Cipher - ebook
Cipher - ebook
Thriller bestseller „Wall Street Journal”, którego autorka ukończyła FBI National Academy w Quantico i dowodziła jednostką specjalną. Jej książki sprzedają się w milionach egzemplarzy i zdobywają liczne nagrody. Zostały przetłumaczone na 22 języki.
MALDONADO to pisarka, którą warto obserwować. Gdy czytasz jej książki, nie masz wątpliwości, że jej wiedza płynie z praktyki.
„Publishers Weekly”
Thriller Szyfr zajął odpowiednio drugie i trzecie miejsce na listach bestsellerów Kindle Store Amazon.co.uk oraz Amazon.com! Powieść została zekranizowana przez Amazon Studio. W główną rolę – Niny Guerrery – wcieliła się znakomita Jennifer Lopez.
Nina Guerrera w wieku szesnastu lat wymknęła się z rąk seryjnego mordercy. Jedenaście lat później staje się rozpoznawalna, gdy nagranie wideo z jej starcia z napastnikiem zostaje udostępnione w sieci, i zyskuje rzeszę fanów, którzy podziwiają jej odwagę oraz siłę. Ogląda je także porywacz Niny i ponownie obiera ją za cel. Kobieta szybko zdaje sobie sprawę, że tylko ona – jedyna osoba, która go poznała – może powstrzymać ten koszmar.
Ocalona przed brutalną zbrodnią, konfrontuje się ze swoimi lękami, polując na seryjnego mordercę. Jest tu wszystko: analiza kryminalistyczna, brutalna akcja i twarda bohaterka, która stawia czoła ostatniemu mężczyźnie na ziemi, którego chce ponownie spotkać.
„Kirkus Reviews”
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8289-066-2 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dziesięć lat wcześniej
Sąd Okręgowy do spraw Nieletnich i Rodzinnych hrabstwa Fairfax, stan Wirginia
Nina Esperanza spojrzała na mężczyznę, w którego rękach spoczywał jej los. Sędzia Albert McIntyre w milczeniu przejrzał załączone dokumenty. Dziewczyna powstrzymała się od potrząsania nogą pod długim, dębowym stołem i przybrała – a przynajmniej taką miała nadzieję – łagodny wyraz twarzy. Papiery zostały złożone, a zeznania dobiegły końca. Pora już tylko na orzeczenie.
Sędzia skończył czytać i przyjrzał się dziewczynie, zanim rozpoczął przemowę.
– Jestem gotowy zaakceptować wniosek, ale zanim to zrobię, muszę mieć pewność, że jesteś świadoma konsekwencji tej decyzji. Od tego orzeczenia nie ma odwołania, więc od tej chwili będziesz w pełni odpowiedzialna za swoje czyny i umowy, które zawrzesz.
Cal Withers, kurator procesowy Niny, wsunął palec za kołnierz koszuli.
– Dziewczyna jest tego świadoma, Wysoki Sądzie.
Withers był prawnikiem wyznaczonym przez sąd do reprezentowania Niny, która jako siedemnastolatka nie mogła sama złożyć wniosku. Siwe włosy, głębokie zmarszczki i opanowanie Withersa świadczyły o doświadczeniu, a znękany wyraz twarzy dawał do zrozumienia, że przez wiele lat zmagał się z nieprzewidywalnym i nie zawsze sprawiedliwym systemem sądownictwa.
Sędzia zerknął na Withersa, zanim ponownie zwrócił się do dziewczyny, której życie miało zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni.
– Rozumiem, dlaczego wnosisz o usamodzielnienie. Szczególnie biorąc pod uwagę twoją obecną sytuację.
Kilka osób, którym pozwolono uczestniczyć w zamkniętej rozprawie, zaszurało krzesłami, ale Nina siedziała w bezruchu. Po tym, co się wydarzyło, przyrzekła sobie, że nie wróci do systemu. Gdyby sędzia orzekł na jej niekorzyść, znowu by uciekła. Ale tym razem nikt by jej nie znalazł, aż do dnia jej osiemnastych urodzin.
– Udowodniłaś, że potrafisz o siebie zadbać – kontynuował sędzia McIntyre. – Tylko co zamierzasz teraz zrobić? Masz jakieś plany na przyszłość?
Withers nie dał jej szansy na odpowiedź.
– Wysoki Sądzie, w dokumentacji, którą złożyliśmy, znajduje się wstępna akceptacja przyjęcia mojej klientki na Uniwersytet George’a Masona. Nina otrzymała również stypendium i dotację pieniężną, dzięki której opłaci czesne, a do tego pracuje na pół etatu i zamieszka w akademiku, gdzie…
Sędzia uniósł dłoń poznaczoną starczymi plamami.
– Chciałbym usłyszeć, co w tym temacie ma do powiedzenia ta młoda dama.
Withers próbował interweniować właśnie dlatego, żeby jej oszczędzić tej chwili. Przed rozprawą Nina odbyła rozmowę z nim i opiekunką społeczną. Jeśli sędzia zapyta o jej plany na przyszłość, doradzili jej, by wygłosiła wzruszającą przemowę, że chciałaby zostać pielęgniarką, przedszkolanką albo dołączyć do Korpusu Pokoju. Ogólnie rzecz biorąc, nie mijało się to tak bardzo z prawdą. Rzeczywiście zastanawiała się nad tymi opcjami. Przez jakąś nanosekundę. Później zdała sobie sprawę, co chce robić w życiu. Tylko czy sędzia zaakceptuje jej wybór?
Withers trącił ją w nogę pod stołem. Doskonale wiedziała, czego od niej oczekiwał, ale ona z zasady nigdy nie robiła tego, co według innych powinna robić. Pewnie dlatego odbijała się od jednej rodziny zastępczej do drugiej.
Wyprostowała się i zdecydowała, że powie prawdę.
– Idę na sądownictwo karne na Uniwersytecie George’a Masona. Po uzyskaniu dyplomu dołączę do wydziału policji, zostanę detektywem i przez resztę życia będę wsadzała za kratki potwory, które znęcają się nad dziećmi.
Withers przejechał dłonią po twarzy. Opiekunka społeczna pokręciła głową.
Nina zignorowała ich reakcje i skupiła wzrok na sędzim.
– Czy to satysfakcjonująca odpowiedź, proszę pana?
Sędzia McIntyre zmrużył oczy.
– Kontynuujesz terapię?
– Tak, proszę pana.
– Panno Esperanza, okoliczności zmusiły panią do stania się niezależną osobą w bardzo młodym wieku – powiedział sędzia McIntyre. – Ale musi pani pozwolić sobie pomóc, jeśli zajdzie taka potrzeba. Proszę o tym pamiętać.
Na sali rozpraw zapadła cisza. Każda para oczu była zwrócona na sędziego. Wszyscy czekali na ogłoszenie wyroku.
Dziewczyna miała nerwy napięte do granic możliwości. Czy swoją wypowiedzią sprawiła, że sędzia zwątpił, czy naprawdę poradzi sobie z tym, co ją spotkało? Wstrzymała oddech.
Po czasie, który wydawał się wiecznością, głęboki głos sędziego przerwał ciszę.
– Wyrażam zgodę.
Nina głośno wypuściła powietrze.
– Pozostaje jeszcze jedna kwestia. – Uśmiech zniknął z jej twarzy, a sędzia kontynuował wypowiedź ponurym tonem. – Wniosek o zmianę nazwiska. – Uniósł poświadczony notarialnie dokument. – Chcesz zmienić nazwisko z Nina Esperanza na Nina Guerrera. W dokumencie jest napisane, że wolisz wybrać nowe nazwisko, a nie używać przydzielonego. Mogłabyś to zrobić po ukończeniu osiemnastego roku życia. Po co ten pośpiech?
Withers zabrał głos:
– Wysoki Sądzie, obecne nazwisko zostało nadane mojej klientce przez jej pierwszą opiekunkę społeczną, kiedy okazało się, że adopcja… – prawnik rzucił dziewczynie pełne współczucia spojrzenie – nie dojdzie do skutku.
Nina zerknęła na swoje złączone dłonie. Jako dziecko nie była dziewczynką ze sprężystymi blond lokami i jasnoniebieskimi oczami. Nie miała porcelanowej cery ani różowych policzków. Opiekunka społeczna nie opisywała jej jako słodkiej czy nieśmiałej. Kiedyś przypadkowo usłyszała, jak kobieta określa ją mianem zawziętej i nieustępliwej. Wtedy nie do końca rozumiała znaczenie tych słów, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że te cechy – wraz z ciemnymi włosami, brązowymi oczami i opaloną skórą – odróżniały ją od reszty dziewczynek. Od tych, które zostały adoptowane.
Głos Withersa przerwał niezręczną ciszę.
– Dziewczyna nie miała nic do powiedzenia w tej sprawie i wierzy, że wyjście spod kurateli stanu Wirginia to najlepsza okazja, żeby zmienić nazwisko na takie, które w pełni odzwierciedli obraną przez nią drogę.
Sędzia zerknął na Ninę i uniósł krzaczaste brwi.
– Nową drogę?
Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy.
– Zna pan hiszpański?
– Nie.
Wzięła głęboki oddech. Całkowita szczerość była najlepszym możliwym wyborem.
– Odnalazłam swoją pierwszą opiekunkę społeczną.
Sędzia przybrał poważny wyraz twarzy.
– Zdaję sobie sprawę z… okoliczności.
Okoliczności. Bezduszne pojęcie, które miało chronić jej uczucia. Sędzia prawdopodobnie starał się być miły, ale akurat tamtych wydarzeń nie da się wybielić.
Została pozostawiona na śmierć w kontenerze na śmieci, kiedy miała miesiąc.
Nina przełknęła głośno ślinę i kontynuowała.
– Nazywa się Myrna Gonzales. Wyznała, że na początku mówili na mnie dziecko Jane Doe, ale ona wolała coś bardziej odpowiedniego etnicznie, więc dała mi na imię Nina, od hiszpańskiego „niña”, czyli dziewczynka. Miała nadzieję, że czeka mnie szczęśliwe zakończenie i zostanę zaadoptowana przez kochającą rodzinę. Stąd nazwisko Esperanza, czyli „nadzieja”. – W gardle urosła jej gula, więc z trudem wypowiedziała ostatnie słowa. – Z tym szczęśliwym zakończeniem niestety nie wyszło.
– Nie – rzekł sędzia McIntyre. – Zdecydowanie nie.
Nie traktował jej protekcjonalnie. Doceniała to.
– A skąd ta Guerrera? – Naprawdę chciał wiedzieć.
– Po hiszpańsku „guerrero” znaczy wojownik, a końcówka „a” oznacza, że chodzi o rodzaj żeński.
Sędzia zastanowił się chwilę nad słowami dziewczyny. Po kilku sekundach jego oczy rozbłysły.
– Wojowniczka.
Dziewczyna przytaknęła.
– Porzuciłam już nadzieję – powiedziała cicho, po czym uniosła głowę. – Od teraz walczę.ROZDZIAŁ 2
Obecnie
Park Lake Accotink, Springfield, Wirginia
Ryan Schaeffer pohamował swój entuzjazm. Musiał się skupić na zadaniu. Tyle pieczołowitych przygotowań doprowadziło do tej chwili. Promienie popołudniowego słońca przebijały się przez gęste korony drzew, rzucając smugi światła na ścieżkę znajdującą się poniżej. Ciepły, jesienny wiatr zaszeleścił liśćmi krzewów, a słaby zapach azalii na moment stłumił ostry odór potu, który wydzielał najlepszy przyjaciel Ryana.
Zippo uniósł głowę zza zarośli, żeby spojrzeć na biegaczkę.
– Biegnie.
Przyłożył lornetkę do oczu i skupił wzrok na ścieżce położonej niedaleko brzegu jeziora Accotink.
– Ma na sobie jasnoniebieską koszulkę na ramiączka.
– Daj popatrzeć. – Ryan wyrwał lornetkę z rąk Zippo, a kolega rzucił mu wiązankę przekleństw. – Och, tak. – Puls Ryana przyspieszył, kiedy w końcu obraz stał się wyraźniejszy. – Niezła laska.
Krótko przycięte, ciemne włosy biegaczki były mokre od potu, ale seksowne, podobnie jak spandex przywierający do jej wysportowanego ciała. Ryan obserwował, jak kobieta rytmicznym krokiem zbliża się do ich kryjówki. Krew zagotowała mu się w żyłach.
– Jest drobna – powiedział Zippo. – Nie waży więcej niż pięćdziesiąt kilo. Nie powinna stawiać większego oporu. – Trącił Ryana kościstym łokciem. – Dla ciebie to bułka z masłem.
Ryan, uczeń ostatniej klasy w liceum East Springfield, już przerósł ojca. Cztery lata gry w futbol amerykański nauczyły go skutecznie powalać biegnącego człowieka. Zippo miał rację – przewróciłby tę kobietę bez wysiłku. Wspólnie przychodzili do parku każdego dnia po treningu i polowali. Dzisiaj znaleźli doskonałą… jak określił to Zippo? Ofiarę. Oni są łowcami, a ona ich ofiarą.
Ryan zerknął na kolegę.
– Nie stchórzysz, prawda?
Zippo złapał się za krocze.
– Chłopie, wszystko gotowe.
Ryan kiwnął głową.
– Już?
Zippo pokazał telefon na kartę, który kupił w zeszłym tygodniu.
– Tak jest.
Ryan zrobi to pierwszy, a Zippo będzie transmitował wszystko na żywo. Przysiągł, że policjanci ich nie namierzą. Ryan załatwił dwie kominiarki, żeby szybko mogli się zamienić, kiedy on już z nią skończy.
Uniósł kciuk w górę. To będzie niesamowite. Ponownie przytknął lornetkę do oczu.
– Dobiegnie tu w trzydzieści sekund. Powinniśmy zejść na pozycje.
Obaj naciągnęli kominiarki. Zippo przykucnął i uniósł telefon do wolnej przestrzeni między krzewami.
Ryan przybrał postawę liniowego w miejscu, gdzie listowie było najgęstsze. Kobieta dostrzeże go dopiero wtedy, gdy będzie już dla niej za późno. Teraz obserwował, jak się zbliża. Specjalnie ustawili się na końcu ścieżki, żeby ofiara dotarła do nich zmęczona, ale to nie miało znaczenia. Kobieta była nieduża. Z bliska jej brązowe oczy wydawały się ogromne na drobnej twarzy. Ryan sprawi, że zrobią się jeszcze większe. Jego ciało drżało z podniecenia, ale skupił się i spokojnie czekał.
Tuż po tym, jak przebiegła obok niego, rzucił się do ataku i z całej siły uderzył ją ramieniem w plecy.
Kobieta upadła twarzą do ziemi obok ścieżki. Chłopak pozbawił ją tchu, ale po chwili zdał sobie sprawę, że za kilka sekund ona odzyska świadomość na tyle, żeby krzyczeć.
Nie mógł na to pozwolić.
Już miała obrócić się na plecy, gdy Ryan przygniótł ją potężnym ciałem. Usłyszał, jak powietrze uchodzi jej z płuc i wiedział, że kupił sobie dodatkowe kilka sekund ciszy.
Nie był gotowy, że będzie stawiała opór. Trafiła go w nos spodem dłoni. Zawył i odrzucił jej rękę. Kiedy próbował chwycić ramiona kobiety, trafiła go kolanem w krocze. Zacisnął zęby, powstrzymując się od ześlizgnięcia się z niej i zgięcia wpół.
Coś sobie uświadomił. Jeśli szybko nie odzyska kontroli, ta walnięta laska złoi mu tyłek. Przytrzymał jej nogi udami i sięgnął do nadgarstków. Były tak szczupłe, że mógł z łatwością pochwycić oba jedną dłonią. Udało mu się złapać tylko jeden, a gdy sięgał po drugi, poczuł palący ból w delikatnym miejscu przy żuchwie, tuż pod płatkiem ucha.
Odrzucił głowę i nie napierał już na kobietę całym ciężarem ciała. Kątem oka dostrzegł, że ona trzyma w dłoni jakiś czarny przedmiot. Dźgnęła go? Nie widział krwi. Wciąż trzymając jej nadgarstek, odwinął się, żeby uderzyć ją w twarz, ale koszmarny ból powrócił, sprawiając, że poczuł każdy nerw powyżej barków. Kobieta uparcie wbijała w jego ciało czarny przedmiot.
Nie potrafił się skupić. Nigdy w życiu nie czuł większego bólu. Przytłaczał go, unieruchamiał i paraliżował.
Gdzie jest Zippo? Resztkami trzeźwego umysłu zdał sobie sprawę, że potrzebuje pomocy do obezwładnienia kobiety połowę mniejszej od siebie. W co on się, do cholery, wpakował. Zerknął na lewo i zobaczył tył szarej koszulki uciekającego Zippo. Zabije tę gnidę przy pierwszej nadarzającej się okazji. Pulsowanie nerwów odrobinę ustąpiło i chłopak usłyszał, że kobieta coś do niego mówi.
Jej ogromne, brązowe oczy były zwężone.
– Jak się nazywasz?
Intensywny ból nie pozwalał w pełni zebrać myśli. Ryan mógł skupić się tylko na jednym.
– To boli.
– Tak? – Docisnęła przedmiot, a Ryanowi zamazał się obraz przed oczami. – Wzruszyłam się. Mam dla ciebie pewną radę. Nie atakuj kobiet w parku.
Mógł jedynie słabo zaprotestować.
– Ja nie… To był tylko żart. Nic na poważnie.
– Daruj sobie. – Kobieta wykrzywiła usta. – Jesteś aresztowany.
Do Ryana dotarło, że jego świetlana przyszłość właśnie obróciła się w gruzy. Jeszcze pięć minut temu miał pójść do college’u dzięki stypendium sportowemu, a teraz będzie co najwyżej grał w kosza na więziennym placu.
Jego załzawione oczy napotkały jej pewne spojrzenie.
– Jesteś policjantką?
– Agentka specjalna Nina Guerrera – kobieta zniżyła głos. – FBI.ROZDZIAŁ 3
Następny dzień
Biuro terenowe FBI, Waszyngton
Nina usiadła na brzegu krzesła w poczekalni przed gabinetem głównodowodzącego agenta specjalnego Toma Ingersolla, który pół godziny temu zamknął się w środku z agentem specjalnym Alexem Connerem, jej bezpośrednim przełożonym.
Kiedy przyszła do pracy tego ranka, w recepcji dowiedziała się, że Conner kazał jej natychmiast stawić się w biurze szefa operacji. W ciągu dwóch lat pracy w Waszyngtonie – jej pierwszy przydział po dołączeniu do FBI – Ingersoll ani razu nie wezwał jej na dywanik. To na pewno miało coś wspólnego z jej wczorajszym bieganiem w parku. Setki razy odtwarzała w głowie ciąg wydarzeń i nadal nie wiedziała, co zrobiła źle.
Delikatnie dotknęła boku i wykrzywiła twarz z bólu. Czyżby złamała któreś żebro, gdy tamten chłopak zwalił się na jej drobne ciało? Każdy mięsień płonął od zderzenia z napastnikiem. Funkcjonariusz lokalnej policji wezwał karetkę, ale Nina machnięciem ręki zignorowała ratowników medycznych, więc skierowali uwagę na jej napastnika, upewniając się, czy nie odniósł trwałych obrażeń. Agentka odmówiła przetransportowania do szpitala i resztę wieczoru spędziła, składając zeznania swoim byłym kolegom z komisariatu w hrabstwie Fairfax. Teraz zastanawiała się, czy prześwietlenie na izbie przyjęć nie wyszłoby jej na lepsze.
Conner otworzył drzwi, przerywając jej rozmyślania.
– Możesz wejść.
Nina wstała i weszła do biura z pewnym wyrazem twarzy. Przywitała się z Ingersollem skinieniem głowy, po czym usiadła na jednym z dwóch krzeseł stojących przed jego biurkiem.
– Zaniepokoiła mnie informacja o tym, co wydarzyło się wczoraj w parku – zaczął Ingersoll. – Cieszę się, że nic ci nie jest.
– Wszystko w porządku, sir. Dziękuję.
Conner zajął miejsce obok niej.
– Według policyjnego raportu do obrony przed napastnikiem użyłaś długopisu taktycznego.
Agentów zachęcano, żeby nosili broń również po służbie, ale podczas uprawiania joggingu stanowiła wyzwanie. Nina nie mogła biegać z pistoletem pod pachą, bo na pewno ktoś zadzwoniłby na policję, a jej obcisły, sportowy strój nie pozwalał na ukrycie go. Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości, niewielkie urządzenie, które można cały czas trzymać w dłoni, to najlepsze rozwiązanie.
Nina wyciągnęła długopis z kieszeni kurtki.
– Zawsze biorę ze sobą coś do obrony, gdy wychodzę pobiegać.
Conner wziął od niej długopis, obrócił cylinder i wysunął końcówkę.
– Zgadzam się, że… człowiek przebywający w gęstym lesie powinien stosować środki zapobiegawcze.
Nina była pewna, że chciał powiedzieć „samotna kobieta”, ale na szczęście się powstrzymał, zanim czubek jego buta w rozmiarze czterdzieści cztery wylądowałby w jego ustach.
Ingersoll wziął przedmiot od Connera i dokładnie mu się przyjrzał.
– Nie należy do standardowego wyposażenia.
– Nosiłam go ze sobą jeszcze jako krawężnik. Raz użyłam karbidowej końcówki, żeby wybić okno w płonącym samochodzie. Pomogłam kierowcy wydostać się na zewnątrz. – Wzruszyła ramionami. – Poręczna i użyteczna rzecz.
Czarna obudowa ze stopu aluminium, chociaż odrobinę grubsza niż w normalnym długopisie kulkowym, wciąż wydawała się niewinna, ale we wprawnych dłoniach gadżet budził przerażenie.
– Przeczytałem w raporcie, że użyłaś metody nacisku kąta żuchwy – powiedział Ingersoll, oddając jej przedmiot.
Wspomniany manewr zmuszał przeciwnika do uległości i nie wymagał zastosowania dużej siły. Nina przycisnęła czubkiem długopisu odpowiedni punkt za linią żuchwy, tuż przy płatku ucha, sprawiając, że napastnik poczuł straszliwy ból, który porażał nerw zębowy dolny. Potem rzucała proste i krótkie komendy. Mózg chłopaka, przeciążony bodźcami z receptorów bólu, nie byłby w stanie przetworzyć skomplikowanych instrukcji. Kiedy się podporządkował, przytrzymała go chwytem kontrolowanym i poczekała, aż przypadkowy przechodzień wezwie policję. Podczas ataku zniszczeniu uległ telefon Niny.
Ingersoll podniósł dokument z biurka i zgrabnie zmienił temat.
– To kopia raportu sporządzonego przez policję hrabstwa Fairfax z tamtego zajścia. – Otworzył teczkę. – Śledziłaś sprawę w telewizji albo w internecie?
Nina zerkała to na Ingersolla, to na Connera.
– Napastnik zniszczył mój telefon, a dziś rano nie włączałam telewizora. O co chodzi?
Ingersoll spojrzał na papiery, które trzymał w dłoni.
– Ryan Schaeffer nie pracował sam podczas ataku na ciebie.
– Funkcjonariusze przekazali mi, że miał wspólnika – odpowiedziała agentka. – Namierzyli faceta po tym, jak Schaeffer go wydał.
Szef przewrócił kolejną stronę.
– A zdajesz sobie sprawę, że ten wspólnik transmitował całe zajście na żywo, zanim uciekł?
Ninie opadła szczęka.
– Nie.
Ingersoll uśmiechnął się krzywo.
– Jak by to powiedziała moja córka, jesteś na czasie.
Miała wrażenie, jakby weszła do teatru po przerwie i próbowała połapać się w fabule.
– Zaraz. Jak to?
Odezwał się Conner.
– Ktoś zmontował nagranie i podłożył ścieżkę dźwiękową z filmu _Wonder Woman._ – Delikatnie pokręcił głową. – Właśnie wtedy stał się viralem.
– Naprawdę go nie widziałaś? – Ingersoll był zaskoczony.
– Poleciłeś mi natychmiast stawić się tutaj. – Nina szeroko rozłożyła ramiona. – Nie miałam okazji wymienić telefonu ani zajrzeć do swojego biura.
– Koleś, który dodał muzykę, zorganizował konkurs na zidentyfikowanie kobiety z nagrania – zaczął Ingersoll. – Dziś rano komuś się to w końcu udało. Dziennikarze bombardują naszego rzecznika prasowego telefonami z prośbą o komentarz dyrektora.
Ninie zakręciło się w głowie. Dyrektor Federalnego Biura Śledczego, pod którym służyło trzydzieści osiem tysięcy ludzi, miał wypowiedzieć się w jej sprawie.
– Matko święta.
– Ale nie dlatego cię wezwaliśmy – kontynuował Ingersoll.
Spojrzała na niego, nie potrafiąc sobie wyobrazić, co ważniejszego mogło się wydarzyć.
– Zeszłej nocy morderca zostawił na miejscu zbrodni krótką wiadomość, w zaułku na M Street. Mamy powody podejrzewać, że dotyczy ciebie.
Ninę przeszedł dreszcz.
– Jakim znowu miejscu zbrodni?
Ingersoll powstrzymał dalsze pytania, unosząc dłoń.
– Najpierw muszę zweryfikować kilka rzeczy. – Uniósł brwi. – Dziesięć lat temu oficjalnie zmieniłaś nazwisko z Esperanza na Guerrera?
Ponownie zakręciło się jej w głowie.
– To była część procesu usamodzielniania. Miałam siedemnaście lat.
Ingersoll i Conner wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wygląda na to, że właśnie potwierdziła ich domysły. Sfrustrowana spoglądała to na jednego, to na drugiego i również uniosła brwi, oczekując odpowiedzi.
– Rozumiem, że to prywatna sprawa – odezwał się Ingersoll – ale ma bezpośredni związek z tym, co będziemy omawiać.
– Akta z sądu do spraw nieletnich są utajnione – dodał Conner. – Jesteśmy w trakcie załatwiania pozwolenia, ale najpierw wolimy usłyszeć tę historię od ciebie. Złożyłaś wniosek o usamodzielnienie po tym, jak uciekłaś z rodziny zastępczej?
– Zgadza się. – Nina oblizała suche wargi.
– I po tym, jak cię… porwano? – Tym razem Ingersoll nie spojrzał jej w oczy.
Wiedział. Nina zacisnęła dłonie na kolanach. Oboje wiedzieli, przez co przeszła.
– Miałam szesnaście lat. – Starała się odpowiadać chłodno, bez emocji, mimo że wspominała o najbardziej wstrząsających wydarzeniach ze swojego życia. – Uciekłam z ośrodka opiekuńczego i żyłam na ulicy. W środku nocy podjechał jakiś mężczyzna, zatrzymał się, wciągnął mnie na tył furgonetki i związał.
Nie powiedziała, co było potem. Spędziła wiele godzin z oprawcą, ale przecież jej przełożeni doskonale o tym wiedzieli. W pokoju panowała napięta atmosfera.
– Rano udało mi się uciec. – Szybko zakończyła opowieść, po czym zwróciła się do Ingersolla. – Czemu to teraz takie ważne?
– Zeszłej nocy w Georgetown zamordowano szesnastolatkę – powiedział przyciszonym głosem. – Uciekła z rodziny zastępczej. Jej ciało porzucono w kontenerze na śmieci. – Jego ostatnie słowa były ledwo słyszalne.
Conner przejął inicjatywę.
– Sprawa trafiła do policji miejskiej. Technicy znaleźli w ustach dziewczyny kartkę w plastikowej torebce.
Nina wyobraziła sobie miejsce zbrodni i od dawna skrywany ból niemal przejął nad nią kontrolę. Zgasło młode życie, a potwór grasował po ulicach, szukając kolejnej ofiary.
Ingersoll wyciągnął z teczki kolejny papier.
– Wiadomość napisano na standardowym papierze ksero. – Wyjął okulary z kieszonki koszuli i wsunął je na nos. Potem zerknął na kartkę i odchrząknął.
Serce Niny waliło jak szalone, gdy czytał na głos wiadomość.
– „Po latach poszukiwań myślałem, że już nigdy nie odzyskam nadziei. Ale dzisiaj wszystko się zmieniło. Teraz nazywa siebie wojowniczką, ale dla mnie zawsze będzie… tą, która uciekła”.
Ingersoll uniósł głowę i w końcu spojrzał agentce w oczy.
– Trzy spacje poniżej są jeszcze dwa słowa napisane wielkimi literami.
Cierpliwie czekała, aż Ingersoll je przeczyta.
– „DO TERAZ”.ROZDZIAŁ 4
Otępiała Nina drżącą ręką wzięła kartkę od Ingersolla i przebiegła wzrokiem wiadomość. Wiedziała, że jest skierowana do niej.
W jednej chwili znalazła się z powrotem w ciemnej, dusznej furgonetce. Miała zaklejone taśmą usta, żeby nie mogła krzyczeć.
Świadoma, że przełożeni uważnie się jej przyglądają, poruszyła szczęką, jakby chciała poluzować taśmę i zadała jedyne pytanie, które miało w tej chwili znaczenie.
– Złapali go?
– Żadnych podejrzanych w areszcie – odpowiedział Conner. – I żadnych poszlak.
Przez lata bała się, że ten moment nadejdzie. Przekonywała samą siebie, że potwór nie żyje, ale nie mogła się już dłużej oszukiwać. Najgorszy koszmar stał się rzeczywistością.
Wstrząśnięta, zwróciła się do Ingersolla.
– Jak doszliście do tego, że wiadomość jest o mnie? Morderca nie wspomina mojego imienia. W każdym razie nie bezpośrednio.
– Twoje nazwisko wypłynęło z Trzeciej Jednostki Analizy Behawioralnej.
W milczeniu przetwarzała informacje. W Jednostkach Analizy Behawioralnej pracowali najlepsi profilerzy FBI. Łowcy umysłów. Jednostka oznaczona numerem trzy specjalizowała się w przestępstwach przeciwko dzieciom.
– Jeden z agentów, który tam pracuje… dysponuje wiedzą na temat twojej sprawy – dodał Ingersoll, ostrożnie dobierając słowa.
– Jakim cudem ktoś połączył kropki? – zastanawiała się, próbując rozgryźć, o którym agencie mowa. – Przecież to nierozwiązana sprawa porwania sprzed jedenastu lat.
Rok przed jej usamodzielnieniem.
Ingersoll odwrócił wzrok i podrapał się po karku.
– Mówimy o Jeffie Wadzie.
Nina na moment zamknęła oczy, próbując zablokować obrazy gromadzące się w jej głowie. Agent specjalny Jeff Wade. Nazwisko, którego miała nadzieję już nigdy więcej nie usłyszeć.
– Myślałam, że na dobre opuścił jednostkę.
Wade’a przeniesiono do Akademii, po tym, jak spartaczył sprawę z profilem mordercy i zginęła dziewczyna – przynajmniej tak twierdził adwokat reprezentujący rodzinę Chandry Brown, ofiary. Chandra zgłosiła na komisariacie lokalnej policji, że prześladuje ją jakiś mężczyzna. Jej zeznania przesłano do FBI, ponieważ okoliczności przypominały nierozwiązaną sprawę morderstwa sprzed kilku miesięcy, popełnionego na terenie sąsiedniej jurysdykcji, a w zasadzie serii morderstw na nastoletnich dziewczynach, nad którymi pracował Wade. Przyjrzał się zgłoszeniu Chandry, zdecydował, że nie ma nic wspólnego z morderstwami i odesłał sprawę z powrotem do lokalnej policji. Dwadzieścia cztery godziny później Chandra już nie żyła. Ostatecznie okazało się, że jej zabójstwo było powiązane ze śledztwem.
Ponieważ Wade miał reputację najlepszego profilera w FBI, federalnym nieźle się oberwało. Rodzina Chandry kilkakrotnie stawała przed kamerami – w towarzystwie adwokata – i wprost oskarżała stróżów prawa. Wade wziął „urlop” i przekazał sprawę innemu pracownikowi Jednostki Analizy Behawioralnej, ale zastrzegł sobie prawo do ponownego przydziału po powrocie. Plotka głosiła, że legendarny doktor Wade po dwudziestu latach ścigania morderców dzieci w końcu się ugiął, lecz najwyraźniej okazało się to nieprawdą.
– Jego pobyt w Akademii trwał zaledwie pół roku – odrzekł Conner.
Ingersoll przez chwilę się nie odzywał, pewnie wspominając publiczny upadek Wade’a, po czym wrócił do omawiania obecnej sytuacji.
– Z powodu dziwacznego wydźwięku wiadomości, wydział zabójstw wpisał dane do ViCAP-u, żeby sprawdzić, czy inne agencje prowadzą śledztwa w podobnych sprawach. Tak Wade trafił na raport.
– Całe FBI widziało już nagranie z twoim udziałem, więc przyszłaś mu do głowy – dodał Conner.
Oczywiście, że to Wade połączył kropki. Powiedzieć, że znał jej przeszłość, to nic nie powiedzieć. To przez niego prawie pożegnała się z marzeniami o karierze agentki.
Z tego, co wiedziała, żaden kandydat nie przeszedł tak szczegółowej weryfikacji podczas procesu aplikacyjnego. Po badaniu wariografem, które wykazało, że Nina mogła podać nieprawdziwe informacje dotyczące swojej przeszłości, do akcji wkroczyła asystentka dyrektora, Shawna Jackson, i zadzwoniła do doktora Wade’a, prosząc go o opinię. Kobieta była jedną z niewielu osób w FBI, które podlegały bezpośrednio dyrektorowi. Normalnie tak wysoko postawiona osoba nie angażowałaby się w proces weryfikacji aplikanta, ale Shawna miała w tym interes, biorąc pod uwagę, że to ona rekrutowała Ninę do Federalnego Biura Śledczego.
Po zapoznaniu się z wynikami badania wariografem i raportem osób przeprowadzających rozmowę kwalifikacyjną Wade wezwał Ninę do biura. Zażądał wyjaśnień, dlaczego składała kiedyś wniosek o usamodzielnienie i skąd wybór właśnie takiego nowego nazwiska. I nie poczuł satysfakcji, dopóki nie zniszczył budowanej przez nią latami strefy komfortu.
Zmusił ją do ponownego przeżywania czasów, kiedy starsze dzieciaki znęcały się nad nią, bo zawsze była łatwą ofiarą ze względu na drobną figurę. Musiała z najmniejszymi szczegółami opowiedzieć o porwaniu, zerwać ochronny strup w swoim umyśle, by ta historia mogła wypłynąć z niej niczym krew. Podczas gdy ona wyznawała, jak się czuła, kiedy porywacz gasił papierosa na jej skórze, Wade cały czas gapił się na nią i zapisywał coś w notatniku.
Słuchał w ciszy, nie zdradzając żadnych emocji, i ją oceniał, kiedy ona mówiła szarpana spazmami. Ponieważ Wade miał za zadanie sprawdzić, czy próbowała ukryć coś ze swojej przeszłości w trakcie badania wariografem, odniosła wrażenie, że doktor tylko czeka, aż puszczą jej nerwy i zacznie płakać, krzyczeć lub rzuci się na niego. Wejrzał w jej duszę i odkrył najgłębiej skrywane sekrety.
W końcu orzekł, że nie próbowała nikogo oszukać, tylko wyparła niektóre szczegóły traumatycznych wydarzeń. W jej wspomnieniach znajdowały się mroczne luki, tykająca bomba zegarowa, która z pewnością wybuchnie w odpowiednim momencie. Jedynie dzięki interwencji asystentki dyrektora, Shawnie Jackson, raport nie uniemożliwił Ninie przyjęcia do Akademii, a ona od pierwszego dnia pracowała ciężej niż inni, chcąc udowodnić, że doktor Jeffrey Wade pomylił się po raz drugi w swojej karierze i że był świętoszkowatym dupkiem.
– Ustalamy szczegóły twojej bezpośredniej współpracy z Wade’em – wyjaśnił Ingersoll.
Poczuła niemal niekontrolowaną potrzebę wyjścia z biura, powrotu do domu, do łóżka i nadziei, że kiedy się obudzi, wszystko to okaże się jedynie sennym koszmarem.
– Oczywiście pod przykrywką – dodał Conner. – Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Wade wyruszył do Georgetown z Quantico i jakieś pół godziny temu pojawił się na miejscu. Dołączysz tam do niego.
Oczekiwali od niej, że będzie pracowała z człowiekiem, który z równie bezwzględną skutecznością co patolog przeprowadzający autopsję dokonał jej wnikliwej analizy i uważał, że nie powinna zostać agentką Federalnego Biura Śledczego. Jakaś część Niny chciała odmówić. Nikt nie miałby jej tego za złe.
Mimo to zachowała kamienny wyraz twarzy. Za nic nie zdradzi swoim przełożonym, ile będzie ją kosztowała ta współpraca.
– Biorę auto i jadę na miejsce zbrodni.ROZDZIAŁ 5
Nina pokazała odznakę funkcjonariuszowi stojącemu przy taśmie policyjnej.
Ten rzucił okiem na dokument.
– Ktoś tu się spóźnił na przyjęcie.
Od świtu minęło już trochę czasu, więc na miejscu zbrodni pozostało tylko kilka osób.
– Dzisiaj robię za czwartego pałkarza. – Nina przeszła pod żółtą taśmą rozwieszoną wokół zaułka.
Jeden z wozów technicznych stał zaparkowany przy krawężniku. Jego maskownica znajdowała się naprzeciwko kontenera na śmieci pokrytego graffiti. Nina skupiła wzrok na grupce ludzi wpatrujących się w mierzący półtora metra parawan. Niektórzy mieli na sobie mundury policyjne, inni białe kombinezony, inni po prostu marynarki.
Bez problemu odnalazła wzrokiem Wade’a. Wysoki mężczyzna stał ubrany w granatową kurtkę z żółtym napisem FBI. Kiedy odwrócił się do niej, zobaczyła ponury wzrok człowieka, który widział w życiu zdecydowanie za dużo. Świdrował ją stalowoszarymi oczami, podobnie jak dwa lata temu podczas ich ostatniego spotkania.
Podeszła do niego i wyciągnęła dłoń na powitanie. Może i kontrolował jej dostęp do sprawy, ale na pewno nie pozwoli mu kontrolować siebie.
– Dzień dobry, doktorze Wade.
Wiedziała, że w większości ludzie, którzy zadali sobie trud i ponieśli koszty edukacji, aby uzyskać ten tytuł, chcieli, aby go uwzględniano.
– Mów mi Wade. – Chropowaty głos pasował do ponurej miny.
Ninę zaskoczył jego mocny uścisk i odciski na dłoniach. Chciał, żeby zwracała się do niego po nazwisku, dzięki czemu zachowają zawodowy dystans. Nawet lepiej.
– Guerrera – odpowiedziała.
Wade kiwnął głową w stronę mężczyzny stojącego po lewej.
– To detektyw Mike Stanton z wydziału zabójstw stołecznej policji.
Stanton uniósł dłoń.
– Jeśli poczujesz się niekomfortowo, masz dać mi znać – zwrócił się do niej szeptem Wade.
Nina spojrzała mu w oczy.
– Tak zrobię.
Problem polegał na tym, że już czuła się niekomfortowo.
– Nie ma tu miejsca na wrażliwość – rzekł Wade, szybko przechodząc do meritum sprawy. – Kończy nam się czas. Potrzebujemy twojej oceny na cito.
Odwróciła się do parawanu nie tylko, żeby przyjrzeć się miejscu zbrodni, ale również żeby uniknąć wzroku Wade’a.
– W takim razie biorę się do roboty.
Detektyw Stanton stanął jej na drodze.
– Zanim spojrzysz na ciało, możesz opisać wóz, którego… – Przestąpił na drugą nogę. Wyraźnie czuł zażenowanie. – …użył w twoim przypadku?
Sensowne pytanie. Jeśli sprawca dostosował samochód do porwań, mógł z niego korzystać przez wiele lat.
– Niebieski ford econoline. – Widząc jego zaciekawione spojrzenie, dodała: – Rozpoznałam model ze zdjęć, które policja pokazała mi po incydencie.
Incydent. Celowo użyła tak banalnego słowa.
Stanton lekko skinął głową.
– Coś jeszcze?
– Zwyczajna furgonetka. Nie rzucała się w oczy, przynajmniej z zewnątrz. – Nina przełknęła ślinę, bo zaschło jej w gardle. – W środku było mnóstwo miejsca, pozbył się nawet wykładziny. Położył czarne panele winylowe, żeby zasłonić metalową posadzkę. Związał mi nadgarstki za plecami. I kostki.
Wade i Stanton stali w ciszy. Po chwili Nina zrozumiała, że czekają na ciąg dalszy.
– Z tyłu były dwa nieduże okrągłe okna. – Ułożyła dłonie w kształt i wielkość obiadowego talerza. – Zamalował je czarnym sprejem.
Stanton chciał wiedzieć więcej.
– Jak otwierały się tylne drzwi?
– Na boki. Kiedy wrzucił mnie do środka, najpierw zamknął lewe skrzydło, a później prawe.
– Ta informacja nie znalazła się w raporcie – zauważył Wade.
– Mam w głowie mnóstwo takich szczegółów. – Nina wzruszyła ramionami. – Wtedy nikt mnie o to nie pytał, ale większość pamiętam doskonale.
Wade uniósł siwe brwi.
– Większość?
Wymienili spojrzenia. Prawdopodobnie dlatego o mało nie przyjęli jej do Akademii, ale nie miała zamiaru przepraszać.
– Pewnych rzeczy nie pamiętam. A może chciałam o nich zapomnieć.
Odwróciła się do Stantona i kontynuowała opis furgonetki.
– Silnik pracował cicho. Żadnego rzężenia, strzelania z rury ani niczego, co przyciągałoby uwagę. – Sięgnęła do głębin pamięci, próbując przypomnieć sobie więcej szczegółów. – Jechaliśmy jakieś pół godziny. Szoferkę od reszty pojazdu oddzielała przegroda, więc musiał obejść auto, żeby otworzyć tylne drzwi.
– Co widziałaś? – zapytał Wade.
Potwora w ludzkiej skórze.
– Prawdopodobnie zaparkował w lesie – odpowiedziała. – Słońce jeszcze nie wzeszło, dlatego widziałam jedynie korony drzew, nic więcej.
Detektyw Stanton wyciągnął telefon, odwrócił się i zaczął z kimś szybko rozmawiać półgłosem. Pomyślała, że prosi o sprawdzenie pojazdów pasujących do podanego przez nią opisu. Nikłe szanse, ale warto spróbować.
– Dobra – powiedział Wade. – Oględziny skończone. Czekaliśmy z ciałem na twój przyjazd.
Obszedł parawan zasłaniający miejsce zbrodni. Nina ruszyła za nim i szybko zrozumiała, dlaczego je osłonili. Długie, czarne włosy dziewczyny rozrzucone na brudnym chodniku stronie były sklejone po prawej zaschniętą krwią. Leżała na plecach, a jej nagie ciało zostało nieprzyzwoicie wystawione na widok publiczny.
Nina nachyliła się, by spojrzeć w mętne brązowe oczy dziewczyny, patrzące na nią niewidzącym wzrokiem. Przyjrzała się dokładnie bladej twarzy i na górnej wardze zauważyła resztki srebrnej taśmy.
Stojący za Niną Wade krótko podsumował to, co wiedzą.
– Znalazł ją pomocnik kelnera pracujący w restauracji po drugiej stronie zaułka. Około trzeciej nad ranem wyrzucał śmieci i zobaczył ciało w kontenerze. Pomyślał, że dziewczyna może jeszcze żyje, więc ją wyciągnął. Zerwał taśmę z jej ust, ale zorientował się, że wydała już ostatnie tchnienie.
Detektyw Stanton skończył rozmawiać przez telefon.
– Sprawca umieścił plastikową torebkę z wiadomością, zanim zakleił ofierze usta. Prawdopodobnie chciał mieć pewność, że nie wypadnie.
Nina zgodziła się z nim. Wiadomość była dla sprawcy priorytetem. Nagle przyszła jej do głowy przerażająca myśl. Zwróciła się do Stantona.
– Czy któryś z techników odwracał ciało?
Stanton zerknął na Wade’a, zanim odpowiedział.
– Tak, jakieś pół godziny przed twoim przyjazdem. Teraz leży tak, jak ją znaleźliśmy.
Nina dokładnie przeanalizowała to, czego do tej pory się dowiedziała, zestawiając miejsce zbrodni z przeznaczoną dla niej tajemniczą notatką. Morderca musiał wiedzieć, że FBI wciągnie ją w to śledztwo i wysłał jej wiadomość.
– Po latach poszukiwań myślałem, że już nigdy nie odzyskam nadziei – wymamrotała pod nosem i przekręciła głowę, żeby przyjrzeć się ciału pod innym kątem. – Ale dzisiaj wszystko się zmieniło – zakończyła i zerknęła na Wade’a. – Odzyskał nadzieję, ale w jakim sensie?
Wade spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
– Ty mi powiedz.
Oczywiście, że jej nie pomoże, przynajmniej do czasu, aż usłyszy jej opinię. Odwróciła się od obu mężczyzn i ponownie nachyliła nad ciałem. Co jeszcze sprawca zrobił tej biednej dziewczynie? Jej uwagę przyciągnął błysk metalu. Gwałtownie wciągnęła powietrze.
– Wszystko w porządku, Guerrera? – zapytał Wade zaniepokojonym głosem.
– Wisiorek. – Tylko tyle mogła z siebie wydusić. Morderca po raz kolejny udowodnił, że ma nad nią kontrolę.
Na brudnym chodniku tuż obok splątanych włosów dziewczyny leżał wisiorek w kształcie rombu, a długi srebrny łańcuszek był owinięty wokół szyi ofiary. W dniu porwania Nina miała na sobie taki sam naszyjnik. Kolejny rzut oka na plastikowe koraliki układające się koncentrycznie w wielobarwny wzór rombu tylko potwierdził jej podejrzenia.
Powstrzymała łzy napływające do oczu.
– Ten wisiorek należał do mnie – szepnęła.
– Jesteś pewna? – odezwał się Stanton.
– Zrobiłam go na lekcji plastyki, kiedy miałam piętnaście lat. To starodawny wzór. Nazywa się Ojo de Dios_._ – Wyprostowała się i wskazała na wisiorek. – Oko Boga.
Stanton przywołał jednego z techników.
– Zrób więcej zdjęć naszyjnika i prześlij je na mój telefon.
Nina odwróciła się, udając zainteresowanie tym, co znajduje się po drugiej stronie ciała, żeby dać sobie trochę czasu na zebranie myśli. Nie chciała patrzeć Wade’owi w oczy, dopóki nie odzyska przynajmniej pozornego spokoju. Sprawa była o wiele trudniejsza, niż się spodziewała.
– Chcesz wody? – zapytał Wade łagodnym tonem. – Mam jakąś butelkę.
– Nie, w porządku. – Kolejne kłamstwo. Zdawała sobie sprawę, że Wade mógł ją przejrzeć, ale miała to gdzieś. Skupiła się na faktach, dochodząc do jedynego słusznego wniosku.
– Sprawca odtwarza czas spędzony ze mną.
Stanton oderwał wzrok od technika.
– Co masz na myśli?
Nina skrzyżowała ramiona.
– Ile ran dziewczyna ma na plecach?
– Jak…
Wade nie pozwolił Stantonowi skończyć.
– Dwadzieścia siedem.
Tyle, ile miała Nina. Jakim cudem ten potwór zapamiętał dokładną liczbę blizn? Nie był ich sprawcą, ale bez wątpienia był nimi zafascynowany. Opanowała drżenie, kiedy poczuła, jak porywacz opuszkiem palca sunie wzdłuż jej kręgosłupa i po wypukłościach ran.
– Poza bliznami dziewczyna ma na plecach trzy ślady po poparzeniach, prawda? – zapytała.
Wade nie odpowiedział.
To był test. Wciąż sprawdzał, czy Nina przyda się podczas śledztwa. Spojrzała mu w oczy i kontynuowała.
– Poparzenia po gaszeniu papierosów układające się w kształt trójkąta. Takie, jakie zrobił mnie.
Odwróciła się i przyjrzała każdemu skrawkowi ziemi.
– Muszę szukać dalej. Może znajdę coś jeszcze.
Jej wzrok powędrował w stronę kontenera ozdobionego miejską sztuką. W lewym dolnym rogu powgniatanego metalu widać było cztery rzędy cyfr i liter namalowane jaskrawoniebieskim sprejem. W górnym rzędzie widniał napis „4NG”, z dwukropkiem na końcu. Coś ją zaintrygowało. Uklęknęła i zmrużyła oczy.
Kolana Wade’a zatrzeszczały, kiedy kucnął obok niej.
– Farba wygląda na świeżą.
– Pamiętam, że nosił lateksowe rękawiczki w tym kolorze – powiedziała.
Wade uniósł sceptycznie brwi.
– Myślisz, że komunikuje się z nami szyfrem?
– Zostawił wiadomość i naszyjnik, zdecydowanie tak. Obie rzeczy były przeznaczone dla mnie. – Przechyliła głowę. – Co, jeśli 4NG oznacza „Dla Niny Guerrery”? Potem jest dwukropek, jakby chciał zasugerować, że reszta znaków to ukryta wiadomość.
Pochylili się bardziej. W następnym rzędzie namalowano osiem, piętnaście, szesnaście i pięć, w kolejnym dziewięć i dziewiętnaście, a w ostatnim cztery, pięć, jeden i ponownie cztery.
– Zawsze umieszczał wiadomości przy ciele, jakby chciał być pewien, że je znajdziemy. – Wade machnął dłonią w stronę kontenera. – To nie pasuje do schematu. Pomijając kolor, przypomina typowe graffiti, których tu pełno. Skąd miałby mieć pewność, że zwrócimy na nie uwagę?
– I szczerze powiedziawszy, nie zwróciliśmy – rzucił Stanton, ponownie przywołując do siebie technika.
Nina wyczuwała w głosie detektywa lekkie rozgoryczenie, gdy nakazywał technikowi sfotografować każdy centymetr zaułka.
Wade wstał.
– Cholera – mruknął pod nosem.
Nina również wstała, a Wade wyciągnął telefon z kieszeni.
– Co?
Zignorował ją, wystukując kciukiem coś na urządzeniu. Po chwili zerknął na namalowane cyfry i liczby i znów na telefon.
– Sukinsyn.
Miała ochotę chwycić go za poły płaszcza i nim potrząsnąć.
– O co chodzi, Wade?
W końcu odpowiedział.
– To wiadomość napisana prostym szyfrem podstawieniowym. Bardzo prostym. Ale na pewno od niego.
– Jak brzmi?
– Nadzieja umarła.
– Jasna cholera – powiedział Stanton. – Zauważyłem coś po przybyciu na miejsce, agentko Guerrera, ale nie chciałem nic mówić, na wypadek gdybym nadinterpretował fakty.
– Mianowicie?
– Spójrz na nią. – Stanton wskazał ciało. – Jest do ciebie podobna.
Nina wstała i przyjrzała się dziewczynie, próbując zachować bezstronność. Filigranowa Latynoska. Tak jak ona. Stanton miał rację. Może nie zauważyła tego od razu, ponieważ patrzyła na martwe ciało kogoś młodszego i całkowicie sobie obcego.
– Ofiara ma długie włosy – zauważył Wade. – Skróciłby je, gdyby chciał upodobnić dziewczynę do Guerrery.
– Nie – zaprzeczyła Nina. – Nie zrobiłby tego. W dniu porwania miałam włosy podobnej długości. – Podała kolejny szczegół wydarzeń z tamtej nocy, cały czas wpatrując się w ciało. – Wciągnął mnie do furgonetki, chwytając za kucyk.
Po wyjściu ze szpitala wróciła do ośrodka opiekuńczego i stała pod prysznicem, dopóki woda nie zrobiła się lodowata. Potem gapiła się w lustro, a krople spadające z mokrych włosów mieszały się ze łzami. W desperacji chwyciła wilgotne loki i bezlitośnie ścinała je nożyczkami kuchennymi. Do dziś nosi krótko ostrzyżone włosy.
– To może jest po wszystkim – odezwał się Stanton, a Nina wróciła myślami do teraźniejszości. – Czuł, że nie jest w stanie zabić agentki FBI, więc wybrał inną ofiarę. Historia zatoczyła koło.
– Natknąłem się już wcześniej na tego rodzaju urojenia – powiedział Wade, kręcąc głową. – Tu nie chodzi o morderstwo. To obsesja. – Spojrzał Ninie w oczy. – A zabójca dopiero się rozkręca.