Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Cienie Prawdy - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 września 2025
20,19
2019 pkt
punktów Virtualo

Cienie Prawdy - ebook

W świecie rozdartym przez Echo granica między życiem a cieniem zaciera się coraz bardziej. Aleksander, Sabina i tajemnicza dziewczynka wyruszają w podróż ku górom, gdzie czeka na nich sieć, która oplata cały świat. „Cienie Prawdy” to drugi tom „Labiryntu Przeznaczenia” — historia o strachu, zdradzie i nadziei, która prowadzi ku odkryciu mrocznego serca przeznaczenia.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8431-377-0
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1. Nowe Ślady

Po wydarzeniach, które wstrząsnęły miastem, życie zaczyna wracać do pozornego porządku. Aleksander Wilczewski, choć nie wyjawił jeszcze całej prawdy, stara się zacząć na nowo. Jednak spokój, który udało mu się wywalczyć, okazuje się tylko chwilową iluzją. Zniknięcie Leny August nadal nie daje mu spokoju. Z dnia na dzień czuje, że coś niepokojącego czai się tuż za rogiem, coś, czego nie może uchwycić.

Pewnego deszczowego poranka, tuż po świcie, dostaje tajemniczy list, który zmienia wszystko. To nie jest zwykła wiadomość to wezwanie, którego nie może zignorować. W liście znajduje się zdjęcie sprzed lat zdjęcie, które widział tylko raz w życiu i które miało zostać zapomniane. Na odwrocie widnieje jeden, krótki napis:

„Wszystko, co straciłeś, możesz odzyskać. Ale w zamian… musisz oddać coś cennego.”

Aleksander wie, że to początek czegoś większego. To, co miało być zamkniętą sprawą, znów staje się realnym zagrożeniem. I tym razem nie chodzi tylko o zniknięcie Leny. W grę wchodzą mroczne sekrety, które mogą zmienić nie tylko jego życie, ale także życie wszystkich, których kocha.

Na ulicach, w cieniu starych kamienic, zaczynają pojawiać się dziwne znaki, a ludzie, którzy byli częścią jego przeszłości, zaczynają powracać, jakby nigdy nie odeszli. Aleksander nie wie, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem. Z każdym krokiem wchodzi coraz głębiej w grę, która od zawsze była tylko w tle jego życia.

Czy będzie w stanie odkryć, kto za tym wszystkim stoi? I co naprawdę oznacza tajemniczy napis, który znalazł na liście? W tej grze nie ma miejsca na pomyłki, a każda decyzja może prowadzić do nieodwracalnych konsekwencji.

Aleksander usiadł przy biurku, wpatrując się w list, który nadal trzymał w dłoni. Deszcz bębnił w szyby, jakby próbował zmyć wszystko, co nagromadziło się w jego umyśle. Na chwilę poczuł się znów jak ten sam człowiek, który jeszcze kilka miesięcy temu prowadził spokojne życie. Jednak przeszłość nie miała zamiaru go opuścić.

Zerknął na zdjęcie to samo, które było świadkiem wydarzeń sprzed lat. Ostatni raz widział je na miejscu morderstwa, kiedy to z pomocą współpracowników starał się rozszyfrować obraz, który stał się kluczem do rozwiązania jednej z najcięższych spraw w jego karierze. Czy naprawdę ta sprawa była zakończona? A może wszystko, co dotąd wydawało mu się logiczne, było tylko iluzją?

Odwrócił zdjęcie, wpatrując się w odręczne pismo.

„Wszystko, co straciłeś, możesz odzyskać. Ale w zamian… musisz oddać coś cennego.”

Te słowa brzmiały w jego uszach jak dzwon. Co mogło to oznaczać? Co, do diabła, miałby teraz stracić? Przypomniał sobie, co wydarzyło się w jego życiu przez ostatni czas tę bezlitosną walkę, w którą wciągnęła go sprawa Leny August, i wszystkie decyzje, które podejmował, mając na celu jej odnalezienie. A teraz, po tym liście… wszystko wydawało się jeszcze bardziej skomplikowane.

Zatrzymał wzrok na dziwnym znaku, który pojawił się w dolnym rogu zdjęcia. Był to niewielki symbol, prawie nieczytelny, ale na tyle znajomy, by wywołać u niego dreszcz. Otworzył szufladę, w której trzymał starą teczkę z dokumentami. Znalazł to, czego szukał kopię śledztwa sprzed lat, zapisaną w szczegółach, które teraz zaczynały nabierać sensu. Wciąż pamiętał ten symbol, który kiedyś uznał za przypadkowy znak graffiti, ale teraz, patrząc na niego w kontekście tego, co się działo, wiedział, że to coś znacznie więcej.

— To nie jest przypadek mruknął do siebie, odruchowo biorąc telefon. W jego głowie zaczynały kłębić się pytania, na które musiał znaleźć odpowiedzi. Ale najpierw musiał zadzwonić do kogoś, kto miał wiedzę, o jakiej inni nie mieli pojęcia.

Wcisnął przycisk wybierania numeru, czekając na połączenie. Po chwili usłyszał szum w słuchawce, a potem głos, który znał od lat.

— Tak? — zapytał mężczyzna, po drugiej stronie.

— Potrzebuję twojej pomocy — odpowiedział Aleksander, głos mu zadrżał.

Wiedział, że nie ma już odwrotu. To, co miało być zwykłym śledztwem, stało się czymś znacznie bardziej niebezpiecznym. — Mam nowy trop. Zniknięcie Leny… to tylko część większej układanki.

— Mów — odpowiedział mężczyzna, a w jego głosie było słychać, że sprawa staje się poważna.

Aleksander opisał mu zawartość listu i zdjęcia, zaznaczając szczególny symbol, który zauważył.

— Musimy to sprawdzić — dodał. — I musimy działać szybko. Zbyt dużo osób zaczyna się kręcić wokół tej sprawy.

Głos po drugiej stronie milczał przez chwilę, jakby analizował każdy słowo. W końcu, głęboki oddech i odpowiedź:

— Będę w kontakcie. Miej oczy szeroko otwarte. Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ktoś tu nieźle zamieszał.

Aleksander położył słuchawkę, wciąż czując, jak mroczny cień tej tajemnicy wciąż kroczy za nim. Ktoś, lub coś, zaczynało grać w niebezpieczną grę. I to nie była tylko sprawa Leny. To była sprawa, która mogła zniszczyć wszystko, co dotąd znał.

Wstając, czuł, jak ciemność wieczoru wkrada się w jego myśli. Nie było już powrotu. To, co poczuł, gdy tylko spojrzał na zdjęcie i przeczytał słowa w liście, było czymś, czego nie potrafił odrzucić. Coś, co wciągnęło go w spiralę tajemnic, której nie rozumiał do końca.

Przypomniał sobie, jak jeszcze kilka dni temu jego życie toczyło się w rytmie zwykłych dni, w spokoju ukrytym w Bieszczadach. Nocami słuchał odgłosów lasu, a dni spędzał na długich spacerach. Teraz, każda minuta w tym odludnym miejscu wydawała się być przepełniona oczekiwaniem. Czuł się, jakby nie uciekał przed przeszłością, ale jakby ta w końcu go odnalazła.

