Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Cisza w jej głowie - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
5 marca 2025
40,00
4000 pkt
punktów Virtualo

Cisza w jej głowie - ebook

Nastolatka zmaga się z poważnymi problemami począwszy od problemów rodzinnych, po szkołę i życie prywatne. "Co, jeśli najgłośniejszy krzyk to ten, którego nikt nie słyszy? Co, jeśli największy ból to ten, którego nikt nie widzi? Lena zawsze była cicha. Zbyt cicha, by ktoś zauważył, co się dzieje w jej głowie. Czy gdyby ktoś spojrzał głębiej, mógłby ją uratować? Czy miłość może ocalić kogoś, kto już dawno przestał wierzyć w siebie? A może niektórych historii nie da się napisać od nowa? Cisza w jej głowie to opowieść o samotności, bólu i miłości, która przyszła za późno. A może... dokładnie wtedy, kiedy powinna? Czy jesteś gotowy usłyszeć to, co ukryte w ciszy?"

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 87 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ta sama szara ściana

wokół, której krąży nadzieja,

że zmiana nastąpi,

że życie odmieni,

że rozjaśni swe barwy

jakby to było, gdyby nabrała życia?

gdyby ruszyła przed siebie

i mówić zaczęła?

każdego ranka marzę o nowej masce

marzę o tym, jak ściana udaje mnie

jak jej śmiech zamienia się w mój

w tak rzadko używany

bo potrzebuję zamilknąć na wieki

potrzebuję się z nią zamienić

pragnę oddalić się od ludzi,

którzy niszczą wszystkie moje cząstki,

którzy wyłapują strach i ból

to ledwo zipiące ogniwo

do momentu sądu ostatecznego

tylko wtedy role się odwrócą

i ujrzymy siebie tak, jak nigdy przedtem.

dedykuję książkę, każdej zagubionej osobie nie ważne ile masz lat przekaz zostaje taki sam, walczcie o swoje i

swoich bliskich życie

bo mamy je jedno,

doceniajmy się i kochajmy

z całego serca

CISZA W JEJ GŁOWIE

**Rozdział 1**

Lena nienawidziła poranków.

Każdy dzień zaczynał się tak samo – od spojrzenia w lustro, które nigdy nie pokazywało tego, co chciała zobaczyć. Cienie pod oczami, blada skóra, cienkie, bezkształtne włosy opadające na ramiona. Wzrok, który nawet jej samej wydawał się pusty.

Przejechała dłonią po twarzy, jakby mogła zetrzeć z niej całą swoją brzydotę.

— Może gdybym była inna… — szepnęła, ale nie dokończyła myśli.

Nie było sensu. Nic się nie zmieniało.

**W szkole**

Lena przemykała korytarzami jak cień, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Ale oni zawsze ją znajdowali. Amelia i jej paczka.

— Oho, patrzcie, kogo mamy! Naszą maskotkę! — Głos Amelii przeciął hałas szkolnego korytarza jak nóż.

Lena zacisnęła dłonie na paskach plecaka. Nie reaguj. Nie pokazuj, że cię to rusza.

— Ty w ogóle widziałaś siebie w lustrze? — zaśmiała się dziewczyna, a jej koleżanki zawtórowały jej chichotem. — Chociaż…

pewnie nie, bo byś nie wyszła z domu!

Śmiechy wypełniły powietrze. Lena poczuła, jak pali ją skóra. Miała ochotę zniknąć, rozpłynąć się, zamienić w powietrze, którym oddychają, byleby tylko nie musieć tego słuchać.

Nie podniosła głowy. Nie odpowiedziała. Po prostu odeszła szybkim krokiem, przyspieszając oddech, jakby próbowała uciec od własnego ciała.

Nikt nie zatrzymał Amelii. Nikt nigdy nie reagował.

**W domu**

Lena wpadła do mieszkania, trzaskając drzwiami. Przez chwilę stała oparta o ścianę, próbując uspokoić przyspieszony oddech. W

uszach nadal dźwięczały jej śmiechy.

— Możesz ciszej? — Usłyszała głos matki z salonu. — Nie jesteś tu sama.

Lena zacisnęła usta i ruszyła do swojego pokoju.

Nie zdążyła jednak zamknąć drzwi, bo ojciec oderwał wzrok od telewizora i rzucił: — Co tak trzęsiesz się jak osika? Znowu wymyślasz sobie problemy?

— Tato, ja…

— Och, Lena, na litość boską — westchnęła matka. — Dzieci nie mają prawdziwych problemów. W twoim wieku to tylko jakieś bzdury.

Bzdury.

Tak właśnie widzieli jej życie.

Lena nic nie powiedziała. Po prostu weszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

Lena nie wiedziała, dokąd idzie. Po prostu szła.

Noc powoli pochłaniała miasto, a ulice pustoszały. Wiatr szarpał jej cienką kurtkę, ale nie czuła zimna. Miała wrażenie, jakby była zamknięta w jakiejś niewidzialnej bańce, przez którą nie docierało do niej nic oprócz własnych myśli. A myśli były złe.

**Gdybym zniknęła, czy ktokolwiek by to zauważył?**

Mijała sklepy, których witryny odbijały jej postać. W każdej z nich wyglądała inaczej – raz zniekształcona, raz pocięta światłami neonów, raz zupełnie zamazana. Jakby nawet szkło nie chciało jej pokazać takiej, jaka była naprawdę.

**Brzydka. Niepotrzebna. Niewidzialna.**

Doszła do parku.

Latarnie rzucały długie cienie na alejki, a wilgotne liście kleiły się do chodników. W oddali słychać było dźwięk samochodów, ale tutaj, wśród drzew, panowała niemal całkowita cisza. Lena wsunęła dłonie do kieszeni i wciągnęła powietrze. Pachniało mokrą ziemią i dymem papierosowym.

To właśnie ten zapach sprawił, że ich zauważyła.

Siedzieli na jednej z ławek. Trzech chłopaków, może czterech. Ich śmiechy były za głośne, zbyt chrapliwe.

Lena instynktownie spuściła głowę i przyspieszyła kroku. Nie chciała na siebie zwracać uwagi.

**Po prostu przejdź. Nie zatrzymuj się.**

Ale oni już ją widzieli.

— Ej, mała! — Jeden z nich podniósł się z ławki. Jego ruchy były powolne, rozleniwione. — Co ty tu robisz sama?

Nie odpowiedziała.

— Zgubiłaś się? — zapytał drugi, śmiejąc się pod nosem.

Lena wstrzymała oddech.

— No co tak stoisz? Podejdź!

Zacisnęła pięści w kieszeniach kurtki.

— Zostawcie mnie — powiedziała cicho, próbując przejść obok nich.

— Ej, spokojnie, chcemy tylko pogadać — powiedział jeden z nich i zrobił krok w jej stronę.

Serce waliło jej w piersi. **Uciekaj!** – krzyczał jej umysł, ale nogi były jak z betonu.

— Nie bój się, nic ci nie zrobimy… jeśli będziesz grzeczna — dodał z uśmiechem, który sprawił, że Lena poczuła mdłości.

— Naprawdę, muszę iść — powiedziała drżącym głosem.

— No to idź — rzucił jeden z nich, wzruszając ramionami. Ale w jego oczach błyszczało coś, co sprawiło, że Lena nie uwierzyła w jego słowa.

I wtedy poczuła dłoń na swoim ramieniu.

Zanim zdążyła się wyrwać, ktoś drugi stanął za nią. Serce podeszło jej do gardła.

— Spokojnie, laleczko… — wyszeptał jej do ucha.

I wtedy Lena zrozumiała, że jest w pułapce.

**Cisza w jej głowie**

**Rozdział 2**

Lena próbowała się wyrwać.

Szarpnęła się tak mocno, że paznokcie wbiły jej się w skórę dłoni, ale uchwyt na ramieniu tylko się zacisnął.

— Spokojnie, laleczko, nigdzie ci się nie spieszy, prawda? — Głos chłopaka był przeciągły, jakby mówił przez sen. Czuła jego oddech na swojej szyi – był duszny, zmieszany z alkoholem i czymś jeszcze, czymś ostrym i chemicznym.

Drugi chłopak, ten z przekrwionymi oczami, podszedł bliżej i złapał ją za brodę, zmuszając, by spojrzała mu w twarz.

— Boisz się? — zapytał z udawaną troską.

Lena nie odpowiedziała. Całe jej ciało było sparaliżowane strachem. Myśli wirowały w głowie, jedna na drugą, chaotyczne i bezsensowne. **To się nie dzieje. To sen. To tylko zły sen.**

— Spójrzcie na nią, cała się trzęsie! — Chłopak zaśmiał się, a jego kumple zawtórowali mu chrapliwym śmiechem.

— Proszę… — wyszeptała Lena, ale jej głos był tak cichy, że sama ledwo go usłyszała.

— Co? — Nachylił się nad nią, udając, że nie dosłyszał.

— Proszę… zostawcie mnie — powtórzyła, zbierając resztki sił.

— Oj, maleńka… ale my właśnie zaczynamy zabawę.

Kiedy poczuła, jak palce zaciskają się na jej nadgarstku, Lena zrozumiała, że nie ma ucieczki.

Nie pamiętała, jak długo to trwało.

Czas przestał istnieć. Był tylko ból. Strach. Upokorzenie.

Gdzieś daleko, jakby zza grubej szyby, słyszała ich śmiechy, urywane oddechy, szarpnięcia materiału, szorstkie dłonie na swoim ciele.

Chciała uciec, ale jej ciało jej nie słuchało.

Więc uciekła w myślach.

Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, że jest gdzie indziej. W miejscu, gdzie nie czuła dotyku, gdzie nie słyszała ich głosów.

Morze. Tak, była nad morzem. Stopy zanurzały się w ciepłym piasku, a fale łagodnie obmywały jej skórę. Słyszała szum wody, czuła zapach soli.

Nie tutaj. Nie tutaj.

Ale morze było tylko iluzją.

Rzeczywistość była zimna i brutalna.

Kiedy wszystko się skończyło, usłyszała jeszcze ostatni śmiech i kroki oddalających się sylwetek.

I wtedy nastała cisza.

**Powrót do domu**

Lena szła przez miasto, czując, jakby nie należała już do swojego ciała.

Każdy krok wydawał się nienaturalny, jakby stawiała go ktoś inny. Nie czuła nic oprócz przeraźliwego zimna, które wżerało się w jej skórę.

Gdy dotarła do domu, nie zapaliła światła.

Nie chciała widzieć siebie.

Weszła do łazienki i odkręciła wodę. Gorącą. Najgorętszą, jaką dało się ustawić.

Rozebrała się i weszła pod prysznic. Strumień parzył ją, ale nie odsunęła się ani o krok.

Szorowała swoje ciało tak mocno, że skóra zaczęła piec. Myła się raz, drugi, trzeci. Czuła brud. Czuła ich dotyk. Nie mogła się go pozbyć.

Chciała zetrzeć z siebie każdą część, którą dotknęli.

Sięgnęła po ręcznik i zaczęła wycierać skórę do krwi.

**Nie wystarczy. Nigdy nie wystarczy.**

W końcu osunęła się na zimne płytki, owinięta ręcznikiem, i zacisnęła dłonie na kolanach.

Oddychała płytko. Powoli. Jakby każdy oddech był decyzją, czy jeszcze warto go brać.

Nie płakała.

Nie mogła.

Wszystko w niej było puste.

Lena siedziała na podłodze łazienki przez długi czas. Nie wiedziała, ile minut, godzin minęło – mogła to być chwila, mogła być wieczność. Czuła tylko pustkę, przeszywającą, obezwładniającą. Woda z włosów kapała na kafelki, ale nie ruszyła się, by to zatrzymać. Ciepło wody, którym tak desperacko próbowała się oczyścić, już dawno uciekło, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.

Zamknęła oczy.

I znów ich zobaczyła.

Ich ręce. Ich twarze. Ich śmiech.

Zacisnęła dłonie na kolanach tak mocno, że paznokcie wbiły jej się w skórę.

**Nie. Nie teraz.**

Podniosła się chwiejnie i spojrzała w lustro.

Twarz, którą zobaczyła, nie należała do niej. To nie była Lena – to było coś innego. Puste oczy, blada cera, spierzchnięte usta, lekko rozcięte w jednym miejscu.

Nie rozpoznała siebie.

Nie myśląc, wyciągnęła rękę i przejechała palcami po swoim policzku, jakby chciała sprawdzić, czy jej odbicie jest prawdziwe.

A potem jej wzrok padł na półkę przy umywalce.

Leżała tam żyletka.

Mała, niepozorna. Ojciec używał jej do golenia.

Lena wzięła ją do ręki.

Ważyła ją przez chwilę w palcach.

A potem zrobiła pierwsze cięcie.

Skóra rozeszła się pod ostrzem, a po chwili pojawiła się cienka, czerwona linia.

Ból był jak ulga.

Przypomniała sobie ich ręce na swoim ciele, ich dotyk, ich zapach, ich śmiech… i przecięła skórę raz jeszcze. I jeszcze raz.

Przez chwilę poczuła coś innego niż pustkę.

To było dobre.

To było prawdziwe.

Przez chwilę mogła skupić się na czymś innym niż to, co się wydarzyło.

Kiedy w końcu odłożyła żyletkę, jej nadgarstek był pokryty krzyżującymi się liniami.

Zawiązała na nim ręcznik i odetchnęła głęboko.

Wreszcie była czysta.

**Noc**

Tego wieczoru Lena nie zeszła na kolację.

Rodzice nawet tego nie zauważyli.

Leżała w łóżku pod kocem, wpatrując się w sufit.

Za oknem było słychać wiatr i odległe dźwięki samochodów. Miasto żyło swoim życiem, a ona czuła się martwa.

Każde zamknięcie powiek przynosiło wspomnienia, których nie chciała.

Każdy dźwięk przypominał jej tamtą noc.

**Może jeśli zasnę i się nie obudzę, to wszystko przestanie istnieć?**

Pociągnęła rękaw bluzy, zakrywając nadgarstek.

Zasypiała i budziła się co chwilę. Koszmary były gorsze niż rzeczywistość.

W końcu przestała próbować spać.

**Kolejne dni**

Szkoła stała się jeszcze większym koszmarem niż wcześniej.

Teraz nie chodziło już tylko o docinki Amelii i jej paczki. Teraz Lena czuła strach za każdym razem, gdy ktoś przechodził obok niej na korytarzu.

Czy go znała?

Czy to był jeden z nich?

Każdy chłopak w jej wieku wyglądał podejrzanie. Każdy ruch w jej stronę sprawiał, że się cofała.

Amelia szybko to zauważyła.

— O, nasza Lena jest jeszcze cichsza niż zwykle! Co się stało, ktoś cię pogryzł?

Jej koleżanki zachichotały.

Lena zignorowała je i spuściła głowę.

— Halo? Pytam cię o coś — Amelia szturchnęła ją ramieniem.

Lena zesztywniała.

**Dotyk.**

Przez sekundę była tam z powrotem. W ciemności. W bólu.

Serce zaczęło bić jej szybciej.

— Patrzcie, jeszcze zaraz zemdleje! — zaśmiała się Amelia.

Lena odwróciła się i wybiegła z korytarza. Nie słuchała śmiechów za sobą.

Biegła prosto do łazienki.

Zamknęła się w kabinie, usiadła na podłodze i zacisnęła pięści.

**Oddychaj. Oddychaj. Oddychaj.**

Ale powietrza brakowało.

**Nie jesteś tam. To już minęło.**

Ale nie minęło. Było w niej. W jej myślach. W jej skórze.

Sięgnęła do kieszeni i wyjęła kawałek żyletki, który zabrała z domu.

Przejechała nią po nadgarstku, tuż przy poprzednich cięciach.

I znowu zrobiło się cicho.

**Samotność**

Rodzice niczego nie zauważyli.

Ojciec oglądał telewizję. Matka rozmawiała przez telefon.

Nikt nie pytał, dlaczego nic nie je.

Nikt nie pytał, dlaczego znika na całe godziny w swoim pokoju.

Nikt nie pytał, dlaczego jej rękawy są zawsze opuszczone aż po palce.

Lena zaczęła wierzyć, że rzeczywiście jest niewidzialna.

Że może pewnego dnia naprawdę zniknie i nikt nie zauważy.

**Kilka tygodni później**

Była zmęczona. Zmęczona oddychaniem, zmęczona chodzeniem, zmęczona budzeniem się rano i udawaniem, że to wszystko ma jakiś sens.

A potem coś się zmieniło.

Nie czuła się dobrze. Mdliło ją od samego rana. Była słaba, jej ciało wydawało się cięższe.

Nie zwróciła na to uwagi.

Dopóki nie zaczęła liczyć dni.

Dopóki nie przypomniała sobie, kiedy ostatni raz…

**Nie.**

Zamknęła oczy.

To nie mogło być prawda.

Ale gdzieś głęboko w sobie już wiedziała.

Była w ciąży.

**Cisza w jej głowie**

**Rozdział 3**

Lena patrzyła na test ciążowy.

Dwie czerwone kreski.

Serce waliło jej w piersi tak mocno, że czuła je w gardle. W głowie miała pustkę, jakby wszystkie myśli nagle uciekły i zostawiły ją z niczym – tylko z tym małym plastikowym przedmiotem, który zmienił wszystko.

**To niemożliwe.**

Zacisnęła powieki. Otworzyła je znowu.

**Dwie kreski.**

Test musiał się mylić. Przecież… przecież to się nie mogło dziać. Nie jej.

Nie teraz.

Nie w ten sposób.

Czuła, jak drżą jej ręce. Wyrzuciła test do śmietnika i odsunęła się od umywalki, jakby mogła uciec od tej prawdy.

Ale prawda nie zniknęła. Była w niej. Rosła w niej.

**Zaprzeczenie**

Przez kolejne dni Lena próbowała wmówić sobie, że to błąd. Że to jakaś pomyłka.

To na pewno stres. Tak, stres. Przecież ledwo jadła, ledwo spała, nic dziwnego, że organizm się buntował.

To tylko chwilowe.

To przejdzie.

Ale mdłości nie przechodziły.

Osłabienie nie przechodziło.

Nic nie przechodziło.

**Jestem w ciąży.**

Te słowa brzmiały w jej głowie jak echo. Powtarzały się raz za razem, coraz głośniejsze, coraz bardziej rzeczywiste.

Nie mogła tego zatrzymać.

**Samotność**

Nie powiedziała nikomu.

Nie mogła powiedzieć.

Rodzice by nie zrozumieli. **„Dzieci nie mają prawdziwych problemów.”**

A to przecież nie był problem, prawda?

To był koszmar.

Lena zaczęła znikać jeszcze bardziej. W szkole była duchem. W domu zamykała się w swoim pokoju. Kiedy słyszała głos matki lub ojca, przytrzymywała oddech, jakby bała się, że samo jej istnienie ich rozdrażni.

Ale oni i tak niczego nie zauważali.

Nie pytali, dlaczego jest jeszcze bardziej blada niż zwykle.

Nie pytali, dlaczego je coraz mniej.

Nie pytali, dlaczego jej oczy są puste.

A ona… ona zaczynała czuć wstręt.

Do swojego ciała. Do tego, co się w nim działo.

**Myśli**

**Czy to dziecko?**

Nie mogła nazwać tego dzieckiem.

To było coś obcego. Coś, co nigdy nie powinno się w niej pojawić.

To nie było jej.

To było ich.

To było jego.

Zacisnęła dłonie na kołdrze i zacisnęła zęby, próbując powstrzymać łzy. Nie mogła płakać. Nie mogła sobie pozwolić na łzy.

Bo jeśli zacznie… to nigdy nie przestanie.

**Rozwiązanie?**

Pewnej nocy, leżąc w ciemności, pomyślała o jednym.

**Mogę się go pozbyć.**

To było pierwsze konkretne zdanie, które pojawiło się w jej głowie od tygodni.

Gdyby to się skończyło… wszystko byłoby prostsze, prawda?

Nie byłoby strachu. Nie byłoby koszmarów.

Nie byłoby jego cząstki w jej ciele.

Więc zaczęła czytać.

O tabletkach. O zabiegach. O tym, jak inne dziewczyny to robiły.

I wtedy zrozumiała, że nie ma jak.

Nie miała pieniędzy. Nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc.

Była zupełnie sama.

Więc… miała tylko jedno wyjście.

Zrobić to sama.

**Noc**

W łazience było cicho.

Lena usiadła na zimnej podłodze i spojrzała na kuchenny nóż, który trzymała w dłoni.

Nie mogła tego zatrzymać inaczej.

Więc musiała to zrobić tak.

Dotknęła brzucha. Nie był jeszcze duży. Nic nie było jeszcze widoczne.

Ale ono tam było.

**Nie powinno.**

Podniosła nóż.

Ale wtedy w jej głowie rozbrzmiał śmiech.

**Jego** śmiech.

Dźwięk, który wracał do niej każdej nocy.

Palce zacisnęły się mocniej na rękojeści.

**Muszę.**

Ale nie mogła.

Coś ją zatrzymało.

Może strach.

Może świadomość, że jeśli coś pójdzie nie tak, to nie tylko *to* umrze.

Ale ona też.

I nagle, po raz pierwszy od tamtej nocy, naprawdę się rozpłakała.

Łzy spływały po jej policzkach, drżała, dłonie jej się trzęsły.

Nie mogła przestać.

Schowała nóż do szuflady i wyszła z łazienki, trzymając się za brzuch.

Czuła się, jakby coś się w niej złamało.

Dni zamieniły się w tygodnie.

Lena nadal nie mówiła nikomu.

Chodziła do szkoły, unikała ludzi, zamykała się w sobie coraz bardziej.

Nikt nie wiedział.

Nikt nie widział.

Tylko ona czuła, że coś w niej rośnie.

Coś, czego nienawidziła.

Coś, co było jej częścią… ale jednocześnie jej nie należało.

**Początek końca**

A potem przyszedł ból.

Ostry, nagły, rozdzierający.

Siedziała w swoim pokoju, gdy poczuła pierwsze skurcze. Były inne niż wszystko, co znała.

Zgięła się w pół, zaciskając dłonie na pościeli.

Coś było nie tak.

Bolało coraz bardziej.

A potem poczuła ciepłą, wilgotną lepkość rozlewającą się między jej nogami.

Krew.

Zesztywniała.

**To się dzieje.**

**Coś się dzieje.**

Chciała krzyczeć, ale nie miała siły.

Osunęła się na podłogę.

Ból przychodził falami. Każda mocniejsza od poprzedniej.

Czuła, jak jej ciało się poddaje.

Jak coś się z niej wydostaje.

Nie pamiętała, kiedy przestała czuć cokolwiek.

Nie pamiętała momentu, w którym zamknęła oczy.

Ale gdy je otworzyła, wiedziała jedno.

Już go nie było.

**Cisza w jej głowie**

**Rozdział 4**

Lena leżała na zimnej podłodze, patrząc w sufit.

Nie wiedziała, ile czasu minęło.

Krew była wszędzie. Czuła ją na skórze, na udach, na rękach. Wsiąkała w jej ubranie, lepiła się do ciała. Pachniała metalicznie, mdląco, obco.

Ale Lena nie czuła nic.

Nie miała siły, by się ruszyć.

Jej myśli były puste. Jakby wraz z tym, co właśnie straciła, uciekło z niej wszystko inne.

Przez chwilę myślała, że umiera.

I ta myśl nie była straszna.

Właściwie... wolałaby, żeby tak było.

**Cisza**

Nie pamiętała, jak w końcu się podniosła.

Nie pamiętała, jak doczołgała się do łazienki.

Ale nagle tam była.

Stała naga pod prysznicem, a gorąca woda spływała po jej skórze, mieszając się z krwią.

Widziała, jak czerwone strużki spływają po płytkach i znikają w odpływie.

Jakby nigdy nie istniały.

Jakby to, co się stało, można było po prostu zmyć.

Ale Lena wiedziała, że to kłamstwo.

To nigdy nie zniknie.

Zostanie w niej na zawsze.

**Noc**

Po wszystkim wróciła do łóżka i przykryła się kołdrą.

Nie zapaliła światła.

Nie chciała widzieć swojego pokoju.

Nie chciała widzieć niczego.

Czuła pustkę w brzuchu.

Dosłownie.

Dotknęła skóry poniżej pępka i zacisnęła dłoń.

**Już go nie ma.**

Ta myśl powinna przynieść ulgę.

Powinna sprawić, że poczuje się wolna.

Ale zamiast tego czuła coś, czego nie potrafiła nazwać.

To nie był smutek.

Nie był to też strach.

To była… pustka.

Pustka tak ogromna, że zdawała się pochłaniać ją od środka.

Lena zamknęła oczy i pomyślała, że może, jeśli zaśnie… to już się nie obudzi.

Ale obudziła się.

**Rano**

Gdy wstała, świat wyglądał tak samo.

Słońce świeciło za oknem.

W kuchni słychać było brzęk naczyń.

Matka chodziła po domu, rozmawiając przez telefon.

Ojciec oglądał wiadomości.

Życie toczyło się dalej.

A Lena stała w drzwiach, patrząc na nich i myśląc, jak to możliwe, że świat nie zatrzymał się choć na chwilę.

Jak to możliwe, że wszystko wyglądało normalnie… kiedy nic już nie było normalne?

**Szkoła**

Poszła do szkoły.

Nie dlatego, że chciała.

Nie dlatego, że miało to sens.

Po prostu nie miała innego wyboru.

Przemykała się korytarzami jak cień, jeszcze bardziej niewidzialna niż wcześniej.

Czuła się słaba. Każdy krok wydawał się cięższy niż zwykle.

Ale nikt tego nie zauważył.

Nikt nie zwrócił uwagi, że była jeszcze bledsza niż zawsze.

Nikt nie zapytał, dlaczego jej oczy były puste.

Była jak duch.

**Amelia**

— Oho, patrzcie, Lena znowu w swoim świecie! — Usłyszała znajomy, kpiący głos.

Nie podniosła głowy.

— Ej, co jest? Straciłaś język? — Amelia szturchnęła ją lekko w ramię.

Lena się cofnęła.

Dotyk.

Znów to poczuła. Znów wróciły obrazy.

Jej serce przyspieszyło, dłonie zaczęły się trząść.

— Co, masz atak paniki czy co? — prychnęła Amelia, ale w jej głosie zabrzmiała nuta niezręczności.

Lena nie odpowiedziała.

Odwróciła się i odeszła szybkim krokiem.

Nie słuchała śmiechów za sobą.

Nie czuła nic.

**Nocne myśli**

Tej nocy znów nie mogła spać.

Leżała w ciemności, patrząc w sufit.

Myśli kłębiły się w jej głowie, jedna głośniejsza od drugiej.

**To koniec.**

**Ale czy naprawdę?**

Zacisnęła palce na nadgarstku.

Miała dość.

Dość bólu.

Dość strachu.

Dość samej siebie.

**Czy jeśli teraz zasnę i się nie obudzę, to wszystko wreszcie się skończy?**

Sięgnęła pod poduszkę.

Żyletka leżała tam, zimna i znajoma.

Jej jedyna ucieczka.

Jej jedyna kontrola nad własnym ciałem.

Zamknęła oczy.

Nie myślała o niczym.

Tylko o ciszy, którą tak bardzo chciała poczuć.

Podniosła ostrze do skóry.

I wtedy, po raz pierwszy od dawna, pomyślała o czymś innym.

Nie wiedziała skąd ta myśl.

Była cicha, ledwie słyszalna.

Ale była tam.

**A co, jeśli jest jeszcze jakaś inna droga?**

Lena wstrzymała oddech.

Nie wiedziała, co to znaczy.

Nie wiedziała, skąd to przyszło.

Ale przez chwilę… tylko przez krótką chwilę… pozwoliła sobie nie naciskać ostrza na skórę.

I w tej jednej sekundzie…

Żyletka wypadła jej z dłoni.

**Cisza w jej głowie**

**Rozdział 5**

Żyletka leżała na podłodze.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij