Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Ciałokochanie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 maja 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ciałokochanie - ebook

Wszyscy potrzebujemy korepetycji z ciałoakceptacji. Dlaczego? Bo jedną z niewielu pewnych rzeczy w życiu jest to, że nasze ciało zawsze będzie z nami i będzie się zmieniać. A zmiany te nie zawsze będą dla nas łatwe do zaakceptowania. Kultura diety i branża beauty sprawiły, że staliśmy się nieuważni w odrabianiu lekcji z bezwarunkowej akceptacji naszego ciała, które jest naszym domem. Zamiast wsłuchać się w jego potrzeby, w to, co próbuje nam zakomunikować – słuchamy kolejnych reklam zachęcających nas do „wzięcia się za siebie”. Zamiast odrobić lekcje z ciałokochania, szukamy kolejnych „problemów”, za które karzemy nasze ciało. Mam 28 lat i przez ponad połowę swojego życia żyłam w konflikcie ze swoim ciałem. Zamiast zmieniać swoje ciało na lato, do sylwestra, wesela, chrzcin kuzynki… chcę pokazać ci, jak akceptować je na lata i odnaleźć spokój we własnym domu. Rusz w tę podróż razem ze mną. Obiecuję, że pomogę Ci pokochać swoje ciało. Martyna Kaczmarek

Martyna Kaczmarek– działaczka społeczna, modelka, marketerka. Jako 19-latka założyła „Fundację Dzień Dla Życia”, która została wyróżniona w plebiscycie „Zwykły Bohater” telewizji TVN. W wieku 22 lat rozpoczęła karierę marketingową, specjalizowała się w marketingu społecznie zaangażowanym w międzynarodowych koncernach, zdobywając takie nagrody jak Cannes Lions, Effie. Od października 2020 roku prowadzi działania edukacyjne na tematy związane z ciałopozytywnością i akceptowaniem swojego ciała – za co została wyróżniona nagrodą Doskonałość Sieci Twój Styl 2021 w kategorii self-love. Była pierwszą modelką curvy, która trafiła do ścisłej czternastki w jedenastej edycji Top Model. Aktualnie prezeska „Fundacji Ciałość” działającej na rzecz ciałoakceptacji.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8352-508-2
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWNICZEK

Znajdziesz tutaj definicje słów,

które będą się często pojawiać w tej książce

Ciałoakceptacja: Proces akceptowania i kochania swojego ciała takim, jakie jest, bez porównywania go z idealnymi standardami urody narzuconymi przez społeczeństwo, media czy social media. To zdolność do postrzegania swojego ciała jako wartościowego bez względu na kształt, rozmiar, wygląd, blizny, znamiona. Akceptacja swojego ciała nie oznacza jednak rezygnacji z dbałości o nie. Ważne jest, aby troszczyć się o swoje ciało poprzez zdrowe nawyki żywieniowe, regularną aktywność fizyczną i dbanie o zdrowie.

Ciałopozytywność: Ruch społeczny, który promuje pozytywne podejście do różnorodności cielesnej, walkę z dyskryminacją (fatshaming, slutshaming i bodyshaming) na podstawie wyglądu oraz propagowanie akceptacji swojego ciała i innych ciał bez względu na ich rozmiar, kształt, płeć, kolor skóry, pochodzenie etniczne, wiek czy niepełnosprawność. Celem jest walka z kulturowym naciskiem na idealne ciała, który powoduje brak pewności siebie u ludzi niepasujących do standardów. Ruch ten dąży do zmiany narracji medialnej, często prezentującej nierealistyczne standardy urody, wykluczające wiele różnych typów ciał.

Ciałoakceptacja vs. ciałopozytywność: Oba zjawiska są ze sobą powiązane i często używane wymiennie, jednak istnieją pewne subtelne różnice między nimi. Ciałoakceptacja skupia się na procesie indywidualnego akceptowania swojego ciała i zaakceptowania różnic między swoim ciałem a innymi ciałami. Ciałopozytywność natomiast to ruch społeczny skupiający się na walce z dyskryminacją na podstawie wyglądu oraz propagowaniu akceptacji swojego ciała i innych ciał bez względu na ich rozmiar, kształt, płeć, kolor skóry, pochodzenie etniczne, wiek czy niepełnosprawność. Jest to szerzej zakrojony trend, który ma na celu wprowadzenie zmian w sposobie, w jaki społeczeństwo patrzy na różnorodność cielesną.

Kanon piękna: Zbiór zasad i norm określających, co uważane jest za estetyczne i jak powinno wyglądać idealne ciało. Zmieniał się w ciągu dziejów i zależał od kultury.

Ciałożyczliwość: Pojęcie związane z podejściem do własnego ciała opartym na szacunku i trosce o nie. Obejmuje ono praktyki, które mają na celu dbanie o swoje ciało, takie jak zdrowe odżywianie, regularna aktywność fizyczna, sen i odpoczynek oraz unikanie szkodliwych nawyków. Pomaga lepiej czuć się w swoim ciele i poprawia nasze zdrowie psychiczne.

Kultura diety: System przekonań łączących zdrowie i szczęście z figurą. Skupia się na pochwale ludzi, którzy dążą do redukcji wagi, a w całym procesie tracą radość życia i gubią wyznaczony cel. Utożsamia szczupłość i zdrowie, a redukcja wagi pozwala uzyskać wyższy status społeczny.

Cellulit vs. cellulitis: Cellulit to tak zwany defekt kosmetyczny, pomarańczowa skórka, a cellulitis to dermatologiczna jednostka chorobowa, której przyczyną jest zapalenie tkanki podskórnej. Panuje błędne przekonanie, że cellulit dotyczy tylko osób z nadwagą/otyłością. Cellulit to przemieszczanie się komórek tłuszczowych bliżej skóry właściwej. Przyczyny to między innymi zbyt mała aktywność fizyczna, dieta bogata w tłuszcze nasycone i cukry proste, zatrzymanie wody w tkankach organizmu, zmiany hormonalne.

Bodyshaming: Zachowanie polegające na obrażaniu, dyskryminowaniu, wyśmiewaniu ludzi ze względu na ich wygląd, a szczególnie ich wagę, figurę lub inne cechy fizyczne. Może mieć poważne konsekwencje dla zdrowia psychicznego i fizycznego ofiar, w tym prowadzić do zaburzeń odżywiania, depresji, niskiego poczucia własnej wartości i innych problemów emocjonalnych.

Zaburzenia odżywiania: To jednostki chorobowe charakteryzujące się zaburzeniami łaknienia o podłożu psychicznym. Dzielą się na dwie grupy: zaburzenia specyficzne (anoreksja, bulimia) i niespecyficzne (zespół przeżuwania, zespół nocnego jedzenia, jedzenie kompulsywne). Chorzy bardzo często cierpią na depresję, która może prowadzić do zachowań autodestrukcyjnych (na przykład samookaleczenie), lub są uzależnieni od innych środków (alkohol, narkotyki). Wielką rolę w powstawaniu zaburzeń odżywiania odgrywa mikrobiom przewodu pokarmowego. Wymagają specjalistycznego leczenia, a nieleczone mogą doprowadzić do poważnych komplikacji zdrowotnych, a nawet śmierci (źródło: zanetamikolajczyk.com, mgr Żaneta Mikołajczyk).

Dysmorfofobia: Zaburzony obraz własnego ciała. Pacjenci cierpią z powodu uporczywych myśli na temat wyimaginowanej wady. Słowo „dysmorfofobia” pochodzi z języka greckiego, w którym dysmorphia oznacza brzydotę. W dosłownym tłumaczeniu możemy zaburzenie określić jako lęk przed brzydotą. W naukowej literaturze polskiej spotyka się również często określenie „zaburzenie obrazu ciała” (źródło: medicover.pl, dr n. med. Aleksandra Walczak-Tręda, psycholog).

Fatfobia: Skłonność do negatywnych postaw wobec ludzi grubych. Czasami nazywana fatshamingiem. Polega na traktowaniu osób otyłych lub z nadwagą jako gorszych, leniwych, brudnych, nieatrakcyjnych, niezdolnych do wykonywania określonych czynności. To poważny problem społeczny, który powoduje szkody zarówno w sferze fizycznej, jak i psychicznej osób otyłych. Dodatkowo przyczynia się do utrzymywania nierealistycznych standardów piękna i wyglądu, co może prowadzić do zaburzeń odżywiania u ludzi o różnej wadze. Wszyscy ludzie zasługują na szacunek i akceptację niezależnie od wyglądu zewnętrznego.

Body image: Na obraz naszego ciała, czyli body image, składają się cztery elementy:

- percepcyjny obraz ciała, czyli sposób, w jaki je postrzegamy – a percepcja, jak wiemy, jest subiektywna i może być niezgodna ze stanem faktycznym; mogą na nią wpływać czynniki zewnętrzne;
- obraz poznawczy, czyli nasze myśli na temat ciała – często mówimy o tym, że myśli to nie fakty, i tak samo może być w tym przypadku;
- zachowania (behawior), jakie podejmujemy w związku z postrzeganiem swojego ciała – w zależności od tego, jakie jest nasze jego postrzeganie, mogą być to zachowania negatywne, niekorzystne dla zdrowia fizycznego i psychicznego (głodzenie się, przetrenowanie), lub pozytywne (zbilansowana dieta, aktywność fizyczna dostosowana do trybu życia i możliwości);
- emocjonalny obraz ciała, czyli uczucia i emocje, jakie wywołuje w nas wyobrażenie własnego ciała – mogą być to na przykład zadowolenie i szczęście, ale i obrzydzenie czy niezadowolenie z poszczególnych elementów ciała.WSTĘP

Miałam siedem lat. Właśnie w tym wieku pierwszy raz pomyślałam źle o swoim ciele. A ty? Pomyślałam wtedy, że jestem ogromna. I tak jak wcześniej moje myśli zbudowane poprzez poczucie własnej wartości krążyły wokół pozytywnie nacechowanego „jesteś wielka” (bo osiągałam wspaniałe wyniki w sporcie, wygrywałam konkursy z wiedzy różnorakiej, na przykład o Fryderyku Chopinie, pozdrawiam Szkołę Podstawową nr 53 imienia Fryderyka Chopina w Szczecinie), tak nagle „jesteś wielka” zmieniło się w „jesteś ogromna” i stało się pierwszą cegiełką w murze zaburzającym moją relację z ciałem.

Kiedy zadałam pytanie o ten moment moim obserwatorkom, posypały się tysiące odpowiedzi. Ale wskazywały one nie tylko wiek, lecz odnosiły się też do „jakości”, czyli momentu, wspomnienia, które legło u podstaw negatywnych myśli o sobie.

Kiedy mój chłopak po pierwszym zbliżeniu

powiedział: „Myślałem, że jesteś chudsza”.

Po bilansie u szkolnej pielęgniarki, która

powiedziała mi, że jestem najgrubsza.

Nie pamiętam początku, mama zawsze mówiła mi,

że jestem gruba.

Gdy ważyłam 48 kilogramów i kolega w szkole

powiedział mi, że brzuszek mi rośnie.

Miałam dziewięć lat i mama powiedziała mi,

że wyglądam jak świnia.

W gimnazjum, kiedy wszędzie widziałam artykuły

o tym, jak zwalczyć cellulit.

Kiedy mój chłopak powiedział po stosunku,

że było mi widać cellulit.

Dwanaście lat. Ciocia na wakacjach kazała mojej

mamie posmarować mnie kremem na rozstępy.

Wuj w każde święta podnosił mnie, żeby zobaczyć,

czy jeszcze da radę.

Miałam dziesięć lat i wujek powiedział do mnie:

„Ale ma brzuch, nażarła się jak świnia”.

W przedszkolu, gdy pani opiekująca się moją grupą

powiedziała, że te rajstopy to już takie ledwo, ledwo…

Miałam sześć lat, kiedy zaczęłam odchudzać się

po raz pierwszy, bo moja mama była na diecie i tłumaczyła mi, dlaczego to jest ważne.

Tym momentem był bilans w pierwszej klasie

szkoły podstawowej, gdy przy ważeniu w grupkach pięcioosobowych okazało się, że ważyłam najwięcej. Mimo że waga była w normie, pielęgniarka powiedziała, że przegrałam.

Babcia w pewnym momencie przestała dodawać

mi śmietanę do placków ziemniaczanych. Kiedy spytałam dlaczego, powiedziała, że jestem grubiutka.

Mama powiedziała mi, że wyglądam jak

spasiona świnia. Miałam osiem lat.

Natomiast jedna z najczęstszych odpowiedzi, która pada niemal za każdym razem, gdy podczas spotkania grupy kobiet zadaję pytanie: „Co byś powiedziała dwunastoletniej sobie”, brzmi:

Nie odchudzaj się.

Nie zaczynaj tej diety 1000 kcal.

Nie bądź tak okrutna w stosunku do swojego ciała.

Wymowne, prawda? Większość nas, patrząc na swoje zdjęcia sprzed pięciu czy dziesięciu lat, myśli sobie: „Przecież było dobrze”. Ale w momencie błysku flesza absolutnie nienawidziłyśmy swojego ciała. Wszystkie to znamy.

Najczęściej zaczynamy myśleć źle o swoim ciele w perspektywie zbliżających się ciepłych dni. Natura budzi się do życia, temperatury rosną, w naszych szafach zaczynają przeważać lekkie ubrania, odsłaniające ciała. Tablice w mediach społecznościowych zasypują reklamy szybkich sposobów na bikini body, diety cud. I jak co roku rozpoczynamy ten maraton pod tytułem „od jutra”. Stres i presja rosną z każdym dniem, bo liczby na zegarze odliczającym do lata stają się coraz większe i coraz mniejsze jednocześnie. Postanowiłam więc napisać książkę, dzięki której na lato nauczysz się akceptować swoje ciało na lata, zamiast je zmieniać. Brzmi dobrze, nie? Bo ty ciało na lato już masz. Niezależnie od tego, jak wygląda i czy oraz jak je zmienisz przed pierwszym wyjściem na plażę. Czas nauczyć się mieć ciało na lata. Niezależnie od tego, jak będzie się zmieniać.

Byłam w miejscu, w którym absolutnie nienawidziłam swojego ciała. Było wysokie, dobrze zbudowane. Szybko przestałam mieścić się w ubrania z działu dziecięcego i kiedy moje koleżanki nosiły najfajniejsze rzeczy z 5–10–15, ja wchodziłam już w rozmiar dorosłej przeciętnej kobiety. Nie znosiłam tego, że jestem większa od większości chłopaków. Byłam przekonana, że nigdy nikt nie będzie mnie chciał. Ale przede wszystkim nienawidziłam mojego ciała za to, że nie pozwalało mi spełnić mojego marzenia o modelingu. Przynajmniej tak myślałam, bo gdy piszę te słowa, mam za sobą kilka sesji zdjęciowych, w których brałam udział jako modelka, poszłam w dużym pokazie jednego z topowych polskich projektantów i jestem świeżo po finale jedenastej edycji programu Top Model, w którym zadebiutowałam jako pierwsza modelka curvy w historii show. Czy coś się zmieniło, że udało mi się to osiągnąć? Tak. W sumie to nawet jest mnie dzisiaj trochę więcej, niż było w chwili, kiedy jako nastolatka po obejrzeniu odcinków pierwszej edycji Top Model rozpisywałam w swoim kalendarzu plan na zrzucenie dziesięciu kilogramów w miesiąc. Jest też o wiele więcej odważnych kobiet, rewolucjonistek, działaczek na rzecz ciałopozytywności i ciałoakceptacji, które wyrażają swój sprzeciw głośno i wyraźnie. Sprzeciw wobec szufladkowania i dyskryminacji. Opowiadają się za reprezentacją każdego ciała – w mediach, kulturze, branży fashion. To dzięki nim jestem dzisiaj modelką. Jestem nią też dzięki temu, że w końcu, po wielu latach życia w konflikcie, odrobiłam lekcję. Przestałam co rok próbować zmienić swoje ciało na lato, a zaczęłam pracować nad tym, aby zacząć je szanować na lata. A z szacunkiem przyszły akceptacja i miłość.

Ta książka jest dla każdego i każdej. Dlaczego? Bo wszyscy potrzebujemy korepetycji z ciałoakceptacji. Kultura diety i branża beauty sprawiły, że staliśmy się nieuważni w odrabianiu lekcji z bezwarunkowej akceptacji swojego ciała, swojego domu. Zamiast wsłuchać się w jego potrzeby, w to, co próbuje nam zakomunikować – słuchamy kolejnych reklam zachęcających nas do wzięcia się za siebie. Zamiast odrobić lekcje z ciałoczułości, szukamy kolejnych problemów, za które je karzemy.

Mam dwadzieścia osiem lat i przez ponad połowę swojego życia pozostawałam ze swoim ciałem w konflikcie. Byłam ciągle w trybie przed. Przed możliwością włożenia ubrań, których naprawdę chciałam, przed wyjściem na imprezę, na której nie będę wstydziła się tańczyć, przed związkiem. Spędzałam każdą wolną chwilę na myśleniu o tym, jak moje życie może wyglądać, jeśli w końcu uda mi się przetrwać tę dietę grejpfrutową, która odejmie od mojego obrzydliwego ciała pięć kilogramów w tydzień. A ciało… buntowało się. Pamiętam, że byłam na nie wtedy wściekła. Wzburzona tym, że nie pozwala mi osiągnąć tego, czego prag­nę. Więc… wzmacniałam ofensywę jeszcze bardziej. Dodawałam do konfliktu ćwiczenia. Dwa kilometry basenów olimpijskich.

Dzisiaj widzę, że to wiele straconego czasu, który spędziłam na zamartwianiu się o swój wygląd zamiast na korzystaniu z życia. To wiele opuszczonych imprez, bo wszystko, co miałam w szafie, wyglądało na mnie grubo. To utracone zdrowie, bo lata zaburzeń odżywiania sprawiły, że nie odżywiałam się tak, jak na to zasługiwałam. Widzę też, że każdy bunt mojego ciała był skutecznym ratunkiem. Ono nigdy nie odpuściło, nie zrezygnowało ze mnie, nie pozwoliło dać się zagłodzić.

Najwyższy czas

przestać odkładać życie

na później!

Ciałoakceptacja jest po to, abyś przestała odkładać swoje życie na później. Pomyśl o tym, jak często to robiłaś. Jak odsuwałaś wszystko na ten czas, kiedy schudniesz. Kosmetyki, imprezy, wyjścia do knajpy, nowe spodnie i nowe ubrania w ogóle, sport, wejście w związek i wiele, wiele innych. Ja naprawdę miałam taką szufladę z kosmetykami, których miałam użyć, gdy schudnę. Miałam w szafie ubrania o rozmiar za małe, które też czekały na moment, kiedy schudnę. A wstyd, który czułam za każdym razem, gdy otwierałam szafę i na nie patrzyłam… Serio. Stop, koniec. Nie odkładam już dbania o swoje ciało na później. Na czas, gdy będzie „wystarczająco szczupłe” czy „wystarczająco gładkie”. Dbam o nie niezależnie od jego wyglądu, bo niezależnie od jego wyglądu jest ono wspaniałym narzędziem, dzięki któremu mogę przeżywać życie.

Wiele z nas postrzega zadbanie o siebie, swoje ciało tylko przez pryzmat wyglądu zewnętrznego, tego, czy wpisujemy się w szufladki kanonu. W pogoni za tym, aby się w nich zmieścić, zapominamy o tym, że dbanie o siebie ma wiele form, które powinny też być dostosowane do naszych zasobów – finansowych i czasowych. Dbanie o to, co jest w środku, jest również ważne. Zatroszczenie się o siebie to nie tylko świeży manikiur, idealnie wyregulowane brwi, wydepilowany każdy centymetr kwadratowy ciała i stylizacja zgodna z najnowszymi trendami. Zatroszczenie się o siebie to również odpuszczenie tych działań na rzecz terapii. To decyzja o ściągnięciu manikiuru hybrydowego, którego koszt miesięczny równa się cenie leków potrzebnych do tego, aby stanąć na nogi.

Wiem, że mogłaś sięgnąć po tę książkę dlatego, że chcesz dowiedzieć się, w jaki sposób zaakceptować swoje ciało. A ponieważ dostaję bardzo wiele wiadomości z tym pytaniem, jest to jeden z powodów, dla których piszę tę książkę. I tak naprawdę wszystko, co w niej przeczytasz, jest właśnie o tym – o znalezieniu i zrozumieniu odpowiedzi na to pytanie. Bo wersja skrócona brzmi następująco:

U mnie i u wielu osób, z którymi na ten temat rozmawiałam, akceptacja ciała rozpoczęła się od szacunku do niego. Rozpoczyna się od tego, że podnosimy białą flagę na ringu, przestajemy być w stosunku do niego złe, agresywne, przestajemy je nienawidzić. Musimy zejść z ringu, na którym przez dużą część naszego życia walczyłyśmy, bo coś nam się w nim nie podobało, coś uważałyśmy za niezgodne z kanonem. Z chwilą gdy potraktujemy swoje ciało z szacunkiem, zaczniemy rozumieć, że jest ono jedno do końca naszych dni, na zawsze.

O wiele łatwiej jest zejść z tego ringu, gdy nasze akcje na nim przypominały przemoc i agresję, a nie sport. Może to zabrzmieć górnolotnie, ale taka jest prawda.

Ciało, które mamy, to nasz dom. Nie możesz kupić nowego, nie możesz zamienić się z sąsiadem na przestrzeń „bardziej dostosowaną do twoich oczekiwań”, nie możesz się z niego wyprowadzić. Możesz ewentualnie spróbować je wyremontować, czyli coś w nim zmienić. Najczęściej jednak zmiany, jakich się podejmujemy, przypominają tylko remont elewacji. W pogoni za tym, aby to elewacja była najpiękniejsza, zawsze modna, co roku zgodna z trendami i nieskazitelna, zapominamy o tym, że liczy się też, a może i przede wszystkim, to, jak nam się żyje w tym domu, że jesteśmy w nim bezpieczni. Często ignorujemy alarm, który zaczyna w nim wyć. Ten alarm to sygnały, które wysyła nam ciało, prosząc o pomoc – bo chce być widziane i usłyszane. Sygnały głodu wysyłane nam, kiedy traktujemy je kolejną dietą tysiąca kalorii. Sygnały zmęczenia w postaci bólu mięśni, zakwasów, które powstały w wyniku przetrenowania ciała przed sezonem plażowym.

Twoje ciało niesie cię przez całe życie. I niesamowite w nim jest to, że zrobi absolutnie wszystko, żeby utrzymać cię przy tym życiu, a czasami gotowe jest do wręcz niesamowitych czynów.

Książka, którą trzymasz w ręku, składa się z dziewięciu rozdziałów. Każdy z nich to połączenie mojej historii, danych i doświadczeń, wspólnych dla niemal wszystkich z nas. Lata mojej działalności w mediach społecznościowych pomogły mi również poznać tysiące historii, które udowadniają, jak wiele nas łączy, jeśli chodzi o doświadczenia z ciałem, chociaż każda z nas ma je inne. Tworząc tę książkę, postanowiłam też, że musi znaleźć się w niej miejsce na historie innych osób. Bo nie sposób mówić o ciałoakceptacji z jednej perspektywy. Różnorodność zawsze była dla mnie bardzo ważna, dlatego chcę, aby znalazły się tutaj różne doświadczenia, z którymi możecie się utożsamić. Znajdziecie je też w specjalnym podcaście, który nagrałam wspólnie z gośćmi i który jest powszechnie dostępny.

To co, zaczynamy? Czas zaakceptować swoje ciało. I zamiast robić to co roku – w wyniku diety na lato – zróbmy to tym razem na lata.DEDYKACJA

Dedykuję tę książkę nam wszystkim. Sobie z nastoletnich lat. Tobie z dzisiaj, gdy pomyślałaś źle o swoim ciele. Nasze historie są bardzo podobne. Łączy je wspólny mianownik: próba spełnienia oczekiwań. Doświadczenia, które opiszę w następnych rozdziałach, są dla zdecydowanej większości nas wspólne – co zaczynamy dostrzegać już jako dorosłe kobiety. Szkoda, że nie wcześniej. Może uchroniłoby to nas od diet tysiąca kalorii, głodówek, niezdrowych detoksów, zaburzeń obrazu swojego ciała czy zaburzeń odżywiania. Niemal każda z nas przeszła przez bodyshaming przy wigilijnym stole, większość była ważona w grupie innych dziewczyn w gabinecie u szkolnej pielęgniarki, wszystkie dojrzewałyśmy w Polsce bez edukacji seksualnej i miałyśmy więcej pytań niż odpowiedzi. Czas to zmienić.

Ściskam cię mocno.PO CO NAM CIAŁO(ŚĆ)?

Bo ciężko iść przez życie, nienawidząc swojego domu

ciałość = ciało + miłość, czułość, życzliwość, różnorodność

Bardzo dobrze pamiętam ten moment w życiu, gdy mój wygląd nie był dla mnie żadną barierą. Miałam sześć, siedem lat. Plaża w Białym Borze, znowu. Nie miało znaczenia, co mam na sobie, czy strój kąpielowy sprawiał, że moje ciało wyglądało „korzystniej”. Były woda i radość. Były słońce i szczęście. Byli znajomi i nie było porównywania się. Nieskrępowane fałdkami zabawy w wodzie i piasku. Dosłownie, tarzanie się w nim.

Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, do jak niezwykłych rzeczy twoje ciało jest zdolne? Nie tylko twoje, ogólnie ciało ludzkie. W pogoni za nienagannym wyglądem zapominamy, że naszym domem jest jedna z najdoskonalszych maszyn na świecie. Postanowiłam więc sobie i tobie o tym przypomnieć. To przykłady, które pomagają złapać perspektywę i spojrzeć na swoje ciało… z podziwem. Podziwem, na który zdecydowanie zasługuje.

CIAŁO ZROBI WSZYSTKO, ABY UTRZYMAĆ CIĘ PRZY ŻYCIU

Piętnaście dni. Właśnie tyle pod gruzami zawalonej przez trzęsienie ziemi szkoły spędziła szesnastoletnia Darlene Etienne. Ratownicy, którzy uczestniczyli w akcji wydobycia jej ze szczeliny, stwierdzili, że był to cud. Dziewczyna była odwodniona, miała złamaną nogę i była w pełni świadoma w momencie wyciągnięcia jej z miejsca, które uwięziło ją na piętnaście dni. Jej puls był bardzo słaby. Przeżyła. Evelyne Lambert, lekarka, która zajmowała się Darlene, podczas konferencji prasowej powiedziała, że byli w szoku, że dziewczyna przeżyła.

Siedemnastoletnia Juliane Koepcke. 1971 rok. Samolot, w który uderzył piorun w trakcie lotu, co doprowadziło do zniszczenia maszyny. Wysokość około trzech kilometrów i upadek. Juliane przeżyła nie tylko ten upadek, ale również jedenaście dni w dżungli peruwiańskiej, w której samolot się rozbił. Miała ranę ręki, złamany obojczyk, pogryzienia przez insekty. Z rany, która pojawiła się na jej ręce, wyciągnęła trzydzieści robaków. Po dziewięciu dniach w dżungli napotkała mężczyzn, który udzielili jej pierwszej pomocy i zorganizowali dla niej transport do szpitala.

Dwunastu młodych zawodników i trener. W Tajlandii w czerwcu 2018 roku ulewne deszcze doprowadziły do uwięzienia ich w jaskini. Nie tylko stu nurków, którzy podczas akcji ratunkowej dokonywali cudów dzięki swojemu ciału. Każdy z nich przetrwał osiemnaście dni w jaskini znajdującej się na głębokości dziewięciuset metrów.

CIAŁO, KTÓRE ZNIESIE NAJGORSZE

Kojarzysz te artykuły i materiały o tym, jak to symulator skurczy porodowych testowany jest na mężczyznach? Ból, który odczuwa się przy porodzie, jest kwestią indywidualną, każda osoba przechodzi go inaczej. Jednak fakt, że nasze ciało może nie tylko wyprodukować nową istotę, ale i doprowadzić do rozwarcia szyjki macicy od zera do dziesięciu centymetrów, jest czymś absolutnie niesamowitym. A zrobić to dwa, trzy, cztery… kilkanaście razy – jak na przykład u Sebastiany Marii da Conceição z Brazylii, która w wieku pięćdziesięciu jeden lat przeszła dwudziesty poród.

Ultramaraton Piasków odbywa się na południu Maroka. Sahara, dwieście trzydzieści kilometrów, kilka dni. Uczestnicy i uczestniczki tego wyścigu muszą nie tylko pokonać ten dystans, ale również nieść ze sobą rzeczy, które są niezbędne do tego, aby przetrwać noc na pustyni. W tym wyzwaniu do dziś wzięło udział ponad jedenaście tysięcy zawodników. Dodam jeszcze do tego jedną osobę – Chrisa Moona. Stracił on prawą rękę i nogę podczas służby na polach minowych w Mozambiku. On i jego ciało także ukończyli Maraton Piasków.

CIAŁO, KTÓRE JEST NIEZWYKŁĄ MASZYNĄ

Najdroższy aktualnie aparat na świecie wykonuje zdjęcia w rozdzielczości czterystu megapikseli. Nasze oczy mają rozdzielczość pięciuset siedemdziesięciu sześciu megapikseli. Dla porównania, aparat w najnowszym telefonie marki Apple robi zdjęcia z rozdzielczością zaledwie czterdziestu ośmiu megapikseli.

Za każdym razem, gdy temperatura twojego ciała spada poniżej poziomu trzydziestu sześciu i sześciu stopni, zaczynasz się trząść. Często niekontrolowanie. To twoje ciało robi wszystko, aby cię ogrzać i utrzymać przy życiu. Trzęsienie się ma na celu wytworzenie temperatury.

Twój mózg pracuje z taką intensywnością, że mógłby zasilić niewielką żarówkę. Serce ludzkie wykonuje średnio sto tysięcy uderzeń w ciągu doby i około trzech miliardów uderzeń przez całe życie. Bodźce, które otrzymuje twoje ciało, podróżują przez nerwy z prędkością około stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę.

Rodząc się, otrzymujemy najbardziej zaawansowane narzędzie na świecie. Maszynę, która zrobi wszystko, aby nas ochronić, aby utrzymać nas przy życiu. Ludzkie ciało to coś absolutnie niesamowitego.

Nazywam się Martyna Małgorzata Kaczmarek, mam dwadzieścia osiem lat i to niezwykłe ciało. Urodziłam się w poniedziałek, 20 marca 1995 roku. Córka Małgorzaty i Marcina. Co istotne w tej historii – Marcin ma dwieście pięć centymetrów wzrostu. Dziesięć w skali Apgar. Urodziłam się już dosyć długa, bo miałam sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Cóż, prawie żadna z tych kwestii nie powinna grać większej roli poza tym, że byłam zdrowa i kochana przez rodziców. Moja mama często przypomina mi o tym, że dzień, w którym się urodziłam, jest ciągle najszczęśliwszym dniem w jej życiu. Mimo że byłam wpadką.

Dlaczego zaczynam swoją historię od momentu narodzin? Co za cliché, myślisz sobie. Być może jest to banał, nigdy nie udawałam, że jestem pisarką aspirującą do nagród literackich. Ale moja historia, którą chcę ci opowiedzieć, zaczęła się w momencie, kiedy przyszłam na świat. Dlaczego? Bo już wtedy na wiele rzeczy nie miałam wpływu. Duża część tych zjawisk związana była z moim ówczesnym i aktualnym wyglądem.

Biorąc pod uwagę to, jak wielką rolę w dzisiejszym świecie gra nasz wygląd oraz czy wpisuje się w obowiązujący kanon, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że swój pierwszy kupon na loterii odebrałaś już w chwili pojawienia się na świecie. Gratulacje? No nie wiem. To zależy. A więc ja swój odebrałam właśnie 20 marca 1995 roku o trzeciej nad ranem.

Jako jednostki bardzo byśmy chcieli wierzyć w to, że mamy stuprocentowy wpływ na nasz wygląd już od samego początku. Dlaczego? Ponieważ w świecie, w którym wygląd otwiera drzwi, chcemy wierzyć, że mamy nad tym pełną kontrolę. Podobnie jest z pieniędzmi. Dlaczego tak duży sukces odnoszą osoby zajmujące się mowami motywacyjnymi typu „ty też możesz być milionerem, wystarczy ciężko pracować”? Bo każdy z nas chce mieć bogate, dobre, pełne sukcesów życie. Bo takie życie według narracji prowadzonej między innymi w mediach społecznościowych to sielanka, raj.

Nie neguję tego, że ciężka praca nie sprawi, że zostaniesz milionerem czy miss świata. Chcę tylko pokazać ci, że na to równanie składa się o wiele więcej elementów. A niektóre z nich są po prostu nie do ruszenia. Nie masz na nie wpływu.

Jesli chodzi o wygląd, są to między innymi geny. Mój tata ma dwieście pięć centymetrów wzrostu. Nie miałam innego wyjścia – musiałam być bardzo dużą, wysoką kobietą. Jestem z pokolenia, które miało jeszcze książeczki zdrowia. Moją pamiętam do dzisiaj, bo uwielbiałam ją przeglądać, nawet jeśli nie wiedziałam, co oznaczają zapisane w niej słowa, tabele, pieczątki. Im starsza się stawałam, tym częściej pytałam moją mamę o znaczenia poszczególnych słów. Byłam ciekawska i spostrzegawcza.

Na moim kuponie z loterii miałam zapisaną pewną (i jedną z wielu) liczbę. Było nią dziewięćdziesiąt siedem. Był to centyl, czyli punkt na siatce centylowej służący do oceny rozwoju fizycznego dzieci. Gdy miałam kilka lat, mama w końcu wytłumaczyła mi, o co chodzi. Jako kilkulatka z rywalizacją we krwi byłam dumna z moich najwyższych centyli. Bo dziewięćdziesiąt siedem miałam zarówno przy wzroście, jak i przy masie ciała. Hej, przecież byłam na topie. Byłam najlepsza. Byłam najwyższa! Tak sobie wtedy myślałam… Byłam jeszcze nieświadoma tego, co mnie czeka, i cieszyłam się swoim „triumfem”, ale moja mama już TO wiedziała.

Pamiętam tę chwilę, gdy jako dwudziestosześciolatka zakończyłam terapię zaburzeń odżywiania i przyjechałam do rodzinnego domu w Szczecinie, aby podzielić się tą wspaniałą informacją. Moja mama opowiedziała mi wtedy tę historię…

Przepraszam, czy pani córka jest niedorozwinięta?

Jako zodiakalna Ryba miałam w sobie zawsze ogromną miłość do wody. Woda to zdecydowanie mój żywioł i już od najmłodszych lat nie można mnie było z niej wyciągnąć. Wakacje spędzałyśmy w Białym Borze, gdzie znajduje się moje ukochane jezioro Łobez. Już jako dwulatka uwielbiałam chwile, które nad nim spędzałyśmy. Więc nie dość, że w wodzie czułam się bardzo pewnie, to… z powodu mojego genetycznego kuponu z loterii zachowywałam się odpowiednio do swojego wieku, chociaż wyglądałam na cztery lata. Właśnie wtedy jedna z matek zaniepokojona moim zachowaniem nieadekwatnym do wyglądu zadała mojej mamie to pytanie: „Przepraszam, czy pani córka jest niedorozwinięta?”1. To był pierwszy moment, w którym moja mama zrozumiała, że ze względu na moją budowę mogę przechodzić w życiu przez różnego rodzaju cielesne turbulencje.

Prawda jest taka, że każda z nas i każdy przechodziliśmy przez różnego rodzaju turbulencje związane z wyglądem. To doświadczenie dzielimy wszyscy. Mogło być to doświadczenie zewnętrzne, kiedy inni komentowali w sposób obraźliwy nasze ciała, kiedy usłyszałyśmy po raz pierwszy, że jesteśmy za grube lub za chude, gdy pierwszy raz zważono nas przy innych dziewczynach podczas szkolnego bilansu i przez cały dzień licytowałyśmy się w klasie, kto waży najwięcej. Ale mogą to też być turbulencje wewnętrzne, kiedy przez zaburzony obraz swojego ciała, uformowany przez media, środowisko, najbliższe otoczenie, budowałyśmy w sobie kompleksy, obniżone poczucie własnej wartości.

Jedną z głównych przyczyn takiego stanu jest to, że jeszcze kilka, kilkanaście lat temu różnorodność nie była w cenie. Ruch bodypositive powstał w 1996 roku jako inicjatywa dwóch amerykanek – Elizabeth Scott oraz Connie Sobczak. Jedna z nich straciła siostrę w wyniku choroby – zaburzeń odżywiania. Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat temu różnorodność w mediach, kulturze, filmie, na wybiegach niemal nie istniała. Reprezentacja nie istniała. Każdy aspekt wyglądu naszego ciała był niemal mierzony linijką. Ruch ciałopozytywny i świadomość znaczenia akceptacji ciała z psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia zaczęły to zmieniać, ale kultura diety, trendy takie jak heroin chic2 zakorzeniły się w naszych głowach bardzo mocno i aby te korzenie wyrwać, potrzeba po prostu… czasu. Czasu i edukacji.

Moją pierwszą turbulencją był mój wzrost. Coś, co jako kilkulatka celebrowałam, stało się moim koszmarem. Już pod koniec szkoły podstawowej miałam metr osiemdziesiąt dwa. Tym, co mnie uchroniło przed tragedią, był… sport. Siatkówka, w której mój żyrafi wzrost był atutem, sprawiła, że nie myślałam o sobie tylko źle. Miałam miejsce na Ziemi, w którym mój wzrost był doceniany, chwalony. Chodziłam do klasy sportowej i otoczona byłam osobami mojego wzrostu. To jest pierwszy dowód na to, jak reprezentacja może pozytywnie wpłynąć na postrzeganie przez nas swojego ciała.

Dlatego też jedną z najważniejszych lekcji do odrobienia jest lekcja o tym, jak niewielki mamy wpływ. O masie naszego ciała decyduje sto czynników. Chociaż chcielibyśmy wierzyć, że tylko to, co jemy, i tylko to, ile ćwiczymy. Oczywiście, że wszyscy chcieliby być szczupli. W świecie, który wynagradza szczupłość, otwiera się wiele drzwi. Ale nie każdy taki będzie. Z różnych powodów, które opiszę w kolejnym rozdziale.

Jedyną pewną rzeczą na temat naszego ciała jest to, że… będzie się ono zmieniać. Zmieniać się będą (niestety) również trendy, decydujące o tym, jaki rodzaj ciała jest na topie. Właśnie dlatego potrzebujemy lekcji z ciałoakceptacji. Twoje ciało zmienia się w każdej sekundzie twojego życia. Tak, gdy czytasz te słowa, również.

CIAŁO, KTÓRE ZMIENIA SIĘ W KAŻDEJ SEKUNDZIE ŻYCIA

Urodziłaś się, mając trzysta kości, a jako osoba dorosła masz ich dwieście sześć. Trzy miliony osiemset tysięcy komórek w jedną sekundę. Właśnie tyle produkuje twoje ciało. Kojarzysz te popularne filmiki w mediach społecznościowych, kiedy jakaś ktoś fotografuje siebie codziennie przez miesiąc, kilka miesięcy czy lat? Niesamowita zmiana. Zwróć też uwagę na sam cykl miesiączkowy, który przechodzimy, i jak mocno w ciągu tych dwudziestu kilku, trzydziestu kilku dni zmienia się ciało. Piętnaście centymetrów włosów na głowie rocznie. Trzy milimetry na jeden paznokieć miesięcznie.

Musimy uświadomić sobie raz na zawsze, że nasze ciało to nasz dom. Na całe życie. Nie możesz się z niego wyprowadzić. Możesz zrobić w nim przemeblowanie, ale to wciąż będzie ten sam wyjątkowy dom. Ten dom, jak przeczytałaś przed chwilą, też będzie się zmieniał. Z czasem farba na jego elewacji stanie się mniej gładka, jednolita. Pojawią się zmarszczki. Może przez dom przejdzie huragan. Choroba. Fundamenty zaczną osiadać. Ale w tym domu zawsze będziesz bezpieczna.

Odrobienie lekcji z ciało(ści) jest tak ważne, bo we współczesnym świecie, nastawionym na monetyzowanie kompleksów i „problemów”, szybciej nauczysz się go nienawidzić, niż akceptować. Widać to po tym, że większość nas po raz pierwszy pomyślała źle o swoim ciele już w wieku wczesnoszkolnym…

A zapominamy w tym wszystkim też o tym, że wiele elementów naszego ciała odpowiada za znacznie więcej funkcji niż tylko wyglądanie. Na przykład brwi powstały po to, aby chronić oczy, a nie po to, aby musiały być zawsze idealnie wyregulowane. Ramiona powstały między innymi po to, abyś mogła obejmować nimi tych, których kochasz, a nie po to, aby były idealnie wyrzeźbione. Brzuch chroni narządy wewnętrzne i umożliwia oddychanie. Nie powstał po to, aby był zawsze idealnie płaski. Pośladki pozwalają nam siadać na ulubionej kanapie niezależnie od wyglądu. Uda służą do tego, abyś mogła iść przez świat, uprawiać sport, a nie do utrzymywania idealnej gładkości. Twoje ciało powstało po to, aby pełnić znacznie więcej funkcji, niż tylko odpowiadać za wygląd.

Ciałokochanie wiąże się też z liczbami i perspektywą, której poznanie pozwala nam nabrać większego dystansu i wyrozumiałości. Ze zrozumieniem, że nie zawsze przytycie równa się zaniedbanie i nie zawsze schudnięcie oznacza zdrowie. Potrzebujemy tych danych, tych liczb i faktów naukowych, aby zrozumieć takie rzeczy, że na masę naszego ciała ma wpływ znacznie więcej czynników niż tylko to, co jemy, i to, ile się ruszamy.

Ciałokochanie jest po to, abyśmy nauczyli się między innymi tego, że nasze ciało powstało do znacznie większej liczby zadań niż tylko do wyglądania. Powstało, abyś mogła biegać po plaży. Powstało, abym mogła tworzyć materiały na social media. Powstało, aby kochać i być kochaną, bezwarunkowo. Powstało, abym mogła rozmawiać i rozwijać swoje pasje. Powstało, abym mogła się uczyć, uczyć się o innych lub przekazywać dalej wiedzę, którą zdobywam. W pędzie za „idealnym” wyglądem zapominamy o tym.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

------------------------------------------------------------------------

1 Słowo „niedorozwinięta” zostało użyte tutaj jako cytat. Autorka zdaje sobie sprawę z tego, że jest to słowo obraźliwe i nieodpowiednie do określenia osób z niepełnosprawnością umysłową lub jakąkolwiek inną.

2 Heroin chic, czyli trend z lat dziewięćdziesiątych, w którym modelki miały cienie pod oczami, bardzo bladą skórę i ekstremalnie szczupłą sylwetkę. Jego twarzami były między innymi top modelki takie jak Kate Moss, Amber Valletta, Shalom Harlow. Naukowcy udowodnili, że pojawienie się tego trendu przyczyniło się do wzrostu zaburzeń odżywiania wśród osób w wieku od piętnastu do dwudziestu dziewięciu lat. Nazwa heroin chic nawiązuje do często współistniejącego uzależnienia od heroiny w środowisku modelek, czego przykładem jest historia Gii Carangi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: