Christus Vincit. Tryumf Chrystusa nad mrokami czasów - ebook
Christus Vincit. Tryumf Chrystusa nad mrokami czasów - ebook
W ramach niniejszego, frapującego wywiadu biskup Athanasius Schneider dokonuje trzeźwej i wnikliwej analizy panoszących się w Kościele kontrowersji oraz najbardziej palących kwestii naszych czasów, niosąc jasność i nadzieję znękanym katolikom. Wśród poruszanych przez księdza biskupa zagadnień znalazły się między innymi: rosnący zamęt doktrynalny, granice władzy papieskiej, dokumenty Soboru Watykańskiego II, Bractwo św. Piusa X, ideologie antychrześcijańskie i zagrożenia polityczne, trzeci sekret fatimski, tradycyjna forma rytu rzymskiego Mszy Świętej oraz synod amazoński. Niczym jego patron z IV wieku, św. Atanazy Wielki, biskup Schneider mówi rzeczy, których inni nie powiedzą, nieustraszenie podążając za radą św. Pawła:
„Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4, 2).
Jego spostrzeżenia dotyczące wyzwań, przed którymi stoi dziś Chrystusowa owczarnia, są zasadniczą lekturą dla tych, którzy są lub pragną być wyczuleni na znaki naszych czasów. Analogicznie do Raportu o stanie wiary Josepha Ratzingera z 1985 r., Christus Vincit stanie się głównym punktem odniesienia na najbliższe lata.
„W tej krytycznej chwili w życiu Kościoła musimy starannie rozważyć wszystko, z czym jesteśmy konfrontowani, i rozeznać, co jest prawdziwe, dobre i piękne, a co złe. Musimy okazać wielką wdzięczność wiernemu apostołowi, księdzu biskupowi Athanasiusowi Schneiderowi, za jego jasną i odważną analizę kondycji Kościoła w naszych czasach. Niech ta książka pomoże wszystkim jej czytelnikom w przeżywaniu ich konkretnego powołania z większą wiernością i gorliwością, dla chwały Boga Wszechmogącego i dla zbawienia dusz”.
— kard. Robert Sarah
„Odkąd sięgam pamięcią, żaden inny biskup nie oddawał się równie niestrudzenie służbie prawdom wiary katolickiej. Biskup Schneider, opisując swoje życie i posługę oraz udzielając odpowiedzi na kluczowe pytania naszych czasów, daje w tym obszernym wywiadzie mocne świadectwo swojej głębokiej miłości do naszego Pana i Jego Mistycznego Ciała, Kościoła. Wierni i wszyscy ludzie dobrej woli otrzymują w tej książce wielką pomoc przy odnajdowaniu swej drogi pośród wielkiego zamętu, podziału i błędu, które panoszą się w naszych czasach. Ukazuje ona serce prawdziwego duszpasterza, na wzór Serca Chrystusa, Dobrego Pasterza”.
— kard. Raymond Leo Burke
„Święta Teresa od Dzieciątka Jezus («Mały Kwiatek») powiedziała, że pokora jest odwagą głoszenia prawdy i odwagą służby. Biskup Schneider jest pokornym, heroicznym świadkiem prawdy i odważnym sługą. Jego miłość do Chrystusa i Kościoła jest silna, głęboka i szczera, na wzór św. Pawła (Gal 2, 11-20). Z duszpasterską wiernością i teologiczną wnikliwością odpowiada on na różne pytania dotyczące doświadczanych przez nas form kryzysu (relatywizmu, sekularyzmu, modernizmu oraz indyferentyzmu). Lektura jego książki stanowiła dla mnie inspirację i wyzwanie”.
— Scott Hahn
„Biskup Athanasius Schneider, owoc wydany przez prześladowany Kościół w Związku Sowieckim, z mocą apeluje w tym wywiadzie o powrót do klasycznej doktryny, kultu i nabożeństwa Kościoła rzymskiego. Nie wszyscy czytelnicy zgodzą się z każdym aspektem jego analizy, lecz z trudem przyjdzie im zaprzeczyć fundamentalnemu spostrzeżeniu księdza biskupa: Kościół potrzebuje radykalnego powrotu do nadprzyrodzoności, która ocali go od wewnętrznej sekularyzacji, uwolni go od dominacji zbytnio ludzkich planów i natchnie go nowym zapałem do wypełniania jego Boskiej misji”.
— o. Aidan Nichols op
„Lektura tego obszernego wywiadu, udzielonego przez jednego z najwybitniejszych biskupów w dzisiejszym Kościele, jest doświadczeniem głębokiej radości i wdzięczności. Biskup Schneider objaśnia i broni prawdy katolickiej z głęboką refleksją i z całkowitym przekonaniem. Przypomina on nam, że wierność Chrystusowi – przyjęcie w pełni Jego prawdy w sposób, w jaki naucza jej Kościół katolicki – jest celem naszego życia i jedynym źródłem naszego zbawienia”.
— ks. Gerald E. Murray
ATHANASIUS SCHNEIDER urodził się w 1961 r. w Kirgistanie, w niemieckiej rodzinie i został ochrzczony imieniem Antonius. W 1973 r. jego rodzina wyemigrowała do Niemiec. W 1982 r. wstąpił do zakonu kanoników regularnych Świętego Krzyża w Austrii i otrzymał imię zakonne Athanasius; został wyświęcony na kapłana w Brazylii w 1990 r. Obroniwszy doktorat z patrologii na Uniwersytecie Augustinianum w Rzymie, został wykładowcą w seminarium karagandyjskim w Kazachstanie w 1999 r. W 2006 r. otrzymał sakrę biskupią w Bazylice św. Piotra w Rzymie; został mianowany biskupem tytularnym Celeriny oraz biskupem pomocniczym diecezji karagandyjskiej. Od 2011 r. pełni posługę biskupa pomocniczego w Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie (Nur-Sułtan), przewodniczącego Komisji Liturgicznej oraz sekretarza generalnego Konferencji Biskupów Katolickich Kazachstanu. Biskup Schneider jest autorem dwóch książek o Najświętszej Eucharystii: Dominus est: refleksje biskupa z Azji Środkowej o Komunii świętej oraz Corpus Christi: Komunia święta i odnowa Kościoła.
DIANE MONTAGNA jest amerykańską dziennikarką mieszkającą w Rzymie.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64964-23-7 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Interwencje biskupa Athanasiusa Schneidera dotyczące szerzących się w Kościele kontrowersji już od wielu lat niosą jasność i nadzieję udręczonym wiernym przywiązanym do tradycyjnej nauki katolickiej. Jednakże do tej pory ksiądz biskup nie skorzystał ze sposobności, by – zaniechawszy sporadycznych interwencji – dać dłuższe, osobiste świadectwo „wiary raz tylko przekazanej świętym” (por. Jud 1, 3), którą otrzymał od męczenników komunistycznego prześladowania. Niniejsza książka jest swojego rodzajem vademecum, którego adresatami są skonsternowani wierni żyjący w tych trudnych czasach.
_Christus Vincit_ („Chrystus zwycięża”) jest pierwszym wywiadem rzeką z Athanasiusem Schneiderem, biskupem pomocniczym Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Nur-Sułtan¹, w Kazachstanie. Jego Ekscelencja, urodzony 7 kwietnia 1961 r. w Tokmok, w Kirgistanie (w ówczesnym ZSRR) jako Antonius Schneider, spędził swoje wczesne lata w sowieckim Kościele podziemnym, a następnie wyemigrował ze swą rodziną do Niemiec. W 1982 r. wstąpił do Kanoników Regularnych Krzyża Świętego, założonego w Coimbrze, w Portugalii. Został wyświęcony na kapłana 25 marca 1990 r. Wyniesiony do godności biskupiej przez papieża Benedykta XVI, przyjął sakrę biskupią w wieku 45 lat, w czerwcu 2006 r., w Bazylice św. Piotra w Rzymie. Biskup Schneider włada językami niemieckim, rosyjskim, portugalskim, hiszpańskim, angielskim, włoskim oraz francuskim; ponadto czyta w języku łacińskim i greckim.
Przodkami księdza biskupa byli Niemcy, którzy wyemigrowali z Alzacji do położonej nad ukraińskim brzegiem Morza Czarnego Odessy. Pod koniec II wojny światowej zwycięski Stalin deportował rodzinę Schneiderów do łagru Krasnokamsk w górach Ural. Maria Schneider, matka księdza biskupa, odgrywała kluczową rolę w Kościele podziemnym i ukrywała bł. Aleksandra Zaryckiego, greckokatolickiego kapłana, który został zamęczony przez reżim sowiecki w 1963 r.
Biskup Schneider, podobnie jak św. Atanazy Wielki, jego patron z IV wieku, mówi rzeczy, których inni nie powiedzą, nieustraszenie stosując się do rady św. Pawła: „łoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4, 2). Wielu jest pod wrażeniem jego pewności wiary, gorliwości i jasności oraz całkowitego oddania, z jakim ksiądz biskup wypełnia powołanie do bycia następcą apostołów.
Książka ta ma umożliwić czytelnikowi bliższe poznanie biskupa Schneidera i przedstawić sposób, w jaki postrzega on świat, Kościół oraz odwieczne napięcie między nimi.
Niniejszy tekst powstał na podstawie trzech wywiadów. Pierwszego z nich ksiądz biskup udzielił w ciągu kilku dni w lutym 2018 r. w Monachium, podczas wizyty u swojej matki, znajdującej się pod opieką żeńskiej wspólnoty zakonnej². Druga rozmowa miała miejsce w maju 2018 r. w Rzymie. Trzeci wywiad został przeprowadzony w marcu 2019 r., również w Rzymie, po wizycie _ad limina_³ biskupów Azji Centralnej. Następnie ksiądz biskup starannie przejrzał manuskrypt, dopracowując i precyzując swoje refleksje.
Trudno nie być pod wrażeniem miłości księdza biskupa do Eucharystycznego Pana, jego pewności, że Chrystus zatryumfuje poprzez tych, których nazywa „maluczkimi”, oraz jego chęci naśladowania Dobrego Pasterza w oddawaniu swego życia za Chrystusową owczarnię – albo przez codzienną, albo poprzez najwyższą ofiarę.
Tytuł _Christus Vincit_ został wybrany osobiście przez księdza biskupa. Ta łacińska fraza poruszyła go szczególnie ze względu na nadzieję i zachętę, jakie niesie ona wiernym. Podczas naszej rozmowy okazało się również, że dla księdza biskupa hasło to zawiera w sobie Chrystusowe posługiwanie się tym, „co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców” (1 Kor 1, 27). Podtytuł _Tryumf Chrystusa nad mrokami czasów_ został zainspirowany wersem z prologu Ewangelii według św. Jana: „ światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1, 5). Jak pokaże lektura książki, ten wers odzwierciedla bieg myśli i ducha nadziei przepełniającego jej tekst.
Książka została podzielona na cztery części; tytuł każdej z nich został zaczerpnięty z 29 wersu 24 rozdziału Ewangelii według św. Mateusza. Papież Pius X w inauguracyjnej encyklice _E Supremi_ zauważył, że widok zbliżającej się u progu XX wieku burzy błędu był tak groźny, iż nie zdziwiłby się, gdyby antychryst przebywał już na tej ziemi. Ten sam papież opisał modernizm jako syntezę wszystkich herezji i zwiastun końca czasów. Ojcowie Kościoła dali nam duchową interpretację słynnych słów Pana Jezusa: „Zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte” (Mt 24, 29). Święty Augustyn mówi, że ucisk owych dni poprzedzi wielkie odejście od Kościoła. „Rzeczy te nastąpią «po ucisku owych dni» nie dlatego, że powinny się wydarzyć, gdy całe prześladowanie minie, ale ponieważ ucisk nastąpi jako pierwszy, aby po nim mogło nastąpić odchodzenie ” (Ep 199, 39).
„Słońce”, Chrystus, zaćmi się w sercach ludzi, a „księżyc” – Kościół – nie będzie już porywał ludzkich serc swoim pięknem. „Pośród tej nieposkromionej furii nikczemnych prześladowców nie będzie widać Kościoła”. „Gwiazdy”, członkowie Kościoła, którzy zdawali się być niezawodnymi kamieniami probierczymi ortodoksji, odejdą od prawdziwej wiary i moralnego życia. „Wielu, którzy zdawali się jaśnieć w łasce Bożej, ustąpi wobec swoich prześladowców i upadnie, a nawet najbardziej niezłomni z wierzących zostaną zachwiani w swej wierze” – mówi św. Augustyn. A mimo to, niczym upadek zbuntowanych aniołów, jest to znak nadchodzącego tryumfu Chrystusa (Łk 10, 18). Niezależnie od tego, czy słowa Pana Jezusa odnoszą się do naszych czasów, czy nie, niezaprzeczalnie obecne są one w doświadczeniu biskupa Athanasiusa Schneidera i wielu innych, a jego doskonałe rozeznanie w apokaliptycznych wyzwaniach stojących przed owczarnią Chrystusową w dzisiejszych czasach powinno stać się główną wskazówką dla tych, którzy pozostają prawdziwie wyczuleni na znaki czasu.
Na zakończenie chciałabym złożyć moje serdeczne podziękowania tym, którzy okazali mi swą pomoc przy powstawaniu tej książki. Bóg wie, kim oni są, i bez wątpienia nagrodzi ich w swojej miłości. Pracując nad tą książką, często przypominałam sobie słowa Boga Ojca skierowane do św. Katarzyny ze Sieny zawarte w klasycznym dziele duchowym: _Dialog o_ _Bożej Opatrzności_: „Córko, z łatwością mogłem stworzyć ludzi posiadających wszystko, czego mogliby potrzebować dla swego ciała i duszy, lecz Moim życzeniem jest, by potrzebowali siebie nawzajem i by byli Moimi szafarzami, rozdzielając łaski i dary, które ode Mnie otrzymali”.
_Diane Montagna_
3 września 2019 r.
Wspomnienie św. Piusa X
oraz św. Grzegorza Wielkiego I
¹ Do 2019 r. Nur-Sułtan, stolica Kazachstanu, nosił nazwę Astana – przyp. tłum.
² Matka księdza biskupa, Maria Schneider z domu Trautmann, zmarła 3 sierpnia 2020 r. – przyp. tłum.
³ Wizyta _ad limina_, dokładniej _ad limina apostolorum_, oznacza obowiązek, jaki spoczywa na biskupach diecezjalnych i innych hierarchach posiadających jurysdykcję terytorialną do odwiedzenia progów (łac. _limina_), tzn. grobów apostołów, św. św. Piotra i Pawła, do spotkania się z papieżem w celu przedstawienia mu sprawozdania odnośnie do stanu ich diecezji. Jest to formalna podróż, w którą zwykle wybierają się wszyscy biskupi danego regionu albo należący do danej konferencji biskupów katolickich, by omówić z papieżem sprawy dotyczące ich regionu.1
DOBRA GLEBA
_Ekscelencja jest biskupem pomocniczym w_ _Kazachstanie, a_ _jednak nosi niemieckie nazwisko wskazujące na bardzo ciekawą historię rodzinną, obejmującą prześladowanie i_ _ucisk, które dotknęły oba te kraje. Również Ksiądz Biskup osobiście doświadczył skutków tego prześladowania. Proszę opowiedzieć o_ _historii swojej_ _rodziny._
Jest to historia, która rozpoczyna się wieki temu. Należę do tej grupy Niemców, którzy nazywani są rosyjskimi Niemcami (_Russlanddeutsche_) i którzy byli rolnikami w Imperium Rosyjskim w dwóch wielkich grupach osadniczych narodu niemieckiego; zostali zaproszeni przez carów. Byli oni rolnikami i uprawiali ziemię. Pierwszą z tych dwu grup byli tak zwani Niemcy nadwołżańscy, którzy przybyli do Rosji już w drugiej połowie XVIII wieku, głównie za czasów carycy Katarzyny Wielkiej, Niemki. Caryca zaprosiła ich, by osiedlili się nad Wołgą. Druga grupa, tak zwani Niemcy czarnomorscy, przybyła później, w latach 1809–1810, i osiedliła się nad brzegiem Morza Czarnego. Należę do tej drugiej grupy. Jej członkowie przybyli z południowo-zachodnich Niemiec, a moi przodkowie – znam imiona i nazwiska wszystkich moich przodków na przestrzeni ostatnich dwustu lat – przybyli z Alzacji-Lotaryngii. Był to obszar niemieckojęzyczny, choć czasami należał do Francji, a czasami do Niemiec. Moi przodkowie z obu stron pochodzili z wiosek północnej Alzacji, położonych na północ od Strasburga.
_W jaki sposób Ksiądz Biskup poznał wszystkie imiona i nazwiska swoich przodków?_
Około sześćdziesięciu lat temu pewien niemiecki historyk, który również urodził się w Rosji, opublikował książkę. Zawierała ona wszystkie nazwiska tych ludzi oraz informacje o tym, skąd przybyli, gdzie się osiedlili itd. Znałem moje babcie, a one znały swoje babcie. W tym historycznym opracowaniu znalazłem nazwiska osób, które emigrowały, więc byłem w stanie ustalić pokrewieństwo. Wszyscy przodkowie z obu stron mojej rodziny byli Niemcami z Alzacji i zakładali niemieckie wioski o niemieckich nazwach. Na przykład wioska mojej matki, położona nieopodal Odessy, nazywała się Elsaß (Alzacja – przyp. tłum.), inne wioski nosiły nazwy Straßburg, Karlsruhe, Mannheim itd. Została w nich zaszczepiona niemiecka kultura i – Bogu niech będą dzięki – owi niemieccy farmerzy byli głęboko wierzącymi katolikami. Ich wiara była prosta, lecz bardzo głęboka, i taką wiarę nam przekazali. W tych niemieckich miejscowościach budowali piękne kościoły i wyposażali je w niezbędne przedmioty. Mieli również swoich niemieckich kapłanów. W swych wioskach rozmawiali wyłącznie w niemieckich dialektach. W XIX wieku papież ustanowił nawet diecezję dla nich – nosiła nazwę Tyraspol i obejmowała wszystkich Niemców na południowej Ukrainie i nad Wołgą. Biskup rezydował w Saratowie nad Wołgą; aż do czasów komunistycznych znajdowały się tam katedra i seminarium, zatem mieli oni swoich duchownych.
_Czy ich biskup również był Niemcem wybranym spośród tego ludu?_
Tak, wybierano go spośród tych ludzi. Ostatni biskup, Aloysius Kessler, zmarł na wygnaniu w Niemczech, po tym, jak komuniści wypędzili go w 1922 r. Gdy nastała epoka komunizmu, w tej diecezji było ponad dwustu niemieckich kapłanów. Piękne jest to, że żaden z nich nie dokonał aktu apostazji. Żaden. Prawie wszyscy spośród owych dwustu kapłanów, z wyjątkiem kilku księży, zostali zabici lub uwięzieni. Zatem wiara katolicka w tych niemieckich wioskach była bardzo silna i bardzo głęboka. Znałem moje babcie i jestem wdzięczny Bogu, że one i moi rodzice przekazali mi wiarę katolicką. Moi przodkowie żyli tam aż do II wojny światowej. W latach 20. i 30. XX wieku komuniści uwięzili kapłanów i zamknęli kościoły. Wiele spośród tych pięknych świątyń zostało zniszczonych lub przekształconych w sale taneczne i stajnie lub zaczęto ich używać do innych, podobnych celów. Za rządów Stalina, szczególnie w latach 1936–1938, nazywanych Mrocznymi Latami, nastały okropne czasy, choć Stalin cynicznie nazywał je okresem oczyszczenia. Była to czystka, „oczyszczenie” – jak mówił Stalin. Komuniści zabijali przede wszystkim kapłanów, ludzi zamożnych oraz intelektualistów, gdyż wszyscy oni byli postrzegani jako potencjalni wrogowie. Było to ludobójstwo i jest czymś niewiarygodnym, że historia niemal o tym milczy. W ciągu tych dwóch lat Stalin wymordował wiele milionów niewinnych ludzi – swoich ludzi, nie obcokrajowców. Jest to dowiedziony fakt historyczny.
_Czy wojska Stalina dokonały ludobójstwa na jego narodzie?_
Tak. Mój dziadek ze strony ojca również padł ofiarą tego ludobójstwa, ponieważ posiadał ziemię; to wystarczyło, by znaleźć się na ich liście.
_Został wygnany czy zabity?_
Został zabity. Był młodym człowiekiem, miał dwadzieścia siedem lat – nazywał się Sebastian Schneider – a moja babcia w wieku dwudziestu pięciu lat została wdową z dwojgiem małych dzieci. Mój ojciec miał siedem lat, a jego brat – dwa. Komuniści zjawili się w nocy, przyjechali samochodem wypełnionym już mężczyznami przeznaczonymi do rozstrzelania, i zabrali go. Mężczyźni zostali później zapędzeni na centralny plac i zabici. Mój dziadek został zabrany w nocy, a moja babcia biegła za nim, aby go ochronić. Gdy znajdował się już w ciężarówce, powiedział mojej babci, która miała na imię Perpetua, w swoim prostym, niemieckim dialekcie: „Perpetuo, pozostań taką, jaka jesteś” (_Perpetua, bleib wie du bist!_). Moja babcia zinterpretowała jego słowa jako zalecenie, by nie wychodziła powtórnie za mąż – by pozostała taką, jaka jest. Zrozumiała jego słowa właśnie w ten sposób.
_Święty Paweł mówi wdowom: „obrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja” (por. 1 Kor 7, 8)._
Właśnie tak. To właśnie jej powiedział. Lecz w późniejszych latach babcia wyznała mi, że dziadek chciał jej powiedzieć, by pozostała wierną katoliczką, jaką w istocie była. Została wdową w wieku dwudziestu pięciu lat i przeżyła siedemdziesiąt cztery lata jako wdowa.
_Jak prorokini Anna (por. Łk 2, 36)…_
Żyła dziewięćdziesiąt dziewięć lat i zmarła w dniu swoich urodzin w Niemczech, gdzie mieszkała z moim stryjkiem, młodszym bratem mojego ojca. A ja ją pochowałem. Wciąż żyła, gdy zostałem biskupem, i wciąż miała bardzo jasny umysł. Rzadko w swoim życiu widywałem kogoś, kto tak dużo się modlił. To było niewiarygodne. Modliła się prawie całymi dniami i nocami.
_W jaki sposób się to przejawiało? Czy nieustannie trzymała w swoich dłoniach różaniec?_
Tak, trzymała w nich różaniec. Miała gruby modlitewnik, za pomocą którego się modliła, i mówiła nam: „Dziś obudziłam się o czwartej nad ranem i po prostu zaczęłam się modlić”. Wszyscy wiedzieliśmy, że budziła się bardzo wcześnie. Rano modliła się przynajmniej przez trzy godziny. Później wykonywała swą pracę, a następnie przerywała i modliła się przez godzinę. Po południu i wieczorem modliła się przez trzy godziny.
_Jak w domowym klasztorze…_
Tak! Widzieliśmy to. Modliła się w prosty sposób za pomocą swych książek do nabożeństwa: odmawiała litanie, nowenny, cały różaniec i tak dalej. I w ten sposób _zawsze żyła w obecności Boga_. Gdy byłem dzieckiem, zawsze błogosławiła mnie tak, jak babcie błogosławią swoje wnuki, czyniąc mały znak krzyża na moim czole. Gdy otrzymałem sakrę biskupią w 2006 r., odwiedziłem ją. Zobaczyła mnie po raz pierwszy jako biskupa i poprosiła mnie o błogosławieństwo biskupie. Pobłogosławiłem ją i powiedziałem: „Teraz, babciu, musisz pobłogosławić mnie”. Siedziała (miała trudności z chodzeniem). Ukląkłem przed nią i wtedy wypowiedziała słowa, jakich nigdy wcześniej nie mówiła – nie był to jej styl, ponieważ była bardzo prostą kobietą i odebrała jedynie dwa lub trzy lata edukacji. Gdy ukląkłem, babcia bardzo spoważniała i uczyniła nade mną znak krzyża – nie taki, jaki kreśliła na moim czole, gdy byłem dzieckiem, lecz naprawdę wielki znak, taki, jaki czyni kapłan, bardzo uroczyście, i powiedziała: „Mit Gott und für Gott sende ich dich in die Welt” („Z Bogiem i dla Boga posyłam cię w świat”). Zapisałem te słowa w moim Brewiarzu. To błogosławieństwo jest dla mnie bardzo cenne – było wielkim i szczególnym darem Bożym otrzymać je od mojej babci, która przeżyła siedemdziesiąt cztery lata jako wdowa.
_Wracając do historii dziadka Księdza Biskupa oraz jego pojmania przez komunistów – czy inni mieszkańcy wioski, podobnie jak babcia Ekscelencji, wiedzieli, że ich mężowie, ojcowie i synowie zostali zabrani na egzekucję?_
Tak, oczywiście. Kilka tygodni później przyszła milicja, by przeszukać dom mojej babci. Wszędzie na ścianach miała zawieszone święte obrazy, które były zakazane w owym czasie „czystki” – gdy ludzie musieli żyć zgodnie z nowym, komunistycznym stylem życia. Milicja weszła i zapytała: „Dlaczego masz te obrazy? Wiesz, że to niedozwolone. Musisz je zdjąć”. Nie posłuchała rozkazu, więc milicjant podszedł do ściany i chciał sam je zerwać. W tym momencie babcia bardzo głośno krzyknęła do milicjanta: „Nie ty powiesiłeś ten obraz na ścianie i nie masz prawa go zdjąć!”. Milicjant był zszokowany i zaskoczony. Nie dotknął obrazu i w ciszy opuścił dom. W owych czasach terroru wszyscy się bali. Sądzę, że stał się cud, ponieważ Bóg chroni wdowy i dzieci. Ponadto moja babcia nie zwykła krzyczeć, ponieważ z natury była nieśmiałą osobą i nigdy nie mówiła donośnym głosem. Nigdy w swoim życiu nie słyszałem, żeby krzyczała, była bardzo łagodna.
_To brzmi jak wypędzanie demona._
Tak. A kilka lat później babcia musiała pracować w kołchozie; to słowo jest komunistycznym skrótem oznaczającym „gospodarkę kolektywną” w wiosce, w której nic do nikogo nie należy i trzeba pracować w polu – i babci kazano pracować w niedzielę. Odmówiła, mimo że jej mąż został zabity, a ona sama znajdowała się na celowniku tyrańskich władz. Kierownik kołchozu rozkazał jej: „W tym kołchozie musisz pracować w niedziele”. Na to babcia odpowiedziała: „Możesz mnie zabić, ponieważ nie będę pracować w niedziele”. A oni zostawili ją w spokoju. Według mnie był to drugi cud. Oto przykład gleby, z której wyrosłem.
_Proszę opowiedzieć o drugiej stronie rodziny Księdza Biskupa._
Moja babcia ze strony matki również była bardzo pobożną kobietą. Mój dziadek po kądzieli został podczas II wojny światowej zabity przez bombę w swoim gospodarstwie. Rodzice mojej matki byli rolnikami i mieli siedmioro dzieci. Któregoś razu mój dziadek poszedł do obory, w której znajdowały się krowy. Zawsze chodził tam ze swoim małym synkiem, bratem mojej matki, ale tym razem powiedział: „Pójdę sam, a ty tu zostań”. Coś przeczuwał. Udał się do obory, a wtedy nadleciał niemiecki samolot wojskowy i zrzucił na nią bombę; dziadek zginął na miejscu. Stało się to na oczach mojej babci i wszystkich dzieci; było to dla nich bardzo traumatyczne przeżycie. Babcia została na gospodarstwie sama z siedmiorgiem dzieci. Było to bardzo małe gospodarstwo, gdyż należało do kołchozu, a ludzie mówili, że dzieci umrą, ponieważ w tamtym okresie nie było jedzenia. Lecz z pomocą Bożą wszyscy przeżyli.
Podczas II wojny światowej armia niemiecka okupowała tę część Ukrainy. Gdy się wycofywała, ewakuowała wszystkich tych Niemców do Niemiec Wschodnich, w okolice Berlina – około trzystu tysięcy ludzi.
_Jak wyglądał ich powrotny transport?_
Najpierw podróżowali wozami ciągniętymi przez konie lub pieszo, do Rumunii, a następnie jechali pociągiem do Berlina. Później nie mieszkali w samym Berlinie, lecz osiedlili się w jego okolicach, i gdy armia sowiecka zajęła Berlin, aresztowała wszystkich Niemców z Rosji, załadowała ich do bydlęcych wagonów i wywiozła z powrotem na przymusowe roboty. Zostali przesiedleni w różne miejsca.
_Czy byli transportowani jak ci, których wywożono do obozów koncentracyjnych?_
Otóż to. Był to ten sam rodzaj transportu. Część osób pojechała na Syberię, część do Kazachstanu, a jeszcze inna grupa na Ural. Moja matka i mój ojciec trafili na Ural.
_A babcie Księdza Biskupa?_
Były razem z całą rodziną. Zostały tam zabrane.
_Ile lat miała wówczas matka Księdza Biskupa?_
Miała prawie czternaście lat, a mój ojciec – szesnaście; byli nastolatkami. Dwadzieścia procent ludzi zmarło w drodze – z głodu, choroby i zimna. Pociąg mojego ojca (nie znajdował się w tym samym pociągu, co moja matka; jeszcze się nie poznali) pojechał bezpośrednio do tajgi. Przez Ural przepływają bardzo szerokie rzeki, więc dotarli do lasu holownikami. Tam musieli własnoręcznie ścinać drzewa, ogromne drzewa. Ludzie umierali przy tej pracy, to był nieludzki wysiłek.
_Jakie panowały tam temperatury?_
Zimą temperatura często spadała do minus czterdziestu stopni Celsjusza.
_Jak udało im się przeżyć?_
Wielu ludzi zmarło! To cud, że moja rodzina przeżyła. Byli wywożeni do tajgi i w ciągu dnia zawsze umierało kilka osób, ponieważ miały bardzo mało jedzenia, a musiały pracować przez cały dzień. Ta nadzwyczaj ciężka praca wyczerpywała ich siły. Ludzie upadali w śnieg i zamarzali na śmierć. Nikt nie wiedział, czy wieczorem wróci żywy do domu. Wszyscy wygnańcy byli Niemcami. Niektórzy byli katolikami, inni – luteranami. Gdy rankiem szli w śniegu do pracy, niemieccy katolicy zaczynali głośno odmawiać różaniec, a luteranie łączyli się z nimi w modlitwie. Czynili to, ponieważ w obliczu śmierci nawet luteranie przyzywają pomocy Najświętszej Maryi Panny. Jeśli chodzi o moją matkę, została wywieziona do niemieckiego getta w mieście, w którym musieli się osiedlić i znajdowali się pod stałą kontrolą. Nie można było swobodnie się przemieszczać. Całe rodziny musiały mieszkać w barakach; nie mieli łóżek, więc zmuszeni byli spać na podłodze.
_Czy cała rodzina musiała pracować? Czy tylko mężczyźni?_
Kobiety także. Moja matka poszła do pracy, gdy skończyła szesnaście lat. W tym wieku wszyscy musieli pracować, nawet dziewczęta.
_Musiały ścinać drzewa na Uralu?_
Moja matka mieszkała w mieście nad rzeką i jej zadaniem było wyciąganie z wody dużych pni drzew za pomocą liny – co było ciężką pracą nawet dla mężczyzny – i musiała to robić w wieku szesnastu lat. Czasami woda była zamarznięta i moja matka ciągnęła te drzewa przez śnieg; pracowała w temperaturze spadającej czasem do minus trzydziestu, czterdziestu stopni, mając do jedzenia jedynie trzy kawałki chleba na cały dzień. Rano jej matka przygotowywała dla niej te kawałki jedynie z masłem, z niczym więcej. Trzymała je w kieszeni, przez co chleb zamarzał! W ciągu całego dnia mieli tylko pół godziny przerwy i moja matka chuchała na chleb, żeby w ogóle móc go zjeść. Tak mało jedzenia mieli. W domu było siedmioro dzieci, moja matka była czwarta – musiała się opiekować trójką najmłodszych.
_Czy na tamtym terenie przebywali jacyś kapłani?_
Niestety, przez około dziesięć lat wierni musieli obywać się bez kapłanów. Lecz rodziny przekazywały wiarę i modliły się każdego dnia. Na przykład w Wielkim Poście, w piątkowe wieczory, po całym dniu ciężkiej pracy, sąsiadujące ze sobą rodziny gromadziły się i odprawiały w pokoju nabożeństwo Drogi Krzyżowej. A później zaczęli tam potajemnie przyjeżdżać kapłani. W szczególności jeden ukraiński kapłan, przebywający na wygnaniu w Karagandzie, bł. Ołeksij (Aleksy) Zarycki, który pokonywał dystans dwóch tysięcy kilometrów, by dotrzeć na Ural.
_Dlaczego mieszkał w Karagandzie?_
Był to łagier w Kazachstanie, jeden z obozów koncentracyjnych cieszących się najgorszą sławą w Związku Sowieckim. Ksiądz Ołeksij przebywał tam w łagrze, a później został uwolniony i umieszczony w swego rodzaju areszcie domowym. Nie wolno mu było wyjeżdżać poza granice miasta, lecz mimo wszystko uciekł i podróżował, by spotykać się z katolikami; wiedział, że jeśli go znajdą, zostanie na powrót umieszczony w łagrze. Przyjechał potajemnie do moich rodziców, na Ural. Był tak świętym człowiekiem. Mój ojciec i moja matka zawsze opowiadali nam o bł. księdzu Ołeksiju Zaryckim. Oboje mówili, że nigdy w życiu nie spotkali tak świętego kapłana. Naprawdę całkowicie się poświęcał. W nocy wysłuchiwał spowiedzi, ponieważ ci ludzie przez dziesięć lat byli pozbawieni księdza. Sprawował Mszę Świętą, udzielał Komunii Świętej i tak dalej. Czasami nie jadł przez dwa dni, ponieważ ludzie nieustannie do niego przychodzili – tysiące Niemców, którzy byli katolikami. Przychodzili po kryjomu, aby się wyspowiadać.
_Czy kiedykolwiek został złapany?_
Kiedy któregoś dnia ksiądz Ołeksij zaczął sprawować Mszę Świętą, nagle jakiś głos krzyknął: „Milicja idzie!”. Moja matka, która była obecna na tej Mszy, powiedziała do kapłana: „Proszę księdza, mogę księdza ukryć; uciekamy!”. Poprowadziła go do domu znajdującego się poza niemieckim gettem i ukryła go w pokoju, po czym przyniosła mu coś do jedzenia i oznajmiła: „Może ksiądz wreszcie coś zjeść i trochę odpocząć; a gdy zrobi się ciemno, uciekniemy do sąsiedniego miasta”. Ksiądz Ołeksij był smutny, ponieważ choć wszyscy się wyspowiadali, nie mogli przyjąć Komunii Świętej; Msza Święta, która dopiero się rozpoczęła, została przerwana przez nalot milicji. Moja matka powiedziała: „Proszę księdza, wszyscy wierni z wielką wiarą i z dużym nabożeństwem przyjmą komunię duchową i mamy nadzieję, że będzie mógł ksiądz powrócić i udzielić nam Komunii Świętej”.
Gdy nadszedł wieczór, zaczęto czynić przygotowania do jego ucieczki. Moja matka zostawiła z naszą babcią mojego najstarszego brata Józefa, który miał dwa lata, oraz moją starszą siostrę Marię, wówczas zaledwie sześciomiesięczną. Sprowadziły Pulcherię Koch, ciotkę mojego ojca. Te dwie kobiety zabrały księdza Ołeksija i prowadziły go dwanaście kilometrów przez las, w śniegu i mrozie, przy temperaturze wynoszącej minus trzydzieści stopni Celsjusza. Gdy dotarli do małej stacji kolejowej, kupiły bilet dla księdza i usiadły z nim w poczekalni; pociąg miał przyjechać dopiero za godzinę. Nagle otworzyły się drzwi. Wszedł milicjant i zwrócił się bezpośrednio do księdza Ołeksija: „Dokąd jedziesz?”. Ksiądz nie był w stanie wydusić ani słowa – nie ze strachu o swoje własne życie, ale z obawy o życie i los mojej matki. A ona odpowiedziała milicjantowi: „To jest nasz przyjaciel, a my dotrzymujemy mu towarzystwa. Proszę zobaczyć, oto jego bilet” – i wręczyła karteczkę milicjantowi. Ten spojrzał na bilet i zwrócił się do kapłana tymi słowy: „Proszę nie wsiadać do ostatniego wagonu, ponieważ na następnej stacji zostanie on odłączony od reszty składu. Szczęśliwej podróży!”. Po czym opuścił poczekalnię. Ksiądz Ołeksij spojrzał na moją matkę i powiedział: „Bóg zesłał nam anioła! Nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłaś. Jeśli Bóg pozwoli, wrócę, aby udzielić wam wszystkim Komunii Świętej, a podczas każdej mojej Mszy będę modlił się za ciebie i za twoje dzieci”.
_Zatem rodzice Ekscelencji pobrali się, zanim poznali księdza Ołeksija. Jak poznali się rodzice Księdza Biskupa?_
Jest to bardzo interesująca historia. Pobrali się w 1954 r. Moja babcia po kądzieli, która miała pięć córek i dwóch synów, zwykła mówić: „Moje córki, nie martwcie się o waszych przyszłych mężów. Bóg już przeznaczył męża każdej z was. Musicie się tylko modlić”. Moja babcia Melania Trautmann mówiła swoim synom i córkom, że nie znajdą przyszłych współmałżonków na potańcówkach. Uważała za niestosowne, by katolicy szukali swych przyszłych mężów i żon na tego typu zabawach, więc dzieci były jej posłuszne. Moi rodzice poznali się w czasie pracy na Uralu. I tak Józef i Maria – mój ojciec to Józef, a moja matka Maria – pobrali się 31 maja, w ostatnim dniu miesiąca poświęconego Najświętszej Maryi Pannie, w 1954 r. Moi rodzice poznali bł. księdza Ołeksija dopiero rok później. Często przyjeżdżał do nich i był ich spowiednikiem.
_Kto celebrował uroczystość zaślubin rodziców Księdza Biskupa?_
Pobrali się zgodnie z prawem kościelnym. Jeśli ksiądz jest nieobecny przez miesiąc, ludzie sami mogą się pobrać.
_Wymaga to ich wzajemnej zgody…_
Tak, oraz świadków. Rodzice mówili, że była to bardzo piękna ceremonia. Pewna starsza kobieta wzięła modlitewnik, a oni musieli wypowiedzieć swą przysięgę małżeńską jak w kościele, przed dwojgiem świadków. Rodzice wypowiedzieli słowa przysięgi dokładnie tak, jak zostały one zapisane w modlitewniku, w języku niemieckim. Dlatego nie musieli pobierać się raz jeszcze.
W 1960 r. rodzice przenieśli się do Kirgistanu, gdzie panuje lepsza pogoda i łagodniejszy klimat. Tam przyszedłem na świat – 7 kwietnia 1961 r. Było nas czworo rodzeństwa – najpierw mój starszy brat Joseph, później urodziła się moja siostra Maria, następnie siostra Erica, a na końcu ja, jestem najmłodszy. Potem bł. ksiądz Ołeksij przyjechał po kryjomu do Kirgistanu, odnalazł nasz dom i sprawował w nim Mszę Świętą. Miałem wówczas rok.
_Kto ochrzcił Księdza Biskupa?_
A to bardzo ładna historia. Byłem już ochrzczony i miałem rok, gdy bł. ksiądz Ołeksij przybył do naszego domu, aby odprawić Mszę Świętą. Sprawował ją potajemnie i moja matka położyła mnie w kołysce obok miejsca celebracji. Zostałem więc ministrantem, gdy miałem zaledwie rok! W Kirgistanie nie było kapłanów i bardzo rzadko przyjeżdżał tam jakiś ksiądz. Moja matka jednak nie pozostawiłaby mnie bez chrztu – było to dla niej nie do pomyślenia. Dlatego sama mnie ochrzciła tydzień po moich narodzinach; znała dobrze swój katechizm i wiedziała, że było to możliwe.
_Rodzina Księdza Biskupa była bardzo dobrze ukształtowana w wierze._
Jak wcześniej wspomniałem, moja rodzina czytała katechizm nawet podczas pracy przymusowej. Zawsze powtarzali podstawowe treści swojego dobrego, starego niemieckiego katechizmu i spisywali najważniejsze prawdy katolickie. Aby mnie ochrzcić, moja matka wzięła książeczkę do nabożeństwa, w której podana była formuła chrztu, oraz wodę. Miałem tydzień i był przy tym obecny mój ojciec. Wypowiedziała słowa formuły, polewając mnie wodą, a gdy skończyła, spojrzała na mojego ojca i spytała: „Czy zrobiłam to prawidłowo?”. Mój ojciec odpowiedział: „Nie wiem”. Wówczas matka powiedziała: „Zatem muszę zrobić to raz jeszcze”. I powtórzyła całą ceremonię. Ponownie polała mnie wodą, wypowiadając słowa formuły chrzcielnej, i nabrała pewności, że zostało to zrobione należycie. Otrzymałem na chrzcie imię Antonius, po św. Antonim z Padwy. Sześć miesięcy później przyjechał z Litwy jezuita, ojciec Antonius Šeškevicius, i powiedział wszystkim niemieckim matkom, aby przyniosły dzieci, które nie zostały ochrzczone przez kapłana, ponieważ chciał się upewnić, że otrzymaliśmy sakrament chrztu świętego. Moja matka przyniosła mnie do niego i zostałem „ochrzczony” po raz trzeci. Dlatego nie mam wątpliwości co do ważności mojego chrztu!