- promocja
- W empik go
Cień Rozpaczy - ebook
Cień Rozpaczy - ebook
Grupa przyjaciół wybiera się na wspólny wypad w polskie góry. Z pozoru niewinna impreza zaczyna przybierać nieoczekiwany obrót... Powieść grozy w polskim wydaniu. Jest to moja pierwsza książka, jestem ciekawy Waszych opinii :) Istota pojawiająca się w historii inspirowana była postacią stworzoną przez Vodnica, który użył ją w swoim fanficu anime.
Kategoria: | Fantastyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 96 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pogoda tego letniego wieczoru była bardzo przyjemna. Lekki chłodny wiatr poruszał delikatnie gałęziami kilku wysokich topoli stojących na polanie, przynosząc kojące uczucie chłodu po upalnym dniu. Tuż obok drzew znajdowało się sporych rozmiarów jezioro. Woda w nim miała lekki zielonkawo - niebieski odcień a blask zachodzącego słońca odbijał się w jego tafli. Nad jednym z piaszczystych brzegów przy rozpalonym ognisku rozbity był duży bordowy namiot przy którym przebywała siedmioosobowa grupa młodych osób. Większość zgromadzonych siedziała wokół paleniska wesoło rozmawiając z wyjątkiem jednej dziewczyny stojącej kawałek dalej oraz pary zakochanych całujących się na mieliźnie jeziora.
Pierwszą z nich, siedzący najbliżej ognia był dwudziestotrzyletni Szymon, mierzący około 180 centymetrów wzrostu, umięśniony i wysportowany, krótko obcięty ciemny blondyn. Boki i tył głowy miał obcięte na łyso a reszta włosów była zaczesana na bok.Na jego brodzie znajdował się kilkudniowy zarost. W jego zielonych oczach odbijały się płomienie ogniska a w ręku trzymał w połowie wypite piwo. Ubrany był w białą koszulkę z czarnym nadrukiem nazwy jego ulubionego zespołu oraz krótkie czarne spodenki. Na nogach założone miał czerwone adidasy i białe skarpetki. Wyglądał na zamyślonego, jego wzrok już od dłuższego czasu nie odrywał się od płomieni co było do niego niepodobne gdyż na co dzień był osobą raczej podejmującą działania bez jakichkolwiek zastanowień. Jego cztery lata młodsza partnerka Luiza była natomiast podobnego wzrostu do swojego wybranka, lecz w przeciwieństwie do niego jej sylwetka była nieco pulchniejsza. Lekko zaokrągloną twarz zdobiły delikatnie widoczne piegi, zaś za prostokątnymi okularami można było dostrzec błękitne oczy. Na szyi zawieszony miała ładny, srebrny łańcuszek. Jej rude, średniej długości włosy były spięte w duży kok. Miała na sobie przewiewną czarną koszulkę na ramiączkach, jeansowe spodnie, szare sandały oraz jasną torebkę wykonaną ze skóry. Stała kawałek dalej za swoim partnerem i od dłuższego czasu była pochłonięta swoim telefonem komórkowym. Szymon już nawet nie zwracał uwagi na jej zachowanie, ponieważ wiedział że nigdy nie była duszą towarzystwa i większość spotkań w towarzystwie wyglądało w podobny sposób do tego co prezentowała teraz, co niejednokrotnie kończyło się kłótnią a dziś chciał tego zdecydowanie uniknąć. Ich związek trwał już od dwóch lat, przechodząc lepsze i gorsze momenty, niejednokrotne kłócąc się ze sobą by później znów się pogodzić. Po drugiej stronie ogniska siedziała natomiast Kasia z Mariuszem - byli razem od blisko dwóch lat. Mariusz, rówieśnik Szymona był bardzo szczupłym szatynem niezbyt wysokiego wzrostu. Miał dosyć długie włosy, niedbale rozczochrane we wszystkie strony, krótki zarost, ciemne oczy oraz jasną karnację. Siedząc