- W empik go
Córka kwiaciarza - ebook
Córka kwiaciarza - ebook
Gdy twoje przeznaczenie ma zapach kwiatów i prochu…
Karolina jak magnes przyciąga do siebie dziwnych mężczyzn i kłopoty. Próbując uciec zarówno od jednych, jak i drugich, wikła się w coraz bardziej niebezpieczne tarapaty. Gdy znajduje się w sytuacji na pozór bez wyjścia, okazuje się, że to dopiero początek. Wśród typów spod ciemnej gwiazdy odnajduje bowiem ojca, właściciela okrytej złą sławą kwiaciarni, który niespodziewanie dostrzega w Karolinie talent do prowadzonych przez siebie podejrzanych interesów...
Czy zwykła dziewczyna poradzi sobie w świecie, w którym przyjaciel z dnia na dzień staje się oprawcą, kochanek – zdrajcą, a dotychczasowy wróg – jedynym przyjacielem?
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-047-6 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Był ciepły letni wieczór. Od dwóch dni siedziałam przed komputerem, spędzając czas na portalu randkowym. Właściwie robiłam to z nudów. Pod nieobecność mojej współlokatorki Kasi, która wyjechała na weekend do chłopaka, założyłam konto na jednym z serwisów i w profilu napisałam „Samotna szuka przygody”.
Wkrótce odezwał się do mnie niejaki Michał 124. Bardzo przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Używał wyszukanych słów, przez co brzmiał jak dżentelmen. Rozmowa z nim tak mnie pochłonęła, że prawie nie odrywałam się od monitora, a dłonie powoli zaczynały mi drętwieć od ciągłego stukania w klawisze. Na dźwięk przychodzącej wiadomości momentalnie rzucałam to, czym akurat byłam zajęta, i biegłam do laptopa. Nieznajomy bardzo mnie zaintrygował, nie chciałam kończyć tej znajomości. Wreszcie, kiedy słońce już chyliło się ku zachodowi, Michał 124 zaproponował spotkanie nazajutrz. Zgodziłam się bez wahania, mimo że tak naprawdę w ogóle go nie znałam.
Wyobrażając sobie jutrzejszy wieczór, z uśmiechem na twarzy sięgnęłam po telefon komórkowy i napisałam SMS do Kasi: „Jutro wreszcie się z nim spotkam! Nie mogę się doczekać!”. Odpowiedź nadeszła niemal natychmiast: „Nie gorączkuj się tak! W co się ubierasz i gdzie się spotykacie?”.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że w mojej szafie wisi tylko kilka bluzek i podartych par jeansów. „Wyobraź sobie, że zaprosił mnie do Edenu! A co do ubrań… wiesz, że nigdy się nie stroję” – odpisałam. „Eden?! Dziewczyno, to najdroższy klub w mieście! Ale masz fart. Zajrzyj do mojej szafy. Ta zielona sukienka będzie dla ciebie idealna”.
Szybkim krokiem podeszłam do szafy przyjaciółki. Na samym wierzchu wisiała oliwkowozielona sukienka do połowy uda, z odkrytymi plecami. Zakryłam usta dłonią.
– Śliczna… – szepnęłam do siebie.
Usiadłam na łóżku i napisałam: „Boże, jest cudowna! Dziękuję. Skąd ją masz?”. W odpowiedzi przyszedł SMS: „Nie dziękuj. Ważne, że chłopak oszaleje na twój widok. A skąd? To tajemnica”.
– Cała Kasia. – Zaśmiałam się.1
W pierwszej chwili po wejściu do klubu oślepiły mnie kolorowe światła, ogłuszyła muzyka i onieśmielił ogrom ludzi oraz nastrój, jaki tam panował.
Co za luksus – przeszło mi przez myśl.
Niepewnym krokiem szłam w kierunku baru, bo tam właśnie umówiłam się z Michałem.
Z początku nie umiałam go znaleźć w tłumie ludzi. Wreszcie jakiś mężczyzna odwrócił się do mnie i pomachał mi ręką na znak, bym podeszła. Domyśliłam się, że to mój internetowy znajomy.
A więc to prawda. Nic mi się nie śni. Jest tam, przyszedł – pomyślałam.
Na pierwszy rzut oka facet wprost idealny. Serce zaczęło mi szybciej bić z przejęcia. Kiedy już oswoiłam się z myślą, że to właśnie z nim mam się spotkać, podeszłam bliżej. Wtedy wstał, objął mnie czule i delikatnie pocałował w policzek na powitanie.
– Karolina, prawda? – szepnął pytająco.
– Michał? – upewniłam się, na co kiwnął głową i posadził mnie na stołku obok siebie.
Gdy wołał barmana, miałam okazję dokładniej mu się przyjrzeć. Miał na sobie czarną koszulę, czarne spodnie i lakierowane buty. Dobrze przystrzyżone brązowe włosy ułożył za pomocą żelu tak, że wyglądał wręcz olśniewająco. Dwa górne guziki koszuli zostały odpięte, a zza materiału wystawało kilka czarnych włosków.
Przyłapał mnie na tym, że się na niego gapię.
– Podobam ci się? – mruknął wyraźnie ucieszony.
W odpowiedzi zarumieniłam się i spuściłam wzrok. Kiedy zaprosił mnie do tańca, nieco się ożywiłam.
– Niezła jesteś. – Usłyszałam, gdy udało mu się przekrzyczeć muzykę.
Momentalnie się uśmiechnęłam. Kasiu, co ja bym bez ciebie zrobiła? – pomyślałam.
– Ty też – powiedziałam na głos.
– Chodźmy się czegoś napić – rzekł i pociągnął mnie z powrotem w stronę baru. – Trzymaj. – Podał mi kieliszek, którego zawartość od razu wypiłam.
Po powrocie na parkiet zrobiło mi się słabo.
– Coś nie tak? – Złapał mnie szybko.
– Źle się czuję – odparłam zgodnie z prawdą.
Wyprowadził mnie na zewnątrz, żebym zaczerpnęła świeżego powietrza. Siedzieliśmy na dworze już ponad dwadzieścia minut, a ja czułam się coraz gorzej. Ponadto ubrana tylko w cieniutką sukienkę, zaczęłam się trząść z zimna. Michał wyraźnie się zniecierpliwił i zadzwonił po taksówkę, która przyjechała po pięciu minutach. Gdy drzwi samochodu się zatrzasnęły, krzyknęłam:
– Moja torebka!
– Eee… – Mężczyzna wydawał się zaskoczony. – Już po nią idę. – Zdążyłam jeszcze usłyszeć, nim straciłam przytomność.
Na to, co się stało potem, nie miałam już żadnego wpływu.2
Obudziłam się w miękkim, ale niestety nie swoim łóżku. Znajdowałam się w jakimś małym, schludnym i dosyć skromnie urządzonym mieszkaniu. Przy mnie siedział mężczyzna, z którym spędziłam poprzedni wieczór. Pomógł mi się ubrać i nakarmił mnie. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że spałam w samej bieliźnie.
Kilka godzin później stałam przy oknie i patrzyłam na znajdujące się naprzeciwko szare domy. Opierałam się plecami o pierś mojego towarzysza. Michał obejmował mnie w talii i tulił do siebie, gdy nagle zapytał:
– Karolino… chciałabyś tu ze mną zostać?
– Tak – odrzekłam po chwili namysłu. Nie mogłam odmówić, byłam nim kompletnie oczarowana.
W tamtej chwili ujął moją głowę w dłonie, nachylił się i pocałował mnie. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Pocałunek był miękki, ciepły i czuły. Wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję. Po prostu to czułam.
– Od tej pory twoje życie się zmieni – powiedział Michał swoim słodkim głosem, który tak bardzo mnie podniecał.
Z pewnością – pomyślałam.
I tak oto zgodziłam się zamieszkać z zupełnie obcym mężczyzną. Nie miałam przy sobie żadnych swoich rzeczy. Moja torebka z telefonem i dokumentami przepadła w dyskotece. Michał kupił mi ubrania. Twierdził, że nic więcej nie potrzebuję.
Prowadziliśmy bardzo proste i uporządkowane życie. Rano mój facet wychodził do pracy. Po przebudzeniu zawsze znajdowałam na stole jeszcze ciepłe śniadanie. Przez resztę dnia sprzątałam mieszkanie, gotowałam obiad i pielęgnowałam kwiaty, których było tam mnóstwo.
Mogłam robić wszystko, co chciałam, ale nie wolno mi było opuszczać domu. To był pierwszy warunek Michała. Twierdził, że nie znam miasta i że kręci się tu zbyt wielu zboczeńców. Przystałam na to. W sumie, co miałam robić w mieście, w którym się znalazłam po raz pierwszy? W domu miałam czas dla siebie.
Mój chłopak codziennie po pracy robił zakupy. Przynosił jedzenie na obiad, a czasem nawet biżuterię i ubrania dla mnie. Nie pozwalał mi chodzić w spodniach lub szortach. Kupował mi wyłącznie sukienki. Miałam wyglądać kobieco. To był jego drugi warunek.
Wieczorami robił kolację, a ja nakrywałam do stołu. Jedliśmy przy blasku świec. Często wychodziłam na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza, wtedy on przychodził tam za mną, obejmował mnie i całował. Marzyłam, by te romantyczne chwile trwały wiecznie. Pocałunki były pełne miłości. Pieścił moje usta, jego ręka zsuwała się coraz niżej, od szyi przez brzuch po uda. Wkładał dłonie pod sukienkę, a ja rozkoszowałam się jego dotykiem.
Tak minęło wiele dni, a może nawet tygodni. Nie miałam pojęcia, jak długo u niego mieszkałam, przy nim zupełnie straciłam poczucie czasu. Całkowicie się od niego uzależniłam. Miał w sobie coś takiego, że wskoczyłabym za nim w ogień. To coś kazało mi robić wszystko, czego sobie życzył. Z początku nie zastanawiałam się nad tym, czy to była prawdziwa miłość.
Pewnego dnia, gdy stałam na balkonie, opierając się o balustradę i nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w dal, uświadomiłam sobie, że sytuacja, w której się znalazłam, nie jest do końca normalna. Nasz tryb życia był jakiś… dziwny. Wszystko zaplanowane co do minuty. Każda rzecz musiała leżeć dokładnie na swoim miejscu. Jeśli jakiś najdrobniejszy szczegół nie pasował do jego idealnego planu, od razu się denerwował. Miałam tańczyć tak, jak mi grał.
Nie tak wyobrażałam sobie idealny związek…
Zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę jestem tylko jego zabawką, więźniem i marionetką, którą może bez problemu sterować. Ciągle zadawałam sobie pytania, dlaczego tak się dzieje i czemu mięknę w jego ramionach.
Nawet jak nie miałam ochoty, kochałam się z nim, żeby tylko sprawić mu przyjemność i nie widzieć jego złości. Byłam pewna, że nie tak buduje się związek, ale nie umiałam tego wszystkiego zatrzymać. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
Dlaczego nie potrafię się mu sprzeciwić? Czy jestem aż tak słaba? Czy już tak bardzo przejął nade mną kontrolę? I dlaczego nie pozwala mi się kontaktować z Kasią? Przecież na pewno się o mnie martwi, że tak długo nie daję znaku życia.
Powoli dochodziło do mnie, jakie to wszystko było głupie i chore.
O Boże…3
Pewnego dnia, gdy tak siedziałam i rozmyślałam, coraz bardziej uświadamiając sobie bolesną prawdę, on wrócił. Dokładnie znał mój rozkład dnia i od razu zorientował się, że coś jest nie tak.
Próbował wyciągnąć ze mnie prawdę:
– Kochanie, co się stało? – szepnął i pogłaskał mnie po ramieniu.
– Hmm… – Odwróciłam głowę. Teraz, gdy był tak blisko, nie umiałam wyznać mu prawdy.
– Powiedz – spróbował raz jeszcze.
Nie odpowiedziałam, za bardzo się bałam.
Proszę, daj spokój – błagałam go w myślach.
– No? – nalegał.
Milczałam, gdy nagle krzyknął:
– Gadaj!
Przeraziłam się, ponieważ nigdy nie podnosił na mnie głosu. Złapał mnie mocno za głowę i zmusił, bym patrzyła mu prosto w oczy.
– Mów! – syknął. Znowu nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, co jeszcze bardziej go rozzłościło. – O co chodzi?! – Wymierzył mi policzek. – Coś ci się nie podoba?!
Zabolało, łzy napłynęły mi do oczu.
– Myślałam, że mnie kochasz… – wyszeptałam zrozpaczona.
– O co ci chodzi?!
Nie widziałam go jeszcze w takim stanie. Zawsze spokojny, opiekuńczy i romantyczny. Ideał mężczyzny. Znowu mnie uderzył.
– Au! Nie wierzę, przecież ty taki nie jesteś.
– Skąd wiesz?! W ogóle mnie nie znasz! Wiesz chociaż, jak się nazywam?!
– Nie… – powiedziałam przez łzy.
Prawda zabolała mnie jeszcze bardziej niż te dwa policzki. Nie znałam go. Pokochałam zupełnie obcego mężczyznę. Wydawało mi się, że go znam, że to wielka miłość. I co? I nic! Okazało się, że jestem głupią, naiwną dziewczyną, która dała się omotać przypadkowo poznanemu facetowi.
Tego wieczoru nie spędziliśmy przy świecach, blasku księżyca i w miłej atmosferze. Tego wieczoru Michał mnie pobił.
– Masz mnie kochać, rozumiesz?! – Pięść trafiła w brzuch. Skuliłam się z bólu. – Boli?! – Kolejny policzek. – Wiesz, dlaczego?! – Plułam krwią, a on rozkoszował się moim cierpieniem. – Odpowiadaj! – Uderzenie w udo.
– Nie… nie… nie… wiem – powiedziałam, ledwo łapiąc oddech.
– Nie wiesz?! – Kopnął mnie w żebra.
– Auuu! – zawyłam.
Kolejna pięść w brzuch, następna w zęby. Mogę się założyć, że wyglądałam wtedy jak obraz nędzy i rozpaczy. Traciłam siły. Dziesiątki myśli przemykały mi przez głowę: Kiedy to się skończy? Czy nikt mnie nie słyszy? Sąsiedzi? Ktokolwiek? Proszę, niech mi ktoś pomoże! Sama nie dam sobie rady! Pomocy!
– Au! Zostaw… zostaw… mnie, proszę… – błagałam.
– Mam cię zostawić?! Co? Boli?! – Wyszczerzył się w szyderczym uśmiechu. – Wiesz, co ci powiem? – Tych słów miałam nie zapomnieć już do końca życia. – Jesteś tylko małą, głupią i naiwną dziwką!
– Co?
– Tak! Spotykasz się z pierwszym lepszym mężczyzną, którego poznałaś przez internet. Pijesz drinka, którego ci daje. Idealna okazja, żeby zaaplikować ci tabletkę gwałtu. W taksówce tracisz przytomność, więc wystarczy wstrzyknąć ci co nieco, a robisz się potulna jak baranek. Oczywiście pod wpływem zastrzyku zgadzasz się z nim zamieszkać. Robisz wszystko, czego sobie zażyczy, a w zamian czujesz bezgraniczną błogość. Potem wystarczy co noc podawać ci odpowiednie substancje, a zawsze jesteś gotowa się ze mną kochać. Doskonały plan. Do wczoraj. Wczoraj zapomniałem zrobić ci zastrzyk. Jedna pomyłka i wszystko runęło!
W jego oczach ujrzałam rozpacz. Puścił mnie, wstał i wyszedł. Już do mnie nie wrócił. Zostawił mnie całą obolałą i posiniaczoną na podłodze salonu. Z nosa ciekła mi krew.
Czyżby dopadły go teraz wyrzuty sumienia? – Zrobiło mi się go żal. Uczucie, które do niego żywiłam, wróciło, pomimo tego, jak mnie potraktował.
Bałam się, co może mi zrobić następnym razem. Dlatego musiałam uciec.
Nazajutrz Michał jak zwykle poszedł do pracy, za co tym razem naprawdę dziękowałam Bogu. Tego dnia nie znalazłam na stole śniadania, jedynie kartkę z jego starannym pismem, a na niej jedno zdanie: „Nie uciekaj, znajdę Cię!”.
Liścik miał mnie zatrzymać, ale tylko bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że nie mogę tu dłużej zostać. Poczułam, jak zaczyna ogarniać mnie panika, lecz szybko się uspokoiłam.
Nie! Tak nie może być! Postanowiłam działać.
Weszłam do łazienki i zerknęłam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam strasznie. Delikatnie dotknęłam spuchniętego oka i wzdrygnęłam się na skutek bólu. Ponadto miałam rozciętą wargę i lekko skrzywiony nos z zaschniętą już krwią. Strasznie bolały mnie brzuch i nogi, które teraz pokrywały duże sińce. Moja twarz wyrażała rozpacz. Gdy się sobie przyjrzałam, do oczu zaczęły mi napływać łzy.
Jak ja wyglądam? Co on mi zrobił? – Zacisnęłam pięści. – Weź się w garść!
Drżącymi rękoma obmyłam twarz z krwi i łez, po czym zrzuciłam z siebie błękitną sukienkę.
Z szafy Michała wyciągnęłam zielone szorty i jakiś podkoszulek, założyłam to na siebie.
W przedpokoju zaczęłam przetrząsać szafki i kieszenie jego ubrań w poszukiwaniu klucza do drzwi. Nigdzie go nie było. Chwyciłam za klamkę drzwi wejściowych i uwiesiłam się na niej.
– Cholera!
Dla pewności sprawdziłam jeszcze pod wycieraczką, w doniczkach i na futrynie, klucza jednak nie znalazłam. Zupełnie jakby wiedział, że będę go szukać… Zaczęłam walić pięściami w drzwi, rozpaczliwie wołając:
– Pomocy! Ratunku! Pali się! – Nikt nie odpowiadał. Po drugiej stronie brzmiała tylko cisza.
Czy tutaj nikt nie mieszka?! – Zrezygnowana osunęłam się na podłogę. – To już koniec… – Poczułam, jak opuszczają mnie resztki nadziei.
– To się nie uda – mówiłam do siebie.
Skuliłam się i oparłam głowę na kolanach. Co ja zrobiłam? W co ja się wpakowałam?
Wstałam i jeszcze raz przeszłam się po mieszkaniu. W kuchni zerknęłam na zegarek. Do powrotu mężczyzny zostały jeszcze trzy godziny. Gdy weszłam do malutkiej sypialni, nagle mnie olśniło:
– Balkon! – krzyknęłam tak głośno, że aż mnie to zdziwiło. Że też wcześniej na to nie wpadłam…
Pełna otuchy pobiegłam do salonu. Po chwili mocowania się ze starą klamką okno zaskrzypiało i się otworzyło. Uradowana wdychałam świeże powietrze, jak gdyby było ono życiodajną energią, niezbędną do przetrwania. Wychyliłam się lekko i spojrzałam w dół.
Pierwsze piętro. Powinnam być cała.
Stwierdziłam, że skok z balkonu to moja jedyna szansa, więc nie mogę się teraz wycofać.
Przełożyłam nogi przez barierki i wzięłam głęboki oddech. Chwila wątpliwości. Wreszcie skok.
– Au! – jęknęłam, bo upadłam całym ciałem na lewą rękę.
Przez moment ból był nieznośny, ale nie miałam czasu na przejmowanie się tym. Liczyło się tylko to, że udało mi się uciec. To było najważniejsze. Podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję. Michał mógł mnie wywieźć dosłownie wszędzie.
Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę głównej drogi. Gdy po wielokrotnym oglądaniu się za siebie upewniłam się, że nikt za mną nie idzie, zaczęłam biec. Byłam już poza miastem, kiedy się rozpadało. Najpierw delikatnie kropiło, później po prostu lunęło. Byłam przemoczona i zmarznięta. Dotarłam do jakiejś małej wioski i zapukałam do pierwszego napotkanego domu. Nie wiem, co mną kierowało, ale kiedy drzwi otworzyła mi sympatycznie wyglądająca staruszka, przestałam się martwić.
– Dz… dz… dzień dobry – wymamrotałam.
– Mój Boże, dziecko, jesteś cała mokra. Wejdź, ogrzejesz się.
Gdy przekroczyłam próg domu, uderzyło mnie ciepło buchające z kominka. Chatka była bardzo przytulna. Pomyślałam nawet, że mogłabym w takiej zamieszkać.
Helena – bo tak kazała na siebie mówić starsza pani – dała mi suche ubrania i ciepły posiłek. Widziała, że jestem przemęczona, więc kazała mi się położyć. Posłuchałam. Na dworze już się ściemniało, co tylko wzmogło moją senność.
Gdy założyłam piżamę, usłyszałam stłumiony głos gospodyni. Z pewnością nie mówiła do mnie. Cicho podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Zobaczyłam, że staruszka rozmawia przez telefon. Nastawiłam uszu i usłyszałam strzępki rozmowy:
– Michał, kochanie, dzwoniłeś? – zapytała. Głos w słuchawce długo mówił, aż wreszcie Helena odezwała się: – Tak, jest u mnie jakaś dziewczyna. Ma na imię Karolina, była cała mokra i miała na sobie tę bluzkę, którą kupiłam ci na urodziny. Znacie się? – Czekała na odpowiedź. – Świetnie. Przyjedź po nią. Zatrzymam ją do twojego przyjazdu. Tak. Pa, skarbie – pożegnała się i odłożyła słuchawkę.
Szybko zamknęłam drzwi i wskoczyłam do łóżka. Nie mogłam zasnąć, wciąż rozmyślałam o tym, co przed chwilą usłyszałam. Próbowałam połączyć wszystkie informacje w logiczną całość. Mój eks i ta pani najwyraźniej dobrze się znają. Michał przyjedzie po mnie, a Helena zrobi wszystko, żebym została u niej do jego przyjazdu. Nie podobało mi się to.
Muszę coś zrobić! Muszę się jakoś stąd wyrwać! – zachęcałam się w myślach do działania, ale zmęczenie i ból sprawiły, że nie byłam w stanie już jasno myśleć. Nie miałam siły, aby walczyć z ogarniającą mnie sennością.4
Obudziło mnie światło dnia, które wpadało do pokoju przez odsłonięte okno. Zsunęłam się z łóżka i wyszłam z sypialni. Korytarzem przeszłam do jadalni. Z kuchni dolatywał do mnie zapach jajecznicy. Po chwili zobaczyłam Helenę z miską usmażonych jaj. Wyglądały bardzo smakowicie. Staruszka zauważyła, że gapię się na półmisek i poklepała mnie po ramieniu.
– Usiądź – powiedziała, a ja od razu to zrobiłam.
Piżama przeszkadzała mi podczas jedzenia, dlatego, nie kończąc śniadania, pobiegłam do pokoju i założyłam na siebie jakieś ubrania. Gdy wróciłam do jadalni, stanęłam jak wryta.
W progu stał on. Natychmiast znalazł się przy mnie i objął mnie ramionami. Odepchnęłam go szybko, a on uśmiechnął się ironicznie. Cofałam się, aż plecami dotknęłam ściany. Podszedł do mnie i przycisnął do niej. Pisnęłam przerażona. Chwycił mnie tak, że nie mogłam się poruszyć, następnie nachylił głowę i zaczął muskać moje usta swoimi. Posunął się dalej, a ja oddałam się tej słodkiej rozkoszy. Zanim się obejrzałam, obejmowałam go za szyję.
Nie, to nie tak! Nie tak miało być! On mnie zmusił, znowu mnie oczarował – po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem słaba.
Gdy uścisk zelżał, wyrwałam się z jego ramion i pobiegłam do łazienki. Szybko przekręciłam klucz w drzwiach. Wpadłam w histerię, zaczęłam płakać. W pośpiechu przeszukiwałam szafki, aż w którejś z kosmetyczek znalazłam nożyczki. Byłam zrozpaczona, dlatego zrobiłam to, co jako pierwsze przyszło mi do głowy. Chwyciłam je mocno, zamachnęłam się i wbiłam w wewnętrzną stronę nadgarstka. Ból w jednym momencie przeszył całe moje ciało. Z rany gęstym strumieniem zaczęła wypływać krew.
Poczułam, jak słabnę, osunęłam się na zimne płytki. Udręka cały czas trwała, a kałuża czerwonej cieczy rosła w oczach, pięknie kontrastując z białą podłogą.
Wrzaski Michała dochodzące zza drzwi stopniowo słabły i się oddalały. Obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam, nim całkowicie ogarnął mnie mrok, była jego twarz.