Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Christian Saint - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
3 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,90
Najniższa cena z 30 dni: 29,90 zł

Christian Saint - ebook

Ostatnią osobą, którą pielęgniarka Grace Malley spodziewa się spotkać w miejscu pracy, jest jej ojciec. Kobieta widziała go zaledwie dwa razy w życiu. Szybko okazuje się, że mężczyzna skontaktował się z nią, ponieważ potrzebuje pomocy. Pożyczył pieniądze, a ona stała się ważną częścią umowy, którą zawarł ze swoim wierzycielem Christianem Saintem.
Obiecał mu, że Grace zostanie jego żoną na dwa miesiące. Tyle czasu Saint potrzebuje, żeby przejąć rodzinną firmę. Kobieta miałaby nie być stratna na tym układzie: Christian nie tylko daruje dług jej ojcu, ale też spłaci zaciągnięty przez nią kredyt studencki. Wydaje się, że ta umowa dla Grace będzie również szansą.
Jednak ojciec zapomniał wspomnieć dziewczynie, że Christian Saint jest niebezpiecznym mężczyzną, którego wielu ludzi się boi. Gangsterem otoczonym przez swoich podwładnych w rezydencji, która stanie się więzieniem.
Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8178-982-0
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Sala sądowa wydaje mi się zdecydowanie za mała, przez co czuję, że zaczyna brakować mi tchu. Czy te ściany się zwężają? Mam wrażenie, że ktoś zabiera mi potrzebne powietrze, chcąc mnie udusić.

Rozglądam się, oceniając ludzi siedzących tu od dwóch godzin. Na samym końcu zauważam siwiejącego sędzię, który patrzy na mnie uważnie. Co chwilę zerka na dokument w swoich dłoniach a później na mnie. Jego wzrok jest znudzony i z pewnością chciałby zakończyć to jak najszybciej.

– Proszę podejść do wskazanego stanowiska.

Przełykam głośno ślinę, słysząc jego stanowczy głos. Mężczyzna wskazuje dłonią na miejsce obok wysokiego adwokata, a ja posłusznie kieruję się w tamtą stronę. Siadam na niewygodnym stołku i wypuszczam dwa głębokie oddechy.

Muszę się uspokoić, bo inaczej nie będę w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.

– Panna Grace Malley, zgadza się? – pyta sędzia.

Kiwam głową jak idiotka i dopiero sekundę później przypominam sobie, że tu ważny jest głos. Oni chcą usłyszeć wszystko, co mam do powiedzenia.

– Zgadza się. – Odchrząkuję cicho.

– Pouczam panią o obowiązku mówienia prawdy, za składanie fałszywych zeznań grozi kara pozbawienia wolności do lat ośmiu, zgodnie z arty…

Więzienie dla kobiet chyba nie jest takie złe, prawda? Myślę, że poradziłabym sobie przez te osiem długich lat.

– Rozumiem – odpowiadam, spoglądając na swoje złączone dłonie.

Czuję, jak żołądek wywraca mi się na drugą stronę. Nie podnoszę głowy, bo boję się spojrzenia czarnych oczu, które teraz obserwują mnie uważnie.

Jestem świadoma jego obecności. Czuję to i to aż nazbyt intensywnie. Wwierca się we mnie wzrokiem jak w najważniejszą osobę na tej sali i sprawia, że zapominam powoli o tym, co powinnam teraz zrobić.

– Co robiła pani dnia dwudziestego pierwszego sierpnia dwa tysiące dwudziestego roku, między godziną drugą a trzecią?

– Odbywałam swoją zmianę w szpitalu Mount Sinai – mówię zgodnie z prawdą.

Przynajmniej w tym nie muszę kłamać. Może dzięki temu dostanę siedem lat zamiast tych wcześniej wspomnianych ośmiu?

– Kiedy zorientowała się pani, że pan Ronners nie żyje?

– Po usłyszeniu jednego strzału od razu udałam się do sali, w której leżał pan Ronners.