w samych niebieskich spodenkach kąpielowych trzymał w rękach kij z kiełbaskami ponad ogniskiem i nucił bliżej nieznaną melodię. Koło niego stała otwarta butelka piwa. Uwielbiał grillować a także czuł słabość do alkoholu więc przy ognisku z przyjaciółmi miło spędzał czas. Oparta o jego ramiona osiemnastoletnia Kasia bawiła się zapalniczką raz po raz zapalając ją i gasząc rozmawiając przy tym żywiołowo z leżącym na plecach nieopodal niej przyjacielem Markiem. Jej blond, długie włosy były rozpuszczone sięgając niemal do pasa. Miała ładne brązowe oczy, usta pomalowane błyszczykiem i duże rzęsy które tylko dodawały jej uroku. Na jej nadgarstku zauważyć można było spory tatuaż przedstawiający japoński symbol szczęścia. Na jej palcu połyskiwał niewielki srebrny pierścionek a na szyi wisiał złoty łańcuszek. Niska i szczupła, ubrana w za duże ogrodniczki pod którymi miała niebieską koszulkę wyglądała zdecydowanie młodziej niż jej partner. Jej charakter - typowej nastoletniej buntowniczki nie sprawiał jednak grupie żadnych problemów. Często dogadywała w żartach swoim znajomym, lecz nikt nie brał sobie jej słów do serca. Rozmówca Kasi miał natomiast bardzo nietypowe poczucie humoru, był wygadany i posiadał nieco wybujałe ego. Jego żarty często sprowadzane były na tematy, na które nikt kulturalny się nie wypowiada. Uwielbiał spędzać czas w właśnie taki sposób jak teraz nie stroniąc od alkoholu i używek, lecz mimo tego wszyscy go lubili. Leżąc i rozmawiając spoglądał z rozmarzeniem w niebo na pojawiające się pierwsze gwiazdy. Był wysoki i gruby, lecz przez ciemną bluzę z kapturem, długie spodnie i głowę obciętą na łyso wydawał się po prostu bardzo dobrze zbudowany. Na jego pasie wisiała mała czerwona saszetka a stopy zdobiły czarne sandały. Miał niebieskie oczy i nosił okulary korekcyjne. Nieco dalej od ogniska, na brzegu jeziora znajdowała się kolejna para. Paweł i jego dziewczyna Vanessa stali po kolana w wodzie wtuleni w siebie i całując się już od dłuższego czasu. Obydwoje ubrani byli w żółte stroje kąpielowe, Paweł był w spodenkach a ona w jednoczęściowym stroju. Vanessa świeżo upieczona osiemnastolatka miała kruczoczarne, długie włosy zaplecione z tyłu w dwa eleganckie warkocze, jej oczy były duże i równie czarne co włosy a cera jej skóry była dosyć blada co wcale nie umniejszało jej uroku, wręcz przeciwnie, wyglądała naprawdę ślicznie. Była najniższą osobą w grupie a do tego dosyć szczupłą przez co podobnie jak Kasia nie wyglądała na osiemnaście lat, lecz sprawiała wrażenie nieco młodszej. Na jej prawym ramieniu wytatuowany był kwiat lotosu a na karku posiadała tatuaż przedstawiający skrzydła anioła z tajemniczym napisem "312". Była bardzo pogodną i sympatyczną osobą, jednak potrafiła też być stanowcza i uparta. Paweł starszy od swojej wybranki o trzy lata był najwyższy w całym towarzystwie i do tego również szczupły co Vanessa przez co sprawiał wrażenie jakby był anorektykiem. Jego krótkie blond włosy były zawsze postawione na przysłowiowego języka i nie posiadał zarostu. Jako jedyny w grupie nosił soczewki kontaktowe, które często zmieniał gdy tylko mu się znudziły przez co barwa jego oczu często się zmieniała. Dziś założone miał niebieskie, które Vanessie najbardziej się podobały. Obydwoje byli szczęśliwie zakochani już od czterech lat, lecz dopiero w ostatnim czasie Paweł zdecydował się na oświadczyny.
Tego dnia czas mijał zdecydowanie za szybko i niepostrzeżenie zmierzch zaskoczył wszystkich zgromadzonych nad jeziorem. Muzyka elektroniczna wydobywająca się z małego przenośnego głośnika odbijała się szerokim echem po okolicy.
- Masz już gotowe te kiełbasy? Zdążyłam już zgłodnieć - spytała wyraźnie zniecierpliwiona Luiza w stronę Mariusza wciąż jednak zajęta telefonem.
- Jeszcze chwila i będą gotowe, możecie powoli wyciągać talerze - odpowiedział Mariusz biorąc solidny łyk piwa stojącego po jego prawej stronie. - Chyba że ktoś lubi bardziej przypieczone to musi poczekać trochę dłużej - dodał ściągając kilka mniej wysmażonych kiełbasek na podstawiony właśnie przez Kasię talerz a resztę ponownie włożył nad płomienie.
- Na pewno nie chcesz aby Ci w tym pomóc? - zapytała wychodząca z wody Vanessa za którą parę kroków dalej podążał Paweł. Obydwoje dosiedli się do kręgu przy ognisku przykrywając się ręcznikiem.
- Nie trzeba, dziękuję. Lubię tak spędzać czas, można powiedzieć że jest to moje hobby - odparł i uśmiechnął się szeroko w ich kierunku.
- Ja za to wolę dobrą imprezę, oczywiście z dużą ilością alkoholu - powiedziała Kasia odkładając talerz z kiełbasami obok ogniska.
- No to chyba jak wszyscy tutaj - odrzekł Szymon - No może z wyjątkiem Luizy - dodał po czym głośno się zaśmiał.
- Co znowu ja? Zawsze Ci coś kurwa nie pasuje! Dałbyś wreszcie spokój! - oburzyła się Luiza pierwszy raz od dłuższego czasu odrywając wzrok od telefonu i spoglądając z wyrzutem na partnera.
- Bo mogłabyś choć raz jak człowiek usiąść z resztą znajomych a nie tak jak zawsze jesteś z boku i masz wyjebane na wszystko - odpowiedział dosadnie tracąc powoli cierpliwość. - I schowaj w końcu ten telefon.
Luiza niezbyt zadowolona posłuchała go, schowała komórkę do swojej torebki i dosiadła się do reszty. Po krótkiej niezręcznej ciszy pierwszy odezwał się Marek który wstał z pozycji leżącej, usiadł i spojrzał po kolei na wszystkich.
- Dobra, szkoda czasu na bezsensowne kłótnie, przyszliśmy się tu w końcu bawić a nie kłócić jeden z drugim - oznajmił kierując swój wzrok na Szymona z Luizą tym samym próbując rozładować narastające napięcie - Mamy jeszcze jakieś piwo?
- Spójrz tylko za Mariusza - powiedziała Kasia wskazując palcem za plecy partnera.
- No i takie coś to ja rozumiem - odrzekł z uśmiechem zauważając prawie pełną skrzynkę złotego trunku spoczywającą przy namiocie. Wziął kilka butelek po czym rozdał je wszystkim po kolei.
- Ja dziękuję, nie lubię piwa. Chyba że mamy wino to z chęcią się poczęstuję - powiedziała Luiza delikatnie odtrącając wyciągniętą w jej kierunku butelkę.
- No niestety ale nie mamy - Marek nałożył kiełbasę na talerz, otworzył piwo, wziął solidnego łyka i kontynuował - Słuchajcie, mam pewien pomysł. Co powiecie na jakiś wspólny wypad? Mój wujek ma niewielkiego kampera do którego zmieścimy się wszyscy bez większego problemu. Mam już z nim wszystko dogadane i mi go na pewno pożyczy. Jedyną kwestią jest to że musimy ustalić kiedy i gdzie jedziemy. Ja proponuję jakiś domek nad morzem chociaż chciałbym też usłyszeć Wasze propozycje.
Po minach zgromadzonych można było zauważyć iż propozycja przypadła wszystkim do gustu. Nawet na twarzy Luizy dostrzec można było delikatny uśmiech.
- Jestem za - powiedzieli razem Szymon, Mariusz i Kasia.
- Ja również - dodał Paweł z zadowoleniem.
- I ja też, zajebisty pomysł, już dawno o czymś takim myślałam - powiedziała Vanessa. Chociaż proponowałabym wyjazd w góry.
- No to właśnie dlatego pytam, zdecyduje zdanie większości. A Ty Luiza co o tym sądzisz? - spytał Marek.
- Mi to obojętne gdzie pojedziemy - odparła. Byleby tylko nie na jakieś totalne zadupie.
-W takim razie głosujemy. Ja jestem za morzem, Vanessa za górami, Luiza się wstrzymuje. Paweł? - spytał Marek.
- Ja tak jak Vanessa głosuję za górami.
- Ja również, nie przepadam za morzem, poza tym uwielbiam górskie powietrze - dodał Mariusz.
- Wolałabym nad morze, chociaż góry też są dobrą alternatywą. Dostosuję się do zdania większości - powiedziała Kasia.
- No to ja także zagłosuję na góry - dopowiedział Szymon tym samym przegłosowując miejsce wyjazdu .
- W takim razie mamy jasność. Teraz tylko musimy znaleźć jakieś fajne miejsce i dogodny termin wyjazdu. Z tego co wiem mamy aktualnie wszyscy wolne więc możemy jechać jak najszybciej by w pełni wykorzystać urlop - powiedział Marek.
Wszyscy przytaknęli więc zapytał
- To jakieś pomysły? - dodał ściszając pilotem muzykę.
Zapadła chwila ciszy. Dźwięk świerszczy niósł się spokojnie nad taflą jeziora oświetloną blaskiem księżyca. Można było dostrzec pełne skupienie na twarzach wszystkich zgromadzonych. Szymon znów patrzył się w powoli dogasające ognisko w którym pozostało już tylko kilka płomieni. Mariusz otwierał kolejne piwo a Paweł wstał, ruszył w kierunku namiotu zza którego wyciągnął kilka grubszych gałęzi i dorzucił do paleniska. Blask ognia powoli rozbłysnął na nowo. Po krótkim czasie w końcu pierwsza odezwała się Vanessa.
- Mam pewien pomysł, chociaż nie wiem czy wszystkim się spodoba - zaczęła niepewnie.
- No to słuchamy - odpowiedział Paweł. Widać było pewne zakłopotanie na jej twarzy. Nie była pewna czy jej propozycja przypadnie każdemu do gustu. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów częstując nimi Kasię i Szymona. Sama też odpaliła papierosa zaciągnęła się głęboko wypuszczając sporą ilość dymu po czym zaczęła opowiadać.
- Nie wiem czy wszyscy wiecie ale rok temu zmarła moja babcia. Była już bardzo schorowana i osłabiona. Można powiedzieć że już czekała na śmierć gdyż już bardzo się męczyła. Jak niektórzy z Was wiedzą mieszkała tu u Nas w Raciborzu, ale oprócz Pawła nikt raczej nie wiedział że posiadała też spory domek w górach. Jest to dość duża posiadłość usytuowana na skraju lasu. Ze względu na wiek i chorobę nie była w stanie jednak się nim zajmować więc moi rodzice od czasu do czasu jeździli go doglądać zabierając mnie ze sobą. Tak się złożyło że po śmierci babci posiadłość przeszła na mojego tatę. Rodzice jednak nie są nią zainteresowali i wystawili ten dom jakiś czas temu na sprzedaż. Wiem też gdzie schowali klucze do niego więc moglibyśmy się tam wybrać, póki jeszcze należy do Nas. Mama z tatą wyjechali w delegację, więc nawet nie zauważą że zabrałam klucze do tego domu - zakończyła z wyrazistym uśmiechem.
Gdy tylko skończyła mówić rozległy się odgłosy aprobaty. Paweł uśmiechnął się do Vanessy potakując głową, Szymon, Kasia i Marek zaczęli klaskać a Mariusz podniósł butelkę z piwem i powiedział
- No to mamy już jasność, jedziemy do byłej posiadłości Twojej babci.
Jedynie Luiza wyglądała na osobę którą ta wiadomość w żaden sposób nie zainteresowała. Sięgnęła po ostatnią kiełbasę i zapytała obojętnym tonem
- A gdzie dokładnie znajduje się ten dom?
Vanessa przesunęła się nieco bliżej ogniska, spojrzała na rozgwieżdżone niebo i po chwili odparła
- Znajduje się on w małej wiosce Dolędzin. Właściwie to tylko administracyjnie do niej należy bo sam w sobie stoi kilka kilometrów dalej drogą górską od wsi. W naszym przypadku jest to świetna wiadomość bo możemy zrobić taką imprezę jakiej jeszcze świat nie widział i nikt się do Nas nie przypierdoli.
Tym razem chyba nawet Luiza się przekonała bo na jej twarzy zagościł niewyraźny uśmiech. Tymczasem Kasia nieco zmarkotniała. Zaciągnęła się ostatni raz papierosem, zgasiła niedopałek i zaczęła się zastanawiać na głos
- Dolędzin, Dolędzin... gdzieś to ostatnio słyszałam...
Sięgnęła ręką do kieszeni wyciągając telefon i zaczęła wyszukiwać informacji. Chwilę później krzyknęła z przerażeniem
- No chyba Was pojebało że tam pojedziemy!
Mariusz spojrzał na nią ze zdziwieniem, Paweł zrobił duże oczy a Marek zapytał
- Dlaczego? Co takiego jest w tym całym Dolędzinie?
- Nie co a kto. Serio nic nie słyszeliście? Co jak co ale ja odpadam. Możecie sobie sami jechać - odparła Kasia.
- No to może Nam powiesz o co chodzi i Nas oświecisz? Bo jak dla mnie pomysł z tym domem jest strzałem w dziesiątkę - zapytał Paweł spoglądając na Kasię.
- No to słuchajcie.
Kasia wzięła butelkę piwa od Mariusza, wzięła kilka łyków i zaczęła czytać
- Dziś 15 maja 2023 roku we wczesnych godzinach porannych w lesie w okolicach Dolędzina (województwo dolnośląskie) dokonano makabrycznego odkrycia. Mieszkaniec wsi wybierając się rano na grzyby odnalazł dwa zmasakrowane ciała wręcz uniemożliwiające identyfikację. Ofiary nie miały ze sobą żadnych dokumentów tożsamości. Przybyła na miejsce policja zabezpieczyła teren oraz wezwała techników. Ze wstępnych rozmów z mieszkańcami nie udało się znaleźć nowych poszlak w sprawie. Grzybiarz Edward W. był przekonany że nikogo nie widział w okolicy. O sprawie będziemy informować na bieżąco.
AKTUALIZACJA 18 maja
Dolnośląskiej policji udało się rozpoznać ofiary. Przeszukując listę zaginionych osób dotarli do rodziny zamordowanych. Są to dwie kobiety - Agnieszka S. (37l) i jej córka Nikola (16l). Policjanci rozpoznali osoby po ubiorze w jakim były w dniu zaginięcia. Przybyła na miejsce rodzina potwierdziła tożsamość ofiar. Kobiety przyjechały na wypoczynek w góry. 12 maja w godzinach popołudniowych wybrały się na górski szlak. Była to ostatnia chwila w której nawiązały kontakt z rodziną. Wyniki sekcji zwłok wykazały że kobiety zamordowane zostały dwa dni przed znalezieniem ciał. Trwa dalsze dochodzenie w tej sprawie.
Kasia skończyła czytać artykuł i powiedziała
- Teraz już wiecie dlaczego nie chcę jechać. Nie mam zamiaru trafić na jakiegoś psychopatycznego mordercę.
Na twarzach wszystkich widać było zdumienie. Jedynie Szymon wydawał się tym wszystkim nie przejmować i powiedział
- Widać że masz nieaktualne dane. Nie wiem co to za portal ale na pewno nie należy do najrzetelniejszych - uśmiechnął się, lecz widząc jej zdziwioną minę dodał - przeczytaj sobie to.
Wyciągnął telefon, wyszukał coś i po chwili wręczył go Kasi.
Spojrzała na wszystkich i zaczęła czytać na głos
- Sprawa brutalnego morderstwa z Dolędzina. Dnia 2 czerwca na komisariat policji w Szklarskiej Porębie zgłosił się mężczyzna w wieku 48 lat. Patryk R. przyszedł na komisariat w godzinach porannych w starych, zniszczonych ciuchach. Podczas przesłuchania zachowywał się bardzo dziwnie, zakrywał się utratą pamięci, lecz ostatecznie przyznał się do popełnionej zbrodni. Na pytanie dlaczego popełnił to przestępstwo nie był w stanie rzeczowo odpowiedzieć. Aktualnie znajduje się w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. O jego dalszym losie zdecyduje sąd. Grozi mu dożywotnie pozbawienie wolności.
Kasia oddała telefon Szymonowi po czym powiedziała spokojniejszym głosem
- No chyba że tak, uspokoiłeś mnie. Niesamowite jakie zjeby chodzą po tej planecie. W każdym bądź razie skoro jest już bezpiecznie to nie mogę się doczekać naszego wyjazdu - skwitowała te informacje po czym oparła się ponownie o bark Mariusza.
Księżyc zaczął powoli chować się za chmurami, płomienie paleniska znów przygasały a rozmowy zgromadzonych zeszły już na inne tematy. Po dobrym kwadransie Marek postanowił przerwać żywiołową dyskusję Pawła i Szymona na temat najnowszej odsłony gry na x-boxa.
- Przepraszam że Wam przerywam ale musimy ustawić jeszcze jedną kwestię. Kiedy wyjeżdżamy?
- Jak dla mnie możemy nawet i teraz - zaśmiała się Vanessa - tylko pojedziemy po klucze.
- Nie miałbym nic przeciwko - zgodził się z nią Paweł po czym również się uśmiechnął.
- Dobra ale tak na poważnie to może za dwa dni? Akurat trafi to na piątek i będzie można zostać tam do końca tygodnia. Kto się że mną zgadza niech podniesie rękę - zaproponował Szymon.
Ręce wszystkich bez wyjątku powędrowały wysoko w górę.
- W takim razie rano jak tylko wrócimy do domu dzwonię do wujka i rezerwuję kampera a cała reszta niech przygotuje wszystkie potrzebne rzeczy na wyjazd - stwierdził Marek sięgając ręką do swojej saszetki i sprawdził coś w telefonie.
- Sprawdziłem właśnie prognozy i wstępnie przez cały weekend mamy mieć zajebistą pogodę. Trzymajmy kciuki aby się sprawdziła - zakończył Marek chowając telefon z powrotem.
- Ja tam nie wierzę w żadne przewidywanie pogody ale tym razem chciałabym aby się nie pomylili. A nawet jeśli pogoda się spierdoli to przesiedzimy cały weekend w domku i też się dobrze zabawimy - stwierdziła optymistycznie Vanessa. - W końcu dookoła domu nie znajduje się nic wartego uwagi więc i wychodzić za bardzo nie ma po co - dodała wrzucając do ogniska pustą paczkę po kiełbasach. Przez chwilę patrzyła jak ostatni płomień trawi kurczącą się paczkę po czym wstała biorąc Pawła za rękę i udała się z nim w kierunku namiotu.
- Nie wiem jak wy ale my idziemy już spać. Jutro jak tylko wrócimy bierzemy się za przygotowania do wyjazdu. Dobranoc - powiedziała po czym obydwoje zniknęli w środku.
- My już też się będziemy kładli. Mariusz jeszcze jutro musi iść do pracy a ja zacznę już powoli pakować rzeczy na wyjazd. Do jutra - powiedziała Kasia i chwilę po tym także oni opuścili krąg.
- To może też pójdziemy się położyć? - spytał Szymon swoją partnerkę z wymownym gestem rękami, który wyraźnie wskazywał na to że prędko nie pójdą spać. Luiza przytaknęła więc pożegnali się z Markiem i weszli do środka. Marek jeszcze chwilę siedział sam ponownie wpatrując się w gwiazdy. Sięgnął znów do saszetki i wyciągnął z niej nic innego jak zapakowaną w mały woreczek marihuanę. Gdy tylko zrobił skręta odpalił go, głęboko się zaciągając i po raz kolejny położył się na plecach.
- I to jest kurwa życie - stwierdził z satysfakcją.
Minęła jeszcze chwila i zasnął tak jak leżał. Ostatni płomień jeszcze raz zamigotał w palenisku po czym zgasł a nad jeziorem zapadł mrok.
Rozdział 2 - Podróż
Dwa dni minęły niezwykle szybko i już nastał upragniony dzień wyjazdu. Dom Vanessy znajdował się na przedmieściach Raciborza w spokojnym otoczeniu domków jednorodzinnych. Była to jednopiętrowa, modernistyczna budowla z dużymi przeszkleniami. Elewacja budynku była w białym kolorze z dodatkami ciemnobrązowego drewna. Ulica przy której znajdował się dom dziewczyny nie była zbyt ruchliwa. Zarówno z jednej jak i z drugiej strony drogi przed budynkami rosły niewielkie drzewa. W ten piątkowy poranek w jej domu panował jednak nerwowy nastrój, związany z przygotowaniem do wyjazdu. Korzystając z nieobecności rodziców, Vanessa zaprosiła na noc Pawła, który znajdował się jeszcze w jej łóżku. Spał na brzuchu w samych bokserkach przykryty tylko częściowo fioletową kołdrą. Jej pokój na codzień posprzątany i zadbany wyglądał teraz jakby przeszedł przez niego huragan. Na podłodze leżało mnóstwo porozrzucanych ubrań, z otwartej drewnianej szafy wypadło kilka różnokolorowych poduszek natomiast na stole pośrodku pokoju leżała w połowie zapakowana czarna walizka. Przy stojącej w kącie toaletce siedziała Vanessa pakując kosmetyki. Jej włosy były rozczochrane a ubrana była jeszcze w samą białą bieliznę. Wiedziała że mają jeszcze sporo czasu do wyjazdu jednak wolała wcześniej się przygotować. W międzyczasie obudził się Paweł. Usiadł na łóżku, spojrzał na swoją narzeczoną nieprzytomnym wzrokiem po czym zapytał
- Hej kochanie, już nie śpisz? Mamy dopiero siódmą rano a z tego co wiem wyjeżdżamy o dwunastej. Jest jeszcze sporo czasu, chodź się jeszcze położyć.
- Cześć Skarbie, wiesz chcę jeszcze się spakować, wykąpać, uczesać i pomalować - odparła zamykając kosmetyczkę i pakując ją do walizki. Podeszła do niego, pocałowała namiętnie w usta i dodała
- Jak na razie to wszystko. W takim razie idę się wykąpać, spakujesz resztę?