę­czona.

Pani Hook spoj­rzała na mnie uważ­nie, w jej twa­rzy dostrze­głam tro­skę.

– Gdy­byś cze­goś potrze­bo­wała, daj znać. – Deli­kat­nie dotknęła mojego ramie­nia, po czym wró­ciła do gości.

Pobie­głam do swo­jego pokoju. Chyba pierw­szy raz, odkąd tu zamiesz­ka­łam, zamknę­łam się na klucz. Potrze­bo­wa­łam pobyć sama. Musia­łam to wszystko prze­my­śleć. Być może prze­sa­dza­łam, a może winne były hor­mony. W gło­wie mia­łam mętlik. Wzię­łam do ręki iPoda i zało­ży­łam słu­chawki. Słu­cha­jąc Ellie Gou­l­ding, zaczę­łam pła­kać. Odru­chowo poło­ży­łam dłoń na brzu­chu i nagle poczu­łam ruchy mojego dziecka. Zresztą nie pierw­szy raz, ale zawsze kiedy to się działo, czu­łam duże wzru­sze­nie. Pew­nie mój syn wie­dział, że jego mama jest smutna, i czuł to samo. Mając świa­do­mość jego bli­sko­ści, powoli się uspo­ko­iłam. Oddy­cha­łam głę­boko i sta­ra­łam się nie myśleć o niczym złym. W końcu zasnę­łam.

Obu­dziło mnie gło­śne wale­nie w drzwi pokoju. Odwró­ci­łam się tak gwał­tow­nie, że słu­chawka wypa­dła mi z ucha. Poty­ka­jąc się o fotel, pod­bie­głam do drzwi i otwo­rzy­łam je sze­roko. Na kory­ta­rzu stali Tom i Brayan.

– Osza­la­łaś?! – wrza­snął Brayan i bez zapro­sze­nia wszedł do środka.

– Zasnę­łam, nie sły­sza­łam puka­nia – powie­dzia­łam chłodno, sta­ra­jąc się nie zdra­dzić, jakie emo­cje mną tar­gały.

Tom patrzył na mnie zmar­twiony.

– Myśle­li­śmy, że coś się stało. Nie zamy­kaj się wię­cej. Ni­gdy tego nie robisz! – krzy­czał Brayan.

Tom tym­cza­sem usiadł na łóżku, wziął do ręki iPoda i wło­żył sobie jedną słu­chawkę do ucha.

– Ellie Gou­l­ding – oznaj­mił od nie­chce­nia i nie­znacz­nie się uśmiech­nął.

– Wła­śnie poma­gała mi zasnąć – powie­dzia­łam spo­koj­nie. Pode­szłam i usia­dłam obok niego.

Ukrad­kiem spo­glą­da­łam na Bray­ana, który ze zło­ści aż poczer­wie­niał. Jego zaci­śnięte usta drżały, jakby chciał coś powie­dzieć. Widzia­łam, że z tru­dem powstrzy­muje emo­cje.

– Chcesz dalej spać czy wra­casz do nas? Zaraz będzie tort.

– Zostanę tutaj, jeśli twoim rodzi­com nie sprawi to przy­kro­ści – powie­dzia­łam, mając nadzieję, że Tom to zro­zu­mie.

– Spoko, na pewno się nie obrażą! – Uśmiech­nął się i wstał. – Chodź, stary – rzu­cił w stronę sto­ją­cego przy oknie Bray­ana.

– Zaraz do was przyjdę – oznaj­mił tam­ten.

Na te słowa Tom zmru­żył oczy i pokrę­cił głową. Byłam pewna, że reak­cja przy­ja­ciela nie bar­dzo mu się spodo­bała. Ustą­pił jed­nak i cicho zamknął za sobą drzwi.

– Ura­zi­łem cię? – zapy­tał Brayan.

– Dobrze wiesz, o co mi cho­dzi. – Usia­dłam po turecku i wni­kli­wie wpa­try­wa­łam się w niego, opar­tego jedną ręką o sko­śny sufit. „Cho­lera! Ale on sek­sowny…” – pomy­śla­łam.

– To były tylko żarty, Meg – tłu­ma­czył.

– Czyżby? – zapy­ta­łam z iro­nią, uno­sząc z dez­apro­batą brew.

– Uwa­żasz, że zro­bi­łem to spe­cjal­nie? – Brayan zaczął krą­żyć ner­wowo po pokoju.

– Nie wiem, czy spe­cjal­nie, ale mia­łeś nie prze­kra­czać pew­nych gra­nic – oświad­czy­łam spo­koj­nie.

– To był tylko nie­winny buziak. W dodatku bez języczka! – pró­bo­wał żar­to­wać.

– Tego by jesz­cze bra­ko­wało! – wark­nę­łam. – Naprawdę nie chcę o tym gadać, po pro­stu nie rób tego wię­cej.

– Jeśli czu­jesz się ura­żona, to prze­pra­szam – szep­nął.

– Prze­pro­siny przy­jęte. – Pode­szłam do drzwi i je otwo­rzy­łam. – A teraz wybacz, ale naprawdę chcę się poło­żyć.

Spoj­rzał na mnie prze­ni­kli­wie. Mia­łam wra­że­nie, że jest roz­cza­ro­wany. Może liczył na coś wię­cej…

– Chcesz, bym pomógł ci szu­kać miesz­ka­nia? – zapy­tał.

– Zaj­miemy się tym jutro, dobrze? Brayan, naprawdę jestem zmę­czona i chcę iść spać.

– Dobra już, dobra! Wycho­dzę. – Pod­niósł dło­nie w geście kapi­tu­la­cji. – Śpij dobrze, mała. – Nachy­lił się, by poca­ło­wać mnie w poli­czek, a ja odru­chowo odsu­nę­łam się od niego. Spoj­rzał na mnie zasko­czony i dodał smutno: – Rozu­miem.

Tego wie­czora zadzwo­ni­łam do Kim. Roz­ma­wia­łam z nią chyba godzinę, opo­wia­dała mi o przy­go­to­wa­niach do ślubu, wesela i chrztu. Oka­zało się, że zapro­sili całą rodzinę, miała przy­le­cieć nawet nasza cio­cia z Austra­lii, sio­stra mamy. O Chry­ste! Lubię rodzinne zjazdy, ale w tej sytu­acji… Nie wie­dzia­łam, co o tym myśleć.

– Będziesz na mnie wście­kła, sio­strzyczko – dodała nie­pew­nie już na sam koniec roz­mowy.

– Co się stało? – zapy­ta­łam spo­koj­nie.

– Bo gdy wysy­ła­li­śmy zapro­sze­nia na początku wrze­śnia, to wtedy jesz­cze nic nie wie­dzia­łam… – Urwała, a w jej gło­sie wyczu­łam zakło­po­ta­nie.

– No mów! – pona­gla­łam ją.

– Erick też jest zapro­szony – odpo­wie­działa szybko, jakby chciała pozbyć się bala­stu, który cią­żył jej praw­do­po­dob­nie od dłuż­szego czasu.

– Co takiego?! – wyją­ka­łam.

– Na ślub i na wesele też – dodała, chyba tylko po to, by mnie dobić.

– Może nie przyj­dzie? – stwier­dzi­łam z nadzieją.

– Do tej pory nie potwier­dził przy­by­cia, więc jest szansa, że go nie będzie. – Sio­stra wyraź­nie pró­bo­wała mnie pocie­szyć.

– Prze­żyję jakoś. – Zaśmia­łam się ner­wowo, lecz wcale nie było mi do śmie­chu.

„Jeśli Erick się tam pojawi, chyba spłonę żyw­cem. A jeśli przyj­dzie z kimś? Z jakąś kobietą? Z Monicą? O nie!” Moje myśli wiro­wały jak komety, mia­łam wra­że­nie, że jestem na auto­stra­dzie. To wszystko zakra­wało na jakąś farsę.

– Nie zamar­twiaj się tym, sio­stro, będzie dobrze – pocie­szała mnie Kim.

Roz­ma­wia­ły­śmy jesz­cze chwilę, zer­k­nę­łam na zega­rek, była pra­wie jede­na­sta w nocy. Stwier­dzi­łam, że naj­wyż­szy czas się poło­żyć. Na dziś wystar­czyło mi już wra­żeń. Wzię­łam prysz­nic i prze­bra­łam się w piżamę. Nie­stety, roz­mowa z sio­strą roz­bu­dziła tęsk­notę za Eric­kiem, myśli o nim nie pozwa­lały mi zasnąć. Nie chcia­łam go spo­tkać, nie mogłam. W końcu udało mi się odgo­nić zmar­twie­nia i pomy­śla­łam o rolach, które będę odgry­wać pod­czas uro­czy­sto­ści. Świad­kowa i matka chrzestna to nie byle kto. Jak mówiła Scar­lett O’Hara: „Pomy­ślę o tym jutro”.ROZ­DZIAŁ 2

Boże, nie wyspa­łam się! Zanim zasnę­łam, było chyba już dobrze po dru­giej. Sen też mia­łam nie­spo­kojny i co godzinę budzi­łam się do łazienki. Była jede­na­sta, a ja ledwo patrzy­łam na oczy.

Zeszłam do kuchni. Nie­stety, nikogo tam nie zasta­łam. Tom zapewne był w kawiarni i poma­gał rodzi­com. Powin­nam jechać do banku wypła­cić pie­nią­dze. Chcia­łam dać je rodzi­com Toma na roz­bu­dowę i remont kawiarni.

Z tru­dem się ubra­łam i umy­łam. Wszystko robi­łam w żół­wim tem­pie, nawet śnia­da­nie jadłam od nie­chce­nia.

Bank mie­ścił się nie­da­leko, więc zde­cy­do­wa­łam, że pójdę pie­szo, zresztą mój samo­chód chyba wziął Brayan. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – i tak jazda tutaj spra­wiała mi ogromne trud­no­ści. Spoj­rza­łam na ter­mo­metr w kuchni za oknem. Ale zimno! Minus 12 stopni. Wzdry­gnę­łam się na samą myśl, że mam wyjść na taki mróz. Zało­ży­łam grube leg­ginsy i długi swe­ter, owi­nę­łam szyję sza­li­kiem, wcią­gnę­łam wyso­kie kozaki, a na grzbiet zarzu­ci­łam cie­płą puchową kurtkę.

Droga zajęła mi nie­całe dwa­dzie­ścia minut. Nie­stety, w banku była spora kolejka, usia­dłam więc i roz­pię­łam kurtkę. Wewnątrz bowiem, w prze­ci­wień­stwie do tem­pe­ra­tury na dwo­rze, było bar­dzo gorąco. Odru­chowo poło­ży­łam dłoń na brzu­chu i ponow­nie poczu­łam ruchy mojego maleń­stwa.

– Pro­szę, teraz pani – zwró­ciła się do mnie młoda kobieta, prze­pusz­cza­jąc mnie w kolejce.

Wyrwała mnie z zamy­śle­nia, więc chwilę trwało, nim zare­ago­wa­łam.

– Dzię­kuję – powie­dzia­łam i pode­szłam do okienka.

Dopiero po chwili zorien­to­wa­łam się, dla­czego mnie prze­pu­ściła. Wymow­nie spoj­rzała na mój brzuch, zapewne domy­śliła się, że jestem w ciąży. Nie­które kobiety, mimo iż nie było widać jesz­cze brzuszka, instynk­tow­nie roz­po­zna­wały te ocze­ku­jące dziecka. Dla mnie był to feno­me­nalny dar. Odwró­ci­łam się i uśmie­chem podzię­ko­wa­łam za ten jakże miły gest.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: