- W empik go
Chmury - ebook
Chmury - ebook
Strepsjades, zrujnowany przez coraz droższe zachcianki swego syna – Fejdippidesa – pragnie się wyłgać ze swoich długów. Z tego powodu zapisuje się na naukę do Sokratesa tak, aby mógł się przed dowolnym sądem z nich wybronić. Filozof, po kilku próbach, stwierdza jednak, że ten jest za głupi; Strepsjades wobec tego posyła doń swego syna. Następuje pierwszy pojedynek (agon) pomiędzy Słowami: sprawiedliwym i niesprawiedliwym; zwycięża to ostatnie, biorąc pod swoją opiekę Fejdippidesa. Po powrocie z nauki Strepsjades co prawda wymiguje się z wszystkich należności, ale za to syn udowadnia mu (w drugim agonie), że ma prawo bić ojca, wobec czego ten, w formie starożytnego linczu, z zemsty podpala domostwo Sokratesa (za Wikipedią).
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-305-6 |
Rozmiar pliku: | 99 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Treść komedii jest następująca: Wykrętowic (Strepsiades), stary, niegdyś zamożny, kmieć spod Aten, popadł w lichwiarskie długi, z powodu rozrzutności żony arystokratki i wybryków jedynaka Odrzykonia (Pheidippidesa), hołdującego wzorem złotej młodzieży ateńskiej sportowi końskiemu. Katastrofa finansowa zbliża się wraz z końcem miesiąca, terminem płatności; chcąc jej zapobiec, namawia syna, aby wstąpił do szkoły Sokratesa, „do tej pomysłowni”, gdzie wyuczy się tak wszelakiej mądrości, iż skręci kark wszystkim procesom. Odrzykoń odrzuca tę radę; wtedy Wykrętowic wstępuje sam do szkoły Sokratesa, lecz okazuje się z powodu starości do tego stopnia nieudolnym, iż go Sokrates wypędza.
W rozpaczy zwraca się „wykluczony” ze szkoły chłop do chóru Chmur o poradę. Arcychmura poleca, aby zmusił syna do wstąpienia na studia. Odrzykoń, któremu ojciec zagroził wypędzeniem z domu, zgadza się volens nolens na wolę ojca. Występują dwaj rzecznicy, jako przedstawiciele, personifikacje, dwu kierunków wychowania staroświeckiego i modnego (sokratycznego): w szermierce słownej tj. w agonie, zwycięża modny „nieprawy” rzecznik, przedstawiciel szkoły Sokratesa. Odrzykoń oddaje się mu z przekonania, zostaje uczniem „pomysłowni” i czyni szybkie postępy w sofistyce. Tymczasem lichwiarze nachodzą Wykrętowica o pieniądze: zaufany w biegłość prawniczą syna, przepędza ich skąpy chłop batogiem. Nauka syna skończona: Sokrates oddaje ucznia „wyzwolonego” ojcu, który z uciechy wyprawia ucztę tak zdolnemu jedynakowi. Na tej uczcie powstaje między ojcem a synem sprzeczka o Eurypidesa, którego stary nienawidził: zuchwały synek używa jako argumentu... pięści i to tak skutecznie, że ojciec wypada z krzykiem o pomoc. Syn dowodzi bardzo umiejętnie, że ma prawo bić ojca, nawet matkę, i że dobrze uczynił, tak postąpiwszy. Wtedy nareszcie zrozumiał stary Wykrętowic, jaka ta nauka Sokratesa. Rozżalony i oburzony skrzykuje pachołków i wraz z nimi rąbie i pali pomysłownię, z której zaledwie z życiem uchodzą mistrz i sokratycy.
Pomysł końcowy „wykurzenia” sofistów opiera się na fakcie, który zdarzył się w Krotonie około r. 435 w południowej Italii, zwanej Wielką Grecją. Tam rozwinęła się bujnie filozofia Pitagorejczyków, która miała liczne szkoły. Jedną z tych szkół podpalili wrogowie sekty. Pożar, zażegnięty ze wszystkich stron, zniszczył nie tylko dom Milona, lecz spowodował liczne ofiary w ludziach: zginęło w tym autodafé 40 uczniów Pitagorasa. uratowało się tylko dwu, Lysis i Archippos. (Zeller, Philosophie der Griechen I, 307).
______________________________
Żadna z komedii Arystofanesa nie przysporzyła mu u potomności tyle sławy i uwielbienia, żadna tyle niesławy i oburzenia: bo żadna z nich nie podniosła imienia jego do takiej wyżyny, ale zarazem żadna nie rzuciła na charakter poety tyle dwuznacznego światła, żadna nie rzuciła takich „Chmur” podejrzeń na wartość etyczną jego poezji, na prawość tendencji i prawdę poglądów, zawarte w innych jego komediach.
Tę kwestię poruszano bardzo obszernie i wielostronnie: usiłowano w przeróżny, jak wspomniałem, sposób „uniewinnić” Arystofanesa z tego „głównego” grzechu, że śmiał potępić Sokratesa, którego uczą nas czcić niemal urzędowo na zasadzie tego, co pisze o nim Platon. Arystofanes stworzył z Chmur arcydzieło zarówno etyczne, jak i estetyczne, przed którego światłem pierzchają wszystkie inne wątpliwości i podejrzenia co do wiarogodności poety: dziś najwięksi historycy liczą się z nim bardzo poważnie.
Najlepszą miarą wartości utworu jest jego niesłychana żywotność i aktualność: w każdym kulturalnym narodzie wzbudzi ten utwór echo znanych swojskich analogii.
TłumaczCHMURY
OSOBY:
Wykrętowic (Strepsiades), stary kmieć spod Aten
Odrzykoń (Pheidippides), syn Wykrętowica
Ksantias, pachołek Wykrętowica
Sokrates
Uczeń Sokratesa
Rzecznik prawy
Rzecznik nieprawy
PASJAS, lichwiarz ateński
AMYNIAS, lichwiarz ateński
Chajrefont, przyjaciel Sokratesa
Chorus Chmur składający się z 24 śpiewaków-tancerzy tj. choreutów
OSOBY NIEME: Uczniowie Sokratesa, Świadek przyprowadzony przez Pasjasa,
Pachołcy Wykrętowica
| Role: aktor pierwszy, protagonistes, grał Wykrętowica; aktor drugi, deuteragonistes, Sokratesa, Rzecznika Nieprawego i Pasjasa; trzeci, tritagonistes, Odrzykonia, ucznia Sokratesa, Amyniasa; czwarty, tetragonistes, Rzecznika Prawego i krótką rolę Ksantiasa. Nadto nieznaczną rolę Chajrefonta musiał objąć zapewne tritagonista, gdyż był wtedy wolny. |
Rzecz dzieje się w Atenach pomiędzy domem Wykrętowica a uczelnią Sokratesa około r. 423 przed Chr.
Tłumaczenia dokonałem z greckiego oryginału podług tekstu Teod. Kocka, idąc w niektórych miejscach za Fryd. Blaydesem i J. ran Leeuwenem.SCENA I
| Wykrętowic, Ksantias, potem Odrzykoń. |
WYKRĘTOWIC
| Ziewa przeciągle, kilkakrotnie, pozierając na niebo. |
Eh-eeeh-aaah!
O królu Zeusie
| ziewa |
czyż noc się nie skończy?
| ziewa |
Kiedyż oświtnie, kiedy się dzień zacznie?
Wżdy kury piały, tak dawno słyszałem...
A czeladź chrapie! Nie tak było drzewiej...
Sczeźnij, o wojno! Przez cię siła złego,
Przez cię nie wolno chamów tknąć ni ręką!
| pokazuje na wnętrze domu i widoczne łoże |
A ten przezacny młokos, owinięty
Pięciu kołdrami, śpi, jak cztery dziewki...
I ani myśli wstawać, tylko... grzmoci!
Wżdy łeb obwinę i spróbuję chrapnąć.
| Otula głowę opończą i usiłuje zasnąć na ławie przed domem. |
Ach, spać nie mogę, nędzarz!
| po chwili |
Jak pchły, żrą mnie
Wybryki syna, koszta, owsy, cugi,
A on, kędziory bujne utrefiwszy,
Konno pojeżdża, dobiera i sprzęga
Do maści, nawet śpiąc frymarczy końmi,
Gdy ja tu ginę, termin z nowiem idzie
I procent rośnie!
| Na pachołka – ku sieni |
Pachoł, zapal lampę!
| Wychodzi zaspany Ksantias z lampką oliwną |
Przynieś rachunki, odczytamy sobie,
Com komu winien, by choć procent spłacić.
| Pachoł podaje zwoje i tabliczki. |
Poświeć, zobaczym...
| Czyta przy świetle lampki oliwnej, którą trzyma pachołek. |
Pasji min dwanaście...
| ze złością |
Cóż to za Pasja? Pożyczyłem... na co?
| przypomina |
A... gdym kupował gniadosza. Przebogi!
Oby mi pierwej gnidy ślepie zżarły!
ODRZYKOŃ
| woła przez sen |
Filon, nie szachruj; nie lza, jedź swym torem...
WYKRĘTOWIC
Ten ci to kaduk, co mi łeb ukręca!
Śpi a pojeżdża, śpiąc ma szkapy w mózgu...
ODRZYKOŃ
| przez sen |
Ileż ty torów jeździsz na wyścigach?
WYKRĘTOWIC
Ścigasz ty ojca poprzez mnogie tory!...
Więc tyle Pasja: jakież inne dłużki?
Amynias żąda trzech min za rydwanik.
ODRZYKOŃ
| przez sen |
Konia mi wytrzeć a potem do stajni!
WYKRĘTOWIC
| coraz gwałtowniej i głośniej |
Już ty mój mieszek do gruntu wytarłeś:
Ot, wyrok na mnie, a insi grabieżą
Gratów mi grożą!
ODRZYKOŃ
| zrywa się z łoża, wychodzi na próg i woła z gniewem |
Więc jeszcze, mój ojcze,
Nie śpisz? Tłuczesz się całą noc, jak zmora?!
WYKRĘTOWIC
Woźny „Pluskiewka” wygryza mnie z łoża...
ODRZYKOŃ
Daj mi, narwańcze, zdrzymnąć się choć chwilkę!
| wchodzi do wnętrza i rzuca się na łoże. |SCENA II
| Wykrętowic i Pachołek. |
WYKRĘTOWIC
Lulajże, lulaj, lecz wiedz, że te długi
Spadną ci na łeb niezadługo... wszystkie.
| Milknie i zamyśla się. |
| Lampka ciemnieje. |
Aza, mnie chłopski żywot wieść najmilej
Było: legałem, gdziem chciał, w śmieciach, w brudzie,
Ale w bród miałem oliwek, pszczół, jagniąt!
Aliści żonę wziąłem – bratanicę
Megakla, rodu Megaklesów córę...
Chłopski syn, wziąłem pannę z miasta; szumną,
Dumną, spieszczoną, słowem arcyksiężnę!
Owa, po ślubie idziemy w łożnicę:
Ja cuchnę wełną, wędzarnią i kisem.
Ona wonieje szafranem i mirrą,
Lubieżnych pieszczot warg chce i całunków.
Pompy, smaczności, Afrodyty kunsztów...
| śmieje się jakby na wspomnienie |
Hej! Nie powiadam, by też leniem była...
Wżdy dziergła; ja jej tę starą opończę
Przed oczy kładę, mówiąc przez podobę:
Dziergaj, byś wnet nas w biedę nie zadziergła...!
| Wśród ostatnich słów lampka gaśnie. |
KSANTIAS
Oliwy w lampce nie ma ani kropli!
WYKRĘTOWIC
| gwałtownie |
Co za pijaczkę oliwy tyś zażegł?
Sam do mnie! Weźmiesz w łeb!!
KSANTIAS
| podchodząc ze strachem |
Jegomość! Za co?
WYKRĘTOWIC
| bijąc go w kark, mówi dobitnie i powoli |
Za to, żeś wsadził za gruby knot w lampę!
| Wrzeszcząc Ksantias ucieka – z lampą i tablicami. |
Potem nam synek – ten oto, się rodził,
Mnie i mej zacnej małżonce: więc zaraz
Jęliśmy sądzić się o jego imię.
Ona coś zawsze zowie go od konia:
Dzierżykoń albo Miłokoń, Konisław,
A ja mu dzieję po dziadku Odrzycu.
Tak się swarzymy, aż po długim czasie
Godzim się wspólnie zwać go Odrzykoniem...
Synka na łono wziąwszy, tak pieściła:
„Kiedy urośniesz, jak Megakles, jadąc
W gród na rydwanie, płaszcz przewiesisz dumnie...”
Jam zaś powiadał: „Kiedy z tej uboczy
Barany pędząc, jak ociec w kożuchu”...
Przebóg, nie słuchał nawet mojej gwary!
No – i szkapiarnia zjadła wszytkie dudki!
| po chwilce milczenia |
Noc dzisiaj całą suszę łeb, jak radzić...
Mam ci plan jeden przecudowny, śmiały;
Dali się syn doń przekonać – to wygram.
Owo go zbudzić trza naprzód: ba, grzecznie:
Jakoż go zbudzić najgrzeczniej, najsłodziej?
| wchodzi na próg i woła czule |
Odrzykoń! Odryś, Odrzykoś!SCENA III
| Wykrętowic, Odrzykoń. |
ODRZYKOŃ
| Piękny efeb, mina butna, włosy w bujnych kędziorach, wąsy i broda zaledwo meszek i pierwszy puch. Okryty krótkim, wełnianym, białym chitonem, na nogach sandały: wychodzi na próg, ziewając. |
Cóż, papo?
WYKRĘTOWIC
Ucałuj ojca, podaj rączkę prawą!
ODRZYKOŃ
| podaje rękę, mówiąc z niechęcią |
Dobrze, coć trzeba?
WYKRĘTOWIC
Mów, miłujesz ojca?
ODRZYKOŃ
Tak mi Władykoń Posejdon dopomóż!
WYKRĘTOWIC
Pfe! Dajże pokój z twoim Władykoniem!
Ten ci twój bożek winien całej biedy!
Lecz jeśli szczerze, z serca mnie miłujesz,
Słuchaj, mój synu!
ODRZYKOŃ
Dobrze, czego żądasz?
WYKRĘTOWIC
Porzucisz zaraz swoje złe nałogi.
Będziesz się uczył tam, gdzie cię zawiodę.
ODRZYKOŃ
Rozkazuj, ojcze!
WYKRĘTOWIC
Posłuchasz?
ODRZYKOŃ
Posłucham,
Przez Dionisa.
WYKRĘTOWIC
| pokazując na dom Sokratesa |
Poźryj ku tej stronie!
Czy widzisz ową bramkę i ten dworek?
ODRZYKOŃ
Widzę; cóż w rzeczy chałupa ta znaczy?
WYKRĘTOWIC
Mądrych to duchów gniazdo: pomysłownia.
Tam żyją męże, co cię przekonają,
Że nieb sklepienie jest jakby żużelnik,
Co wisi wokół nas... że my węgielki.
Oni nauczą, gdy płacisz, każdego,
Pobić, słusznieli, czy niesłusznie prawiąc.
ODRZYKOŃ
Cóż to za jedni?
WYKRĘTOWIC
Nie pomnę już nazwisk
Tych wolnodumców pięknych a szlachetnych.
ODRZYKOŃ
| z obrzydzeniem, bardzo głośno |
Pfe! Znam tych łotrów, paliwody same,
Wymoczki, śledzie, bosonogie bractwo,
Wśród nich Sokrates, zły duch i Chajrefont!
WYKRĘTOWIC
| oglądając się trwożnie, zatyka mu usta |
Ej – ej – milcz synu, nie mów takich bluźnierstw!
Pragnieszli, aby ociec miał chleb w zębach
Do nich się garnij, a pluń na koniarstwo!
ODRZYKOŃ
Na Bakcha, nigdy, choćbyś dawał nawet
Leogorasa w zamian bażantarnię!
WYKRĘTOWIC
| z wielką czułością |
Idź, błagam ciebie, najmilejszy, złoty.
Idź, ucz się od nich!
ODRZYKOŃ
| z oburzeniem |
Mam się uczyć? Czego?
WYKRĘTOWIC
Słychać, że mają jakieś dwa wywody:
Lepszy, tak ci jest – i jakiś tam gorszy.
Ten drugi wywód, jak mówią, choć gorszy,
Zwycięża zawsze przez nieprawe środki,
Gdy pojmiesz dobrze ten nieprawy wywód,
To z długów owych, com winien za ciebie,
Ani szeląga nikomu nie płacę.
ODRZYKOŃ
Nie myślę słuchać! Nie śmiałbym rycerstwu
Spojrzeć do oczu z cerą tych wymoczków.
WYKRĘTOWIC
| wybucha gniewem |
Już, na Demetrę, ni ty, ni dyszlowy,
Ni ten twój bachmat, u mnie żreć nie będą:
Precz żenę wszytkich – precz, na cztery wiatry!
ODRZYKOŃ
| z emfazą |
Wujcio Megakles nie zgodzi się nigdy,
Bym żył bez koni. Idę, nie znam ciebie!
| odchodzi |