Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Club Sensual Desire. Zaufaj przeznaczeniu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Club Sensual Desire. Zaufaj przeznaczeniu - ebook

Pożądanie. Luksus. Seks. Miłość.

Duncan Frensby jest właścicielem dobrze prosperujących, ekskluzywnych klubów nocnych. Przez chorobę stracił miłość swojego życia i od tej pory zamknął się na jakiekolwiek uczucia. Jego jedyną rozrywką są seksualne rytuały w Sensual Desire oraz spontaniczne i pełne uniesień spotkania z Adeline.

Adeline już od dawna zakochana jest w Duncanie. Wie, że on nie zapewni jej miłości. Mimo wszystko stara się do niego zbliżyć i dowiedzieć się, dlaczego broni się przed uczuciami.

Gdy odkrywa jego tajemnicę, okazuje się, że jest na przegranej pozycji. Jak ma walczyć z duchem ukochanej Duncana? Czy warto grać w tę grę i spełniać jego erotyczne fantazje?

Przesiąknięta namiętnością oraz elementami BDSM opowieść, w której najważniejsze są emocje! Ta historia rozpali Twoje zmysły.

"Pełna emocji, namiętności i ostrego seksu powieść o tym, że tajemnice zawsze wychodzą na jaw, a z przeszłością należy się zmierzyć, by móc budować siebie na nowo. Serdecznie polecam!"

K.N. Haner

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8103-940-6
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pro­log

Dun­can

Tylko raz by­łem praw­dzi­wie za­ko­cha­ny. To była taka mi­łość, jaka zda­rza się raz w ży­ciu. Ame­lia była moją dru­gą po­łów­ką, moją mi­ło­ścią i po­wier­nicz­ką, to wła­śnie z nią pla­no­wa­łem przy­szłość i to z nią mia­łem ra­mię w ra­mię iść przez ży­cie. Los jed­nak miał inne pla­ny. Za­brał Ame­lię w naj­gor­szy z moż­li­wych spo­so­bów. Zo­sta­łem sam. To­wa­rzy­szy­ły mi ból, go­rycz i cier­pie­nie.

Jej śmierć zmie­ni­ła wszyst­ko. Po­przy­sią­głem so­bie, że już ni­g­dy nie otwo­rzę ser­ca dla ni­ko­go. Mi­łość jest prze­re­kla­mo­wa­na. Za­ko­chu­jesz się, pla­nu­jesz z kimś wspól­ną przy­szłość, a póź­niej to wszyst­ko bru­tal­nie od­bie­ra ci los. Już ni­g­dy nie po­zwo­lę so­bie na to uczu­cie, mi­łość jest dla głup­ców. Te­raz żyję z dnia na dzień, nie oglą­da­jąc się za sie­bie. Ni­cze­go nie ża­łu­ję. Przy­pad­ko­wy seks i klub. W Sen­su­al De­si­re speł­niam wszyst­kie swo­je wy­uz­da­ne pra­gnie­nia, to tam mogę być sobą, a ra­czej tym, kim się sta­łem po śmier­ci Ame­lii. Już nie je­stem tym sa­mym Dun­ca­nem. Tam­ten od­szedł, a w jego miej­sce po­ja­wił się zu­peł­nie nowy.Roz­dział I

Dun­can

Dzi­siaj przy­pa­da siód­ma rocz­ni­ca śmier­ci Ame­lii. Za każ­dym ra­zem, kie­dy nad­cho­dzi dwu­dzie­sty siód­my lip­ca, na je­den dzień zni­kam dla świa­ta i wy­obra­żam so­bie, jak te­raz wy­glą­da­ło­by na­sze ży­cie. Czy mie­li­by­śmy dzie­ci, któ­re bie­ga­ły­by po domu, gło­śno krzy­cząc? A może po pro­stu mie­li­by­śmy psa i sie­bie na­wza­jem? Już ni­g­dy się tego nie do­wiem, bo Ame­lii tu nie ma i ni­g­dy nie bę­dzie.

Zma­ga­ła się z cięż­ką cho­ro­bą, któ­ra zo­sta­ła wy­kry­ta za póź­no. Gdy­by to gów­no w ja­kiś spo­sób wcze­śniej dało znać, że znaj­du­je się w gło­wie mo­jej ko­bie­ty, być może by­ła­by jesz­cze szan­sa na ra­tu­nek. Nie­ste­ty, guz mó­zgu był już nie­ope­ra­cyj­ny. Za­pro­po­no­wa­no wy­łącz­nie opie­kę pa­lia­tyw­ną, bo nic nie mo­gło jej po­móc. Ta bez­sil­ność mnie za­ła­ma­ła. Do­sta­li­śmy wy­rok: śmierć. Moja uko­cha­na od dia­gno­zy prze­ży­ła za­le­d­wie trzy mie­sią­ce. To była ist­na ka­tor­ga – cią­gły ból i mo­dli­twa o szyb­ką śmierć. Trwa­łem przy niej do sa­me­go koń­ca, do jej ostat­nie­go od­de­chu.

Za­nim ode­szła, wy­mu­si­ła na mnie obiet­ni­cę, że będę szczę­śli­wy, że pew­ne­go dnia otwo­rzę ser­ce dla in­nej ko­bie­ty. By­łem na nią zły, że mówi o tym w ta­kiej chwi­li, ale przy­sią­głem. Przy­sią­głem, że kie­dyś po­zwo­lę so­bie na by­cie szczę­śli­wym, jed­nak­że do tej pory tego nie zro­bi­łem. Zła­ma­łem dane jej sło­wo i nie mam za­mia­ru po­zwo­lić in­nej ko­bie­cie na za­ję­cie jej miej­sca.

Lu­dzie zna­ją mnie od bar­dziej roz­ryw­ko­wej stro­ny, bo tyl­ko tę im po­ka­zu­ję, ale nie wie­dzą, że w środ­ku je­stem zła­ma­ny. Wie o tym je­dy­nie Au­stin, mój naj­lep­szy przy­ja­ciel. Znał Ame­lię i miał być świad­kiem na na­szym ślu­bie. Te­raz sam jest żo­na­ty i już wkrót­ce zo­sta­nie oj­cem. Jego zwią­zek z Ju­lian­ne był na­praw­dę po­je­ba­ny, ale Au­sti­no­wi w koń­cu uda­ło się otwo­rzyć ser­ce i ją do nie­go wpu­ścić.

Po­pi­jam bo­ur­bo­na w Mer­cy. Jest po­łu­dnie, je­stem tu sam, nie li­cząc pra­cow­ni­ków. Na­gle wy­czu­wam, że ktoś kle­pie mnie w ra­mię. To Au­stin.

– Cześć, sta­ry. Jak się trzy­masz? – pod­py­tu­je, sia­da­jąc na­prze­ciw mnie.

– Ja­koś. Co ty tu ro­bisz? Nie po­wi­nie­neś być w fir­mie, ba­wiąc się w wiel­kie­go po­ten­ta­ta naf­to­we­go? – Lu­bię go cza­sa­mi wy­pro­wa­dzać z rów­no­wa­gi.

– Oj­ciec i sta­ry Ro­th­well do­pro­wa­dza­ją mnie do szew­skiej pa­sji, mam ocho­tę rzu­cić to wszyst­ko w piz­du – wy­rzu­ca z sie­bie, krę­cąc gło­wą.

– Czy­li gru­bo tam ma­cie.

– Na­wet nic mi nie mów. Sta­ram się być spo­koj­ny, ina­czej Ju­lian­ne by mi su­szy­ła gło­wę, że moje hu­mo­ry źle wpły­wa­ją na cią­żę. Po­lej mi cze­goś moc­niej­sze­go, bo już nie wy­trzy­mu­ję – od­bur­ku­je.

Ma­cham do Har­ry’ego i stu­kam w moją szklan­kę, żeby przy­niósł to samo.

– Te­raz po­waż­nie, Dunc: jak się trzy­masz? – pyta spo­koj­nie.

De­ner­wu­je mnie to, bo nie po­trze­bu­ję li­to­ści. Nie chcę uża­la­nia się nade mną, bo to i tak ni­cze­go nie zmie­ni.

– Od­puść, Au­stin. Nie chcę o tym ga­dać.

– Wiem, sta­ry, ale może jak się wy­ga­dasz, to bę­dzie ci lżej. Prze­cież wiesz, że je­stem tu dla cie­bie. Je­stem two­im przy­ja­cie­lem – od­po­wia­da i je­stem mu za to wdzięcz­ny.

Na­my­ślam się w koń­cu i wy­rzu­cam wszyst­ko z sie­bie.

– To tak ku­rew­sko boli, wiesz? Mi­nę­ło sie­dem pie­przo­nych lat, a ja mam wra­że­nie, jak­by to było wczo­raj. Czym so­bie na to za­słu­ży­łem? Czym Ame­lia so­bie na to za­słu­ży­ła? Była taka do­bra, nie­win­na, ko­cha­ją­ca. No, do chu­ja, czym?! – Głos mi się ła­mie i po­zwa­lam so­bie, żeby emo­cje wzię­ły nade mną górę.

Roz­kle­jam się jak małe dziec­ko, ale tyl­ko przez chwi­lę po­zwa­lam so­bie na tę sła­bość. Po mi­nu­cie bio­rę się w garść i pa­trzę na przy­ja­cie­la.

– Wy­bacz.

– Dun­can, na­wet się nie wy­głu­piaj. Sta­ry, ty i Ame­lia nie za­słu­ży­li­ście na taki los. Nikt w su­mie nie za­słu­gu­je, ale wy naj­bar­dziej. Po pro­stu ży­cie jest ta­kie po­pier­do­lo­ne, że wy­sta­wia nas na pró­bę i spraw­dza, ile mo­że­my znieść. Moja bab­ka po­wie­dzia­ła mi kie­dyś, że nic nie dzie­je się bez przy­czy­ny, i tak da­lej, ale ja pier­do­lę ta­kie coś.

Au­stin miał ra­cję: po zrzu­ce­niu z sie­bie tego ła­dun­ku zro­bi­ło mi się lżej.

– Po­je­dziesz ze mną na jej grób? Nie wiem, co się ze mną dzi­siaj dzie­je, ale nie chcę być sam. Tak, wiem, za­cho­wu­ję się jak baba.

– Prze­cież nic nie po­wie­dzia­łem. O co ci cho­dzi? – Au­stin uśmie­cha się szel­mow­sko.

– Znam cię nie od dziś.

Do­pi­ja­my bo­ur­bo­na i się zbie­ra­my. Za­pa­li­łem znicz na gro­bie Ame­lii, obok po­ło­ży­łem kwia­ty, po­sta­łem chwi­lę i od­sze­dłem. Za rok o tej sa­mej po­rze znów się tu po­ja­wię i zro­bię to samo. Au­stin uprze­dził Ju­lian­ne, że wró­ci póź­no albo ju­tro rano. Nie musi tego dla mnie ro­bić, ale ja bym zro­bił dla nie­go do­kład­nie to samo. Uda­je­my się do mnie i przez resz­tę wie­czo­ru mil­czy­my nad szklan­ka­mi z bo­ur­bo­nem.

***

Sier­pień nad­szedł nie­po­strze­że­nie. Mia­łem nie­zły za­pier­dziel, bo otwie­ra­łem dwa nowe klu­by: Eden i He­aven. Te dys­ko­te­ki to praw­dzi­we żyły zło­ta. Każ­dy z mo­ich klu­bów wy­glą­da tak samo. Jesz­cze ni­g­dy nie spo­tka­łem się z tym, żeby ktoś miał sieć klu­bów noc­nych wy­glą­da­ją­cych jed­na­ko­wo.

Moje klu­by są po­pu­lar­ne, lu­dzie da­li­by się po­kro­ić, żeby się tu do­stać. Ser­wo­wa­ne są w nich naj­lep­sze al­ko­ho­le i do­bra mu­zy­ka, a przede wszyst­kim nie ma tu żad­nych dra­gów. Każ­dy, kto wcho­dzi do środ­ka, jest prze­świe­tla­ny spe­cjal­nym urzą­dze­niem, któ­re wy­kry­je każ­dą ich ilość, na­wet je­śli wsa­dzi­łeś je so­bie w ty­łek. Na­wet nie wiem, cze­mu po­sta­wi­łem na taki biz­nes, ale waż­ne, że przy­no­si ko­rzy­ści.

Ka­pi­tał po­cząt­ko­wy mia­łem ze spad­ku po dziad­kach, za­in­we­sto­wa­łem, a te­raz pła­wię się w ka­sie, cho­ciaż je­śli mam być szcze­ry, to nie je­stem ma­te­ria­li­stą. Co mie­siąc prze­ka­zu­ję po­kaź­ną sumę fun­da­cji, któ­ra po­ma­ga lu­dziom zma­ga­ją­cym się z gu­zem mó­zgu.

Otwar­cie Eden i He­aven pla­nu­ję na po­ło­wę sierp­nia i mam na­dzie­ję, że ten plan się uda. Wy­ko­nu­ję dwa ostat­nie te­le­fo­ny i po­twier­dzam, że moż­na już za­cząć wy­po­sa­żać klu­by, a na­stęp­nie za­bie­ram się do in­nych spraw. Sofy do lóż vi­pow­skich mają być za dwie go­dzi­ny, al­ko­ho­le już jadą, cze­kam jesz­cze na do­sta­wę kie­lisz­ków, szam­pa­nó­wek, ku­fli i in­nych na­czyń. Za­cie­ram ręce, bo już się nie mogę do­cze­kać efek­tu koń­co­we­go. Wy­cho­dzę przed klub i spraw­dzam, jak się pre­zen­tu­je na­pis. EDEN. Li­te­ry są zło­te, a wie­czo­rem zo­sta­ną rów­nież pod­świe­tlo­ne. Kie­dy tak się za­chwy­cam, czu­ję, że w kie­sze­ni wi­bru­je mi te­le­fon. To Ade­li­ne. Je­stem za­in­try­go­wa­ny, więc od­bie­ram.

– Wi­taj, sło­necz­ko, czym so­bie za­słu­ży­łem, żeby za­dzwo­ni­ła do mnie taka pięk­na dama? – py­tam słod­ko, bo wiem, że la­ski to krę­ci.

– Eee... Cześć. Sły­sza­łam od Ju­lian­ne, że otwie­rasz nowe klu­by – wy­pa­la.

– Zga­dza się i mam na­dzie­ję, że bę­dziesz pierw­szą oso­bą, któ­ra je zo­ba­czy – rzu­cam za­lot­nie i wiem, że w tym mo­men­cie Ade­li­ne się czer­wie­ni.

Kil­ka razy wy­lą­do­wa­li­śmy w łóż­ku, dziew­czy­na do­brze się pie­przy. Nie po­wiem: gdy­by była obok, to z ogrom­ną przy­jem­no­ścią bym ją ze­rżnął.

– Ja­sne, będę za­szczy­co­na – od­po­wia­da.

Nie wiem, co mi przy­szło do łba, że za­pro­po­no­wa­łem jej spo­tka­nie.

– No to zbie­raj się mi­giem. Za­raz wy­ślę ci ad­res SMS-em. Klub jesz­cze nie jest go­to­wy, ale jak chcesz, to za­pra­szam.

Chwi­lę my­śli, ale osta­tecz­nie się od­zy­wa:

– Daj mi czter­dzie­ści mi­nut, przy­stoj­nia­ku – od­pa­ro­wu­je sek­sow­nie i się roz­łą­cza.

Coś czu­ję, że skoń­czy się to jed­nym. Sek­sem. Ade­li­ne jest do­bra w te kloc­ki, tyl­ko mu­szę uwa­żać. Na­praw­dę ją lu­bię, ale raz oka­za­ła mi uczu­cia i prze­sta­li­śmy się wi­dy­wać. Do­szli­śmy jed­nak do po­ro­zu­mie­nia i te­raz raz na ja­kiś czas się bzy­ka­my. Nie­dłu­go mu­szę od­wie­dzić mój dom roz­pu­sty – Sen­su­al De­si­re – i spu­ścić tam tro­chę pary, bo mam ocho­tę na coś ostrzej­sze­go. Chcę wi­dzieć przed sobą ko­bie­tę zwi­sa­ją­cą na sznu­rach i ją chło­stać, a póź­niej wziąć jej ty­łek, tak jak lu­bię. Na tę myśl sta­je mi ku­tas. Pró­bu­ję się opa­mię­tać. Jak tyl­ko będę pew­ny, że klu­by są go­to­we do otwar­cia, wy­bio­rę się na dłu­gą se­sję, pod­czas któ­rej za za­mknię­ty­mi drzwia­mi sta­nę się pa­nem w ma­sce.Roz­dział II

Ade­li­ne

Ale ze mnie idiot­ka. Po co ja do nie­go dzwo­ni­łam? Tyl­ko zro­bi­łam z sie­bie kre­tyn­kę. „Sły­sza­łam od Ju­lian­ne, że otwie­rasz nowe klu­by”. Czy ja to na se­rio po­wie­dzia­łam? Prze­cież to za­brzmia­ło tak sztucz­nie! Na bank się do­my­ślił, że to ja­kaś ście­ma. Za­dzwo­ni­łam do nie­go, bo w ogó­le się do mnie nie od­zy­wał od dwóch ty­go­dni i by­łam cie­ka­wa, co jest tego po­wo­dem. Za­pro­sił mnie do jed­ne­go z no­wych klu­bów, ale sama nie wiem, w co mam się ubrać. Nie mam za­mia­ru za­kła­dać kiec­ki i da­wać mu do zro­zu­mie­nia, że cze­goś ocze­ku­ję, bo to tyl­ko bę­dzie zwie­dza­nie, jed­nak mimo wszyst­ko mu­szę się ja­koś ubrać. Sto­ję w gar­de­ro­bie i prze­glą­dam wszyst­kie ciu­chy.

– To nie, bo zbyt wy­zy­wa­ją­ce. To też nie, bo za pro­ste. Cho­le­ra, co ja mam za­ło­żyć?!

Dzwo­nię do Ju­lian­ne, bo może przy­ja­ciół­ka mi coś do­ra­dzi. Od­bie­ra po trze­cim sy­gna­le, sa­piąc.

– Nie mów mi, że wła­śnie ujeż­dża­łaś swo­je­go sek­sow­ne­go męża – rzu­cam i za­czy­nam re­cho­tać.

– A gdy­by tak, to co? – od­po­wia­da dziar­sko. – Chcia­ła­byś do­łą­czyć i po­ba­wić się ra­zem z nami?

– Fuj. Oszczędź mi szcze­gó­łów i baw­cie się sami. Masz te­raz czas? Po­trze­bu­ję two­jej po­mo­cy – zmie­niam te­mat.

– Tak, tyl­ko prze­su­nę szaf­kę na miej­sce. Za­cze­kaj.

Sły­szę w od­da­li ja­kieś szu­ra­nie i już po chwi­li sły­szę w słu­chaw­ce jej głos.

– Prze­pra­szam, ale urzą­dzam po­ko­ik dla dziec­ka i mu­sia­łam po­sta­wić jed­ną szaf­kę pod ścia­ną – mówi, dy­sząc jak pa­ro­wóz. Mam ocho­tę ją zdzie­lić.

– Czy ty je­steś nie­nor­mal­na, Ju­lian­ne? Je­steś w cią­ży! Dla­cze­go Au­stin tego nie zro­bi? – do­py­tu­ję. – To­bie nie wol­no dźwi­gać i się mę­czyć. – Ona chy­ba na­praw­dę osza­la­ła.

– Cią­ża to nie cho­ro­ba. O czym chcia­łaś po­ga­dać? – Szyb­ko od­wra­ca kota ogo­nem, bo wie, że mam ra­cję.

– Dunc za­pro­sił mnie do no­we­go klu­bu, żeby mi po­ka­zać, jak wy­glą­da, ale nie wiem, w co się ubrać. Do­radź mi coś – pro­szę ją, bo nie chcę się od­sta­wić jak stróż w Boże Cia­ło.

– Czy chcesz mi o czymś po­wie­dzieć? – Ju­lian­ne cmo­ka z nie­za­do­wo­le­niem. – Spo­ty­kasz się z nim i ja nic o tym nie wiem? Ale z cie­bie świ­nia, Ade­li­ne.

– Żad­ne „spo­ty­kasz”. Sama do nie­go za­dzwo­ni­łam i tak od sło­wa do sło­wa mnie za­pro­sił – rzu­cam szyb­ko i cze­kam, co ona na to.

– Nie wie­rzę: ty do nie­go za­dzwo­ni­łaś? Ade­li­ne, a zło­ta za­sa­da? To fa­cet ma pierw­szy dzwo­nić, a nie ko­bie­ta.

– Nie od­zy­wał się od dwóch ty­go­dni i tak mnie kor­ci­ło, że nie wy­trzy­ma­łam – bro­nię się, bo za­wsze by­łam w go­rą­cej wo­dzie ką­pa­na.

– Do­bra, nie­waż­ne. Sko­ro klub jest jesz­cze za­mknię­ty, to za­łóż tę swo­ją czer­wo­ną blu­zecz­kę, któ­ra od­kry­wa brzuch, i włóż do niej ja­sne je­an­so­we rur­ki, któ­re ostat­nio ku­pi­łaś. Leżą na to­bie jak dru­ga skó­ra. W tych błysz­czą­cych czer­wo­nych szpil­kach bę­dziesz wy­glą­dać bo­sko. Wła­śnie so­bie cie­bie wy­obra­zi­łam... Ko­le­żan­ko, gdy­by nie to, że je­stem he­te­ro, to bym się do cie­bie do­bra­ła – mru­czy mi do słu­chaw­ki, a ja się śmie­ję i pu­kam w czo­ło, zu­peł­nie jak­by Ju­lian­ne mo­gła to zo­ba­czyć.

– Dziew­czy­no, weź ty się ogar­nij! A tak na po­waż­nie, to dzię­ku­ję, za­wsze moż­na na cie­bie li­czyć. Te­raz spa­dam się szy­ko­wać, bo pan nie lubi, jak jego ule­gła się spóź­nia. Trzy­maj kciu­ki – do­da­ję na ko­niec i ra­zem wy­bu­cha­my gło­śnym śmie­chem.

– Do usług, moja dro­ga. Baw się do­brze i nie rób ni­cze­go, cze­go ja bym nie zro­bi­ła. Albo, cho­le­ra, zrób. Idź na ca­łość i ni­cze­go nie ża­łuj.

Roz­łą­cza­my się i szyb­ko wy­cią­gam rze­czy, o któ­rych mó­wi­ła Ju­lian­ne. Ro­bię jesz­cze ma­ki­jaż i pod­kre­ślam usta czer­wo­ną ma­to­wą po­mad­ką. Mam na­dzie­ję, że pan Dun­can bę­dzie za­chwy­co­ny moim wy­glą­dem. Mam za­miar go dzi­siaj wo­dzić za nos, cho­ciaż może i ja dam się mu zba­ła­mu­cić...

***

Pod­jeż­dżam przed klub, któ­ry już z ze­wnątrz robi wra­że­nie. Wcho­dzę po schod­kach do praw­dzi­we­go raju. Wy­strój jest taki jak w in­nych klu­bach Dun­ca­na. Po­do­ba mi się po­mysł na utrzy­ma­nie wnętrz klu­bów w tym sa­mym kli­ma­cie. To spra­wia, że są uni­ka­to­we.

Wcho­dzę do środ­ka i pa­trzę na ogrom­ny par­kiet, któ­ry już nie­dłu­go bę­dzie pe­łen wi­ją­cych się w rytm mu­zy­ki ciał. Aż za­chcia­ło mi się tań­czyć. Szu­kam wzro­kiem Dun­ca­na i wi­dzę, że stoi na gó­rze, w jed­nej z lóż vi­pow­skich, i przy­glą­da mi się jak wilk swo­jej zdo­by­czy. Do­sta­ję gę­siej skór­ki na ca­łym cie­le, bo jego spoj­rze­nie jest go­rą­ce. Prze­świe­tla mnie nim na wy­lot. Scho­da­mi uda­ję się do nie­go na górę i sta­ję przy ba­rze.

– Cześć – mó­wię, lek­ko prze­chy­la­jąc gło­wę w bok.

Dun­can się nie od­zy­wa, tyl­ko lu­stru­je mnie z góry na dół. Wi­dzę po­kaź­ne wy­brzu­sze­nie od­zna­cza­ją­ce się na jego je­an­sach. Chy­ba na nie­go za­dzia­ła­łam, i taki w su­mie mia­łam za­miar. Zbli­ża się do mnie po­wo­li, na­chy­la i cmo­ka mnie w po­li­czek.

– Cześć – od­po­wia­da, a mnie za­czy­na bra­ko­wać tchu.

Za­wsze tak re­agu­ję na jego wi­dok i ten głę­bo­ki głos. Nie będę oszu­ki­wać: Dunc bar­dzo mi się po­do­ba, ale nie chce związ­ku. Ka­te­go­rycz­nie się przed tym wzbra­nia i je­stem pew­na, że ma ku temu po­wo­dy, choć nie mam po­ję­cia ja­kie.

– Świet­ny klub. Pach­nie tu no­wo­ścią, a już nie­dłu­go bę­dzie tu czuć pot, al­ko­hol i dam­skie fe­ro­mo­ny, do któ­rych fa­ce­ci będą le­cie­li jak ćmy do ognia – stwier­dzam, na co Dunc się śmie­je.

– I o to cho­dzi, złot­ko. Na­pi­jesz się cze­goś? W biu­rze mam mały ba­rek, tu na ra­zie asor­ty­men­tu brak.

– Pew­nie, pro­wadź. – Dun­can wy­mi­ja mnie i pro­wa­dzi do biu­ra na koń­cu lóż.

Cią­gnie się tu ścia­na z lu­ster, a za ostat­nim ukry­wa się biu­ro.

Po­miesz­cze­nie nie jest zbyt duże, ale też nie­ma­łe. Prze­wa­ża­ją w nim od­cie­nie beżu, a pod­ło­gi zro­bio­ne są z ciem­ne­go drew­na. Po pra­wej stro­nie znaj­du­ją się czar­na skó­rza­na ka­na­pa i mały szkla­ny sto­lik. Po le­wej przed lu­strem we­nec­kim, z któ­re­go wi­dać cały par­kiet, umiesz­czo­no ma­syw­ne biur­ko i skó­rza­ny fo­tel. Na pra­wo od nie­go jest sza­fa, któ­ra za­pew­ne prze­zna­czo­na jest na do­ku­men­ty, i w koń­cu na ścia­nie prze­ciw­nej do drzwi sto­ją ba­rek z al­ko­ho­la­mi i mała lo­dów­ka. Al­ko­ho­le do wy­bo­ru, do ko­lo­ru. Roz­glą­dam się do­oko­ła i na­gle Dun­can po­da­je mi kie­li­szek bia­łe­go wina.

– Po­my­śla­łem, że pew­nie na­pi­jesz się wła­śnie tego.

– A skąd je­steś tego taki pew­ny? – pod­py­tu­ję, bo mnie za­sko­czył.

– Prze­waż­nie pi­jesz wino, więc stwier­dzi­łem, że i tym ra­zem tak bę­dzie. – Uno­si jed­ną brew. Za­wsze się za­sta­na­wia­łam, jak on to robi.

Jest spo­strze­gaw­czy, wi­dać, że zwra­ca uwa­gę na­wet na naj­mniej­sze de­ta­le. Pod­cho­dzę do lu­stra we­nec­kie­go, któ­re peł­ni funk­cję okna, i wpa­tru­ję się w pu­sty par­kiet. Czu­ję, że at­mos­fe­ra za­czy­na się ro­bić go­rą­ca i wiem, że za­raz bę­dzie jesz­cze go­rę­cej. Na­wet nie wiem kie­dy Dun­can usta­wia się za mną, od­gar­nia moje wło­sy z szyi i w nią dmu­cha.

– Ku­rew­sko za­je­bi­ście wy­glą­dasz, Ade­li­ne, nie po­tra­fię ci się oprzeć. Spe­cjal­nie się tak ubra­łaś, bo wie­dzia­łaś, że to na mnie po­dzia­ła? – szep­cze mi do ucha, lek­ko je pod­gry­za­jąc.

– Nie, ale cie­szę się, że ci się po­do­ba.

Z mo­je­go gar­dła wy­do­by­wa się jęk, na co Dunc po­wo­li prze­jeż­dża pal­ca­mi po mo­jej szyi i gwał­tow­nie ją ści­ska. W pierw­szej chwi­li chcę go ode­pchnąć, ale się roz­luź­niam, bo już nie­raz się tak ba­wi­li­śmy. Ufam mu i wiem, że nie zro­bi mi krzyw­dy. Nie zda­je so­bie spra­wy, że ja wiem o Sen­su­al De­si­re. Od­wra­ca moją gło­wę w swo­ją stro­nę i wpi­ja się w moje war­gi. Naj­pierw po­wo­li, ale po se­kun­dzie ten po­ca­łu­nek zmie­nia się w do­mi­na­cję. Dru­gą ręką ła­pie mnie za pierś i wy­krę­ca przez bluz­kę su­tek. Krzy­czę, bo roz­kosz mie­sza się we mnie z bó­lem. Od­dy­cham szyb­ko i czu­ję, jak jego dłoń su­nie ni­żej, pod spodnie, i w koń­cu do­sta­je się pod prze­mo­czo­ne majt­ki.

– Za­wsze taka chęt­na i mo­kra dla mnie – mru­czy mi do ucha. – Cze­go chcesz, Ade­li­ne? Mam cię ze­rżnąć na biur­ku, przy oknie, przy ścia­nie, a może na ka­na­pie? Wy­bie­raj, skar­bie. Ale okno od­pa­da. Ze­rżnę cię przy nim, kie­dy par­kiet bę­dzie za­peł­nio­ny ludź­mi. Ty ich bę­dziesz wi­dzia­ła, ale oni cie­bie nie. – Roz­ma­rza się, ale mo­men­tal­nie wy­bu­dza się z transu.

– Biur­ko. Wy­bie­ram biur­ko, bo za każ­dym ra­zem, jak bę­dziesz przy nim pra­co­wał, przy­po­mnisz so­bie, jak mnie bra­łeś – wy­du­szam z sie­bie.

Dunc uśmie­cha się. Cią­gnie mnie do biur­ka, wy­ry­wa z mo­jej dło­ni kie­li­szek, któ­ry od­sta­wia z brzę­kiem na wy­po­le­ro­wa­nym bla­cie, i opie­ra się o me­bel brzu­chem. Roz­pi­na moje spodnie i po­wo­li je ścią­ga. Mam ocho­tę pro­sić, żeby się po­śpie­szył, ale na prze­szko­dzie sta­ją moje szpil­ki. Dun­can szyb­ko się ich po­zby­wa, do koń­ca ścią­ga moje je­an­sy, uwal­nia­jąc sto­py z no­ga­wek i na po­wrót za­kła­da mi szpil­ki.

– Uwiel­biam cię w bie­li, sło­necz­ko, ale mu­szę po­zbyć się tych strin­gów, bo w tym mo­men­cie są zu­peł­nie nie­po­trzeb­ne.

Jed­nym spraw­nym ru­chem je ze mnie zry­wa. Daje mi po dwa klap­sy w każ­dy po­śla­dek. Wiem, że wi­dok mo­jej za­czer­wie­nio­nej skó­ry go pod­nie­ca. Sły­szę za sobą zgrzyt zam­ka bły­ska­wicz­ne­go, co ozna­cza, że Dun­can za­czął się roz­bie­rać. Roz­dzie­ra fo­lio­we opa­ko­wa­nie i na­kła­da pre­zer­wa­ty­wę. Okrę­ca so­bie moje wło­sy wo­kół nad­garst­ka, po­chy­la mnie i jed­nym szyb­kim ru­chem wbi­ja się we mnie. Jest ogrom­ny, ale przy­zwy­cza­iłam się do jego roz­mia­ru. Po­su­wa mnie ryt­micz­nie, za każ­dym ra­zem wcho­dząc głę­biej. Ję­czę, stę­kam i krzy­czę z roz­ko­szy.

– Dunc... Cho­le­ra... Tak... Moc­niej, bła­gam moc­niej – pro­szę, bo chcę go czuć jesz­cze głę­biej.

– Two­je ży­cze­nie jest dla mnie roz­ka­zem – ce­dzi przez zęby.

Wy­cho­dzi ze mnie i wra­ca do środ­ka z o wie­le więk­szą siłą. Obo­je ję­czy­my, bo jest nam tak do­brze. Lu­bię ostrzej­sze za­ba­wy, a z Dun­ca­nem mam je za­pew­nio­ne. Czu­ję, że or­gazm się zbli­ża i że bę­dzie na­praw­dę moc­ny. Dunc na­dal pcha i za­czy­na ma­so­wać mi łech­tacz­kę. Na­resz­cie do­zna­ję speł­nie­nia. Nogi się pode mną ugi­na­ją i opa­dam na biur­ko. Wi­dzę gwiaz­dy przed ocza­mi, a Dun­can prze­cią­ga mój or­gazm, po­ru­sza­jąc się we mnie. Pęcz­nie­je i po ko­lej­nych pię­ciu głę­bo­kich pchnię­ciach sam do­cho­dzi, ry­cząc gło­śno.

Opa­da na moje ple­cy i cięż­ko od­dy­cha. Kie­dy do­cho­dzi­my do sie­bie, ca­łu­je mnie w ple­cy i ze mnie wy­cho­dzi. Pod­cho­dzi do ścia­ny koło bar­ku i na­ci­ska w niej coś, po czym moim oczom uka­zu­ją się roz­su­wa­ne drzwi, któ­rych w ogó­le nie było wi­dać. Znaj­du­je się za nimi mała ła­zien­ka z ki­bel­kiem i prysz­ni­cem. Kur­de, ile jesz­cze jest tu ta­kich po­miesz­czeń? Dun­can po­zby­wa się kon­do­ma i myje pe­ni­sa w umy­wal­ce. Na­ma­cza ręcz­nik i mi go po­da­je, że­bym też się pod­my­ła. Gdy już w ja­kimś stop­niu do­pro­wa­dza­my się do po­rząd­ku, zbie­ra­my swo­je ciu­chy z pod­ło­gi i się ubie­ra­my.

– Cho­le­ra, Dunc, znisz­czy­łeś mi majt­ki, a ja nie­na­wi­dzę za­kła­dać je­an­sów na goły ty­łek – bur­czę wku­rzo­na, bo na­praw­dę tego nie lu­bię.

Du­pek się śmie­je i cmo­ka mnie w usta.

– Od­ku­pię ci, kwia­tusz­ku, na­wet ze sto par – pusz­cza do mnie oczko, pró­bu­jąc mnie udo­bru­chać.

– Ja my­ślę. Chy­ba czas się zbie­rać. – Prze­cią­gam się, żeby roz­pro­sto­wać ko­ści.

– Masz ocho­tę iść ze mną na ko­la­cję? Wie­czór jest jesz­cze mło­dy.

– No nie wiem – uda­ję, że się za­sta­na­wiam. – Pew­nie, że z tobą pój­dę. Czy mu­szę się prze­brać, czy mogę iść w tym, co mam na so­bie? Na­wet zro­bię dla cie­bie wy­ją­tek i pój­dę bez tych cho­ler­nych maj­tek – mó­wię, kła­dąc dło­nie na bio­drach.

– Wy­glą­dasz sek­si. Niech ktoś tyl­ko spró­bu­je po­wie­dzieć, że nie­od­po­wied­nio się ubra­łaś, to za­ro­bi w zęby.

– Do­bra, chodź­my już, bo ten cały seks spra­wił, że zro­bi­łam się strasz­nie głod­na – stwier­dzam, wzru­sza­jąc ra­mio­na­mi.

– Pa­nie przo­dem – otwie­ra drzwi i mnie prze­pusz­cza.

Za­bie­ra mnie do ja­kiejś wło­skiej re­stau­ra­cji, gdzie spę­dza­my ze sobą jesz­cze tro­chę cza­su. Póź­niej Dunc, jak na gen­tle­ma­na przy­sta­ło, od­wo­zi mnie do domu i obie­cu­je, że ktoś ju­tro z sa­me­go rana od­sta­wi moje auto, któ­re zo­sta­wi­łam przed jego klu­bem. Że­gna się ze mną le­ciut­kim jak piór­ko po­ca­łun­kiem i od­jeż­dża.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: