- nowość
Chwile pewności. Teksty o prozie 3 - ebook
Chwile pewności. Teksty o prozie 3 - ebook
Zebrane w książce szkice koncentrują się wokół kilku motywów przewodnich: emigracji i literatury polskiej powstającej w różnych okolicznościach historycznych, więzi między różnymi twórcami, poszukiwania rodowodów kulturowych w podróży i we wspomnieniach. Zaczyna Drzewucki od bardzo zasłużonej dla polskiej kultury Karoliny Lanckorońskiej, przechodząc do nie mniej zasłużonych postaci jak Maria Danilewicz-Zielińska (bibliotekarka, kronikarka emigracji, autorka zarysu powojennej literatury polskiej poza Polską) i Stefania Kossowska, która była ostatnią redaktorką powojennych londyńskich „Wiadomości”, zastępując na tym stanowisku Mieczysława Grydzewskiego. Następnie pisze Drzewucki o młodszych, tworząc panoramę pewnego nurtu polskiej literatury. Zwrócenie się autorów omawianych książek ku przeszłości nie ma wiele wspólnego z nostalgicznym zapamiętaniem się w minionym, to praca rozpoznawania znaczeń, wskazywania początków i budowania mostów ku teraźniejszości. Anna Nasiłowska Jest to pasjonująca książka. Powód elementarny: sugeruje mi powrót do ważnych tytułów, podpowiada, co przegapiłem. Przegapiłem, bo Drzewucki nie pisze o hitach wydawniczych. Takimi nie są przecież pamiętniki czy edycje listów. Niektórych autorów historia literatury pomija całkowicie. W krótkich przejrzystych szkicach uchwycona jest esencja omawianej książki, całego gatunku albo profil piszącego autora. Książka napisana z werwą, styl, jak to u Drzewuckiego, przejrzysty, bez popisów, bez brzuchomówstwa i tańca na linie. A jednak jest szybko rozpoznawalny. Doskonała technika operowania detalem i cytatami. Piotr Mitzner
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68215-21-2 |
Rozmiar pliku: | 921 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Proza to pojęcie bardzo, ale to bardzo pojemne. Wiem o tym od dawna, a jednak co jakiś czas uświadamiam to sobie na nowo. Należę do pokolenia wychowywanego w przekonaniu, że proza to powieści i opowiadania – to z jednej strony, natomiast z drugiej – nade wszystko domena fikcji.
W świecie wykreowanym przez powieściopisarzy i nowelistów od zawsze czułem się jak u siebie w domu, zawsze zależało mi na tym, aby w świecie tym przebywać jak najczęściej i jak najdłużej. W pierwszej książce krytycznoliterackiej o prozie zatytułowanej _Stan skupienia_ z roku 2014 zamieściłem szkice o powieściach i opowiadaniach Wiesława Myśliwskiego, Edwarda Redlińskiego, Jana Drzeżdżona, Dariusza Bitnera, Janusza Rudnickiego, Jerzego Pilcha, a także Mariana Pilota. Nie inaczej w drugiej książce pod tytułem _Obrona przypadku_ z roku 2018, w której znalazły się rozprawy o powieściach Mariana Pankowskiego, Tadeusza Konwickiego, Kazimierza Orłosia, Zbigniewa Dominy, Feliksa Netza, Józefa Łozińskiego, Wojciecha Czerniawskiego, Tadeusza Siejaka, Krzysztofa Bieleckiego, Marka Bukowskiego, Stefana Chwina i Krzysztofa Vargi oraz o tomach opowiadań Romana Wysogląda. W książce tej wróciłem też do Jerzego Pilcha i jego powieściopisarstwa.
+ + +
Wszystko to prawda, ale prawda częściowa. Bo przecież w _Stanie skupienia_ czytelnik znajdzie ponadto szkice o bogatej korespondencji Jarosława Iwaszkiewicza, o dziennikach Witolda Gombrowicza, Mirona Białoszewskiego i Edwarda Stachury, a także o sztuce krytycznoliterackiej Henryka Berezy. Nie inaczej ma się sprawa z _Obroną przypadku_, gdzie czytelnik trafi również na omówienia książek podróżnych Iwaszkiewicza, eseistyki Jerzego Stempowskiego, Andrzeja Kijowskiego i Włodzimierza Paźniewskiego, dzienników Jerzego Andrzejewskiego i Andrzeja Falkiewicza, felietonistyki Krzysztofa Rutkowskiego, reportaży Ryszarda Kapuścińskiego oraz literackich encyklopedii Jarosława Marka Rymkiewicza.
Cóż, coraz częściej określeniem proza obejmujemy pojawiające się na rynku wydawniczym dzienniki pisarzy, tomy epistolografii, zbiory esejów czy felietonów, wreszcie ich wspomnienia; ale nie tylko, bo także biografie pisarek i pisarzy, a nawet autobiografie. Określenie proza stosujemy także do reportaży, a więc książek z zakresu nie literatury artystycznej, lecz faktu; o ile reportaże te – jak na przykład autorstwa Kapuścińskiego czy Hanny Krall – przekroczyły magiczną i wydawałoby się nieprzekraczalną granicę między twórczością dziennikarską a literaturą piękną. Dzieje się tak, dlatego że wielką popularnością czytelniczą cieszą się dzisiaj właśnie gatunki dotąd, zdawałoby się, drugorzędne wobec powieści czy opowiadania, takie jak listy, diariusze, intymne konfesje, nie mówiąc już o biografiach. W efekcie nikogo już nie dziwi, że autorów biografii bez większych oporów nazywamy pisarzami.
Wystarczy wizyta w dwóch-trzech księgarniach, aby się przekonać o tym, że powieść i opowiadanie nie mają tam przewagi nad pozostałymi gatunkami narracyjnymi. To, co było dotąd drugorzędne, okazało się pierwszorzędne, co było marginalne, jest teraz zasadnicze, by nie powiedzieć centralne. Leszek Bugajski – redaktor działu krytyki najpierw w tygodniku „Życie Literackie”, a potem w miesięczniku „Twórczość” – tę znamienną tendencję znakomicie zaklął w tytule książki z 2013 roku _Margines centralny_. Przypominam ów tytuł teraz nie bez przyczyny.
+ + +
O prozie w tradycyjnym znaczeniu w tomie _Chwile pewności_ – ukazującej się jak dwa tomy wcześniejsze z podtytułem _Teksty o prozie_ – będzie niewiele. Owszem, piszę tutaj o zapomnianych narracjach Czesława Miłosza, o powieściach i opowiadaniach Juliana Kornhausera oraz Andrzeja Stasiuka, jednak dużo więcej miejsca poświęcam książkom wspomnieniowym: Karoliny Lanckorońskiej, Marii Danilewicz-Zielińskiej i Stefanii Kosowskiej, Gustawa Holoubka, Jacka Bocheńskiego i Marty Wyki, dziennikom Kazimierza Hoffmana i Krzysztofa Vargi, korespondencji Zbigniewa Herberta, eseistyce politycznej Jerzego Pomianowskiego, szkicom literackim Adama Zagajewskiego i Barbary Toruńczyk, Andrzeja Mencwela i Jarosława Marka Rymkiewicza, krytycznoliterackim studiom Jerzego Kwiatkowskiego, wreszcie podróżnym narracjom: Wojciecha Karpińskiego, Ewy Bieńkowskiej, Marka Zagańczyka oraz Małgorzaty Rejmer. Uwagę skupiłem ponadto na biografiach Iwaszkiewicza, Władysława Broniewskiego, Jana Brzechwy oraz Stanisława Brzozowskiego spisanych przez Andrzeja Zawadę i Radosława Romaniuka, Mariusza Urbanka i Andrzeja Mencwela; a na dodatek na swoistej autobiografii Kazimierza Orłosia.
Co łączy te książki i moje o tych książkach teksty? Jaki jest ich wspólny mianownik? Być może ten, kto trzyma teraz _Chwile pewności_ w rękach, powinien sam odpowiedzieć na to pytanie, lecz nie mogę się powstrzymać, aby nie podpowiedzieć: różnorodność i rozmaitość. To właśnie fascynuje mnie coraz bardziej, że literatura polska jest właśnie taka: nieobliczalna i zaskakująca – nie tylko tematami i zagadnieniami, ale również formami ekspresji, wielością języków, zaś w efekcie wielogłosowością. Dlatego też, komponując _Chwile pewności_, miałem satysfakcję, że oprócz postaci dobrze i bardzo dobrze znanych współczesnemu miłośnikowi literatury, przypominam indywidualności mniej znane, by nie powiedzieć zapomniane, tworzące przez lata na emigracji, z dala od kraju, czy też indywidualności pracujące w tak specjalistycznej dziedzinie jaką jest bez wątpienia krytyka literacka.
+ + +
Nigdy nie byłem krytykiem akademickim, tylko, jak najbardziej w sensie ścisłym, literackim. Pisałem o książkach nie systemowo, lecz systematycznie. Pisałem nie dlatego, że musiałem lub że wypadało, lecz dlatego, że chciałem; a chciałem o nich pisać, bo mnie intrygowały i fascynowały, a co najmniej frapowały. Pisałem te teksty, nie myśląc wcale, że znajdą się kiedyś w książce. Dopiero po latach uprawiania krytyki zacząłem własny dorobek porządkować i układać w tyleż własną, co osobistą całość.
Zamieszczone w książce teksty były już wcześniej publikowane; w większości na łamach miesięcznika „Twórczość”, w którym przez ćwierć wieku pracowałem jako redaktor działu poezji, a ponadto recenzji poetyckich. Wiele z tych tekstów drukowałem w dzienniku „Rzeczpospolita”, w weekendowych dodatkach „Plus Minus”. Pojedyncze artykuły ukazały się w kwartalnikach „Zeszyty Literackie” oraz „Wyspa” i w „Tygodniku Powszechnym”. Przygotowując je do druku w formie książkowej, opracowałem je na nowo, zredagowałem i przeredagowałem, jedne skróciłem, drugie rozszerzyłem. Powstawały one przez lata, lecz mam poczucie, że jeszcze tak niedawno mówiłem o Jerzym Pomianowskim na jego wieczorze autorskim w kawiarni wydawnictwa „Czytelnik” przy ulicy Wiejskiej, o Gustawie Holoubku na promocji jego książki w Teatrze Ateneum, o wspomnieniach Kazimierza Orłosia w „Klubie Księgarza” na Starym Mieście, zaś o dzienniku Krzysztofa Vargi na transmitowanym online w czasie pandemii spotkaniu w księgarni „Korekty”.
Muszę dodać, że w tym czasie na łamach prasy omawiałem także twórczość m.in.: Pawła Huellego, Rajmunda Kalickiego, Jacka Krakowskiego, Jana Pawła Krasnodębskiego, Artura Leczyckiego, Jerzego Łukosza, Tomasza Małyszka, Pawła Przywary, Zbigniewa Reicha, Grzegorza Strumyka, Władysława Terleckiego, Andrzeja Turczyńskiego Andrzeja Tuziaka, Piotra Wojciechowskiego, Andrzeja Zaniewskiego, Tadeusza Zubińskiego – tyle tylko, że po latach teksty o nich okazały się w moim mniemaniu zbyt doraźne bądź zbyt zdawkowe, inaczej mówiąc, nie wytrzymały próby czasu. Z tego względu zrezygnowałem z przypominania ich w książce. Tak czy owak, proszę czytelnika, aby nie wypominał mi, o kim nie napisałem, ale przyjrzał się tym, o którym napisałem.
+ + +
Mam nadzieję, że _Chwile pewności_ układają się – podobnie jak _Stan skupienia_ oraz _Obrona przypadku_ – w opowieść o mojej drodze przez literaturę, o moim życiu w literaturze. Patrząc na tytuły tych trzech książek, dochodzę do wniosku, że zacząłem od krytycznoliterackiej postawy skupienia, a przy tym scalania, następnie starałem się bronić tego, co w prozie wyjątkowe i niepodobne do niczego innego powstającego w tym samym czasie; powstające niekiedy na zasadzie przypadku. Koniec końców doszedłem do tego, że cieszą mnie chwile, gdy mam pewność, że umiem nazwać jakość i wartość czytanego i omawianego utworu; zdaję sobie sprawę, że chwile pewności to tylko chwile – oby trwały wiecznie! – jednak żywię przekonanie, że pozwalają one wyrwać się z niepewności, zapanować nad nią.
Pisząc o poszczególnych książkach, nie oglądałem się na innych krytyków i recenzentów. Analizowałem te książki w zgodzie z własną wiedzą i wrażliwością, posługując się metodą określaną mianem sztuki interpretacji, a poza tym: dobrą wiarą, gdy tylko czułem, że autorka lub autor tej właśnie książki, nad którą tu i teraz się pochylam, niczego nie chce mi zabrać, a chce mi coś dać. Co? Cokolwiek, to znaczy wszystko.
_Janusz Drzewucki_
_Warszawa, ulica Wiejska, lipiec 2024 roku_KAROLINY LANCKOROŃSKIEJ TALENT DO PRZYJAŹNI
1. Gdy wieczorem 21 listopada 1916 roku umierającego Franciszka Józefa I poproszono o rozkazy na jutro, cesarz odpowiedział: „Alles wie gewöhnlich” („Wszystko jak zwykle”). Słowa te najdoskonalej, najpełniej wyraziły to wszystko, co było treścią jego życia, co najprawdopodobniej było treścią życia również jego poddanych, obywateli Austro-Węgier, tych wszystkich, do których zaliczała się również Karolina Lanckorońska (1898-2002), córka Małgorzaty von Lichnowsky i Karola Lanckorońskiego, wielkiego ochmistrza na dworze habsburskim, mecenasa i kolekcjonera dzieł sztuki, podróżnika, autora wydanego jeszcze pod koniec XIX wieku dzieła _Naokoło ziemi_.
Świat Franciszka Józefa I i Karoliny Lanckorońskiej miał trwać wiecznie, ale jak każdy świat, który zdawałoby się, że trwać będzie wiecznie, zaczął w pewnym momencie przemijać, rozpadać się, wreszcie ginąć w niepamięci. Wspomnienia o świecie, który przeminął, Lanckorońska zaczęła spisywać po latach, na starość, właśnie po to, aby – jak mówi poeta – „ocalić od zapomnienia”. Lwia część tekstów, jakie złożyły się na _Szkice wspomnień_ (przedmowa Andrzej Biernacki, Warszawa 2006) została opublikowana w latach 1993-1997 na łamach „Tygodnika Powszechnego”, pozostałe zostały odszukane w archiwalnych numerach londyńskich „Wiadomości” z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku.
Lanckorońska nie pisze o sobie, lecz o innych, wspominając swoje życie, nie siebie samą sprzed lat wspomina, ale ludzi, między którymi żyła, których miała okazję i zaszczyt poznać, z którymi mogła pracować, dzięki którym stawała się i stała się tą, a nie inną osobą. Na kartach książki pojawia się galeria wybitnych postaci, niepowtarzalnych indywidualności, znajomych i przyjaciół jej rodziców, przedstawicieli znakomitych rodów arystokratycznych i szlacheckich. Wśród nich: Leon Piniński – namiestnik Galicji w latach 1898-1903 i jego następca – zastrzelony w Niedzielę Palmową 1908 roku przez studenta Uniwersytetu Lwowskiego Mirosława Siczyńskiego, którego wcześniej bodajże dwa razy uratował przed relegacją – Andrzej Potocki (umierając z kulą w głowie, miał powiedzieć: „Jestem katolikiem, śmierci się nie boję”); następnie Badeniowie – Kazimierz, prezes rady ministrów cesarstwa, który (pomimo niechęci Franciszka Józefa) doprowadził do sprowadzenia prochów Adama Mickiewicza na Wawel, Stanisław, marszałek sejmu galicyjskiego („był bardzo duży i wzdłuż, i wszerz”), Stefan, więzień Mauthausen oraz jego syn Jan, w czasie II wojny żołnierz w Palestynie, Egipcie i w Anglii; Władysław Skrzyński – ambasador II RP przy Stolicy Apostolskiej, zaprzyjaźniony z papieżem Piusem XI, wreszcie ciocia Rózia, czyli Róża z Potockich, której pierwszym mężem był Władysław Krasiński, drugim Edward Raczyński, matka Rogera i Edwarda, prezydenta Rzeczpospolitej (bracia od dzieciństwa słyszeli od matki, że „treścią i celem ich życia jest służba Polsce”).
Wielu z nich było gośćmi rodzinnego domu Lanckorońskich w Rozdole. Pisząc zaś o Rozdole, Lanckorońska nie zapomina o tych, dzięki którym w domu panował ład i porządek, a którzy jednocześnie współtworzyli niepowtarzalną atmosferę tego domu, wybudowanego przez Kazimierza Rzewuskiego (jego prawnukiem był Karol Lanckoroński). Kreśli zatem pełne sympatii, ciepła i czułości portrety guwernantów: miss Griffin wyznającej, że nie jest katoliczką, mademoiselle Maillez podkreślającej, że jest bonapartystką, a nie republikanką, monsieur Bresse’a na drzwiach swojego pokoju przypinającego wizytówkę z dopiskiem „de Paris”, panny Rzeszotko co to przyjechała do pracy na dwa-trzy wakacyjne miesiące, a została tu na lat dwadzieścia. Kto jeszcze okazał się wart westchnienia? Doktor Rawski leczący bez wyjątku wszystkich: Polaków, Rusinów, Żydów i to nie oczekując żadnej zapłaty, archiwista Chotyniecki sprawujący pieczę nad liczącą około siedemdziesiąt tysięcy tomów biblioteką rodzinną, służący ojca – Mateusz, analfabeta, a także stangret Dmytro i Michał, chłopak od wszystkiego i do wszystkiego. To on wprowadził pannę Karolinę w tajniki fotografii, czego znów dowodem wyszukane zdjęcia zamieszczone w _Notatkach z podróży do Grecji_ (opracował, wstępem i notami opatrzył Marek Kunicki-Goldfinger, Warszawa 2004).
2. Najwięcej miejsca w swoich wspomnieniach poświęca Lanckorońska czterem osobom. Najpierw Jackowi Malczewskiemu, wielokrotnie goszczącemu w pałacu w Rozdole, przyjacielowi ojca. „Ci dwaj panowie różnili się bardzo między sobą, mieli jednak i wiele wspólnego, przede wszystkim serca gorące i talent do przyjaźni”, z nimi zaś przyjaźnił się Edward Raczyński z Rogalina. Lanckoroński i Raczyński opiekowali się malarzem na przemian, co było o tyle trudne, że: „nie można było zabezpieczyć pana Jacka na czas dłuższy, bo natychmiast wszystko wydawał”. Przyjaźń przyjaźnią, ale – co znamienne i pouczające – do końca życia zwracali się do siebie per pan, także wtedy, gdy wracali pamięcią do wyprawy archeologicznej do Pamfilii i Pizydii w Azji Mniejszej sprzed dobrych trzydziestu lat.
Równie obszernie, jak Malczewskiego, wspomina Lanckorońska tych, z których biografiami los związał ją w sposób szczególny, bo w czasie II wojny, gdy toczyła się codzienna walka na śmierć i życie. Z jednej strony jest to kardynał Adam Stefan Sapieha, z drugiej Irena Komorowska, żona Tadeusza, komendanta Armii Krajowej. Lanckorońska akcentuje nieugiętą i niezłomną postawę metropolity wobec gubernatora Hansa Franka, rolę, jaką odegrał wobec ówczesnego studenta polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego Karola Wojtyły, a także cytuje jego tyleż błyskawiczną, co brutalną w swojej bezwzględności, odpowiedź na pytanie o to, co Polsce najbardziej teraz grozi: „Alkoholizm i antysemityzm”. Na przykładzie zaś żony Bora-Komorowskiego, Polki tylko po kądzieli, gdyż córki Ireny z Wolańskich i francuskiego generała de Lamezan-Salins, ukazuje tragizm życia ludzkiego ponad ludzką miarę. Ale też dodaje, że spełniło się w jej życiu stare angielskie przysłowie, iż: „człowiek zabiera ze sobą to tylko, co hojnie za życia rozdawał. Zabrała ze sobą ogrom miłości ludzkiej”.
Czwartą osobą mająca we wspomnieniach Lanckorońskiej najwięcej miejsca okazuje się ks. Walerian Meysztowicz, uczestnik I wojny światowej, z której wrócił żywy z krzyżem Virtuti Militari na dodatek (pytany, za co, odpowiadał skromnie, że „przypadkiem”). To właśnie wraz z nim Lanckorońska założyła w roku 1946 w Rzymie Polski Instytut Historyczny (Institutum Historicum Polonicum) i z nim współpracowała aż do jego śmierci w roku 1982.
Z uwagi na to, że spisując wspomnienia, Karolina Lanckorońska pisze o wszystkich, ale nie o sobie, w każdym razie o sobie jak najmniej, godzi się to i owo z jej biografii przypomnieć. Tym bardziej że poświęconego jej hasła próżno szukać czy to w _Słowniku pisarzy polskich na obczyźnie 1939-1980_, czy w dziewięciotomowym leksykonie _Współcześni polscy pisarze i badacze literatury_. Była historyczką sztuki, studiowała na Uniwersytecie Wiedeńskim, wykładała na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, w czasie II wojny wstąpiła do Armii Krajowej, działała w Radzie Głównej Opiekuńczej; aresztowana przez gestapo, skazana na karę śmierci, cudem uniknęła egzekucji; więźniarka obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Po wojnie oddała się pracy naukowej i organizacyjnej. Nakładem Polskiego Instytutu Historycznego w Rzymie, z jej między innymi inicjatywy, ukazało się dwadzieścia tomów rocznika _Antemurale_, siedemdziesiąt sześć tomów w serii _Elementa ad Fontium Editiones_, rozpoczęto wydawanie serii _Acta Nunciaturae Polonae_. W roku 1967 założyła Fundację Lanckorońskich z Brzezia, finansującą prace badawcze naukowców z Polski w Europie, a także zakupy dzieł sztuki dla Zamków Królewskich w Warszawie i w Krakowie. Doktor honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wrocławskiego.
3. O jej talencie pisarskim wiele mówią relacje z podróży po Włoszech lat trzydziestych i po Grecji w latach sześćdziesiątych. Po Włoszech podróżowała tropem św. Franciszka z Asyżu, zaś po Grecji śladem arcydzieł antycznej architektury i rzeźby oraz Juliusza Słowackiego. Godne podkreślenia wydaje się, że _Notatki z podróży do Grecji_ spłynęły z pióra rówieśnicy Jana Parandowskiego, Mieczysława Jastruna i Jana Alfreda Szczepańskiego, autorów poświęconych kulturze starożytnej Hellady takich dzieł, jak _Eros na Olimpie_, _Dwie wiosny_, _Mitologia_, jak _Podróż do Grecji_ i _Mit śródziemnomorski_, jak _Przez kraj bogów, słońca i oliwek_, _Podróż do ziemi greckiej z Neapolu_, _Od Olimpii do olimpiad_. Co równie istotne i interesujące, w tym samym czasie, gdy Lanckorońska wypłynęła statkiem z Brindisi do Patras, a więc we wrześniu 1964 roku, po raz pierwszy do Grecji zawitał i podróżował niemal tym samym szlakiem Zbigniew Herbert, późniejszy autor _Labiryntu nad morzem_!
Trasa peregrynacji Lanckorońskiej obejmowała m.in. Olimpię, Altis, Spartę, Mistrę, Nauplię, Tiryns, Argos, Epidauros, Mykeny, Korynt, Ateny, Termopile, Delfy, Parnas, Teby oraz wyspy takie jak: Mykonos, Delos, Egina, Hydra, Cyklady, których to wysp – jak celnie stwierdziła – morze nie dzieli, lecz łączy ze sobą. Jak podówczas już prawie siedemdziesięcioletnia dama zniosła tę wyczerpującą fizycznie podróż, pozostanie jej tajemnicą. Pomimo zmęczenia, zachwyca się ujrzanym w muzeum w Olimpii kubkiem Fidiasza, grobem Agamemnona, domem Pindara, surowością krajobrazu Arkadii, będącego w sprzeczności wobec wizji Wergiliusza i Poussina, Koryntem – jedynym miastem na świecie o dwóch portach, jednym na wschodzie, drugim na zachodzie i koniec końców Akropolem, a zwłaszcza Partenonem, którego widok: „jest jakby odpowiedzią na tęsknotę całego życia za harmonią, za równowagą absolutną, za również absolutną prostotą”.
W pewnym miejscu wędrowniczka zapisuje uwagę kapitalnego znaczenia: „Nasze pojęcia o Grecji jednak, acz podświadomie, w dużej mierze się kształtowały na zupełnie fałszywych pojęciach potomnych! O ile ta Grecja prawdziwa jest bardziej surowa, poważna, nawet dramatyczna”. Opis ateńskiej śródmiejskiej ulicy, w której rynsztokach bawią się źle odżywione dzieci greckiego proletariatu, świadczy jak najlepiej o czystym sercu i jasnym umyśle Karoliny Lanckorońskiej.NOTA BIOGRAFICZNA AUTORA
JANUSZ DRZEWUCKI (ur. w 1958 r. w Kruszwicy) – poeta, krytyk literacki, dziennikarz, wydawca, były członek zespołu redakcyjnego „Twórczości”. Mieszka w Warszawie. Laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1988), Nagrody im. Stanisława Wyspiańskiego (1989), Funduszu Literatury Ministerstwa Kultury i Sztuki (1989), Nagrody im. Stanisława Piętaka (1991), Nagrody XVIII Międzynarodowego Listopada Poetyckiego w Poznaniu (1995), Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida (2014) oraz Symbolicznej Nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruna (2014). Autor książek krytycznoliterackich: _CHAOS I KONWENCJA_ (1988), _SMAKI SŁOWA. SZKICE O POEZJI_ (1998), _AKROPOL I CEBULA. O ZBIGNIEWIE HERBERCIE_ (2004), _STAN SKUPIENIA. TEKSTY O PROZIE_ (FORMA / FLiHB 2014), _CHARAKTER PISMA. SZKICE O POLSKIEJ POEZJI WSPÓŁCZESNEJ_ (2015), _ŚRODEK CIĘŻKOŚCI_ (2016), _LEKCJE U RÓŻEWICZA. TEKSTY KRYTYCZNOLITERACKIE I OSOBISTE_ (2018), _OBRONA PRZYPADKU. TEKSTY O PROZIE 2_ (FORMA / DK „13 Muz” 2018), _CHWILE PEWNOŚCI. TEKSTY O PROZIE 3_ (FORMA / FLiHB 2014); dziennika _ŻYCIE W BIEGU. O LUDZIACH, MIEJSCACH, LITERATURZE, PIŁCE NOŻNEJ, MARATONACH I CAŁEJ RESZCIE_ (2015); zbiorów wierszy: _ULICA REFORMACKA_ (1988), _STAROŻYTNY JĘZYK_ (1989), _PODRÓŻ NA POŁUDNIE_ (1995), _ŚWIATŁO WRZEŚNIA_ (1998), _OSTATNIA NIEDZIELA SIERPNIA_ (2006), _WIERSZE WYBRANE_ (2010), _DWANAŚCIE DNI_ (2013), _RZEKI PORTUGALII_ (2016) oraz książki we własnym opracowaniu: _WIERSZE I POEMATY Z »TWÓRCZOŚCI« (1946-2005)_ (2017) Tadeusza Różewicza.W SERII _WOKÓŁ LITERATURY_ __ UKAZAŁY SIĘ:
„Ta sama Europa? Inna literatura? Współczesna proza europejska”
HENRYK BEREZA „Epistoły 2”, „...Wypiski...”
HENRYK BEREZA, KRYSTYNA SAKOWICZ „Korespondencja”
JAROSŁAW BŁAHY „Literatura jako lustro. O projekcji i odbiciach fizjologicznych w twórczości Leo Lipskiego”
JANUSZ DRZEWUCKI „Chwile pewności. Teksty o prozie 3”, „Obrona przypadku. Teksty o prozie 2”, „Stan skupienia. Teksty o prozie”
ANNA FRAJLICH „Szymborska. Poeta poetów”
KRZYSZTOF HOFFMANN „Dubitatio. O poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego” / EUGENIUSZ TKACZYSZYN-DYCKI „10 wierszy na wszelki wypadek”
WOJCIECH LIGĘZA „Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji”, „Uwikłani. Szkice o Skamandrytach na obczyźnie”
PIOTR MICHAŁOWSKI „Narożnikowo, centralnie, pogranicznie. Szkice szczecińskie i europejskie”
ALAN SASINOWSKI „Apetyt na eksces. Szkice o literaturze, szkice o krytyce”
ANDRZEJ SKRENDO „Falowanie nowoczesności. Szkice krytyczne”
GRZEGORZ TOMICKI „Po obu stronach lustra. O poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego” / EUGENIUSZ TKACZYSZYN-DYCKI „jasnowidzenie”
ANDRZEJ WASILEWSKI „Teoria literatury Stanisława Lema”