Zatrzymał się przed lustrem. Jego odbicie było zmęczone, ale też twarde, jakby doświadczenia, które przeszedł, wyryły na jego twarzy nieodwracalny ślad. I choć nic nie wskazywało na to, by mógł znaleźć tu spokój, wiedział, że nie ma już czasu na odpoczynek. Lena August zniknęła, a tajemnica, którą nieświadomie odkrył, rozrastała się w niewyobrażalny sposób.

Pomyślał o jej ostatniej rozmowie. Pamiętał, jak mówiła o „nowych odkryciach” w sprawie morderstwa sprzed lat, o rzeczach, które nie mogły zostać ujawnione. Mówiła o czymś, co miało związek z jej przeszłością i z osobami, które mogłyby stać za tym, co się wydarzyło. Aleksander nie miał wtedy pełnego obrazu sytuacji, ale to, co powiedziała, brzmiało jakby była na tropie czegoś, co miało wywrócić wszystko do góry nogami.

„Nie zostawiaj mnie, Aleksandrze. Kiedyś zrozumiesz…” — te słowa brzmiały w jego głowie jak echo. Tylko dlaczego? Dlaczego nie udało mu się do niej dotrzeć, kiedy to było najważniejsze?

Wziął głęboki oddech i podszedł do drzwi. Pora ruszyć w drogę, nie tylko po to, by rozwiązać zagadkę zniknięcia Leny, ale by odpowiedzieć na pytanie, które dręczyło go od początku. Jak daleko sięgała ta sprawa? I jak wiele osób mogło być w nią zamieszanych?

Wiedział, że nie będzie to łatwa droga. I choć nadzieja wciąż tliła się w jego sercu, to świadomość, że tajemnice, które miały zostać zatuszowane, teraz wychodzą na jaw, nie pozwalała mu zasnąć.

W samochodzie, jadąc w kierunku pobliskiego miasteczka, miał tylko jedną myśl: musiał dowiedzieć się, co naprawdę kryło się za zagadką Leny.

I na pewno nie zrobiłby tego sam.

Kiedy dotarł do małego pensjonatu na obrzeżach wioski, czekała na niego osoba, którą znał już od lat. Zawsze trzymali się razem, mimo trudnych czasów i sprzecznych dróg, którymi podążali. Wysoka, szczupła kobieta o ciemnych oczach i mocnym spojrzeniu, sprawiała wrażenie, jakby jej obecność miała w sobie jakiś rodzaj nieprzeniknionej mocy. Zawsze była blisko, choć nigdy nie oczekiwała tego od niego. Jej nazwisko było dobrze znane w kręgach, w których się obracał — Sabina Nowak, prywatna detektywka, z którą współpracował już przy kilku sprawach.

— Alek, nie musisz mi nic tłumaczyć. Wiem, po co tu jesteś — powiedziała cicho, kiedy tylko Aleksander wszedł do pomieszczenia.

Spojrzał na nią, zauważając, że miała przy sobie teczkę pełną dokumentów. Wydawało się, że czekała na niego już od dłuższego czasu.

— Wiem, że to nie jest proste, ale nie mamy czasu — odpowiedział, siadając przy stole. — Musimy działać, zanim będzie za późno. To wszystko prowadzi do czegoś, czego nie rozumiem, ale muszę się dowiedzieć, jak to wszystko jest ze sobą połączone.

Sabina milczała przez chwilę, patrząc na niego z niepokojem w oczach. Czuła, że to, co się działo, mogło wyjść poza ramy zwykłego śledztwa.

— Lena powiedziała, że nie jesteś gotowy, Alek. Że nic nie było tym, czym się wydawało — dodała.

Aleksander poczuł, jak te słowa trafiają prosto do jego serca, jakby przewidywały nadchodzące wydarzenia.

— I teraz, po jej zniknięciu… wiem, że nie mogę tego zostawić. Muszę to zakończyć. Dla niej, dla nas — odparł.

Sabina skinęła głową, przekładając teczkę na stół. Wyjęła z niej kilka kart i położyła przed Aleksandrem.

— Masz to, czego szukasz — powiedziała, a w jej głosie brzmiała pewność, której Aleksander nie mógł zignorować.

Zamierzał ruszyć w tę mroczną podróż raz jeszcze. I choć nie wiedział, dokąd go zaprowadzi, miał już jedno pewne: nie był w tym wszystkim sam.

Aleksander wziął głęboki oddech i przestudiował dokumenty leżące przed nim. Sabina nie mówiła nic, czekając na jego reakcję. Wzrok Aleksandra zatrzymał się na zdjęciach, które były częścią teczki. Jedno z nich przedstawiało mężczyznę w średnim wieku, o surowym spojrzeniu, stojącego w cieniu starego budynku. Było to zdjęcie sprzed kilku lat, ale w jego oczach Aleksander dostrzegł coś, czego się nie spodziewał — zło.

— Kim jest ten człowiek? — zapytał, wskazując na zdjęcie. Sabina nie odpowiedziała od razu, tylko przesunęła dłonią po stole, jakby starając się ułożyć myśli.

— To Mikołaj Czarnowski. Imię i nazwisko, które niejednokrotnie pojawiało się w dokumentach, które udało mi się zebrać. Człowiek, który zniknął z radarów kilka lat temu. Nikt nie wie, co się z nim stało, ale wiedz, że za jego plecami ciągną się nieczyste interesy.

Aleksander poczuł, jak mroczna atmosfera w pomieszczeniu zaczyna gęstnieć. Wiedział, że ta sprawa jest głębsza, niż początkowo sądził. To, co wyglądało na banalne śledztwo dotyczące zniknięcia jednej osoby, okazało się mieć dużo większy zasięg.

— Lena mówiła, że Mikołaj miał coś wspólnego z morderstwem sprzed lat. Z kimś, kto teraz, po latach, zaczyna działać na nowo. Z kimś, kto nie chce, by prawda wyszła na jaw — powiedział, patrząc w oczy Sabinie.

Jej twarz stwardniała. Czuła, że to, co zaczynało się jako niewielka sprawa, mogło teraz przerodzić się w coś znacznie większego i bardziej niebezpiecznego.

— Tak, Lena miała rację. I nie chodzi tylko o to morderstwo. Czarnowski ma powiązania z wieloma osobami, których nie chcielibyśmy spotkać na swojej drodze. To, co zaczęłaś robić z Leną, to dopiero początek. Jeśli nie znajdziemy jej teraz, to możemy stracić wszystko. Wiesz, że w tej grze nie ma drugich szans — powiedziała, odrywając wzrok od Aleksandra i patrząc na zdjęcie Czarnowskiego.

Aleksander pokiwał głową, zdając sobie sprawę, że nie chodzi już tylko o zniknięcie Leny. To była tylko zasłona dymna, za którą kryło się coś znacznie większego.

— Gdzie go możemy znaleźć? — zapytał, nie mogąc zignorować uczucia, które narastało w jego piersi. Musiał działać szybko.

Sabina westchnęła.

— Wiem, gdzie był ostatni raz. Miał kontakt z osobami, które mogą wiedzieć, co się z nim dzieje. Ale to nie będzie łatwe, Alek. Jeśli pójdziemy tam, nie możemy liczyć na pomoc policji. Możemy liczyć tylko na siebie.

Wzrok Aleksandra stwardniał. Czuł, że nie ma już odwrotu. To, co zaczęło się jako zwykłe śledztwo, stało się walką o prawdę, o życie. I o coś, co mogło mieć większe znaczenie, niż się spodziewał.

Złapał Sabinę za rękę, spojrzał jej głęboko w oczy.

— Musimy to zrobić. Nie zostawię tego teraz. Zrobimy to razem.

Sabina skinęła głową i chwyciła teczkę, zamykając ją ostrożnie.

— Dobrze, ale przygotuj się, Alek. To będzie niebezpieczna gra. I nie ma gwarancji, że na końcu znajdziesz to, czego szukasz.

Aleksander nie odpowiedział. Wiedział, że nie ma już wyboru. Gra o życie Leny, o jego przeszłość, a teraz i o przyszłość, rozpoczęła się na nowo.

Przejeżdżali przez wąskie drogi Bieszczad, a Aleksander czuł, jak w jego głowie kłębią się pytania, na które nie miał jeszcze odpowiedzi. Mikołaj Czarnowski, Lena August, morderstwo sprzed lat… Wszystko to splatało się w jedną, mroczną sieć. Nie wiedział, czy znajdzie rozwiązanie, ale jedno było pewne — nie spocznie, dopóki nie pozna prawdy.

Kiedy dotarli na miejsce, powietrze stało się gęste, jakby czas zwolnił. Sabina i Aleksander stanęli przed starym budynkiem, który kiedyś mógł być gospodarstwem, ale teraz wyglądał na opustoszały. Nikt nie mógłby pomyśleć, że to miejsce kryje w sobie jakąkolwiek tajemnicę.

— To tu — powiedziała Sabina, wskazując na zrujnowany dom.

Aleksander spojrzał na nią, po czym ruszył w kierunku wejścia. Wiedział, że za tymi drzwiami znajdzie coś, co zmieni wszystko.

Zanim zdążyli wejść, usłyszeli krok za sobą. Coś się zbliżało.

Aleksander odwrócił się błyskawicznie, jego ręka automatycznie spoczęła na kaburze. Sabina zbliżyła się do niego, chociaż wyraźnie widać było, że nie była pewna, czy to, co nadchodzi, będzie oznaczać zagrożenie.

W mroku za nimi pojawiła się sylwetka. Cień poruszał się z płynnością, jakby zlepiony z samego powietrza. Krok był miarowy, jakby osoba, która się zbliżała, była pewna tego, co robi.

— Zatrzymajcie się! — usłyszeli głośny, twardy głos. Sabina i Aleksander zamrozili się w miejscu.

Z ciemności wyłonił się mężczyzna, jego postać była dobrze znana Aleksandrowi. Długie, siwiejące włosy, głęboko osadzone oczy, a także wyraz twarzy, który mówił wszystko — była to osoba, która nie miała litości. To był Paweł Kaczmarek, jeden z dawnych znajomych Aleksandra, kiedyś przyjaciel, dziś bardziej wróg, z którym rozwiązał sprawy w bardziej niejasny sposób.

— Paweł? — zapytał Aleksander, choć serce biło mu szybciej. Czuł, że sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna.

— Nie masz prawa tu być, Aleksandrze — powiedział Paweł, zbliżając się do nich powoli, jakby każdemu słowu towarzyszył niepowstrzymany gniew. — To, co robicie, to za dużo, nawet jak na ciebie.

Sabina spojrzała na Aleksandra, nie rozumiejąc do końca, o czym rozmawiają. Paweł przystanął tuż przed nimi, nie spuszczając wzroku z Aleksandra.

— Co robisz w tym miejscu, Paweł? — zapytał Aleksander, nie chcąc wykazywać zbytniej nerwowości, ale jednocześnie wiedział, że nie ma czasu na zbędne pytania. — Mówiłem ci, że to może się skończyć źle, jeśli wejdziemy w to głębiej.

Paweł skrzywił się lekko.

— A ja ci mówiłem, że nie ma nic gorszego niż zbyt wiele pytań. Może czas przestać szukać. Jesteś za blisko, a niektórzy nie chcą, żebyś wiedział za dużo — odpowiedział zimno. — Ta sprawa jest poza tobą, Aleksander. Czasami lepiej po prostu odpuścić.

Aleksander poczuł, jak na jego plecach pojawiają się dreszcze. Wiedział, że Kaczmarek nie jest tu przypadkiem. Miał do czynienia z takimi ludźmi wcześniej. To nie były tylko zwykłe ostrzeżenia, to była groźba.

— Czego się boisz, Paweł? — zapytał Aleksander, wbijając wzrok w twarz mężczyzny. — Chcesz, żebym się wycofał, ale to, co robię, jest ważniejsze niż twoje słowa. Muszę dotrzeć do prawdy.

— Właśnie o to chodzi, Aleksander — Paweł odpowiedział z chytrym uśmiechem. — Prawda boli. Prawda może zniszczyć wszystko, w czym żyjesz. Zastanów się, czy naprawdę chcesz ją poznać.

Przez chwilę panowała cisza, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Sabina starała się nie dawać po sobie poznać, jak bardzo czuje napięcie w powietrzu.

Aleksander westchnął, zdając sobie sprawę, że nie ma już drogi odwrotu. Paweł miał rację w jednym — im głębiej wchodził w tę sprawę, tym bardziej tracił równowagę. Zbyt wiele sekretów zaczęło się wyłaniać, zbyt wiele osób miało coś do ukrycia.

— Dziękuję za ostrzeżenie, ale to nie wystarczy — powiedział cicho, a jego ręka powoli spoczęła na broni. — Mam coś do załatwienia, Paweł. I nie zamierzam teraz się wycofać.

Paweł zmarszczył brwi, ale nie ruszył. Przez chwilę obaj mężczyźni patrzyli na siebie w ciszy, a potem Paweł, z głębokim westchnieniem, odwrócił się i powoli ruszył w stronę cienia.

— To wasza sprawa — mruknął. — Ale nie powiem, że nie ostrzegałem.

Zniknął w ciemności, a Aleksander poczuł, jak powoli opada z niego napięcie.

Sabina spojrzała na niego.

— Czy to był… Paweł Kaczmarek? — zapytała, wciąż niepewna, co się właśnie wydarzyło.

Aleksander skinął głową, jego spojrzenie pozostało chłodne.

— Tak, to on. Stary znajomy, teraz… raczej ktoś, kogo nie chciałbym spotkać po tej stronie.

— Co teraz? — zapytała Sabina, nie odrywając wzroku od miejsca, gdzie Paweł zniknął.

Aleksander spojrzał na zrujnowany budynek przed sobą.

— Teraz wchodzimy do środka. Czas na odpowiedzi.

Sabina czuła, jak serce bije jej szybciej. Atmosfera była napięta, jakby cały świat wokół nich stał w martwym punkcie, czekając na decyzję Aleksandra. Jego ton głosu brzmiał pewnie, ale w oczach czaił się cień niepokoju, który trudno było ukryć. Zdecydował się pójść dalej, mimo ostrzeżeń. I choć to była jego decyzja, Sabina wiedziała, że nie ma powrotu. Zaryzykowali, a teraz musieli przejść przez to razem.

— Aleksander, co dokładnie myślisz, że znajdziesz w tym miejscu? — zapytała, nie odrywając wzroku od zrujnowanego budynku. Jego kontury były zarysowane w mroku, a niepokojące dźwięki, jakby zbliżającego się wiatru, dodawały mu jeszcze bardziej złowrogiego charakteru.

Aleksander przez chwilę milczał. Przez moment jego twarz wykrzywił cień wątpliwości, jakby zastanawiał się, czy to, co właśnie robią, to właściwa droga.

— Muszę to sprawdzić — odpowiedział w końcu, jego głos brzmiał jak decyzja, która zapadała w nim od dawna. — Pamiętasz, co mówiła Lena? To miejsce ma związek z morderstwem, o którym opowiadała. Jeśli mamy znaleźć odpowiedzi, to zaczynamy od tej budowli. Paweł, to, co powiedział… wszystko to nie pasuje do układanki. Chcę wiedzieć, co tu się naprawdę wydarzyło.

Sabina westchnęła. Wiedziała, że nie ma sensu się sprzeciwiać. To, co się działo, było poza ich kontrolą. Zdecydowali się na to śledztwo i teraz nie mogli się wycofać. Spojrzała na Aleksandra, potem na zniszczony budynek.

— Dobrze, ale bądźmy ostrożni. To miejsce nie wygląda na bezpieczne.

Aleksander skinął głową. Ruszyli w stronę budynku, ich kroki były cichsze niż zwykle, jakby starali się nie zwrócić na siebie uwagi. Gdy zbliżyli się do wejścia, Sabina poczuła lodowaty dreszcz. Drzwi były zniszczone, a w ich ramie wisiał kawałek starego, zapadniętego drewna. W środku panowała ciemność, którą rozświetlały jedynie skąpe promienie światła wpadające przez wybite okna.

Aleksander pociągnął za klamkę. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypieniem, jakby sama konstrukcja budynku protestowała przeciwko ich obecności. Ciemność, która zalegała w środku, zdawała się chłonąć każdy ich ruch, jakby miejsce to nie chciało, by cokolwiek tutaj zostało odkryte.

— Bądź gotowa na wszystko — powiedział Aleksander, zaciągając oddech i wchodząc pierwszy. Sabina poszła za nim, niepewnie, ale zdeterminowana.

Wnętrze było zrujnowane. Wszędzie leżały kawałki gruzu, porozrzucane deski i cegły. Jednak wśród zniszczeń coś przyciągało uwagę. Stare ściany były pokryte dziwnymi symbolami, wyrytymi w drewnie i kamieniach. To wyglądało na coś więcej niż tylko przypadkowe rysunki. Sabina, patrząc na to, poczuła niepokój.

— To… to wygląda jak jakieś znaki. — Sabina podeszła do jednej z nich, kucając na chwilę, by dokładniej się przyjrzeć. — Wygląda na to, że ktoś próbował coś tutaj ukryć.

Aleksander pochylił się obok niej. Zbliżył rękę do jednego z symboli i delikatnie przesunął palcem po wyrytej linii. Wzrok miał utkwiony w symbolu, ale jego myśli wędrowały gdzieś daleko.

— To jest coś, czego nie widziałem wcześniej — powiedział cicho. — Zbyt złożone jak na zwykły znak, musiał to ktoś wiedzieć. Ktoś, kto znał tę okolicę.

Nagle z górnej części budynku dobiegł dźwięk. Głos, cichy, ale wyraźny, jakby ktoś po cichu szeptał w ciemności.

— Wiesz, że nie powinieneś tu być, Aleksandrze. — Głos był znajomy. To był głos Leny.

Aleksander spojrzał na Sabinę, a jego serce zaczęło bić mocniej. Lena? W tym miejscu?

— Lena? — zapytał, ale w odpowiedzi był tylko cisza.

Sabina spojrzała na niego z niepokojem.

— Musimy dowiedzieć się, co się dzieje. To niemożliwe… Lena już nie żyje.

Aleksander milczał przez chwilę. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Nie pasowało to do niczego, co wcześniej rozumiał. Cała ta sprawa zaczynała przybierać nieoczekiwany obrót.

— Chodźmy dalej — powiedział w końcu. — Zgłaszają się niepokojące sygnały, ale musimy znaleźć, co się naprawdę stało.

Oboje ruszyli dalej, a dźwięki dochodzące z górnych kondygnacji zaczęły narastać, jakby ktoś ich obserwował, jakby cały budynek stał się świadkiem ich kolejnych kroków.

Ściany budynku były pokryte plamami wilgoci, a powietrze miało metaliczny zapach stęchlizny, który wkrótce wypełnił ich nozdrza. Sabina nie mogła pozbyć się wrażenia, że każdemu ich ruchowi towarzyszy cisza, jakby przestrzeń wokół nich chłonęła każdy dźwięk, a każda cząstka powietrza wydawała się mieć swoją wagę. Kiedy weszli głębiej, dostrzegli w mroku coś, co wyglądało jak krzesła ustawione w kręgu, a w ich centrum — stary, nieco spuchnięty stół. Nad nim wisiała powiewająca, niemal niewidoczna pajęczyna.

Sabina rozejrzała się nerwowo, ale nie mogła znaleźć niczego, co mogłoby wyjaśnić to dziwne uczucie. Zamyśliła się na moment.

— Aleksandrze, coś tu jest nie tak. To miejsce… wszystko wokół jest jak z koszmaru. — Jej głos zadrżał, mimo że starała się go ukryć. Wciąż miała w głowie obraz tych tajemniczych symboli, wyrytych na ścianach. Po co ktoś by je tu zostawił? I dlaczego tak bardzo przypominały te, które widzieli na starych mapach?

Aleksander unikał jej wzroku. Jego myśli biegły szybciej niż nogi. Na moment zapomniał o niej, o tym wszystkim, co mogło czekać w tym ruinie. Większość ludzi w takiej sytuacji wyszłaby z miejsca jak najszybciej, ale oni nie mieli wyboru. To wszystko miało sens tylko wtedy, gdy kontynuowali. I mieli nadzieję, że Lena… ta Lena z ich wspomnień, ta zmarła Lena… wciąż ma jakąś rolę do odegrania w tej historii.

— Zobacz — powiedział nagle, wskazując na stół. — Coś tam jest.

Podeszli do niego ostrożnie, jakby obawiali się, że w każdej chwili może się coś wydarzyć. Na stole leżała stara książka, wyglądająca na bardzo zniszczoną. Miała brązową, pękającą okładkę, a krawędzie jej stron były pożółkłe od upływu czasu. Sabina wzięła ją do ręki, czując, jak chłód jej kart przenika przez palce.

— Co to za książka? — zapytała, przekładając ją ostrożnie w dłoniach.

Aleksander zerknął na nią z boku.

— To… wygląda na coś, co nie powinno tu być. Coś, czego nikt nie chciałby znaleźć w takim miejscu. Zbyt cenne na to, by tu leżało.

Sabina otworzyła ją, a kartki zaczęły skrzypieć, jakby same chciały się wyrwać z jej rąk. Na pierwszej stronie dostrzegli dziwne, nierówne litery, które wyglądały jak zapisane ręką, która dawno straciła zdolność pisania. Były nieczytelne, zamazane, jakby ktoś celowo starał się ukryć sens tego, co zostało zapisane. Na drugiej stronie znajdowały się rysunki. Wzdłuż całej kartki biegły skomplikowane znaki, które Sabina rozpoznała jako podobne do tych na ścianach.

— To… to muszą być wskazówki — powiedziała, patrząc na Aleksandra. — To nie jest zwykła książka.

— Chyba nie — odpowiedział, ściskając dłoń, jakby coś go ściskało w piersi. — Ale coś mi mówi, że to jest klucz do rozwiązania zagadki. Lena… zostawiła nam to tutaj. I jeśli się nie pomylę, to to właśnie ona była tym, kto to zapisał.

Kiedy po raz pierwszy spotkali się z Leną, była dziennikarką, która miała tylko jedno zadanie: znaleźć odpowiedzi na pytania, które ją nękały. Zajmowała się tym z pasją, ale nigdy nie podejrzewała, że wszystko to, do czego dążyła, może skończyć się w takim miejscu. W tym ruinach. W tym samym miejscu, które tak bardzo chciała zbadać.

— To wszystko krąży wokół niej — Sabina zamyśliła się na moment. — Lena nie mogła po prostu zniknąć bez śladu. Coś musiało się wydarzyć.

Aleksander spojrzał na książkę, a potem na Sabinę.

— Przeczytaj, co jest na następnej stronie. Może to wyjaśni, o co chodzi.

Sabina przekartkowała książkę, aż natrafiła na coś, co wyglądało na rysunek mapy. Zarys terenu, który przypominał okolicę, w której się teraz znajdowali. Kiedy przyjrzała się mapie, zauważyła, że jedno z miejsc na niej było oznaczone krwawym czerwonym krzyżykiem. To miejsce było tuż obok ich lokalizacji.

— To jest tu. — Jej głos zabrzmiał jak szept. — To miejsce… wskazuje, że coś się tu wydarzyło. Ale co?

Aleksander postawił książkę na stole.

— Musimy to sprawdzić. Jeśli to prawda, jeśli wszystko, co tu jest zapisane, ma sens, to odkryjemy coś, co zmieni wszystko.

Oboje poczuli, jak ich dłonie lekko drżą z napięcia. Mimo że wiedzieli, że nie ma już odwrotu, coś ich pchało do przodu, do tego, co miało się wydarzyć w tym ponurym, zapomnianym miejscu. To był początek czegoś, co miało rozwiązać zagadkę sprzed lat. Coś, co łączyło ich w sposób, którego nie potrafili w pełni zrozumieć.Rozdział 4. Cienie przeszłości

Aleksander i Sabina wędrowali przez las w milczeniu, ich kroki rozmywały się w miękkim śniegu. Co jakiś czas spoglądali za siebie, jakby obawiali się, że ktoś ich ściga. Zimny wiatr świstał między drzewami, a ciemność sprawiała, że każdy cień wydawał się pełen tajemnic. Przestępcza para nie miała pojęcia, co tak naprawdę się dzieje, ale jedno było pewne — byli w niebezpieczeństwie.

Zatrzymali się na chwilę, by zebrać siły. Aleksander oparł się o pień drzewa i spojrzał na Sabinę. W jej oczach wciąż tliła się niepewność, ale była też determinacja. Wiedział, że nie może jej zawieść.

— Musimy dojść do wschodniej granicy, tam znajdziemy bezpieczne miejsce. Wiem, że brzmi to jak wyjście z katastrofy, ale nie mamy innego wyboru — powiedział Aleksander, jego głos był spokojny, choć w środku czuł niepokój.

Sabina kiwnęła głową, ale jej myśli były gdzie indziej. Wciąż miała w pamięci obrazy z chatki, obrazy tych postaci, które ich ścigały. Były inne, ich ciała nie pasowały do tego świata. Poza tym nie mogli zapomnieć o fragmentach zapisków, które znajdowali. Ktoś, kto z nich korzystał, wiedział o nich więcej niż oni sami.

— Zanim pójdziemy dalej, muszę coś sprawdzić — powiedziała Sabina, zdeterminowana. Wyciągnęła z torby starą mapę i zaczęła ją rozwijać. — Muszę zrozumieć, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. To może być kluczowe.

Aleksander patrzył na nią z niepokojem, ale wiedział, że nie może jej powstrzymać. Jeśli Sabina miała jakąkolwiek nadzieję, by znaleźć odpowiedzi, musiała to zrobić.

W międzyczasie zmierzch powoli ustępował miejsca ciemnej nocy. Nagle, z głębi lasu, dobiegł ich dźwięk — cichy, ale wyraźny. Kroków, które były ledwie słyszalne, ale ich obecność była nie do pomylenia. Aleksander natychmiast uniósł dłoń, dając Sabinie znak, by się zatrzymała.

— Ktoś nas obserwuje — szepnął.

Ich serca zabiły szybciej. Znaleźli się w potrzasku. Jeśli byli obserwowani, musieli działać szybko. Aleksander przekroczył krótki strumień i chwycił Sabinę za rękę, prowadząc ją w głąb gęstego lasu, gdzie drzewa były starsze i rosły w znacznych odstępach. Każdy ich ruch musiał być przemyślany.

Czuli, jak ich oddechy stają się coraz szybsze, a serca biją głośniej. Zbliżali się do jakiegoś celu, ale nie wiedzieli, czym był ten cel. I co gorsza — nie wiedzieli, kto ich ściga.

Przeszli przez las i dotarli na niewielką polanę. W jej centrum stał kamienny krąg — coś, czego nie spodziewali się znaleźć. Starożytny, zaniedbany i pokryty mchem krąg wyglądał na nieco zapomnianą strukturę, jakby ktoś postawił go tam wieki temu, a potem zapomniał o jego istnieniu.

Sabina podeszła do niego ostrożnie. Na kamieniach widać było wyraźne rzeźby, które przypominały symbole, których nigdy wcześniej nie widziała. Użyła latarki, by lepiej przyjrzeć się szczegółom. W mroku rozbłysły nieznane znaki, które wydawały się pulsować jak żywe.

— To… to coś z przeszłości — powiedziała cicho. — Muszę to dokładniej zbadać.

Aleksander obserwował ją z boku, zastanawiając się, jak głęboko sięgają ich kłopoty. Gdyby tylko wiedzieli, kto za nimi stoi, może udałoby się uniknąć tego wszystkiego.

— Bądź ostrożna — powiedział, zbliżając się do niej. — Cokolwiek to jest, nie możemy ryzykować.

Jednak nie zdążył dokończyć. Z ciemności wyszło kilka postaci. Nie było ich wielu, ale wyglądały na dobrze przygotowane i pełne determinizmu. Sabina i Aleksander nie mieli dokąd uciekać.

Postać na czołowej pozycji, w ciemnym płaszczu i z kapeluszem na głowie, podeszła do nich powoli. Oczy tej osoby świeciły w mroku, niebieskim blaskiem, który sprawiał wrażenie nienaturalnego. Ciało wydawało się być zbyt sztywne, jakby nie było w pełni ludzkie.

— Wiemy, czego szukacie — powiedziała cicho postać, a jej głos był pełen chłodnej pewności. — Ale nie możecie tego znaleźć. Znikniecie, zanim się dowiecie, czego naprawdę chcecie.

Sabina spojrzała na Aleksandra. Czuła, jak coś niepokojącego zaczyna unosić się w powietrzu. Ktoś tu wiedział o nich więcej, niż byli w stanie zrozumieć.

Postać w ciemnym płaszczu zbliżyła się do nich jeszcze o krok, a jej niebieskie oczy lśniły w mroku, jakby skrywały jakąś niewypowiedzianą tajemnicę. Na jej twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu. Aleksander poczuł, jak serce bije mu szybciej, a adrenalina zaczyna krążyć żyłach.

— Kim jesteście? — zapytał, starając się zachować spokój, chociaż w jego głosie słychać było napięcie.

Postać nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego spojrzała na Sabinę, jakby badała ją wzrokiem, a potem powoli uniosła rękę, wskazując na kamienny krąg, w którym stali.

— To miejsce nie jest dla was — powiedziała cicho, a jej głos miał w sobie coś, co przypominało ostrzeżenie, ale też groźbę. — Znikniecie, jeśli zdecydujecie się na dalszą drogę. Wszystko, co szukacie, zostało już dawno pochowane.

Sabina spojrzała na Aleksandra, jej oczy pełne były wątpliwości i niepokoju. Wiedziała, że to, co mówi ta postać, nie jest zwykłym ostrzeżeniem. W jej słowach kryło się coś więcej. Coś, co nie dawało się wyjaśnić słowami.

— Znamy wasze sekrety — dodała postać, jakby czytając w jej myślach. — Znamy wasze obawy i wiemy, co skrywacie. Ale nie pozwolimy wam odkryć tego, co naprawdę się wydarzyło. Wkrótce wszystko stanie się jasne, ale nie dla was.

Aleksander zbliżył się do Sabiny, stając przy niej. Wiedział, że nie mają wyboru. Muszą walczyć, choć nie mieli pojęcia, z kim lub z czym tak naprawdę mają do czynienia.

— Kim jesteście? — powtórzył, jego głos stał się bardziej stanowczy. — Jakie „sekrety” macie na myśli?

Postać uśmiechnęła się lekko, ale ten uśmiech nie był pełen radości — raczej przypominał wyraz zimnej satysfakcji.

— Sekrety są tylko wtedy, gdy ktoś chce je ukryć — odpowiedziała. — A wy szukacie odpowiedzi tam, gdzie nie powinniście. To, co chcecie odkryć, nie ma już sensu. Historia została już napisana, a wy jedynie zagrzebujecie się w przeszłości, która nie chce być odkryta.

Aleksander nie dawał za wygraną. Musiał dowiedzieć się, kim są ci ludzie i dlaczego tak bardzo pragną ich powstrzymać. W jego głowie pojawiła się myśl, która wstrząsnęła nim mocniej niż cokolwiek innego.

— Ty… Ty wiesz, co się wydarzyło w tej wiosce, prawda? Wiesz, dlaczego to wszystko ma miejsce?

Postać spojrzała na niego z lekką pogardą, a potem, bez słowa, skinęła głową, jakby uznając pytanie za zbyteczne.

— Przeszłość jest martwa, a wy nie możecie jej ożywić. Chcecie poznać prawdę? Wkrótce będzie za późno. Więc zdecydujcie się teraz: odejdźcie i zostawcie to, co nie wasze, albo… przyjmijcie konsekwencje.

Sabina wzięła głęboki oddech, w jej oczach pojawiła się determinacja. Wiedziała, że jeśli teraz się wycofają, nigdy nie dowiedzą się, co tak naprawdę się wydarzyło. Wiedziała, że to może być ich jedyna szansa na rozwiązanie zagadki. Nie mogli się poddać.

— Co się stanie, jeśli zostaniemy? — zapytała, jej głos był spokojny, ale pełen napięcia.

Postać milczała przez chwilę, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Potem, z lekkim uśmiechem, powiedziała:

— Wtedy zobaczycie, na czym naprawdę polega cena poznania.

Aleksander poczuł, jak coś w jego wnętrzu zadrżało. To nie było zwykłe ostrzeżenie. To była groźba.

Nagle, bez ostrzeżenia, postać wykonała szybki ruch, a z jej dłoni wystrzelił błysk światła. Sabina zdążyła tylko unieść ręce w obronie, gdy energia wybuchła w powietrzu, jak piorun, trafiając w kamień na ziemi. Wstrząs sprawił, że ich równowaga była zachwiana, a Aleksander prawie upadł.

Zanim zdążyli się otrząsnąć, z ciemności wyłoniły się kolejne postacie, równie tajemnicze i niepokojące. Ich obecność wzmocniła wrażenie, że nie mieli już dokąd uciekać. Znajdowali się w potrzasku.

Aleksander chwycił Sabinę za rękę i rzucił spojrzenie na kamienny krąg. Wiedział, że muszą zrozumieć, czym jest to miejsce, nim będzie za późno. Nie mogli pozwolić, by coś, czego nie rozumieli, przejęło kontrolę nad ich życiem.

Mroczny krąg, w którym stali, zdawał się pulsować, jakby żył własnym życiem. Kamienie wokół nich wydawały się emanuować dziwną, nieziemską energią, która wzbierała w powietrzu. Każdy krok, który stawiali, zdawał się wzmagać napięcie. Słowa postaci, która im zagroziła, wciąż odbijały się echem w głowie Aleksandra. „Cena poznania…”

Sabina, trzymając się kurczowo jego ramienia, czuła, jak jej serce bije szybciej. Wzrok wciąż kierowała na ciemną postać, która teraz stała w centrum kręgu. Jej figura zdawała się emanować niewidzialną siłą, a cienie tańczące wokół niej sprawiały, że wydawała się jeszcze bardziej nieziemska. Przez chwilę Sabina miała wrażenie, że postać ta nie jest w pełni ludzka.

— Co chcesz od nas? — zapytała głośniej, nie mogąc już dłużej znieść milczenia. Chciała wiedzieć, na czym polega ta gra, dlaczego byli tu, w tym dziwnym miejscu, w tej dziwnej chwili.

Postać odpowiedziała nie od razu, jakby chcąc podkreślić wagę słów, które miały paść. Zamiast tego, jej oczy, lśniące w mroku, skupiały się na nich w sposób przerażający.

— Wy nie rozumiecie, czego szukacie. Pytacie o przeszłość, ale zapominacie, że przeszłość ma swoją cenę. Taką, której nie jesteście w stanie zapłacić — odparła. Jej głos był spokojny, lecz pełen grozy.

Aleksander poczuł, jak zimny dreszcz przebiega mu po plecach. „Przeszłość ma swoją cenę.” Te słowa brzmiały jak wyrok, jak ostrzeżenie, którego nie sposób zignorować. On i Sabina byli już zbyt głęboko wciągnięci w tę zagadkę. Zrozumieli to, choć nie wiedzieli jeszcze, jak wielka była stawka.

Nagle jeden z nowych pojawiających się ludzi zrobił krok naprzód. Był wysoki, z ostrymi rysami twarzy, przypominającymi jakąś pradawną, nienaturalną rzeźbę. Jego oczy świeciły w ciemności, jakby pochłaniały światło, a dłonie, zbliżając się do kręgu, wydawały się czuć pulsujące w powietrzu wibracje.

— Nie jesteście gotowi na to, co chcecie odkryć — powiedział, tym razem bardziej stanowczo, a w jego głosie brzmiała jakaś tajemnicza siła, której nie potrafili zrozumieć.

Aleksander spojrzał na Sabinę, widząc w jej oczach podobne wątpliwości, jak w jego własnych. Co jeśli to, czego szukają, rzeczywiście jest niebezpieczne? Co jeśli to, co zostało zakopane w tym miejscu, powinno zostać na zawsze nieodkryte?

— Ale nie możemy się wycofać — odpowiedziała Sabina, jakby czytając jego myśli. — Musimy poznać prawdę. Musimy wiedzieć, co się wydarzyło.

Po tych słowach w powietrzu zapadła martwa cisza, przerywana tylko szumem wiatru, który zdawał się niosić z oddali echa dawno zapomnianych słów. To, co było przed nimi, nie było już tylko tajemnicą — to była walka o coś znacznie większego, coś, co miało moc zniszczenia.

Postać w ciemnym płaszczu, widząc ich determinację, zamknęła oczy na moment, jakby rozważała, co zrobić dalej. W końcu uniosła wzrok, a na jej twarzy pojawił się chłodny, ale nieco smutny uśmiech.

— Zatem ruszcie dalej — powiedziała cicho. — Ale pamiętajcie: to, co odkryjecie, będzie miało dla was nie tylko znaczenie. To zmieni wszystko. A gdy już zaczniecie, nie będzie już powrotu.

Te słowa zabrzmiały jak ostatni sygnał. Ich decyzja została podjęta. Nie było już miejsca na wahanie. Teraz musieli przejść przez próg, który raz na zawsze odmieniłby ich życie. Wiedzieli, że to, co czekało na nich w ciemności, nie miało nic wspólnego z tym, czego się spodziewali. Ale ich los został już zapieczętowany.

Zgłosili się do kroku, stając w centrum kręgu. Nagle wszystkie postacie wokół nich zniknęły w cień, a powietrze stało się gęste od nieznanych sił, które zaczęły opanowywać miejsce. Przeszłość i przyszłość zdawały się łączyć w jedno, a granice między nimi stawały się coraz mniej wyraźne.

Tylko jedno było pewne — to, co zaraz miało się wydarzyć, nie miało już odwrotu.

Ciemność wokół nich zaczęła przybierać na intensywności. Powietrze stawało się coraz cięższe, jakby coś niewidzialnego zaczynało je zacieśniać. Aleksander poczuł, jak coś w nim pęka, a jednocześnie jakby został unieruchomiony, wchłonięty w wir tej tajemnicy. Czuł, że coś ich obserwuje, ale nie potrafił określić, czy to zewnętrzne spojrzenie, czy raczej jego własne myśli zaczęły przybierać formę. Sabina była obok niego, ale jej obecność stawała się coraz bardziej odległa. Wydawało się, że czas, który ich otaczał, zaczynał tracić jakiekolwiek znaczenie.

Nagle z ciemności wyszła kolejna postać. Była znacznie wyższa niż reszta i jej sylwetka, choć ledwie dostrzegalna w tej mgle, zdawała się przesuwać w sposób nienaturalny, jakby poruszała się w dwóch wymiarach jednocześnie. Z jej ust wyrwał się cichy, ale zdecydowany głos, który przenikał powietrze jak ostrze noża.

— To, co się wydarzy, jest nieuniknione — powiedziała ta postać, jej głos był pozbawiony jakiejkolwiek emocji, ale Aleksander poczuł w nim coś mrocznego, coś, co wywołało w nim niepokój. — Wy nie jesteście gotowi na to, co nadejdzie. Ale w tej chwili nie macie wyboru.

Aleksander chciał zapytać, dlaczego nie mają wyboru, ale zanim zdążył otworzyć usta, zrozumiał, że odpowiedź nie zależała od nich. Postać, która stała przed nimi, była częścią tego wszystkiego. Była nie tylko obserwatorem, ale i aktorem, który miał odgrywać rolę w ich przyszłości.

— Nadszedł czas, abyście odkryli, czym naprawdę jest to, co przyciągnęło was do tego miejsca — kontynuowała. — Wkrótce zrozumiecie, że rzeczy, które są ukryte w cieniu, mają moc, której nie potraficie ogarnąć.

Cisza, która zapadła po tych słowach, była przytłaczająca. Z każdą sekundą rosnąca. W końcu Aleksander postanowił zadać pytanie, które i tak nie dawało mu spokoju.

— Co się stanie, jeśli się nie zgodzimy? — jego głos brzmiał nieswojo w tej gęstej atmosferze.

Postać wyciągnęła rękę ku niemu. Jej palce były długie, białe, a skóra gładka jak marmur. Wzrok Aleksandra utkwił w tej ręce, a serce zaczęło bić mocniej. Zbliżała się do niego. Czuł na sobie ciężar jej spojrzenia. Wiedział, że odpowiedź na jego pytanie jest nie tyle w słowach, co w tym, co miało się wydarzyć.

— To nie jest pytanie, na które możesz odpowiedzieć. Zawsze jesteś częścią tego, co ma nadejść. A twoja decyzja to tylko iluzja. Chciałbym, żebyście wiedzieli, co oznacza każdy wasz wybór. Każdy krok, który stawiacie, zmienia przyszłość. Ale nie da się wyjść z tej gry bez konsekwencji.

Nagle coś w powietrzu zadrżało. Jakby cała przestrzeń zaczęła drgać, a z cieni wyłoniły się jeszcze inne postacie, ich sylwetki stały się wyraźniejsze, bardziej konkretne. Wszyscy, którzy znaleźli się w tym kręgu, stali się częścią tej rzeczywistości. Jednocześnie zaczęli odczuwać, jakby ich własne ciała były tylko cieniem tego, czym naprawdę byli.

Sabina chwyciła mocniej jego rękę, jakby szukając w tym geście jakiejś oparcia. Aleksander poczuł to samo — przez moment była to tylko ona i on, choć wokół nich istniał cały świat, który zdawał się rozszczepiać na kawałki. Czuł, jak niepokój i strach zaczynają go ogarniać, ale nie mógł się wycofać. Wiedział, że to, co przed nimi, jest nieodwracalne.

Postać, która stała przed nimi, w końcu dała im znak, aby podeszli. Ich kroki były niepewne, jakby stąpali po cienkim lodzie, ale nie mieli już wyboru. Byli częścią tego, co miało nadejść.

— Pamiętajcie jedno: w tej grze nie ma powrotu — ostrzegła postać. — Wszystko, co robicie, zmienia bieg historii. Czas przestał mieć znaczenie.

I wtedy wszystko zatonęło w ciemności.

W ciemności nie było nic, tylko pustka, która zdawała się chłonąć wszelkie dźwięki, światło i myśli. Aleksander poczuł, jak jego umysł zaczyna się dezintegrując, jakby stracił łączność z samym sobą. Powietrze wokół niego stało się gęste, pełne niewypowiedzianych słów i niewidocznych niebezpieczeństw. Mimo że stał w bezruchu, jego serce biło jak oszalałe, a zmysły były wyostrzone do granic możliwości.

W tej ciemności czuł obecność innych — Sabiny, innych postaci, których nie mógł zobaczyć, ale wyczuwał ich obecność. Ich oddechy, ich cienie, ich niepokój. Jakaś dziwna siła nie pozwalała mu się poruszyć. Zamiast tego był unieruchomiony, jakby tkwił w martwym punkcie, gdzie nie istniał czas ani przestrzeń. Był częścią czegoś, czego nie rozumiał, ale wiedział, że nie ma już odwrotu.

Nagle, w tej nieskończonej mroku, pojawiło się światełko. Wydawało się tak małe i odległe, ale z każdą sekundą zbliżało się coraz bardziej. W jego umyśle rozbrzmiał głos, który nie brzmiał jak ludzki, ale który przekazywał mu jedno przesłanie: to, co miało się wydarzyć, jest już nieodwracalne.

Aleksander nie wiedział, czy to był sen, halucynacja, czy może jakaś forma rzeczywistości, która wymykała się jego rozumowi. Czuł, jakby był zmuszony iść ku temu światłu, mimo że każda część jego ciała krzyczała, żeby się cofnął. Ale nie mógł. I nie chciał. Coś pociągało go w tę stronę, jakby to światło miało odpowiedzi na pytania, których nie potrafił zadać. Jakby to miało dać sens całemu temu chaosowi.

Gdy jego kroki stały się bardziej pewne, w powietrzu zaczął unosić się zapach… nieokreślony, ale wyraźnie obcy. Na początku przypominał zapach ziemi po deszczu, ale z każdą chwilą stawał się coraz bardziej intensywny, jakby nieuchwytny. Jego oddech stawał się cięższy. Słyszał ciszę, którą nikt inny nie słyszał, a w niej coś, co wydawało się być oddechem samego świata.

Z każdym krokiem światełko rosło w siłę, a gdy już był blisko, poczuł, jak coś dotyka jego ramienia. Szybko obrócił się, ale nikogo nie zobaczył. Tylko ciemność. Po chwili ponownie usłyszał głos, który teraz brzmiał wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej.

— Musisz podjąć decyzję, Aleksandrze. Wybór, który zrobisz, nie będzie już należał do ciebie. Ale ty będziesz musiał ponieść konsekwencje.

To było jak uderzenie w głowę. Aleksander poczuł ból w klatce piersiowej, jakby coś zaczynało pękać w jego wnętrzu. Próbował złapać oddech, ale wszystko zaczęło się wymykać spod kontroli. Czy był gotów na tę decyzję? Co czekało na niego w tej nieznanej ciemności?

Światełko przed nim wciąż lśniło, ale teraz wydawało się, że zaczyna pulsować w rytm jego serca. Nie mógł się cofnąć. Czuł, że coś nieuchronnie zbliża się do niego, a wybór, który miał podjąć, był zarazem jego wyzwoleniem i zgubą. Wiedział, że to nie będzie już tylko decyzja o tym, co dalej. To była decyzja o tym, kto stanie się po tej ciemnej stronie.

Kiedy zbliżył się do światła, poczuł jakby coś go wciągnęło. Jakby cała jego istota była rozrywana na kawałki. A potem… nic. Ciemność, która go otaczała, pochłonęła wszystko, co znał, a on poczuł się, jakby już nigdy nie miał powrócić.

I wtedy nastała cisza.

Cisza była tak głęboka, że zdawała się być bardziej realna niż jakiekolwiek dźwięki, które kiedykolwiek słyszał. Aleksander nie miał poczucia czasu. Pustka otaczała go ze wszystkich stron, ale nie było to uczucie zagubienia — raczej jakby stał w centrum czegoś nieznanego, czegoś, co go wchłaniało, ale nie miało władzy nad nim. To było jak zawieszenie w przestrzeni między światami, gdzie wszystko wydawało się nierealne, a jednocześnie niezwykle bliskie.

Zaczął czuć, że coś się zmienia. Jakby mrok przed nim zyskiwał kształt. Powoli, bardzo powoli, zaczęły wyłaniać się kontury. Ciemność przesuwała się, otwierając w niej jakieś drzwi, przejście, które zdawało się prowadzić do… czegoś.

Aleksander postanowił iść, nie wiedząc, co go czeka. Każdy jego krok wydawał się wstrząsać tym nieznanym światem. Jego ciało zaczynało reagować na to miejsce, jakby było częścią jakiegoś mechanizmu, który miał teraz nieodwracalny wpływ na jego los. Każdy jego ruch, choć pełen niepewności, prowadził go ku wyznaczonemu celowi.

Z każdym kolejnym krokiem mrok stawał się coraz mniej gęsty, a przed jego oczami zaczęły się pojawiać obrazy. Były to obrazy przeszłości — obraz kobiety, której nie mógł zapomnieć. Kobieta, którą kochał. Lena. I jej twarz, która teraz wydawała się tak wyraźna, jakby stała tuż przed nim.

„Muszę ją znaleźć…” — pomyślał. Zrozumiał, że to jest jego prawdziwe zadanie. To nie była już tylko tajemnica morderstwa, to była część czegoś większego, bardziej złożonego. Lena była w tym wszystkim. A ona wiedziała więcej, niż kiedykolwiek dał jej szansę powiedzieć. Aleksander poczuł, jak serce zaczyna bić szybciej. Te obrazy… te obrazy były jak klucze do zagadki, która teraz otaczała go ze wszystkich stron. W końcu zatrzymał się przed ogromnym lustrem, które pojawiło się przed nim w tej pustce. Było to lustro, które odbijało nie tylko jego twarz, ale i coś głębszego — coś, co nie istniało w realnym świecie, coś, co mogło istnieć tylko tutaj, w tym międzywymiarowym przestrzeni.

Patrzył w swoje odbicie, ale coś było nie tak. Twarz, którą widział, była blada, jakby pozbawiona życia. Jego oczy były puste, jakby cała jego dusza była wyciągnięta z ciała, pozostawiając jedynie pustkę. To nie był on. To nie była jego prawdziwa twarz.

Zatrzymał się, wstrzymując oddech. Coś w tym lustrze nie pasowało. W tej chwili zrozumiał, że to nie on ma kontrolę nad tym, co się dzieje. To była gra, w której to on był pionkiem, a nie graczem.

W tym lustrze dostrzegł coś jeszcze. Ktoś stał za nim. Ktoś, kogo nie zauważył, dopóki lustro nie ukazało go w pełni. Była to postać, której twarz była spowita cieniem. Wyglądała jak mroczna sylwetka, która zaczynała wyłaniać się z tła. Aleksander nie miał odwagi się obrócić. Czuł, jakby ktoś śledził każdy jego ruch, jakby ta postać była tam od zawsze, tylko czekała na odpowiedni moment, by ujawnić swoje intencje.

„Kim jesteś?” — zapytał, nie potrafiąc powstrzymać się od tego pytania. Głos był mu obcy, brzmiał jak echo w tej pustce.

Postać nie odpowiedziała, ale ruchy w lustrze zaczęły stawać się bardziej wyraźne. W końcu z jej ust padło jedno słowo:

„Czas”.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij