Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Chorwacja - ebook

Data wydania:
29 lipca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
40,00

Chorwacja - ebook

Pierwsza od uzyskania niepodległości przez Chorwację synteza historii i kultury tego kraju napisana z myślą o polskich czytelnikach. Opowieść o dziejach Chorwatów od wędrówki nad Adriatyk po spełnienie marzenia o własnym państwie – o „swoich na swoim”.

Dzisiejsza Chorwacja odpowiada krainom historycznym, które przez wieki były częścią różnych organizmów politycznych. W jednych regionach zegary wybijały renesans i barok, w innych czas długo płynął zgodnie z rytmem średniowiecza. W jednych językiem urzędowym był niemiecki, w innych węgierski, a jeszcze gdzie indziej – włoski i turecki. Ale we wszystkich posługiwano się jednocześnie językiem chorwackim – w którymś z jego wariantów. Chorwacka kultura jest więc nadzwyczaj różnorodna; wyrasta z trzech kręgów cywilizacyjnych: śródziemnomorskiego, środkowoeuropejskiego i bałkańskiego. Jakże inaczej wyglądało życie w bogatych miastach Dalmacji nadmorskiej, wewnątrz antycznych murów miejskich, od egzystencji mieszkańców północnej Chorwacji, gdzie panowała typowa dla Europy Środkowej kultura szlachecka. Ujednolicenie rozmaitych tradycji w jedną kulturę ogólnonarodową w XIX wieku nie usunęło w cień różnorodności. Jest ona trwale wpisana w pejzaż kulturowy i w zbiorową wyobraźnię.

Kategoria: Media i dziennikarstwo
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66419-10-0
Rozmiar pliku: 2,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Patrząc na pustą kartkę, na której mają się pojawić obrazy przeszłości — rekonstrukcje w oparciu o już istniejące ustalenia i własne przemyślenia — autor zadaje sobie szereg pytań. Gdzie zacząć opowieść o historii i kulturze Chorwacji? Czy zacząć ją na początku dziejów, kiedy wszystko pozostaje owiane tajemnicą, i pójść najbardziej oczywistą z dróg — zgodną z chronologicznym porządkiem rzeczy? Czy może skoncentrować się na problemach, a chronologię im zwyczajnie podporządkować?

Oto dylematy, na które nie ma prostych odpowiedzi. Czytelnicy syntez dziejów narodowych, w tym autor niniejszego opracowania, często narzekają, że pisarze monografii takowych ulegają dwóm pokusom. Pierwsza wypływa z dyktatury dat nad problemami, druga zaś z pragnienia podporządkowania całej rzeczywistości przeszłej — historii politycznej.

Nie sposób uciec od tych problemów. Konflikty, prowadzone wojny, zawierane pokoje, przeliczanie ofiar są zawsze istotniejsze od życia codziennego, od twórczości artystycznej, od odkryć, od ducha czasów. Dlaczego? — nie wiadomo. Być może dlatego, że zdarzenia polityczne zwykliśmy traktować jako przełomy. To one najbardziej dynamizują rzeczywistość, zmieniają jej kształt. W mniejszym stopniu na politykę wpływa kultura żywienia niż odwrotnie. Wystarczy pomyśleć o losie jednostek w czasach konfliktów zbrojnych. Twórczość artystyczna zaś nie zależy tylko od ducha czasów, od indywidualnych przełomów myślowych, ale w znacznym stopniu kształtuje się za sprawą polityki. Przełom renesansowy na Zachodzie, który dał silny impuls rozwojowy dla cywilizacji Europy i wyposażył ją w prestiż odczuwany do dzisiaj, mógł się narodzić tylko w warunkach napięcia między kulturą powstającą w ośrodkach religijnych i świeckich. Literatura barokowa mogła się ukształtować tylko w atmosferze sporu z protestantami i przewartościowań w polityce potrydenckiej. Tendencje nowoczesne mogły się narodzić tylko w schyłkowej fazie wczesnego kapitalizmu i ekspansji egalitaryzmu. To z kolei powołało do życia sceptycyzm w sztuce czy wręcz katastrofizm. Sztuka nieprzedstawiająca, a następnie postmodernizm — w czasach zakwestionowania prawd absolutnych. Przykłady można mnożyć.

Od chronologii też nie można uciec. Opowieść będzie więc uporządkowana, ale chronologia nie jest celem samym w sobie. Każdej epoce będę się starał nadać jakiś ogólny sens lub sensy, a porządek chronologiczny będzie mi służył do ich wyjaśnienia. Nie jest moim celem rekonstruowanie dat i przebiegu bitew czy powstań ani katalogowanie dzieł architektury czy pisarzy. Nie zamierzam również wyliczać władców ani koncentrować się na latach ich panowania. Będę to robił tylko wtedy, jeśli będzie to konieczne dla opowieści, jeśli wskrzesi to jakiś obraz z przeszłości, wreszcie — jeśli przełoży się to na ogólny sens dziejów narodowych.

Opowiedzieć przeszłość to znaczy stworzyć narrację, a narracja odpowiada linearnemu przebiegowi zdarzeń, które muszą być logicznie powiązane. Coś musi z czegoś wynikać, coś musi przez coś innego być uwarunkowane. Choć taki schemat wydaje się oczywisty, to tworzy szereg zagrożeń. Bo przecież związki logiczne między zdarzeniami przeszłymi nie zawsze z siebie jasno wynikają (niektórzy śmiało twierdzą nawet, że nic z siebie nie wynika, a język dopiero porządkuje chaos danych). A ustanowienie jakiejś relacji ma zawsze poważne konsekwencje dla całej opowieści. Widać to szczególnie wtedy, gdy porówna się średniowieczne roczniki z kronikami i powstającymi historiami w nowoczesnym sensie. Pierwsze podają ważne zdarzenia, ale nie ustanawiają (jeszcze) między nimi relacji. Te drugie, tworząc opowieści, łączą zdarzenia. Ponieważ jednak opowieść ma swoje reguły, którymi rządzi pisarz / kronikarz, więc dobór wydarzeń — i szerzej: związki między faktami — bywają im podporządkowane. Opowieść, wraz z jej fabularnym zamknięciem (w przeciwieństwie do roczników, które nagle się urywają), wydaje się idealnym wyrazem porządku i spójności. Narodziny narracji łączą się — jak zauważył Hayden White — z ustanowieniem pewnego centrum geograficznego, jakiegoś silnego ośrodka władzy i związanych z nim norm. Kierują one decyzjami narratora o przesianiu rzeczy ważnych od nieważnych. Centralną zasadą organizującą znaczenie dyskursu jest państwo / naród. Gdy już ów punkt odniesienia zostanie ustanowiony, czyli gdy ukonstytuuje się podmiot dziejowy, wówczas fakty, zdarzenia i postacie pochodzące z różnych porządków niemal automatycznie wpisują się w zadany horyzont znaczeń.

Jednak egzystencja każdej wspólnoty — w tym narodu — jest bardzo skomplikowana. Można ją sobie wyobrazić jako rzekę płynącą z jakiegoś źródła do jakiegoś celu. Tym celem jest zawsze autonomia lub wolność narodowa. Ponieważ historia Chorwacji jest nadzwyczaj skomplikowana, należy więc mówić o niej, jak o rzece z wieloma dopływami. Żeby zrozumieć główny bieg, należy również zdać sobie sprawę z rozlicznych dopływów. Ostatecznie włączają się one w dorzeczu w główny nurt, współtworzą go, nadają mu określony charakter — ten charakter, który wyniosły ze swojego małego źródła. Opowieść o Chorwacji jest więc opowieścią o głównym biegu rzeki wraz ze wszystkimi dobiegającymi do niego strumieniami.

A kompleksowość historii Chorwacji — jej dorzeczy i głównego nurtu — wynika z kilku powodów.

Po pierwsze, współczesna Republika Chorwacji obejmuje terytoria, które przez wieki należały do różnych bytów politycznych. Średniowieczna Chorwacja — powstała w IX wieku w Dalmacji, na wybrzeżu Adriatyku — choć w 1102 roku formalnie straciła suwerenność, zręby swej państwowości pielęgnowała z pietyzmem w ramach Królestwa Węgier, które od 1526 roku stało się częścią monarchii habsburskiej. Nadmorska część Dalmacji, mocno zakorzeniona w starożytnych _civitatis_, od IX wieku weszła pod zwierzchność Bizancjum, od XII stulecia królów węgiersko-chorwackich, a od początku XV wieku do wieku XIX pozostawała pod panowaniem Republiki Weneckiej. Następnie przeszła w ręce Habsburgów, potem Jugosławii, aż wreszcie, po roku 1990, współczesnego państwa chorwackiego. Dalmacja kontynentalna — długi pas ziem wzdłuż wybrzeża, który przed 1102 rokiem był ośrodkiem państwa chorwackiego — w XV wieku została włączona do Imperium Osmańskiego i pozostawała w nim do XVII stulecia. Podobnie było ze Slawonią, północno-wschodnią częścią dzisiejszego państwa, która została wyzwolona spod władzy tureckiej po pokoju karłowickim w 1699 roku. Istria była rozdarta między Habsburgów a dożów weneckich. Z kolei mała, ale bogata Republika Dubrownicka była formalnie niezależna aż do jej likwidacji przez Napoleona, choć swój pokój zawsze sowicie opłacała.

Chorwacka kultura powstawała w wielu centrach, stąd jej najbardziej wyrazistą cechą jest regionalizm. Zdeterminował on chorwacki etnos już od momentu pojawienia się w nowej ojczyźnie. Czym innym było bytowanie nad ciepłym morzem, a czym innym na północy, w klimacie kontynentalnym i w zupełnie innym krajobrazie, już to pagórkowato-wyspowym, już to równinnym. Warunki klimatyczne wpłynęły na kulturę. Nadmorskie położenie sprzyjające życiu, a także zachowana ciągłość kulturowa od antyku dały większą szansę na jej rozwój niż chłodna północ czy nieprzystępny obszar przejściowy Dalmacji kontynentalnej, w której powstawało średniowieczne państwo chorwackie. Nałożyły się na to wpływy cywilizacyjne. Chorwacki etnos znalazł się na autentycznym pograniczu rozpadającego się Cesarstwa Rzymskiego, na którego zgliszczach ukształtują się dwa skonfliktowane ze sobą warianty chrześcijaństwa — rzymsko-łaciński i grecko-bizantyński. W wiekach średnich rozwój kultur regionalnych został nieco stłumiony przez uniwersalizm średniowiecznego myślenia. Choć architektura mogła mieć swoje odmiany regionalne: karolińskie, romańskie czy gotyckie, choć mogła się rozwijać w różnym rytmie (nad morzem szybciej, w głębi lądu — wolniej), choć mogła być pod wpływem budowniczych z południa Italii czy regionów naddunajskich i alpejskich, to mimo wszystko reprezentowała pewien wspólny mianownik. Podobnie było z piśmiennictwem, malarstwem czy rzeźbą.

Po drugie, dzisiejsza Chorwacja odpowiada krainom historycznym, które nie tylko przez wieki były częścią różnych organizmów politycznych, ale podlegały wpływom różnych cywilizacji. W jednych regionach zegary wybijały renesans i barok, w drugich czas płynął zgodnie z rytmem średniowiecza. W jednych językiem urzędowym był niemiecki, w innych węgierski, a w jeszcze innych — włoski i turecki. Ale we wszystkich posługiwano się w piśmiennictwie jednocześnie językiem chorwackim — w jednym z kilku jego wariantów. Niektóre regiony łączyła siłą rzymskiego autorytetu łacina. Niektóre, jak Bośnia, były trwale poza jej wpływem. W niektórych Chorwaci stykali się z ludnością romańską, w innych — z węgierską, serbską i turecką. Katolicyzm, który stał się siłą łączącą — i ostatecznie zintegrował Chorwatów, wcielając ich w obręb świata zachodniego — spotykał się na pograniczach z prawosławiem i islamem, a przez pewien czas również z protestantyzmem. Miał więc siłą rzeczy różne odcienie. Pobożno-ludowy na ziemiach zajętych przez Osmanów, intelektualno-humanistyczny w dalmatyńskich komunach miejskich, „barokowy” na ziemiach habsburskich.

Chorwacja jest jedynym miejscem, gdzie kultura słowiańska wchłonęła rodzimą tradycję romańską i antyczną (Dalmacja). Chorwacja jest jedynym miejscem, gdzie zetknęły się trzy wielkie ludy europejskie — romańskie, germańskie i słowiańskie (Istria). Chorwacja jest jedynym miejscem, gdzie łacina była językiem urzędowym aż do połowy XIX wieku.

Chorwacka kultura jest więc nadzwyczaj różnorodna. Wyrasta z trzech wielkich idiomów cywilizacyjnych: śródziemnomorskiego, środkowoeuropejskiego i bałkańskiego. Wprowadziły one do niej odmienne modele tradycji, odmienne języki literackie, stylizacje i gatunki, odmienną organizację społeczno-polityczną, zupełnie nieprzystający do siebie rytm zmian cywilizacyjnych, obyczajowość, sposoby żywienia, pojmowanie krajobrazu. Jakże inaczej wyglądało życie w bogatych komunach miejskich Dalmacji nadmorskiej, wewnątrz antycznych murów miejskich, niż egzystencja mieszkańców północnej Chorwacji, gdzie panowała typowa dla Europy Środkowej koegzystencja trzech stanów: szlacheckiego, chłopskiego i duchownego. Miasta dalmatyńskie przeżyły humanizm, renesans i barok (w mniejszym stopniu klasycyzm) w tym samym niemal czasie co włoskie czy francuskie, i to zarówno w literaturze, filozofii, jak i w sztuce. Rzadko kiedy na kulturę chorwacką wpływał jeden z tych idiomów; raczej były one równolegle obecne w różnych regionach, a ich ujednolicenie zaczęło się urzeczywistniać w XIX wieku, w czasie odrodzenia narodowego.

Po trzecie, nazwy geograficzno-polityczne zmieniały na przestrzeni dziejów swój zakres i to wielokrotnie. Termin Chorwacja od IX wieku odnosił się do ziem na południu — Dalmacji kontynentalnej (czasem również nadmorskiej), od XVI wieku oznaczał ziemie północne, zachodnią Slawonię, na które zbiegło zdziesiątkowane w bitwach z Turkami chorwackie rycerstwo. Choć w XIX wieku termin ten odnosił się do małego skrawka ziem na północy, z czasem zaczął określać wszystkie tereny uznawane za chorwackie. Z kolei północna Slawonia, odpowiadająca części starożytnej Panonii, a czasem również Dalmacji, w średniowieczu odnosiła się do całej północnej Chorwacji, a więc również jej ziem zachodnich, które zostały od XVI wieku nazwane Chorwacją.

To, co można powiedzieć o nazwach geograficznych, dotyczy również nazw grupy etnicznej / narodowej. Jeśli prześledzimy dokumenty powstałe na obszarze Chorwacji, dzisiaj uznane za chorwackie, przekonamy się, że wielu ich autorów nie uznawało się za Chorwatów, lecz na przykład za Słowian, obywateli Dubrownika, Splitu czy Zadaru, po prostu katolików, Dalmatyńczyków, Istrian, Slawończyków, zagrzebian, Bośniaków, a nawet Serbów. Podobnie język, którym pisali, nazywali chorwackim, dalmatyńskim, dubrownickim, słowiańskim, _slovinskim_, slawońskim, istryjskim, a nawet bośniackim, serbskim (a później serbsko-chorwackim czy wręcz jugosłowiańskim). Wynikało to z płynności tożsamości zbiorowych w epoce przednowoczesnej, a w przypadku chorwackim nie mogło ulec ujednoliceniu z powodu braku stabilnego centrum politycznego.

Uznanie tych wszystkich zjawisk za chorwackie i włączenie ich do kanonu kultury ogólnonarodowej nastąpiło ostatecznie w XIX wieku, ale było to konsekwencją procesów, które zaczęły się znacznie wcześniej. Niektórzy badacze uznają to za normalny porządek rzeczy, lecz są i tacy, którzy podważają zasadność takiego zabiegu. Na przykład amerykański badacz John V. A. Fine Junior twierdzi, że mówienie o chorwackiej tożsamości etnicznej jakiegoś bohatera historycznego — pisarza, artysty czy polityka — jest zasadne tylko wtedy, gdy on sam siebie uznawał za Chorwata. Takie podejście prowadzi autora do iście archeologicznych badań, w których udowadnia, że tylko niektórzy pisarze nazywani obecnie Chorwatami uznawali się za takowych. Jest to ważne zagadnienie teoretyczne, ale oczywiście nie może być przedmiotem tej książki. Nie należy go jednak pomijać. Pozwolę sobie zatem nie zgodzić się z amerykańskim autorem, choć jego badania są niezwykle istotne dla dyskusji na temat powstawania chorwackich tożsamości. Otóż jasne jest, że tworzenie wyobraźni historycznej każdego narodu polega na przyswajaniu wielu zjawisk z przeszłości, które w tejże przeszłości nie były stricte narodowe, tylko na przykład lokalne lub sytuowały się na pograniczu różnych kultur. I oczywiste jest, że należy o tym zawsze pamiętać, ale jednocześnie pryncypialne stosowanie takiej zasady prowadzi na manowce. Podejście Fine’a jest ponadto silnie naznaczone perspektywą zewnętrzną, która przedstawia Chorwatów, zgodnie z zachodnimi uprzedzeniami, jako lud niższy cywilizacyjnie, nie w pełni rozwinięty.

Niezgodzenie się z założeniami amerykańskiego badacza nie oznacza jednak, że należy popaść w drugą skrajność i całą przeszłość uznaną za chorwacką traktować jako bezwzględnie chorwacką, bez oglądania się na złożoność problematyki. Tak więc zawsze należy podkreślać płynność tej czy innej tożsamości. Ujęcie łączące syntezę perspektywy przeszłej z teraźniejszą nawiązuje do tego, co Hans-Georg Gadamer określił mianem dziejów efektywnych. W tym ujęciu dwie perspektywy: przeszła i teraźniejsza ustanawiają w refleksji historycznej osobliwą fuzję horyzontów. Taki mechanizm umożliwia współczesnym zrozumienie przeszłości poprzez jej „oswojenie”, to jest wpisanie jej we własny — czyli współczesny — horyzont sensu. Dowartościowywanie perspektywy współczesnej — a więc współczesnych oczekiwań wobec przeszłości, jak to miało miejsce w ujęciach tradycyjnych — lub koncentracja na przeszłości, bez uwzględnienia teraźniejszości, wiodą na manowce.

Po czwarte, we wszystkich regionach — niczym niemalże w enklawach — przez wieki rozwijało się piśmiennictwo w dialektach chorwackich, odmiennych tak bardzo, że można je uznać za odrębne systemy językowe. Piśmiennictwo to stworzyło przednowoczesne języki literackie oparte na trzech dialektach: sztokawskim, czakawskim i kajkawskim oraz na trzech alfabetach (łacińskim, głagolickim i cyrylickim). Oprócz łaciny, która włączyła chorwacką kulturę w obieg cywilizacji zachodniej (_Slavia Romana_), chorwackie piśmiennictwo od IX wieku (religijne niemal do XX!) powstawało w języku cerkiewnosłowiańskim, w redakcji chorwackiej, to jest z wpływami dialektu czakawskiego. Jednocześnie dialekty czakawski (Dalmacja) i sztokawski (Dubrownik) wykształciły wyrafinowane formy wyrazu, których apogeum nastąpi w dobie renesansu, kiedy zostaną one wydźwignięte na wyżyny sztuki słowa. Do XV wieku dominującą rolę w piśmiennictwie chorwackim miał alfabet głagolicki — pismo słowiańskie stworzone przez św. Konstantyna-Cyryla na potrzeby misji morawskiej, ale już w X wieku porzucone przez Słowian prawosławnych na rzecz prostszej cyrylicy. Głagolica służyła Chorwatom — i to gdzieniegdzie aż do XX wieku — zarówno w piśmiennictwie religijnym, jak i świeckim. Akty darowizny i statuty niektórych miast nadmorskich pisane są głagolicą, pierwsze chorwackie inkunabuły są głagolickie. Mimo iż nigdzie nie używało się już tego alfabetu, na terytoriach chorwackich kontynuowana była tradycja piśmiennictwa cyrylometodejskiego i liturgii słowiańskiej. Miało to dwie poważne konsekwencje. Do XV wieku tradycja ta była pełnoprawną częścią kultury _Slavia Orthodoxa_. Ponadto prowadziła do napięć z duchowieństwem łacińskim. Po głagolicę sięgali nawet w XVI wieku protestanci na Istrii. Na północy Chorwacji, w regionie wokół Zagrzebia, używano z kolei dialektu kajkawskiego, który również przez wieki pełnił funkcję języka literackiego, choć nigdy nie osiągnął poziomu artystycznego czakawszczyzny i sztokawszczyzny. Odrębnym zjawiskiem były języki hybrydyczne, powstające na pograniczach kulturowo-językowych, a także świadome projekty mieszania idiomów (np. u protestantów).

Po piąte, procesy narodowej integracji w XIX wieku były niejednoznaczne, ponieważ dążyły nie tylko do zjednoczenia narodu chorwackiego, ale również do integracji szerszej wspólnoty południowosłowiańskiej. Wypada zgodzić się z Miroslavem Hrochem, że procesy te należą do najbardziej skomplikowanych w Europie. Projekty wspólnoty ponadnarodowej, zresztą bardzo zróżnicowane, doprowadziły do powstania wspólnego jugosłowiańskiego państwa — najpierw w 1918 roku, następnie w 1945, ale w obu wypadkach okazały się nieudane. Eksperyment jugosłowiański, mimo iż z dzisiejszej perspektywy wydaje się utopijny, miał wielu zwolenników, a u jego podstaw legły różne wyobraźnie historyczne. Ich patronami zaś byli najważniejsi ludzie w historii Chorwacji — nie tylko jej najpierwsze pióra, ale i najważniejsze herby.

Chorwacka rzeka płynie zatem od IX wieku, od kiedy zaczyna się udokumentowana historia etnosu chorwackiego. Jednak koleje losu chciały, żeby do głównego nurtu — który wielokrotnie zmieniał swoje koryto — wpływało wiele rzek. Tak jak losy głównego koryta są historią narodową, tak dorzecza są historią pograniczy, które naznaczyły chorwacki los. O nich wszystkich jest ta książka.„Morze, tu jest morze!”

Tym, czym dla wszechświata jest wielki wybuch, tym dla Chorwatów jest ich przybycie nad Adriatyk, ich zaślubiny z morzem. Jest VI wiek. Wędrówki ludów. Niektóre plemiona słowiańskie wyruszają z bliżej nieokreślonej północy na południe, do rzymskiej prowincji Iliricum — regionu od XIX wieku określanego mianem Półwyspu Bałkańskiego. Być może w poszukiwaniu szczęścia, a być może na prośbę cesarza Herakliusza, by wesprzeć cesarstwo w walce z Awarami. Być może z Małopolski, jak przekonują niektóre najbardziej popularne teorie, a być może z jakiegoś innego miejsca.

Pierwsze informacje na temat Chorwatów pojawiają się u cesarza Konstantyna Porfirogenety w _De administrando imperio_ (połowa X wieku)_._ Mimo iż Konstantyn pisze autorytatywnie, to jednak pozostawia wiele niejasności. Oto jeden z ustępów z rozdziału XXX, w którym wspomina o Chorwatach:

Chorwaci teraz zamieszkują na terenie Dalmacji, pochodzą od Chorwatów nie ochrzczonych, zwanych też „Białymi”, którzy przebywają z tamtej strony Turkii w pobliżu Frangii i znajdują się w sąsiedztwie Słowian, nieochrzczonych Serbów¹.

Jest to pierwsza wzmianka, mówiąca o najwcześniejszej fazie etnogenezy Chorwatów, choć powstała w X wieku, kiedy Chorwaci już niemal od dwóch stuleci zamieszkiwali Iliricum, a ściślej jej południową część — Dalmację i północną — Panonię. Turkia w tekście bizantyńskiego cesarza oznacza obszary zajęte przez Węgrów, a więc z perspektywy Konstantynopola północne, a Frangia to z pewnością bardziej odległe państwo Franków. Chorwaci mieli w swojej dawnej ojczyźnie pozostawić nieochrzczonych sąsiadów — Białych Serbów.

W dziele Konstantyna Chorwaci pojawiają się jeszcze w dwóch rozdziałach, XXIX i XXXI, ale informacje o nich bywają sprzeczne, jak na przykład ta dotycząca przywództwa nad plemionami. W jednym miejscu cesarz twierdzi, że plemieniu Chorwatów przewodził jakiś książę, w drugim zaś, że na ich czele stało pięciu braci i dwie siostry — Klukas, Lobelos, Kosentzes, Muhla, Hrobatos oraz Tuga i Buga. Stąd wiarygodność tego źródła bywa kwestionowana, tym bardziej że przekaz o podróżującym rodzeństwie jest rozpowszechniony również wśród innych narodów słowiańskich, a o siedmiu plemionach mówią też legendy węgierskie. Niektórzy badacze przypuszczają zatem, że wiedza Konstantyna — albo jego kontynuatora — musiała pochodzić od słowiańskich informatorów, co oznacza, że była to legenda rodzima. Na ile prawdziwa, trudno powiedzieć. W rozdziale XXXI mowa jest o tym, że Chorwaci znaleźli się w nowej ojczyźnie nie przez przypadek. Miał o tym przesądzić cesarz Herakliusz, który wezwał ich, by walczyli przeciwko sojuszowi słowiańsko-awarskiemu. Następnie mieli przyjąć chrzest. Nie wiadomo, dlaczego właśnie Chorwatów miał wezwać cesarz i dlaczego mieli walczyć z innymi Słowianami. No chyba, że nie byli Słowianami, jak twierdzą niektórzy. Lub, co bardziej prawdopodobne, plemiona słowiańskie nie stanowiły jedności, lecz prowadziły ze sobą wojny.

Wyobrażenie o podróży z północy na południe miało jednak teorię konkurencyjną. Alternatywna legenda etnogenetyczna, dziś już uznana za niewiarygodną, mówiła o tym, że Słowianie, w tym Chorwaci, nie przybyli do Iliricum z północy, lecz że byli autochtonami na terenach skolonizowanych przez Rzymian. Jej zwolennikami byli chorwaccy głagolici, mnisi liturgii słowiańskiej, dzięki czemu mogli w średniowieczu dowodzić słowiańskiego pochodzenia św. Hieronima. Przekonany o jej prawdziwości był również chorwacki humanista Vinko Pribojević (ok. 1480–1532), który nasiąkł koncepcjami środowiska krakowskiego — Galla Anonima i Macieja z Miechowa — podczas studiów na Akademii Krakowskiej. W 1525 roku wygłosił na rodzinnej wyspie Hvar mowę pod tytułem _De origine successibusque Slavorum_ (O pochodzeniu i chwale Słowian), która była inspirowana tymi teoriami. Łącząc tradycję biblijną z mitologią grecką, co było wówczas rzeczą powszechnie stosowaną, uznał, że Ilirowie, czyli Słowianie, byli w prostej linii potomkami Tirasa — siódmego syna Jafeta i wnuka Noego. Dzięki temu za Słowian mógł uznać wiele znakomitych postaci historycznych: Aleksandra Wielkiego (ponieważ „Macedończycy nie byli Grekami”, lecz „używali jak dzisiaj mowy słowiańskiej”), św. Hieronima — autora „liter słowiańskich” (który „nie był Włochem, lecz Słowianinem”) czy nawet Arystotelesa. Potomkami Słowian byli też Lech, Czech i Rus — wygnani z Dalmacji, którzy zasiedlili północną Europę i dali początek innym narodom słowiańskim. Tak powstawał autoportret Słowian — wielkiego i mężnego ludu.

Legenda ta będzie miała wielkie znaczenie w chorwackiej przyszłości, a w wiekach XV i XVI posłuży również jagiellońskiej racji stanu. Dzięki niej można było bowiem mówić o antycznym rodowodzie Polaków. Zwolennikiem tej teorii był Bernardinus Gallelus (1462–1517) z Zadaru, humanista działający w kręgu Kallimacha. I wreszcie — legenda ta miała wielkie znaczenie dla przedstawicieli chorwackiego odrodzenia narodowego (tzw. ilirystów) w pierwszej połowie XIX wieku. Twierdzili oni, że praojczyzna Słowian leżała na Bałkanach, skąd Polacy, Czesi i Rusowie mieli wyruszyć na podbój północnej Europy. Przywódca iliryzmu, Ljudevit Gaj, był nawet przekonany, że praojczyzna ta znajdowała się w jego rodzinnym miasteczku, Krapinie. Jednym z dowodów mających potwierdzać tę tezę był herb Leliwa — symbol ilirystów przedstawiający półksiężyc i sześcioramienną gwiazdę. Pochodził on rzekomo z „półwyspu iliryjskiego”, a więc świadczył o południowosłowiańskim pochodzeniu wszystkich Słowian. Miała tego dowodzić jego obecność w rodach szlachty polskiej, czeskiej i rosyjskiej. Choć to żaden dowód ani nawet poszlaka, to teoria ta zyskała wielu zagorzałych zwolenników.

W drugiej połowie wieku XIX, kiedy powstawały kanoniczne opowieści o przeszłości narodowej, za pewnik przyjęto koncepcję pierwszą, wywodzącą się od Porfirogenety i historii przetworzonych w wiekach późniejszych — przez kroniki Pavla Rittera Vitezovicia (1696) i Andriji Kačić Miošicia (1759). Została też poparta dość rzetelnymi badaniami naukowymi. Można ją dziś uznać za wiarygodną.

Żeby móc wyjaśnić podróż z północy na południe, należało ją sobie unaocznić. Jej wizję rozpropagowały sztuki plastyczne i literatura, a także prace pseudohistoryczne, które odgrywały istotną rolę w kształtowaniu wyobraźni historycznej. W 1870 roku powstał obraz znanego malarza epoki historyzmu, Ferdynanda Quiquereza _Dolazak Hrvata k moru_ (Przybycie Chorwatów nad morze). Widnieje na nim pięciu braci i dwie siostry, zupełnie jak w opowieści Konstantyna. Rycerze, stylizowani na mitologiczne bóstwa, przedstawieni są w zbrojach średniowiecznych, dwie księżniczki zaś w strojach dworskich, a towarzyszą im — jako symbole Boskiej opieki — aniołowie. Wszyscy w powadze stają na urwistych skałach Adriatyku obmywanych przez spokojne morze, a w oddali inni wojowie zatykają na wzgórzu jakiś proporzec. Nie widać, jaki, ale intencje malarza są jasne — to musi być jakaś ówczesna chorwacka chorągiew.

Podobną wizję przedstawili inni pierwszoplanowi chorwaccy malarze epoki późniejszej, ale pozostającej pod silnym wpływem historyzmu — Celestin Medović (1903) i Oton Iveković (1905). Ten pierwszy powagę Quiquereza zastąpił atmosferą euforii. W przedstawieniu Medovicia Chorwaci wyglądają tak, jakby z pełną świadomością zmierzali do brzegów Adriatyku — do swojej ziemi obiecanej. Niektórzy z nich są pokazani jako nieokiełznani wojowie, być może Awarowie, którzy podówczas tworzyli sojusze i związki plemienne ze Słowianami. Nad taflą morza widać piętrzące się chmury i czerwone niebo — to symbol zagrożenia, które Chorwaci niechybnie napotkają w nowej ojczyźnie. Pejzaż o intensywnym nasyceniu barw nie jest wyłącznie projekcją artystyczną. Malarz znał go z dzieciństwa, ponieważ urodził się na półwyspie Pelješac, w południowej Dalmacji. Takie światło jest tam czymś naturalnym. Z kolei Iveković pochodził z północnej Chorwacji, co widać na jego obrazie. Barwy są mniej nasycone, nieco żółtawe, jak wczesna środkowoeuropejska jesień. Wyobrażenia przestrzeni będą zawsze dzieliły Chorwatów: na północnych i południowych.

Bez względu na różnice w tonacji, wszystkie obrazy przedstawiające przybycie Chorwatów nad Adriatyk powstały w czasie tworzenia syntez, więc kolorystyka nie ma aż takiego znaczenia. Odmienność bowiem traktuje się jako lokalizm. Ważny jest łączący je schemat. Chorwaci są w strojach chrześcijańskich rycerzy i zdobywają morskie wybrzeże. Morze jest im przypisane, niemal dane pod opiekę przez Opatrzność. Za plecami zostawiają ciemność gór, by połączyć się z jasnym morzem.

Technika kontrastu światła i mroku do tego stopnia zakorzeni się w kulturze, że wyobrażenia przybycia nad Adriatyk nie będą się mogły bez niej obejść. Pisarz z tego samego pokolenia, Vladimir Nazor (1876–1949), autor powstałych w 1904 roku wierszowanych baśni o prapoczątku Chorwatów, tak przedstawił moment przybycia nad morze:

Wrota niebios otworzył świt.
Świeciły porty, płonęły góry.
W dolinie jak srebro zalśniło morze².

To opowieść niemal biblijna, napisana z modernistycznym zacięciem, ale zarazem tradycyjna, bliska doświadczeniu potocznemu. Bóg dał człowiekowi w posiadanie ziemię, a Chorwatom morze. W tym literackim obrazie Chorwaci, zupełnie jak u malarzy, dumnie stają w cieniu mrocznych i nieprzewidywalnych gór Velebit, pasma w Górach Dynarskich, ale energicznie spoglądają w morską jasność. Nazor — podobnie jak Medović — pochodził z Dalmacji, z wyspy Brač, więc znał spektrum promieni słonecznych. Przyjście nad Adriatyk to nie tylko zdobycie morza, ale także odkrycie światła. Gest niemal prometejski.

Motyw ten powtórzy też proza artystyczna epoki realizmu o zabarwieniu romantycznym — w powieściach Milutina Mayera (1874–1958) i bardziej znanego Ksavera Šandora Gjalskiego (1854–1935). Utwór tego ostatniego wykorzystuje wprost legendę Konstantyna Porfirogenety, ale ją przetwarza. Idealizuje Słowian, podczas gdy Awarów, jako prefigurację współczesnych Węgrów, obarcza odpowiedzialnością za zniszczenie antycznej stolicy Dalmacji — Salony. U Nazora jest to powiedziane wprost: symbolem barbarzyństwa nie są Awarowie, lecz Węgrzy pod przywództwem Arpada. To oczywista aluzja do późniejszego przyjęcia chrześcijaństwa przez Węgrów, wyartykułowana w czasach eskalacji konfliktu chorwacko-węgierskiego. W powieści Gjalskiego spotkanie z morzem jako żywo przypomina przedstawienia Nazora. Setki, tysiące ust wykrzykują tryumfalnie: „Morze — morze — tu jest morze!”.

Wyobrażenia o przybyciu nad Adriatyk będą też bardziej stonowane kolorystycznie, ale wcale nie mniej emocjonalne. O pokolenie starszy od malarzy muzyk Ivan Zajc (1832–1914) w 1875 roku skomponował kantatę do utworu poetyckiego czołowego dziewiętnastowiecznego pisarza Augusta Šenoi _Dolazak Hrvata_ (Przybycie Chorwatów). U Šenoi podróż Chorwatów „od Karpatów na południe” jest przedstawiona jako realizacja przeznaczenia, część Boskiego planu, a nawet obietnicy życia wiecznego:

Bóg ci da piękny kraj

Błogosławion piękny kraj,
Znajdzie tutaj Chorwat raj!

Chorwaci odnajdują w nowej ojczyźnie nie tylko przeznaczenie, ale i rzeczy bardziej przyziemne — pola do zagospodarowania i miasta do zasiedlenia, określane jako „białe” — to aluzja do frazeologii ludowej, tak istotnej w imaginariach XIX wieku. Ale w centrum fantazji jest morze, które elektryzuje wysokimi falami i zaprasza swój naród wybrany.

Wszystkie obrazy chorwackich malarzy, muzyków i pisarzy łączy apoteoza szczęśliwego zakończenia wycieńczającej podróży, zapewne kilkupokoleniowej. Jedyne przedstawienie, które nie eksponuje morza, ale za to pokazuje rycerzy, stworzył wywodzący się z Panonii Josip Franjo Mücke (1819–1883) — chorwacki patriota węgierskiego pochodzenia.

Już głęboko w XX wieku, bo pod koniec lat trzydziestych, Josip Horvat — publicysta i autor znanej syntezy dziejów kultury chorwackiej — tak przedstawił wędrówkę Chorwatów na południe:

Wojenny pochód Białych Chorwatów nastąpił na początku IX wieku. Ze wszystkich plemion słowiańskich ci właśnie Biali Chorwaci, którzy powstali z plemienia słowiańskich Wiślan i kaukaskich Irańczyków, przedostają się najdalej — na klasyczne południe, na ciepłe Śródziemnomorze. Przybywają jako organizacja zwarta i w sensie wojskowym, i społecznym, ponieważ to pierwsze nie może istnieć bez drugiego. Przybywają ze swoimi wierzeniami, powstałymi w świecie irańskim, które tylko częściowo uległy ponownemu ukształtowaniu w czasie migracji. Przybywają z osobliwym dla siebie porządkiem prawnym, ze wszystkim tym, co daje pierwiastki umożliwiające działalność kulturalną, co daje impuls do rozwoju dalszej samoświadomości³.

We wszystkich wizjach powraca ten sam motyw. Przybycie do nowej ojczyzny jest zobrazowane jako spełnienie jakiegoś z góry założonego planu, jako przyjście do ziemi obiecanej. Na uwagę zasługuje skupienie się na centralnych postaciach — nobliwych i walecznych wojach, przywódcach w przyłbicach średniowiecznego rycerstwa. Chorwaci nie są przedstawieni jako masy plemienne, lecz są upersonifikowani jako waleczni przywódcy.

Takie imaginacje odcisnęły piętno na wizji, jaką współcześni Chorwaci mają o podróży swoich przodków nad Adriatyk. Pogląd ten nie został jednak uformowany przez wiedzę specjalistyczną, lecz przez legendy powstałe w wieku XIX — w epoce wielkich opowieści o wspaniałej przeszłości narodowej. Jak widać, przyczyniła się do tego kultura wizualna i literacka, ale także historiografia i filologia, które dały podstawy do stworzenia upiększonej wizji dziejów minionych. Wyjątkiem jest bardziej zdystansowany obraz stworzony przez Antuna Šoljana, jednego z najbardziej niebanalnych prozaików drugiej połowy XX wieku. W wierszu _Na Velebitu_ (Na Velebicie_,_ 1960) czytamy:

W tym samym miejscu, co do teraz nie uległo zmianie,
Więcej niż tysiąc pięćset lat temu,
Mój daleki pradziad stał, wpuszczając w glebę korzenie,
Jakby tysiącletnie drzewo zasadził.

Podróżowali wiarą, mętną gwiazdą, prowadzeni,
Beztrosko — gdzie ich ta gwiazda zawiedzie;
A my, potomkowie bez wiary, później urodzeni,
W czyich żyłach płyną skomplikowane dzieje,
Zmieszani stoimy przed czterema stronami kompasu,
Myśląc, że każda decyzja nie jest bezpieczna zawczasu.

Pisarz odszedł od patosu, koncentrując się na kondycji współczesnego człowieka, skłonnego do dywagacji, a nie do działania. Jednak także ówczesnym Chorwatom nie patronuje jakieś z góry dane przeznaczenie, lecz mętna gwiazda. Nie ma światła dochodzącego znad morza — co więcej — w ogóle nie ma morza. Można je sobie wyobrazić, wiedząc jak wygląda Velebit. Jest jeszcze jeden istotny detal rzucający się w oczy. Chorwaci, których tutaj reprezentuje troje z rodzeństwa — Muhlo, Chorwat, Kosentzes — przyczyniają się do zniszczenia cywilizacji ilirskiej. Symbolizuje to „miecz, wciąż krwawy”, który pozostawił ślady po „zbroczonej krwi jakiegoś zmęczonego starego Ilira”.

Mimo iż chorwacka wyobraźnia artystyczna często sięga po motyw wędrówki i przybycia nad Adriatyk, to wiedza o okresie przed wyruszeniem w podróż na południe, jak i bezpośrednio po przybyciu nad Adriatyk owiana jest tajemnicą. Większość poglądów dotyczących realiów tamtego świata opiera się na mozolnych rekonstrukcjach specjalistów, ale niecałkowicie wypłukanych z legendarnych wątków.

Jest w tej morskiej orientacji jakaś ostateczność, którą opiewają nie tylko poeci. Hipostazowanie narodu jako żywego ciała, które zanurza swe członki w morzu, jest dla Chorwatów symbolem ich przeznaczenia. Przeznaczenia, które musi się ciągle rytualnie odnawiać. Opatrzność dała Chorwatom morze w posiadanie, zobowiązała ich do zanurzenia się w jego odmętach. Przekonanie to zakorzenione jest w języku chorwackim. Chorwaci nigdy nie wchodzą „do wody”, lecz „do morza”, powtarzając pozostawiony im w spadku przez przodków gest przejęcia go w posiadanie.

Z morzem wiąże się charakterystyczny dla Śródziemnomorza sposób życia, który Fernand Braudel sprowadził do trzech komponentów: żyta, wina i oliwy. Ale są też niezbywalne pejzaże — błękit toni morskiej, palmy, figowce, cyprysy i rybołówstwo, lawenda i cykady. Adriatyk stał się dobrem wspólnym — wręcz trofeum — wszystkich Chorwatów, nie tylko Dalmatyńczyków i Istryjczyków. Wszedł głęboko do wyobraźni zbiorowej i do kultury ogólnonarodowej. Można odnieść mylne wrażenie, że wszyscy Chorwaci są związani z morzem od pokoleń.Oblicza chrystianizacji

Chorwaci znaleźli się na terenach zorganizowanych przez starożytną administrację, a następnie przez monarchię karolińską, która wprawdzie nie sprawowała w Dalmacji długotrwałej władzy, ale pod koniec VIII wieku miała pod swoją kontrolą część Iliricum. Chorwaci nie musieli więc chrześcijaństwa importować, jak Polacy, ale musieli się do niego dostosować. Zapewne dlatego nie sposób wskazać konkretnej daty przyjęcia chrztu. Można przypuszczać, że chrystianizacja elit rozpoczęła się już w VII wieku, a masowo zaczęła przebiegać w początkach wieku IX. Symbolem tego procesu jest marmurowa chrzcielnica księcia Višeslava, która znajdowała się w zachowanym do dzisiaj kościele św. Krzyża w Ninie, gdzie w IX wieku powstało pierwsze chorwackie biskupstwo. Rezydował w nim chorwacki biskup (_episcopus Chroatorum_). Na tym imponującym zabytku, który może pochodzić z IX wieku, ale bardziej prawdopodobne, że jest nieco późniejszy, widnieje łacińska inskrypcja:

To źródło przyjmuje słabych, by ich nawrócić i oświecić. Tu oczyszczają się z występków, które odziedziczyli po praojcu, aby stać się chrześcijanami i dostąpić zbawienia w wiekuistej Trójcy. To dzieło wykonał duchowny Ivan w czasach księcia Višeslava, ku chwale Jana Chrzciciela, aby stał się jego patronem.

Do powstającego państwa chorwackiego przybywali misjonarze — zarówno bizantyńscy, akwilejscy (następnie rzymscy) i karolińscy, jak również — prawdopodobnie już pod koniec wieku IX — słowiańscy (najbardziej powszechna hipoteza mówi, że być może uciekinierzy z misji morawskiej). Źródła nie podają jednak żadnych informacji o ich misji, jakie chociażby stanowią niezbywalny element legend etnogenetycznych u pobliskich Madziarów czy Bułgarów. Chorwaci nie mają swojego św. Stefana ani cara Borysa, którzy musieli — w mniej lub bardziej dramatycznych okolicznościach — pokonać niechętnych chrześcijaństwu krewniaków. W chorwackiej wyobraźni chrześcijaństwo zostało przyjęte gładko, bez większych perturbacji. Nie oznacza to, że tak istotnie było. I nie chodzi tylko o to, że wśród pogan rodził się opór, mający na celu obronę własnej kultury. Inny z powodów może być taki, że w IX wieku miasta dalmatyńskiego wybrzeża, choć językowo romańskie, pozostawały pod bizantyńskim zwierzchnictwem. Interior zaś podlegał Karolingom. By rzecz uczynić jeszcze bardziej skomplikowaną, trzeba dodać i to, że biskupi dalmatyńscy — politycznie podporządkowani Bizancjum — nie uznawali władzy patriarchy konstantynopolitańskiego, lecz prymat papieża. Chorwaci przyjmowali wiarę w Chrystusa w okolicznościach sporów i niesnasek między dwoma odłamami chrześcijaństwa.

Choć w tym pierwszym okresie swego istnienia chorwackie państwo i kultura pozostawały pod pewnym wpływem Bizancjum (tradycja liturgii słowiańskiej), na ostateczne wykształcenie się etnosu chorwackiego wpłynął katolicyzm i związana z nim przynależność do cywilizacji Zachodu. Być może momentem zwiastującym taki bieg zdarzeń było założenie w drugiej połowie IX wieku biskupstwa w Ninie, na czele którego stał _episcopus Chroatorum_. Pod jego jurysdykcję weszły tereny politycznie podporządkowane chorwackiemu władcy, ale istotniejsze jest to, że był on lojalny wobec Rzymu lub Akwilei. W 925 roku biskupstwo zostało zlikwidowane, ale impuls prozachodni był na tyle silny, że usytuował Chorwację na trwałe w obrębie cywilizacji zachodniej, łacińskiej.

Przybyli na tereny Iliricum przodkowie Chorwatów, ale i Serbów czy Bułgarów, znaleźli się w samym centrum spornego terytorium. Jak zauważa Riccardo Picchio, wnikliwy badacz słowiańskich starożytności, u podstaw polityki obu ówczesnych „supermocarstw” — wschodniego i zachodniego — legła tendencja

do narzucenia Słowianom dwóch zdecydowanie rozbieżnych modeli kultury . Aż do czasu powstania nowoczesnych państw literacka kultura Słowian podlegała schematom dwóch kultur chrześcijańskich, które włączyły ziemie Słowian, każda w inny sposób i z innym natężeniem, w zakres swojej kościelnej jurysdykcji²².

Przynależność jednych grup słowiańskich do tego czy innego imperium nie wynikała zatem z jakichś ich wewnętrznych cech kulturowych, lecz była skutkiem procesów od Słowian niezależnych, przynajmniej do pewnego momentu. Ściśle wiązała się z tym, który patron miał wpływy na danym terytorium i jaką stosował politykę wobec przybyszów.

W Iliricum, dokąd przybyli przodkowie Chorwatów i Serbów, ścierały się dwa odłamy chrześcijaństwa: wschodnie i zachodnie. Był to obszar niezwykle istotny strategicznie, ale również symbolicznie dla obu stron niegdysiejszego Imperium Romanum. Stamtąd pochodziło kilku cesarzy rzymskich: Dioklecjan urodził się w Salonie, w pobliżu Splitu, Valens w Cibalae (dzisiaj Vinkovci w Slawonii), natomiast Konstantyn Wielki i Justyn I przyszli na świat w Naissus (dzisiaj Nisz w Serbii), a cały region usiany był miastami o antycznym rodowodzie. Kontrolowanie takiego obszaru było celem zarówno Bizancjum, jak i Rzymu.

Ludność chorwacka, mieszkająca przez wieki na autentycznym pograniczu cywilizacyjnym, wytworzy swój specyficzny rys charakterologiczny — rzymskokatolicki, ale jednocześnie z wyraźnym znamieniem wschodnim. Żaden inny naród nie był tak mocno związany z oboma tymi nurtami cywilizacyjnymi jak wykluwający się w późnym średniowieczu etnos chorwacki lub — może ściślej — żaden inny naród nie pozostawił po sobie materialnych śladów takiej dwoistości. Przesądziła o tym liturgia w języku cerkiewnosłowiańskim, która zagnieździła się na terytorium północnego Przymorza i Dalmacji, przyczyniając się do powstania nadzwyczaj oryginalnego modelu kulturowego. Polegał on na stopieniu się pochodzącej ze wschodu liturgii słowiańskiej z rzymskim katolicyzmem. Piśmiennictwo chorwackie wieków średnich, skupiające się z małymi wyjątkami na obszarze państwa chorwackiego, w Dalmacji nadmorskiej i na wyspach kwarnerskich charakteryzuje niespotykana różnorodność języków literackich i gatunków, a także wpływów i powinowactw z obszarami kulturowymi _Slavia Romana_ i _Slavia Orthodoxa_. Kościół katolicki przeważnie nie akceptował cerkiewnosłowiańskiego jako języka liturgicznego, uznając go za barbarzyński. Cyryla i Metodego wyniósł na ołtarze dopiero tysiąc lat po ich śmierci — w 1880 roku — do czego walnie przyczynił się chorwacki biskup Josip Juraj Strossmayer. Mimo to na terytoriach chorwackich już od IX wieku mnisi głagolasze, przede wszystkim benedyktyni, a następnie paulini i franciszkanie, kultywowali swą „heretycką” tradycję. Co więcej, używane przez nich pismo głagolickie stało się alfabetem nie tylko liturgii, ale również dokumentów świeckich, na przykład statutów miast i gmin, umów prawnych, a nawet beletrystyki. Pierwsze inkunabuły chorwackie pisano głagolicą. (Używali jej także protestanci na Istrii w XVI wieku). Liturgia słowiańska według obrządku rzymskiego umożliwiła chorwackiej kulturze stworzenie hybrydycznego modelu kulturowego, głęboko zakorzenionego w świecie zachodnim, a zarazem mocno związanego z prawosławiem. Od XIV wieku uległ modyfikacjom pod wpływem idiomu łacińskiego, jednak zawsze zachował pewne cechy słowiańskie.

Alfabet głagolicki z czasem został wyparty przez pismo łacińskie, choć w liturgii używano go w niektórych częściach Chorwacji aż do XX wieku. Z kolei obrządek w języku słowiańskim, mimo iż pod jurysdykcją Rzymu, rozwijał się w bliskich związkach z tradycją bizantyńską. Miał podobny repertuar tekstów kanonicznych i inspiracji duchowych. Od XIV wieku uległ modyfikacjom pod wpływem idiomu łacińskiego, jednak zachował pewne cechy słowiańskie (jednym ze świadectw potwierdzającym udział w dziedzictwie Wschodu jest używanie prawosławnego wariantu imienia Chrustusa — Isus, a nie Jesus). To wszystko spowoduje, że słowiańskość w Chorwacji — poza pewnymi wyjątkami — nigdy nie będzie powodem do zakłopotania, jak na przykład w Polsce. Przełoży się to również na kult Cyryla i Metodego. Mimo rozczarowań związanych z pogrzebanymi projektami słowiańskiej jedności, jest on w Chorwacji żywy, o czym świadczą nazwy ulic w wielu chorwackich miastach. Przykładem tego jest również Aleja Głagolitów — kilkunastokilometrowa ścieżka krajoznawcza na Istrii, usytuowana między dwoma miasteczkami: Ročem i Humem — z kopiami najważniejszych kamiennych zabytków głagolickich.

Tradycja cyrylo-metodejska jest do dzisiaj symbolem chorwackiego uporu w walce o własną podmiotowość, rezerwy wobec Rzymu, a w ślad za tym — i metaforą pogranicznego położenia: między Wschodem a Zachodem. Znakomicie oddaje to tytułowa strona książki franciszkanina z Bośni Ivana Bandulovicia _Pištole i evanđelja_ (1613). Widnieją na niej zarówno symbolizujący łacińskość św. Hieronim wraz z dwoma papieżami — z których jeden, Kajus, pochodził najprawdopodobniej z Dalmacji — jak i uosabiający tradycję bizantyńską św. św. Cyryl i Metody, apostołowie Słowian, twórcy tak ważnej dla Chorwatów głagolicy.

Przekonanie o syntezie tych dwóch kręgów cywilizacyjnych będzie w różnych momentach historycznych determinowało chorwacką kulturę. Wpłynie na programy polityczne oraz wynikające z nich sposoby myślenia.

Pytanie — na ile Słowianie biernie wchłaniali to, co napływało z zewnątrz, a na ile dodawali do tego swoją wartość — jest przedmiotem sporu. Nie byli, rzecz jasna, wyłącznie naśladowcami, choć taki stereotyp rozpowszechnił się na Zachodzie, dowodząc, że w słowiańskich kulturach dominowały zjawiska odtwórcze. Zresztą traktowanie Słowian jako grupy spójnej, wręcz amorficznej charakteryzowało nie tylko ujęcia zachodnie, ale również wpłynęło na myślenie znaczącej części elit słowiańskich w XIX wieku. Zwolennicy takiego poglądu, opierając się na niemieckiej filozofii romantycznej, utożsamiali język z narodem. Sądzono nawet, że język przechowuje jakiś tajemny kod właściwy dla Słowian, za Herderem nazywany _Volksgeistem_. Dowodzono, że istnieje wspólna tożsamość wszystkich Słowian, która została przez czynniki zewnętrzne — wszelakie okupacje i inkulturacje — zniszczona. Odbudowa tej tożsamości — jak projektowano w tych programach — musi się oprzeć na politycznej wzajemności, a także na powrocie do stanu wyjściowego (rzekomo naturalnego), czemu miał służyć zwrot ku folklorowi. Język i folklor, a nierzadko także wiara (prawosławie uznano za typowo słowiańską religię) — wszystko to miało Słowian zjednoczyć i przeciwstawić ich Zachodowi. Taka wizja podkreślała rolę pochodzenia, a zaniedbywała długofalowe procesy, które doprowadziły do odróżnienia się Chorwatów od Serbów, Polaków od Rosjan. Nie zadawano sobie pytania, dlaczego wspólny korzeń sprzed wędrówek ludów ma stać się nagle ważniejszy niż kilka setek lat kształtujących tożsamość i podmiotowość poszczególnych narodów. Należało kilkusetletnie dziedzictwo odrzucić i wrócić do stanu błogiej i idyllicznej słowiańskiej jedności.

Wskutek takich tendencji ukonstytuuje się przekonanie o głębokiej odmienności świata słowiańskiego, co wykształci silny antyokcydentalizm. A nośnikiem tego nurtu będzie powstająca dyscyplina naukowa — filologia słowiańska. Wesprze go rusofilia, na gruncie której rozwinie się panslawizm. Nie dość, że Słowianie zostaną uznani za jeden naród, to jeszcze w ich krucjacie przeciwko Zachodowi prym miała wieść Rosja — urzeczywistniająca słowiańską potęgę, wolność i odrębność. W dziewiętnastowiecznej Chorwacji wielu wybitnych ludzi uwierzy w ten narkotyk mitu, jako to określiła Maria Bobrownicka. Luminarze epoki — jak biskup rzymskokatolicki Josip Juraj Strossmayer, człowiek szerokich horyzontów — będą nawet krytykować Polaków za ich rzekome niezrozumienie momentu dziejowego.

Tymczasem różnice między _Slavia Romana_ a _Slavia Orthodoxa_ były wówczas ogromne, ponieważ niosły bagaż wielowiekowych nawarstwień cywilizacyjnych. Dziś są wciąż żywe, ale z pewnością nie na tyle głębokie, żeby uznać — jak czyni to Samuel Huntington — iż cywilizacja prawosławna jest czymś odmiennym niż cywilizacja zachodnia (katolicka i protestancka). W perspektywie historycznej istnieją poważne różnice obu modeli kulturowych: nadzwyczajny dynamizm Zachodu w rozwoju kultury duchowej i materialnej wobec stagnacji Wschodu, odmienny stosunek do władzy świeckiej i kościelnej oraz do języka liturgicznego i literackiego. Wchodząc w obszar dominująco zachodni, cały ten bagaż kulturowy stał się udziałem Chorwatów.

Za sprawą chrześcijaństwa łacińskiego Chorwaci przejęli nie tylko zachodni model kulturowy, ale również odziedziczyli elementy kultury starożytnej — helleńskiej i rzymskiej. Choć więc nie są w prostej linii potomkami Rzymian ani wczesnych chrześcijan, to są z pewnością dziedzicami ich tradycji. Chorwacja jest zanurzona w antyku. Wiele miast współczesnych kontynuuje tradycje ilirskie, helleńskie i rzymskie, na które nawarstwiała się tradycja chrześcijańska — i to zarówno zachodnia, jak i wschodnia. Widać to gołym okiem nad Adriatykiem, choćby w Puli czy Splicie, gdzie antyczne budowle wpisane są we współcześnie istniejące założenia urbanistyczne. Świadomość tego żywiołu, obecna w życiu codziennym i kulturze Dalmacji, niejednokrotnie dawała o sobie znać w twórczości artystycznej. Urodzony we Vrgoracu, na zapleczu wybrzeża dalmatyńskiego, genialny poeta Augustin Tin Ujević (1891–1955) pisał na początku XX wieku:

Bo tutaj zmagają się dwie straszliwe siły, będące przedmiotem starożytnej i nowożytnej historii, a sięgające głęboko w czasy najnowsze. Po jednej stronie Rzym, po drugiej — barbarzyńcy walka chrześcijaństwa z pogaństwem, w której zwycięża chrześcijaństwo; bój świata romańskiego ze słowiańskim, w którym zwycięstwo odnoszą Słowianie, choć nie są to zwycięstwa bez strat i koncesji, ani klęski bez zadośćuczynienia. Jak wiele splotło się tutaj konfliktów i jak wiele węzłów, które najczęściej trzeba było rozplątać tak, jak ów gordyjski — mieczem. Walka wiary z wiarą, walka języka z językiem, Wschodu z Zachodem, zapisanych przywilejów z żywymi prawami, cywilizacji z barbarzyństwem, narodu z narodem, narodu z państwem — a wszystko to przemieszane w chaotycznym labiryncie zawiłych zdarzeń . Na tę ziemię wszystkie narody znaczące dla historii, od Greków i Rzymian po Turków, rzuciły swój cień; w jej powietrzu pozostał nieśmiertelny odblask przeszłości²³.

Tradycjami antycznymi szczycą się również miasta pozostałych regionów Chorwacji, choć tego na pierwszy rzut oka nie widać, bo nadgryzł je ząb czasu lub zostały zniszczone. Zdarzają się wyjątki, na przykład imponujące rzymskie termy w okolicach Varaždinu. Obecność antyku w pejzażu kulturowym udokumentowana jest również przez znaleziska — i greckie, i rzymskie. Można by bez końca wymieniać najwyższej klasy dzieła sztuki: od rzeźby greckiej bogini z IV wieku p.n.e. z wyspy Vis i Kairosa z I wieku p.n.e. z Trogiru czy znalezionego w 1996 roku na wyspie Lošinj Apoksyomenos, przez mozaiki rzymskie z Puli, aż do rzeźby Minerwy z Panonii z II wieku n.e.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: