- promocja
- W empik go
Clone - ebook
Clone - ebook
Autorka bestsellerowej serii „Friends”!
Dziewiętnastoletnia Rosanna Denise przeprowadza się ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii, gdzie rozpoczyna studia prawnicze na uniwersytecie w Leeds. Jednak zmiana miejsca zamieszkania to niejedyny wielki krok dla Rosanny. Teraz zamieszka ze swoją siostrą bliźniaczką, której nie widziała od ośmiu lat, i przybranym bratem Alexandrem White’em.
Ponieważ rodzeństwo Rosanny jest bardzo popularne na kampusie, dziewczyna, chcąc nie chcąc, trafia do środowiska ich znajomych. Okazuje się – iż mimo że są to w większości ludzie zupełnie nie z jej bajki, pragnący być zawsze w centrum uwagi i z lekkością wydający pieniądze zarobione przez wpływowych rodziców – zaczyna darzyć ich sympatią.
Z wyjątkiem jednej osoby: Zaydena Williamsa, który także studiuje prawo. Chłopak jest bezczelny i arogancki, więc Rosanna natychmiast nabiera wobec niego dystansu. Nie ukrywa, jakie ma o nim zdanie, a on nie pozostaje jej dłużny. Pierwszy raz ktoś tak otwarcie mówi mu, co o nim myśli. Zayden zdecydowanie nie jest do tego przyzwyczajony.
Mimo ciągłego napięcia pojawia się między nimi coś jeszcze – bardzo silne przyciąganie. Problem w tym, że Zayden ma dziewczynę, a w dodatku jest nią siostra bliźniaczka Rosanny. Opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-333-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
22 lipca 2012
Siedziałam z zamkniętymi oczami na swoim łóżku, słuchając najnowszej piosenki Miley Cyrus. Myślałam o tym, że koniecznie muszę zaproponować mojej nauczycielce śpiewu, aby pozwoliła mi ją gdzieś zaśpiewać. Może nie od razu na konkursie, ale chociaż na jakimś małym wydarzeniu.
Otworzyłam oczy, gdy przestałam słyszeć muzykę. Z początku byłam pewna, że to wina psującej się MP3. Gdyby nie to, że tata trzymał ją w dłoni, to pewnie już rzuciłabym nią w ścianę.
– Co? – zapytałam wściekle, posyłając ojcu zirytowane spojrzenie.
– Proszę cię, Rose, nie zachowuj się jak dziecko. Wiem, że ci przykro, ale będziesz tego żałować. Nie wiadomo, kiedy znowu zobaczysz się z mamą i Lily.
– Oby nie wcześniej niż w piekle. – Przewróciłam oczami.
Westchnął z rezygnacją, a następnie potarł zmarszczkę między brwiami.
Założyłam ramiona na piersi, spoglądając na sufit, na którym były naklejone plastikowe gwiazdki. Nie zamierzałam dzisiaj odpuścić.
– Lily jest przykro. Przecież dla niej to też nie jest łatwe. – Tata nie się poddawał. – Okej, nie jedź na lotnisko, nikt tego od ciebie nie wymaga. Po prostu zejdź na dół i powiedz jej zwykłe „pa, będę tęsknić”.
– Nie będę tęsknić – odparłam bez zastanowienia.
– Rosanno – rozbrzmiał w pokoju inny głos, bardziej pogodny, należący do starszej osoby.
Przeniosłam wzrok w kierunku drzwi, aby zobaczyć siwego mężczyznę opierającego się o framugę.
– Zrób to dla dziadka, co? Nie chcę widzieć, że moje wnuczki rozstają się w nienawiści.
Z ustami zaciśniętymi w wąską linię przez chwilę patrzyłam na staruszka. Ostatecznie ponownie przewróciłam oczami i zeskoczyłam z łóżka. Gdy wyminęłam dziadka w drzwiach, posłał mi przyjazny uśmiech. Schodziłam po schodach z niesamowitą niechęcią. W domu panował wielki chaos, a irytujący głos mojej siostry słyszałam, będąc jeszcze na górze, mimo że ona znajdowała się na zewnątrz.
Przekroczyłam próg drzwi wejściowych, rozglądając się.
Jasper White rozmawiał teraz z mężczyzną, który wpakowywał walizki do bagażnika jakiegoś dużego i niesamowicie ekskluzywnego SUV-a.
Odruchowo przeniosłam wzrok na nasz samochód, który był starszy ode mnie.
Po chwili spojrzałam na moją bliźniaczkę otoczoną wianuszkiem przyjaciółek. Przepełniło mnie obrzydzenie, gdy zauważyłam, że płacze. Wyprowadzka była jej wyborem, więc dlaczego teraz udawała, że jej przykro?
Siostra, widząc mnie, od razu porzuciła żegnanie się z przyjaciółmi i ruszyła w moim kierunku, wycierając czerwone od płaczu oczy. Skrzywiłam się, a następnie założyłam ramiona na piersi.
– Będę za tobą okropnie tęsknić – zaczęła niemal bełkotać przez ciągły płacz. – Kocham cię, Rosie.
Mrugałam, aby pozbyć się łez, które zaczynały pojawiać się w moich oczach. Docierało do mnie, że może w tym momencie po raz ostatni widziałam moją siostrę bliźniaczkę. Nie wyprowadzała się ulicę dalej, a na inny kontynent. Miała zacząć nowe życie, w którym nie było miejsca dla mnie.
– Przytul mnie, bo dziadek patrzy z okna – mruknęłam.
– Nie bądź taka, Rose. – Zaczęła płakać jeszcze głośniej, mocno mnie obejmując.
Stałam nieruchomo, nie mogąc dłużej powstrzymać łez.
– Kocham cię i zawsze będę.
– Gdyby tak było, to zostałabyś ze mną i tatą. Tutaj. W Chicago – odpowiedziałam bez zająknięcia, po czym się odsunęłam. – Miłego życia.
– Rosie! – krzyknęła, gdy już wchodziłam do środka.
Spojrzałam jeszcze na moją matkę, która krzątała się po salonie, upewniając się, że wzięła wszystkie swoje rzeczy.
– Rosanno! – zaczęła, widząc mnie. – My już musi… Rosanno! Mówię do ciebie! – krzyknęła, gdy szłam po schodach na górę.
Nawet się nie obróciłam, a jedynie wystawiłam rękę, pokazując jej środkowy palec. Sheena Denise nie zasługiwała na nic więcej po tym, gdy zdradziła mojego ojca z milionerem, a następnie postanowiła zacząć z nim nowe życie. Z nim i moją siostrą bliźniaczką.
Mogłam ukrywać emocje i udawać, że mnie to nie boli. Wmawiałam sobie i wszystkim wokół, że życie bez irytującej siostry będzie łatwiejsze. W końcu nie będę w cieniu cudownej Lilliany Denise. W końcu nikt nie będzie nas do siebie porównywał na każdym kroku.
Ale w rzeczywistości tego dnia wieczorem moja rozpacz była tak ogromna, że mój płacz i krzyki słyszało najpewniej pół miasta.
Jednak nie były one nawet w połowie tak głośne jak krzyk, który usłyszał świat równe trzy miesiące później, gdy pewien chłopiec bezpowrotnie stracił swoją siostrę.ROZDZIAŁ 3
Nie spodziewałam się, że to zrobię, ale słysząc głośne krzyki dochodzące z mojego mieszkania, napisałam wiadomość do Charliego. Nie oczekiwałam, że ją odczyta, ale on zrobił to od razu. Równie szybko dostałam od niego wiadomość.
@charlievalentine: na parapecie są trzy doniczki, w środkowej pod liśćmi jest lekko zakopany pod ziemią klucz
@charlievalentine: do mojego mieszkania, a ja za sekundę będę. To tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś też chciał już wychodzić
Czułam się nieco jak w filmie akcji, co było dość ekscytującym elementem dzisiejszego dnia. Z pudełkiem pizzy w rękach wchodziłam do mieszkania Charliego. Teraz mogłam rozejrzeć się dokładniej.
Ciemnofioletowe ściany, drewniana podłoga, czarna duża skórzana kanapa, gigantyczny telewizor.
Niepewnie zajęłam miejsce na sofie, po czym wyjęłam komórkę z kieszeni i korzystając z chwili wolnego, zaczęłam pisać ze znajomymi, co w sumie było średnio fajne.
Wiedziałam, że mamy dwudziesty pierwszy wiek, wiedziałam, że są samoloty, telefony i inne rzeczy, ale i tak bałam się, że nasz kontakt się urwie. Rozmowy telefoniczne były niczym w porównaniu do tego, że oni mogli się spotykać. Strefy czasowe też niczego nie ułatwiały.
Mieszkanie w Stanach było dobre.
Po ukończeniu szkoły pracowałam jako baristka, co trochę mnie przytłaczało. Po prostu chciałam częściowo zacząć na siebie zarabiać, aby pomóc tacie i robić coś pożytecznego. Praca w Starbucksie mogła wiele nauczyć. Głównie tego, jak pisać zagraniczne imiona.
Spojrzałam na telefon i zobaczyłam kolejną wiadomość.
@charlievalentine: schowaj się, szybko
Otworzyłam szerzej oczy, a następnie niemal biegiem ruszyłam do jednego z pomieszczeń, zabierając po drodze pizzę. Byłam dziwnie wystraszona i zastanawiałam się, po co mi to było.
Po co mi studia?
Spotkanie Lily i Alexandra było czymś, do czego zawsze w pewnym stopniu mnie ciągnęło. Chciałam wiedzieć, czy są ze sobą bliżej niż ja kiedyś z Lily. Czy moja siostra się zmieniła z charakteru, czy nadal lubi te same rzeczy co kiedyś. Było tak wiele spraw, które mnie ciekawiły.
Ale równie mocno nie chciałam spotkać tej dwójki. Było we mnie za dużo żalu.
Zamknęłam za sobą drzwi, znajdując się teraz w czymś w rodzaju gabinetu.
Znajdowały się tu biurko, gitara, książki, ładne meble wypoczynkowe i duży barek z alkoholami.
– Co tu tak śmierdzi pizzą? – usłyszałam głos, który już kojarzyłam.
Może Raiden? Może Zayden? Na pewno nie Alexander ani Charlie.
Spojrzałam na pudełko z pizzą i niemal przykleiłam się do drzwi, próbując ich podsłuchać.
– Jadłem dzisiaj na śniadanie – odpowiedział Charlie. – To czego dokładnie chcesz?
Był dilerem. Na pewno. Boże Święty. Wiedziałam, że coś musiało być z nim nie tak.
– Nie wiem. Coś mocnego.
Diler jak nic. Stary mnie zabije.
– A masz gorączkę czy tylko boli cię głowa i gardło?
A może i nie.
– Chyba mam gorączkę – odpowiedział chłopak, który najpewniej był Raidenem. – Nie wiem. Daj coś mocnego, bo jutro muszę być na tych pierdolonych targach.
– Czemu ty?
– Bo Zayden jest jebanym chujem i kazał mi iść. On miał to prowadzić, ale zmienił, kurwa, zdanie.
Cóż, czyli jednak nie zawsze mówił tak oficjalnie.
– Jeśli czujesz się chujowo, to pójdę za ciebie, i tyle – odpowiedział mu Charlie. – Masz, to lek przeciwgorączkowy i przeciwbólowy.
– Poradzę sobie – mruknął. – Silne to?
– Takie sobie, ale piłeś, więc przez alkohol będzie miało mocniejsze działanie. Napisz mi za dwie godziny, jak się czujesz.
– Brzmisz, jakbyś chciał się upewnić, że po tym nie zejdę.
– Bo tak jest, nie powinno się tego łączyć z alkoholem. – Zaśmiał się. – Dobra, nie chcę cię wypieprzać, ale jestem już zmęczony tym gównianym dniem.
– Taa, ja też. Módlmy się, żeby jutro Zayden obudził się mniej wkurwiony niż dzisiaj.
– Wyluzuj, jesteś na niego strasznie cięty.
– Bo mnie wkurwia. Traktuje Lily jak zabawkę i przy okazji jest chujem dla nas wszystkich.
– Lily to chyba nie przeszkadza.
– Mhm… Do jutra.
– Jakbyś się źle czuł, to daj znać, zastąpię cię jutro.
– Dzięki.
Traktuje Lily jak zabawkę. Lily to chyba nie przeszkadza.
Co jest, kurwa?
– Rosie, jesteś? – usłyszałam głos chłopaka, więc wyszłam z pokoju. – Wybacz. Ray jest chory, a ja jestem ich całodobową apteką – powiedział, na co zmarszczyłam brwi. – Mój ojciec jest lekarzem i ma firmę farmaceutyczną – wyjaśnił.
– Och… To wiele wyjaśnia – mruknęłam. – O co chodzi z Zaydenem i Lily?
– Co? – Podszedł do mnie, a następnie z szerokim uśmiechem wziął pudełko pizzy.
– Mówiliście coś, że Zayden bawi się Lily.
– Nie, nie, to zabrzmiało źle. Oni się przyjaźnią, pieprzą się i inne gówno, nic poważnego. Chyba taki układ, ja mam to trochę gdzieś. Zayden nie szuka związku, a Lily pasuje, że to coś na styl otwartego związku. Dobra, będę zgadywał, jaka to pizza.
Z każdą chwilą robiło się coraz dziwniej. Moja siostra miała dziwnych znajomych i sypiała z podejrzanym typem. Bliźniacza krew.
– Okej – odparłam, cały czas zdezorientowana.
– Myślę, że jest to pizza z szynką i pieczarkami – powiedział pewnie.
– Nie.
– Hawajska?
– Nie.
– Z salami?
– Nie.
Chłopak otworzył pudełko, a ja uważnie patrzyłam na jego minę.
Po sekundzie na jego twarzy zagościł gigantyczny uśmiech, a on sam przeniósł na mnie wzrok.
Pizza z rukolą, pomidorami i szynką parmeńską działała tak na każdego.
– Już cię kocham. Nie masz chłopaka ani dziewczyny, ani nikogo, prawda? – zapytał, idąc do kuchni.
– Nie mam – przyznałam z rozbawieniem.
– I cudownie. Jakie wino najbardziej lubisz? Albo szampana? Mam dużo szampana od Xandera.
– Amm… Nie wiem, nie znam się na tym.
– Masz na myśli, że nie znasz się na winach? – rzucił głośno, wchodząc do salonu z talerzami i dwoma kieliszkami.
Skinęłam głową, na co się zaśmiał.
– Nie martw się, ja też. Raiden i Alexander zawsze się wkurwiają, że wybieram złe, ale kompletnie tego nie czaję. Mnie tam każde smakuje.
– Mnie też, nawet takie za pięć dolców – odpowiedziałam, na co on się zaśmiał, wchodząc do jakiegoś pomieszczenia.
– Ta, mam podobnie. To może dla odmiany test wina z… – zaczął głośno, abym go słyszała – Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego?!
– To jest starsze ode mnie!
– Pijemy, postanowione!
Chwilę później brałam łyk wina z lekką ekscytacją, podczas gdy Charlie popijał je, jakby to była woda, a nie dwudziestopięcioletni alkohol. W drugiej ręce trzymał kawałek pizzy, który wciskał do ust.
– I jak? Dobre? – zapytał niewyraźnie, przeżuwając jedzenie.
– Takie sobie – mruknęłam szczerze, na co głośno się zaśmiał. – Chyba wolę to za pięć dolców.
– To jest za jakieś trzysta – poinformował mnie z rozbawieniem.
– Och…
Powinnam to przewidzieć.
– Opowiedz mi coś o sobie – poprosił, wskazując na mnie palcem.
– A co chcesz wiedzieć?
– Mam całą listę pytań – oznajmił z szerokim uśmiechem. – Twoi rodzice się rozwiedli. Lily przyleciała z mamą tutaj, a ty zostałaś w Chicago. Czemu?
– Do tego potrzebuję przynajmniej jeszcze dwóch kieliszków wina – odpowiedziałam, biorąc łyk alkoholu. – W tym czasie ty opowiedz o sobie.
– W porządku. – Wzruszył ramionami. – Ale musisz mnie pytać, bo sam nie wiem, co powiedzieć.
– Co studiujesz?
– Opierdalanie się.
Blondyn ponownie się wyszczerzył, na co ja się zaśmiałam. Był przystojny, zabawny i jeśli miałabym znaleźć sobie w Anglii męża, to mógłby to być Charlie Valentine. Gdyby tylko miał lepszych znajomych.
– A tak serio to medycyna, ale dość ciężko mi to idzie. Chyba jednak nie całkiem moja, kurde, bajka, nie? – mówił, biorąc kolejnego gryza pizzy. – Znaczy… Chcę być lekarzem, i to bardzo, ale ta nauka… Jestem zbyt ambitny i wykańcza mnie to. Chciałbym na przykład zostać piłkarzem, kocham piłkę nożną.
– Więc czemu nie robisz nic w tym kierunku?
– Bo moi rodzice chyba w głębi duszy chcą, żebym był lekarzem, a ja lubię studia. Te wszystkie imprezy, atmosfera… Dla tego żyję! Poza tym naprawdę chcę być lekarzem. I mam tu przyjaciół. Przyjaźnię się z Raidenem od dziecka.
– Ooo… A jak poznałeś się z resztą?
– Xander studiuje ze mną medycynę. Zayden i Raiden znają się już od liceum, bo ich rodzice się przyjaźnią, a Shawn… jakoś się przypałętał. Aaa! Już wiem! Na imprezie zgadał się z Lily, że jego ojciec wykłada przedmiot, którego nie mogła zdać, i zajebał dla niej egzamin. Mocna akcja.
– O mój Boże – powiedziałam, zszokowana. – Poważnie? Lily zdała w taki sposób?
– A nie, nie. – Machnął ręką. – Jego stary się zorientował i zrobił inny egzamin.
– I nie zdała?
– Zdała. Shawn zmienił oceny na jego komputerze – wyjaśnił ze śmiechem, gdy ja wzięłam kolejny łyk wina. – Hej! Na nasze usprawiedliwienie: nie wszyscy oszukujemy! Ja tam się uczę!
– Tylko ty czy ktoś poza tobą też? – zapytałam pół żartem, pół serio.
– Zayden jebany Williams. On jest geniuszem. Możesz mi wierzyć lub nie, ale on serio jest geniuszem. Jak będziesz miała problem z prawem, to leć do niego.
– Taki inteligentny czy fanatyk?
– Psychiczny stary – wybełkotał z pełnymi ustami. – Gdy tobie do snu czytali Królewnę Śnieżkę , on słuchał kodeksu karnego.
– Żartujesz.
– No w sumie to tak – odpowiedział z rozbawieniem. – A tak serio to nie wiem. Wiem tyle, że gdy Raiden poznał go w liceum, to już był zajebisty z prawa. Jakby… To, że jest w tych kołach naukowych, to nie tylko dlatego, że jest bogaty i ma sławnego starego. Szczerze to… to mój dobry ziomek, ale wiesz, nie jesteśmy jakimiś superprzyjaciółmi i nie wiem o nim wszystkiego tak dokładnie. Wiem tylko, że jak masz problem, to idziesz do Zaydena, a on go rozwiąże.
– W sensie problem prawny, tak?
– W sensie każdy problem.
– Każdy problem.
– Każdy.
Znów się zaśmiałam, patrząc na rozbawionego chłopaka, który na raz dopił wino, aby po sekundzie go sobie dolać.
– Podaj jakiś ciekawy przykład.
– Czyli jednak interesuje cię Williams, co? – zapytał, szczerząc się, na co jedynie przewróciłam oczami, biorąc łyk alkoholu. – Tylko się w nim nie zakochaj. To byłoby pierdolone samobójstwo.
– Jest aż tak zły? – zapytałam, gdy Charlie dolał mi wina.
– Nie. Jest świetnym kumplem, ale… Sam nie wiem. Nie wiem wiele o jego życiu, ale wiem, że jego starzy są popierdoleni, a on… No odbiło się to na nim, nie? W sensie nie to, że jest popierdolony, ale ta cała presja związana z pochodzeniem z bogatej i znanej rodziny. Dziwne by było, gdyby od tego nie ześwirował. Mocno mu to siada na psychikę i to widać.
– A ty? – zapytałam, nie mogąc się powstrzymać. Podciągnęłam nogi, gdy chłopak przeniósł na mnie wzrok. – Nie czujesz presji związanej z pochodzeniem z bogatej i popularnej rodziny?
– Chyba nie. – Zastanowił się. – Moi rodzice są świetni. Wiesz, mój ojciec to typ bogacza, który zaprosi cię na kolację, więc włożysz garnitur, a on przyjmie cię w ujebanym podkoszulku i poda ci piwo i kiełbasę z grilla.
Zaśmiałam się na słowa chłopaka, wyobrażając to sobie.
– Też jakby… Ja i moja siostra byliśmy tak dość mądrze wychowywani, bo… mieliśmy zawsze pieniędzy po uszy, ale musieliśmy zapracować, kiedy coś chcieliśmy. Kosiłem sąsiadom trawniki, moja siostra była kelnerką, mieliśmy obowiązki domowe i żadnej gosposi. Zawsze wpajano nam, że każdy człowiek jest sobie równy, i też nie było jakiegoś mocnego parcia na studia czy coś. Ja poszedłem na medycynę z własnego wyboru, ale na przykład Julia jest teraz fryzjerką i to też jest świetne. A rodzice ją wspierają i w żaden sposób im to nie przeszkadza.
– Gdybym była bogata, to też chciałbym tak wychować dzieci – odpowiedziałam, na co się uśmiechnął. – Ile lat ma twoja siostra?
– Dwadzieścia jeden.
– Jest podobna do ciebie?
– Nie, kompletnie nie. – Pokręcił głową ze śmiechem. – Jest bardzo nieśmiała i… Ja jestem chyba bardzo otwarty na nowe znajomości, jestem takim ekstrawertykiem, a ona przeciwnie. Ale jest cudowna. Dobra, koniec o mnie. Szybkie pytania i odpowiedzi, dobra?
– Dobra – zgodziłam się podekscytowana.
Charlie Valentine był świetny.
– Za kim najbardziej teraz tęsknisz?
– Za moim tatą.
– Jaki on jest?
– Cudowny – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
– Opowiesz o nim?
– To już nie szybkie pytanie i szybka odpowiedź – zauważyłam – ale okej. Więc… Ma własny warsztat samochodowy i to jego praca marzeń. Jakby… Zmieniłby pracę, tylko gdyby musiał, ale tak to ją kocha i naprawdę czerpie z tego satysfakcję. Jest w związku z kobietą, z którą zamieszkaliśmy jakiś rok temu. Jest naprawdę cudowna i w sumie… Wiesz, wcześniej nie rozważałam nawet przyjazdu do Anglii, bo nie chciałam go zostawiać samego, ale Amy jest kochana i wiem, że jest z nią szczęśliwy. Uwielbiam ją.
– A mama? Jakie masz z nią relacje? Znaczy… Nie chcę być wścibski, bo to może być drażliwy temat. Po prostu wiem wszystko od Lily, ale to jest jej punkt widzenia. A ja lubię wiedzieć, jak sytuacje wyglądają z obu stron. I w sumie jestem wścibski.
Dopiłam na raz wino, a następnie odstawiłam kieliszek, zastanawiając się, co mogę powiedzieć.
– Nie rozmawiam z nią w ogóle – przyznałam. – Ze dwa razy do roku przez telefon i to wszystko. Wiesz, miałyśmy wtedy z Lily po jedenaście lat i uważałam, że nasze życie było świetne, naprawdę. Superrodzina, my się świetnie dogadywałyśmy i w ogóle. To naprawdę nie było tak, że między rodzicami się nie układało czy coś. Było jak zawsze, świetnie. I dosłownie z dnia na dzień zaczęły się krzyki, kłótnie, a tydzień później powiedzieli nam, że się rozwodzą. Mama złożyła pozew, bo zakochała się w innym.
– W tacie Xandera.
– Mhm… – Skinęłam głową, obejmując nogi, które docisnęłam do klatki piersiowej. – To było dla mnie oczywiste, że zostanę z tatą, ale Lily się wahała. Błagałam ją, żeby została ze mną, ale ona zdecydowała się, że jedzie z mamą. A mama poleciała do Europy. I tyle, cała historia.
Chłopak westchnął, a następnie ruszył do pokoju, w którym był wcześniej, aby po sekundzie wrócić z kolejną butelką wina.
– Kolejne za trzysta dolarów?
– Nie, nie sądzę – odpowiedział. – Jest na zakrętkę a nie korek, więc to raczej już za pięć funtów.
Zaśmiałam się, gdy on odkręcił zakrętkę, a chwilę później nalał nam do kieliszków wina. Następnie przyniósł również jakieś ciastka, które wyglądały pysznie, więc od razu zaczęłam je jeść.
– Nie umiem powiedzieć, co bym zrobił na twoim miejscu, ale… kiedyś Lily nam o tym opowiadała i… ona wolała zostać z tatą. Wiesz o tym, prawda?
– Gdyby wolała, to by to zrobiła.
– Zrobiłaby to tylko wtedy, gdybyś ty pojechała z mamą. Ty czułaś złość na mamę, ale ona czuła, że żaden rodzic nie może zostać sam. To też ma jakiś sens.
– Może i ma, ale to nie zmienia faktu, że zostawiła mnie i tatę.
– Mhm. – Skinął głową.
– Jaka ona teraz jest?
– Inna niż ty – odpowiedział z uśmiechem. – Uwielbiam ją, jest świetna, ale… Nieważne, jest świetna.
– Ale co? – jęknęłam. – Nienawidzę, gdy ludzie zaczynają, a nie kończą. Powiedz mi.
– Nie chcę jej obgadywać. Nie lubię takiego… No nie wiem. Inaczej jest, gdy mówisz o kimś fakty, które znają wszyscy, a inaczej, gdy to moja subiektywna opinia.
– Charlie… No proszę.
Chłopak westchnął, zastanawiając się przez chwilę, zanim zaczął mówić.
– Ty jesteś taka… No… Zjechałaś pieprzonego Zaydena Williamsa i odmówiłaś nam wszystkim kolacji. Na nią Zayden by splunął, a ona by mu jeszcze podziękowała. Po prostu… Znam ją już tak długo, a czasami czuję, że nie wiem o niej nic, że nie znam jej charakteru. Ale szczerze to też jakoś tak… Nie czuję z nią vibe’u, wiesz, o co chodzi. Nie spotykam się z nią na wino i pizzę tak jak z tobą teraz. Gdy się widzimy, to raczej wszyscy razem. Wydaje mi się trochę taka bez charakteru. Czasami. Mam wrażenie, że często zachowuje się na pokaz, ale to tylko moje zdanie.
– Ze mną czujesz vibe? – zapytałam rozbawiona, pijąc wino, które wcale wiele nie odbiegało smakiem od tego wcześniejszego.
– Z tobą to już planuję ślub po tej pizzy.
Zaśmiałam się, przewracając oczami, gdy chłopak puścił mi oczko.
Wieczór był naprawdę miły, a Charlie opowiadał mi dużo o sobie, uczelni, swojej rodzinie. Przy okazji wypiliśmy sporo alkoholu i obydwoje skończyliśmy pijani. On znacznie bardziej niż ja przez to, że pił już wcześniej.
Niepewnie pociągnęłam klamkę do mojego mieszkania, a następnie niemal na palcach weszłam do środka, oddychając z ulgą, bo w środku światła były zgaszone i panowała całkowita cisza.
Ruszyłam do swojego pokoju najciszej, jak się dało, a chwilę później już leżałam w łóżku, gdy w mojej głowie lekko się kręciło.
Wszystko wydawało się chore i nierealne, ale ja i tak zasnęłam z uśmiechem na twarzy.