- W empik go
Córka bogów - ebook
Córka bogów - ebook
W świecie, gdzie Mroczne Terytorium grozi Pięciu Królestwom, bogowie postanawiają wysłać swoją córkę – Ameę, by stanęła twarzą w twarz z rosnącym złem. Jednak nikt nie przewidział, że wybranką będzie mała dziewczynka, której magia jest jeszcze nieodkryta. Tak oto zaczyna się jej kilkunastoletnia podróż, pełna niebezpieczeństw, podczas której będzie musiała odkryć swoje zdolności. Czy Amea spełni oczekiwania bogów, czy też miłość do przystojnego księcia popchnie ją w innym kierunku? Zanurz się w świecie magii, smoków oraz boskich planów i przekonaj się samemu. *Książka zawiera sceny nieodpowiednie dla osób poniżej 18-ego roku życia
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397022225 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Korytarzami sunęła służba, która szykowała zamek do święta Alhevim. Roznoszono ozdoby, przygotowywano komnaty dla gości. Wszyscy byli zaabsorbowani powierzonymi zadaniami. Tylko jeden, około ośmioletni chłopiec siedział na murku patio i znużony przyglądał się temu, co robią inni.
– Czyżbyś się nudził, panie? – zwrócił się do niego starszy mężczyzna o niemal całkowicie łysej głowie, która w słoneczne dni odbijała światło. Był lekko przygarbiony, ubrany w szarą szatę ozdobioną łańcuchem, w którym wyróżniało się pięć różnokolorowych ogniw.
– Nie rozumiem, czym się tak wszyscy przejmują, Strokes – odpowiedział chłopiec, śledząc wzrokiem przechodzącego strażnika, który nerwowo poprawiał swój pas.
– Dziś przecież jest wyjątkowy dzień. Zjedzie się wielu ważnych gości. Trzeba ich godnie przyjąć, by podtrzymać dobre stosunki.
– Które są średnie na tę chwilę. – Chłopiec zrobił kwaśną minę.
– Poprawne – wtrącił starzec. – Może się to kiedyś zmieni. Miejmy nadzieję, że już niedługo.
– Ale właściwie po co? Jesteśmy silnym królestwem, które znajduje się w samym środku Kontynentu. Nie grozi nam najazd Mrocznego Terytorium. Najpierw musieliby się przeprawić przez inne tereny.
– Widzisz, książę, to, że znajdujemy się w centrum, wcale nie oznacza, że jesteśmy bezpieczni. Wręcz przeciwnie. Jeśli wszyscy zwrócą się przeciwko nam, nie będzie ucieczki. A jedno czy dwa królestwa nie powstrzymają mroku. Wiesz, dlaczego świętujemy Alhevim?
– Tak – odparł znudzony chłopiec. – Raz na dziesięć lat cały Kontynent zbiera się, by obchodzić Alhevim, czyli święto zjednoczenia. Ustanowiono je na pamiątkę dnia, kiedy bogowie postanowili połączyć siły, by pokonać mroczne bóstwa i stworzyć nowy świat. Był to świat zróżnicowany, ale jednocześnie scalony. Stworzono pięć krain, których patronami są poszczególni bogowie – wyrecytował automatycznie z pamięci.
– Zgadza się, ale czy wiesz, co to oznacza?
Chłopiec popatrzył na starca ze zdziwieniem.
– Niby co?
– Że tylko razem jesteśmy wystarczająco silni…
Książe przewrócił oczami.
– Tak, wiem. Ale z tego, co się orientuję, to każde z królestw jest dość silne i daje sobie radę. Jakoś też nie palą się do większej zażyłości.
– Może musi je coś zjednoczyć. Albo raczej ktoś…
Chłopiec już miał coś odpowiedzieć, ale usłyszał, że ktoś woła jego imię.
– Logan! Gdzie ty jesteś? Ach, tu! Pora się szykować – rzekła pięknie ubrana kobieta.
– Tak, matko. – Chłopiec zeskoczył z murku i ruszył w stronę swoich komnat.
– Sylvia już czeka na ciebie z ubraniami. Tylko się nie spóźnij! – krzyknęła jeszcze za nim.
– Pani. – Strokes skłonił się nisko.
– Ach ten chłopak… – westchnęła ciężko kobieta.
– To dobre dziecko.
– Wiem, ale mam wrażenie, że czasami zapomina, iż jest następcą tronu. Wszystko gotowe, Strokes?
– Tak, pani.
– Dobrze. – Zawahała się przez chwilę, po czym dodała: – Śnił mi się dziś bocian…
– Może niedługo będziesz przy nadziei, pani?
– Nie… Może… Ale to było dziwne… To był złoty bocian i miał pięć głów. W każdej inne oczy. Trzymał pakunek, który był owinięty łańcuchem podobnym do twojego. Kiedy chciałam podejść bliżej, naraz spojrzały na mnie wszystkie głowy. Miałam wrażenie, że przyglądają się mojej duszy. W końcu bocian położył pakunek na ziemi, ale nie pozwolił mi się zbliżyć. Jakbym mogła tylko obserwować…
– To ciekawy sen, pani, jednakże to tylko sen.
– Możliwe, ale czuję, że coś się zbliża… – Królowa Tiana spojrzała na lekko kołyszące się na wietrze liście, po czym wróciła do zamku, by przyszykować się do uroczystości.
***
Kilka godzin później wszyscy goście byli na miejscu. Przybyły delegacje z każdego królestwa. Logan stał przy matce i ze spokojem przyglądał się każdemu, kto do nich podchodził, by się przywitać. Władcom towarzyszyli kapłani, a także – w większości przypadków – rodzina. Każdy z przybyłych wyglądał dostojnie i poważnie. Kapłani i kapłanki ubrani byli w tradycyjne szaty ozdobione wzorami żywiołów, które panowały w ich krainach. Byli swoistymi sztandarami obwieszczającymi, z którego kraju pochodzą.
– Witam wszystkich! Niech bogowie nam błogosławią – zaczął Strokes. – Niech Alhevim udzieli się nam, by zjednoczyć Kontynent.
– Alhevim – odpowiedzieli mu zebrani.
– W takim razie możemy zacząć.
Na środek wyszedł mężczyzna o jednym szklanym oku, które przerażało trochę Logana. Miał krótką białą brodę i twarz ociosaną przez mróz i wiatr.
– O, bogowie, Nortuvia, Królestwo Wody, przybywa, by świętować jednoczenie. – Mężczyzna kiwnął głową i król wystąpił, by uklęknąć przed ołtarzem.
– Dzikie i spokojne wody, które dają i niszczą życie, przybywają, by łączyć się w boskim zjednoczeniu – wyrecytował władca Nortuvii, następnie wstał i wrócił na miejsce obok pięknej kobiety o bardzo poważnym wyglądzie. Na ramionach miała niewielkie srebrne futro.
Logan pomyślał, że to głupota, bo to nie była odpowiednia pora roku, by nosić futra. Musiało być jej gorąco, ale nie dawała tego po sobie poznać. Patrzyła wyniośle przed siebie.
– O, bogowie, Omāthi, Królestwo Ziemi, przybywa, by świętować jednoczenie – powiedziała starsza kobieta, która miała na głowie kilka warkoczyków przewiązanych suszonymi kwiatami. Przypominała leśną wiedźmę i w sumie było to bliskie prawdy.
– Ziemia, która rodzi i która przyjmuje to, co martwe, przybywa, by łączyć się w boskim zjednoczeniu. – Przed ołtarzem uklękła podobna do kapłanki kobieta o niemal elfich rysach.
Kolejni kapłani wychodzili na środek, a zaraz potem ich władcy. Logan poczuł się trochę znudzony. Wśród zebranych nie było nikogo w jego wieku, z kim można by wymienić znużone spojrzenie. Kiedy jego ojciec jako ostatni podnosił się z klęczek, by wrócić na miejsce, Strokes ponownie stanął na środku pomieszczenia, by zaprosić wszystkich na ucztę. Gdy zaczął przemowę, ziemia zaczęła drżeć.
Strażnicy pospiesznie otoczyli swoich władców, chcąc ochronić ich przed sypiącym się ze sklepienia tynkiem. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Nikt, z wyjątkiem kapłanów. Ci patrzyli na siebie nawzajem z niedowierzaniem, a następnie przenieśli wzrok na ołtarz, nad którym wzbierała złota poświata. Wkrótce uformowała się na kształt ludzi.
To była najdziwniejsza rzecz, jaką Logan widział w swoim życiu. Postacie były jednocześnie bardzo wyraźne i poniekąd przeźroczyste. Widział, że są piękne, ale nie był w stanie powiedzieć, jak konkretnie wyglądają. Mimo to rozpoznał w nich piątkę bogów, którym oddawano cześć na Kontynencie. Bóg morza Lorthan, bogini ognia Hesa, bóg powietrza Uss, bogini ziemi Galia i bóg śmierci Vendes. Kapłani, władcy, a następnie cała reszta zebranych – wszyscy padli na ziemię przed boskimi postaciami.
– Bogowie! – wykrztusił Strokes. – To zaszczyt, i to w takim dniu…
– Alhevim oznacza zjednoczenie i to jest to, czego wam brakuje, a nadchodzą mroczne dni. Oto mamy dla was prezent. Nasze błogosławieństwo – powiedział Uss, a spomiędzy bóstw wyszła dziewczynka.
Wyglądała na nie więcej niż sześć lat. Blond włosy opadały jej na ramiona. Prezentowała się tak, jakby pojawienie się w towarzystwie bóstw i władców nie było dla niej czymś niespotykanym. Kiedy jednak Logan popatrzył w jej ciemnoniebieskie oczy, dojrzał w nich odrobinę strachu. Ich spojrzenia na chwilę się skrzyżowały i książę, lekko zawstydzony, uśmiechnął się do dziewczynki i delikatnie jej pomachał. Przez chwilę wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, po czym odwzajemniła uśmiech. Chyba dodało jej to otuchy.
– To nasza Tse Tei, córka bogów – przedstawiła małą Galia.
– Możecie mówić mi Amea – odezwała się pewnie dziewczynka.
Loganowi zdawało się, że część bóstw uśmiechnęła się delikatnie, inni spojrzeli na nią karcąco, że miała czelność przerwać. Na Amei nie zrobiło to jednak wrażenia. Logan od razu ją polubił.
– Otrzymała nasze błogosławieństwo, posiada wielką moc, ale musicie ją wyszkolić. Nauczcie ją wszystkiego, co wiecie i umiecie, a ona was kiedyś zjednoczy i pokona zło – wyjaśnił Lorthan.
Przez chwilę wszyscy stali oszołomieni. Kiedy jednak ktoś chciał zadać pytanie, bóstwa zniknęły, zostawiając dziewczynkę.
– To może coś zjemy? – zaproponowała, rozglądając się dookoła.
Dorośli nie byli zbyt chętni, by jeść. Za to Amea nie miała z tym żadnego problemu. Posadzono ją na honorowym miejscu i zaczęła próbować potraw. Wszyscy niepewnie patrzyli to na siebie, to na dziecko. W końcu, kiedy dziewczynka skończyła jeść, spojrzała na milczących wokół niej ludzi.
– Mam coś na buzi? – zapytała nieśmiało.
– Pani… jesteśmy zaszczyceni twoją obecnością, a także zaskoczeni… – zaczął Strokes.
– Domyślam się… Może chcecie o coś zapytać albo coś? – zaproponowała i rozsiadła się wygodnie na krześle.
– Co to za zło, które ma przyjść, i kiedy to nastąpi? – zapytała ciemnoskóra kapłanka ognia.
– Nie wiem – odpowiedziała zmieszana córka bogów.
– Jakimi mocami posługujesz się, pani? – zapytał kapłan powietrza.
– Yyy… Nie wiem? To znaczy, czuję związek z żywiołami, ale w sumie to nie wiem…
Logan miał wrażenie, że Amea coraz bardziej się denerwuje, chociaż stara się wyglądać pewnie. Dziewczynka dostrzegła, że książę patrzy w jej kierunku, na co ten kiwnął zachęcająco głową i uśmiechnął się, by dodać jej otuchy.
– Czyli nie wiemy nic! Nie wiemy, kiedy i co zaatakuje. Nie wiemy, jaką mamy przewagę, co potrafi dziewczynka. Czy bogowie oczekują, że naszym wybawcą będzie jakieś dziecko? I jeszcze mamy je wychować?! – wyrzucił z siebie rozzłoszczony król Nortuvii.
– Cóż, ja umiem się zachować w towarzystwie, więc wychowanie przydałoby się chyba komuś innemu – odparła dziewczynka, na co niektórzy parsknęli śmiechem. – Może jestem dzieckiem, ale nie jakimś zwykłym, tylko dzieckiem bogów – powiedziała, stając na krześle. Mimo młodego wieku wyglądała w tym momencie groźnie i poważnie. – Chyba nie sprzeciwiasz się bogom, królu? A może kwestionujesz ich plany?
– Ja nie… – zaczął zmieszany.
– Nie wiem zbyt wiele, ale z tego, co słyszeliśmy, macie mnie nauczyć wszystkiego, co sami umiecie. Jeśli nikt z nas nie wie, co ma przyjść, to lepiej się dowiedzmy i przygotujmy na to.
Zebrani byli zszokowani wypowiedzią dziewczynki. Nikt nie śmiał się odezwać.
– Świetnie, że się zgadzamy. Może w takim razie pomyślcie, jak mnie szkolić, a ja się dostosuję – dodała, siadając z powrotem na krześle.
***
Kapłani i władcy bez ociągania zebrali się, by przedyskutować plan. Amea nie chciała im przeszkadzać, więc zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu. W końcu wymknęła się ukradkiem, by zobaczyć, co jest za drzwiami komnaty. Na korytarzu siedział Logan, który najwidoczniej podsłuchiwał, o czym mówią dorośli, chociaż dla niepoznaki rozłożył przed sobą kartki i kawałek grafitu, by wyglądało, jakby po prostu rysował.
– Hej – przywitał się, a potem, jakby mu się nagle przypomniało, ukłonił się przed Ameą, na co ta zachichotała.
– Hej. Ty jesteś synem króla Centui, tak?
– Jestem Logan… pani.
– Jesteśmy prawie w tym samym wieku, możesz mówić mi po imieniu.
– Mam osiem lat – oburzył się książę.
– To dużej różnicy nie ma. Dziękuję ci za pomoc – powiedziała, lekko spuszczając wzrok.
– Za co? – odparł zdziwiony Logan.
– Dodawałeś mi otuchy. Jako jedyny nie patrzyłeś na mnie z przerażeniem.
– A czego się tu bać? Jesteś tylko małą dziewczynką – skwitował, po czym dostał kuksańca w bok. – Au! Dobrze już, przepraszam.
– No. Jestem silniejsza, niż ci się wydaje! – Amea zadarła podbródek, by po chwili się roześmiać. – Lubię cię. Sądzę, że się zaprzyjaźnimy.
– Zostaniesz tu? Mogłabyś razem ze mną uczyć się szermierki. Augusto jest najlepszym nauczycielem. Strokes też nie jest najgorszy, chociaż jego lekcje są o wiele nudniejsze.
– Hm… – Dziewczynka się zamyśliła. – Podoba mi się ten pomysł. Może pójdę go zaproponować. – Zanim jednak wróciła do sali, zerknęła na rozłożone kartki, na których widniały szkice. – Ty to narysowałeś?
– Tak, chociaż te rysunki to tylko moje przykrywkowe szkice.
– Przykrywkowe? – zapytała zaintrygowana.
– Tak, używam ich, kiedy udaję, że sobie od niechcenia rysuję, a tak naprawdę robię coś innego – wyjaśnił, wzruszając ramionami
– Na przykład podsłuchujesz? – zapytała z uśmiechem.
Chłopiec wyszczerzył zęby.
– Nie mów nikomu, dobrze?
– Dobrze. Całkiem niezłe jak na przykrywkę. Podobają mi się, masz talent.
Gdy Amea weszła do sali, w której obradowali dorośli, gwar rozmów nagle ucichł. Przez chwilę dziewczynka czuła się, jakby była nieproszonym gościem. Miała ochotę się skulić, gdy patrzyła na poważne miny tych wszystkich ważnych ludzi. Wiedziała, że dla nich była niedogodnością, z którą nie do końca wiedzieli, jak sobie poradzić. Mimo wszystko zebrała się w sobie i starała się zachować pewność siebie. Była przecież córką bogów. Wybraną, która jest darem dla ludzkości. Ciążyły na niej duża odpowiedzialność i spore oczekiwania. Nie mogła zawieść swoich rodziców już pierwszego dnia, dając sobą pomiatać. Musiała być silna, tego się po niej spodziewano.
– Pani, właśnie dyskutowaliśmy… – zaczął Strokes.
– Mam pomysł.
Wszyscy zebrani spojrzeli na córkę bogów.
– Jaki, pani?
– Zostanę tutaj i będziesz mnie uczył historii, geografii oraz innych przydatnych rzeczy, a Augusto walki, ponoć jest najlepszym nauczycielem.
– Pani, bardzo chętnie… ale powinnaś też uczyć się magii od przedstawicieli poszczególnych narodów.
– Mogę odwiedzać każdą z krain co jakiś czas.
Zebrani znów spojrzeli się po sobie.
– To byłoby niesprawiedliwie, gdybyś pozostała dłużej w jednym miejscu, pani – powiedziała ognista kapłanka.
– Dlaczego?
– Ponieważ oznaczałoby to, że okazujesz większe względy jednemu królestwu niż innemu – wyjaśnił spokojnie kapłan powietrza.
– A może zostałam tu wysłana nie bez powodu? Przecież to tutaj bogowie zawarli Alhevim i to stąd zaczęli tworzyć dzisiejszy świat. Skoro więc to jest dom początku, samo centrum, to może ja też powinnam nazwać je domem?
– A co z pozostałymi królestwami?
– I tak nie mogę być we wszystkich naraz. Może co jakiś czas będę odwiedzać po kolei każde królestwo i pozostanę tam przez kilka miesięcy, by się nauczyć tego, co w nim najważniejsze, a potem wrócę tutaj, by odpocząć i później jechać dalej? To chyba sprawiedliwe?
– To może się udać – odezwała się kapłanka ziemi, posyłając dziewczynce ciepły uśmiech. – W takim razie zastanówmy się nad harmonogramem. Każdy z nas musi się przygotować na przyjazd naszej Tse Tei, opracować szkolenia i to, co chcemy jej przekazać. Jest teraz dzieckiem, więc proponuję, by dać jej trochę czasu. Dwa, może trzy lata, by dowiedziała się czegoś o naszym świecie, nauczyła się dyscypliny i podstaw walki. Magiczne moce i tak zazwyczaj nie ujawniają przed dziesiątym rokiem życia. Podejrzewam, że w tym przypadku nastąpi to znacznie szybciej, ale nie widzę sensu, by zacząć uczyć Ameę magii przed siódmym czy ósmym rokiem życia. Ktoś ma jakieś obiekcje?
Nikt nie wyraził sprzeciwu, więc zaczęto układać harmonogram edukacji córki bogów na następne lata. Kilka dni później wszyscy goście wrócili do swych królestw, pozostawiwszy Ameę w Centui. Miała dwa lata na naukę podstaw, a następnie czekały ją wyprawy po Kontynencie.ROZDZIAŁ 2
Pierwsza noc w Centui była dla Amei zdecydowanie trudna. Czuła się zagubiona. Nie miała żadnych wspomnień z wcześniejszych lat. Odnosiła wrażenie, jakby dopiero się narodziła. Wiedziała jedynie, że bogowie powierzyli jej ważną misję, że ze wszystkich sił musi postarać się być jak najlepsza. Ma być wybawieniem dla całego Kontynentu, musiała się więc skupić, by nikogo nie zawieść.
Naprawdę miała tylko sześć lat, więc było to duże obciążenie jak na jej wiek. Nie była pewna, skąd właściwie wie, ile ma lat. Po prostu to wiedziała, tak samo jak to, jak ma na imię i że w jej żyłach płynie magia – stara, potężna, chociaż ukryta i rozbiegana. Amea starała się wyglądać na pewną siebie, mimo iż w środku drżała. Nie miała pojęcia, jak kierować magią, co robić, gdzie się udać, jak się zachowywać.
Uważnie słuchała więc tego, co mówią inni, co opowiadają o swoich królestwach, jak posługują się dziwnymi i niezrozumiałymi dla niej nazwami. Miała ochotę uciec i zaszyć się gdzieś w kącie albo poszukać księcia Logana, którego towarzystwo dawało jej spokój. Nie mogła jednak tego zrobić. Chłopca zabrała matka, a Amea nie wiedziała nawet dokąd. Zamek był ogromny.
W końcu Strokes zaprowadził ją do sypialni. Była jasna i przestronna, z dużym łożem, pięknymi meblami i własną komnatą łaziebną. Amea podziękowała kapłanowi za odprowadzenie jej i została sama. Wtedy po raz pierwszy się rozpłakała. Leżała zwinięta w kulkę na łóżku i nie mogła opanować emocji.
Nie zdawała sobie sprawy, ile czasu minęło, gdy łagodny kobiecy głos wreszcie ją uspokoił. Kiedy podniosła wzrok, zauważyła służącą, która z niepewnością i obawą w oczach głaskała ją po głowie, zapewniając, że jest dobrze. Pokojówka nie była pewna, czy ma prawo podejść do Amei i ją dotknąć. Widok bezbronnej dziewczynki był jednak zbyt przytłaczający, by się temu jedynie przyglądać.
– Już dobrze, pani. Domyślam się, jak musi ci być ciężko. Też się bałam i martwiłam, gdy przybyłam tu pierwszy raz – mówiła spokojnie, łagodnie się uśmiechając.
Amea przetarła oczy i uniosła brodę, próbując wyglądać na pewniejszą siebie.
– Przepraszam, to się nie powtórzy. Już mi lepiej, dziękuję.
– Nie musisz mnie przepraszać, ale to dobrze, że jest ci lepiej. Jestem Marie, od dziś będę pomagać ci przy ubieraniu, kąpielach. Będę dbać o twoje potrzeby, pani. Jeśli czegoś byś potrzebowała, nie krępuj się mnie wezwać.
– Dziękuję. Zapamiętam. Jestem Amea. Pani… – dodała po chwili.
– Wiem i nie jestem żadną panią – odpowiedziała ze śmiechem Marie. – Do służby możesz zwracać się po imieniu, nie używamy żadnych tytułów. One należą się ważnym osobom – wytłumaczyła.
– Dobrze. Dziękuję, Marie.
– Do usług. Przyszłam przekazać, że z racji na twoje niespodziewane przybycie nie byliśmy przygotowani, ale najpóźniej jutro powinniśmy przyszykować ubrania. Przyniosę je rano. Mam jednak koszulę, w której możesz spać dzisiejszej nocy. Czy mam pomóc ci się przebrać, pani?
– Sama nie wiem… Może?
Służąca kiwnęła głową i zajęła się Ameą. Pomogła jej zdjąć piękną, boską sukienkę i z namaszczeniem ją złożyła. Następnie ubrała dziewczynkę w koszulę nocną, rozczesała jasne włosy i zaprowadziła do łóżka. Amea była wdzięczna za towarzystwo Marie, która starała się ją rozpogodzić, opowiadając o zamku, Centui i jej mieszkańcach.
– Z każdym dniem będzie coraz lepiej, proszę mi uwierzyć.
Amea kiwnęła głową i położyła głowę na miękką poduszkę. Marie przykryła ją kołdrą i wyszła z komnaty, zostawiając zapaloną świecę przy łóżku. Dziewczynka długo się w nią wpatrywała. Nie mogła zasnąć. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. W pierwszej chwili się przestraszyła, ale wiedziona ciekawością podeszła, by je otworzyć. Za drzwiami stał nieco zdenerwowany Logan z rękoma założonymi za plecami.
– Cześć – bąknął.
– Cześć.
– Pomyślałem, że może będziesz czuła się samotna, więc chciałem ci pożyczyć Edmunda. Gdy byłem mniejszy, pomagał mi zasnąć – powiedział, czerwieniąc się na twarzy, po czym wyjął zza pleców lekko zdezelowanego pluszowego misia.
Amea wzięła go w ręce i przypatrzyła się szklanym oczkom zabawki, a następnie uśmiechnęła się do księcia.
– Dziękuję.
Logan jeszcze bardziej się zaczerwienił.
– Nie ma problemu, ja już wyrosłem z zabawek… Tylko go nie zniszcz, proszę, mam do niego sentyment.
– Będę o niego dbać – obiecała coraz bardziej rozpromieniona.
– To świetnie… Może jutro chciałabyś, bym pokazał ci zamek? Mogę też cię zaprowadzić do Augusta, by nauczył cię walczyć. Oczywiście, jeśli chcesz i będziesz miała czas.
– Chętnie – odparła.
– Dobrze, to do zobaczenia! – Książę uśmiechnął się i pobiegł korytarzem.
Amea jeszcze raz przyjrzała się misiowi i mocno go przytuliła. Może tutaj nie będzie tak źle? Jeśli inni są tak mili jak Marie czy Logan, to da radę. Zamknęła drzwi i wróciła do łóżka. Przytulona do pluszaka zasnęła szybciej, niż mogła się spodziewać.
***
Następnego dnia Ameę obudziła Marie, która wpadła do komnaty z naręczem ubrań.
– Dzień dobry! Jak się spało?
– Dzień dobry – odpowiedziała dziewczynka, ziewając i nadal ściskając Edmunda.
– O proszę! Widzę, że znalazłaś sobie towarzystwo – skomentowała z uśmiechem służąca.
– Tak, książę Logan był tak uprzejmy, że pożyczył mi go, by było mi raźniej.
– Miło z jego strony, ale przyznaję, że jestem zaskoczona.
– Czemu?
– To była jego ulubiona zabawka. Nie rozstawał się z nią na krok. Nawet gdy już z niej wyrósł, nie chciał się jej pozbyć. Musi cię lubić – odparła i pokazała dziewczynce jej nowe stroje.
Nie było ich wiele. Kilka sztuk bielizny, dwie sukienki i dwie tuniki ze spodniami do ćwiczeń. W najbliższych dniach miał przybyć krawiec, by zdjąć z niej miarę i przygotować więcej strojów. Kiedy Marie ubrała Ameę i zaplotła jej warkocze, odprowadziła dziewczynkę do jadalni, która była częściowo zapełniona.
Kiedy zgromadzeni zobaczyli córkę bogów, rozmowy ucichły, a wzrok wszystkich skierował się na nią. Amea czuła się nieco skrępowana zainteresowaniem jej osobą, jednak z dumą i pewnością siebie podniosła podbródek i ruszyła na czekające na nią miejsce przy głównym stole. Przywitała się ze wszystkimi i jak gdyby nigdy nic zaczęła jeść śniadanie. Musiała minąć dobra chwila, zanim reszta powróciła do swoich spraw.
– Mam nadzieję, że noc minęła ci dobrze? – zapytała uprzejmie królowa Centui.
– Tak. Dziękuję za komnatę i rzeczy, są wspaniałe. Marie była bardzo pomocna – odpowiedziała, polewając owsiankę miodem.
– Cieszę się.
– Dziękuję za Edmunda, bardzo mi pomógł. Czy chcesz, bym ci go oddała? – zwróciła się do Logana.
Chłopiec momentalnie się zarumienił.
– Nie, zaopiekuj się nim dłużej, przyda ci się bardziej niż mnie – odparł, uciekając wzrokiem.
– Kim jest Edmund? – dociekał zaintrygowany król.
– Starą zabawką, nieważne – odburknął książę.
Na twarzach rodziców zagościły rozbawione miny.
– Po śniadaniu Strokes, nasz najwyższy kapłan, zabierze cię, by omówić z tobą plan dnia – dodał król.
– Dobrze – przytaknęła Amea, a następnie zwróciła się do Logana: – A potem może byś mnie oprowadził po zamku, jak proponowałeś?
– Pewnie – potwierdził książę już nie tak czerwony jak przed chwilą.
***
Strokes zgodnie z zapowiedzią po śniadaniu zabrał Ameę do swojej wieży. Była dosyć zimna, wypełniona różnymi dziwnymi przedmiotami, zwojami i starymi księgami. Pośrodku pomieszczenia stał wielki stół, przy którym usiedli.
– Wybacz mi bałagan, pani, ale jakoś lepiej mi się pracuje, gdy nie jest przesadnie czysto. Na szczęście, nie jest to punkt medyczny, więc nie musi być tu sterylnie.
– Przeczytałeś wszystkie te książki?
– Nie od deski do deski, ale większość tak. Są wielce interesujące, przynajmniej dla mnie. Gdybyś chciała kiedyś jakąś pożyczyć, śmiało możesz prosić. W zamku jest też biblioteka, z której możesz korzystać. – Kapłan zawahał się przez chwilę. – Umiesz czytać?
– Gdy widzę te zapiski, to rozumiem, co jest tam napisane, więc najwidoczniej umiem. Chociaż nie wiem, czy umiem też pisać. Dotąd nie próbowałam – odparła, marszcząc czoło w zamyśleniu.
– Niedługo to sprawdzimy. Powoli poznamy twoje umiejętności i je wyćwiczymy. Jak ustalaliśmy wczoraj, każde królestwo będzie cię uczyło tajników magii i technik, które są właściwe dla danego kraju. W Centui postawimy na ogólne treningi. Będziemy też ćwiczyć to, czego nauczyłaś się u innych, byś po powrocie tutaj nie zapomniała nowych umiejętności.
– Skoro jesteś najwyższym kapłanem, to jaką magią się posługujesz? Czy jest tutaj wiele osób, które mają zdolności magiczne? – zapytała z zainteresowaniem.
– Cóż, magia jest rzadkością. Większość osób, u których się objawia, wysyłana jest w młodym wieku do klasztorów, gdzie się szkolą. Nie wszyscy jednak zostają kapłanami, niektórzy trenują się również jako magowie i służą w wojskach. Mamy cztery typy magii, które są związane z żywiołami. Występują lokalnie, w odpowiednich krainach. Rzadko zdarza się, żeby ktoś władający na przykład magią wody urodził się w Ognistej Ziemi. A nawet jeśli ktoś ma w sobie magię, to często nie jest ona potężna. Wielu adeptów ma jej zaledwie odrobinę. Tylko ci najzdolniejsi zostają wielkimi kapłanami.
– No a ty? Co umiesz?
– Ja? Nic – odparł ze śmiechem.
– Jak to? Przecież mówiłeś, że tylko najzdolniejsi zostają wielkimi kapłanami – powiedziała zbita z tropu.
– Tak się dzieje w przypadku wielkich kapłanów królestw związanych z żywiołami. W Centui magii prawie nie ma, więc każdy może przystąpić do klasztoru, a najwyższym kapłanem zostaje ten najmądrzejszy – zaśmiał się.
– To jak chcesz ze mną trenować?
– Coś wymyślimy, nie martw się, pani – odpowiedział jej, łagodnie się uśmiechając, a następnie zaczął opowiadać o planach na najbliższy czas.
U Strokesa Amea przesiedziała kilka godzin, dopiero w porze obiadowej mogła wyjść. Była bardzo głodna i przemarznięta od siedzenia w zimnej wieży. Dziwiła się, jak kapłan może tam wytrzymać. Może to była kwestia przyzwyczajenia.
Po obiedzie Amea spotkała się z Loganem, który zgodnie z obietnicą miał pokazać jej zamek. Towarzyszył im jeden znudzony strażnik, który ledwo za nimi nadążał. Logan pokazał, gdzie znajduje się biblioteka, a także skrzydło, w którym mieszkała para królewska, chociaż ponoć spali w oddzielnych sypialniach. Jego komnata, która znajdowała się całkiem niedaleko sypialni Amei, była wypełniona różnymi zabawkami. Zajrzeli także do sali medyków oraz na plac treningowy. Resztę Logan obiecał pokazać następnym razem.
Książę nie czerwienił się już tak bardzo jak wtedy, gdy podarował Amei misia, czy podczas śniadania, gdy o tym wspomniała. Był wesoły, pełen energii. Z zapałem opowiadał o treningach i swoich planach, by zostać jak najlepszym szermierzem.
Amea poznała także Augusta, który wyjaśnił, że pierwszy trening zacznie się następnego dnia. Dziewczynka nie mogła się już doczekać. Poza tym, że Augusto prowadził treningi, piastował urząd kapitana gwardii. Był przystojnym mężczyzną w średnim wieku o złotej skórze, ciemnych kręconych włosach i koziej bródce poprzetykanych siwizną. Logan opowiadał Amei o tym, jak utalentowany jest Augusto. Jego treningi były ciężkie i męczące. W ich trakcie kapitan bywał nieuprzejmy lub szorstki, lecz bardzo dbał o swoich podopiecznych, a przynajmniej tak zapewniał książę.
***
Następnego dnia Amea obudziła się, zanim przyszła Marie. Podekscytowana czekała na służącą, siedząc na łóżku i machając nogami. Próbowała nawet sama się ubrać i uczesać, ale opornie jej szło z zapięciami, a włosy pozostawały w nieładzie. Na widok dziewczynki służąca nie wiedziała, czy zakląć, czy zacząć się śmiać. Pomogła doprowadzić się Amei do ładu i nauczyła robić prosty warkocz.
Dziewczynka pochłonęła śniadanie w mgnieniu oka. Zgodnie z tym, co poradził jej Logan, nie opychała się nim i unikała ciężkostrawnych potraw. Na placu byli tylko ona, książę i Augusto. Kapitan najpierw zrobił wstęp teoretyczny, potem kazał Loganowi zademonstrować podstawowe ruchy.
Amea nie mogła się wprost doczekać, kiedy przyjdzie kolej na nią. Ku jej rozczarowaniu kapitan zarządził ćwiczenia na równowagę i postawę, zanim dziewczynka rozpocznie treningi z bronią. Wbrew pozorom zadania nie okazały się tak proste, na jakie wyglądały. Wymagały sporego wysiłku, by wykonać je poprawnie, ale Amea wkładała w nie całe serce i jak na początkującą szło jej świetnie. Nawet nie zauważyła, kiedy trening dobiegł końca.
– Szło ci nie najgorzej jak na pierwszy raz – pochwalił ją Logan.
– Dzięki. Chociaż liczyłam na to, że mimo wszystko będę dziś ćwiczyć z mieczem.
– Jeszcze trochę czasu minie, zanim Augusto ci na to pozwoli. Może tygodnie, a może miesiące.
– Miesiące?! – jęknęła niezadowolona Amea.
– Może szybciej. Grunt to się nie poddawać i dać z siebie wszystko.
– Dzisiaj też pozwiedzamy zamek? – zapytała.
– Pewnie – odparł i pobiegli korytarzami.
***
Czas mijał szybko. Niekiedy Amea miała wrażenie, że za szybko. Dwa lata śmignęły jak z bicza strzelił. Zanim dziewczynka się obejrzała, szykowała się już do swojej pierwszej podróży. Przez ten czas, który spędziła w Centui, nauczyła się dosyć sprawnie jak na swój wiek posługiwać mieczem, a także strzelać z łuku, choć nie była to jej ulubiona broń.
Amea bardzo szybko zaprzyjaźniła się z Loganem. Byli niemal nierozłączni. Uwielbiali wspólne walki, przejażdżki oraz eksplorowanie zamku i jego okolic. Czasami sprawiali niemałe kłopoty, co przyprawiało królową Tianę i Strokesa o ból głowy. Mieli oni nadzieję, że uda im się wychować Logana na statecznego księcia, a Ameę na wspaniałą damę, choć wydawało się to płonnymi nadziejami. Logan uwielbiał się śmiać i wygłupiać. Był pojętny i inteligentny, ale nie przykładał wagi do swojego pochodzenia. Nie obchodziło go, że kiedyś zostanie królem, wręcz tego nie chciał. Z kolei Amea nie chciała być ani odrobinę gorsza od Logana i z wielką starannością ćwiczyła walki. Oboje odznaczali się ogromnym talentem, który robił wrażenie nawet na najbardziej wprawionych rycerzach. Córka bogów, mimo iż była śliczną dziewczynką, nie lubiła, kiedy mówiono jej, że wygląda jak młoda dama i powinna się tak zachowywać. Pewnego razu na złość opiekunce Sylvii ścięła swoje włosy, by udowodnić, że nie jest żadną damą i nikt nie będzie jej mówił, jak ma się zachowywać. Z dumą prezentowała krótkie i krzywo obcięte włosy. Musiało minąć kilka dni, zanim udało się ją przekonać, by pozwoliła zająć się jej fryzurą, aby jakoś ją uratować.
Teraz jednak nieuchronnie zbliżała się pora wyjazdu Amei. Dziewczynka od kilku dni chodziła z niewyraźną miną. Nie chciała opuszczać Centui i Logana.
– Wiesz, pani, że musisz. Sama mówiłaś, że się dostosujesz. Poza tym to był twój plan – przypomniał jej Strokes.
– Wiem, ale będę tęsknić za domem. Nie wiem, jak tam będzie. Czy będzie ktoś w moim wieku? – zapytała z nadzieją.
– Z tego, co mi wiadomo, to tamtejszy król ma kilkoro wnucząt, które są niewiele młodsze od ciebie.
– Och… to miło…
– A Logan będzie do ciebie pisał listy i ty możesz też pisać do niego. Przypilnuję, by robił to regularnie, chociaż sądzę, że to zbędne. Będziecie mogli opowiadać sobie, czego się przez ten czas nauczyliście – powiedział z uśmiechem, na co Amea się rozpogodziła, lecz już po chwili znów posmutniała.
– A co, jeśli nie dam rady? Nie zjednoczę królestwa i niczego się nie nauczę?
Była to rzecz, która niezmiernie ją martwiła. Mimo iż Amea wiedziała, że dysponuje magią i umie ją czasami przywołać, to bała się, że jej moc okaże się niewystarczająca. Czym innym były zabawy żywiołami, a czym innym wykorzystanie ich do walki.
– Będzie dobrze. Wierzę w ciebie, tak samo Logan, król, królowa, Augusto, Sylvia i wielu innych ludzi. Ty też powinnaś uwierzyć w siebie. – Starzec ukląkł przy Amei, by swym spojrzeniem dodać jej otuchy.
Dziewczynka przytaknęła i wróciła do czytania książki na temat obyczajów panujących w Królestwie Powietrza.
***
Dzień wyjazdu był dla Amei trudny. Bała się, chociaż starała się tego nie okazywać. Miała być tam zupełnie sama. Nawet Marie miała zostać w Centui. Początkowo myślano nad tym, by Strokes pojechał z dziewczynką, jednak ostatecznie zdecydowano, że bardziej przyda się w na miejscu, by uczyć Logana. Oczywiście książę zaproponował, że chętnie pojedzie z przyjaciółką, ale kategorycznie mu odmówiono, tłumacząc, że jest na to za młody.
– Amea jest młodsza ode mnie i jedzie sama! – protestował.
– Ona jest córką bogów i takie jest jej przeznaczenie. Ty jesteś księciem Centui i musisz zadbać o swój lud – przypomniał mu ojciec, co wcale nie przemówiło do Logana.
– Nie martw się, wrócę tu. Też będę tęsknić. – Amea starała się go pocieszyć, chociaż sama nie miała ochoty się z nim rozstawać.
– Tęsknić? Ja nie… – Logan zrobił się czerwony aż po same uszy. – Ja po prostu nie będę miał teraz z kim walczyć i w ogóle będzie nudno.
– Na pewno się ktoś znajdzie. Teraz będziesz mieć okazję ćwiczyć, by w końcu być lepszym ode mnie w szermierce – odpowiedziała zaczepnie, co zadziałało.
Książe spojrzał się na nią z uśmiechem, a w jego zielonych oczach zobaczyła błysk.
– Przecież jestem lepszy od ciebie. Kiedyś będę najlepszym szermierzem na Kontynencie, więc lepiej ty ćwicz.
– Ha! Chciałbyś – zaśmiała się i przytuliła się do Logana na pożegnanie, co zmieszało chłopaka.
Amea weszła na statek i pomachała do zebranych na brzegu, by po chwili obserwować, jak ich postacie robią się coraz mniejsze. Kiedy już zniknęły za horyzontem, z godnością ruszyła do swojej kajuty, by dopiero tam rozpłakać się ze strachu. Nie chciała, by ktoś wiedział o tym, że nie jest tak odważna, jak się wydaje. Z całych siły przyciskała twarz do poduszki, by nikt jej nie usłyszał. Musiała sprawiać wrażenie godnej tytułu i przeznaczenia. Musiała udowodnić, że zasługuje na szacunek nie tylko z powodu swego pochodzenia, lecz także ze względu na to, jaka jest. Poza tym nie mogła przecież zawieść bogów. Minęło tak wiele czasu, od kiedy widziała ich po raz ostatni. Domyślała się, że byli zajęci ważnymi sprawami, byli przecież bogami, ale czasem z zazdrością patrzyła na inne dzieci, którym rodzice okazują miłość. Miała nadzieję, że jeśli będzie dzielnie i sumiennie trenować, to któregoś dnia pojawią się, by ją pochwalić, a może nawet przytulić.