- W empik go
Cienie Przeszłości - ebook
Cienie Przeszłości - ebook
Romans mafijny pełny zwrotów akcji, kłamstw i namiętności. Klara po zdradzie swojego partnera postanawia, rzucić wszystko w wielkiej metropolii i rozpocząć zupełnie nowe życie w całkiem nowym miejscu. Tej samej nocy na jej drodze pojawia się przystojny Nicolas Lomeli, skrywający wiele tajemnic z przeszłości dotyczących młodej kobiety. Czy Klara odkryję prawdę? A jeśli tak, to jaką ścieżkę wybierze? Zemsty a może miłości? To wszystko i o wiele więcej w tej porywającej historii.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8221-561-8 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Klara:
Ciepły poranek przebijał się przez zasłony, wypełniając długimi promieniami słonecznymi całe pomieszczenie. Otworzyłam pomału zaspane oczy i odruchowo zaczęłam szukać po łóżku swojego smartfona. Przeczytałam pospiesznie wiadomość znajdującą się na wyświetlaczu:,,Musisz mnie wysłuchać. Znajdę cię” i westchnęłam. Zawsze trafiam na totalnych popaprańców. Nawet nie zauważyłam zbliżającej się sylwetki.
— Co ty odpierdalasz, Klara? Już wczoraj myślałam, że cię kosmici porwali. Gdzie ty byłaś?
— Dobra, dobra, uspokój się i siadaj. Wskazałam miejsce obok siebie na łóżku i zaczęłam opowiadać koleżance wydarzenia z poprzedniego popołudnia… I widzisz, wygląda na to, że moja wczorajsza praca spodobała się właścicielowi, ponieważ po skończonej zmianie zaproponował mi etat i stałą umowę. Wprawdzie na początek raptem trzy miesiące, ale dobre i to.
— Byłam pewna, że się sprawdzisz. A co z przystojniakiem, który prowadził tam spotkanie biznesowe?
— A co ma być? Gdy wyszłam z biura od szefa, już go nie było. — Za późno ugryzłam się w język.
— Dobra, dobra, nie ściemniaj mi tutaj, bo widzę, że na samą wizję wczorajszych wspomnień masz kisiel w majtach. — Rozbawiona chciała ściągnąć ze mnie pościel.
— No, OK. Jest coś jeszcze. Przejrzałaś mnie. Po wyjściu z knajpki chciałam pobyć sama i udałam się w stronę plaży. Podczas spaceru po molo z niedowierzaniem usłyszałam za sobą głos Nicolasa.
— O żesz, kurwa! Klara się zakochała! — zaczęła chichotać niczym chochlik.
— Matylda, te twoje teksty mnie chwilami miażdżą. — Spojrzałam na koleżankę. — Chcesz wiedzieć, co było dalej, czy w połowie zdania będziesz mi przerywała?
— Sądząc po twoim wyrazie twarzy, gdy o nim mówisz, przypuszczam, że obciągnęłabyś mu z głębokim połykiem bez jakichś większych oporów — zadrwiła.
— Pierdol się na swój zjebany beret, moja niewyżyta suko! — Chwyciłam za poduszkę i cisnęłam nią w jej kierunku.
— Ooo, to cios poniżej pasa! — wrzasnęła. — Okładałyśmy się poduchami przez dłuższą chwilę.
— Chodź, zjemy śniadanie, bo za chwilę zastanę w tym łóżku zmumifikowaną mumię — rzuciła krótko, przechodząc przez pomieszczenie, i zniknęła za ścianą. Posłusznie podążyłam jej śladem i znalazłam się w małej, przytulnej kuchni.
— To co, jajka na bekonie?
— Ty to byś wolała zapewne inne, jednak na chwilę obecną musisz zadowolić się tylko takimi.
— Mówił ci już ktoś, że masz nierówno pod sufitem?
— Matylda spojrzała do góry. Pierdolisz. Równy jak rów między moją dupą.
Obie wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem.
— Dobra, ja zaparzę kawę, a ty zrób te jajka.
Nagle przy drzwiach wejściowych usłyszałyśmy głośny dzwonek do drzwi.
— Kogo to niesie o tej porze — burknęła Matylda, podążając w stronę drzwi.
— Kto tam?
— Kurier. — Otworzyła je i zamarła.
— Dla kogo to? — Jej oczom ukazał się ogromny kosz wypchany żywymi różami.
— Dla Klary Lewis.
— Dziękuję, przekażę koleżance. — Podpisała potwierdzenie odbioru i podreptała w moją stronę.
Zdziwiona aż z wrażenia otworzyłam usta.
— Skąd to masz? — Moje oczy wyglądały w tym momencie jak dwa niebieskie ogromnej wielkości spodki.
— To do ciebie. Chyba masz tajemniczego wielbiciela. No dalej, zobacz, czy jest w nich jakiś liścik. Bo sama zaraz z ciekawości zacznę przeglądać te kwiaty.
Zbliżyłam się do ogromnego bukietu. Zauważyłam przy jednej z róż wstążeczkę z wpiętą karteczką i wyjęłam ją. Otworzyłam ją drżącymi dłońmi i przeczytałam na głos:
— ,,Dziękuję za miłe towarzystwo i wyjątkowy wieczór”. — Czując, jak moje policzki przybierają kolor purpury, schyliłam się, by podnieść niby przypadkiem upuszczony przed chwilą kawałek papieru.
— No, no… Chyba nie powiedziałaś mi o wszystkim. To od tego gościa?
— Na to wygląda. Tylko skąd wiedział, gdzie ja mieszkam?
— Nie rozśmieszaj mnie. Po tym, co mi opowiadałaś, facet nie jest biedny i na pewno ma wiele wpływowych znajomości i kontaktów, o których nawet by ci się nie śniło. Mój Łukasz nie jest taki romantyczny już. — Rozmarzyła się. — Początki są zawsze zajebiste. A później jest jeszcze ciekawiej, wszystko zależy od perspektywy i tego, co się ze sobą robi.
— W twoim wypadku chyba. Myślisz, że powinnam odesłać te kwiaty?
— Kobieto, słońce wypaliło ci mózg? Ty wiesz, ile one kosztowały? A zresztą nie ma adresu zwrotnego. Prezent w jedną stronę, jak to mówią.
— Matylduś, a co, jeśli to jakiś psychol?
— Serio? Na moje oko to raczej niezłe ciacho ze świetnym gustem. Ale co ja tam mogę wiedzieć — zaśmiała się, siadając przy stole.
— Może masz rację, ale nie jestem pewna, czy chcę się pakować teraz w coś takiego.
— Wyluzuj, przecież cię nie porwie — mamrotała pod nosem.
— Zjedzmy to śniadanie i przygotujmy się na spokojnie do roboty. — Zajęłam krzesło obok kumpeli i zaczęłyśmy delektować się posiłkiem.
Nicolas:
Choć bardzo się starałem usnąć, nie zmrużyłem oka w nocy. Dzień zapowiadał się piękny. Wyciągnąłem tablet, po czym na stronie,,Szybki bukiet” wybrałem pokaźnych rozmiarów kosz wypchany po brzegi kwiatami. Mogłem zlecić komuś wykonanie tego zadania, jednak ważne sprawy wolałem załatwiać osobiście. Dziwiłem się, jak postępuję tym razem, gdyż do tej pory nigdy dla nikogo nie robiłem takich gestów. Twardziel, na jakiego mnie wychowywano, następca swego ojca, pokazał zupełnie inne, nieznane do tej pory oblicze — pomyślałem. Dzisiejszy dzień mam praktycznie cały wolny, jednak wiem, że nadeszła odpowiednia pora, by podjechać w Spocie w jedno miejsce, które prześladuje mnie od wielu lat. Wyciągnąłem telefon i szorstkim tonem po chwili powiedziałem:
— Za dziesięć minut samochód ma być gotowy do podróży. — Odłożyłem urządzenie i jednym szybkim ruchem ściągnąłem z siebie dresowe spodnie. Wszedłem pospiesznie pod prysznic, zastanawiając się, jak przekonać młodą kobietę do siebie. Postawiłem sobie za cel, że tym razem przynajmniej spróbuję zachowywać się jak dżentelmen.
W tym samym czasie do pomieszczenia weszła kobieta. Była totalnie nago. Stojąc tyłem, nie zauważyłem jej. Opierałem ręce o kabinę, gdy nagle poczułem, że czyjeś dłonie łapią mnie za kutasa. Odwróciłem się twarzą do osoby znajdującej się przede mną.
— Paola, co ty, do cholery, tutaj robisz? — Spojrzałem na nią z oburzeniem wypisanym na twarzy i przesunąłem ją, by wydostać się spod prysznica.
— Już tak cię odrzuca mój widok, że nie możesz nawet się ze mną wykąpać? — Chwyciła swoją dłonią moją rękę.
— Nie, Paola, rozstaliśmy się i naprawdę nie ma sensu już do tego wracać. Dla mnie to już przeszłość. Przykro mi, jeżeli sądziłaś, że się pobierzemy i będziemy jedną szczęśliwą rodziną. Nie czuję do ciebie niczego, oprócz koleżeńskiej sympatii — wypaliłem.
— Wszystko można zmienić. Uczucia też, jeśli się tylko trochę człowiek postara. Ale nie, ty nie chcesz nawet spróbować! Przez tę szmatę! Tak, wiem o niej. Myślałam, że masz lepszy gust. Jeżeli sądzisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, to jesteś w błędzie. Zniszczę ją, jeśli będzie trzeba. Zastanów się na tym, Nicolasie.
W pośpiechu zacząłem wycierać ciało ręcznikiem, by szybko założyć ciemnoszare lniane spodnie i białą koszulę. Podszedłem do szafki, na której chwilę wcześniej kładłem gadżety, sięgnąłem po nie i włożyłem je do kieszeni, po czym skierowałem swoje kroki w stronę wyjścia.
— Kiedy wrócę, ma ciebie tutaj nie być. Rozumiesz? — warknąłem. — Nawet na nią nie patrząc, wyszedłem, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zjechałem windą na parter, by w recepcji hotelowej zapowiedzieć, aby nie wpuszczano więcej do apartamentu kobiety, która w chwili obecnej przebywała wewnątrz. Wściekły na całą zaistniałą sytuację przeszedłem przez hol oraz rozsuwane drzwi i pospiesznie wsiadłem do samochodu. Gdy siedziałem już wygodnie, spojrzałem na kierowcę i powiedziałem tylko jedno słowo:
— Jedź!
Klara:
Bardzo szybko nauczyłam się nowych umiejętności sprawdzających się w tej pracy. Klienci byli bardzo zadowoleni z dobrych podpowiedzi oraz szybkiej obsługi. Wiedziałam, że za jakiś czas będę musiała zadzwonić do swojej babci i poinformować ją o decyzjach, które w ostatnim czasie podjęłam. Nie wiedziałam tylko, od czego miałabym zacząć i jak wyjaśnić kolejne rozstanie. Zastanawiałam się, czy osoba, która mnie wychowała, zrozumie, a co ważniejsze zaakceptuje wybory, których dokonuję? Stwierdziłam jednak, że dam sobie jeszcze parę dni, zanim do niej zadzwonię. Z rozmyślań wyrwał mnie głos współlokatorki stojącej przed mną ze swoim przyszłym mężem.
— Cześć, Klara! Miło cię widzieć — pierwszy odezwał się Łukasz.
— Hej. Pilnuj ty lepiej tej swojej wariatki, bo jest niewyżyta — serdecznie odpowiedziałam.
— Wiem. Właściwie to chciałem cię prosić, byś ją miała na oku na wieczorze panieńskim — uśmiechnął się.
— Wieczorze panieńskim? Chyba coś mi umknęło. — Przeniosłam wzrok na przyjaciółkę.
— Ej, wiecie, że jestem tuż obok was i wszystko słyszę? Z tego całego zamieszania wyleciało mi z głowy, by cię poinformować, że jutrzejsza noc należy do nas. I zamierzam się świetnie bawić. Więc jutro punkt dwudziesta pierwsza masz być zwarta i gotowa, już sama tego dopilnuję.
— Czekaj, czekaj, a czy przypadkiem wieczoru panieńskiego nie robi się tydzień przed ślubem?
— Robi. Ale znasz naszą kochaną Matyldzie. Dla niej impreza jest co tydzień.
— Jej życie to maraton, dobrze, że ma kogoś, kto dotrzymuje jej kroku w tych szaleństwach. — Spoglądałam raz na nią, raz na niego.
— Dlatego też się pobieramy, co nie, pycholku?
— Ech… Prosiłem, byś tak do mnie nie mówiła wśród znajomych. I jak jej nie kochać? — zadrwił chłopak.
— Dobra, dobra, szczegóły omówimy, kiedy wrócisz. Lecimy, bo zarezerwowaliśmy sobie bilety na seans filmowy.
— Do zobaczenia — odparł Łukasz.
Po tym widowisku jeszcze przez długi czas nie mogłam dojść do siebie ze śmiechu.
Nicolas:
Wysiadając w towarzystwie Mateo z pojazdu, powiedziałem:
— Poczekaj tutaj. Sam chcę tam pójść. Myślę, że trafię. — Spojrzałem na bramę, za którą znajdował się pokaźnych rozmiarów cmentarz.
Mężczyzna skinął głową na znak, że przyjął do wiadomości, po czym wsiadł z powrotem do auta. Natomiast ja poszedłem w stronę otwartej furtki. Główna droga była wyłożona kostką, a po bokach stały lampy. Skierowałem swoje kroki na ścieżkę po prawej, następnie poszedłem prosto i w lewo. Minęło wiele lat, jednak pamiętałem, gdzie została pochowana mama. Przystanąłem przy jednym z wielu nagrobków ustawionych w rzędzie. Było widać, że od dawna nikogo przy nim nie było. Pochyliłem się i odsłoniłem dłonią litery zakryte przez warstwę brudu.
— Mamo, wiem, że chciałabyś, bym to zrobił w ramach rekompensaty za te wszystkie lata. Bez względu na to, co wydarzyło się w przeszłości, zawsze będziesz w mojej teraźniejszości, pamiętam. Może byłbym kimś innym, gdybyś tutaj była, może potrafiłbym dawać, a nie tylko brać. — Tkwiłem tak w miejscu, wpatrując się w litery i rozmyślając nad tym, co by było gdyby. — Czasu przeszłego już nie zmienię, ale zrobię wszystko, by wpłynąć znacząco na przyszłość, obiecuję. — Zapaliłem biały znicz, który ze sobą zabrałem. Stojąc nad jej grobem, zastanawiam się nad tym, kim jestem. Tarcza mojego zegarka wskazywała siedemnastą. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem iść w stronę wyjścia. Gdy byłem już tuż obok samochodu, jeszcze raz spojrzałem za siebie na betonowy mur, po czym wsiadłem do auta i zamknąłem za sobą drzwi bmw. Obróciłem twarz w stronę swojego współpracownika, a jednocześnie najlepszego przyjaciela. Milczałem przez moment, a po chwili odezwałem się:
— Załatwiłeś wszystko na wieczór, tak jak ustaliliśmy wcześniej?
Chłopak badawczo spojrzał na mnie.
— Oczywiście, mogę cię o coś zapytać? Nie robisz tego tylko z poczucia obowiązku, mam rację, prawda? Znamy się praktycznie całe życie i choć starasz się to ukryć, to dostrzegam, jaki wywiera wpływ na ciebie cała ta sytuacja.
— Zgadza się, to nie tylko pokuta, zdecydowanie coś więcej, jednak na ten moment nie jestem gotów, by o tym mówić. To za wcześnie. Dobrze sam wiesz, jak trudno jest zmierzyć się z własnymi demonami. Ojciec chował mnie twardą ręką i przez to w którymś momencie stałem się zupełnie jak on. Nie zmienię tego, jaki jestem, ale mogę przynajmniej próbować odkupić część win swoich i bliskich. Sporządź raport dla mojego ojca i jeszcze dzisiaj mu go wyślij. Zostawię cię przed firmą. A sam muszę się przygotować na nadchodzące zmiany. Kemal, możesz ruszać — powiedziałem, kierując ostatnie słowa w stronę kierowcy.
Klara:
Mój zegarek wskazywał na za pięć dziesiątą. Zaniosłam swoje ostatnie zamówienia do kuchni i udałam się pospiesznie do pokoju pracowniczego. Pomieszczenie nie było duże, znajdowały się w nim szafki ustawione jedna koło drugiej. Podeszłam do jednej z nich i z wnętrza wyciągnęłam małą torebkę, płaszcz oraz cieplejsze buty. Po krótkiej chwili byłam już gotowa. Spojrzałam jeszcze w lusterko zamieszczone na drzwiczkach szafki. Szybko poprawiłam jeszcze włosy i opuściłam po chwili budynek. Jakie było moje zdziwienie, gdy przed drzwiami zobaczyłam Nicolasa opierającego się o czarne zaparkowane auto. Na jego widok zastygłam w bezruchu. Był najpiękniejszym i najlepiej ubranym człowiekiem, jakiego do tej pory widziałam. Dobrze skrojony bawełniany płaszcz idealnie podkreślał jego wysportowane ciało, a długi szal opadający na jego ramiona dodawał klasy. Mówią, że szata nie zdobi człowieka… Wielki błąd — pomyślałam. Pewnym, zdecydowanym krokiem podszedł do mnie. Jednak nie zdążył otworzyć ust, bo sama zapytałam:
— Rozumiem, że dzisiejsze spotkanie dalekie jest od przypadku. — Na mojej twarzy dawało się dojrzeć lekki uśmiech. Wpatrywałam się w niego tak intensywnie, jakbym chciała poznać każdy kolejny krok jego działań. Ale jedyne, co dostrzegłam, to spokój i radość, której nie potrafiłam rozszyfrować.
W końcu przemówił łagodnie, a zarazem stanowczo:
— Nie chciałaś poprzedniego wieczora dać się zaprosić na kolację, więc kolacja przyjechała do ciebie i nie przyjmuję odmowy — uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach dostrzegłam tańczące iskierki. — Wiem, że nic o mnie nie wiesz, ale zapewniam, że nie mam wobec ciebie złych zamiarów.
Wydawało mi się, że stara się mówić to najdelikatniejszym tonem, jaki potrafi z siebie wydobyć. Zastanawiałam się chwilę nad odpowiedzią. W normalnych okolicznościach posłałabym mu szydercze spojrzenie, po którym bym odmówiła i odeszła. Jednak miałam poczucie, że wszystko, co jest związane z nim, nie jest normalne, a sama chciałam z jakiegoś nieznanego powodu przebywać w jego towarzystwie.
— Dziękuję za kwiaty. Są piękne. Tylko zastanawia mnie, skąd wiedziałeś, gdzie je dostarczyć.
— Już ci mówiłem wcześniej. Dla chcącego nic trudnego. Wyciągnął w moją stronę dłoń, by poprawić kołnierz od płaszcza, a może po prostu szukał kontaktu fizycznego.
Odsunęłam się o krok.
— Co robisz? — zmieszałam się.
Nicolas:
Cofnąłem rękę, nie chciałem, by niekomfortowo się przy mnie czuła.
— Chciałem poprawić ci kołnierz, bo ci się podwinął, o tam. — Wskazałem wzrokiem.
Każda komórka w moim ciele prowadziła walkę. Pragnąłem ją przytulić i poczuć ciepło jej ciała. Toczyłem sam ze sobą wewnętrzną bitwę o uczucia, które wpływały na moje zachowanie, wydobywając tym samym tak głęboko ukrywany strach. Strach przed tymi uczuciami? A może lęk przed utratą jej.
Klara:
Moje oczy błyszczały niczym miliony gwiazd, a twarz w jednej chwili złagodniała, odprężona. Nie dowierzałam jak ja, taka zwykła dziewczyna zawiązująca z mężczyznami znajomości jedynie przez portale randkowe, mogłam spotkać na swojej drodze kogoś takiego. Przerażające wydawało się też to, że kompletnie go nie znając, pragnęłam być przy nim i doświadczać wszystkiego, co zaplanuje.
— No dobrze. To dokąd mnie zabierasz? — cichutko zapytałam.
— Zobaczysz. Podał mi swoją rękę i poprowadził przez plac oświetlony wieloma lampami.
— Czy my nie kierujemy się w stronę plaży? — zapytałam go.
Nic nie odpowiedział. Szliśmy tak krótką chwilę, wchodząc na molo prowadzące do przystani znajdującej się na jego końcu. Moim oczom ukazał się sporych rozmiarów jacht. Cały był nieziemsko oświetlony. Ten widok sprawił, że odebrało mi na chwilę mowę. Nicolas, nie czekając na odpowiedź, spojrzał na mnie pytająco, starając się zachować powagę w głosie.
— Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zjesz ze mną skromną kolację na tej malutkiej zabaweczce? — Powstrzymywał się jak tylko mógł, by nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
Nic nie odpowiedziałam. Na znak zgody kiwnęłam głową, podając mu swoją dłoń. Pomógł mi wejść na pokład, następnie dał znak, że możemy odpływać.
— Czy my… — zaczęłam przerażona — czy my będziemy jeść w morzu?
Zaśmiał się.
— W morzu niestety nie, ale na tym oto jachcie unoszącym się na falach morza, a i owszem. — Badawczo na mnie spojrzał, wyczuwając, że z jakiegoś powodu jestem przerażona.
— Co się dzieje, Klaro? Nie podoba ci się?
— Nie o to chodzi. Jest pięknie i w ogóle. Tylko czy nic nam tutaj nie grozi? — odparłam wręcz szeptem. — Bo wiesz… nie umiem pływać.
Te słowa rozczuliły go. Podszedł do mnie i nie zastanawiając się nad niczym, mocno objął. Nie opierałam się. Wtuliłam się w niego, nabierając do płuc powietrza. Czułam jego intensywny zapach, a z każdą kolejną minutą miałam wrażenie, że za chwilę upadnę, gdyż nogi miałam niczym z waty. Cieszył mnie fakt, iż przez to, że tak mocno mnie obejmuje, nie jest w stanie tego dostrzec. Uniósł w pewnej chwili moją twarz, by popatrzeć mi w oczy. Tak wpatrując się w niego, czekałam na jakąś reakcję. Po chwili odparł:
— Nie musisz się już nigdy niczego bać, Klaro. Obiecuję ci to. Jeśli mi tylko na to pozwolisz, to chcę być zawsze przy tobie. Wiem, może nie dzisiaj, nie jutro, ale zrobię wszystko, by tak było. Byś się do mnie przekonała. — Po chwili odsunął się od mnie i podsunął mi krzesło, bym mogła zająć miejsce przy pięknie udekorowanym żywymi różami stole.
Siadając, w myślach przetwarzałam słowa, które przed chwilą wypowiedział. Byłam oszołomiona całą tą otoczką. Nikt nigdy nic podobnego dla mnie nie zrobił. Siedząc tak naprzeciw niego, szukałam w myślach odpowiednich słów.
— To twój jacht? — zapytałam.
— Mój, od dzisiaj. Będzie mi wiernie służył przez te kilkanaście tygodni.
— Kilkanaście tygodni? Nie rozumiem.
— Będę tu tyle, ile trzeba. Poza tym mam teraz dodatkową motywację. Ciebie, Klaro.
Wzdrygałam się. Miałam wrażenie, jakbym pierwszy raz w życiu słyszała swoje imię. Czułam motyle w brzuchu, a serce waliło mi jak oszalałe, chcąc za chwilę pogalopować wprost do niego.
— Czym się zajmujesz? Biorąc pod uwagę twoje gadżety, nie jesteś zwykłym pracownikiem. — Wzięłam kęs befsztyka wołowego.
Roześmiał się.
— Powiedzmy, że jestem w szeroko rozumianym pojęciu,,biznesmenem”. Zajmuję się strukturą gospodarki zagranicznej, a mój ojciec dopilnowuje spraw na miejscu. Tyle musi ci wystarczyć.
Moja intuicja ostrzegała mnie, że nie mówi mi całej prawdy.
— Mam wrażenie, że nie jesteś ze mną do końca szczery, ale nie będę na ciebie naciskała. Skąd wiedziałeś, że mogę być głodna? — Wbiłam widelec w kolejny kawałek mięsa, który po chwili wylądował w moich ustach. Po skończonym posiłku upiłam łyk wina i otarłam usta serwetką. — Naprawdę muszę ci powiedzieć, że nie jadłam chyba lepszego posiłku. A coś mówiłeś o skromnej kolacji? — Zaczęłam się śmiać.
— Cieszę się, że ci smakowało. Może zatańczymy?
— Co, że teraz? Tutaj? Przecież nie ma muzyki.
— Może i nie ma, ale sądzę, że oboje jesteśmy na tyle kreatywni, by zamienić tę martwą ciszę w muzykę dla naszych uszu. — Wyciągnął ku mnie rękę.
— No dobrze. Jednak muszę ci zdradzić, że nie jestem najlepszą tancerką.
— Zdecydowanie w to nie wierzę. — Jednym, płynnym ruchem przyciągnął mnie do siebie, obejmując w talii.
Poczułam ciepło jego ciała, które nie było obojętne na zaistniałą sytuację. Wyczuwałam narastające seksualne napięcie miedzy nami. Pragnienia to jedno, a uczucia to drugie — pomyślałam. Przez dłuższą chwilę kołysaliśmy się w rytm niesłyszalnej muzyki. Noc była już naprawdę zimna, pomimo lamp ogrzewających statek. Zadrżałam.
— Zimno ci? Chodź, wejdziemy pod pokład. Nie chcę, byś się przeze mnie rozchorowała.
— Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Czy możemy już wracać? Minęło wiele godzin, moja przyjaciółka pewnie znowu odchodzi od zmysłów.
— Nie masz się czego obawiać, ale dobrze, wracajmy, jeśli chcesz. — Sięgnął do kieszeni po telefon, po czym powiedział: — Zmień kurs. Wracamy do przystani. — Rozłączył się, wpatrując intensywnie w moją twarz. — Niedługo będziemy. A do tego czasu, masz. — Narzucił na mnie koc, obejmując przy tym. — Powiedz mi, Klaro, czego pragniesz?
Pod wpływem tego pytania po raz kolejny zadrżałam. Jak mogłam mu zdradzić swoje najgłębsze pragnienie, skoro ono stało tuż przed mną, przypatrując się uważnie.
— Proszę, o nic już dziś nie pytaj. — Niespodziewanie zrobiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała. Przywarłam całą sobą do niego.
Nicolas:
Poczułem, jak mój leżący kutas staje na baczność niczym maszt statku. Moje ciało już wielokrotnie dzisiejszej nocy dawało się ponieść narastającemu pożądaniu, ale wiedziałem, że nie zrobię nic, póki sama nie będzie chciała. Brałem kobiety często, ale tym razem jest inaczej. Nie chcę zrobić czegoś, co mogłoby ją zniechęcić. Co mogłoby ją skrzywdzić. Pierwszy raz w życiu na kimś naprawdę zaczęło mi zależeć — pomyślałem.
Klara:
Czas płynął, a my siedzieliśmy tak, nie wypuszczając się wzajemnie z objęć, ciesząc się swoim towarzystwem, aż nadeszła chwila cumowania w przystani.
— Dziękuję za tę cudowną wycieczkę dzisiejszej nocy — zaczęłam.
— Daj spokój, to dopiero początek podróży. A teraz chodź, odwiozę cię do domu.
— Nie trzeba. Mam swoje auto.
— Trzeba, daj mi kluczyki, mój człowiek odstawi go pod wasz blok.
— Twój człowiek? No tak, mówisz o jednym z tych goryli, którzy zostali przy twoim samochodzie.
— Tak. A teraz poproszę je. Klaro, nawet nie próbuj ze mną się spierać.
Westchnęłam ciężko, po czym wyjęłam z torebki kluczyki i mu je podałam.
— Ale nie wyobrażaj sobie, że zawsze będę taka uległa — wycedziłam.
Rozbawiło go to.
— Oj mała, mała, ale wiesz, dobrze wiedzieć, że planujesz ze mną kolejne spotkania. — Łapiąc mnie za rękę, poprowadził w stronę auta.
Przez całą drogę unikałam jego wzroku. Dziwiłam się sobie, że znam go raptem parę dni, a na tyle sobie i jemu dzisiejszej nocy pozwoliłam. Zastanawiałam się, co by na to powiedziała moja mentorka, opiekunka. Pomyślałam po chwili:,,Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Nie żałowałam niczego, co wydarzyło się w ostatnim czasie, i już na tę chwilę wiedziałam, że chcę przystojnemu Hiszpanowi dać szansę.
Nicolas:
Nie chcąc wykazać się wyuczoną szorstkością, starałem się nie naciskać, by ze mną rozmawiała. Jedynie od czasu do czasu na nią zerkałem. Widziałem, że na jej twarzy maluje się zmieszanie. Nawet trochę mnie to rozbawiło. Zdawałem sobie sprawę z tego, jaki potrafię być onieśmielający i władczy, jednak to, co dostrzegałem na jej twarzy, zaskakiwało. Zmieszanie to jedno, jednak pożądanie i walka samego z sobą drugie. Z każdą kolejną mijającą minutą podróży byłem wręcz zdecydowany, by ją poznawać i uczyć się od niej tego wyrafinowanego opanowania bez względu na sytuację. Nagle z wnętrza marynarki zaczął wydobywać się głośny dźwięk. Wyciągnąłem pospiesznie telefon. Spojrzałem na wyświetlacz urządzenia i pospiesznie odebrałem, mówiąc w swoim języku:
— Przypuszczam, że dzwonisz do mnie z konkretnego powodu. Zatem słucham, tato — powiedziałem, słysząc poważny ton swojego rodzica.
— Co ty, do cholery, wyprawiasz w tej Polsce? Miałeś dopiąć wszystkie kontrakty, a nie przewracać swoje życie do góry nogami dla jakiejś cudzoziemki niewiadomego pochodzenia! –zirytowany odrzekł.
— Bardzo cię proszę, nie wtrącaj się w moje sprawy.
— Swoją chwilą zapomnienia narażasz całą rodzinę i wszelakie interesy z Terrazzino dla zwykłej dziewuchy.
— Nie masz pojęcia, o czym mówisz, ojcze. Niestety tym razem nie zamierzam postępować według twojego kodeksu. Pozwól, że wyjaśnię ci to, gdy się zobaczymy.
— Tutaj nie ma czego tłumaczyć. Wiesz, czego od ciebie oczekuję. Jesteś moim następcą i musisz respektować ustalone zasady.
— Porozmawiamy, kiedy przybędę. Ta rozmowa w tym momencie nie ma sensu. — Bez słowa rozłączyłem się, zaciskając ze złości usta. Byłem lekko podirytowany zachowaniem ojca, jednak dobrze wiedziałem, że wszystko się zmieni, gdy stanę oko w oko z nim. — Westchnąłem. Kątem oka spojrzałem na siedzącą obok Klarę, która bacznie mi się przyglądała.
— Wszystko w porządku? Ponieważ po tonie rozmowy odniosłam wrażenie, że coś cię zdenerwowało, albo ktoś.
— Nie zaprzątaj sobie tym głowy, mała. Wszystko jest dobrze, ale fajnie, że się o mnie martwisz na tyle, by nareszcie spojrzeć w moją stronę.
Klara:
Zarumieniłam się, nie spuszczając z niego wzroku. Tym razem nie dam po sobie poznać, jak jego słowa mnie peszą — pomyślałam.
— No dobrze. Wiem, że się nie znamy, ale chcę, byś wiedział, że cenię sobie szczerość, więc jeśli mnie okłamujesz…
— Każdy ma jakieś tajemnice, Klaro. Jedni mniejsze, a inni większe. Wszystko w swoim czasie.
Gdy zatrzymaliśmy się pod blokiem, wysiadł i otworzył po mojej stronie drzwi. Stanęłam przed pojazdem, natomiast on gwałtownie się do mnie zbliżył, dociskając mnie do zamkniętych drzwi pojazdu.
— Klaro, ta kolacja była naprawdę udana. Mam nadzieję, że to wkrótce powtórzymy, a do tego czasu, proszę, uważaj na siebie. Możesz mi to obiecać?
Poczułam jego oddech tuż przy swoim uchu, gdy wypowiadał te słowa. Doznałam tego samego sparaliżowania, co na jachcie. Jakiś wewnętrzny głos mówił mi: Klaro, uciekaj od niego. A inna część domagała się zupełnie czegoś odwrotnego.
— Nicolas, to brzmi jak pożegnanie — odparłam.
— To nie jest pożegnanie, ale, proszę, obiecaj, że będziesz ostrożna.
— Nie wiem, przed czym miałabym być ostrożna, ale jeśli cię to uspokoi, obiecuję, że będę.
Odsunął się od mnie, gdy odprowadził pod drzwi odpowiedniej klatki.
— Dziękuję za wszystko. — Pocałowałam go w policzek i po chwil zniknęłam za szarymi metalowymi drzwiami.
Nicolas:
Pospiesznie oddaliłem się, kierując się w stronę auta. Kiedy siedziałem już wewnątrz, wybrałem numer Mateo. Po krótkiej chwili odebrał.
— Mam dla ciebie kolejne zadanie. Przygotuj samolot. Muszę osobiście porozmawiać z ojcem.
— Mhm. Rozumiem, że dowiedział się… Sam wiesz, o czym, i zapewne nie spodobało mu się to.
— Zrozumie, ale muszę wszystko osobiście przedstawić. A dla ciebie mam jeszcze jedno zadanie. Na czas mojego wyjazdu zostaniesz tutaj i będziesz pilnował naszych interesów, a przede wszystkim miej oko na nią.
— Sądzisz, że coś mogłoby się wydarzyć pod twoją nieobecność?
— Nie wiem, wolę nie ryzykować. Wiesz, co masz robić. Zobaczymy się po powrocie.
— Dobrze, na e-mila wyślę ci namiary. Do zobaczenia zatem.
Po zakończonej rozmowie odpaliłem auto i ruszyłem w stronę hotelu.
Klara:
Wchodząc po schodach, miałam wrażenie, że to trwa całą wieczność. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Z kimś takim. Brakowało mi słów na to, by przyznać sama przed sobą, jakie piorunujące wrażenie zrobił na mnie mężczyzna, z którym spędziłam kolejny wieczór i część nocy. Cieszył mnie fakt, że za parę godzin nastanie sobotni poranek i będę mogła wyspać się za wszystkie czasy. Jeśli zasnę. Nie spiesząc się, zastanawiałam się, co zastanę w mieszkaniu. Otworzyłam drzwi. W pomieszczeniu panował mrok. Pomyślałam, że albo mojej współlokatorki nie ma, albo wysypia się przed jutrzejszą imprezą w ramionach Łukasza w swojej sypialni. Postanowiłam nie zaglądać do niej. Po cichutku zdjęłam buty oraz odzienie i skierowałam kroki w głąb salonu. Znając już rozkład, zapaliłam stojącą przy sofie lampę. Wzdrygnęłam się na widok tego, co zastałam na sofie. Siedział na niej sporych rozmiarów kremowy miś, trzymający w łapkach jakieś granatowe pudełko i karteczkę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy to dla mnie. Zbliżyłam się do ogromnego pluszaka i wyjęłam mu z łapek wiadomość oraz pudełko. Otworzyłam niepewnie kartkę papieru, a mój mózg przetwarzał jej zawartość, która brzmiała następująco:
,,Jesteś wspaniała, niepowtarzalna, jedyna. Każdy, kto cię skrzywdził, najzwyczajniej na ciebie nie zasługiwał. Mam nadzieję, że gdy to czytasz, na twojej twarzy jest wymalowany uśmiech, co może oznaczać tylko jedno, jak dobrze się dziś ze mną bawiłaś. Miś jest twój, tak samo jak zawartość pudełka. Sprawisz mi radość, jeśli będziesz zawsze go nosiła. To taki mały prezencik, byś o mnie nie zapomniała. Śpij słodko. N. L.”.
Odłożyłam karteczkę i drżącymi dłońmi otworzyłam zawartość opakowania. Zamarłam. W środku znajdował się prześliczny łańcuszek z białego złota oraz przywieszka w kształcie ogromnego serca.
— O ja jebie… — Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jak? Kiedy on to zostawił?
Nagle z zachwytu wyrwał mnie zaspany głos Matyldy.