Chłopak w sukience - ebook
Chłopak w sukience - ebook
Masz szlaban. Siedzisz w domu, a reprezentacja szkoły właśnie przegrywa najważniejszy mecz.
Dlaczego? Bo dyrektor wyrzucił najlepszego napastnika.
Ciebie!
Wiem, cała afera to miał być tylko żart. Teraz już nic nie możesz zrobić.
Ale twoja drużyna – tak! Przecież was wszystkich nie skreśli z listy uczniów.
Zostało tylko i aż czterdzieści pięć minut!
Pierwszy gol za przyjaźń!
Drugi za lojalność!
Trzeci za tolerancję!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62745-19-7 |
Rozmiar pliku: | 4,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1
Żadnego przytulania
Dennis był inny.
Kiedy spoglądał w lustro, widział zwyczajnego dwunastoletniego chłopca. Ale czuł się inny — jego myśli przepełniały kolory i poezja, chociaż życie bywało nudne.
Historia, którą ci opowiem, zaczyna się właśnie tutaj, w zwyczajnym domu Dennisa, przy zwyczajnej ulicy i w zwyczajnym mieście. Jego dom był taki sam jak wszystkie dookoła. Jeden miał podwójne szyby w oknach, drugi nie. Inny miał żwirowy podjazd, a kolejny ścieżki w esy-floresy. Na jednym z podjazdów zaparkowano vauxhalla cavaliera, a przy innym vauxhalla astrę. Ale minimalne różnice tylko podkreślały monotonię otoczenia.
Było tak normalnie, że musiało się wreszcie zdarzyć coś niezwykłego.
Dennis mieszkał z tatą (a że mówił do niego po prostu „Tato”, to i ja będę go tak nazywał) oraz ze starszym bratem, czternastoletnim Johnem. Dennisa drażniło to, że jego brat zawsze będzie od niego o dwa lata starszy, a do tego większy i silniejszy.
Mama chłopców odeszła z domu kilka lat wcześniej. Zanim to się stało, Dennis często wymykał się ze swojego pokoju, siadał na schodach i słuchał, jak Mama i Tata krzyczą na siebie, aż któregoś dnia krzyki ucichły.
Mamy już nie było.
Tata zabronił synom o niej wspominać. A wkrótce po tym, jak ich opuściła, obszedł cały dom, zdjął ze ścian wszystkie jej zdjęcia i spalił w wielkim ognisku.
Dennisowi udało się uratować tylko jedno. Samotna fotografia umknęła przed płomieniami, bo
tańcząc na falach gorącego powietrza, w kłębach dymu opadła na żywopłot.
Chłopiec ukradkiem zabrał zdjęcie, gdy zapadł zmierzch. Z początku serce mu zadrżało, kiedy zobaczył nadpalone i poczerniałe brzegi, ale w blasku światła przekonał się, że wizerunek pozostał jasny i wyraźny. Zdjęcie przedstawiało radosną scenę: młodszych Johna i Dennisa wraz z Mamą na plaży. Mama ubrana była w żółtą sukienkę w kwiaty. Dennis uwielbiał tę sukienkę, miękką w dotyku, pełną barw i życia. Kiedy Mama ją zakładała, wiadomo było, że nadeszło lato.
Gdy ich porzuciła, na dworze też było ciepło, ale w ich domu już nigdy nie nastało prawdziwe lato.
Na fotografii chłopcy mieli na sobie kąpielówki, a w rękach trzymali lody waniliowe, którymi usmarowane były ich rozpromienione buzie. Dennis nosił to zdjęcie w kieszeni i codziennie po kryjomu na nie spoglądał. A chociaż jego Mama uśmiechała się tam raczej niepewnie, wyglądała tak pięknie, że za każdym razem czuł w sercu bolesne ukłucie. Wpatrywał się w nie godzinami, usiłując wyobrazić sobie, co mogła myśleć w chwili, gdy pstryknęła migawka.
Po odejściu Mamy Tata rzadko się odzywał, a kiedy już, to przeważnie krzyczał. Dlatego skończyło się na tym, że Dennis ciągle siedział przed telewizorem. Najbardziej podobał mu się talk-show „Rozmowy z Trishą”, wręcz go uwielbiał. Na przykład odcinek o ludziach chorych na depresję — dzięki niemu zdiagnozował u Taty wyraźne objawy. W „Rozmowach z Trishą” zwykli ludzie mogli opowiadać o swoich problemach albo zwymyślać krewnych, a nad wszystkim czuwała poczciwie wyglądająca, ale surowa w opiniach kobieta o imieniu — a jakżeby inaczej — Trisha.
Przez pewien czas Dennis sądził, że życie bez Mamy będzie swego rodzaju przygodą. Będzie późno chodził spać, jadł żarcie na wynos i oglądał głupawe seriale komediowe. Jednak kiedy dni zmieniły się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a miesiące w lata, zdał sobie sprawę, że to żadna przygoda.
Było po prostu smutno.
Dennis kochał Johna, a John kochał Dennisa, ale głównie dlatego, że nie mieli wyboru — byli braćmi. John często wystawiał tę miłość na próbę, robiąc rzeczy, które wydawały mu się zabawne, jak na przykład siadanie Dennisowi na twarzy i pierdzenie. Gdyby pierdzenie należało do sportów olimpijskich (nie jest nim w chwili, kiedy to piszę, a szkoda) zdobyłby niejeden złoty medal i prawdopodobnie otrzymałby od królowej tytuł szlachecki.
A może sądziłeś, Czytelniku, że po odejściu Mamy bracia staną się sobie bliżsi?
Niestety, to ich jedynie poróżniło.
W przeciwieństwie do Dennisa, Johna trawił cichy gniew na matkę za to, że ich zostawiła i zgadzał się z Tatą, że najlepiej nigdy więcej o niej nie wspominać. To była jedna z ich wielu domowych zasad:
Żadnych rozmów o Mamie.
Żadnego płaczu.
A co najgorsze — żadnego przytulania.
Z kolei Dennisa dręczył żal. Czasem tęsknił za Mamą tak bardzo, że nocą płakał do poduszki. Starał się łkać najciszej jak się dało, bo dzielił z bratem pokój i nie chciał, żeby John go usłyszał.
Ale którejś nocy Johna zbudził szloch.
— Dennis? Dennis? Czemu beczysz? — zawołał John ze swojego łóżka.
— Nie wiem. Ja tylko... po prostu chciałbym, żeby Mama z nami była i w ogóle — odpowiedział Dennis.
— No to nie rycz, bo jej nie ma i nie wróci.
— Tego nie wiesz...
— Ona już nigdy nie wróci. A teraz przestań się mazać. Płaczą tylko dziewczyny.
Tyle że Dennis NIE POTRAFIŁ przestać płakać. Ból raz po raz zalewał go falami, niemal topiąc w morzu łez. Ale nie chciał denerwować brata, więc tylko pochlipywał cichuteńko.
A teraz pewnie spytasz, niby dlaczego Dennis był inny. Przecież to chłopiec ze zwyczajnego domu, przy zwyczajnej ulicy, w zwyczajnym mieście.
Tego ci jeszcze nie powiem, ale tytuł książki trochę to podpowiada...
Koniec wersji demonstracyjnej.