Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Córka polityka - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
15 października 2025
44,90
4490 pkt
punktów Virtualo

Córka polityka - ebook

Moc zaskakujących emocji, kontrowersje wokół nazwiska i przekręty na grube miliony. 

Laura jako bogata córeczka tatusia ma wszystko, ale brakuje jej czegoś, czego nie można kupić – wolności. Miała pecha, że urodziła się w takiej rodzinie, choć inni uważali, że jest w czepku urodzona. Chętnie zamieniliby się z nią na jej miejsce, aby opływać w luksusy – mimo tego, że jest znienawidzona za nazwisko przez pół kraju. Kto jednak nie chciałby móc pozwolić sobie na wszystko, czego tylko dusza zapragnie?

Życie bohaterki zamienia się w piekło na ziemi, gdy jej kompromitujące zdjęcie trafia do prasy. Dostaje ochronę – Tymona, który… nienawidzi ją od pierwszego wejrzenia. Laura szybko odwzajemnia to uczucie i robi wszystko, aby jej ochroniarz się potknął i stracił intratną posadę.

Czy dwoje wrogów może połączyć coś więcej niż wspólna nienawiść?

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788368657067
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Zagrożenie, którego najmniej się spodziewamy, najwcześniej nadchodzi.

Voltaire

Laura

Miałam tego pecha, że urodziłam się w rodzinie, w której ojciec miał ogromne ambicje. Niestety dążył do celu po trupach, aż osiągnął to, czego w danym momencie pragnął. Mój pech polegał też na tym, że ojciec wymyślił sobie kiedyś zostanie politykiem i chciał być popularny. O zgrozo, udało mu się: jest znany w całym kraju, ale także poza jego granicami. Co druga osoba wśród naszych rodaków najchętniej naplułaby mu w twarz, nawet ci, co rozsiani są po całej kuli ziemskiej. O mnie też pismaki się rozpisywały co rusz, aczkolwiek nie w samych superlatywach niestety. Zazwyczaj jednak dopiero wtedy, gdy coś odwaliłam, a ochrona nie upilnowała ich, podchodzili zbyt blisko mnie i udało im się zrobić mi zdjęcie. Zdarzało się to dosyć często, więc moja ochrona też się zmieniała co jakiś czas, bo ojciec bezlitośnie pozbawiał ich pracy, kiedy nie spełniali jego oczekiwań. Nawet już nie starałam się zapamiętywać imion facetów, którzy łazili za mną uparcie, krok w krok niczym cień. Każdy goryl był jednym z wielu przed nim i na pewno po nim.

Mój kochany tatulek już nawet się na mnie nie wkurzał i szukał skuteczniejszych ochroniarzy, ale trzeba przyznać, że też byłam bardzo kreatywna. Ostatnio zatrudniłam nawet swojego sobowtóra, aby za nimi podążyli paparazzi, ale ten blef się nie udał, bo teraz każdy ma aparat w telefonie i może walnąć zdjęcie, za które zgarnie parę stówek. Te najbardziej kompromitujące były najdroższe, jak ostatnia cyknięta mi fotka. Opuszczałam imprezę w stanie upojenia, oblana klejącym drinkiem, z rozpiętą bluzką i do tego w rozmazanym makijażu, a do tego przytrzymywałam się barierki, powstrzymując wymioty, bo zdecydowanie zbyt dużo w siebie wlałam alkoholu tego wieczoru. Cóż, dobrze się bawiłam i w końcu odstresowałam.

– Potrafisz mi powiedzieć, dlaczego znów widzę moją córkę na okładkach wszystkich gazet? – zagrzmiał mój ojciec, gdy następnego dnia próbowałam zjeść śniadanie. Rzucił kilka pism z hukiem na blat, aż podskoczyłam. Takie dźwięki na kacu były jak zabójstwo dla głowy.

– Możesz mi dawać reprymendę troszkę ciszej? Głowa mnie strasznie boli – burknęłam, a potem spojrzałam na niego.

Był wściekły. Jego ciało napięło się niczym struna, a twarz zaczynała przybierać kolory purpury. Nie zwiastowało to niczego dobrego, ale wiedziałam, że jego wybuchy są gwałtowne, lecz krótkie. Tym razem chyba jednak przegięłam, bo już dawno nie zawracał sobie głowy opieprzaniem mnie. W końcu jestem dorosła i chodzę własnymi ścieżkami, które – jak widać – nie za bardzo mu się podobają.

– Lauro, ile razy mam ci powtarzać, że takim zachowaniem niszczysz mój wizerunek medialny, na który pracowałem latami?

Zaczyna się, pomyślałam smętnie. Tak często już to słyszałam. Wiecznie „mój wizerunek”, „moje notowania”… Powstrzymałam się, aby nie przewrócić oczami i tym samym nie dolewać oliwy do ognia.

– A brałeś nas pod uwagę, gdy wstępowałeś do tej durnej partii? Czy choć raz zapytałeś, czy ja z matką też pragniemy być na świeczniku? Żeby cały kraj patrzył nam na ręce i tylko czekał, kiedy się potkniemy, aby zrobić nam kompromitujące zdjęcia? Że się sprzedadzą za większą kasę, bo przyciągną więcej ciekawskich hien? – dopytywałam ze złością w głosie, a po chwili wstałam z krzesła, szorując nim głośno o podłogę. Straciłam już całkiem apetyt, który poza tym na kacu i tak nie był ogromny. Wiedziałam jednak, że poczuję się lepiej po posiłku.

– Zrobiłem to też dla was, żebyście miały lepszy byt i nie musiały się liczyć z każdym groszem – wyznał i to zadziałało na mnie jak płachta na byka. Żądza pieniądza tatuśka przekreśliła mi życie, takie, jakie kiedyś chciałam mieć. Teraz musiałam brać to, co mi było dane, bo przez „popularność” tatuśka już nie mogłam decydować o wszystkim.

Wrzuciłam naczynie do zlewu i dopiero wtedy ponownie na niego spojrzałam. Najchętniej bym poszła do swojego pokoju, ale wiedziałam, że jeśli nie skończymy tego tematu tu i teraz, to będzie jeszcze drążył później.

– Niestety coś ci nie wyszło po drodze – mruknęłam i mimo że jeszcze coś mówił, nie zamierzałam go słuchać. Poszłam do swojego pokoju, bo tylko tam miałam święty spokój. Trudno, może później nie będzie miał czasu, aby kontynuować przerwaną rozmowę.

Nienawidzę tych jego wszystkich umoralniających rozmów. To przez niego nie mogę wyjść z domu, bez błysków fleszy jak normalny człowiek. Jestem pełnoletnia, a nadal czuję się jak dziecko, które jest kontrolowane na każdym kroku – tyle że teraz nie tylko przez rodzica, ale także ochronę i paparazzich. Musiałam zabezpieczyć swoje profile na social mediach, bo ludzie wylewali na mnie jad za mojego tatusia. Nie byłam niczemu winna, a i tak uważali mnie za najgorszą. Niejednokrotnie nawet życzyli mi śmierci, chociaż nie miałam nic wspólnego z polityką, a moim grzechem było, że… jestem córką polityka. Pragnęłam tylko żyć jak zwykła młoda kobieta, ale ojciec bezpowrotnie mi to zabrał, gdy stwierdził, że dla mojej lepszej przyszłości zajmie się brudną polityką i machlojkami. Teraz jeszcze powinnam być mu za to wdzięczna, pomyślałam sarkastycznie. Jego niedoczekanie!

Dogorywałam w łóżku aż do popołudnia, ale w końcu głód zmusił mnie do zejścia na dół do kuchni. Nasłuchiwałam uważnie, czy ojca nie ma w pobliżu. Obawiałam się, że mógł jeszcze nie skończyć swojego gadania i znów będę słuchać, jak mnie tylko dorwie. Na szczęście nigdzie go nie widziałam ani nie słyszałam, więc bezpiecznie udałam się do kuchni, wzięłam sok z lodówki, a z blatu misę z owocami, aby coś przekąsić. Pomyślałam w międzyczasie, że skoro go nie ma w pobliżu, to dobrze będzie wypocić wszystko na słońcu i trochę wygrzać kości. Zaniosłam więc wszystko na taras i pobiegłam się przebrać w strój kąpielowy. Zauważyłam przez okno, że na podjeździe nie ma auta należącego do ojca. Odetchnęłam z ulgą, bo najwyraźniej pojechał uprawiać tę swoją durną politykę, przez którą w tym momencie muszę się ukrywać nawet przed nim.

Leżałam na leżaku i relaksowałam się ze spokojną muzyką płynącą ze słuchawek do moich uszu, gdy nagle poczułam, że słońce zniknęło. Uchyliłam jedną powiekę i zauważyłam, że to nie promienie schowały się za chmurę, a jakiś koleś w garniaku bezczelnie mi je zasłonił swoim ciałem. Całkiem przystojny facet, przemknęło mi przez myśl, gdy przeskanowałam wzrokiem całą jego sylwetkę i na dłużej zawiesiłam wzrok na twarzy. Na migi mi pokazał, żebym wyjęła słuchawki z uszu, gdy otworzyłam i drugie oko. Niechętnie, ale zrobiłam to, o co prosił.

– Zasłaniasz mi słońce, jakbyś nie zauważył. Kim, u licha, jesteś i dlaczego przebywasz w moim domu? – zadałam dwa pytania na raz, gdy odkładałam na stolik słuchawki, a potem wsparłam się na łokciach.

– Mam na imię Tymon i jestem twoim osobistym ochroniarzem – odparł beznamiętnie, a ja uniosłam wysoko brew. Obcięłam go spojrzeniem z góry na dół kolejny raz. Niewiele było widać pod tym garniakiem, poza tym, że był wysoki, miał ciemne włosy oraz oczy.

– Ahaaa – mruknęłam, po czym opadłam z powrotem na leżak. Automatycznie straciłam nim zainteresowanie. – To możesz już sobie iść – oświadczyłam bez emocji, bo jeśli to kolejny pracownik ojca, to nie warto było zawracać sobie nim głowy. Niedługo i tak już go tutaj nie będzie, jak każdego jego poprzednika. Miałam już założyć słuchawki, lecz mnie powstrzymał, łapiąc za nadgarstek. To jakaś kpina! – cichy głos w mojej głowie zabrzmiał pogardliwie.

– Nie, nie mogę sobie pójść, póki nie ustalimy kilku zasad – odrzekł spokojnie i przykucnął, nadal trzymając moją rękę w żelaznym uścisku, gdy próbowałam mu ją wyrwać.

– Ej, puszczaj! – warknęłam, lecz on nic sobie z tego nie robił, mimo że szarpnęłam tą ręką ponownie. – Co ty robisz? Powiem wszystko ojcu!

Usiadłam na leżaku, wyprostowana niczym struna, a on bezczelnie mi parsknął w twarz. Dupek! Nienawidzę takich ludzi.

– Twój ojciec już ma cię dość – poinformował lodowato, patrząc mi prosto w oczy, i przy tym nawet nie mrugnął ani się nie zająknął. – Koniec gówniarskich zagrań.

Jego ton stał się srogi, ale miałam to gdzieś. Kim on jest, aby mi mówić, jak mam żyć czy się zachowywać. Niewiele myśląc, przymierzyłam się wolną dłonią, ale on przewidział ten ruch, nim cios dotarł do celu. Teraz trzymał mnie za obydwa nadgarstki, powodując w moim ciele znaczny dyskomfort.

– Koniec, powiedziałem – wysyczał przez zaciśnięte zęby, lekko mrużąc przy tym powieki. – Jeszcze jeden taki numer i zaczniemy stosować kary za twoje szczeniackie ekscesy, tylko nie jak dla dzieci. Chcesz, abym traktował cię jak gówniarza, to zrobię to.

Tym razem to ja parsknęłam, nie mógł mówić poważnie. Jego mina jednak była nadal tak niewzruszona, jakby miał twarz wyciosaną w kamieniu. Twardy zawodnik mi się trafił, przemknęło mi przez głowę, ale na takich też zawsze coś się znalazło. Oni na początku wszyscy chcą stwarzać pozory, a później – gdy odnajduję ich słaby punkt – już im nic nie wychodzi.

– Żartujesz, prawda? – upewniałam się, gdy w końcu mnie puścił. Zaczęłam rozcierać bolące nadgarstki, patrząc mu gniewnie prosto w oczy. Zapłaci mi jeszcze za to! Obiecałam sobie, ale i jemu, chociaż nie wypowiedziałam tego na głos.

– A wyglądam, jakbym żartował? Zapamiętaj jedno… Nie ty jesteś dla mnie, a ja dla ciebie i każdy twój zły ruch pociągnie konsekwencje – oświadczył, a potem wstał, górując nade mną, co mi się nie spodobało. Zagwizdał, a obok niego pojawił się wielki pies.

Spięłam się cała, a moje ciało pokryło się gęsią skórką. Bałam się psów, a szczególnie takich ogromnych, które mogą wyrządzić dużą krzywdę zębiskami.

– Dżeki bardzo lubi biegać i nie chcesz próbować sprawdzać, kto jest szybszy z waszej dwójki. Pilnuj – rozkazał psu, który położył się tuż obok mojego leżaka i wlepił we mnie swoje ogromne brązowoczarne gały.

Mężczyzna zostawił nas, a ja byłam mocno osłupiała, bo takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Przecież ten gad mnie pożre w całości.

– Weź stąd to bydlę! – krzyknęłam, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech.

Najpierw chciałam postawić nogę na tarasie, a to włochate psisko zaczęło warczeć ostrzegawczo. Nie znam się na psach, ale znaczenia tego dźwięku akurat nie trzeba było mi tłumaczyć. W co ojciec znów mnie wpakował? Wsunęłam nogę na leżak i przesunęłam na tyle, ile mogłam, aby być jak najdalej od tego kundla.

– Kurwa, on nie żartował – mruknęłam pod nosem, gdy psisko położyło łeb na łapach, widząc, że cała jestem na leżaku.

Trochę zaczynałam żałować, że na ostatniej imprezie się upiłam. Konsekwencją tego było właśnie to, że ktoś zrobił mi te przeklęte zdjęcia. Potem ojciec wywalił poprzedniego ochroniarza i teraz na głowie miałam gestapowca z czarnym bydlakiem u nogi. Ale kto mógł to wszystko przewidzieć? Nie sądziłam, że ojciec posunie się aż tak daleko, aby osiągnąć swój cel…

Tymon

Gdy przysiadłem w salonie ze szklanką wody, wracałem myślami do rozmowy z moim nowym pracodawcą. Zatrudnił mnie, bo byłem skuteczny w mojej pracy oraz bezkompromisowy. Miał już dosyć córki i nawet mnie obiegły słuchy, że w tej posiadłości często zmienia się ochrona. Przyjąłem jednak to zlecenie – było ono dla mnie w pewnym sensie wyzwaniem i miałem dość już kaprysów celebrytów i latania po całym świecie. Ochrona rozkapryszonej córki polityka była pestką w porównaniu do ochrony jakiejkolwiek gwiazdy w różnych zakątkach świata. Pragnąłem też w końcu stabilizacji w moim trzydziestoletnim życiu. Nie chciało mi się już wiecznie żyć na walizkach i często nie wiedzieć, w jakim hotelu przyjdzie mi spać kolejnej nocy.

Sięgnąłem po teczkę z najważniejszymi informacjami o mojej nowej podopiecznej, które dostałem od jej ojca. Dziewczyna nadal leżała na leżaku na tarasie i będzie tam, aż odwołam psa. Wiedziałem, że mój pupil w żadnym wypadku nie pozwoli jej z niego zejść. Ona musi wiedzieć na samym starcie, że ze mną się nie pogrywa, bo później od razu weszłaby mi na głowę. Jej ojciec dał mi wolną rękę, abym tylko był skuteczny. Nawet nie miał obiekcji, gdy poinformowałem go, że Dżeki jest moim partnerem w pracy i bez niego nie przyjmę zlecenia. Powiedział, że nie będzie ingerował w moje metody, jeśli okażą się niezawodne i utemperują jego córeczkę. Nie wnikałem bardziej, dlaczego ją nadal trzyma na smyczy, skoro jest dorosła. Jeśli uznał to za słuszne, to nic mi do tego. Ważne, aby kasa się zgadzała na koncie. Nic poza tym mnie nie interesowało.

Spojrzałem przez szkło na dziewczynę. Fakt – nie spodziewałem się, że będzie taka śliczna. Bardziej wyobrażałem ją sobie jako pryszczatą nastolatkę, a okazało się, że jest piękną młodą kobietą, ale wyrachowaną – miałem okazję już tego doświadczyć. Mam jedynie nadzieję, że szybko się uczy i zacznie przestrzegać moich zasad, a tym samym ułatwi mi pracę.

Otworzyłem w końcu teczkę i zagłębiłem się w lekturze. Laura Sośnicka, lat dziewiętnaście. Przeczytałem to kilkukrotnie i nie dowierzałem. Wyglądała mi na starszą, ale może to przez to, że na bank jest skacowana po wczorajszej imprezie, gdzie znów ją przyłapały pismaki. Jej ojciec, zanim cisnął nimi do kosza, pokazał mi to samo zdjęcie dziewczyny w kilku magazynach, ale za bardzo się im nie przyglądałem. Tak pobieżnie rzuciłem okiem i widziałem, że moja nowa podopieczna narąbana w trzy dupy nie mogła się podnieść z klęczek. Może inaczej pomyślałem o jej wieku, bo dziś była bez makijażu, a ten z gazet zdecydowanie ją postarzał, i to o dobrych kilka lat.

– Weź go, kurwa, człowieku! – usłyszałem dźwięczny głos dziewczyny i wyszczerzyłem zęby, choć nikt nie mógł tego zauważyć. Czyżby miała już dosyć leżenia na słoneczku? Przeleciało mi przez głowę ironicznie,

– Myślę, że Dżeki jeszcze się nie wyspał – odkrzyknąłem złośliwie.

Niech się jeszcze trochę postresuje i nauczy siedzieć na tyłku w jednym miejscu. Przy mnie nie będzie latać wszędzie, gdzie tylko zechce. Już by to wiedziała, gdyby nasza wcześniejsza rozmowa potoczyła się tak, jak zaplanowałem. Tymczasem wróciłem do czytania, ale nic interesującego tam już nie znalazłem poza suchymi faktami, takimi jak szkoła, genealogia rodziny czy jakieś kursy, które dziewczyna odbyła.

– Dzwonię do ojca! – krzyknęła, a ja wzruszyłem ramionami, zapominając, że i tak nie może zobaczyć tego gestu. Jeśli myślała, że mnie to jakoś zdyscyplinuje, to będzie musiała pogodzić się z gorzkim rozczarowaniem.

– Pozdrów go ode mnie! – odezwałem się, chowając teczkę do plecaka, później podszedłem do tarasu i oparłem się o futrynę, widząc, że faktycznie wykonuje połączenie.

Zaplotłem ręce, czekając na przebieg wydarzeń. Zaraz może być ciekawie, przemknęło mi przez myśl i powstrzymałem się, aby nie uśmiechnąć się szeroko. Jej ojciec ostrzegał, że ona może próbować robić takie akcje – jak widać, się nie pomylił.

– Tatusiu, tu jest jakiś straszny człowiek i nie pozwala mi zejść z leżaka – poskarżyła się chwilę później jak mała dziewczynka, modulując nawet głos, jakby faktycznie się bała, że coś jej zrobię.

Trzeba przyznać, że niezła z niej aktoreczka. Powstrzymałem się, aby nie parsknąć śmiechem.

– Ale jak to go nie wywalisz z domu? – doleciało do mnie i ucieszyłem się, że stary Sośnicki trzyma się naszej umowy. Plus dla niego.

Z grymasem na twarzy zerwała połączenie i cisnęła telefon wprost do basenu. Rozpieszczona gówniara! Nie szanuje rzeczy, bo tatuś zaraz da kasę na nowe. Bunt, bo nie dostała tego, co chciała. Żałosne.

– To jak, przystajesz na moje zasady? Czy chcesz toczyć ze mną wojnę, której i tak nie wygrasz?

Dziewczyna spojrzała na mnie z mordem w oczach. Tylko że ona wyglądała nie groźnie, a jak rozwścieczony kociak, więc nie robiła nawet na mnie najmniejszego wrażenia. No może poza takim, że miałem ochotę się z niej śmiać, ale jej chyba nie o taki efekt chodziło.

– Ani mi się śni! – syknęła.

Odbiłem się od futryny i zamierzałem odejść. Ja mam czas, nigdzie mi się nie śpieszy i poczekam, aż spuści z tonu oraz skruszeje. Jedną nogą już byłem w salonie, gdy krzyknęła za moimi plecami:

– Ej! Poczekaj!

Powstrzymałem się, aby szeroko się nie uśmiechnąć. Szybko załapała, to trzeba jej przyznać. Może jednak zacznie działać nasz układ według moich zasad i ta praca stanie się przyjemniejsza.

– Zmieniłaś zdanie, księżniczko? – zapytałem lekko złośliwie, gdy przysiadłem na drugim leżaku. Oparłem łokcie na kolanach i splotłem palce, patrząc na nią uważnie.

Jej spojrzenie się nie zmieniało, więc wiedziałem, że łatwo nie będzie. Uparta bestyjka, ale ja też należę do osób, które nie dają łatwo za wygraną.

– Nie nazywaj mnie tak, to po pierwsze. A po drugie, zabierz tego kundla – rozkazała.

Tym razem się nie powstrzymałem i wyszczerzyłem zęby. To jednak było dobre posunięcie, aby pozostawić przy niej Dżekiego.

– To ja ci powiem tak: twoje rządy się skończyły. Wiedz, że to nie żaden kundel, a malinois, dokładniej mówiąc, belgijski pies pasterski. Będzie cię pilnował, gdy akurat sam nie będę mógł tego robić.

Wzniosła oczy ku niebu, a potem lekko poprawiła się na leżaku, skrzyżowała nogi i chwilę później zaplotła także ręce.

– Gówno mnie to obchodzi i tak pozbędę się ciebie i tego pchlarza, więc daruj sobie, Tymianku!

Wybuchnąłem śmiechem, bo jeszcze nikt tak specjalnie nie przekręcił mojego imienia. Tylko jeśli jej się wydawało, że ją poprawię czy się wkurzę, była w wielkim błędzie.

– Nie wydaje mi się, ale możesz próbować – zasugerowałem, zastanawiając się, jak bardzo będzie pomysłowa.

To może być dobra zabawa, przemknęło mi przez myśl. Dziewczyna mimowolnie się schyliła, uwydatniając swoje piersi w skąpym bikini, a ja musiałem być profesjonalistą i powstrzymałem się, aby nie spojrzeć na nie. Jestem ochroniarzem, ale także facetem, i choć nigdy jej nie tknę w ten sposób, to nie oznacza, że ciekawość teraz nie zwyciężyła i nie pozwalałem sobie zerknąć.

– Naruszasz moje podstawowe prawa człowieka, bo muszę siku, a nie mogę przez tego jebanego kundla – zarzuciła, a ja się lekko skrzywiłem.

Nie chodziło o psa, a język, jakim się posługiwała. Nawet ja nie kląłem tyle… W jej ustach brzmiało to jeszcze bardziej wulgarnie, niż było w rzeczywistości.

– Pierwsza zasada: odzywasz się, jak na młodą kobietę przystało, a nie jak na giganciarę z kiepem w ustach i butelką piwa w dłoni.

Parsknęła, ale nie przerywała mi, więc kontynuowałem:

– Po drugie: nigdzie beze mnie nie wychodzisz. Każde wyjście ustalamy przynajmniej dobę wcześniej, wyjazdy minimum tydzień, a najlepiej miesiąc wcześniej. Jeśli uznam, że to niebezpieczne, nigdzie nie idziesz i nie jedziesz – odparłem powoli, a jej twarz się zaczerwieniła.

Chyba nie spodobały jej się moje zasady, ale były dla jej bezpieczeństwa i nie musiały się jej podobać. Czym szybciej to pojmie, tym lepiej także dla niej.

– Po trzecie…

– Chyba sobie żartujesz! Nie zgadzam się, żebyś mnie inwigilował, mówił, gdzie mogę iść, a gdzie nie! – zezłościła się, ale spodziewałem się, że tutaj, przy tej zasadzie, tak właśnie będzie.

Każdy na początku się buntował, a później się z tym godził. Te zasady są wypracowane przez lata i sprawdzają się idealnie, więc nic nie będę zmieniał. Tak działam. Koniec kropka.

– Nie, nie żartuję i te zasady są niezmienialne. Nie będę cię inwigilował, tego nie było w zasadzie numer dwa – starałem się mówić spokojnie. – Teraz trzecia zasada i najważniejsza. Gdy ja nie będę mógł, Dżeki będzie cię pilnował i nie myśl sobie, że mi albo jemu zwiejesz. Podsumowując to, co już ci mówiłem parę godzin wcześniej… Nieposłuszeństwo będzie karane i to tak, jak ja sobie wymyślę. Oczywiście w żadnym wypadku nie będziesz mogła zmienić kary.

– Chłopie, chyba się czegoś naćpałeś, nie wiem czego, ale lepiej zmień dilera. Twoje zasady są absurdalne i dobre dla dzieci – odrzekła, gdy miałem już odwołać psa i iść się w końcu rozpakować. Tego, co uważa o moich zasadach, nie chciałem komentować. – Jak będę chciała iść się bzykać z facetem, też będziesz mnie pilnował i przyglądał się, jak się pieprzę? Jak jakiś zbok?

– Przypominam o zasadzie numer jeden i nie, w pokoju nie będę siedział, ale pod drzwiami. Choć dla mnie to nie będzie przyjemne, wiedz, że wszystkiego będę musiał słuchać – zakończyłem, a ona zaczęła się śmiać.

Myślała chyba, że to żart. To jednak nie był dowcip, a po chwili i ona to zrozumiała, gdy wyraz mój twarzy się nie zmienił. Ucichła momentalnie.

Wstałem i wydałem psu komendę. Na odchodne poinformowałem księżniczkę, że będę miał na nią oko na kamerach i że będę u siebie, jakby mnie potrzebowała. Musiałem się rozpakować i nakarmić Dżekiego. Ta robota nie mogła być gorsza od poprzednich zleceń i stary Sośnicki dobrze płacił. Miałem jednak wrażenie, że panienka Laura napsuje mi krwi bardziej niż niejedna gwiazdeczka. Nie spodziewam się, że od razu zacznie przestrzegać zasad i stanie się potulna jak baranek, ale łudziłem się, że choć odrobinkę będzie ze mną współpracować.

Trafił mi się zepsuty dzieciak bez zasad, choć w tym wieku powinna już być mądrą młodą damą, szczególnie że jest dobrze wyedukowana. Chyba, że to tatuś zapłacił za jej wykształcenie, a to też bardzo możliwe.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij