- promocja
Chłopiec w lesie - ebook
Chłopiec w lesie - ebook
Prawdziwa historia chłopca, który przeżył wojnę, ukrywając się w polskich lasach
Rodzinę Maxwella Smarta zabito na jego oczach, kiedy miał jedenaście lat. On sam, koczując w lesie, ukrywał się w wykopanej przez siebie norze i żywił plonami podbieranymi z upraw okolicznych rolników. Przymierający głodem, odziany w podarte łachmany, unikał śmierci z rąk nazistów i grasujących po lasach band.
Po kilku miesiącach samotnego ukrywania się Maxwell spotkał chłopca, błąkającego się w poszukiwaniu jedzenia. Janek także niedawno został sierotą i obaj szybko się zaprzyjaźnili. Pewnego dnia w pobliżu ich kryjówki doszło do masakry, a chłopcy znaleźli ocalałą małą dziewczynkę, wtuloną w ramiona zamordowanej matki. Maxwell i Janek uratowali dziecko, ale cena, jaką przyszło zapłacić za ten czyn, była wysoka.
Opowieść Maxa o heroizmie inspiruje i dowodzi niezłomności ludzkiego ducha. Z okrucieństwa wojny wyłania się człowiek, który zostanie cenionym artystą i zaoferuje światu niezwykłe dzieła sztuki, tak odmienne od okropieństw własnego cierpienia. Chłopiec w lesie to przejmujący dokument o czasach, które nigdy nie powinny zostać zapomniane.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-8829-3 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Mojej ukochanej zmarłej żonie, Helen Safran Smart._
_Mojej ukochanej żonie, Tinie Russo Smart. Gdyby nie jej zachęty i cierpliwość, ta książka nigdy by nie powstała._
_Moim dzieciom, Faigie, Lorne’owi i Anthony’emu._
_Moim wnukom, Tarze, Jayowi, Brandonowi i Adamowi._
_W szczególności zaś dedykuję tę książkę ubogiemu polskiemu rolnikowi, Jaśkowi Rudnickiemu. Ryzykował swoje życie, a także życie żony Kasi i dwójki dzieci, a przy tym dzielił się ze mną tym, co miał. Uratował mnie, gdy podczas Holokaustu ukrywałem się przed nazistami i ich ukraińskimi kolaborantami._
_Dziękuję Wam, Jaśku i Kasiu, za podarowanie mi życia._
_Pragnę też poświęcić tę książkę pamięci Janka, mojego najserdeczniejszego przyjaciela, bez którego nie przeżyłbym w lesie._PODZIĘKOWANIA
Nigdy nie przypuszczałem, że opowieść o moim życiu ukaże się drukiem. Stało się to możliwe dzięki wielu ludziom, którym pragnę podziękować. Książka ta powstała głównie dzięki mojej żonie Tinie oraz synowi Anthony’emu. Tina zaczęła wypytywać mnie o przeszłość, a ja umiałem się przed nią otworzyć. Powiedziała, żebym nie wstydził się swego cierpienia, i nalegała, bym opisał swoje dzieje, odnotował to wszystko, co zdołam sobie przypomnieć, i opowiedział dzieciom oraz wnukom, które nie miały pojęcia o tym, jak udało mi się przeżyć. Bez tej opowieści potomni nigdy by się nie dowiedzieli, kim jestem i co mnie spotkało. Tina wierzyła, że takie przedsięwzięcie pozwoli mi uporać się z wieloma wewnętrznymi konfliktami dotyczącymi moich odczuć jako ocalałego z Holokaustu dziecka.
Poprosiłem przyjaciela, Joego Kinga, aby pomógł mi w głębszej analizie opisanych w tej książce wydarzeń historycznych. Niemal co tydzień organizowaliśmy weekendowe spotkania z Joem, Tiną i Anthonym, i przez dwa lata wspólnie pisaliśmy tę książkę. Była to długa, żmudna, stresująca i przygnębiająca wyprawa w przeszłość, która obudziła wiele bolesnych wspomnień. Po niektórych sesjach przez kilka dni chodziłem bardzo przybity. Niemniej czuję, że dzięki pomocy Anthony’ego, Joego i Tiny dokonałem czegoś ważnego: napisałem tę książkę.
Pragnę wyrazić głębokie uznanie mojej ukochanej żonie Tinie, która dodawała mi otuchy i wspierała w pracy.
Szczególne podziękowania chciałbym złożyć na ręce Anthony’ego Katsoudasa, który miał nieoceniony wkład w przygotowanie manuskryptu. Pracował niestrudzenie i nieustanie zachęcał mnie – przybranego ojca – do relacjonowania historii, a potem mozolnie przepisał trzysta stron notatek. Ta książka nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie jego naukowy zapał i determinacja w dążeniu do opublikowania książki opisującej moje losy.
Jestem też bardzo wdzięczny mojej córce Faigie, która spędziła wiele godzin na edytowaniu moich opowieści. Dziękuję również mojemu synowi Lorne’owi za słowa otuchy.
Pragnę także podziękować nieżyjącemu już Joemu Kingowi, którego doświadczenie w dziennikarstwie naukowym miało istotny wkład w powstanie tej książki. Joe był historykiem i autorem czterech książek. Liczne spotkania i dyskusje, które toczyliśmy w moim domu w każdą niedzielę przez dwa lata, pozwoliły połączyć poszczególne elementy opowieści. Pomagała mi w tym także Heather Solomon-Bowden, wielokrotnie nagradzana dziennikarka artystyczna i redaktorka. Dziękuję Susan Cushway za wiele lat pracy i wsparcie przy przepisywaniu moich wspomnień. Jesteśmy dumni, mogąc nazywać ją naszą przybraną rodziną.
Wyrazy podziękowania chciałbym złożyć też na ręce Janice Rosen i Helene Valle z Canadian Jewish Congress National Archives, Carrie-Ann Smith z Pier 21 Archives w Halifaxie oraz instytucjom Public Archives of Canada i Bibliothèque Nationale du Québec.
Serdecznie dziękuję Zbigniewowi (Josephowi) Smigowskiemu, który od czterdziestu lat jest moim najbardziej niezawodnym asystentem.
Dziękuję Melissie Mikel za pracę włożoną w to przedsięwzięcie.
Pragnę wyrazić najgłębsze uznanie i wdzięczność Azrieli Foundation oraz jej oddanym pracownikom, w szczególności zaś Jody Spiegel, Arielle Berger i Elin Beaumont.
Nigdy nie uwierzyłbym w powodzenie tego projektu, gdyby nie starania dyrektorki Saloon Media, Rebekki Snow, producenta Steve’a Gamastera oraz ich niesamowitej i utalentowanej ekipy.
Dziękuję wam wszystkim z całego serca. Jestem też bardzo wdzięczny każdej osobie, która przyczyniła się do odnalezienia rodzin Janka i Tovy. Dzięki wam ostatni etap mojego życia nabrał innego znaczenia.
Na koniec chciałbym przytoczyć źródła, z których czerpaliśmy informacje:
Trudy Duivenvoorden Mitic i J.P. LeBlanc, _Pier 21: The Gateway that Changed Canada_ (Lancelot Press, 1988); Ben Lappin, _The Redeemed Children: The Story of the Rescue of War Orphans by the Jewish Community of Canada_ (University of Toronto Press, 1963); Fraidie Martz, _Open Your Hearts: The Story of the Jewish War Orphans in Canada_ (Véhicule Press, 1996).PRZEDMOWA
To opowieść o odwadze i przetrwaniu. Holokaust pochłonął miliony istnień, jakże często kompletnie bezradnych w obliczu niewiarygodnego okrucieństwa nazistów i ich licznych kolaborantów. Oto pamiętnik małego chłopca, który ma zostać wrzucony na ciężarówkę jadącą na miejsce kaźni. Matka woła do niego:
– Ratuj się!
A jemu dzięki odwadze i wbrew wszelkim przeciwieństwom losu udaje się przeżyć.
Ta dramatyczna historia rozegrała się w Buczaczu, miasteczku na terytorium dawnej Polski, obecnie w Ukrainie, gdzie tysiące donosicieli zwróciło się przeciwko swym żydowskim sąsiadom, zabijając ich i grabiąc wszystko, co wpadło im w ręce. Gdy wojna zbliżała się do krwawego finału, z mniej więcej ośmiu tysięcy tamtejszych Żydów przeżyła zaledwie setka. Jednym z nich był Maxwell Smart.
W łachmanach, głodny, wielokrotnie unikając śmierci z rąk nazistów i Ukraińców, Maxwell, choć w owym czasie był zaledwie chłopcem, wykazał się niezwykłą odwagą, współczuciem i dojrzałością.
Osierocony udał się do Kanady – kraju, który przed wybuchem wojny i w jej trakcie odwrócił się od prześladowanych i szukających schronienia Żydów. Państwa na tyle mądre, by zapewnić schronienie uchodźcom, zyskały dzięki wyjątkowym zasługom nowych obywateli, jednak jeśli chodzi o ratowanie tych pokrzywdzonych ludzi, Kanada znajdowała się na szarym końcu. Dopiero po ujawnieniu prawdziwego, przerażającego oblicza Holokaustu, przywódcy Kanady – ale nawet wówczas nie wszyscy – zliberalizowali politykę imigracyjną.
Tysiące ocalałych, którzy zamieszkali w Montrealu, nigdy nie opowiedziało swoich historii. Głosy Maxwella Smarta i innych muszą zostać wysłuchane, ponieważ wciąż spotyka się ludzi, którzy bagatelizują czy wręcz negują największe i najlepiej udokumentowane masowe ludobójstwo w historii ludzkości. Niestety nie ma takich słów, które oddałyby horror Holokaustu. Jedynie przywoływane z ogromnym bólem indywidualne doświadczenia takich ludzi jak Maxwell Smart dają wgląd w monstrualne zbrodnie partii nazistowskiej i jej popleczników.
Z potworności wojny wyłonił się znany później artysta, oferujący światu – jakby dla wielkiego kontrastu – piękne obrazy. Maxwell Smart określa się jako abstrakcyjny ekspresjonista, należy więc do szkoły twórców, na których pracach odcisnęło się piętno drugiej wojny światowej. Jego obrazy cechują się indywidualnym stylem, a także niepowtarzalną treścią, ponieważ wzbogaca je przeszłość twórcy. Pod wieloma względami są to artystyczne przekazy podświadomości, które sięgają do głęboko ukrytych wspomnień o uciekaniu, strachu i świecie fantazji. Lata życia w ciągłym zagrożeniu, głodzie i bez kontaktu z ludźmi, na każdym odcisnęłyby swe piętno. Okoliczności te nadają pracom Maxwella specyficzną dynamikę i wyjątkowość. W jego obrazach powracają lasy, w których się ukrywał, planety i gwiazdy, które pozwalały zapomnieć o krążącym wokół widmie zagłady, a nawet chwile wyciszenia.
Co więcej, jego dzieła bezsprzecznie są wielkiego formatu. Nie tak tworzy ktoś, kto chce szybko i łatwo zbudować swoje portfolio. Wiele obrazów jest tak dużych, że ich eksponowanie ma sens jedynie w galeriach, instytucjach lub rezydencjach kolekcjonerów, i tam też znajdują swe miejsce. Na otwarcie galerii sygnowanej jego nazwiskiem w 2006 roku przyszły setki ludzi, by złożyć hołd i kupić prace.
Krytyczka artystyczna i felietonistka Heather Solomon, która od ponad dwudziestu lat pisze o twórcach z Montrealu, nazwała Maxwella Smarta „klejnotem montrealskiej sceny artystycznej”. Byłem świadkiem, jak Solomon po raz pierwszy zetknęła się z pracami Maxwella w jego galerii w dzielnicy Saint-Laurent w Montrealu. Gdy tylko weszła do środka, od razu ruszyła ku obrazowi z gwiazdami, by uważnie go przestudiować. Sama tak opisała tę chwilę:
_Za progiem rozciąga się sala wysoka na ponad pięć metrów, a oczy rozszerzają się od natłoku barw i energii płynącej z wielkoformatowych obrazów, które dosłownie tętnią życiem_.
Jednym z tych, którzy swą obecnością na otwarciu galerii oddali hołd Maxwellowi, był uznany kanadyjski malarz Sydney Berne. Wielkie wrażenie zrobiło na nim to, co nazwał „niesłabnącym optymizmem” Maxwella. Ujął to w następujący sposób:
_Doświadczywszy w dzieciństwie nędzy i mroku, gdy ukrywał się przed nazistami, teraz rozkoszuje się światłem, emanując wolą życia i malowania_.
Dla siedmioletniego chłopca, którego siedemdziesiąt lat temu w całkiem innym świecie zafascynowały krzepiące słowa nauczycielki na temat jego rysunków, życie zatoczyło koło. Z radością odkrył prawdę w stwierdzeniu Franza Kafki, że ten, kto zachowuje zdolność widzenia piękna, nigdy się nie starzeje.
_Joe King_ (1923–2013)
Montreal, Quebec
Heather Solomon, _Second career flowers for Maxwell Smart_, „Canadian Jewish News”, 14 września 2006.
Naomi Gold, _Into the Light … the Art of (Being) Maxwell Smart_, www.jewishdirectories.com, 2006.OD AUTORA
Sądzisz być może, że należę do szczęśliwców, bo jako młody żydowski chłopiec, który w czasie drugiej wojny światowej mieszkał w Polsce, nie trafiłem do obozu koncentracyjnego. Jednak moje wspomnienia z długich dni i jeszcze dłuższych nocy, odkąd w wieku dwunastu lat zostałem zupełnie sam, do dziś rodzą niepohamowaną panikę i strach, że ktoś odkryje moje schronienie, powraca poczucie głodu wycieńczonego ciała i przesycone lękiem przeświadczenie, że wszyscy są moimi wrogami. Nawet dziś, ponad siedem dekad później, każdego dnia i nocy dotkliwy, bolesny ziąb zimowych miesięcy jest częścią mnie.
Przez znaczną część owych siedemdziesięciu lat walczyłem z potwornym, piętnującym psychicznie i fizycznie koszmarem, którym było to, co przydarzyło się i mnie, i mojej rodzinie podczas drugiej wojny światowej i niemieckiej okupacji Polski. To zrozumiałe, że nie chciałem wspominać i na nowo tego przeżywać, dlatego starałem się wyprzeć z pamięci ten tragiczny okres mego życia i udawać, że nigdy się nie wydarzył. Dzięki ogromnej determinacji udało mi się zbudować nowe życie w Montrealu i zamknąć w sobie bolesną przeszłość.
Moje nowe życie na dobrą sprawę zaczęło się od przybycia do Kanady – a przynajmniej tak próbowałem sobie wmawiać. Rozpaczliwie unikałem rozpamiętywania dramatycznych lat Holokaustu, a gdy jakiemuś wspomnieniu udało się wtargnąć do teraźniejszości, popadałem w kilkudniowe przygnębienie. Złościłem się, niepokoiłem i pytałem sam siebie:
– Czy to normalne? Czy ja jestem normalny?
O okropnościach Holokaustu nie dyskutowano, co więcej, wielu członków diaspory żydowskiej w Montrealu nie w pełni zdawało sobie z nich sprawę, a znaczna część kanadyjskich Żydów nie wykazywała szczególnego zainteresowania tym tematem. Można było odnieść wrażenie, że się od niego odcinali i bardziej przejmowali faktem, że nowo przybyli mogą odbierać im pracę. Kiedy przyjechałem do Kanady, wiele osób pytało mnie, skąd jestem i z jakiego miasta pochodzę, lecz nikt nie zapytał o rodziców, o moje doświadczenia ani o to, jakim cudem udało mi się przeżyć niewyobrażalne okrucieństwo. Zupełnie jakby nikogo nie interesowało barbarzyństwo, jakiego zaznał dwunastoletni chłopiec, bezdomny sierota, który przeżył wojnę, kradnąc i żebrząc o jedzenie, każdego dnia ryzykował życie w desperackich próbach znalezienia czegoś, czym dałoby się zaspokoić głód, a każda taka próba mogła z łatwością skończyć się śmiercią od kuli tylko dlatego, że był Żydem.
Miałem to niewyobrażalne szczęście, że pomagał mi Jaśko Rudnicki, bardzo ubogi polski rolnik o złotym sercu. Podczas trwającej wiele czasu dokładnej retrospekcji bolesnych wspomnień z mojego życia na krawędzi uświadomiłem sobie, że Jaśko wielokrotnie uratował mi życie. Moja ciotka i wuj uzgodnili z nim, że raz na jakiś czas przekażą mu pieniądze, a tak naprawdę bardzo skromną kwotę potrzebną skrajnie biednemu rolnikowi, by mógł mi pomóc. Ale nawet gdy po drugiej wpłacie pieniądze przestały przychodzić, Jaśko pomagał mi jeszcze przez mniej więcej dwa lata.
W maju 2008 roku, podczas wizyty w Centrum Pamięci o Holokauście Jad Waszem w Jerozolimie, złożyłem oficjalne podanie rekomendujące uhonorowanie Jaśka Rudnickiego odznaczeniem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jad Waszem przyznał je ponad dwudziestu tysiącom nie-Żydów, którzy nie ulękli się niemieckich gróźb, że każdy, kto pomaga Żydom, zostanie zabity. Ta liczba może obejmować zaledwie ułamek tych, którzy zaryzykowali wszystko, by pomóc swoim sąsiadom. Proces weryfikacji zasług kandydata wymaga co najmniej dwóch naocznych świadków, tymczasem w wielu przypadkach nie przeżył nikt, kto mógłby potwierdzić to, co się stało. Choć większą część wojny przeżyłem dzięki hojności i ofiarności Jaśka, niestety nie miałem żadnych dokumentów dowodzących jego wsparcia ani nie udało mi się odnaleźć jego potomków, którzy mogliby potwierdzić moje słowa. Wciąż żywię nadzieję, że kiedyś ich odnajdę i oficjalnie złożę hołd bezinteresowności Jaśka i Kasi. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że na pewno bym nie przeżył, gdyby nie ich opieka.
Kanadyjski Żyd, który żył w pokoju i wojnę znał tylko z mediów, miał rodzinę, dom i dzieci, i który nigdy nie doświadczył głodu oraz poniewierki, nie był w stanie zrozumieć, jak udało mi się ocalić życie. A ja? No cóż, pisząc tę książkę w wieku osiemdziesięciu pięciu lat i analizując wiele sytuacji, w których śmierć zaglądała mi w oczy, też nie pojmuję, jakim cudem przetrwałem tyle trudów, bólu i brutalności. Czy zostałem wybrany, by z jakiegoś konkretnego powodu uniknąć tragicznego losu?
Przez te wszystkie lata, kiedy się ukrywałem, tak łatwo mogłem zostać schwytany i zabity. Nie przeżyła ogromna liczba Żydów, którzy znaleźli się choćby w jednej takiej sytuacji, z której ja jakimś dziwnym trafem wychodziłem obronną ręką. Uważam więc za cud, że śmierć została mi oszczędzona. Nie ma innego logicznego sposobu na wyjaśnienie i opisanie tego, w jaki sposób przetrwałem. Czytając tę książkę, dojdziesz do wniosku, że cuda się zdarzają – bo przydarzyły się mnie.
Po tym wszystkim ułożyłem sobie życie w Kanadzie, lecz nawet po ślubie nigdy nie rozmawiałem na temat swojej przeszłości. Ale życie nie toczy się ani zgodnie z planem, ani tak, jak tego od niego oczekujesz. Dzieją się rzeczy nieoczekiwane, takie jak śmierć mojej żony Helen, miłości mego życia, pięknej pięćdziesięciodwuletniej kobiety, która zachorowała na raka i szybko odeszła. Nagle zostałem samotnym mężczyzną w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, i to przywołało wspomnienia o samotności w dzieciństwie. Raz jeszcze zacząłem rozmyślać o przeszłości, którą, jak sądziłem, pozostawiłem za sobą.CZĘŚĆ PIERWSZA
WOJNA
_Ocalali z Holokaustu nigdy nie uwolnią się od wizerunku niewinnych ofiar ludobójczego planu nazistów, zgodnie z którym zniszczono ich rodziny i społeczności, pozostawiając im tylko samotność i rozpacz. W niezwykłym akcie odwagi większość z nich zmierzyła się z obawami dotyczącymi własnej przyszłości i próbą odbudowania życia, które legło w gruzach. Zawierali związki małżeńskie, wychowywali dzieci, podejmowali pracę i egzystowali tak blisko normalności, jak to tylko możliwe. Taka była ich odpowiedź dla tych, którzy chcieli ich unicestwić._
_Innym sposobem sprzeciwienia się ludobójczemu programowi było przełamanie milczenia na temat przeżytej gehenny, poinformowanie świata o swym cierpieniu i żądanie, by ta historia została wysłuchana pomimo wysiłków negacjonistów, którzy próbują wymazać ją z cywilizacyjnej pamięci._
Mervin Butofsky i Kurt Jonassohn, _From Victim to Witness: A Collection of the Abstracts of Holocaust Survivor Memoirs_, 2005.