- W empik go
Coś więcej niż dotyk - ebook
Coś więcej niż dotyk - ebook
Życie piętnastoletniej Moniki trudno zaliczyć do udanych, zwłaszcza wówczas, kiedy dowiaduje się o tym, co przez lata skrywali jej bliscy.
Rodzinne tajemnice nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
Jeden szczególny dzień w roku… jedno wydarzenie… doprowadziły do tego, co najgorsze. Jedna z najbliższych jej osób postanowiła zmienić życie dziewczyny w prawdziwe piekło. Piekło, które rozpętał niewinny dotyk.
Czy skrywane tajemnice mogą okazać się dla niej seksualną pułapką?
Ucieczka czy dążenie do prawdy? Jaką drogę wybierze Monika?
Powieść „Coś więcej niż dotyk” zmusza do refleksji i wzruszy każdego, kto nie jest obojętny na krzywdę innych ludzi. Pokazuje też, że demony przeszłości mogą powrócić ze zdwojoną siłą.
Bardzo dobry debiut. Polecam serdecznie.
Katarzyna Pietruszyńska autorka książki „Jej matka prostytutka”
Agnieszka Cyrus – absolwentka Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Z zawodu położna, z zamiłowania czytelniczka trzymających w napięciu thrillerów. Uwielbia gwarę śląską, co uwarunkowane jest jej miejscem pochodzenia, ale także uszanowaniem tradycji. Prywatnie jest szczęśliwą żoną i mamą. Kocha rodzinne podróże po Polsce, podczas których znajduje inspiracje do tworzenia nowych historii. Od dziecka zakorzeniono w niej miłość do książek, które dawały jej możliwość przeniesienia się w zupełnie inny świat. Kiedy nie czyta – pisze, kiedy nie pisze – czyta.
„Coś więcej niż dotyk” jest jej debiutancką powieścią.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-152-3 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słyszę jego kroki, jest tuż za drzwiami.
Proszę, żeby tylko nie wszedł do mojego pokoju.
Błagam, nie dzisiaj.
Jego poczynania nie bawią mnie już od dłuższego czasu. To, co mi robi, jest moralnie naganne, lecz on nie ma w sobie krzty moralności, a nawet sumienia.
Jak łatwo zwieść ludzi dobrymi manierami, a także swoją szczodrością i uśmiechem.
W dzień zakłada maskę statecznego mężczyzny, ceniącego swoją rodzinę, a także osiągnięcia. Wieczorem zaś staje się prawdziwą bestią – dla mnie, dla mojej siostry i dla swojej żony. Jego agresja nie zna granic, a to, co robi mnie, przechodzi ludzkie pojęcie.
– Co mam robić? – pytam samą siebie. – Udawać, że śpię, czy od razu pokazać mu, że czuwam, że się boję i wiem, co chce mi zrobić?
Do moich uszu dobiega dźwięk uginających się paneli. Nawet one potrafią zdradzić jego zamiary. Dzięki temu wiem, kiedy się zbliża, lecz czy to tak wiele znaczy? Skoro wiem, jak na niego działam, dlaczego nie potrafię tego przerwać?
– O nie, on już tu jest – mówię do siebie szeptem.
Boję się. Siadam pospiesznie na łóżku, nakrywając się kołdrą i kuląc nogi pod sobą. I czekam. Czekam na to, co się dzisiaj stanie.
Drzwi pokoju uchylają się powoli. Widzę to, lecz zdradza go także dźwięk skrzypiących zawiasów. Nie naoliwił ich, kiedy babcia go o to prosiła.
Może ten dźwięk go odstraszy? – przechodzi mi przez myśl, lecz to tylko moje pobożne życzenie. Ten człowiek nie cofnie się przed niczym, a już na pewno nie przed tym, co lubi robić.
Słyszę ciężkie szuranie nogami. Nie potrafi ich podnieść i zachować należytej ciszy. Czy on to robi specjalnie? Tak aby wypełnić mnie grozą, którą i tak odczuwam, kiedy pojawia się w pobliżu?
Nie widzę go. W całym pokoju jest bardzo ciemno, ale czuję jego charakterystyczny zapach. Zapach starego człowieka i ropy. Mówię na to smród prostaty. Smród podniecenia starca, borykającego się z problemami urologicznymi.
Czuję na sobie jego wzrok. Nic nie mówi, lecz kieruje się w stronę fotela, znajdującego się pod ścianą. Sadowi się w miejscu, które jest idealnie oświetlone przez przydomową latarnię. Kieruję spojrzenie w jego stronę i zauważam, jak mi się przygląda. Jego wzrok wręcz skanuje moją sylwetkę, a strach niemal pali moje ciało z obawy przed jego kolejnym ruchem. Odór staje się coraz bardziej wyczuwalny.
Boże, czy on siebie nie czuje? – myślę. – Jego podniecenie musi sięgać zenitu.
– Dziadku, dlaczego nie śpisz? – pytam niepewnie, mając nadzieję, że się wystraszy i wyjdzie.
– Wołałaś mnie, więc przyszedłem – odpowiada spokojnym głosem. – Krzyczałaś przez sen, prosząc, aby ktoś ci pomógł, więc jestem. Muszę mieć pewność, że moja wnusia śpi spokojnie. Przecież sen to zdrowie, a w twoim wieku… – Chrząka delikatnie. – Przepraszam, w naszym wieku, zdrowie jest bardzo ważne.
Nie mogę uwierzyć w to, co mówi. Kłamie, patrząc mi prosto w oczy. Być może nawet nie patrzy akurat w nie, lecz na którąś z części mojego ciała.
– Dziadku, nie wołałam nikogo, ja jeszcze nie spałam – odpowiadam łamiącym się głosem, ale wiem, że dzisiaj jestem na przegranej pozycji. Dzisiaj to on rozdaje karty.
– Kochanie, miałaś zły sen, rozumiem to, każdemu się zdarza, lecz jestem tu. Już niczego nie musisz się bać. Poczekam, aż zaśniesz, żebyś czuła się swobodniej. Śpij i odpoczywaj. Niczego się nie bój – dodaje na koniec.
Co za ironia losu. Mam się niczego nie bać, kiedy w moim pokoju znajduje się oprawca, który odziera mnie z godności i tłamsi we mnie poczucie bezpieczeństwa, które jako opiekun powinien mi zapewnić.
Kładę się niepewnie, cały czas go obserwując. Nawet jeśli śniłby mi się jakikolwiek koszmar, nigdy nie prosiłabym o pomoc dziadka. Dla niego każdy pretekst jest dobry, żeby tylko mnie dotknąć lub otrzeć się swoim starym ciałem o moje.
Z zamyślenia wyrywa mnie odgłos pocierania. Staram się wytężyć wzrok, aby zorientować się, co się dzieje, lecz to, co zauważam, wprawia mnie w jeszcze większy strach. Próbuję stłumić falę łez, która zalewa moje oczy, lecz nie potrafię tego uczynić.
Ten staruch pociera swoje krocze, patrząc cały czas na mnie. Jego spojrzenie mnie parzy, zaś odór, który uwalnia się z jego ciała, paraliżuje mój zmysł węchu.
Fuj, nie potrafię tego wytrzymać. Obracam się plecami do niego, tak abym nie musiała na niego więcej patrzeć. Nagle moje ciało przeszywa zimny dreszcz, gdyż mój oprawca zrywa się na równe nogi i szybkim krokiem podchodzi do mnie.
– Przesuń się, kochanie. Zanim zaśniesz, dziadzio cię trochę poprzytula.
– Proszę, nie. Nie chcę się do ciebie przytulać – łkam, coraz bardziej przestraszona tym, co za chwilę się wydarzy. – Jestem już dużą dziewczynką, a duże dziewczynki nie przytulają się już do swoich dziadków.
– Właśnie dlatego, że jesteś dużą dziewczynką, musisz zadbać o dziadka – odpowiada, kładąc się na łóżku, jednocześnie chwytając mnie za pierś.
W tym momencie moje ciało rozpada się na kawałki. Tej nocy nie będzie mi dane spokojnie spać. Wybucham głośnym płaczem, lecz on jedną ręką zakrywa mi usta, aby stłumić mój szloch. Tej nocy spełnia się mój największy koszmar…Część I
1.
Wakacje dopiero się zaczynają, a ja już jestem znudzona. Dlaczego co roku muszę jeździć do babci i dziadka na wieś, kiedy wszyscy moi rówieśnicy wyjeżdżają za granicę?
Skończyłam szkołę z wyróżnieniem, nie dostałam żadnej nagrody od rodziców, za to od razu wysłali mnie i moją młodszą siostrę Klaudię do dziadków. Mam tu co prawda Jacka i Tamarę. Są moimi przyjaciółmi z którymi uwielbiam spędzać czas, jednak to nie to samo, co ekskluzywne wakacje.
Moja mama niedługo rodzi. Będę miała kolejną siostrę, dlatego też dla świętego spokoju postanowiła wysłać nas na całe dwa miesiące do dziadków. Tymczasem ona będzie mogła odpocząć przez jakiś czas od domowych obowiązków, w których i tak wyręcza ją tata.
– Monika! – woła mnie Jacek. Chłopak w moim wieku zbliża się do mnie coraz szybciej, jakbym mu uciekała, a ja tylko rozwieszam pranie. – Dlaczego mi wczoraj nie odpisałaś na Fejsie? Pisałem, dzwoniłem, a ty nawet nie powiadamiasz mnie o zmianie planów?
– Tak, wiem, przepraszam. Widziałam, że napisałeś, ale nie mogłam odpisać.
– Telefonu też nie mogłaś odebrać? – Jest wściekły, ale nie dziwię się mu. Mieliśmy rano jechać na zakupy, ale jak dziadek się dowiedział, z kim na nie jadę, schował mój plecak oraz portfel. Nawet zabrał mi telefon, żebym tylko nie mogła powiadomić Jacka o zmianie planów. Tylko co ja mam teraz powiedzieć Jackowi? Że mam stukniętego dziadka, który nie pozwala mi się zadawać z chłopakami?
– Przepraszam – zaczynam. – Miałam podsłuch w pokoju, nie mogłam odebrać telefonu.
– Podsłuch? Co to ma znaczyć? – pyta zszokowany Jacek.
– Mój dziadek – odpowiadam i głośno wypuszczam powietrze z płuc, dzięki czemu czuję pewną ulgę. – Zawsze kiedy dzwoni mi telefon, on nagle znajduje się w pobliżu. Wynajduje idealny powód, czasem wręcz absurdalny, żeby móc podsłuchać, z kim i o czym rozmawiam. Ostatnio, jak rozmawiałam z mamą, wparował do pokoju, jakby się paliło! Poprosiłam grzecznie, żeby wyszedł, a on stwierdził, że szuka książki, która właśnie teraz jest mu koniecznie potrzebna. Oczywiście książki nie znalazł i wyszedł z pokoju zaraz po tym, jak zakończyłam rozmowę z mamą.
– To czemu mu nie powiesz, żeby spadał?
Jasne. Dla Jacka wszystko wydaje się takie łatwe. Jednak on nie wie, jak to jest żyć z kimś, kto ciągle kontroluje twoje życie. A dziadek musi wiedzieć o mnie dosłownie wszystko. Z kim się spotykam, o czym rozmawiam. Może jeszcze niedługo będzie chciał wiedzieć, jaki rozmiar bielizny noszę, gdyż akurat ta wiedza może być dla niego niezwykle ważna.
– To nie jest takie proste. Babcia opowiadała mi kiedyś, co się stało z siostrą dziadka, i wydaje mi się, że to dlatego tak mnie pilnuje. Po prostu się o mnie boi. – Wymyśliłam idealne wytłumaczenie tej patowej sytuacji. Co prawda babcia opowiadała mi o siostrze dziadka i o tym, jak zaszła w nieplanowaną ciążę z jakimś szkolnym kolegą podczas jego przepustki z wojska. Podobno dziadek nie zdołał jej upilnować i rodzice mieli mu to za złe. W końcu w czasach młodości moich dziadków nieplanowana ciąża bez ślubu była dla rodziny hańbą.
– Dla mnie jest to dziwne – stwierdził Jacek. – Szpiegujący dziadek, dobra historia – zaśmiał się pod nosem. – Głupia jesteś, że się tak dajesz! Dasz się porwać wieczorem na dyskotekę? W sali OSP1, jak zawsze.
– Zobaczę. Zadzwonię do ciebie wieczorem, może uda mi się wymknąć – odpowiadam przygnębionospym głosem, gdyż wiem, że dla mnie ta zabawa nie będzie realna. Bardzo bym chciała wyjść na dyskotekę, poznać nowych ludzi, rozerwać się trochę, ale dobrze wiem, że dziadek mi na to nie pozwoli. Pewnie jak zwykle wytoczy argumenty, że ktoś mógłby chcieć mnie skrzywdzić lub upić i wykorzystać.
Jacek odchodzi w kierunku swojego domu, a ja zaczynam odczuwać chęć walki o siebie oraz o moich przyjaciół, o pozwolenie na zabawę. Dziadek od jakiegoś czasu nie ufa nawet Jackowi, co bardzo mnie dziwi, więc wątpię, że nagle puści mnie z nim na zabawę.
Dziadkowie mieszkają w małej wsi pod Częstochową. To bardzo piękne miejsce. Domek położony jest niedaleko stawu, który już od jakiegoś czasu zarasta, więc bardziej przypomina teraz bagna, jednak wygląda bardzo urokliwie. Z mojego pokoju widzę właśnie ten staw. Najpiękniejsze są zachody, kiedy słońce odbija się w wodzie. Z drugiej strony domu znajduje się sad, w którym rosną jabłonki, brzoskwinie, wiśnie, morele oraz krzaki porzeczek. Od dziecka uwielbiałam tu przyjeżdżać. Mieszkamy bardzo daleko od dziadków, dlatego zawsze z Klaudią spędzałyśmy tu całe lato. Co roku jest tak samo. Najpierw zbiory owoców w sadzie babci, potem żniwa u sąsiadów. Jednak pół roku temu coś się zmieniło. Od tamtej pory boję się tu przyjeżdżać.
– Babciu, potrzebuję twojej pomocy. – Babcia Alina jest moją jedyną deską ratunku w kwestii dzisiejszego wyjścia.
Wiele się od niej nauczyłam, przede wszystkim gotowania. Takiego typowo domowego, swojskiego. Od kiedy pamiętam, prosiła mnie o pomoc w przygotowaniu makaronu, pierogów, krokietów, a ja zawsze z radością jej pomagałam, choć, jak sądzę, bardziej jej przeszkadzałam.
– Babciu, Jacek zaprosił mnie dzisiaj na dyskotekę do OSP, będą osoby w moim wieku, poza tym Klaudia też mogłaby ze mną iść – proszę.
Patrzę na babcię błagalnym głosem, lecz uśmiecha się tylko do mnie, po czym dotyka moich brązowych włosów.
– Słoneczko, wiesz, że ja bym cię puściła, ale gdyby dziadek się dowiedział, że wyszłaś, rozszarpałby nas obie. Niestety, ale musisz zostać w domu. Zresztą wieczorem przychodzą do nas goście. Jesteś mi potrzebna. Dziadek stara się o stanowisko sołtysa w nadchodzących wyborach, musimy pokazać się z jak najlepszej strony. Mamy dużo gotowania. Musimy jeszcze jechać na zakupy.
– Na zakupy? – pytam zaskoczona. – Mogłam je zrobić rano! Dobrze wiesz, że byłam umówiona z Jackiem właśnie na zakupy! Mieliśmy jechać do miasta! – wykrzykuję.
Babcia patrzy na mnie skruszonym wzrokiem. Była świadkiem porannej awantury, lecz nie stanęła po mojej stronie. Bała się dziadka oraz jego furii, w którą wpadł, kiedy oznajmiałam mu, z kim mam jechać.
– Dlaczego nie wstawiłaś się za mną, kiedy dziadek zabrał mi wszystkie rzeczy i zakazał wychodzić z domu? Wystarczyło, że powiedziałabyś słowo, że to właśnie ty prosiłaś mnie o to, żebym pojechała na te cholerne zakupy, i nie byłoby całej awantury, ale ty wolałaś wyjść z pokoju! Teraz na pewno nigdzie z tobą nie pojadę! – unoszę się,
Wybiegam z pokoju, trzaskając drzwiami. Nogi prowadzą mnie prosto do sadu.
Zakupy. Głupia sprawa, z babcią mogę jechać, z Jackiem nie mogę, bo co? Bo jest chłopakiem w moim wieku? Bo mógłby się mną zainteresować? Może dziadzio nie potrafi znieść myśli, że mogę się komuś podobać! – prowadzę monolog sama ze sobą. – Boże, o czym ja w ogóle myślę!
Przytłacza mnie cała ta sprawa. Komuś może się to wydawać dziwne, aby awanturować się o zakupy, lecz niestety z moim dziadkiem takie awantury są na porządku dziennym. Czepia się mnie dosłownie o wszystko, a już najbardziej wtedy, gdy w pobliżu znajdują się chłopacy. Na Jacka ma wręcz uczulenie!
Jacek to mój kolega od dziecka. Poznaliśmy się, kiedy miałam siedem lat. Mieszka po sąsiedzku. Właśnie do jego dziadka zawsze chodzimy na żniwa. Traktuję go jak brata, którego nigdy nie miałam. To z nim poznawałam marki samochodów, uczyłam się rozpoznawać Wielki i Mały Wóz ułożone z gwiazd na niebie, to z nim rywalizowałam w bieganiu przez pola oraz bawiłam się w chowanego. Mamy naprawdę dużo wspólnych wspomnień i dziadek nigdy nie był jego przeciwnikiem, wręcz przeciwnie, zawsze się śmialiśmy, że jak dorośniemy, to zostaniemy idealnym małżeństwem. Dziadek też się z tego śmiał. Skoro przez tyle lat wszystko było w porządku, to dlaczego teraz go wręcz nie cierpi? Nie wiem, muszę wracać do domu i zacząć się szykować na przyjęcie gości dziadka.
Przez myśl przemykają mi ostatnie słowa babci: „Dziadek stara się o stanowisko sołtysa w nadchodzących wyborach”. On sołtysem? Nie, to nie może się stać. Wtedy nikt mi nie uwierzy że ten błyskotliwy, uczynny, czasem porywczy, ale szanujący się starszy pan w przeszłości bił swoją żonę, a teraz molestuje wnuczkę.
------------------------------------------------------------------------
1 OSP – Ochotnicza Straż Pożarna.2. PÓŁ ROKU WCZEŚNIEJ.
Odkąd pamiętam, Święta Bożego Narodzenia spędzaliśmy u dziadków na wsi. Zjeżdżała się wtedy cała rodzina. Rodzice mojego taty mają jeszcze dwóch synów – Adama i Piotra – którzy są kawalerami. Babcia cały czas modliła się o to, żeby w końcu znaleźli sobie wybranki, jednak oni woleli beztroskie życie w mieście. Ciągłe imprezy, nowi ludzie, chociaż byli już grubo po trzydziestce. Mimo to lubiłam swoich wujków. Widywaliśmy się bardzo rzadko, ponieważ na co dzień mieszkali we Wrocławiu, a w wakacje rzadko przyjeżdżali do dziadków, chyba dlatego, żeby mieć święty spokój. Ale w ten szczególny czas wszyscy spotykaliśmy się w jednym miejscu.
Babcia już od kilku dni lepiła pierogi i uszka. Ja, Klaudia oraz mama zabrałyśmy się za mycie okien, żeby ją troszkę odciążyć, a tata z dziadkiem poszli kupić karpie. Nie cierpię tej ryby, nie smakuje mi. Najpierw muszę patrzeć, jak ją zabijają, a potem ją jeść. Dlatego babcia od jakiegoś czasu przygotowywała mi dorsza – raz w roku!
Kończyłam mycie okien w salonie, kiedy nagle wyczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam dziadka wpatrzonego w mój tyłek!
– No, no, wnuczusiu, ale ty wyrosłaś! Nie widzieliśmy się parę miesięcy, a robi się z ciebie piękna kobietka – rzucił z szyderczym uśmiechem i wyszedł z pokoju, nim zdołałam jakoś zareagować.
Słowa, które wypowiedział, uznałam za komplement, w końcu dojrzewałam, cała się zmieniłam i faktycznie moje rysy twarzy się wyostrzyły, biodra zaokrągliły, a piersi zdecydowanie urosły. Byłam już kobietą. Przez myśl mi wtedy nie przyszło, że patrzenie na tyłek to coś, czego dziadek nie powinien robić. Szybko o tym zapomniałam.
Skończywszy moje zadanie, udałam się do kuchni. Chciałam przez krótką chwilę popatrzeć, jak babcia gotuje. Nagle dobiegł mnie donośny głos dziadka, który brzmiał bardzo boleśnie. Przestraszyłam się. Przeszło mi przez myśl, że stało się coś złego.
– Moniko, pomocy, proszę, pomóż mi! – wołał dziadek.
– Gdzie jesteś? – zapytałam mocno zdenerwowanym głosem. Nie potrafiłam zlokalizować, gdzie się znajduje.
– W łazience! Walczę z karpiami! – usłyszałam.
W tym momencie przed oczami stanęły mi różne obrazy. Pomimo sędziwego wieku mój dziadek zdawał się być mężczyzną dość gibkim, lecz nie wszystkie czynności wykonywał z taką łatwością jak kiedyś.
Mógłby się przewrócić, połamać nogi, a nawet stracić przytomność, zanim dotarłabym do łazienki. Obawiałam się tego, co tam zastanę.
Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się obraz pobojowiska. Wszędzie była woda, która wręcz zalewała pomieszczenie. Ryby skakały po ziemi, dusząc się, lecz nigdzie nie widziałam dziadka.
– Co się tu stało? – zapytałam w zasadzie samą siebie.
W tym momencie, pomiędzy ubikacją a wanną, zauważyłam dłoń mojego dziadka. Podeszłam do niego najszybciej, jak potrafiłam, uważając tym samym na wodę oraz lekko śnięte ryby. Mój dziadzio leżał na zimnych kafelkach. Jego głowa spoczywała niedaleko kantu wanny. Oczy skierowane miał ku górze.
Wpadłam w panikę, gdyż dziadek nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Miejsce jego upadku mogło okazać się miejscem końca jego życiowej drogi. Ogromnie się wystraszyłam. Podeszłam jeszcze bliżej do dziadka i chwyciłam jego dłoń. Była całkowicie mokra i zimna.
Dotykając go, poczułam jak drga, zapewne z wychłodzenia. Mój dotyk zadziałał na niego niczym wiadro zimnej wody.
– Chciałem chwycić jedną rybę, ale wypadła mi z rąk, a że wcześniej wylałem trochę wody, to się poślizgnąłem – usłyszałam tłumaczenie dziadka.
Kamień spadł mi z serca. Przez chwilę myślałam, że nie żyje, choć nie widziałam nigdzie krwi.
– Pomóż mi wstać, dziecko – powiedział szeptem. – Tylko proszę cię, nie mów nic babci, bo pomyśli, że jestem ostatnim fajtłapą – zaśmiał się.
Tak wielu rzeczy miałam nie mówić babci. Dzięki temu mieliśmy z dziadkiem swoje małe tajemnice, które nieraz nas rozśmieszały, ale także potrafiły wpędzić nas w kłopoty.
Jedną z naszych małych tajemnic było oglądanie w nocy programu „997”, na który rodzice i babcia nie pozwalali mi patrzeć, bo potem nie tylko bałam się spać, ale wszędzie widziałam potencjalnych zabójców czy złodziei. W czwartkowe wieczory dziadek zawsze budził mnie w nocy, żebym mogła zobaczyć nadawany odcinek, zaś ja wymykałam się z mojego pokoju i oddawałam się zakazanej przyjemności.
Czasem zdarzało się także wieczorne wymykanie się dziadka. Lecz nie na piwo z kolegami, tylko do kuchni. Kiedy babcia spała, ten cicho wychodził z sypialni i smażył sobie jajecznicę na boczku. Wcześniej otwierał wszystkie okna, żeby nie było czuć zapachu. Raz go na tym przyłapałam i dziadzio się zaśmiał, mówiąc: „Babcia nie pozwala mi jeść tłustych smakołyków przez cholesterol. To będzie nasza tajemnica”. Od tego czasu tych tajemnic było wciąż więcej i więcej.
Pomogłam dziadkowi wstać. Był dość ciężki, więc nie wystarczyło pociągnięcie go za rękę. Musiałam się zaprzeć, a dziadek chwycił mnie za ramiona i powoli się podniósł. Nagle jego prawa ręka zjechała na mój pośladek. Poczułam, jak mnie za niego chwyta i ściska. Odsunęłam się, ale nie ze strachu, tylko po to, by utrzymać równowagę.
– Dziękuje, dziecinko – wysapał dziadek i wyszedł z łazienki, zostawiając mnie z mokrą podłogą i umierającymi rybami.
Wieczorem wszyscy zasiedliśmy do stołu. Był to wieczór przed Wigilią. Z racji tego, że wszyscy zjechali wcześniej, dziadek otworzył nalewkę z pigwy, którą sam zrobił.
– Dzieciaki, zobaczcie, co mam! Zapraszam was wszystkich na degustację! – Pokazał nalewkę, stawiając ją na stole razem z kieliszkami.
Oczywiście ja i Klaudia nie piłyśmy, w końcu byłyśmy niepełnoletnie, a dziadek bardzo tego przestrzegał. Wraz z siostrą usadowiłyśmy się przed kominkiem, zastanawiając się, w co się ubierzemy na świąteczną kolację. Byłam bardzo zmęczona. Wykończyły mnie prace domowe. Do tego zapowiadał się długi wieczór. Lubiłam wieczory przed Wigilią. Wspominaliśmy stare dzieje, dziadkowie opowiadali nam, jak to było, kiedy byli mali, a my wszyscy słuchaliśmy z zaciekawieniem.
– Pamiętasz, Alinko, jak w pięćdziesiątym roku, zamiast iść do szkoły, szukaliście mnie w piaskownicy, bo uciekałem lepić babeczki z piasku? – pytał z uśmiechem dziadek.
– Pamiętam, pamiętam, cała wieś się z ciebie śmiała, ale ty się niczym nie przejmowałeś. Uciekałeś ze szkoły, nie wyuczyłeś się porządnie, zresztą gdzie w tych czasach można było się porządnie wyuczyć. Widzisz, wykształcenie ci się do niczego nie przydało, a wyrosłeś na porządnego człowieka. – Babcia puściła oczko do nas wszystkich.
Oczekiwałam salwy śmiechu, jednak nikt się nie odezwał, wszyscy puścili ripostę babci mimo uszu. Wzięłam sprawy w swoje ręce i się roześmiałam.
– Babciu, a opowiedz, jak dziadek gonił cię po szkole ze szczurami – poprosiłam. Znałam tę historię na pamięć, lecz uwielbiałam jej słuchać. Wydawała mi się taka nieprawdopodobna. Jednak, jak mawiała babcia, kto się czubi, ten się lubi.
„Czubienie się” w przypadku babci i dziadka zaprowadziło ich przed ołtarz.
– No tak. To było w roku… Hm, nie pamiętam już, w którym, ale chodziliśmy do piątej lub szóstej klasy. Dziadkowi bardzo podobały się dziewczyny, a upatrzył sobie akurat mnie. Często zamykał mnie w klasie, a raz chwycił gdzieś w polu szczury i gonił mnie po całej szkole i wołał, żebym pocałowała szczura, to on zmieni się w księcia z bajki – opowiadała babcia. Zauważyłam w jej oczach tę iskrę, blask wspomnień, chwile, które były dla niej dużym przeżyciem.
– Babciu, a czy dziadek był twoim pierwszym chłopakiem? – wyparowałam, nie przemyślawszy pytania.
Spojrzenia wszystkich zwróciły się w moim kierunku. Tata przymrużył oczy. Widziałam, że się zdenerwował. Ale czemu? Zadałam tylko jedno pytanie, bo skoro już tak wspominali, to postanowiłam skorzystać z okazji, aby się co nieco dowiedzieć.
Babcia zrobiła się czerwona jak burak; możliwe, że się zawstydziła, i dlatego zmieniła temat.
– Wiesz, Witku – odezwała się do mojego taty. – Kosiniakowie organizują sylwestra w remizie. Może wybierzecie się z Renią, a my zostaniemy z dziewczynkami? – zapytała.
Kosiniakowie to rodzice Jacka, mieszkają w sąsiedztwie. Są to ludzie dość bogaci. Mają gospodarstwo, wiele pól z pszenicą i żytem oraz kilka sklepów mięsnych.
– No nie wiem, mamo, musimy wracać do pracy – odpowiedział tata.
– A kto będzie się opiekował dziewczynkami? – wtrącił dziadek. – Przecież mają ferie, może zostaną u nas do Nowego Roku, a wy sobie troszkę odpoczniecie?
– Dobry pomysł, prawda, Reniu? – skwitował mój tata. – Dziewczynki, chcecie zostać u dziadków? – zapytał.
– Oczywiście! – odparłyśmy chórem. – Zostajemy!
– To może zadzwonię do Tamary i Jacka, na pewno się ucieszą! – Skakałam z zachwytu. Tak długo się nie widzieliśmy. Tęskniłam za nimi.
W zimie na wsi bardzo mi się podobało. Niedaleko nas było parę górek, więc mogliśmy się wybrać na sanki. Mimo że miałam piętnaście lat, lubiłam na nich jeździć. Nart się bałam. W głowie już planowałam, jak spędzę te kilka dni.
– Dobrze, dziewczynki, idźcie już spać – ponaglała nas mama.
Razem z Klaudią ruszyłyśmy w stronę naszej sypialni. Pokój usytuowany był obok sypialni dziadków. Od lat spałyśmy w tym samym miejscu. Babcia zawsze do nas przychodziła, opowiadała nam bajki, śpiewała kołysanki. Lubiłam tam sypiać. czasem zdarzało się, że usypiał nas dziadek. Razem z siostrą mówiłyśmy na niego „piecyk”. Zawsze kładł się między mną a siostrą, mocno nas przytulał, a przy tym wydawał z siebie takie ciepło, że nie potrzeba było dodatkowego ogrzewania ani grubej piżamy. Nigdy nie śpiewał nam kołysanek, tylko głaskał nas po plecach, a my, wtulone w niego, zasypiałyśmy. Często przed spaniem pozwalał nam oglądać horrory – to też była nasza tajemnica. Po tych seansach zawsze prosiłyśmy go, żeby nie zostawiał nas samych.
Położyłyśmy się z Klaudią do łóżek.
– Cieszysz się, że zostajemy? – zapytałam siostrę.
– Chyba tak, ale zauważyłaś, że coś się zmieniło? – odparła.
– Niby co?
– Widziałaś, jak babcia się wystraszyła, kiedy zapytałaś, czy dziadek był jej pierwszym chłopakiem?
Wybuchłam śmiechem, nie potrafiłam się uspokoić, za to wzrok mojej siostry mówił mi, że mam się zamknąć.
– Klaudia, proszę cię. Nie pomyślałam nad tym pytaniem, ale jak teraz się zastanawiam, to myślę, że może po prostu babcia nie chciała rozmawiać przy dzieciach o swojej pierwszej miłości? Nie dziwię się, czasem to jest wstydliwy temat. Chciałabyś przy rodzicach rozmawiać o swoim Dawidzie?
– Oczywiście, że nie, ale widziałaś, jak zachował się dziadek? Od razy wypił dwa kieliszki nalewki. Coś mi się zdaje, że ta nasza babcia to nie była taka cicha woda – stwierdziła Klaudia i obie się roześmiałyśmy.
– Dobra, młoda, musimy się wyspać, bo jutro od rana mamy masę roboty! – odpowiedziałam i ułożyłam się w wygodnej pozycji do zasypiania.
Nagle drzwi do naszego pokoju się otworzyły, po czym stanął w nich dziadek.
– Śpicie? – zapytał, a ja poznałam po głosie, że jest już dość wstawiony.
– Próbujemy zasnąć – odpowiedziałam – Coś się stało?
– A nie, nie, chciałem wam pomóc się rozpakować – odparł dziadek, wtaczając się do naszego pokoju.
Popatrzyłyśmy na siebie z dużym zaskoczeniem. Dziadek nigdy nam w czymś takim nie pomagał.
– No, pokażcie, co tam macie. Monika, gdzie masz torbę? – Podszedł, spojrzał na mnie przymrużonymi oczami, w których dostrzegłam złość.
– Długo będę czekał? – zapytał. – Jutro będziecie biegać po całym domu i płakać, że nie wiecie, gdzie co macie, a tak już teraz zrobimy porządek i przygotujemy ubrania na Wigilię.
– Dziadku, ale my wiemy, w co mamy się ubrać, nie potrzebujemy twojej pomocy – broniłam się.
Trochę się bałam pijanego dziadka. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Coś musiało się wydarzyć, skoro doprowadził się do takiego stanu, i to w tak krótkim czasie.
– Nie chcecie mojej pomocy? Pff… Zobaczcie, jaki macie rozpiździel w pokoju! Młode dziewczyny, a nie potrafią utrzymać należytego porządku! Jesteście u mnie, więc macie mnie słuchać! Kiedy mówię, że wam pomogę się rozpakować, w tej chwili to zrobimy – czy wam się to podoba, czy nie! Zrozumiano?
Wystraszyłam się jeszcze bardziej. Dziadek zawsze był spokojny, nigdy nie pił w naszej obecności. Dla świętego spokoju wyszłam z łóżka i podałam dziadkowi swoją torbę.
– Przytrzymasz mi ją? – zapytałam ledwo słyszalnym głosem. – Ja się wypakuję.
Dziadek chwycił i otworzył torbę. Sam zaczął wyciągać z niej moje ubrania. W sumie nie ubrania, tylko bieliznę, co bardzo mnie skrępowało.
– Fiu, fiu! Monia ma czerwony stanik, no proszę! Czy to nie zbyt odważny kolor dla takiej młodej damy? Co ta matka ci kupuje! Alina nigdy nie włożyła stanika w innym kolorze niż biały! Czy ty wiesz, że takim strojem i kolorem kusisz chłopaków, którzy tylko na ciebie czyhają? No proszę! I czerwone majtki do kompletu! – komentował.
– Dziadku, o czym ty mówisz? Jakie kuszenie, jacy chłopacy? Biustonosz jak każdy inny. Wszystkie koleżanki w klasie mają kolorowe staniki i nikt nie robi z tego powodu problemów! – odpowiedziałam, lekko się zaśmiewając.
– Nikt? No to ja będę robił! Póki jesteś w tym domu, nie będziesz wkładała kolorowej bielizny! Ma być biała! – wykrzyczał dziadek, po czym schował mój biustonosz do kieszeni spodni i wyszedł, rzucając mój bagaż w kąt.
Jego reakcja całkowicie mnie zaskoczyła. Rozpłakałam się. Nie wiedziałam, co to miało wszystko znaczyć. Afera z powodu czerwonego biustonosza? Czy dziadek zwariował? Dlaczego nagle zaczął się interesować moją bielizną? Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć. Moja siostra podeszła do mnie i mnie przytuliła.
– Monia, nie płacz, pijani ludzie nie wiedzą, co robią. Jutro zapewne mu przejdzie, przeprosi cię i odda ci twoją własność.
– Dziewczyno, ty nic nie rozumiesz! – krzyknęłam na nią. – Dlaczego dowalił się do mojej torby, a do twojej nawet nie zajrzał? Odkąd wszedł do tego pokoju, doczepił się tylko do mnie, na ciebie nie zwrócił uwagi!
– No cóż, jesteś starsza, starsze zawsze mają gorzej – powiedziała z satysfakcją Klaudia.
– Wal się – odparłam i wskoczyłam do łóżka.3.
Wigilijny poranek rozpoczął się dla mnie dość spokojnie, choć cały czas gdzieś w powietrzu wyczuwałam panujące napięcie. Aby zapomnieć o wybuchu dziadka, postanowiłam wraz z Klaudią pomóc babci w przygotowaniach do świątecznej kolacji.
Odniosłam wrażenie, że jesteśmy w domu same z babcią. Rodzice pojechali na ostatnie zakupy, podejrzewam, że chcieli dokupić ostatnie prezenty. Babcia była w cudownym nastroju. Cały czas śpiewała kolędy, a my razem z nią. Uwielbiałam ten okres. Wtedy mogłam nauczyć się wielu tradycji, które w przyszłości chciałam pielęgnować. Moi rodzice nie przywiązywali do tego dużej uwagi, więc wszelkie tradycje mogłam tylko wynieść od babci.
Starałam się nie myśleć o zdarzeniach, które miały miejsce poprzedniego wieczoru. Odniosłam także wrażenie, że sama babcia nie ma pojęcia o sytuacji bieliźnianej afery. Jednak gdzieś w głębi mnie, poczułam strach, który zaczynał powoli paraliżować moją zdolność do racjonalnego myślenia.
Od rana bardzo źle się czułam. Moje samopoczucie zrzucałam na karb wczorajszych wydarzeń. Z jednej strony cieszyłam się świętami, całym tym obrządkiem, z drugiej zaś panicznie bałam się tego, jak mogą się zmienić nasze relacje z dziadkiem.
W pewnym momencie bardzo rozbolał mnie brzuch w okolicy miednicy. Pomyślałam, że musiałam wczoraj zjeść coś nieświeżego, i to dlatego, jednak jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy godzinę później poszłam do ubikacji i na majtkach zobaczyłam krew.
O matko! Dostałam swój pierwszy okres, co teraz? Nie bardzo wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Moja mama omijała ten temat, a w szkole dojrzewanie zostało skrupulatnie przemilczane przez nauczycielkę.
Zdawałam sobie sprawę ze swojego wieku oraz opóźnionego procesu dojrzewania względem moich koleżanek, więc miałam czas, aby się do tego przygotować. Koleżanki w szkole ciągle o tym mówiły, a ja nawet nie pomyślałam, żeby zapobiegawczo kupić sobie jedno opakowanie podpasek.
Włożyłam w majtki kawałek papieru toaletowego i nic nikomu nie powiedziałam. Trochę się bałam, w sumie nie wiem czego. Pierwsza miesiączka wydaje się być dużym przeżyciem, zarówno dla matki, jak i córki. Ale mojej mamy nie interesowało nic innego niż ona sama oraz jej stanowisko pracy. Czułam się przez nią trochę odrzucona, pominięta. Przypominała sobie o mnie głównie wtedy, kiedy trzeba było posprzątać w domu, iść na zakupy lub kiedy nie miała jak zorganizować dla nas opieki. Liczyła się dla niej praca, a nawet coraz częściej jej znajomi. Bolało mnie to, że nie potrafiła znaleźć nawet odrobiny czasu, aby udać się na wywiadówkę do szkoły. Moje oceny nie wywoływały u niej żadnej reakcji, nawet miałam wrażenie, jakby nie cieszyła się tym, iż dobrze się uczę. Zamiast zbliżać się do siebie, zacieśniać relacje, my coraz bardziej się oddalałyśmy. Podobnie traktowała moją siostrę, więc w zasadzie mnie i Klaudii został tylko tata. To właśnie on spędzał z nami czas, gotował nam obiady, sprawdzał zadania domowe, choć też nie zawsze miał na to ochotę. Czasem odnosiłam wrażenie, jakby rodzice żałowali, że mają dzieci. Przecież życie w pojedynkę byłoby dla nich wygodniejsze. Mimo to bardzo ich kochałam, lecz w tym momencie brakowało mi głównie matki. Dlatego postanowiłam, że pierwsza miesiączka zostanie moją prywatną tajemnicą, której nikomu nie wyjawię, zresztą i tak nie miałam z kim się nią podzielić. Od teraz byłam już prawdziwą kobietą.
Kiedy wróciłam do kuchni, okazało się, że większość jedzenia jest już gotowa, więc zostało nam już tylko nakryć do stołu i czekać na świąteczną kolację.
Kolacja wigilijna przebiegła w spokoju. Każdy dostał bezsensowy prezent. Chciałam nowy telefon, a co dostałam? Książkę o psychopatach, którą już kiedyś czytałam, sweter z Mikołajem oraz wełniane skarpety. Byłam w szoku, gdyż moi rodzice doskonale wiedzieli, że mój stary telefon nie nadawał się już do użytku. Ciągle się zawieszał, a także w trakcie rozmowy się wyłączał. Wiele razy prosiłam ich o nowy, nawet miałam nadzieję, że dostanę go właśnie na gwiazdkę, lecz niestety kolejny raz rodzice pokazali mi, że moje potrzeby ich nie interesują.
Niezbyt zadowolona przesiedziałam resztę wieczoru w ciszy. Około dwudziestej poszłyśmy z Klaudią do sypialni oglądać film „Kevin sam w domu” – to nasza coroczna tradycja wigilijna. Reszta rodziny została w pokoju i próbowała kolejnej nalewki dziadka.
Próbowałam skupić się na filmie, lecz z salonu ciągle dobiegały głośne salwy śmiechu, które przeszkadzały mi w oglądaniu. Nagle rozległ się dźwięk mojego starego telefonu. Odebrałam połączenie, nie zwracając uwagi na to, kto dzwoni, jednak sama od siebie nie odezwałam się pierwsza.
– Cześć piękna! Wesołych Świąt! – usłyszałam dobrze mi znany głos.
– Dziękuje, Jacuś, i wzajemnie – odpowiedziałam znudzona.
– Idziesz na pasterkę?– zapytał Jacek.
– No, nie wiem… – Trzymałam mojego przyjaciela w niepewności. Nie bardzo chciało mi się gdziekolwiek wychodzić i słuchać o idealnym życiu Jacusia i jego rodzinki. Poza tym nasza pasterka to nie taka tradycyjna msza, lecz spotkanie na boisku. Miałam stać na dworze i marznąć?
W głębi duszy zrobiło mi się go szkoda, gdyż ta specyficzna pasterka była naszą tradycją od paru lat.
– Pewnie, że będę. Tylko mogę się trochę spóźnić, bo nie wiem, czy wszyscy w domu szybko zasną – odpowiedziałam.
– Okej, to do zobaczenia o północy. Czekam tam, gdzie zawsze! – Zaśmiał się i zakończył połączenie.
Teraz zostało mi już tylko czekać, aż wszyscy zasną. Może nie będzie to takie trudne, kiedy w ruch poszła nalewka.
Znudzona oglądaniem dobrze znanego mi filmu, zaczęłam rozmyślać o Jacku. Intrygowało mnie jego idealne życie na wsi. Zawsze miał wszystko, co chciał. Najbardziej zazdrościłam mu kochających rodziców, którzy nie tylko byli bogaci, ale także mieli czas dla swojego syna.
Rozmyślania o przyjacielu znużyły mnie do takiego stopnia, że nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam.
Z lekkiego snu wyrwał mnie potężny krzyk w salonie.
– Klaudia, co się dzieje? – zapytałam zaspanym głosem moją siostrę.
– Nie mam pojęcia, ale chyba za dużo wypili. – Pokazała głową w kierunku drzwi. – Od jakiegoś czasu słyszę ich podniesione głosy, ale teraz krzyki przerodziły się w prawdziwą kłótnię.
Spojrzałam na zegarek znajdujący się na biurku. Dochodziła dwudziesta trzecia. Miałam jeszcze godzinę do spotkania z Jackiem, lecz czy w takim wypadku będę mogła niepostrzeżenie wymknąć się z domu?
Uchyliłam drzwi, które lekko zaskrzypiały. Zżerała mnie ciekawość, o co kłócą się dorośli. Głównie słyszałam głos dziadka, który był bardzo donośny, lecz wskazywał także na znaczne upojenie alkoholowe, gdyż co jakiś czas dziadek plątał się w tym, co mówił.
– Dlaczego mi to wypominasz? – pytał tata. – Czy to moja wina, że moja własna matka się puściła?
– Ty gnoju, jak ty mówisz o swojej matce! Nie pozwalam ci tak mówić, chociaż jest największą szmatą w tej jebanej wsi! – wykrzyczał dziadek.
– To po co się z nią żeniłeś, no po co? Do dzisiaj nie masz do nas żadnego szacunku, myślisz, że nie słyszę, jak się do nas odnosisz? Rzygać mi się chce, kiedy mam tu przyjechać! Zobacz na swoich pozostałych synalków, kiedy ich ostatni raz widziałeś? Byli tu dokładnie w ten sam dzień w tamtym roku! Zapytaj ich, czemu was nie odwiedzają! – Takiego krzyku mojego taty jeszcze nie słyszałam.
– To po co tu przyjeżdżasz? Nikt cię nie zapraszał! Wypierdzielaj stąd w tej chwili. Nie chcę cię widzieć! – krzyczał dziadek, przewracając wszystko, co znajdowało się na stole. Głos tłukącego się szkła zagłuszył kolejne słowa wykrzykiwane przez dziadka.
Ktoś wyszedł z domu, głośno trzaskając drzwiami. W tym momencie wiedziałam, że o pasterce nie ma dzisiaj mowy. Nie dam rady wyjść, kiedy w domu jest taka atmosfera. Chwyciłam za telefon i wyszukałam szybko numer Jacka.
Po kilku sygnałach usłyszałam jego zaspany głos.
– Słuchaj, nie dam rady dzisiaj wyskoczyć – zaczęłam.
– Monia, nie rób mi tego, kurde, muszę się komuś wygadać, proszę cię.
– Jacek, przed chwilą w domu była awantura. Nie wiem dokładnie, o co poszło, ale tata z dziadkiem ostro się pokłócili. Któryś z nich wyszedł z domu. Boję się, zrozum to! – Prawie płakałam do słuchawki.
– Mam do ciebie przyjść? Czego się boisz? Boże, Monika, co się dzieje?! – krzyczał do telefonu.
– Nie, lepiej nie. Opowiem ci wszystko kolejnym razem, kiedy…
– Z kim rozmawiasz? – zapytał dziadek, wchodząc do pokoju.
Ledwo trzymał się na nogach, strasznie śmierdział alkoholem i papierosami.
– Cholera jasna, z kim rozmawiasz?! Miałaś już dawno spać! Marsz do łóżka! – krzyczał.
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. To nie jest mój dziadek! – kłębiło mi się w głowie.
Dziadek podniósł kołdrę do góry, oznajmiając mi tym samym, gdzie jest moje miejsce. Nagle jego wzrok powędrował w kierunku plamy krwi na prześcieradle. Spojrzał na mnie. W jego oczach było widać furię.
– Ty mała pierdolona dziwko! Zapraszasz sobie gachów do mojego domu? – Rzucił kołdrą na łóżko i skierował się w moją stronę. – Chcesz, żeby mój dom był kojarzony z burdelem? Komu się sprzedałaś, gadaj! – krzyczał i hamował się przed uderzeniem mnie. Jego dłoń znajdowała się niemal przy mojej twarzy. W każdym momencie mógł mnie uderzyć.
– Ja nic nie zrobiłam, naprawdę – wydusiłam z siebie, hamując łzy napływające mi do oczu. – To nie tak, jak myślisz, dziadku!
– A skąd ty, gówniaro, wiesz, co ja myślę? To z nim gadałaś, jak wszedłem do pokoju? Co? Podobało mu się i chciał umówić się jeszcze raz, tak? – Chwycił mnie za rękę i mocno szarpnął. – Wypierdalaj z tego domu! Ty i ta twoja zasrana rodzinka! Nie chcę was widzieć! – Popchnął mnie w kierunku drzwi, tak że uderzyłam w nie łokciem.
– Proszę, dziadku – płakałam. – Proszę, daj mi to wytłumaczyć – łkałam coraz bardziej. Ból przeszywał moją rękę, lecz to, jak potraktował mnie dziadek, bolało jeszcze bardziej.
Zbliżał się do mnie szybkim krokiem, celując dłonią w mój policzek. Już zaczynałam się kulić ze strachu przed ciosem, kiedy nagle odepchnęły mnie drzwi, a w nich pojawiła się babcia wraz z Klaudią. Moja siostra zdołała uciec przed dziadkiem, zostawiając mnie na pastwę losu.
– Co tu się dzieje?! Antoni, co ty wyrabiasz? – krzyczała babcia.
– Co ja robię? Zapytaj swojej małej wnuczusi! Robi burdel z naszego domu! Zaprasza sobie gachów do pokoju w obecności siostry! Pewnie trójkąty planują! – Dziadek machał rękami.
– Co ty wymyślasz, człowieku! Ona ma piętnaście lat! Jak mogłaby coś takiego robić?! – odpowiedziała spokojnie babcia, w dodatku chichocząc.
– Patrz, co znalazłem na jej prześcieradle! – Dziadek chwycił babcię mocno za rękę, kierując ją w stronę mojego łóżka. – Krew! Trzeba ci to tłumaczyć, stara wariatko? Szmaci się pod naszym dachem! Pizda jedna mała. Ale czego się można spodziewać po córce takiego palanta!
– Zamknij się! Zamknij się! Ja niczego nie zrobiłam! Z nikim się nie spotkałam, rozmawiałam z Jackiem przez telefon. Składał mi życzenia świąteczne, kiedy dziadek wszedł do pokoju! A ta plama na łóżku to miesiączka! Babciu, dostałam pierwszy okres, a nie mam tutaj żadnych podpasek. Wzięłam trochę papieru toaletowego, ale widocznie przeciekł, a dziadek… Dziadek zrobił ze mnie nie wiadomo kogo! Nie wysłuchał nawet moich wyjaśnień, od razu mnie zaczął oskarżać! – Nie wytrzymałam, wykrzyczałam wszystko.
Dziadek w momencie spuścił głowę i wyszedł z pokoju, nawet nie przeprosiwszy. Babcia przytuliła mnie mocno do siebie.
– Uspokój się, kochanie, nie płacz. Dziadek jest pijany, a wiesz, jak po pijaku człowiek nie myśli – uspokajała mnie.
– Ale dlaczego? Dlaczego nie zapytał, czy coś mi się nie stało, tylko od razu zaczął oskarżać o najgorsze? Kogo miałam wpuścić do pokoju znajdującego się na pierwszym piętrze? Wiesz, jak mnie to zabolało? – Zanosiłam się od płaczu.
– Dziadek ma problem ze sobą, ale to nie jest temat na dzisiejszy wieczór. Chodź, dam ci jakieś podpaski – odpowiedziała babcia i ruszyłyśmy razem do łazienki.
Przechodząc obok pokoju rodziców, zauważyłam, że nie ma ich walizek.
– Gdzie mama i tata? – zapytałam.
– No właśnie, tu mamy problem. Tata pokłócił się z dziadkiem i oboje z twoją mamą wyjechali. Zostawili was tutaj, bo i tak miałyście zostać do końca przerwy świątecznej, poza tym byli pewni, że już śpicie.
No jasne! Rodzice po prostu nas zostawili z agresywnym człowiekiem, a sami pojechali do domu! Jak zwykle myślą tylko o sobie – powiedziałam w duchu sama do siebie. W tej sytuacji wiedziałam jedno – że po prostu boję się tutaj zostać i chcę wrócić do domu! W głowie zaczęłam układać już plan, co zrobić, żeby szybko się tam znaleźć i nigdy tu nie wracać! Jednak czy ktoś mi pomoże?