- W empik go
Chuć, czyli normalne rozmowy o perwersyjnym seksie - ebook
Chuć, czyli normalne rozmowy o perwersyjnym seksie - ebook
Ewa Wanat i dr Andrzej Depko nie raz rozmawiali o seksie. Tym razem postanowili zająć się nietypowymi zachowaniami seksualnymi perwersjami, a z częścią z nich nawet oswoić czytelników. Zaczynają od obalania stereotypów dotyczących seksualności kobiet i mężczyzn.
"Potrzeba jeszcze dwóch, trzech pokoleń, aby ludzie zaczęli refleksyjnie podchodzić do własnej seksualności. Lepiej rozumieć jej uwarunkowania. Być tolerancyjni dla siebie i innych. Aby tak się stało, przede wszystkim należy im dostarczyć odpowiedni zasób wiedzy, wolny od zafałszowań i zgodny z osiągnięciami współczesnej nauki. To jest proces rozciągnięty w czasie, ponieważ edukować seksualnie należy od wczesnych lat" – uważa Andrzej Depko. – "Nas interesuje pokazanie całego bogactwa seksualności, a nie określonego wycinka, o którym mówi się, że jest jedyny i słuszny. Pokazujemy, że zachowania seksualne są różnorodne". I właśnie "Chuć" ma nam tę różnorodność pokazać.
Czym właściwie są nietypowe zachowania seksualne? Czy są zgodne z prawem? Jakie są ich rodzaje? Czy i jak można czerpać z nich przyjemność? Jaka jest granica między specyficznymi upodobaniami a zaburzeniem seksualnym? Ewa Wanat pyta, Andrzej Depko odpowiada – rzeczowo, ale też z empatią i poczuciem humoru.
Autorzy postanowili również odwołać się do konkretnych przykładów. Rozmawiają z kilkoma osobami, które realizują lub realizowały różne niekonwencjonalne seksualne zachowania. Co z tego mają? Jak różnego rodzaju eksperymenty wpłynęły na ich życie, w tym uczuciowe? "Czułam się królową życia i byłam jak na haju" – mówi jedna z rozmówczyń, zapalona swingerka. "Wolałbym, żeby tego w ogóle nie było, żebym tego nigdy nie zaznał, nie poznał, nie myślał o tym. I może byłoby lepiej" – zwierza się z kolei mężczyzna praktykujący sado-maso.
Ta książka pozwala nam poznać i zrozumieć różne oblicza seksu. Nawet takich, które części z nas nigdy nie przyszły do głowy…
Kategoria: | Rozmowy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66807-32-7 |
Rozmiar pliku: | 931 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ewa Wanat: To niby ja jestem Wenus?
Andrzej Depko: Niestety tak, ponieważ gdybym się przejrzał w lustrze, to niechybnie stwierdziłbym u siebie brak pewnych atrybutów.
A ja myślę, że już w tytule tego wprowadzenia jest zawarty stereotyp.
Pewnie masz rację, w końcu społeczne pojmowanie seksualności oparte jest w dużej mierze na przekazywanych wzorcach, na przejmowanych od innych opiniach, zawierających sporą dozę uproszczeń i uogólnień, czyli na stereotypach. Gdy spojrzymy na Wenus Botticellego, wyłaniającą się z morskiej piany, zauważymy, że posiada ona określone atrybuty swojej płci, i dlatego wiemy, że to „Wenus”, a nie „Mars wyłaniający się z morskiej piany”. Płeć biologiczna, na którą składa się i budowa zewnętrznych narządów płciowych, i budowa strukturalna mózgu, predysponuje nas do odgrywania określonych ról: płciowej, seksualnej i społecznej. Jesteśmy w pewien sposób zdeterminowani przez posiadane narządy płciowe, ale to nie te narządy decydują o tym, czy jesteś kobietą czy mężczyzną, czy jesteś Wenus, czy jesteś Marsem.
Narządy płciowe często w ogóle o tym nie decydują, tylko zupełnie coś innego.
Narządy płciowe decydują tylko w jednym kluczowym momencie. Wiesz – porodówka, pierwszy krzyk, położna pochyla się nad noworodkiem i na podstawie budowy jego czy jej narządów określa jego płeć metrykalną (socjalną). Tak arbitralnie stwierdzona płeć będzie przez kolejne lata wyznaczała pełnienie roli żeńskiej lub męskiej.
Więc co decyduje?
O wiele bardziej istotna jest płeć psychiczna, którą określa osobiste poczucie przynależności do danej płci. Identyfikacja z płcią przejawia się przez zachowania wchodzące w zakres ról płciowych, a także przez związane z nimi przeżycia i odczucia.
Zaraz, poczekaj, czym jest ta rola płciowa?
To wyraz identyfikacji płciowej, czyli osobistego przeżywania i odczuwania przynależności do danej płci. Rola płciowa manifestuje się we wszystkim, co dana osoba mówi i robi, aby pokazać innym lub sobie, do jakiego stopnia jest mężczyzną, kobietą lub osobą o nieokreślonej płci.
Ale nie o tym mamy rozmawiać.
O tym też.
O tym też, oczywiście. Tylko może wyjaśnię, dlaczego uważam, że to jest stereotyp... I to, co teraz mówisz, trochę potwierdza moją tezę.
Zamieniam się w słuch.
Myślę o wszystkich konotacjach związanych z takim stereotypem. Mamy zatem Wenus z określonymi atrybutami zewnętrznymi i przypisanymi określonymi rolami. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że kobiety bardziej poszukują w seksie miłości, czułości, przywiązania, a mężczyźni, czyli ten symboliczny Mars, podbojów, wyżycia się i spełnienia seksualnego. Dlatego protestuję przeciwko tytułowi naszego wstępu, ponieważ uważam, że on od razu będzie określał drogę, którą pójdziemy, i istnieje takie niebezpieczeństwo, że będziemy rozmawiać o tym, że kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa, kobiety są słuchowcami, a mężczyźni wzrokowcami i tak dalej. A mnie właśnie interesuje wszystko to, co jest na obrzeżach, co jest poza stereotypem.
Abyśmy jednak mogli określić, co wykracza poza stereotyp, to musimy go najpierw dokładnie opisać.
Dobrze, OK, tu się zgadzam. Dlatego zacznijmy od opisu.
Opisanie ludzkiej seksualności nie jest proste. Wiele czynników wpływa na zachowania i odczuwanie seksualne. A także na potrzeby: wpływy kulturowe, środowiskowe i społeczne; czynniki psychiczne i biologiczne. Ta różnorodność czynników zewnętrznych i wewnętrznych kształtuje indywidualny kontekst rozwojowy, decydujący o niepowtarzalności każdego człowieka. Dotyczy to w jednakowym stopniu Wenus i Marsa. Cechy specyficzne ich rozwoju seksualnego kształtowane są pod wpływem zmiennej i niepowtarzalnej proporcji czynników zewnętrznych i wewnętrznych, oddziałujących na rozwijający się organizm, począwszy od życia płodowego aż po dojrzałość. Liczy się oczywiście także rodzaj i jakość tych czynników, ich kombinacja i proporcje nadają nam tę niepowtarzalną formę. Efektem jest różnorodna mozaika zachowań, które u każdego człowieka są inne, mimo iż generalnie czynniki, które na nas oddziałują, są podobne.
Jak to? Nie rozumiem, poczekaj. Że to, co jest określone jako stereotyp, wymyka się popularnemu myśleniu.
Seksualność Wenus i Marsa, co widać gołym okiem, inaczej się manifestuje w codziennych zachowaniach. Co więcej – różnice występują nie tylko między płciami, ale również w obrębie jednej płci. Gdy porównamy zachowania seksualne dziesięciu kobiet i dziesięciu mężczyzn, którzy wychowali się w rodzinach o podobnym statusie intelektualnym i materialnym oraz w tym samym środowisku społecznym, stwierdzimy, że ich aktywność seksualna i zachowania będą się różnić. Będą też wykraczać poza przekonania i wyobrażenia, które zostały im narzucone przez rodziców, szkołę czy lektury.
Tak.
My po to piszemy tę książkę, żeby...
...obalić ten stereotyp.
Żeby pokazać, jak wiele wewnętrznych konfliktów i problemów emocjonalnych i seksualnych wynika z faktu, że ludzie nie uzyskują w życiu uczuciowym i seksualnym tego, co ich zdaniem powinni uzyskać. Konflikty i zaburzenia powstają wówczas, gdy współżycie uczuciowe i seksualne nie spełnia oczekiwań ludzi, nie jest takie jak wyobrażenia o nim.
Czyli zaczynamy od tego, żeby obalić... nie żeby obalić, raczej żeby zaprzeczyć stereotypowi.
Nie. Zaczynamy od pokazania, jak często jesteśmy więźniami stereotypów.
Zatem najpierw opiszmy stereotyp.
Czy się nam to podoba, czy nie, stereotyp jest elementem procesów kulturowych. Na kulturowe uwarunkowania seksualności człowieka składają się rozmaite tradycje, obyczaje i religia. System kulturowy wpływa na zachowanie w rodzinie, na role płciowe, normy i zasady, na obyczajowość i system prawny. Kultura wpływa także na samoocenę, to jak wywiązujemy się z roli męskiej i kobiecej, relacje między płciami, komunikację werbalną i pozawerbalną, rytuał zalotów, postawy wobec ciała, współżycia seksualnego. Kreuje normy i granice między tym, co „normalne” i „nienormalne”. Wpływa również na koncepcje miłości i formy wyrażania jej przez aktywność seksualną.
Koncepcje miłości, które wyrażają się w tym, że Marsowi wolno więcej!
Taki był wielowiekowy patriarchalny system porządkowania świata. W wielu społeczeństwach to mężczyzna rządzi światem. Już w czasach prehistorycznych męskość definiowana była w symbolicznych kategoriach wyższości, trwałości i doskonałości, natomiast kobiecość kojarzona była ze zmiennością, nietrwałością, niedoskonałością. W kulturach patriarchalnych mężczyźnie przypisywano znak „+” (życie, dzień, słońce, aktywność, siła, władczość, wojowniczość, otwartość i dobroć), natomiast kobiecie znak „–” (śmierć, noc, księżyc, bierność, słabość, podporządkowanie, spokój, tajemnica). To dla mężczyzny rezerwuje się aktywną rolę w seksie. Kobieta ma być pasywna. Plemnik jest ruchliwy, komórka jajowa jest bierna. Jajo czeka, aż ten plemnik przybędzie. Mężczyźnie w seksie więcej wolno, ba, nawet się oczekuje, żeby miał jakieś doświadczenie. Co do kobiety, lepiej żeby nie miała żadnych doświadczeń.
Mężczyzna powinien ją dopiero seksu nauczyć, rozbudzić.
No tak. Problem polega jednak na tym, że ten Mars, ten samiec, który ma rozbudzać, na ogół niewiele wie o procesach uczenia się, które kształtują zarówno seksualność Wenus, jak i jego własną. Istnieją cztery odmienne mechanizmy: identyfikacja, naśladownictwo, warunkowanie oraz imprinting. To one wpływają na to, jak będziemy realizować nasze potrzeby seksualne.
Nie chcesz mi chyba teraz o tych mechanizmach opowiadać.
Właśnie, że chcę, jeśli mamy potem śledzić dewiacje, zastanawiać się, jak powstają, to musisz to wiedzieć. I tak identyfikacja jest procesem psychologicznym polegającym na utożsamianiu się z wzorem, którym jest najczęściej osoba akceptowana emocjonalnie i znacząca. W rozwoju psychoseksualnym jest to ważny proces, przebiegający w okresie wczesnodziecięcym, zakończony w prawidłowych warunkach pełną i akceptowaną identyfikacją psychiczną z własną płcią biologiczną oraz podjęciem roli społecznej związanej z tą płcią. Proces identyfikacji dotyczy zazwyczaj dużej liczby cech wzorcowej osoby, co powoduje przyjmowanie i akceptowanie również takich właściwości, które mogą być nieprawidłowe, szkodliwe lub utrudniać funkcjonowanie: wzorzec innego pokolenia, wzorzec infantylny. W okresie dojrzewania identyfikacja wykracza poza obręb rodziny i przybiera formę identyfikacji z grupą społeczną oraz stylem aktywności seksualnej akceptowanym emocjonalnie przez członków grupy. Za naszych czasów popularna była gra w butelkę, dziś na imprezach nastolatki grają w słoneczko – dziewczyny kładą się na podłodze głowami do siebie, tworząc słoneczko. Chłopcy kolejno odbywają stosunek z każdą z nich. Kto pierwszy się zmęczy, ten odpada.
A naśladownictwo?
To zachowanie polegające na odwzorowaniu zachowania innej osoby. Może pełnić funkcje mechanizmu obronnego, służyć umocnieniu własnego „ja” i przezwyciężeniu poczucia niepełnowartościowości. Wzorujemy swoje zachowania na osobach, które wydają nam się ważne, bo przewodzą grupie lub nam imponują – na przykład swoim zachowaniem albo stylem ubierania się.
Zostały jeszcze dwa...
Warunkowanie jest to proces wytwarzania się seksualnych odruchów warunkowych, uczenie się nowych reakcji na bodźce seksualne. Odgrywa bardzo ważną rolę w kształtowaniu się treści upodobań seksualnych, zachowań i fantazji oraz wywiera zasadniczy wpływ na przebieg reakcji seksualnych i sprawności seksualnej.
Natomiast imprinting jest mechanizmem szybkiego i trwałego uczenia się w sytuacjach związanych z bardzo silnym napięciem i przeżyciem uczuciowym. Chodzi tu o utrwalenie pewnych preferencji sytuacyjnych odnoszących się do miejsc czy pewnych rekwizytów, które towarzyszyły pierwszym doznaniom erotycznym.
Dla wielu kobiet ideałem jest orgazm pochwowy, najlepiej jeszcze przeżywany w tym samym momencie, w którym partner ma orgazm. Wtedy ona czuje, że jest w stu procentach kobietą, bo jeżeli nie przeżywa orgazmu pochwowego, tylko łechtaczkowy, to najczęściej czuje się gorsza. To się bardzo często pojawiało w pytaniach naszych słuchaczek albo w mejlach, które do nas wysyłały. Kobiety domagają się, żebyś je nauczył, jak mają przeżywać orgazm pochwowy.
Zadajmy najpierw pytanie: dlaczego one tak właśnie sądzą? Kto im wbił do głowy, że tylko dzięki stymulacji pochwy można się znaleźć w erotycznym raju?
No kto im wbił do głowy? Cały system, który wokół tego jest.
No właśnie. Cały system.
Czyli religia, wiedza potoczna, obiegowe opinie, obyczajowość.
Kto tworzy religię?
Mężczyźni, oczywiście.
Mężczyźni, którzy pozazdrościli kobietom władzy i zdetronizowali kapłanki dawnych religii. W kulturach starożytnych to kobiety pełniły rolę kapłanek w świątyniach. Mężczyźni im to odebrali. Sami zostali kapłanami. W ramach systemu patriarchalnego i obowiązujących w nim systemów religijnych odebrano kobietom prawa seksualne i prawo do przyjemności.
Seks stał się czynnikiem represyjnym. Wprowadzono szereg ograniczeń usankcjonowanych prawnie. Za niewierność bądź utratę dziewictwa przed ślubem kobiecie groziła śmierć. Seksualność została zawłaszczona przez systemy władzy i przez nie przetworzona. Nawet rolę łechtaczki zdewaluowano na rzecz roli pochwy. Mężczyźni stworzyli katalog najbardziej pożądanych zachowań, narzucając kobietom: „Skoro masz pochwę, a ja ci ją wypełniam, to oczekuję, że satysfakcję seksualną będziesz przeżywać wyłącznie przez penetrację pochwy. To ja, mężczyzna, jestem dawcą Twojej przyjemności. Ja muszę też mieć Twoją przyjemność pod kontrolą. Swoim jękiem musisz mnie dowartościować, udowodnić światu, że to ja jestem samcem alfa”.
To jeden aspekt. Ale drugi aspekt jest taki, że mężczyźni wmówili to kobietom również ze strachu. Bo jeżeli się okaże, że orgazm łechtaczkowy jest co najmniej tak samo dobry jak pochwowy, a być może w ogóle jest bardziej pierwotny i naturalny dla kobiety, to może się okazać, że mężczyzna jest jej w ogóle niepotrzebny. Skoro taki orgazm można uzyskać samej albo można to zrobić z inną kobietą, to wcale nie potrzeba do tego faceta.
Właśnie najgorsze, że kobieta sama może sobie zrobić dobrze i pokazać, że tak naprawdę jest niezależna. Wspólne dla religii i seksu jest to, że używa się ich do zawłaszczenia wolności drugiego człowieka. Dlatego Mars nie czuje się pewnie w sytuacji, kiedy nie dominuje i nie uzależnia. W XXI wieku na świecie wciąż istnieją kraje, w których obowiązujący system kulturowy doprowadza do okaleczania młodych dziewcząt i usuwania im łechtaczki. Na świecie żyje ponad sto trzydzieści milionów kobiet poddanych okaleczeniu zewnętrznych narządów płciowych. Praktyki te występują w różnych formach, od nacięć napletka łechtaczki aż po infibulację, czyli całkowite wycięcie łechtaczki oraz warg sromowych mniejszych. Stosowane są w dwudziestu ośmiu krajach Afryki oraz w krajach azjatyckich: Jemenie, Omanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Indiach, Bangladeszu, Indonezji i Malezji. Zwolennicy wycinania kobietom łechtaczki twierdzą, że dzięki temu „nie są one tak gorące”.
To przerażające.
To jest taki obyczaj, który doskonale pokazuje, jak stereotyp – gorąca, a więc bezwstydna, łatwa, potencjalnie niewierna, grzeszna – wpływa na powstawanie pewnych praktyk, norm i zasad. Ten przykład pokazuje, że stereotyp wynikający z normy kulturowej powstałej setki lat temu przyczynia się do okaleczenia dziewczynek i młodych kobiet w XXI wieku.
Z naszych rozmów ze słuchaczami wynikła jeszcze jedna bardzo ciekawa sprawa: nierzadko ludzie, którzy na poziomie świadomym odrzucają stare, konwencjonalne, konserwatywne, tradycyjne systemy wartości, na poziomie podświadomym mają je tak głęboko zakodowane, że nawet nie wiedzą, skąd się biorą te ich stereotypy. Kobiety, które uważają się za wyzwolone, chcą same decydować, czy i kiedy mieć dzieci, domagają się prawa do zmiany partnerów i wcale nie uważają, że powinny do ślubu donieść dziewictwo; otóż te same kobiety również martwią się tym, że nie mają orgazmu pochwowego, tylko łechtaczkowy, i nawet nie zdają sobie sprawy, że tym samym nadal uczestniczą w opresji wobec siebie samych.
Dokładnie tak.
To jest jeden ze stereotypów. Właśnie ten, że orgazm łechtaczkowy jest czymś gorszym od orgazmu pochwowego. A kolejne stereotypy, na przykład te, o których mówiłeś na początku – że kobieta powinna być raczej pasywna, nie powinna inicjować, powinna mieć mniej doświadczeń seksualnych, najlepiej żadnych, i tak dalej, one się biorą dokładnie z tego samego.
I powinna zawsze chcieć wtedy, kiedy mężczyzna chce. Powinna nie chcieć, kiedy mężczyzna nie chce. Nie powinna okazywać też swoich potrzeb seksualnych, swojego rozbudzenia, jeżeli mężczyzna ma mniejsze potrzeby seksualne niż ona, na przykład gdy jemu wystarczy tylko raz na dwa tygodnie. Kobieta nie może...
Sygnalizować, że ona wolałaby częściej.
To, że ona wolałaby częściej, jest nie do przyjęcia. Mężczyzna czuje się osaczony. Jest gotowy przyczepić jej etykietę nimfomanki. Natomiast jeżeli mężczyzna chce codziennie i kobieta będzie chciała codziennie, to wtedy jest dobrze, ponieważ ona wpisuje się w jego potrzeby. W przypadku gdy kobieta chce się kochać co drugi dzień, a on raz na tydzień, to ona jest nimfomanką i coś należy z tym zrobić. Jak widać, nawet z pozoru harmonijny dobór seksualny opiera się na kryteriach, które starają się narzucić mężczyźni. Częstotliwość współżycia w dużej mierze jest uzależniona od ich potrzeb.
Stereotypy, które w tej chwili omówiliśmy, wynikają z uwarunkowań religijnych czy kulturowych. Ale są jeszcze inne, takie, powiedziałabym, pseudonaukowe. Na przykład – jeśli się mylę, to mnie popraw – jeżeli z badań naukowych wynika, że większość kobiet jest raczej słuchowcami niż wzrokowcami, to mężczyźni zakładają, że wszystkie kobiety są słuchowcami i że wszystkie nie są wzrokowcami. Czy tak jest rzeczywiście?
Oczywiście, że istnieją pewne predyspozycje biologiczne, które powodują, że określony rodzaj receptorów zmysłowych jest lepiej rozwinięty u określonej płci. U mężczyzn rzeczywiście zmysł wzroku odgrywa dominującą rolę w kreowaniu pobudzenia seksualnego. Co nie oznacza wcale, że u kobiet zmysł wzroku nie jest równie ważny. Wspomniałem na początku rozmowy, że każdy człowiek rozwija się w sposób indywidualny, więc jego seksualność jest specyficzna, charakterystyczna dla niego. Dlatego wiele kobiet ceni sobie bodźce wzrokowe, lubi oglądać męskie torsy, pośladki lub dłonie, co działa na nie pobudzająco. Są kobiety bardzo lubiące oglądać pornografię, to je podnieca, masturbują się przy niej, co niektórym może wydawać się nienormalne, bo w społeczeństwie obowiązuje pogląd, że kobiety nie mogą lubić pornografii. Kobieta, mając lepiej rozwinięty zmysł słuchu, ma słuchać, a nie patrzeć i oceniać.
Cecha wtórna raczej niż pierwotna.
To nie jest łatwa i prosta odpowiedź. Wspominałem już, że seksualność traktujemy jako dyspozycję do reagowania w określony sposób na określone bodźce. Na tę dyspozycję składają się: wrodzone właściwości biofizjologiczne podlegające przemianom w procesie rozwoju oraz właściwości nabyte, powstałe na drodze uczenia się, które razem stanowią sumę doświadczeń seksualnych człowieka.
Może to być cecha wtórna, a nie pierwotna.
Człowiek rodzi się z wyposażeniem neurofizjologicznym, które pozwala na odczuwanie rozkoszy podczas stymulacji narządów płciowych i stref erogennych. Doznanie to może narastać aż do punktu kulminacyjnego, czyli orgazmu. W sensie teorii uczenia się stymulacja i orgazm oddziałują jako wzmocnienie i nasilają skłonność do poszukiwania sytuacji podniecających, które mogą je wyzwolić. Jeżeli źródłem podniecenia był kontakt z wizualnymi materiałami erotycznymi, może to spowodować, iż kobiecie łatwiej będzie uzyskiwać stan podniecenia w kontakcie z pornografią. I silniejszy orgazm będzie uzyskiwała przez stymulowanie się takimi materiałami. W XXI wieku Internet dostarcza obydwu płciom jednakowych możliwości dostępu do pornografii. O tym, kto będzie po nią sięgać, decydują również inne czynniki, na przykład poziom libido lub represyjne podejście do seksualności w rodzinie. Gromadzenie doświadczeń seksualnych w toku rozwoju (już od najwcześniejszych jego etapów) odbywa się w wyniku działania różnych osób i czynników środowiskowych oraz zgodnie z narzuconymi normami. Jeżeli ten proces zawiera doznania przyjemne oraz przebiega w warunkach sprzyjających, to motywacja seksualna staje się silniejsza, a poziom apetencji (pojmowanej jako czynność poszukiwawcza) wzrasta. Apetencja jest oparta na kojarzeniu przyjemnych doznań z określonymi sposobami działania. Na skutek nauczenia się tego związku oraz określonego cyklu reakcji seksualnych, po okresie odprężenia podejmowane jest nowe działanie, motywowane wyobrażeniem przyszłych przyjemnych stanów. Wyniki działania obydwu komponentów, biologicznego i socjalizacyjnego, splatają się w całość. Ten mechanizm dotyczy obydwu płci. Ale już kryteria kulturowo-społeczne, które określają, jak może zachowywać się chłopiec, a jak musi dziewczynka, nadal są inne. Dlatego wciąż obserwujemy różnice w zachowaniach seksualnych kobiet i mężczyzn. Mają inne predyspozycje biologiczne i inną socjalizację seksualności. Na przykład wymóg, że kobieta musi być bezwzględnie wierna, wynika z odwiecznych norm prawnych i religijnych. To jeszcze jedna z form skrywanej dominacji mężczyzn. Kobieta, gdy już wybierze sobie tego jednego mężczyznę, musi się go trzymać, nie może go zmieniać, bo jeżeli zaczyna zmieniać, to faceci są gotowi jej przyprawić jednoznaczną etykietkę.
Z taką nie można się ożenić.
Z taką nie można się wiązać. Z jednej strony fajnie mieć atrakcyjną koleżankę, która jest singielką, lubi seks i nie wstydzi się swoich potrzeb – można się z nią przespać. Ale gdy już przelecą ją wszyscy z biura, to potem usiądą sobie przy piwie i nie będą wychwalać, jaka to z niej superlaska, tylko skonkludują: „Ona jest fajna, ale to jednak kurwa. Z taką to się nie ma co...”.
Natomiast mężczyzna, który się prześpi ze wszystkimi koleżankami z biura, jest po prostu zdobywcą, donżuanem.
Jest zdobywcą, donżuanem i niejednokrotnie stanowi wyzwanie dla kobiet. Chcą usidlić takiego... Swoisty paradoks. Kobiety często nie zdają sobie sprawy, że jego potrzeba ciągłego uwodzenia wynikać może z niskiej samooceny, kompleksów, które leczy za pomocą kolejnego podrywu. Każda zaliczona kobieta to dla niego samego dowód, że nie jest taki ostatni, że czymś może zaimponować światu i sobie.
Tymczasem kobiety uważają, że warto go usidlić.
Taki sposób rozumowania może wynikać ze wzajemnej rywalizacji kobiet między sobą: „Skoro on już tyle lasek przeleciał, tyle sprawdził, a teraz już wybrał tylko mnie, to znaczy, że jestem najlepsza”. Taki związek nie ma większych szans na szczęśliwą przyszłość. Już na samym początku ich wspólnego rejsu widać góry lodowe.
O mój Boże, zdaje się, że my po prostu żyjemy w jakiejś niesamowitej gęstwinie stereotypów! Te stereotypy też przybierają różne formy, dostosowują się do współczesności, są bardzo żywotne. Mają też zdolność mimikry. Dziś już nie jest tak, że taką koleżankę z biura na przykład ukamienujemy albo wypędzimy czy zwolnimy z pracy...
Czy wywieziemy na taczce z gnojem.
Tylko się wszyscy z nią prześpimy, ale potem przy piwie, żartując oczywiście, będziemy o niej mówić w ten sposób – w twarz jej tego, rzecz jasna, nie powiemy, bo jesteśmy wszyscy cywilizowanymi ludźmi i w ogóle nie jesteśmy jakimiś burakami ani więźniami stereotypów. To jest dokładnie to samo. To jest współczesny substytut wywiezienia jej na tych taczkach z gnojem.
Stereotypy są trwałe, one się nie zmieniają. Zmieniają się tylko reakcje na pewne zachowania.
A nasza praca ma polegać na tym, żebyśmy po kolei te stereotypy przynajmniej trochę podziurawili, bo ich nie obalimy.
Nie jesteśmy w stanie ich obalić, bo jest nas tylko dwoje.
Tak jest. Ale możemy tam robić dziurę, wsadzać jakiś pręt pomiędzy te mocno do siebie przylegające betonowe bloki i zrobić choć szparę.
Nie jesteśmy w stanie ich obalić z tej prostej przyczyny, że ludziom z tymi stereotypami jest dobrze. To my prędzej będziemy wyglądać na parę...
...szajbusów.
Tak, szajbusów, którzy coś tam sobie pokrzykują i nawołują na puszczy. Zdecydowana większość będzie nas i tak wytykać palcami: „O, zobaczcie, to jest ta para głupków”. Ludzie jeszcze nie rozumieją, że w społeczeństwie wciąż obowiązują przestarzałe i fałszywe przekonania, według których realizują oni swoje życie emocjonalne i seksualne. Anachroniczne, a ponadto niespójne wewnętrznie modele stanowią przyczynę rozczarowań, konfliktów i zaburzeń. W praktyce seksuologicznej często trzeba tłumaczyć pacjentom, że określone zachowanie nie jest ani rozpustne, ani nieetyczne, ani niemoralne.
Depko i Wanat jako Don Kichot i Sancho Pansa.
Potrzeba jeszcze dwóch, trzech pokoleń, aby ludzie zaczęli refleksyjnie podchodzić do własnej seksualności, lepiej rozumieć jej uwarunkowania, być tolerancyjni dla siebie i innych. Aby tak się stało, przede wszystkim należy im dostarczyć odpowiedni zasób wiedzy, wolny od zafałszowań i zgodny z osiągnięciami współczesnej nauki. To jest proces rozciągnięty w czasie, ponieważ edukować seksualnie należy od wczesnych lat. Wiedza musi być stale aktualizowana. Seksualność bowiem zmienia się pod wpływem czynników zewnętrznych: środowiskowych, kulturowych, ekonomicznych i politycznych. Wiedza o funkcjonowaniu biologicznym i psychologicznym człowieka też się stale poszerza. Paradoksalnie dzięki rozwojowi Internetu pewne mity i przekonania będą się wciąż miały dobrze, ponieważ są powielane przez popularne serwisy. Będą pojawiały się nowe zagrożenia. Internet kreuje i powiela pewne wzorce. Na przykład umożliwia łatwy dostęp do filmów pornograficznych, na których młodzi czternasto-, piętnasto-, szesnastolatkowie uczą się kultury seksualnej.
„Kultury seksualnej”, ładnie to powiedziałeś.
Tak, kultury seksualnej przez bardzo małe „k”. Młodzi ludzie przyswajają sobie fałszywe wyobrażenia o seksualności. Edukacja seksualna oparta na wzorcach czerpanych z filmów pornograficznych jest prymitywna i nieprawdziwa. Co te filmy mówią nam o kobiecej seksualności czy tej „prawdziwej męskości”: kobieta jest zawsze bardzo chętna, kobieta ma drugą łechtaczkę w gardle, kobieta zawsze przeżywa orgazm w czasie stosunku...
Od razu.
Zazwyczaj na sam widok dobrze wyposażonego mężczyzny, który ma atrybut minimum dwadzieścia jeden centymetrów.
Bez gry wstępnej.
Oczywiście, że bez gry wstępnej, bo z nią można od razu przejść do rzeczy, a ona od razu jest z tego powodu szczęśliwa. Tak, długość ją tak magnetyzuje.
Od razu zaczyna bardzo głośno krzyczeć z rozkoszy.
Jest przeszczęśliwa i krzyczy od razu: „Głębiej, mocniej!”. Nikt się nie zastanowi nad tym, że to jest film, fikcja. Nikt się nie zastanowi nad tym, że aby doprowadzić do takiej sytuacji, trzeba długiego przygotowania kobiety. Współczesna porno-Wenus jest zawsze chętna, szczupła i opalona...
Wydepilowana.
Bezwłosa całkowicie.
Z silikonowym biustem.
Z dużym biustem.
Silikonowym.
Z nienaturalnym biustem, jest zawsze chętna, jest cały czas mokra i gotowa. Lubi taki sport, lubi we dwóch, lubi we trzech, lubi tak naprawdę w każdą dziurkę. I dzieje się tak, że nastolatek wzrasta w przekonaniu, że tak wygląda seks. Oczywiście, nie ma pojęcia o tym, że seksualność kobiety się zmienia, rozwija, dojrzewa. To, na co się nie namówi dwudziestolatki, trzydziestolatka jest gotowa zrobić. To, przed czym trzydziestolatka mogła się zawahać, czterdziestolatka może zrobić bardzo chętnie. Kobiety dojrzewają do różnych form aktywności seksualnej, tylko ten proces przebiega w indywidualnym rytmie. Seksualność Wenus jest seksualnością uczenia się, nabywania pozytywnych doświadczeń, pozytywnych wzorców. Jeśli tylko proces ten będzie przebiegał harmonijnie. I nie ulegnie zaburzeniu.
Kobiety w tych filmach są zazwyczaj uległe i podporządkowane. Zawsze dominują mężczyźni; wyjątek stanowią filmy przeznaczone dla masochistycznych fetyszystów. Od ponad dwudziestu lat doświadczamy w naszym kraju zmian ekonomiczno-społecznych, w tych nowych warunkach zmieniającej się obyczajowości mężczyźni szukają antidotum na swoje niepokoje, zwłaszcza te dotyczące sprawności seksualnej. Prawdziwy mężczyzna nie może być impotentem. Oglądając te filmy, dorośli mężczyźni często redukują w sobie lęk wynikający z braku wiedzy na temat seksu, jest to lekarstwo na brak pewności siebie, a czasem rekompensują sobie w ten sposób niską samoocenę.
No tak, ale tej informacji nie ma w listach dialogowych filmów pornograficznych, które oglądają piętnastoletni chłopcy w Internecie.
Nie ma.
Dziewczynki też oglądają te filmy.
No właśnie. Oglądają te filmy dziewczynki i jedne mówią: „Ja tego bym nigdy nie zrobiła i nigdy tego nie zrobię”. Taki film jest dla nich swoistą traumą, która może trwale zaburzyć rozwój ich seksualności. Dla innych dziewcząt te filmy będą instruktażem zachowań seksualnych. I teraz znowu istnieje ryzyko, iż nabiorą przekonania, że...
Należy tak się zachowywać.
Że należy tak się zachowywać.
Ponieważ mężczyźni tego ode mnie oczekują. Jeżeli ta kobieta na filmie w ten sposób się zachowuje, to znaczy, że tak się zachowują wszystkie kobiety. „Być może ja jestem jakaś nienormalna, że nie chcę tak się zachowywać i nie odczuwam takich potrzeb?”.
„Jeżeli chcę wygrać w rywalizacji...”
„...z innymi...”
„...to muszę się tak zachowywać, bo dzięki temu będę mogła dobrze manipulować mężczyznami. Od tej pory to będzie istota i pełnia mojej kobiecości”. To może być także chęć uniknięcia „kary”, także symbolicznej, za niespełnianie żądań seksualnych.
Jako seksuolog uważam, że każda kobieta ma prawo wyboru własnej ekspresji seksualnej. Kobieta ma prawo do każdego rodzaju zachowań seksualnych pod warunkiem, że tak właśnie czuje, że jej popęd biologiczny jest właśnie taki, że ona ma określony poziom wrażliwości erotycznej i tę wrażliwość erotyczną chce spożytkować w taki, a nie inny sposób. To jest jej suwerenne prawo, dokonanie wyboru, jakiego seksu chce. Jeżeli film podsunie jej pewne inspiracje, zacznie próbować czegoś nowego, innego i będzie chciała takie zachowania kontynuować, to w porządku.
Młodzi ludzie uczą się zupełnie innych zachowań, niż się uczyli ich rodzice, przede wszystkim dlatego, że mają nieograniczony dostęp do pornografii – i naprawdę trzeba być bardzo naiwnym, żeby myśleć, że to się uda przed dziećmi zablokować. W Internecie dostępny jest każdy rodzaj pornografii, która edukuje w taki, a nie inny, bardzo określony sposób...
I narzuca pewien model zachowań seksualnych, który z braku edukacji seksualnej może się upowszechnić. Obcowanie z pornografią w okresie dojrzewania psychoseksualnego sprzyja uprzedmiotowieniu partnera, kształtowaniu przekonania, że seks jest oderwany od związku emocjonalnego. Zastanówmy się, co się stanie, jeśli na przykład młoda dziewczyna przyswoi sobie taki model – pewnej swobody seksualnej, do czego oczywiście ma prawo, ale w związku z tym nabierze przekonania, że seks jest takim aktem oderwanym od kontekstu, mającym wyłącznie epizodyczny charakter.
Wtedy będziemy musieli napisać książkę Jak robić seks po bożemu?
Oczywiście, że nie. Wtedy ona zachowuje się tak, jak chce, a jej koledzy, którzy skwapliwie korzystają z tego, że ona tak się zachowuje, chętnie przypną jej wspomnianą już etykietę.
Bo pomimo tych filmów pornograficznych, które są w Internecie, stereotyp jest ciągle ten sam.
Tak. Stereotyp jest ciągle ten sam. Tylko w zależności od środowiska przesunęły się mniej lub bardziej granice tolerancji wobec pewnych zachowań. Dla jednych jest dziwką ta, co dała tylko trzem, dla innych dopiero wtedy, gdy było ich dziesięciu.
No dobrze. A jeżeli my chcemy obalać te stereotypy czy też drążyć w nich szczeliny...
My nie chcemy ich obalać. My chcemy ludzi edukować. W profilaktyce seksualnej bardzo ważną rolę odgrywa kształtowanie tolerancji dla różnych wzorów życia uczuciowego i seksualnego w społeczeństwie. Chcemy wyjaśniać, iż zachowania seksualne odznaczają się ogromną różnorodnością i to zarówno na płaszczyźnie przeżyć intrapsychicznych, jak i interpersonalnych. Ogromna różnorodność wzorów emocjonalnych oraz czynników sytuacyjnych decyduje o naszej seksualności. Wielu ludzi jest nieszczęśliwych nie z powodu swoich specyficznych upodobań seksualnych, lecz z powodu lęku, że nie zostaną zaakceptowani przez społeczeństwo.
Powiedz, czy my chcemy kogoś tą książką oburzyć, obruszyć, zdenerwować, wkurzyć, bo w końcu będziemy pisać tutaj właściwie o samych świństwach. W ogóle nie interesuje nas jako temat seks po bożemu, taki zwykły, normalny, naturalny. Nie to nas interesuje.
Nas interesuje pokazanie całego bogactwa seksualności, a nie określonego wycinka, o którym mówi się, że jest jedyny i słuszny. Pokazujemy, że zachowania seksualne są różnorodne. Pamiętam, jak profesor Imieliński nauczał, że nie istnieje problem normalności lub nienormalności zachowań seksualnych. Istnieje natomiast problem wolności i stopnia jej ograniczeń oraz tolerancji i nietolerancji.
A ci wszyscy ludzie, którzy są tak strasznie różni, próbują się wepchnąć do jednego stereotypu, przypasować do jednego modelu.
Rzeczywiście w społeczeństwie dominuje od dwóch tysięcy lat jeden model zachowań seksualnych, pokazujący, jakie zachowania seksualne są zgodne z tym modelem, a jakie już nie. Wszystko, co jest odstępstwem, co na poboczu, jest niesłuszne. Stąd też pochodzi łacińska nazwa deviatio – zboczenie („z drogi”), deviare – „zejść z drogi”. Zachowania seksualne są o wiele starsze niż jakiekolwiek religie, ale żadna z religii nie pozostawała obojętna na przejawy seksualności i starała się ją w większym lub mniejszym stopniu kształtować. Istniały religie, które afirmowały seksualność, wiele zachowań dopuszczały, nie były pełne zakazów. Później pojawiły się takie, które narzuciły właśnie jedyną słuszną drogę, nie zastanawiając się nad tym, że takie arbitralne nakazy spowodują, iż wiele osób wyląduje na poboczu. Będą czuli się odrzuceni i nieszczęśliwi. Cała Polska z lepszym lub gorszym skutkiem buduje dzisiaj autostrady. My również wpiszemy się w ten nurt i będziemy budować, wytyczać taki szeroki trakt, na którym wszyscy się pomieszczą.
Ale my nie budujemy tej głównej nitki drogi, tylko skupiamy się na zjazdach i rozjazdach.
Będziemy się starać budować drogę prowadzącą do krainy szczęścia. Droga ta jest urozmaicona różnymi zjazdami i rozjazdami. Każdy ma prawo wyboru, jaką drogą chce dotrzeć do upragnionego celu. Wybór musi być świadomy. Ważny jest również ten aspekt, że ci, którzy decydują się trzymać wyłącznie drogi głównej, szanują wybory tych, co zdecydowali się z niej zjechać.
No ale wtedy można pobłądzić, można się zgubić.
Można się zgubić wtedy, gdy nie wiemy, co wybieramy i dokąd jedziemy. Można się zgubić wtedy, gdy nie mamy możliwości kierowania własnym pojazdem, tylko nasz pojazd wiezie nas, dokąd zechce. Problem będzie wtedy, gdy kierowcą pojazdu jest ktoś, kto wybiera drogę, która mnie – pasażerowi – absolutnie nie odpowiada. I ja nie mam żadnego wyboru. Innym problemem będzie użytkownik drogi, który zachowuje się tak, jakby prowadził po alkoholu. Problemem będą ci, co skorzystają z rozjazdu i pogubią się na tyle, że zapomną, dlaczego właściwie zjechali i dokąd chcieli dojechać. Na tej drodze spotkamy również takich, którzy będą gardzili innymi użytkownikami drogi oraz takich, co nie wyrobią się na zakręcie i wylądują w rowie.
Myślę, że jest jeszcze jedna rola, jaką odgrywają te stereotypy. Bo być może w założeniu, kiedy one powstawały w różnych systemach, przede wszystkim religijnych, miały służyć również temu, żeby chronić człowieka przed nim samym. Możemy sobie doskonale wyobrazić, że taka boczna droga prowadzi do ślepego muru, znamy takie przypadki – Ty znasz je ze swojego gabinetu – znamy je z literatury, znamy je z rozmów z naszymi słuchaczami.
Taką rolę spełniał system norm, a nie stereotypy. Bardzo często było tak, że określone normy regulujące zachowania seksualne zawierały się w tych stereotypach. To nie stereotypy chronią człowieka przed nim samym, ale normy. Stereotypy raczej „chronią” go przed innymi, przed czymś, co jest zewnętrznym zagrożeniem ustalonego porządku lub jako takie zagrożenie jest odbierane.
Ja nie mówię, że musi, ja mówię, że może, że jest takie niebezpieczeństwo. Być może stereotyp też spełnia taką rolę „na wszelki wypadek”, żeby człowieka uchronić przed złymi konsekwencjami jego wolnej woli. Ale oczywiście jest to też brak wiary w człowieka i w jego inteligencję, i w to, że potrafi dobrze używać wolnej woli.
Ja będę tutaj takim advocatus diaboli.
No właśnie, ja próbuję być advocatus diaboli.
OK.
Jak to? Oboje będziemy adwokatami diabła?
Nie. Teraz powiem tak, że czasami jazda główną autostradą, czyli tą Warszawa–Gdańsk...
Nie ma takiej. Jest Warszawa–Poznań.
Niech to będzie Poznań. Niech wszystkie drogi prowadzą do Poznania. Niewykluczone, że zjazd z autostrady i jazda bocznymi drogami może dostarczyć o wiele więcej przyjemnych doznań estetycznych niż monotonia poruszania się autostradą, z której nic się nie da zobaczyć, bo trzeba szybko przemieścić się z punktu A do punktu B. Tymczasem gdy zjadę, być może poruszam się wolniej i podróż trwa dłużej, ale może być o wiele ciekawsza. Być może spotkam na swojej drodze interesujących ludzi albo miejsca.
Ale możesz też zjechać w zły zjazd i to będzie jakaś niedokończona droga, a na jej końcu przepaść.
Może się tak zdarzyć, że koniec nie będzie za ciekawy.
A więc – czy warto trzymać się bezpiecznej drogi głównej po to, żeby się nie stoczyć w przepaść, czy też warto zjeżdżać po to, żeby uniknąć monotonii i żeby odkrywać te nowe widoki, o których mówisz, a których na autostradzie w ogóle nie ma?
Dlatego zanim wyruszymy w drogę, powinniśmy zaopatrzyć się w dobry atlas i mapy drogowe.
A kto takie atlasy powinien opracowywać, kto rysuje mapy?
To jest temat następnego rozdziału, w którym porozmawiamy o normach. Zazwyczaj normy powinni opracowywać fachowcy. W przypadku seksualności człowieka problem jest złożony z uwagi na wieloaspektowość tej dziedziny. Dlatego zajmują się nią przedstawiciele różnych dyscyplin naukowych, którzy posługują się specyficznymi dla swoich dziedzin pojęciami. Stąd też różnorodność opisów odnoszących się do norm seksualnych. Przenosząc to na język metafory drogowej, w praktyce spotykamy się z różnymi atlasami drogowymi, które lepiej lub gorzej opisują, na co możemy się natknąć na drodze głównej, a na co na lokalnej. Czy opisy są rzetelne, czy nie, przekonamy się, gdy utkniemy na dobre. Dlatego przygotowujemy dla naszych czytelników własny przewodnik poświęcony temu, co może ich spotkać na „polskich drogach” do szczęśliwej seksualności.
Zjeżdżamy więc z tej głównej autostrady na boczne dróżki i postaramy się teraz porozmawiać o tym, jakie mamy rodzaje drogowskazów, jak one wyglądają, gdzie są, kto je stawiał.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki