Codziennie cię pragnę - ebook
Codziennie cię pragnę - ebook
Właściciel sieci hoteli Noah Locke ciężko pracował na największy kontrakt w swojej karierze. Nie zamierza dopuścić do tego, by przeszkodził mu rozdmuchany przez brukowce skandal. Jeżeli będzie trzeba, znajdzie fałszywą narzeczoną i pokaże się z nią na ślubie córki kontrahenta. Narzeczoną zgadza się zostać jego aystentka, Lily. Wkrótce połączy ich gorący seks, a pieszczoty, jakimi Lily go obdarowuje, przerastają wszystko, co znał do tej pory...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4131-1 |
Rozmiar pliku: | 966 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lily Foster wzruszała się na myśl o idealnym ślubie: oto zakochana para przysięga sobie miłość do grobowej deski. Co innego, kiedy przychodziło jej uczestniczyć w prawdziwej ceremonii ślubnej. Wtedy wpadała w popłoch. Stała właśnie w urzędzie stanu cywilnego, a chociaż nie rozbrzmiewał marsz Mendelssohna, nie było tu księdza, a panna młoda nie miała na sobie białej sukni z welonem, to jednak Lily niespokojnie przestępowała z nogi na nogę i oblewał ją zimny pot. Miała ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie, ale przecież nie mogła. Na niespodziewany ślub siostry zaprosił ją szef, a ona – wbrew zdrowemu rozsądkowi – uwielbiała Noaha Locke’a.
Czuła się jak człowiek, który rozpakowuje na strychu zakurzony kuferek z pamiątkami z zamierzchłej przeszłości. Wracały wspomnienia nieszczęsnego dnia, gdy narzeczony porzucił ją przed ołtarzem. Takie przeżycia pozostawiają bolesny ślad. A teraz cały świat się sprzysiągł, żeby jej to przypomnieć.
– Na mocy prawa stanu Nowy Jork ogłaszam państwa mężem i żoną.
Lily stłumiła zazdrość i otarła łezkę wzruszenia, tymczasem Charlotte, siostra Noaha, wpiła się w usta obłędnie przystojnego męża. Sukienka do kolan opinała wyraźny już ciążowy brzuszek panny młodej. Oczywiste było, że Charlotte i Michaela łączy ogniste uczucie. Lily otarła oczy. Dosyć emocji na dzisiaj.
Wyciągając chusteczkę, zerknęła na Noaha, który był świadkiem pana młodego. On też nie patrzył na czułości świeżo poślubionych małżonków.
Wbijał wzrok w czubki butów, równie eleganckich i pięknych jak wszystko, co do niego należało. Noah był playboyem znanym w nowojorskich kręgach towarzyskich, nieustannie gościł na pierwszych stronach plotkarskich gazet, które czatowały na niego jak kot na mysz. Na ślubach musiał się czuć nieswojo, Lily była tego pewna.
Nic dziwnego, że cieszył się powodzeniem u płci pięknej. Był wysoki i przystojny, wysportowany, ale bez chorobliwej muskulatury, z jasnobrązowymi włosami starannie przystrzyżonymi po bokach, a seksownie nastroszonymi na czubku głowy, z hipnotycznym spojrzeniem zielonych oczu.
Był chodzącym ideałem. Przy nim Lily zapominała języka w gębie. Kiedy traciła go z oczu, zaczynała o nim marzyć. Spędziła dwa lata na bezskutecznych próbach ignorowania fatalnego zauroczenia. Noah jest jej szefem, czyli w sferze seksu zakazanym owocem. Praca zbyt wiele dla niej znaczyła. Lily miała świadomość, że jest świetną sekretarką. A co ważniejsze – Noah i jego brat, Sawyer, naprawdę ją doceniali.
Charlotte odwróciła się do Lily i Noaha z uśmiechem równie promiennym, co jej brylantowe kolczyki.
– Jak miło, że zgodziliście się zostać naszymi świadkami. Oboje z Michaelem jesteśmy wam wdzięczni. Zdecydowaliśmy się na ślub w ostatnim momencie, jakoś tak nas dzisiaj naszło.
Michael pocałował żonę w czubek głowy.
Stanowili czarującą parę. Lily poczuła lekką zazdrość. Ona również była kiedyś obiektem romantycznej miłości, a przynajmniej tak jej się wydawało, zanim ukochany nie odmaszerował w siną dal.
– Cała przyjemność po naszej stronie. Gratulacje. – Noah dał siostrze całusa i uścisnął dłoń szwagra.
Komórka rozdzwoniła się, więc Charlotte wybiegła do holu, porywając za sobą męża. Zapewne kolejni bogaci i sławni ludzie dowiedzieli się o radosnej nowinie i chcieli złożyć życzenia nowożeńcom. Rodzina Locke’ów należała do nowojorskiej śmietanki towarzyskiej.
– Można cię zaprosić na drinka? Prawie piąta. Nie ma sensu wracać do biura. – Noah powiedział to takim tonem, jakby Lily była jednym z jego kumpli.
Może zresztą tak o niej myślał? Kilka razy towarzyszyła mu na różnych oficjalnych spędach, po czym w jej sercu odżywała nadzieja na coś więcej, a nocami prześladowały ją erotyczne sny. Budziła się o czwartej nad ranem i nie marzyła o niczym innym niż o tym, by znowu pogrążyć się w majakach.
– Dziękuję, ale już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do domu i zrzucę szpilki. Może trochę poczytam.
– Jest piątek. Wyskoczysz jeszcze do księgarni? Jak się nazywa twój ulubiony lokal?
– Petticoats and Proposals. Znasz wszystkie moje słabości? – Księgarnia specjalizowała się w romansidłach.
– Staram się. Masz nietypowe hobby.
Ich spojrzenia się spotkały. Lily słyszała ogłuszające uderzenia własnego serca. Bum, bum. Oczy Noaha trzymały ją na magnetycznej uwięzi. Najlepiej byłoby zatrzymać na chwilę cały świat i wpatrywać się w nie przez kilka godzin. W przerwach między pocałunkami, oczywiście.
– Widocznie za dużo mówię o sobie.
– Ale skąd. – Noah odchrząknął. – Dziękuję za dzisiaj. Charlotte była przytłoczona planowaniem wielkiego weseliska. W dodatku źle znosi ciążę. Teraz jedną rzecz ma z głowy. Huczne ślubne imprezy to zawracanie głowy. Przynajmniej ja tak uważam.
– Ja też. – Noah nie miał pojęcia, co się przydarzyło Lily. Nie zamierzała mu się zwierzać.
Do pewnych spraw lepiej nie wracać.
– Wobec tego do zobaczenia w poniedziałek – powiedział.
– Miłego weekendu. – Odeszła z uśmiechem, chociaż serce wyrywało jej się z piersi.
Poniedziałki wydawały mu się najcięższe. Po paru dniach z dala od Lily z trudem udawał obojętność. Dzisiaj było gorzej niż zwykle.
– Jesteś wyjątkowo wcześnie jak na poniedziałek – zauważyła. Stała w drzwiach jego gabinetu i z pewnością wyglądała oszałamiająco.
– Naprędce zwołane robocze spotkanie w sprawie Hannafort Hotels. Będzie na nim Charlotte. Nie wiem, czy ci powiedziała, ale zdecydowaliśmy się ją włączyć. W końcu to ona skontaktowała zainteresowane strony.
Nie podniósł wzroku znad papierów, ale kątem oka dostrzegł, że Lily ma na sobie niebieski sweterek. Ten właśnie, który nie tylko opinał jej biust, ale podkreślał czarowny kolor oczu.
– Sprawdzę pocztę i zaraz będę do twojej dyspozycji.
– Świetnie. – Nie tylko sweterek działał na jego zmysły. Trudno nie zauważyć jej niebiańskiego zapachu – słonecznego i słodkiego jak ona sama. Trzeba mieć żelazną siłę woli, żeby na to nie reagować.
– Potrzebujesz mnie w tej chwili?
Usłyszał, jak Lily bębni palcami po framudze i przez chwilę wyobraził sobie, że rozpina mu koszulę i dotyka nagiej piersi.
– Dziękuję. Nie teraz – wykrztusił. Odchylił się na fotelu i pomyślał, że traci samokontrolę.
Po dwóch latach współpracy było mu coraz trudniej. Jej widok sprawiał mu radość, jej obecność ułatwiała wyjście z trudnych sytuacji, a jednocześnie coraz częściej wychodził przy niej na kompletnego kretyna. W windzie musiał się gryźć w język, by nie wyznać, jak bardzo chciałby ją pocałować. Nie był stworzony do ascezy. Zwykle zupełnie inaczej poczynał sobie z kobietami.
Problem w tym, że Lily była nietykalna. Jako pracownica – niezastąpiona, mądra i profesjonalna, świetnie zorganizowana i dokładna. Dla firmy Locke&Locke, spółki, którą miał z bratem, okazała się prawdziwym skarbem.
Sawyer ostrzegał go nie raz, nie dwa, żeby trzymał się od Lily z daleka. Mógł flirtować do upojenia poza pracą, w firmie zaś ma trzymać ręce przy sobie, a język za zębami. Wymuszone przez brata zasady pomagały, ale na krótką metę.
– Już jestem. – Lily weszła tanecznym krokiem do pokoju i zaczęła porządkować papiery na biurku. Nie musiał nic mówić, sama wiedziała, jak je ułożyć.
– Miałaś przyjemny weekend? – spytał i odważył się na nią spojrzeć.
Jasne włosy spięła w węzeł na karku. Wyglądała jak bibliotekarka, która za chwilę pośle mu karcące spojrzenie znad okularów.
– Jak zwykle.
– Piątkowa noc w księgarni?
– Mogę buszować w książkach godzinami, aż tracę poczucie czasu.
Rozczulało go jej zamiłowanie do czytania. On także czytał, ale wybierał biografie i pozycje historyczne. Nie był romantykiem jak Lily, ale może właśnie to mu się w niej podobało. Wzruszyła się na ślubie Charlotte, choć świecka ceremonia była prosta i niezbyt widowiskowa.
W korytarzu usłyszał głos siostry.
Wykorzystał pretekst i wyszedł z gabinetu, żeby nie gapić się bezwstydnie na biodra Lily.
– Dzień dobry – powitał Charlotte. Zazwyczaj wpadała do firmy w okolicach lunchu, tym razem przyszła wyjątkowo wcześnie.
– Sawyer rozmawiał z tobą o filmie? – spytała niecierpliwie.
– Sawyer rozmawia właśnie z panem Hannafortem – wtrąciła Lily. – Zostawił mi liścik, że nie należy mu przeszkadzać.
W tym właśnie momencie otworzyły się drzwi do gabinetu brata. Nie miał na sobie marynarki, a rękawy koszuli podwinął, jakby od rana ciężko pracował fizycznie.
– Charlotte, mówiłaś Noahowi, co było w mediach?
– Nie zdążyłam.
– Czy ktoś może mnie oświecić, o co tu chodzi?
– Hannafort już widział. Jest bardzo niezadowolony – stwierdził Sawyer.
– Och, nie! – zawołała z emfazą Charlotte.
– Dołączysz do nas? – Noah zwrócił się do Lily. Obaj z bratem często korzystali z jej zdroworozsądkowej opinii.
– Kończę prezentację dla Hannafortów – usprawiedliwiła się. – Będzie potrzebna na zebraniu. Przyjdę za minutkę. – Posłała mu uśmiech: błysk białych zębów obramowany pełnymi różowymi wargami.
– Któreś z was wreszcie mnie poinformuje, o czym mowa? – spytał Noah, wchodząc do gabinetu Sawyera. Charlotte usiadła obok niego.
Poranne marcowe słońce oświetlało pokój. Na dworze wciąż było chłodno, a atmosfera w gabinecie brata była wręcz lodowata.
– Dziś rano obudziła mnie Charlotte – zaczął Sawyer.
– Próbowałam się do ciebie dodzwonić, Noah, ale nie odbierałeś. Dlaczego nigdy nie oddzwaniasz?
Wzruszył ramionami. Często wyłączał komórkę lub zostawiał ją w innym pokoju. Nie znosił poczucia, że każdy w dowolnym momencie może zakłócić jego spokój.
– Zapisałam link. – Charlotte wyjęła komórkę.
– Nie trzeba. Ściągnąłem plik na komputer. – Sawyer przekręcił laptopa w ich stronę. – Lyle Hannafort mi przysłał.
Strona na ekranie wyglądała jak zwykłe źródło plotek o celebrytach. Nie pasowała do Sawyera, który poza śledzeniem informacji o notowaniach giełdowych oglądał przez internet ligę koszykówki.
– Nic nie rozumiem – mruknął Noah.
– Cierpliwości – odparł sucho brat i kliknął na ikonkę.
Wystarczyło, że usłyszał swoje imię w ustach kobiety wdzięczącej się na ekranie, by zrobiło mu się słabo.
„Nowojorski biznesmen Noah Locke ze znanej rodziny hotelarzy przez ostatnich kilka miesięcy był niezwykle zajęty… asystowaniem pięknym paniom”.
Poczuł nagły chłód. Bulwarówki poświęcały mu sporo miejsca już wcześniej, ale ten materiał był szczególnie jadowity. Na ekranie migały zdjęcia robione przez paparazzich: każde w innym punkcie miasta i z inną dziewczyną uwieszoną na jego ramieniu. Każde opatrzone numerem. Jeden, dwa, trzy… Doszło do piętnastu.
„Starszy brat Sawyer i młodsza siostra Charlotte zdążyli się ustatkować, jednak Noah postanowił kontynuować niesławną tradycję swoich męskich przodków. Jego ojciec, James Locke, żenił się cztery razy, co mu nie przeszkodziło w głośnych na cały Nowy Jork niezliczonych romansach. Czyżby średni syn poszedł w ślady papy?”.
Zwykle nie przejmował się byle czym, tym razem był wściekły.
– Dzwonię do naszego prawnika. To próba oczernienia mnie.
– Czy coś tu było zmanipulowane? – zapytał Sawyer i odwrócił komputer.
Noahowi wciąż brzmiała w uszach pointa: „Czyżby średni syn poszedł w ślady papy?”. Zazgrzytał zębami.
– Nie odpowiedziałeś – zauważyła Charlotte.
– Nie. To znaczy tak. – Próbował przypomnieć sobie, czy w materiale filmowym znalazło się choć jedno kłamstwo, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Naprawdę jest zwykłym lowelasem? Nie chciał o sobie myśleć w ten sposób.
– Okej, spotykałem się z każdą z nich. Ale to wolny kraj i o ile mi wiadomo, samotny facet może się umówić na randkę z samotną kobietą.
– Nawet piętnastoma – powiedziała siostra.
– Czy na świecie nie dzieje się już nic ciekawego? – jęknął Noah.
– Ludzie lubią plotki. Zwłaszcza o bogatych kawalerach, którzy spędzają czas w objęciach ładnych kobiet. Powinieneś o tym wiedzieć.
Wiedział, ale w przeszłości to Sawyer był obiektem zainteresowania plotkarskiej prasy. Starszy brat miewał różne wyskoki. Charlotte też parę razy została przyłapana w towarzystwie złotej młodzieży. Teraz oboje się ustatkowali: byli w szczęśliwych związkach i oczekiwali na narodziny pierwszego dziecka. Ciekawskim dziennikarzom został tylko Noah. Nagle przypomniał sobie coś, co wcześniej powiedział Sawyer.
– Czekaj no, Hannafort to widział? Jak to się u diabła stało?
– Internet, człowieku. Plotki rozchodzą się z szybkością błyskawicy. Hannafort nie jest szczęśliwy, tyle ci powiem. – Pracowali właśnie nad kontraktem, który miał im przynieść całą górę forsy. – Facet nie owija w bawełnę. Już wcześniej był uprzedzony do każdego, kto nosi nazwisko Locke. Wiesz, ile pracy nas kosztowało przekonanie go, że w niczym nie przypominamy taty.
Lyle Hannafort nienawidził Jamesa Locke’a, i to z wzajemnością. Rywalizowali z sobą przez całe lata. A choć wejście w układ biznesowy z młodymi Locke’ami miało dla Lyle’a posmak triumfu, to z łatwością mogło się stać pretekstem do wycofania się z umowy.
– Mam świadomość, jak ciężko wszyscy pracowaliśmy.
– Oświadczył, że nie jest pewien, czy może robić biznes z człowiekiem, który nie traktuje kobiet z należnym szacunkiem.
– Czekaj no! – Noah poderwał się i uderzył palcem w biurko. – Zaproszenie kobiety na kolację nie oznacza, że się ją źle traktuje. Zawsze byłem dżentelmenem. W każdym przypadku.
– Tylko tych przypadków jest trochę za dużo. – Charlotte zmarszczyła brwi.
Noah z łatwością mógłby odparować, że jeszcze niedawno umawiała się na randki z połową męskiej populacji Manhattanu, ale nie chciał być wredny dla ciężarnej siostry. To by źle świadczyło o jego charakterze.
– Oboje z Charlotte wiemy, że jesteś przyzwoitym człowiekiem – przerwał im Sawyer. – Problem w tym, że Hannafort, budując swoje imperium, stawiał na rodzinny wizerunek. Ma pięć dorosłych córek, więc napatrzył się na różne wady ich absztyfikantów. Wierzy w tradycyjne wartości. On i jego żona są parą jeszcze z liceum.
Noah pokiwał głową z uznaniem. Tyle lat w związku? Jak im się to udało? W jego rodzinie rozwody były na porządku dziennym. Ojciec zmieniał żony jak rękawiczki, a między małżeństwami miewał różne przyjaciółki. Mawiał, że jest seryjnym monogamistą – zawsze w związku z jedną kobietą, tylko kobiety się zmieniają.
Noah był jego całkowitym przeciwieństwem. Znał swoje ograniczenia. Nigdy nie oszukiwał, nie obiecywał gruszek na wierzbie. Zawsze uprzedzał, że jego romanse szybko się kończą.
– I na czym stanęło? – spytał niecierpliwie Noah.
– Powiedzmy, że zamiast obopólnych deklaracji miłości mamy fazę, gdy jedna strona myśli, jak się wykręcić.
– Jest aż tak źle? – Od dawna prowadzili rozmowy, a nic jeszcze nie było przesądzone. Po miesiącach namawiania Lyle’a mieli poczucie, że pozyskali jego zaufanie, tymczasem znowu piętrzyły się przeszkody.
– Powiedział, że szkoda mu czasu na antyreklamę, której można było uniknąć. – Sawyer kołysał się na fotelu.
– Jak miałem tego uniknąć? Trudno przewidzieć, że stanę się obiektem bezpardonowego ataku. – A miał nadzieję na spokojny dzień w biurze: żadnych spotkań, jedynie parę telefonów i dyskusja z Lily na temat nowych projektów.
– Chodziło mu o to, że nie powinieneś się umawiać z tabunami kobiet.
– Może raczej o to, że nie chce mieć do czynienia z klonem naszego ojca – burknął Noah coraz bardziej zirytowany.
Z pewnością nie próbował go naśladować. Głupio było się przyznać, ale umawiał się na randki, bo nie chciał siedzieć w domu i wzdychać do Lily. Nie mógł się skupić nad książką czy filmem. Rozmyślał, co ostatnio powiedziała albo zrobiła w pracy. Coś w niej takiego było, że pędził do niej jak ćma do światła.
Wszystko przez Sawyera. Powiedział jasno: „Lily jest najlepszą pracownicą, jaką kiedykolwiek zatrudniliśmy. Nie popsuj tego. Potrzebujemy jej. Trzymaj się na dystans. Potrafisz tylko łamać kobietom serca”.
Noah posłuchał brata. Lily to zakazany owoc.
– Jak mamy przekonać Hannaforta, że Noah się nawrócił? – spytała Charlotte.
– Znajdziemy mu żonę. A przynajmniej narzeczoną – zachichotał Sawyer.
– Trzeba się pospieszyć. Najlepiej jeszcze przed ślubem córki Hannaforta.
Noah nie zamierzał uczestniczyć w idiotycznej burzy mózgów. Nie ma kobiety, której mógłby się oświadczyć z czystym sumieniem.
Przerwało im pukanie do drzwi. Weszła Lily z czterema czarnymi segregatorami.
– Zestawiłam prognozowane przychody z projektu robione przez ekipę Hannaforta z naszymi własnymi, bardziej konserwatywnymi.
– Dziękuję, na pewno się przydadzą – stwierdził Sawyer.
– Usiądź, Lily. Ja postoję. – Noah poderwał się z fotela. Zajęła jego miejsce.
– Wygrzałeś dla mnie siedzenie – powiedziała, moszcząc się wygodniej.
Westchnął na widok zmysłowego ruchu jej bioder. Dobry Boże, kiedyś ta słodka Lily przyprawi go o atak serca.
Sięgnął po segregator i przejrzał zestawienia. Na pierwszy rzut oka widać było, jakie zyski przyniesie im wspólne przedsięwzięcie. Jego zachowanie, jakkolwiek niewinne, mogło narazić firmę na poważne straty. Charlotte i Sawyer nigdy mu tego nie wybaczą. A nawet jeśli wybaczą, zajmie to sporo czasu. Wystarczy, że ojciec bywał powodem wstydu. Noah nie będzie drugą czarną owcą w rodzinie.
– Te wyliczenia naprawdę robią wrażenie – mruknął Sawyer.
– Złoty interes. Nie damy sobie go odebrać. – Charlotte zaczęła obgryzać paznokieć.
– Nie ma mowy. – Noah zmarszczył z namysłem czoło.
– Lily, mogę cię o coś spytać? – powiedziała siostra niespodziewanie.
– Oczywiście.
– Czy nie wybrałabyś się z nami na ślub? W najbliższy weekend. Wiem, czasu jest mało i możesz mieć inne plany.
Błyskawicznie się zorientował, co uknuła Charlotte. Próbowała go zeswatać z Lily. Kobietą, którą z wszystkich sił starał się trzymać w szufladce z etykietką „przyjaciele”. Skarcił siostrę wzrokiem, ale to jej nie powstrzymało.
– Masz na myśli ślub Annie Hannafort?
Charlotte uśmiechnęła się beztrosko, jakby znalazła rozwiązanie problemu.
Noah miał na końcu języka sto i jeden powodów, dla których był to najgorszy możliwy pomysł, ale nie zdołał powiedzieć ani słowa.
– No właśnie. Byłabyś towarzyszką Noaha. A właściwie więcej. Zależy nam, żebyś udawała jego narzeczoną.