- W empik go
Ciemna strona księżyca - ebook
Ciemna strona księżyca - ebook
Światem, do którego udamy się w międzyplanetarną podróż, rządzi cesarz, mający na swoich usługach powołaną w odległej przyszłości inkwizycję. W obliczu niepokojącej sytuacji, związanej z oddziaływaniem jednej z planet gdzieś na krawędzi Wszechświata, zamyka on wszystkie zmierzające tam szlaki transportowe i wysyła tajną misję mającą zbadać przerażające zjawiska. W skład grupy wchodzą poeta, inkwizytor, żołnierz i naukowiec. Podczas podróży odnajdziemy w nich nie tylko symboliczne nazwy, ale również pełnokrwistych i psychologicznie umotywowanych bohaterów, mierzących się z klaustrofobiczną, mroczną atmosferą statku otoczonego przez niepojęte dla ludzkiego umysłu tajemnice kosmosu. Droga do Empireum może być zarówno drogą do oświecenia, jak i potępienia. Atutami książki Grzegorza Gajka są odniesienia do religii oraz mistycyzmu, jak również interesujące uniwersum, które pomimo kreacji świata dalekiej przyszłości, jest nam bardzo bliskie.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nazywam się Iulius Decymber, jestem inkwizytorem. Od dwudziestu ośmiu lat wiernie służę Świętej Matce Kościołowi...”.
Gdzieś w oddali zagrzmiało. Iulius otworzył oczy. Pierwsze szare krople, forpoczty sunącej po oceanie burzy, zabębniły o przeszkloną kabinę jachtu-willi. Zagrzmiało ponownie i zerwał się wiatr. Najpierw zmarszczył stalowoszarą powierzchnię wody, po chwili wstrząsnął ruchomą rezydencją inkwizytora. Przyniósł ze sobą deszczowe strugi, które sieknęły wściekle o szyby. Momentalnie pociemniało. Burza już objęła statek ramionami.
„Nazywam się Iulius Decymber, jestem inkwizytorem. Od dwudziestu ośmiu lat wiernie służę Świętej Matce Kościołowi...” — powtórzył w myślach Iulius, jakby odmawiał litanię. — „Z łaski Jego Ekscelencji Wielkiego Patriarchy otrzymałem najwyższe święcenia inkwizytorskie. Moim zadaniem jest walka ze złem i z grzechem... Moim zadaniem jest wyjaśnianie tego, co niewyjaśnione...”.
Jacht zaczął się kołysać. Wokół niego wznosiły się coraz wyższe fale, woda rozbryzgiwała się cięta kadłubem. Ciężkie krople tłukły zawzięcie w transpastalowy dach, jakby chciały go rozbić i wedrzeć się do bezpiecznego wnętrza. Wiatr wzburzał dokoła bałwany, miotał niewielkim stateczkiem. Od czasu do czasu niebo rozcinała błyskawica.
„Moim zadaniem jest walka ze złem i z grzechem... w imię Boga i Świętej Matki Kościoła walczę ze złem...” — Lecz wtem do umysłu Inkwizytora wtargnęła nowa myśl: — „Zło i grzech, wielkie słowa… Wielkie słowa wielkich teologów, doktorów Kościoła, mędrców… Tak, znam zło... Zło i ja spotkaliśmy się nieraz, zdziwiliby się ci teologowie”.
„Jesteśmy jak cholerni turyści na polu minowym. Odkrywamy, przemy naprzód, podbijamy. Poznajemy, poznajemy, poznajemy i niczego nie wiemy. Odkryliśmy rzeczy, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć, więc udajemy, że ich nie ma. Podbiliśmy kosmos, żeby znaleźć... co? Znaleźliśmy duchy szczerzące się złośliwie. Tak, to by się spodobało tym starym teologom, nasz wszechświat jest pełen szatanów... Jest...”.
Nad wzburzonym oceanem przetoczył się jeszcze jeden grzmot, lecz wewnątrz pływającej rezydencji było spokojnie. Sztorm zdawał się stłamszony, gdzieś poza rzeczywistością. Jedynie cienie deszczowych strug płynęły po twarzy inkwizytora wpatrującego się w bezmiar wód, który zlał się z szarym niebem.
„Przykro mi, Boże miły, miejsca brak, zapraszamy w przyszłym roku. Oto ja, pierwszy niewierzący ksiądz. Choć nie… Nie, nie pierwszy. I może nie całkiem niewierzący”.
Nad jachtem zawisł cień. Po chwili potężna fala runęła na dach, próbując całym swym ogromem wtłoczyć pojazd pod wodę, silniki utrzymały go jednak na powierzchni. Kilka kolejnych bałwanów w bezradnej wściekłości przetoczyło się po wytrzymałym, durstalowym kadłubie – bezskutecznie.
„Nazywam się Iulius Decymber, jestem inkwizytorem...” — Iulius po raz kolejny podjął próbę skupienia myśli, one jednak rozbiegły się nieposłusznie. — „Czego dowiedziałem się przez te niemal trzy dekady służby? Chyba tylko tego, że kiedy za bardzo pragniesz, za bardzo próbujesz…”.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się piskliwy sygnał komputera. Iulius drgnął. Rozejrzał się. W kabinie panował półmrok.
— Komputer — rozkazał inkwizytor. — Zasłony. I światło.
Szyby iluminatorów pociemniały i stały się nieprzejrzyste. Wnętrze rozjaśniło się, a sztorm wydał odległy, praktycznie nierzeczywisty.
— O co chodzi? — zapytał Iulius.
— Jeden z satelitów melduje kontakt z boją komunikacyjną — odparł komputer. — Wiadomość z Ziemi.
— Ściągnij i odtwórz.
Światło nieco przygasło, a holoprojektor wygenerował postać starego mężczyzny w kapłańskich szatach.
— Arcybiskup Jozafat do swego brata Iuliusa — wyrecytował komputer, po czym odezwało się świetliste imago. — Musisz tu wrócić, Iulius, natychmiast. Potrzebuję cię. Wydarzyło się coś niepokojącego, bardzo niepokojącego...