- promocja
Chłopiec z lasu - ebook
Chłopiec z lasu - ebook
Mężczyzna o tajemniczej przeszłości musi znaleźć zaginioną nastolatkę.
Najnowsza powieść mistrza zwrotów akcji, Harlana Cobena!
New Jersey, 1986 rok. W Stanowym Parku Krajobrazowym Ramapo Mountain znaleziono dziecko. Brudne, odziane w łachmany i… kompletnie dzikie. Chłopiec rozumie po angielsku, lecz nic nie mówi. Nikt nie zgłaszał zaginięcia. Nikt nie wie, kim chłopiec jest i jak długo przebywał w lesie. Nikt nie wie, jak udało mu się przetrwać.
Trzydzieści lat później Wilde stara się żyć normalnie, choć jego przeszłość wciąż pozostaje tajemnicą – także dla niego samego. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość o zaginięciu nastolatki. Nikt się nim nie przejmuje – nawet jej własny ojciec – ale pewna ważna osoba z przeszłości Wilde prosi go o pomoc w znalezieniu dziewczyny. Jedyną wskazówką jest to, że była ostatnio nękana.
Ponieważ sam nigdy nigdzie nie należał, Wilde nie może zignorować sprawy outsiderki, która nikogo nie obchodzi. Ale żeby wyjaśnić tajemnicę jej zniknięcia, będzie musiał wrócić do swojej przeszłości i do miejsca, w którym władza pozwala na utrzymywanie sekretów, które mogą zagrozić milionom ludzi.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8215-288-3 |
Rozmiar pliku: | 601 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
New Jersey, 1986 rok. W Stanowym Parku Krajobrazowym Ramapo Mountain znaleziono dziecko. Brudne, odziane w łachmany i… kompletnie dzikie. Chłopiec rozumiał po angielsku, lecz nie mówił. Nikt nie zgłaszał zaginięcia. Nikt nie wiedział, kim jest i jak długo przebywał w lesie. A przede wszystkim – jak udało mu się przetrwać.
Trzydzieści lat później Wilde stara się żyć normalnie, choć jego przeszłość wciąż pozostaje tajemnicą – także dla niego. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość o zaginięciu nastolatki. Nikt się nią nie przejmuje – nawet jej własny ojciec – ale pewna ważna osoba z przeszłości Wilde’a prosi go o pomoc w znalezieniu dziewczyny. Jedyną wskazówką jest to, że była ostatnio nękana.
Wilde, który przez całe życie czuł się wyobcowany, nie może zignorować losu nikogo nieobchodzącej outsiderki. Ale żeby wyjaśnić sprawę jej zniknięcia, będzie musiał wrócić do własnej przeszłości i do miejsca, z którym związane są rządowe tajemnice mogące zagrozić milionom ludzi. A władze wiedzą, jak strzec swoich sekretów.
harlancoben.comHARLAN COBEN
Współczesny amerykański pisarz, który uznanie w kręgu miłośników literatury sensacyjnej zdobył swoją trzecią książką, Bez skrupułów, opublikowaną w 1995 roku. Jako pierwszy współczesny autor otrzymał trzy prestiżowe nagrody literackie przyznawane w kategorii powieści kryminalnej, w tym najważniejszą – Edgar Allan Poe Award. Światowa popularność Cobena zaczęła się w 2001 roku od thrillera Nie mów nikomu, zekranizowanego w 2006 roku. Kolejne powieści, m.in. Wszyscy mamy tajemnice, Tęsknię za tobą, Nieznajomy i Już mnie nie oszukasz, uczyniły go megagwiazdą gatunku i jednym z najchętniej czytanych autorów, także w Polsce.
W 2018 roku platforma Netflix zawarła z Harlanem Cobenem umowę, dzięki której w ciągu kilku najbliższych lat powstanie aż 14 ekranizacji jego powieści! Od 30 stycznia 2020 roku na Netflix można oglądać serial Nieznajomy, a od 12 czerwca 2020 roku na tej platformie jest dostępny serial polskiej produkcji pt. W głębi lasu, który bije rekordy popularności!
harlancoben.comTego autora
NIE MÓW NIKOMU
BEZ POŻEGNANIA
JEDYNA SZANSA
TYLKO JEDNO SPOJRZENIE
NIEWINNY
W GŁĘBI LASU
ZACHOWAJ SPOKÓJ
MISTYFIKACJA
NA GORĄCYM UCZYNKU
KLINIKA ŚMIERCI
ZOSTAŃ PRZY MNIE
SZEŚĆ LAT PÓŹNIEJ
TĘSKNIĘ ZA TOBĄ
NIEZNAJOMY
JUŻ MNIE NIE OSZUKASZ
NIE ODPUSZCZAJ
O KROK ZA DALEKO
CHŁOPIEC Z LASU
Myron Bolitar
BEZ SKRUPUŁÓW
KRÓTKA PIŁKA
BEZ ŚLADU
BŁĘKITNA KREW
JEDEN FAŁSZYWY RUCH
OSTATNI SZCZEGÓŁ
NAJCZARNIEJSZY STRACH
OBIECAJ MI
ZAGINIONA
WSZYSCY MAMY TAJEMNICE
W DOMU
Mickey Bolitar
SCHRONIENIE
KILKA SEKUND OD ŚMIERCI
ODNALEZIONY
Jako współautor
AŻ ŚMIERĆ NAS ROZŁĄCZY
NAJLEPSZE AMERYKAŃSKIE OPOWIADANIA KRYMINALNE 2011„North Jersey Gazette”, 18 kwietnia 1986
ODNALEZIONY W LESIE, PORZUCONY PRZEZ BLISKICH „MAŁY DZIKUS”
Jak udało się trafić na ślad „prawdziwego Mowgliego”?
Westville, New Jersey. W Stanowym Parku Krajobrazowym Ramapo Mountain, niedaleko Westville, natrafiono na żyjącego samotnie w lesie zarośniętego małego chłopca, którego wiek ocenia się na sześć do ośmiu lat. Co jeszcze bardziej zaskakujące, władze nie są w stanie ustalić jego tożsamości i nie wiedzą, jak długo tam przebywał.
„Jest niczym Mowgli z Księgi dżungli”, powiedział funkcjonariusz policji z Westville, Oren Carmichael.
Chłopca – który mówi i rozumie po angielsku, ale nie wie, jak się nazywa – dostrzegli jako pierwsi turyści z Clifton, Don i Leslie Katzowie. „Sprzątając po pikniku, usłyszeliśmy nagle szelest w zaroślach – opowiada pan Katz. – W pierwszej chwili przestraszyłem się, że to niedźwiedź, ale potem rzucił się do ucieczki i zobaczyliśmy go całkiem wyraźnie”.
Trzy godziny później wychudłego, obszarpanego chłopca odnaleźli w prowizorycznym obozowisku strażnicy parku i funkcjonariusze miejscowej policji. „Na tę chwilę nie wiemy, jak długo przebywał w lesie i jak się tam dostał – mówi komendant straży parku Ramapo Mountain, Tony Aurigemma. – Chłopiec nie pamięta rodziców ani żadnych dorosłych. Jesteśmy w kontakcie z innymi służbami, ale jak na razie nie mamy żadnych informacji o zaginionych dzieciach w podobnym wieku i o podobnym wyglądzie”.
W minionym roku wędrujący po parku turyści kilkakrotnie wspominali o „zdziczałym chłopcu” albo, jak to określali, „małym Tarzanie”, którego widzieli w lesie, lecz opowieści o nim uważano za element miejscowej legendy.
„Wygląda to tak, jakby ktoś go urodził i zostawił w leśnej głuszy”, mówi turysta z Morristown, James Mignone.
„To najdziwniejszy przypadek przetrwania na łonie natury, z jakim kiedykolwiek się zetknęliśmy – stwierdził komendant Aurigemma. – Nie wiemy, czy chłopak był tam przez kilka dni, kilka tygodni, miesięcy czy nawet lat”.
Osoby, które mogłyby udzielić jakichkolwiek informacji na temat chłopca, proszone są o kontakt z policją w Westville.
„Ktoś musi coś wiedzieć – mówi funkcjonariusz Carmichael. – Mały nie spadł tam przecież z nieba”.Rozdział 1
23 kwietnia 2020
Jak udaje jej się przetrwać?
Jak jest w stanie codziennie znosić tę udrękę?
Dzień po dniu. Tydzień po tygodniu. Rok po roku.
Siedzi w szkolnej auli z utkwionym w ścianie, niewidzącym wzrokiem. Jej twarz jest kamienną maską. Nie mruga i nie zerka w lewo ani w prawo. W ogóle się nie porusza.
Patrzy tylko prosto przed siebie.
Otaczają ją koledzy i koleżanki z klasy, wśród nich Matthew, ale ona na nikogo nie spogląda. I do nikogo się nie odzywa, choć im nie przeszkadza to odzywać się do niej. Chłopcy – Ryan, Crash (owszem, naprawdę tak ma na imię), Trevor, Carter – wciąż ją przezywają, szepczą paskudne rzeczy, szydzą z niej i stroją sobie żarty. Rzucają w nią drucianymi spinaczami i gumkami. Pstrykają smarkami z nosa. Żują w ustach skrawki papieru, robią z nich kulki i ciskają w jej stronę. Kiedy kulka przyklei się do jej włosów, śmieją się do rozpuku.
Dziewczyna – ma na imię Naomi – siedzi bez ruchu. Nie próbuje ściągać z włosów zaślinionych kulek. Patrzy prosto przed siebie. Ma suche oczy. Matthew pamięta, jak dwa albo trzy lata wcześniej, w trakcie tej nieprzerwanej codziennej udręki, zalśniły w nich łzy.
Ale teraz to się nie zdarza.
Matthew patrzy. Patrzy i nic nie robi.
Nauczyciele już dawno przestali zwracać na to uwagę.
– No dobrze, Crash, dosyć tego – mówi znużonym głosem jeden z nich, ale ani Crash, ani inni w ogóle się tym nie przejmują.
A Naomi musi to znosić.
Matthew powinien coś zrobić, powinien to powstrzymać, ale nic nie robi. Już nie. Kiedyś spróbował.
Nie skończyło się to dobrze.
Próbuje sobie przypomnieć, kiedy zaczęły się kłopoty Naomi. W podstawówce była pogodnym dzieckiem. Zawsze się uśmiechała, tak to pamięta. Owszem, nosiła używane ubrania i niezbyt często myła włosy. Część dziewcząt trochę się z niej nabijała. Ale wszystko było w porządku aż do pewnego dnia, kiedy na zajęciach u pani Walsh, w czwartej klasie, zrobiło jej się nagle niedobrze i zwymiotowała na linoleum. Brązowe odpryski rzygowin poleciały na Kim Rogers i Taylora Russella, a smród był tak okropny, że pani Walsh musiała wyprosić z sali lekcyjnej wszystkie dzieci, wśród nich i Matthew, i posłać je na boisko, gdzie trzymając się za nosy, powtarzały „Fuj, fuj”.
Po tym epizodzie sytuacja Naomi diametralnie się zmieniła.
Matthew często się nad tym zastanawiał. Czy czuła się źle od samego rana? Czy jej ojciec – matka zniknęła już wtedy z pola widzenia – zmusił ją, by poszła do szkoły? Czy gdyby Naomi została tamtego dnia w domu, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy to, że zwymiotowała, było jakimś punktem zwrotnym, czy może i tak znalazłaby się na tej mrocznej, ciernistej, pełnej udręki ścieżce?
Kolejna zaśliniona kulka papieru przykleja się jej do włosów. Naomi słyszy kolejne wyzwiska. Kolejne okrutne kpiny.
Siedzi i czeka, aż to się skończy.
Przynajmniej na razie. Przynajmniej tego dnia. Musi wiedzieć, że nigdy nie skończy się na dobre. Nękanie nigdy nie ustaje na długo. Towarzyszy jej przez cały czas.
Jak udaje jej się przetrwać?
W niektóre dni, tak jak dzisiaj, Matthew bacznie to obserwuje i ma ochotę coś zrobić.
Na ogół jednak aż tak bardzo się nie przejmuje. Dręczą ją i w inne dni, ale dzieje się to tak często, jest takie powtarzalne, że staje się czymś w rodzaju odległego szumu. Matthew poznał już straszną prawdę: można się uodpornić na okrucieństwo. Można uznać, że jest normą. Można je zaakceptować i robić swoje.
Czy Naomi też je zaakceptowała? Czy się na nie uodporniła?
Matthew nie potrafi na to odpowiedzieć. Ale ona codziennie tam jest: siedzi w ostatnim rzędzie w sali lekcyjnej, w pierwszym rzędzie w szkolnej auli, sama przy narożnym stoliku w kafeterii.
Aż któregoś dnia – tydzień po tej akademii w auli – Naomi tam nie ma.
Któregoś dnia znika.
I Matthew musi odkryć, co się stało.Rozdział 3
– Nazywa się Naomi Pine – powiedział Matthew.
Siedzieli na tylnym siedzeniu należącego do Hester cadillaca escalade. Matthew jechał pociągiem do Nowego Jorku godzinę, z przesiadką na Frank Lautenberg Station w Secaucus, ale Hester uznała, że szybciej i roztropniej będzie go odwieźć do Westville samochodem. Nie było jej tam od ponad miesiąca, o wiele za długo, więc mogła jednocześnie pomóc swojemu zaniepokojonemu wnukowi i spędzić trochę czasu z nim i jego mamą, starając się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, albo, jak mówią Anglicy, zabić jednym kamieniem dwa ptaki, co jeśli się zastanowić, było naprawdę dziwaczną i okrutną metaforą. Rzucasz kamieniem, zabijasz dwa ptaki… i to ma być coś dobrego?
Patrzcie tylko, rzucam kamieniem w pięknego ptaka. Dlaczego? Dlaczego ktoś miałby to robić? Nie wiem. Jestem chyba psychopatą i kurczę… jakimś cudem trafiłem dwa ptaki! O rany! Ubiłem dwa ptaki!
– Babciu?
– Ta Naomi… – Hester oddaliła od siebie głupie myśli – jest twoją przyjaciółką?
Matthew wzruszył ramionami, jak potrafią to robić tylko nastolatki.
– Znam ją jakby od szóstego roku życia.
Nie odpowiedział wprost na jej pytanie, ale machnęła na to ręką.
– Jak dawno temu zaginęła?
– Jakby od tygodnia.
Jakby od tygodnia. Jakby od szóstego roku życia. Te „jakby” i „no wiesz” doprowadzały Hester do szaleństwa, ale nie był to odpowiedni moment, by się czepiać.
– Dzwoniłeś do niej? – zapytała.
– Nie znam jej numeru.
– Szuka jej policja?
Wzruszenie ramion nastolatka.
– Rozmawiałeś z jej rodzicami?
– Mieszka ze swoim tatą.
– Rozmawiałeś z nim?
Matthew skrzywił się, jakby był to najbardziej absurdalny pomysł pod słońcem.
– To skąd wiesz, czy nie jest chora? Albo nie wyjechała na wakacje czy gdzieś indziej?
Cisza.
– Dlaczego uważasz, że zaginęła?
Matthew wbił po prostu wzrok w okno. Tim, od wielu lat pracujący u Hester jako jej osobisty kierowca, zjechał z drogi numer 17 do centrum Westville, w New Jersey, niecałe pięćdziesiąt kilometrów od Manhattanu. W polu widzenia pojawiły się góry Ramapo, które, bądź co bądź, należą do Appalachów. Wspomnienia, jak to mają w zwyczaju, zaczęły się zakradać i kąsać Hester.
Ktoś powiedział jej kiedyś, że wspomnienia bolą, a najbardziej te dobre. Z biegiem lat zdała sobie sprawę, że to szczera prawda.
Hester i jej nieżyjący mąż, Ira – zmarł przed siedmiu laty – wychowali trzech synów na „górskim przedmieściu” (tak je nazywali) Westville w stanie New Jersey. Ich najstarszy syn, Jeffrey, był chirurgiem szczękowym i mieszkał teraz w Los Angeles ze swoją czwartą żoną, Sandy, agentką nieruchomości. Sandy była pierwszą z czterech żon, która nie była od niego nieprzyzwoicie młodsza i nie pracowała wcześniej jako pomoc dentystyczna w jego gabinecie. Zawsze to jakiś postęp, łudziła się Hester. Środkowy syn, Eric, pracował, tak jak jego ojciec, w mgławicowym świecie finansów – Hester nigdy nie wiedziała, co tam właściwie robili, czy to jej mąż, czy syn, poza przesuwaniem sterty pieniędzy z A do B, aby umożliwić C. Eric miał ze swoją żoną Stacey trzech synów, których zmajstrowali, podobnie jak Hester i Ira, w dwuletnich odstępach. Rodzina przeniosła się niedawno do Raleigh w Karolinie Północnej, obecnie bardzo atrakcyjnej miejscowości.
Najmłodszy syn, David – prawdę mówiąc, ulubieniec Hester – był ojcem Matthew.
– Kiedy mama wraca do domu? – zapytała wnuka.
Jego matka, Laila, pracowała, tak jak jego babka, w dużej kancelarii prawnej, ale specjalizowała się w prawie rodzinnym. W trakcie studiów na Uniwersytecie Columbia odbywała staż u Hester i tak poznała jej syna.
Laila i David zakochali się w sobie praktycznie od pierwszego wejrzenia, wzięli ślub i mieli jednego syna, Matthew.
– Nie wiem – odparł chłopak. – Chcesz, żebym wysłał jej esemesa?
– Jasne.
– Babciu?
– Co, skarbie?
– Nie mów o tym mamie.
– O czym?
– O Naomi.
– Dlaczego?
– Po prostu jej nie mów, dobrze?
– Dobrze.
– Obiecujesz?
– Daj spokój – mruknęła, nieco zirytowana, że wnuk się tego domaga. – Obiecuję. Oczywiście, że obiecuję – dodała po chwili łagodniejszym tonem.
Matthew zajął się telefonem, a Tim skręcił w prawo, w lewo, a potem jeszcze dwa razy w prawo i znaleźli się w znajomym bajkowym zaułku o nazwie Downing Lane. Mieli przed sobą wspaniały dom, w stylu chaty z bali, który Hester i Ira wznieśli czterdzieści dwa lata temu. To tutaj odchowali Jeffreya, Erica i Davida, a potem, przed piętnastu laty, kiedy ich synowie dorośli, uznali, że czas już opuścić Westville. Kochali swój dom u podnóża gór Ramapo, Ira nawet bardziej od Hester, bo był miłośnikiem świeżego powietrza i uwielbiał piesze wędrówki, łowienie ryb i te wszystkie rzeczy, których ktoś, kto nazywał się Ira Crimstein, nie powinien w żadnym wypadku uwielbiać. Trzeba było jednak iść z duchem czasu. Miasteczka takie jak Westville są po to, by odchować potomstwo. Bierzecie ślub, wyprowadzacie się z wielkiego miasta, rodzą wam się dzieci, chodzicie na ich mecze piłki nożnej i występy taneczne, wzruszacie się na ceremoniach wręczenia świadectw i rozpoczęcia roku szkolnego, potem dzieci idą na studia, od czasu do czasu was odwiedzają i śpią do południa, a potem nie robią nawet tego – i jesteście już sami. I tak jak w każdym życiowym cyklu, nadchodzi czas, abyście zostawili to za sobą, sprzedali dom kolejnej młodej parze, która chce wynieść się z miasta i mieć dzieci, i zaczęli wszystko od nowa.
Kiedy się starzejecie, miasteczka takie jak Westville nie są już dla was – i nie ma w tym nic złego.
Dlatego Hester i Ira rzeczywiście się stąd wyprowadzili. Znaleźli mieszkanie przy Riverside Drive na górnym Manhattanie, z widokiem na rzekę Hudson. Było wspaniałe. Przez prawie trzydzieści lat jeździli tym samym pociągiem, którym dojechał do niej teraz Matthew, z przesiadką w Hoboken, i mając już swoje lata, uznali, że to fantastyczne móc obudzić się i pójść do pracy pieszo albo podjechać ledwie kilka przystanków metrem.
Hester i Irze bardzo spodobało się życie w Nowym Jorku.
Co się tyczy ich dawnego górskiego domu przy Downing Lane, sprzedali go w końcu swemu synowi Davidowi i jego cudownej żonie Laili, którzy spodziewali się właśnie pierwszego dziecka – Matthew. Hester obawiała się, że dla Davida zamieszkanie w tym samym domu, w którym dorastał, może być pewnym obciążeniem, ale zapewnił ją, że to idealne miejsce, by założyć własną rodzinę. Razem z Lailą gruntownie odnowili dom i nadali mu swoje własne piętno – do tego stopnia, że odwiedzając ich, Hester i Ira prawie nie rozpoznawali wnętrza.
Matthew wciąż wpatrywał się w ekran telefonu. Położyła mu dłoń na kolanie i podniósł wzrok.
– Zrobiłeś coś? – zapytała.
– Co?
– Z Naomi.
– Nie. Nic nie zrobiłem. Na tym polega problem.
Tim zatrzymał się na podjeździe jej dawnego domu. Wspomnienia przestały się zakradać – po prostu przypuściły na nią frontalny atak. Tim ustawił dźwignię biegów na parkowanie i obrócił się, żeby na nią spojrzeć. Pracował u niej od prawie dwudziestu lat, odkąd tylko wyemigrował z Bałkanów. Dlatego wiedział. Popatrzył jej prosto w oczy, a ona ledwo dostrzegalnie kiwnęła głową na znak, że wszystko w porządku.
Matthew zdążył już podziękować Timowi i wysiąść. Hester dotknęła klamki, ale Tim powstrzymał ją chrząknięciem. Hester przewróciła oczami i zaczekała, aż jej kierowca, kawał chłopa, wysiądzie, wyprostuje się i otworzy jej drzwi. Było to absolutnie niepotrzebne, ale kiedy robiła to sama, Tim czuł się urażony, a stoczyła już tego dnia dość potyczek i nie potrzebowała kolejnej.
– Nie wiem, jak długo to potrwa – uprzedziła go.
– Będę czekał. – Ciągle mówił z wyraźnie obcym akcentem.
Matthew wszedł już wcześniej do domu i zostawił uchylone drzwi. Hester wymieniła jeszcze jedno spojrzenie z Timem, po czym ruszyła brukowaną alejką – tą samą, którą ona i Ira samodzielnie ułożyli pewnego weekendu przed trzydziestu trzema laty – i weszła do środka.
– Matthew?
– Jestem w kuchni.
Ruszyła w głąb domu. Matthew otworzył drzwi wielkiej lodówki Sub-Zero – za jej czasów nie było jej tutaj – i Hester ponownie przypomniała sobie Davida, kiedy był w jego wieku, a właściwie wszystkich swoich synów w ich licealnych latach: Jeffreya, Erica i Davida, wiecznie zaglądających do lodówki. W domu nigdy nie było dość jedzenia. Pożerali wszystko niczym żywe zgniatarki do śmieci. Wszystko, co kupiła, znikało w ciągu jednego dnia.
– Jesteś głodna, babciu?
– Nie, nie jestem.
– Na pewno?
– Na pewno. Powiedz mi, co się dzieje, Matthew.
Zza drzwi lodówki wyłoniła się jego głowa.
– Pozwolisz, że zrobię sobie najpierw kanapkę?
– Jeśli chcesz, pojedziemy coś zjeść.
– Mam za dużo pracy domowej.
– Dobrze, zaczekam.
Hester poszła do salonu z telewizorem i poczuła zapach palonego drewna. Ktoś ostatnio palił w kominku. To było dziwne. A może nie. Spojrzała na stolik.
Był nieskazitelnie czysty. Zbyt czysty, pomyślała.
Ułożone równo czasopisma. Ułożone równo podkładki pod szklanki. Wszystko na swoim miejscu.
Zmarszczyła brwi.
Kiedy Matthew jadł kanapkę, weszła na palcach na piętro. Wszystko to oczywiście nie powinno jej obchodzić. David nie żył już od dziesięciu lat. Laila zasługiwała na to, by być szczęśliwa. Hester nie miała na myśli nic złego, ale po prostu nie mogła się powstrzymać.
Weszła do głównej sypialni.
Wiedziała, że David spał po drugiej, dalszej, stronie łóżka. Laila od drzwi. Duże łóżko, rozmiar king size, było posłane. Nieskazitelnie.
Zbyt nieskazitelnie, pomyślała.
Poczuła, jak rośnie jej w gardle gula. Przeszła przez sypialnię i zajrzała do łazienki. Tam również panował idealny porządek. Nadal nie mogąc się powstrzymać, sprawdziła poduszkę po stronie Davida.
Po stronie Davida? Twój syn nie żyje od dziesięciu lat, Hester. Odpuść sobie.
Zajęło jej to kilka sekund, ale w końcu dostrzegła na poduszce jasnobrązowy włos.
Długi jasnobrązowy włos.
Odpuść sobie, Hester.
Z okna sypialni widać było tylne podwórko, a w oddali górę. Za trawnikiem zaczynało się zbocze porośnięte drzewami, najpierw z rzadka, potem coraz gęściej, aż w końcu przechodziły w gęsty las. Jej chłopcy oczywiście się tam bawili. Ira pomógł im zbudować domek na drzewie, forty i Bóg wie co jeszcze. Patyki służyły im za strzelby i noże. Bawili się też w chowanego.
Któregoś dnia, gdy David miał sześć lat i bawił się w lesie, Hester usłyszała, jak z kimś rozmawia. Kiedy go o to zapytała, cały stężał.
„Bawiłem się sam ze sobą”, odparł.
„Ale słyszałam, jak z kimś rozmawiasz”.
„To mój niewidzialny przyjaciel”, oświadczył jej mały syn.
Z tego, co wiedziała, był to jedyny raz, kiedy ją okłamał.
Usłyszała teraz, jak na dole otwierają się frontowe drzwi.
– Cześć, mamo – przywitał matkę Matthew.
– Gdzie jest babcia?
– Gdzieś tutaj. Babciu?
– Już idę!
Spanikowana Hester uciekła z sypialni i zaszyła się w łazience. Czując się jak kompletna idiotka, spuściła wodę i odkręciła nawet kran, żeby zachować pozory. Dopiero po chwili podeszła do schodów. Laila stała na dole, bacznie się jej przyglądając.
– Cześć – powiedziała Hester.
– Cześć.
Laila była prześliczna. Nie dało się tego inaczej określić. Robiła piorunujące wrażenie w dopasowanym szarym biznesowym kostiumie, który opinał ją tam gdzie trzeba, czyli w jej wypadku wszędzie. Biała bluzka wspaniale kontrastowała z jej ciemną karnacją.
– Dobrze się czujesz? – zapytała.
– Tak, oczywiście.
Hester zeszła ze schodów. Kobiety krótko się uścisnęły.
– Co cię do nas sprowadza, Hester?
– Babcia pomaga mi w szkolnym projekcie – powiedział Matthew, wychodząc z kuchni.
– Tak? Na jaki temat?
– Prawa karnego.
Laila zrobiła zdziwioną minę.
– Nie mogłeś mnie o to poprosić?
– Babcia występuje w telewizji – dodał niezbyt zręcznie Matthew. Marny z niego kłamca, pomyślała Hester. Zupełnie jak jego ojciec. – No i bez obrazy, mamo, ale jest słynną adwokatką.
– Naprawdę? – Laila popatrzyła na teściową, a ta wzruszyła ramionami. – Skoro tak, to dobrze.
Hester cofnęła się myślami do pogrzebu Davida. Laila stała, trzymając małego Matthew za rękę. Miała suche oczy. Nie płakała. Tamtego dnia ani razu. Ani razu w obecności Hester czy kogokolwiek innego. Wieczorem Hester i Ira zabrali Matthew na hamburgera do Allendale. W pewnym momencie Hester zostawiła wnuka i męża i wróciła do Westville. Wyszła na tylne podwórko, na polanę przed lasem, gdzie tyle razy widziała, jak David znika, by spotykać się z Wilde’em. I nawet stamtąd, ze sporej odległości, przy wyjącym wietrze, słyszała gardłowy szloch synowej w sypialni. Był tak bolesny i rozdzierający, że wydawało się jej, że Laila zaraz się złamie i nikt nie zdoła jej naprawić.
Laila nie wyszła ponownie za mąż. Jeśli w ciągu ubiegłych dziesięciu lat byli jacyś mężczyźni – a musiała mieć wiele, wiele propozycji – nigdy o nich nie wspomniała.
Ale teraz był ten wysprzątany aż za bardzo dom i długi jasnobrązowy włos na poduszce.
Odpuść sobie, Hester.
Wyciągnęła nagle ręce i przytuliła synową.
– Co jest? – spytała zaskoczona Laila.
Odpuść sobie.
– Kocham cię – szepnęła Hester.
– Ja też cię kocham.
Hester zacisnęła mocno oczy. Nie była w stanie powstrzymać łez.
– Dobrze się czujesz? – zapytała Laila.
Hester wzięła się w garść, cofnęła się o krok i wygładziła spódnicę.
– Nic mi nie jest. – Sięgnęła do torebki i wyjęła chusteczkę. – Po prostu…
– Wiem – powiedziała cicho Laila.
Ponad jej ramieniem Hester spostrzegła, że Matthew kręci głową, przypominając, co mu obiecała.
– Lepiej już pójdę. – Ucałowała oboje i wyszła z domu.
Tim czekał na nią przy otwartych drzwiach samochodu. Bez względu na pogodę i porę roku, zawsze miał na sobie czarny garnitur i czapkę szofera. Hester powtarzała mu, że nie musi się tak ubierać i ani garnitur, ani czapka do niego nie pasują. Być może dlatego, że był taki zwalisty. Albo dlatego, że nosił broń.
Siadając z tyłu, Hester po raz ostatni spojrzała na dom. Matthew stał w progu i na nią patrzył. Znów to sobie uświadomiła.
Jej wnuk poprosił ją o pomoc.
Nigdy wcześniej tego nie robił. Nie powiedział jej wszystkiego. Jeszcze nie. Ale nurzając się we własnym nieszczęściu, opłakując tę dziurę w swoim życiu, zapomniała, że ta dziura była o wiele gorsza dla Matthew, dorastającego bez ojca, zwłaszcza bez takiego ojca: bez tego dobrego i serdecznego człowieka, który odziedziczył wszystko, co najlepsze, po niej, a jeszcze bardziej po Irze. A Ira – była o tym przekonana – zmarł na atak serca, bo nie mógł się pogodzić ze stratą syna w wypadku.
Tim usiadł na miejscu kierowcy.
– Słyszałeś, co mówił Matthew? – zapytała.
– Tak.
– I co myślisz?
Tim wzruszył ramionami.
– On coś ukrywa – stwierdził.
Hester nic na to nie odpowiedziała.
– Wracamy do miasta? – zapytał Tim.
– Nie – odparła. – Najpierw wpadniemy na posterunek policji w Westville.