- promocja
Chłopiec z lasu - ebook
Chłopiec z lasu - ebook
Ala – tylko nie Alusia! – to dziewczynka jakich wiele, a zarazem taka… inna. Świetnie liczy w pamięci, nie lubi, jak się ją przytula, prowadzi rozmowy z płotem, łyżką i psem Asem. Mieszka w wesołym i ciepłym domu na granicy lasu, który zdaje się czasem groźny i ciemny. Pewnego dnia znajduje wśród drzew zniszczony dziecięcy but, a niebawem natrafia na drugi. I na jego właściciela – chłopca jakich wielu, a zarazem takiego… innego. Przemoczonego, zziębniętego i samotnego. Tak zaczyna się znajomość, która na zawsze zmieni życie, nie tylko Ali.
„Chłopiec z lasu” to niezwykła opowieść o przyjaźni, odwadze i zaufaniu. Jej autorami są Cezary Harasimowicz (tekst) i Marta Kurczewska (ilustracje) – duet, który ma na koncie między innymi bestsellerową „Mirabelkę” oraz „Tygrysa”.
„Chłopiec z lasu” to ważna opowieść, w której tak aktualny dziś temat migracji został sprowadzony do ludzkiego wymiaru – spotkania z drugim człowiekiem. Cezary Harasimowicz opowiada z niezwykłą delikatnością o lęku, różnorodności i oswajaniu tego, co inne. Ten leśny spacer z Alą polecam wszystkim – małym i dużym – czytelnikom, którzy tak jak ja wierzą, że drugi człowiek jest największą przygodą, jaka może się nam przydarzyć. Kinga Wojaczek – psycholożka, prezeska Zarządu Stowarzyszenia Innowacji Społecznych „Mary i Max”
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-838-0118-6 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To jest mój Tata. A to jest moja Mama.
A to jest As.
To jest mój dom. As, Mama, Tata i ja mieszkamy w domu. Lubię mój dom. Nasz dom jest wesoły i ciepły. Nasz dom jest wesoły i ciepły, bo mój Tata ma wesołe oczy i pachnie żywicą, a Mama ma ciepłe dłonie i pachnie fiołkami.
To jest las. Las jest groźny i ciemny. Mój Tata pracuje w lesie. Kiedy muszę sama przejść przez las, to się boję. Opowiem wam, jak się boję. Na przykład tak...
– Alu – mówi Mama.
Milczę, bo muszę policzyć okruszki leżące na stole. Mama jest przyzwyczajona do mojego milczenia, więc cierpliwie powtarza:
– Alu.
– Słucham – odpowiadam Mamie po chwili.
– Trzeba zanieść Tacie obiad do lasu.
Czuję, że lekkie dreszcze przechodzą mi po plecach, ale udaję, że to nic. Wiem, że muszę za wszelką cenę przezwyciężyć Strach, żeby nie robić kłopotu Mamie. I Tacie też.
– Dobrze, mamuś.
Mam wielką ochotę powiedzieć Mamie, że się przecież boję iść przez las, ale tego nie mówię, bo widzę kątem oka, jak Mama swoją ciepłą dłonią chwyta za chochelkę i nalewa ciepłą zupę do termosu. Lubię ten dźwięk, kiedy jarzynowa chlupie w termosie i kiedy po naszym domu roznosi się jej smakowity zapach. Bardzo lubię, jak codziennie chlupie zupa dla Taty w termosie. To mnie uspokaja. As przybiega do kuchni i łasi się do nóg Mamy. Mama mówi, marszcząc brwi (brwi Mamy są podobne do jaskółek):
– As, daj spokój. Masz swoją miskę.
Patrzę na Asa i słyszę, jak As mówi:
– Ale w misce jest jedzenie z puszki, a w garnku chlupie smaczna jarzynowa.
Mama patrzy na Asa, jakby zrozumiała, co mówią jego oczy i wywalony jęzor, tylko że Mama nie rozumie psiej mowy. Mimo to Mama nalewa trochę jarzynowej na talerz i częstuje Asa. As zabiera się ze smakiem do jarzynowej. Patrzę na Asa i mam zamiar trochę go skrzyczeć, bo nie podziękował. Ale wiem, że przecież nie mogę się odezwać do Asa, bo As mi coś odpowie i rozpocznie się między nami rozmowa, i to zdenerwuje moją Mamę. Moja Mama martwi się o mnie. I mój Tata też się martwi o mnie. Kiedyś tak było...
Stałam przy płocie. Płot wokół naszego domu jest stary i pochylony. Sztachety wyglądają jak krzywe i zepsute zęby. Mama już wiele razy mówiła Tacie, żeby zmienił stary drewniany płot na nowy, taki z siatką, ale Tata powiedział, że nie chce zmieniać tego płotu, bo ten płot stawiał jego Tata, czyli mój Dziadek. Dziadek jest już w niebie.
Więc stałam przy krzywym płocie i rozmawiałam z tym płotem:
– Czy ty pamiętasz mojego Dziadka? – spytałam.
– Jak mam nie pamiętać? – odpowiedział płot. – Przecież twój Dziadek mnie stawiał.
– To dobrze – przytaknęłam – bo ja bardzo już słabo pamiętam Dziadka.
– Szkoda – odrzekł płot. – To był fajny Dziadek. Nic a nic nie pamiętasz Dziadka?
Zastanowiłam się.
– Trochę pamiętam.
– Trochę? – zaciekawił się płot.
– Wiesz, tam, na górce, to znaczy na strychu – (U nas na strych mówi się „górka”) – jest taka nieduża skrzyneczka i w tej skrzyneczce są różne drobiazgi, które zostały po Dziadku. I jak się otworzy tę skrzyneczkę, to w powietrzu płynie zapach Dziadka. Ja pamiętam, jak pachniał mój Dziadek.
– Popatrz – zamyślił się płot – człowieka nie ma, a zapach pozostał.
Odpowiedziałam:
– No właśnie.
– A jaki to jest zapach? Jak pachniał twój Dziadek? – zaciekawił się płot.
Zastanowiłam się.
– Pachniał trochę wodą po goleniu, trochę sianem i żywicą. Bo Dziadek też pracował w lesie, jak mój Tata, lubił porządkować siano w stodole, a potem lubił się skropić wodą kolońską. Tylko... – Nie dokończyłam zdania, jakby coś mnie zatkało.
Policzyłam sztachety w płocie. Było ich dwadzieścia cztery. Krzywych sztachet było dwanaście. Czyli płot był w połowie krzywy, a w połowie jeszcze prosty.
– Tylko co? – zadał pytanie płot.
– Tylko Dziadek jest już w niebie, a jego zapach kiedyś pewnie zniknie. Po mojej Babci nic już nie zostało oprócz zdjęć, ale zdjęcia nie pachną.
– Hm... – mruknął płot. – No tak, trudno sfotografować zapach. – Płot dodał po chwili: – Ja się kiedyś rozpadnę albo zamienią mnie na płot z siatką.
– Nie martw się – pocieszyłam. – Mój Tata nie pozwoli cię rozebrać.
Wtedy nagle za moimi plecami rozległ się głos Taty:
– Alu?
Milczałam, patrząc na krzywy płot. W połowie krzywy.
– Alu?
– Tak, Tato – odpowiedziałam po dłuższej chwili.
– Z kim ty rozmawiasz?
– Z płotem.
Oczy Taty zrobiły się bardzo okrągłe, a potem bardzo wąskie i zamieniły się w kreseczki, w których utkwiło zmartwienie. Tata chciał mnie przytulić, ale umknęłam mu z ramion. Bo ja bardzo nie lubię przytulania. Jak ktoś chce mnie przytulić, to wydaje mi się, że chce mnie zgnieść.
Tamtego dnia, to znaczy tamtej nocy, bo było ciemno i rodzice myśleli, że już śpię, wykradłam się z mojego pokoiku. Do sypialni Taty i Mamy jest piętnaście kroków. I nie wiem, co zrobię, kiedy urosnę i tych kroków nie będzie piętnaście, tylko mniej. Stanęłam przy drzwiach sypialni Taty i Mamy i podsłuchałam ich rozmowę, bo ja mam bardzo dobry słuch i słyszę nie tylko ludzi, ale też inne dźwięki, nawet te, które są jedynie gdzieś we mnie. Tata i Mama martwili się o mnie. Że jestem dziwna, że rozmawiam nie tylko z Asem, ale i z płotem, i z łyżką, i z kosą, która stoi w komórce, a taka rozmowa z kosą to coś niebezpiecznego, i z drzewami, i z przejeżdżającymi samochodami na szosie, i że nie mam kolegów w szkole, bo niby jestem dziwna, i że, nie daj Boże, trzeba mnie będzie oddać do specjalnej szkoły. A ja po prostu lubię sobie porozmawiać z płotem, świetnie liczę w pamięci i nie lubię, jak się mnie przytula.
Pani Ewa, nauczycielka z naszej szkoły, poradziła Mamie i Tacie, żeby mnie zaprowadzili do „specjalisty”. „Specjalista” był „specjalistką” i nosił bardzo okrągłe okulary. Nie powiem, wolałam sobie porozmawiać z tymi okularami niż z panią specjalistką, ale tego nie zrobiłam. Sama nie wiem dlaczego. Pani specjalistka wskazała na misia w rogu gabinetu i spytała:
– Widzisz tego misia?
Widziałam misia kątem oka, ale nie chciało mi się na niego patrzeć, bo miał brudne uszy.
Potem pani specjalistka spytała Tatę i Mamę:
– Czy Alusia udaje, że pije z pustego kubka, albo udaje, że rozmawia przez telefon, albo udaje, że karmi lalkę?
Co za głupie pytanie! Oczywiście, że piję z pustego kubka, udaję, że rozmawiam z Olą przez telefon. (Ola to jest koleżanka, której nie ma), a jakbym miała nie nakarmić Barbie, to Barbie byłaby jeszcze chudsza, niż jest. A w ogóle to nie cierpię, kiedy się do mnie mówi „Alusia”.
Następnie pani specjalistka spytała rodziców:
– Czy Alusia lubi wdrapywać się na różne przedmioty?
Co za pytanie? Z szafy widać cały świat.
– Czy Alusia wykonuje dziwne ruchy palcami blisko oczu?
Zawsze, jak się zdenerwuję.
– Czy Alusia wskazuje palcem, by pokazać coś ciekawego?
Palcem pokazywać? Co za idiotyczny pomysł?
– Czy Alusia reaguje, gdy woła się ją po imieniu?
Na „Alusię” nie reaguję.
– Czy Alusia reaguje uśmiechem na uśmiech?
Co za dziwne pytanie.
– Czy Alusia ma jakieś nadzwyczajne zdolności?
Hm. Oprócz tego, że potrafię rozmawiać z płotem, Asem, drzewami w lesie i ciastkami w sklepie, to potrafię super liczyć w pamięci. Reszty tych głupich pytań specjalistki już nie powtórzę, bo się wyłączyłam i w myślach zaczęłam rozmawiać z krzesłem, na którym pani specjalistka siedziała swoją grubą pupą. Nie wiem, co sądziła o mnie ta pani. Nie obchodzi mnie, czy byłam dla niej dziwna. Ale na koniec ta pani specjalistka poprosiła mnie, żebym powiedziała, co czuję albo co widzę, jak się na przykład boję albo za czymś tęsknię, albo się cieszę, i to była mniej głupia rozmowa, bo już dowiedziałam się na przykład, że można zobaczyć Strach albo Tęsknotę, albo Gniew, albo nawet Ciemność.
Po tej wizycie u specjalistki Tata trochę się uspokoił i już w jego oczach nie kołysało się zmartwienie. Podsłuchałam, jak przekonywał Mamę, że nie można mi zabronić chodzić do lasu, nie można mi zabronić robić tego, co kocham. Tak powiedział szeptem:
– Bo Ala bardzo las kocha...
Teraz stoję w kuchni, trzymam w dłoni termos z jarzynową i zaraz zaniosę obiad Tacie do lasu. Jak już powiedziałam wcześniej – boję się chodzić do lasu, ale też bardzo lubię pokonywać Strach, no i kocham drzewa w lesie, chociaż obawiam się Ciemności. A poza tym pójdzie ze mną As i porozmawiamy sobie. As jest kundelkiem. Ma czarną sierść i bardzo wesołe oczy. W ogóle jest trochę śmieszny, bo ma krótkie nóżki, długaśny pyszczek i jest podobny do tego osiołka ze Shreka. Nawet charakter ma podobny. Jest wesołym spryciulką i lubi się uśmiechać, wywalając jęzor.
– Poczekaj, As! Nie pędź tak szybko! – wołam za Asem.
On tylko odwraca swoją wielką głowę i odpowiada mi szczeknięciem:
– Podążaj za mną, Alicjo. Szybciej, Alicjo, przebieraj nogami! Moje nóżki są krótsze od twoich, a szybsze!
– Ale ty masz cztery nogi, a ja dwie! – odpowiadam. – Poczekaj! Muszę uważać, żeby mi termos z jarzynową nie wypadł, bo będzie tragedia!
As nie słucha mnie i pędzi przed siebie na złamanie karku. Bardzo lubi biegać po lesie. Właściwie powinnam trzymać Asa na smyczy, ale nie dałabym rady utrzymać smyczy i termosu jednocześnie. Przecież nie będę się szarpać z łobuziakiem.
Muszę się zatrzymać, by zaczerpnąć tchu i zebrać siły, przezwyciężyć Strach, bo już prawie wkraczam do lasu. Ścieżka, która prowadzi z naszego domu do lasu, jest kręta i przypomina wstążkę, którą Mama zawiązała mi na rozpoczęcie roku szkolnego, kiedy szłam do zerówki. Nie lubię tej wstążki, chociaż jest niebieska jak oczy mojej Mamy. Nie lubię tej wstążki, bo mi przypomina pierwszy dzień w szkole. To nie był przyjemny dzień...