Moje wyuczone na pamięć zdania brzmią, jakbym czytała wszystko z kartki. Powtarzałam to w głowie jak mantrę i w końcu mogę pozbyć się tego ze swoich myśli. Już nie muszę dłużej o tym myśleć, bo to ostatni raz, kiedy o tym mówię.

– Co zastała pani po wejściu do środka sali?

– Martwego pacjenta z raną na czole, zapewne od postrzału.

Dostanę Oscara za tą rolę.

Sędzia milknie na chwilę, zapisując coś w swoich dokumentach. Nie rozumiem, po co zadają mi te same pytania. Przecież mówiłam to już co najmniej kilka razy na przesłuchaniach. Teraz tylko się powtarzam.

– Czy zauważyła pani oskarżonego na miejscu zbrodni?

Tak. Sama go tam wprowadziłam.

Unoszę nieznacznie głowę i zauważam te czarne tęczówki, które śnią mi się każdej nocy. Jego wyraz twarzy jest spokojny i zupełnie niewzruszony zaistniałą sytuacją. Jakby doskonale wiedział, że to zaraz się skończy, po czym on wróci do swojej posiadłości, a ja razem z nim. Jest przekonany, że go nie wydam.

Patrzy na mnie, unosząc nieznacznie lewy kącik ust. Mój puls przyspiesza niebezpiecznie i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jakiemu mężczyźnie oddałam swoje kruche serce.

– Nie – odpowiadam bez zawahania.ROZDZIAŁ 2

Widziałam ojca dwa razy w życiu.

Raz, gdy miałam pięć lat, a on przyjechał na moje urodziny z prezentem kupionym za wygraną w kasynie.

Drugi raz, gdy kończyłam siedemnaście lat, a mama właśnie umierała na raka jajnika. Przyszedł do sali szpitalnej z bukietem pełnych białych róż, po czym szybko wyszedł.

I na tym koniec naszej relacji. Nie miałam potrzeby, by się z nim kontaktować, bo wiedziałam, że to bez sensu. Jego nie interesowało nic poza pieniędzmi, a ja miałam zbyt wiele na głowie, by przejmować się brakiem ojca w swoim życiu. Miałam mamę i to mi wystarczało.

– Co tu robisz? – pytam chłodno. – Wyjdź natychmiast.

– To ja może pójdę na przerwę – odzywa się cicho Kelly, po czym szybko opuszcza gabinet.

Naprawdę pozwoliła mu tu wejść?

– Grace, musimy porozmawiać.

Stoi przede mną były żołnierz, który po dwóch misjach zostawił swoją żonę i córkę dla hazardu i nocnego życia w Vegas. Teraz prosi o rozmowę, patrząc niespokojnie, a ja mam tak po prostu go wysłuchać?

Wspaniały żart.

– Jestem w pracy.

– Jedna rozmowa i znikam – prosi, podchodząc do mnie nieznacznie.

Odsuwam się jednak i wzdycham zrezygnowana. Jak inaczej mam go stąd wyrzucić? Jeśli wezwę ochronę, to Kelly będzie miała kłopoty za wprowadzenie obcej osoby do gabinetu pielęgniarek. Krzyżuję ręce na piersi w obronnym geście i podnoszę dumnie podbródek.

– Dwie minuty – mówię twardo. – Ale po pracy. Teraz musisz wyjść.

– Jasne – odzywa się szybko. – Będę czekał.

Wychodzi, zostawiając mnie samą z szalejącym pulsem. Nie musi pytać, o której kończę zmianę ani gdzie mieszkam. Wiem doskonale, że on już dawno temu to sprawdził. Ma znajomości, o których wolałabym nie myśleć.

Działam automatycznie, jakbym była robotem, a nie człowiekiem. Wykonuję polecenia bez jakiegokolwiek zająknięcia, bo nie myślę nad tym, co się aktualnie dzieje. Moja głowa podsuwa mi teraz te głupie rozważania, w jakim celu mój nieobecny od lat ojciec znów się pojawia. O czym chce ze mną rozmawiać, skoro tak naprawdę nic nas nie łączy? Jestem jego córką tylko na papierze.

O dwudziestej wychodzę z bijącym sercem i jadę swoim starym audi prosto do mieszkania. Parkuję na tym samym miejscu, co zawsze, i rozglądam się dookoła w poszukiwaniu wysokiego i łysego mężczyzny. Nie zauważam go nigdzie, więc wchodzę do kamienicy. Pokonuję schody, idąc na odpowiednie piętro, i sapię zaskoczona, widząc go przed moimi drzwiami. Siedzi oparty o brudną ścianę i patrzy na mnie zmęczonym wzrokiem. Nie wiem, od jak dawna tu siedzi, ale z pewnością nie była to chwila.

– Ktoś cię obserwował na ulicy? – pyta zdenerwowanym głosem.

– Nie – odpowiadam, mijając go.

Otwieram drzwi i wpuszczam go do środka. Patrzę zdezorientowana na ojca, który zamyka nas na cztery spusty. Zasuwa każdy możliwy zamek i sprawdza dwa razy, czy na pewno drzwi są zamknięte. Mija mnie i sam wchodzi w głąb mieszkania.

Idę za nim i patrzę, jak starannie zasłania duże okna od strony ulicy.

– Co robisz? – dociekam, obserwując go uważnie.

– Nikt nie może wiedzieć, gdzie mieszkasz – oświadcza, siadając w końcu na sofie.

Ściągam płaszcz i kładę go na drewnianym krześle. Siadam na fotelu naprzeciwko ojca i czekam cierpliwie, aż pierwszy się odezwie. Dwie minuty już dawno minęły.

– Mam kłopoty – zaczyna zachrypniętym głosem. – Jesteś jedynym możliwym rozwiązaniem.

– Ja?

– Tak – odpowiada, przełykając głośno ślinę. – Jestem pewny, że najpierw odmówisz, ale przemyśl to dobrze. Jeśli wszystko się uda, to zyskasz na tym o wiele więcej niż ja.

Czuję się jak w jakimś kiepskim filmie akcji. Zdesperowany ojciec pojawia się po latach, by oznajmić córce, że ma kłopoty. Ona chce go ratować, więc zgadza się na wszystko co wymyślił, a później oboje giną.

Nie jestem aż tak głupia, by słuchać tego spokojnie.

– Dwie minuty minęły – oznajmiam, wstając z fotela, ale ojciec zatrzymuje mnie w połowie drogi.

– Spłacisz kredyt studencki i kupisz mieszkanie w normalnej dzielnicy.

– Skąd…

Milknę, zdając sobie sprawę z tego, że on wie wszystko. Może nie uczestniczył w moim życiu, ale z pewnością je obserwował.

– Zadłużyłem się u ludzi, którzy nie mają takiej cierpliwości, jakbym chciał – mówi cicho. – Ostatnio karta odwróciła się ode mnie i sam nie wiem, jak to się stało, że straciłem za dużo.

– To mnie nie dotyczy.

– Zostałaś mi tylko ty – odzywa się ze smutkiem w oczach. – Byłem gnojem i tego już nie cofnę, ale mogę obiecać, że…

– Przestań – przerywam mu wkurzona. – Nie zamierzam spłacać twoich długów.

– To nie byłaby spłata, a raczej szansa dla ciebie.

O czym on, do cholery, pieprzy?

Nie mam ochoty słuchać tych bzdur, wstaję i kieruję się szybko do drzwi. Chcę je otworzyć, ale powstrzymuje mnie, kładąc lekko dłonie na moich.

– Grace, proszę cię.

– O co mnie niby prosisz?! – wybucham, wyrywając ręce z jego uchwytu. – Chcesz bym wzięła kredyt dla ciebie? Sprzedała się na ulicy? Czy może pomogła ci zmienić tożsamość, byś mógł spokojnie wyjechać z kraju? – kpię ze sztucznym uśmiechem. – No czego chcesz?!

– Christian Saint szuka żony – odpowiada, unikając mojego wzroku.

– A kto to jest?

– Biznesmen, który potrzebuje żony, by jego dziadek oddał mu rodzinny majątek.

Czyli nadal jestem w filmie. Teraz okazuje się, że mam być fałszywą żoną dla jakiegoś zepsutego bogacza. Razem oszukamy całą jego rodzinę, a on dostanie to, czego chciał. Rodzinny majątek.

– Żartujesz, prawda? – pytam, wybuchając nerwowym śmiechem. – Czasy, kiedy ojcowie wydawali swoje córki za mąż, już minęły. Teraz nikt nie pakuje się w ustawione małżeństwa.

Sięgam znów do pierwszego z zamków, ale ojciec ponownie mnie powstrzymuje.

– Umówiłem się z nim, że oprócz mojego długu, on spłaci też twoje – odzywa się błagalnym tonem.

– Skoro to biznesmen, to może mieć każdą – warczę, czując napływającą złość. – Niech kupi sobie jakąś głupią…

– Problem w tym, że to nie może być pusta panienka – przerywa mi, podnosząc głos. – Dziadek uwierzy tylko w miłość do rozsądnej kobiety.

Fabuła z akcji zmienia się w komedię.

Parskam głośnym śmiechem, słysząc słowa ojca. Ja niby jestem tą rozsądną kobietą? Jasne. Z pewnością jestem najbardziej odpowiednia na stanowisko żony biznesmena, bo nie ubieram się jak dziwka i pracuję legalnie w szpitalu.

Ten dziadek oszaleje z pieprzonej radości.

– Oszczędź mi, proszę, tej komedii i wyjdź – cedzę przez zaciśnięte zęby. – Nie wpakuję się w żaden układ dla uratowania twojej dupy. Mam poślubić faceta, który trzyma cię w garści i którego boisz się jak ognia?

Zauważyłam, jak niespokojnie zerka w stronę zasłoniętych okien. Boi się, że ktoś nas obserwuje, bo takie spotkanie nie skończyłoby się lekką rozmową. Ludzie, u których się zadłużył, z pewnością nie stosują spokojnych metod.

Oni grożą i łamią kości.

Raz słyszałam taką opowieść. Pamiętam ją jako najważniejszą rzecz w życiu i sama nie wiem dlaczego. Mama była świeżo po porodzie, opiekowała się mną sama w mieszkaniu. Ojca już od dawna nie było i jakoś nie wierzyła, że się pojawi. Leżała zmęczona, patrząc na mnie w łóżeczku i dopiero po chwili usłyszała hałas w salonie.

Byli tam. Plądrowali całe mieszkanie, szukając czegoś cennego. Już wtedy ojciec robił sobie nielegalne długi, które moja mama wtedy spłaciła. Przydusili ją, ostrzegając, że wrócą, jeśli jej partner nadal będzie uciekał.

Samo słuchanie tego bolało. Naraził nas na niebezpieczeństwo i jakoś nie przejął się tym specjalnie. Tak samo jest teraz.

– Poślubisz go, on dostanie to, co chce i rozejdziecie się, zapominając o całym wydarzeniu – mówi spokojnym głosem. – Bez ciebie nie przeżyję. Dług jest za duży, bym sam go spłacił.

Mój własny ojciec mnie sprzedał.

Dopiero teraz to do mnie dochodzi i mam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. On już wszystko z nimi omówił. Wiedzą o moim istnieniu i ja już nie mam nic do gadania. Jeśli się nie zgodzę, to sami po mnie przyjdą i nie będzie to miłe spotkanie.

W głowie zaczyna mi szumieć, a przed oczami pojawia się gęsta mgła. Osuwam się po ścianie na podłogę i zostaję w tej pozycji, czując, jak pojedyncza łza spływa mi po policzku.

– Ile jestem warta? – pytam cicho.

Odwraca się ode mnie i słyszę, jak klnie pod nosem. Łapie się za głowę i dopiero po chwili wraca do mnie spojrzeniem.

– Dwa miliony.

Właśnie wyceniono moje życie.

***

– Dzwoń, jeśli będziesz potrzebowała pomocy – odzywa się Kelly ze smutnym uśmiechem. – Zawsze odbiorę.

Mam w życiu tylko ją, a właśnie jestem zmuszona do kłamstwa. Nie wybaczy mi tego, gdy wrócę tu pod dwóch miesiącach. Z pewnością nie będzie to już ta sama więź, która łączy nas teraz.

Uśmiecham się do niej przez łzy i przytulam mocno. Czuję, jak ściska mnie z całych sił, a po chwili puszcza i oddala się nieznacznie.

– Ej! Bez łez mi tutaj! – krzyczy, przecierając oczy. – To tylko dwa miesiące.

Tylko albo aż.

Jestem świadoma, że zostanę w to wplątana do końca życia. Już zawsze będą pamiętać moje nazwisko i w najbardziej niespodziewanej chwili mogą powrócić. Wystarczy tylko, że ojciec narobi następnych długów. Znając moje szczęście, stanie się to szybciej, niż przypuszczam.

Zabieram torbę z biurka i przytulam przyjaciółkę ostatni raz. Wychodzę z gabinetu, nie oglądając się za siebie, i zastanawiam się tylko, jak tak szybko mogłam wymyślić tak beznadziejny plan.

Biorę dwa miesiące urlopu, bo wyjeżdżam do Dallas, gdzie mieszka moja chora ciotka. Walczy z rakiem i potrzebuje stałej opieki pielęgniarskiej, więc nie mogłam zostawić jej w potrzebie. Wrócę, gdy jej stan się polepszy.

Nie mam ciotki. Nie mam już żadnej rodziny, ale Kelly o tym nie wie. Tak samo jak mój szef, dyrektor szpitala. Smutna historyjka o umierającej ciotce poskutkowała i szybko dostałam urlop. Kelly życzy mi powodzenia w opiece, a ja modlę się w myślach, bym mogła choć raz do niej zadzwonić.

Opuszczam szpital z nadzieją, że jeszcze tu wrócę. Jadę do mieszkania, by zabrać spakowane walizki i nie zostaje mi nic innego, jak podróż na lotnisko.

Każda minuta w samolocie to katorga. Obserwuję nerwowo otaczających mnie ludzi i zastanawiam się, jak oni mogą tak spokojnie siedzieć. Przecież lecimy w czymś, co w każdej chwili może się rozbić!

Ściskam mocno pas zabezpieczający i oddycham z ulgą, gdy w końcu lądujemy. Wychodzę jako ostatnia, chcąc to wszystko opóźnić najbardziej, jak się da.

Uśmiecham się uprzejmie do stewardessy życzącej mi miłego pobytu, po czym schodzę po metalowych schodkach. Widzę ludzi cieszących się na swój widok i szukam wzrokiem kogoś, kto być może przyjechał po mnie.

Staję na środku pustej przestrzeni, czując, jak słońce pali mnie w czubek głowy. Zdejmuję długi kardigan, który był mi niezbędny w Nowym Jorku i przeszukuję torebkę w poszukiwaniu telefonu.

– Ty jesteś Grace?

Unoszę głowę, by przyjrzeć się stojącemu przede mną mężczyźnie. Jest tak samo wysoki jak szeroki, a jego oczy zasłonięte są ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi. Ma na sobie całkowicie czarny garnitur i dłonie wetknięte w kieszenie spodni.

Tacy ludzie porywają bezbronne kobiety w filmach gangsterskich.

– Chyba tak – odpowiadam, przełykając ze zdenerwowania ślinę.

– Chyba? – pyta, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów. – Zabieram cię do szefa.

Chwyta mnie za ramię, szarpiąc je trochę za mocno przez co próbuję się wyrwać. Jednak on jest jak góra, której nie jestem w stanie pokonać. Poddaję się w końcu i idę posłusznie za nim w głąb lotniska.

Otwiera drzwi czarnego auta, praktycznie wpycha mnie na tylne siedzenie, po czym zamyka je z głośnym trzaśnięciem. Wrzuca walizki do bagażnika i zajmuje miejsce kierowcy. Odjeżdża z parkingu z piskiem opon.

– Szef wróci dopiero w nocy, więc zajmie się tobą Tabbita – oznajmia mocnym głosem.

– Kim jest Tabbita? – pytam, patrząc na tył jego głowy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: