-
nowość
-
promocja
Ciemny pokój - ebook
Ciemny pokój - ebook
Migrena – jednak z najpowszechniejszych, a zarazem najsłabiej rozumianych dolegliwości. Zaburza rytm życia, niszczy relacje, utrudnia pracę, uniemożliwia czerpanie radości z najzwyklejszych rzeczy. Autorka – sama kiedyś niemal codziennie cierpiąca na paraliżujące bóle głowy – opowiada o kolejnych terapiach i odkryciach, które z czasem pozwoliły ograniczyć częstotliwość ataków.
Migrena ma bogatą historię kulturową. Svedhem odnajduje jej ślady w biografiach Lewisa Carrolla, Virginii Woolf, Zygmunta Freuda i wielu innych myślicieli, pisarzy, artystek. W odległej przeszłości próbowano ją leczyć za pomocą wywiercania otworów w czaszce albo tak absurdalnych terapii, jak okłady z kretów. W XIX wieku migrenę romantyzowano, sądzono, że dotyka jedynie pracujących intelektualnie mężczyzn; później – że to choroba wrażliwych kobiet.
Niegdyś była lekceważona przez lekarzy, ale nierzadko także dzisiaj osoby zgłaszające się po pomoc spotykają się z podejrzeniem, że szukają wymówki od obowiązków lub po prostu przesadzają. Współczesna nauka odnosi jednak coraz większe sukcesy w odnajdywaniu przyczyn migreny. Ciemny pokój to zapis życia w cieniu tej choroby, a zarazem opowieść o medycynie, która coraz skuteczniej pomaga chorym, a przy tym przezwycięża uprzedzenia i stereotypy.
„Dojmująco boleśnie o diabelskim bólu głowy. Celia Svedhem cierpi na migrenę przewlekłą. W tej relacji stara się uzupełnić obraz choroby – aż nazbyt powszechnej, a jednak niewidzialnej – o historię i kontekst.” Simon Olofsson, „Sydsvenskan"
„To prawie niemożliwe, by wyjaśnić, czym jest migrena, komuś, kto sam jej nie doświadczył – mimo to Celii Svedhem udaje się to w mistrzowski sposób.” Stefanie Jaksch, „Buchkultur”
„Nie ma tu szczęśliwego zakończenia, ale jest ulga, która umożliwia lepsze życie. Książka skłania także do refleksji nad tym, jak system opieki zdrowotnej może lepiej odpowiadać na potrzeby pacjentów z ciężką migreną.” Anders Beckman, „Allmän Medicin"
„„Ciemny pokój” jest tak sugestywny jak powieść Annie Ernaux i wypełnia ogromną lukę na półce z książkami.” „Svenska Dagbladet”
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Socjologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8396-234-4 |
| Rozmiar pliku: | 751 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lewis Carroll, _Przygody Alicji w Krainie Czarów_, przeł. Maciej SłomczyńskiROZDZIAŁ 1 SUMATRYPTAN
Budzę się z metalicznym dudnieniem w głowie. Sigge siedzi w łóżeczku i uderza smoczkiem w drewniane szczebelki.
– Mamm, mamm, mamm – powtarza rytmicznie. Spoglądam na niego i układam usta w coś na kształt uśmiechu.
– Zrobimy kaszkę, tak?
Kiedy wstaję, mdłości podchodzą mi do gardła. Biorę Siggego na ręce. Idąc do kuchni, koncentruję się na wtulonym we mnie ciepłym, jędrnym ciałku. Potem odmierzam do butelki kolejno wodę i proszek – głowa mi pęka. Włączam mikrofalówkę i ostrożnie opieram czoło o chłodne drzwi lodówki. Z salonu dobiega tupot małych stóp i po chwili pojawia się Elsa, rozczochrana, z na wpół zamkniętymi oczami. Przytulam ją. W końcu otwieram zabezpieczoną przed dziećmi szufladę z lekarstwami i wyjmuję z metalowego opakowania jedną tabletkę sumatryptanu. Czy to dziesiąta w tym tygodniu? Połykam ją, popijając szklanką wody. Kiedy kaszka jest gotowa, wszyscy troje przenosimy się na kanapę. Elsa opiera się o mnie, Sigge leży z główką na moich kolanach i mocno ściska butelkę w pulchnych piąstkach. Zamyka oczy, a ja odgarniam mu z czoła wilgotną grzywkę. Mdłości zmuszają mnie do ciągłego przełykania. Chyba potrzebuję czegoś mocniejszego. Wracam do kuchni i wyjmuję pudełko z citodonem. Został tylko jeden. Najpierw patrzę, jak rozpuszcza się w wodzie, po czym wypijam wszystko jednym haustem. Na myśl o tym, że od przyszłego tygodnia mam zacząć pracować, przewraca mi się w żołądku. Co prawda na razie tylko w czwartki i piątki – ale czy to w ogóle możliwe przy takiej migrenie?
Wstukując swój numer personalny i numer komórki do automatycznego telefonicznego systemu rejestracji w przychodni, zastanawiam się, kiedy właściwie te bóle głowy wymknęły się spod kontroli. Od początku jesieni męczą mnie tak naprawdę codziennie. A może jeszcze dłużej? Ale latem miałam nadzieję, że miną, jak tylko przestanę karmić piersią. Albo że ich przyczyną jest zbyt mała ilość snu lub to, że podczas nocnego karmienia przyjmuję dziwaczną pozycję. Z jedną ręką w górze leżę na boku, wyginając się i przekrzywiając, żeby Sigge sięgnął do piersi.
Oddzwaniają z przychodni, kiedy jestem z dziećmi na placu zabaw. Siedzę z inną mamą na brzegu piaskownicy i patrzę, jak maluchy zbierają żółte i czerwone liście, które spadły z drzew. Gdy rozmawiamy, z naszych ust wydobywają się białe obłoczki pary.
– Pielęgniarka rejonowa z ośrodka zdrowia. Kontaktowała się pani z nami – słyszę w słuchawce.
Podnoszę się i idę kawałek dalej, w stronę zjeżdżalni.
– Tak, dzień dobry, chodzi o moją migrenę. Potrzebuję kolejnej recepty na sumatryptan i citodon.
– Wniosek o nową receptę można złożyć na naszej stronie internetowej – odpowiada kobieta tonem automatycznej sekretarki.
– Tak, wiem, ale mam też pytanie. Jaka jest dozwolona dzienna dawka sumatrypanu? Czy mogę wziąć jeden rano, a po południu drugi, jeśli ból powróci?
– Tak. Tak sądzę.
– A czy to nie trochę dziwne, że jedna tabletka mi nie wystarcza? Może powinnam wypróbować jakiś inny lek?
Po drugiej stronie zapada cisza. Słyszę, że pielęgniarka stuka w klawiaturę i klika myszką.
– Sprawdzam pani dokumentację medyczną. Widzę, że spotkała się pani z doktorem Olofem w tej sprawie już kilka razy. I przepisano pani zarówno środki zapobiegające atakom, jak i je uśmierzające.
– Owszem, ale odnoszę wrażenie, że jest coraz gorzej. Dziś ósmy dzień z rzędu mam migrenę i nigdy wcześniej nie było aż tak źle. Może jednak powinnam znowu porozmawiać z doktorem?
– Niestety, miała pani już tyle wizyt, że nie mogę umówić pani ponownie. Zapewniliśmy pani wszystko, co jest możliwe.
Wzdycham, pocierając czoło dłonią. Nagle zaciska mi się gardło.
– Poza tym w dokumentacji widzę adnotację lekarza, że w tym roku nie może już pani przepisać citodonu. Ze względu na ryzyko uzależnienia.
– To… W takim razie co mam brać?
– Ibuprofen i paracetamol są dostępne w aptece bez recepty. – Głos pielęgniarki podnosi się o oktawę.
– Nie sądzę, żeby…
– A recepta na sumatryptan będzie gotowa po siedemnastej.
– Okej, tylko że…
– A zatem wszystko jest jasne i ustalone. Do widzenia.
Po południu spotykamy się z Iriną i jej dziećmi. W każdy poniedziałek chodzimy razem do przedszkola Elsy na otwarte zajęcia dla rodzeństw. Przez całą drogę Irina opowiada o domach, które oglądała razem z mężem.
– A jak ty się miewasz? – pyta wreszcie, gdy skręcamy na przedszkolny dziedziniec.
– Mam migrenę.
– Hm, współczuję. Ale chyba pójdziesz w sobotę do Natalie?
– Nie wiem, czy dam radę. – Patrzy na mnie pytająco. – Przez cały czas straszliwie boli mnie głowa.
– O rany, to naprawdę kiepsko. Zrobiłaś badania?
– Tak. Ale wciąż słyszę, że nie można poradzić nic więcej – odpowiadam sfrustrowana.
– Serio? To okropne. W każdym razie pomyślałam, że mogłybyśmy wspólnie kupić jej prezent. Co ty na to?
Wieczorem liczę minuty do powrotu Jonasa z pracy, kiedy wreszcie będę mogła się położyć. W głowie dudni mi tak mocno, że nie wiem, co ze sobą zrobić. Więc po prostu dalej zmieniam pieluchy. Smażę paluszki rybne. Dmucham na palec Elsy po tym, jak wcisnęła go między dwa klocki Lego. Gdy w końcu zjawia się Jonas, idę prosto do sypialni, zamykam drzwi, gaszę lampę, opuszczam roletę, zstępuję do czyśćca. Głowa eksploduje od bólu. Pod powiekami kłębi się czerwona i beżowa para. Jak to było z oddychaniem w trakcie porodów? Wciągnąć powietrze przez nos. Nie uciekać przed bólem. Nie opierać się. Wydech i podążanie za nim.
*
Siedzę na odprawie u mojej szefowej. Czuję kłucie w głowie. Kiedy po lunchu uzupełniam karty pacjentów, kłucie się nasila i przechodzi w intensywne pulsowanie. Ale została mi jeszcze tylko jedna pacjentka, potem będę mogła wrócić do domu. Podczas sesji boli mnie tak bardzo, że nie jestem w stanie zebrać myśli. Ja, która normalnie ściśle trzymam się ustalonego planu, nie daję rady skupić się na czymkolwiek. Pacjentka mówi, a ja walczę, by zrozumieć, co mówi. Kiedy zaczynam czuć, że zbiera mi się na mdłości, spoglądam na zegarek. Jeszcze pięć minut. Pot występuje mi na czoło i muszę raz po raz przełykać, żeby nie zwymiotować na stolik między nami. Gdy spotkanie wreszcie dobiega końca, żegnam się szybko i pędzę do służbowej toalety. Wpadam do kabiny i nie zamykając za sobą drzwi, podnoszę deskę sedesową i puszczam pawia. Głowa mi pęka. Kiedy mój żołądek jest już zupełnie pusty, nie mam siły nawet wstać. Po chwili drzemki w toalecie udaje mi się wrócić do gabinetu i zadzwonić do Jonasa. Ładuje dzieci do samochodu i przyjeżdża po mnie.
Następnego ranka migrena wciąż nie ustępuje. Zwalniam się z pracy i dzwonię do przychodni. Mówię, że _muszę_ zostać przyjęta przez lekarza. Że nie będę w stanie pracować, jeśli nie otrzymam pomocy. Tym razem zostaję umówiona na teleporadę.
Lekarz oddzwania kilka dni później, kiedy leżę z dziećmi w salonie na podłodze, w morzu samochodzików, lalek Barbie i klocków.
– Proszę mi pomóc – jęczę.
– Czy bierze pani metoprolol, który przepisałem?
– Tak, oczywiście. Ale nie działa. Nie mogę chodzić do pracy. Chyba muszę iść na zwolnienie.
Lekarz odchrząkuje i wzdycha.
– Jeśli o to chodzi, niestety, przepisy są bardzo rygorystyczne. W przypadku tej dolegliwości przyjęto jako standard, że pacjent sam zgłasza, iż jest niezdolny do pracy w dni, kiedy ma migrenę. Lecz może się pani ubiegać w zakładzie ubezpieczeń społecznych o ochronę wysokiego ryzyka. Wtedy przynajmniej będzie mieć pani prawo do maksimum dziesięciu dni płatnego zwolnienia rocznie.
– Dobrze, sprawdzę to. Ale muszę choć trochę dojść do siebie. Jeżeli pan nie jest w stanie zrobić nic więcej, to proszę ewentualnie mnie gdzieś skierować.
Znowu wzdycha.
– Jasne, mogę spróbować skierować panią na konsultację do neurologa. Jednak proszę nie robić sobie dużych nadziei. Neurolodzy zwykle niechętnie przyjmują pacjentów z migreną.
*
Czekając na termin wizyty u neurologa, zastanawiam się, jak inni radzą sobie z takim bólem głowy. Jak udaje się im funkcjonować na co dzień. Gdy pewnego przedpołudnia stoję w kuchni dla personelu i patrzę na sączącą się z ekspresu kawę, zauważam kątem oka, że w części rekreacyjnej siedzi samotnie na kanapie jedna z koleżanek. Pracuje w innym zespole, nie znam jej dobrze, kiedyś jednak obiło mi się o uszy, że przez lata cierpiała na migrenę. I że próbowała wszystkiego. Gdy kawa jest gotowa, podchodzę do niej z dzbankiem, pytam, czy chce dolewkę, i siadam obok.
– Słyszałam, że zmagasz się z potworną migreną. Ja też.
– Aha. – Jej spojrzenie jest chłodne.
– Masz jakiś sposób na to, jak z nią żyć?
– Hm, wybacz, ale nie chcę o tym mówić.
Tego się nie spodziewałam.
– Hm – bąkam. – Ostatnio codziennie boli mnie głowa. Nie znam nikogo z równie silnymi objawami, a ktoś kiedyś wspominał, że ty też… Więc pomyślałam, że dobrze byłoby porozmawiać…
Uśmiecham się, usiłując zrekompensować swoją natarczywość i rozładować ciężką atmosferę.
– Staram się skupiać na tym, co _nie jest_ migreną. Dlatego nie mówię na ten temat. Wybacz – powtarza, tym razem kładąc szczególny nacisk na „wybacz”, po czym zgniata serwetkę w kulkę i wrzuca ją do kubka, a następnie wstaje i skinąwszy mi głową, odchodzi.
Normalnie Jonas niemal cały tydzień pracuje w innym mieście, ale teraz ma częściowy urlop rodzicielski. Kiedy jest w domu, wstaje w nocy do dzieci, żebym mogła nadrobić brak snu. Mimo to ból nie odpuszcza. Ciężki i tępy tkwi przez cały czas. Na zmianę z przeszywającym, bardziej intensywnym, który nasila się w okolicy popołudnia i wieczorem. Dalej biorę sumatryptan i uzupełniam go dużymi dawkami paracetamolu i ibuprofenu. Niewiele to zmienia. Gdy w pracy czuję, że zbliża się atak, wsiadam do samochodu i wracam do domu – boję się, by nie zrobiło się tak źle, jak wtedy, kiedy zmusiłam się, żeby zostać do końca, i zwymiotowałam w toalecie. Jeśli jednak zbyt często zwalniam się w połowie dnia, robi się problem. Przed wyjściem dzwonię do pacjentów i odwołuję wizyty. Proponuję im nowy termin, ale ponieważ w kolejnym tygodniu nigdy nie ma już wolnych miejsc, muszą zwykle odczekać swoje. Kiedy umawiam nowych pacjentów, staram się nie zapisywać ich na poranne godziny, rezerwując je dla tych najbardziej potrzebujących, aby zmniejszyć ryzyko, że ktoś ucierpi w następstwie moich wielokrotnych zwolnień. Mimo to kolejka rośnie lawinowo.
Nieustannie kłębią mi się w głowie te same pytania. Jak ma to dalej wyglądać? Jak radzą sobie inni? Po tym, jak zostałam potraktowana przez koleżankę w pracowniczej kuchni, tygodniami nie mogę przestać szukać na nie odpowiedzi. Jestem w szoku, że ten temat może być do tego stopnia drażliwy. Migrena – to przecież coś, co wszyscy mają, o czym wszyscy mówią, czyż nie? Tyle że akurat w tym momencie nie przychodzi mi do głowy ani jeden konkretny przykład, kim są ci „wszyscy”.
W którąś sobotę wpada do nas na kawę Linus, przyjaciel Jonasa. Opowiada, że jego mama też cierpiała na migrenę. Pamięta z dzieciństwa, że wciąż leżała w zaciemnionej sypialni. Nagle się rozpromienia.
– Ale kiedy miałem mniej więcej dwadzieścia pięć lat, zaczęła się u niej menopauza i nastąpiła zdecydowana poprawa.
Koleżanka z pracy przysyła mi mejlem artykuł o kobiecie, która całkowicie zmieniła styl życia. I teraz ból głowy dokucza jej nie codziennie, tylko co dwa dni.
Chłonę chciwie wszystkie te opowieści, a jednocześnie ogarnia mnie irytacja. Jak mam na nie zareagować? Być zadowolona i wdzięczna? „Och, jak super, jeśli mi się naprawdę poszczęści, może będę mieć migrenę rzadziej niż co drugi dzień! Albo najwcześniej za piętnaście lat pozbędę się jej w ogóle!”
Ale co z innymi doświadczeniami? Przecież musi być ich więcej. Historie ludzi wyleczonych z tej dolegliwości. Lub takich, którzy znaleźli sposób, aby mimo wszystko móc pracować i zajmować się dziećmi. Uświadamiam sobie, że rzeczywiście czytałam coś na ten temat u Joan Didion. Po chwili poszukiwań znajduję – esej z 1979 roku o jej migrenie. Cała esencja tekstu zawiera się w jednym akapicie pod koniec:
A kiedy już nadejdzie , teraz, gdy już znam jej zwyczaje, już z nią nie walczę. Kładę się i pozwalam jej się wydarzyć.
Odkrywam, że także Siri Hustvedt napisała w 2012 roku poświęcony swojej dolegliwości esej _Moja dziwna głowa_, w którym zawarła identyczny wniosek jak Didion:
Jeśli chodzi o ataki migreny, które wciąż się pojawiają i z pewnością nigdy nie przestaną się pojawiać, odkryłam, że kapitulacja jest lepsza niż walka. Kiedy czuję, że nadchodzi atak, kładę się do łóżka i robię, teraz już bez pomocy aparatu, swoje ćwiczenia odprężające.
Zamykam zbiór esejów Hustvedt z hukiem, który odbija się dotkliwym echem w mojej głowie. Jak to: położyć się i skapitulować? A co z dziećmi, które trzeba odebrać z przedszkola? Z niemowlakami, które narobiły w pieluchę? Z pacjentami, którzy już siedzą w poczekalni?
Jakiego rodzaju życie opisywane jest w tych tekstach? Wchodzę w Google’a i dowiaduję się, że kiedy Hustvedt tworzyła swój esej, jej córka była już dorosła. A dziecko Didion weszło w wiek nastoletni. Poza tym obie miały za mężów pisarzy, którzy prawdopodobnie pracowali w domu i mogli wyręczyć je w codziennych obowiązkach, gdy pojawiał się atak. Niewykluczone więc, że rzeczywiście można się po prostu „położyć i poddać”, jeśli ma się wolny zawód i dorosłe dzieci. Ale co z nami, z całą resztą? Z nami, które mamy zwykłe zawody, karty zegarowe, małe dzieci i partnera pracującego w innym mieście? Jakie jest dla nas rozwiązanie?
*
W końcu w skrzynce pocztowej ląduje pismo od neurologa. Zaakceptowali moje skierowanie i proponują mi termin w kwietniu.
W kwietniu. To jeszcze pięć miesięcy.ROZDZIAŁ 2 VIRGINIA WOOLF I TRUDNOŚCI Z DIAGNOZĄ
Kiedy miałam szesnaście lat, pewnego ranka obudziłam się z silnym bólem głowy. Byliśmy w letnim domku na zachodnim wybrzeżu i po wspólnym śniadaniu w słońcu niemal od razu poczułam się jeszcze gorzej. Przez ciężką mgłę otępienia raz po raz przebijały się błyskawice bólu. Położyłam się zatem do łóżka w nadziei, że we śnie mi przejdzie. Gdy jakąś godzinę później obudziła mnie mama, nie było wcale lepiej, a na dodatek zaczęły mnie męczyć mdłości. Jako lekarka, która sama cierpiała na migrenę, po szybkim zbadaniu stwierdziła, że mam pierwszy atak. Dała mi citodon i uspokoiła, że do wieczora wrócę do formy. Potem wszyscy pojechali łowić kraby, natomiast ja zostałam w łóżku z wiadrem stojącym tuż obok. Mijała godzina za godziną, a ja nie potrafiłam zrozumieć, jak to może ciągnąć się tak długo. Przysunęłam bliżej kubeł i dławiąc się, próbowałam zwymiotować, żeby chociaż przestało mi być niedobrze. Ale to jedynie nasiliło uderzenia bólu w głowie. W desperacji, że muszę coś zrobić, przeczołgałam się z wiadrem po podłodze na balkon i tam się położyłam.
Wieczorem rzeczywiście mi przeszło. Zjadłam kolację razem z rodziną, pełna euforii, że w końcu uwolniłam się od bólu i mdłości.
Kiedy kilka lat później ataki zaczęły się pojawiać z wyraźną regularnością, postawiono mi formalną diagnozę. Lekarz rodzinny przeprowadził dokładny wywiad chorobowy i na wszelki wypadek uzupełnił go rezonansem magnetycznym głowy. Nie, nie znaleziono nic niepokojącego – czyli migrena.
Szybkie rozpoznanie stanowiło wyjątek w porównaniu z tym, jak to wygląda zazwyczaj. Szacuje się, że na całym świecie na migrenę cierpi miliard ludzi. W samej Szwecji liczba ta wynosi około półtora miliona. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) klasyfikuje tę przypadłość – obok psychozy i demencji – jako jedną z najbardziej upośledzających normalne funkcjonowanie. Jednak pomimo znacznej dolegliwości choroby i wysokiej liczby jej przypadków badania wykazują, że migrena jest rzadko diagnozowana. Ocenia się, że jedna na trzy osoby nie ma postawionej diagnozy.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, ale najważniejsza z nich to po prostu niewiedza. Istnieje stereotypowy obraz migreny jako jednostronnego bólu głowy. I wszyscy na tym poprzestają. Tymczasem choroba może się objawiać bardzo różnie. Niekiedy ból obejmuje całą głowę, czasem wyłącznie szyję lub okolicę ciemienia bądź występuje naprzemiennie w kilku miejscach. Tak naprawdę nie zawsze jest też najbardziej dolegliwym symptomem. Dla niektórych najmocniej odczuwalnymi objawami są nudności i osłabienie mięśni. Inni za najdokuczliwsze uznają zmęczenie, zawroty lub problemy z mówieniem. U części chorych atak migreny zaczyna się od aury, która oznacza rozmaite rodzaje zaburzeń wzroku i percepcji. Mogą one mieć różny stopień nasilenia – od łagodnego do intensywnego – i tym samym powodować niejednakowy stopień uciążliwości.
Nie każdy, kto ma tego rodzaju objawy, decyduje się na wizytę u lekarza, co z kolei może wynikać z kilku różnorodnych czynników. Trudność leczenia tej dolegliwości sprawia, że niektórzy nie zasięgają fachowej porady, ponieważ uważają, że i tak nic to nie da. Niewykluczone, że mają cierpiących na migrenę krewnych lub znajomych, u których mimo interwencji medycznej nie nastąpiła poprawa. Inny powód to swego rodzaju piętno związane z chorobą. Podobnie jak w przypadku innych niewidocznych schorzeń bólowych czasami można odnieść wrażenie, że dolegliwość ta nie jest traktowana poważnie. Badania wykazały powszechną nieufność wobec osób skarżących się na ból – dotyczy to zarówno objętego nim obszaru, jak i jego intensywności. Generalne przekonanie, że migrena to tylko pretekst do unikania trudnych sytuacji, panowało już co najmniej dwieście lat temu.
Kolejną przyczyną niediagnozowania migreny jest to, że dolegliwości cierpiących na nią osób są błędnie interpretowane. Prawdopodobnie było tak w przypadku pisarki Virginii Woolf. Z pozostawionych przez nią listów i dzienników wynika, że przez większość życia dokuczały jej silne bóle głowy, którym często towarzyszyły zawroty, mdłości i kłopoty z wysławianiem się oraz trzeźwym myśleniem. Podczas ataków pragnęła jedynie leżeć bez ruchu w zaciemnionym pomieszczeniu, a ponieważ wszelkie dźwięki były nie do zniesienia, zwykle zatykała uszy gumkami do ścierania. Ataki powodowały też zaburzenia snu, a brak snu wywoływał rozdrażnienie i przygnębienie. Innymi słowy: objawy wyczerpywały wszystkie klasyczne kryteria migreny bez aury. Mimo to Woolf ani razu nie użyła określenia „migrena”, mówiła po prostu o „bólach głowy”, a czasami o „chorobie”. Prawdopodobnie dlatego, że przedstawiano jej te dolegliwości jako oznaki innego zaburzenia – neurastenii. W XIX stuleciu i na początku XX wieku była to powszechnie spotykana diagnoza, szczególnie u kobiet. Przypisywano jej długi szereg symptomów, takich jak lęk, przygnębienie, zmęczenie i różnego rodzaju bóle.
Chociaż obecnie neurastenia nie jest już diagnozowana, lekarze nadal mylą migrenę z innymi chorobami. Z badań wynika, że najczęstszym błędnym rozpoznaniem jest „napięciowy ból głowy”. W USA spotyka się też określenie „sinusowy ból głowy”, termin nieużywany w Europie, a odnoszący się do bólu, którego przyczyną i ogniskiem są prawdopodobnie zatoki. Jedno z amerykańskich opracowań podaje, że osiemdziesiąt osiem procent pacjentów, u których stwierdzono sinusowy ból głowy, w rzeczywistości cierpiało na migrenę.
Nie wyczerpuje to bynajmniej różnorodności diagnoz. W 1922 roku „New York Times” opublikował obszerny reportaż o pięćdziesięciolatku, który przez ponad trzydzieści lat szukał pomocy u internistów i psychiatrów, zanim ostatecznie usłyszał, że cierpi na migrenę. Lekarze, z którymi przez te wszystkie lata miał do czynienia, przypisywali mu przeróżne schorzenia, między innymi depresję, epizodyczne osłabienie mięśni czy paraliż oraz zespół chronicznego zmęczenia (_Myalgic Encephalomyelitis_, ME). W tym konkretnym przypadku do błędnej diagnozy mogło przyczynić się to, że ból głowy nie stanowił głównej dolegliwości. Ataki sprowadzały się do nagłej słabości i wyczerpania w połączeniu ze sztywnością mięśni. Bóle głowy i zaburzenia widzenia również były elementami obrazu choroby, lecz nie tymi, które w odczuciu mężczyzny wymagały najpilniejszej pomocy. Przez pierwsze dwadzieścia lat napady zdarzały się mniej więcej raz w miesiącu. W miarę upływu czasu pojawiały się coraz częściej, aż w końcu powtarzały się co tydzień. Wraz z rozwojem sytuacji pięćdziesięciolatek zaczął coraz bardziej desperacko szukać pomocy. Minęły prawie trzy dekady, gdy otrzymał w końcu skierowanie do neurologa, który stwierdził, że pacjent cierpi na migrenę.
_Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży._