- W empik go
Cud mniemany czyli Krakowiacy i Górale - ebook
Cud mniemany czyli Krakowiacy i Górale - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 203 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sprawa I
Teatr przedstawia z jednej strony chałupy wiejskie, wspośrzód nich widać karczmę z wystawą, po drugiej stronie pod laskiem młyn i rzeka, na której stoi mostek, w głębi widać wieś Mogiłę, kościół i grobowiec Wandy.
Jonek siedzi na wierzbie i spogląda ku Wiśle.
Stach biega niespokojny .
DWUŚPIEW
STACH
Cós Jonku, nic tam nie widzis?
JONEK
Nic wcale, prózno się bidzis.
STACH
Patsaj jeno, miły Jonku,
Patsaj dobze pseciw słonku.
Bo słysałem, ze dziś wcale
Mają psypłynąć górale.
O niescęście tes to moje,
Jakze ja się tego boję!
JONEK
Nie lękaj się, miły Stachu,
Wsakci nie umzem od strachu,
Toć górale nie są carci
A jeźli będą uparci,
Tak ich tu gracko wyćwicem,
Ze się musą wrócić z nicem.
STACH
Ale jak mi porwą Basię?
JONEK
Jesceć im, od tego zasię.
Ale cicho! Coś spod góry
Płynie: kieby dwaj gąsiory.
STACH
Ach, to oni pewniusienko!
JONEK
Nieinacej, mój Stasienko,
Teras widzę dokonale,
Zeć to oni są górale. (skacze z drzewa.)
STACH
Cós tu cynić?
JONEK
Cós pocniewa? (myślą.)
STACH
Oto do ojca pójdziewa,
I nim górale psypłyną,
Padniem mu do nóg z dziewcyną.
I opowiem moje chęci
JONEK
Ja w tem za druzbę słuzę ci.
(razem)
Idźma, wsak on nie ze skały
Wzrusy się na me (twe) zapały,
Wsak on kiedyś w młodym wieku,
Musiał tes doznać nieboze,
Jak to wej doskwiera cłeku,
Kiej do swej lubej nie moze
(odchodzą obydwa.)
(Stach zatrzymuje się przed samym młynem.)
STACH
Ach, nie mogę mój Jonku, jakoweś mnie mory
Psechodzą i drzę cały.
JONEK
Zwycajnie, jamory
Nieśmiałym cłeka cynią, ośmielze się psecie.
STACH
Wiem, ze młynaz najlepsa jest dusa na świecie,
Ale jego zonecka, oj, ta, zadną miarą
Nie pozwoli wej na to, wsak wies, miły bracie,
Ze go tak osiodłała, jak kobyłę starą:
W ustawicnej nieborak zyje tarapacie.
JONEK
Dobrze mu tak, na co stary, ozenił się z młodą?
Posed wej i on za modą.
Chciał pewnie, azeby go sąsiedzi chwalili,
Żeby go, jak po miaStach, karmili, poili,
Byle tylko wstęp mieli do ładnej zonecki:
Myślał, ze złoto złapie, dziś ma torbę siecki.
Jak tylko pani Dorota
Wlazła w dom – zaraz niecnota,
Starca zawojowała i córkę mu gryzie;
A sama, jak zobacy zwawego chłopaka,
To tak do niego lizie,
Kieby smoła jaka.
STACH
Otós to, miły Jonku, moja bida cała,
Pani młynarka, tak się we mnie pokochała,
Ze, kaj mie tylko spotka, w oboze cy w gumnie,
Zaras chce całusa u mnie.
Ongi, jak mie pod stogiem siana psycapiła,
Tak mię ściskała niecnota,
Ledwie mnie nie udusiła.
JONEK
Cy tak? no, wejcie to ta
Psycyna, ze ci Basi nie chce dać za zonę:
Wiesze co, to psed Bartkiem oskarzemy onę,
A tak się wsyćo skońcy.
STACH
Oj nie, miły Jonku,
Nie psycyniajmy prózno staremu frasunku,
Mógłby się na śmierć zagryść, gdyby lepi
Męzowie na swych zonek figle, byli ślepi,
Więcejby spokojności między ludźmi było.
JONEK
Mów racej, ze rozpustniejby się jesce zyło,
Ale wies co, te wsytkie matki korowody
Są furdą, jezeli mas słowo panny młody.
STACH
Ej Basiać mnie lubuje i tak powiedziała,
Ze nie chce tego drągala, Górala,
Którego jej macocha za męza obrała:
Tylko, ze ociec stary, zapewne mu słowa
Zechce dotsymać, bo to jus dawna umowa.
Między niemi stanęna, ach otós jus płyną
Górale i Bryndusa zaręcą z dziewcyną.
Ja się zabije, Jonku, jeźli ją postradam.
JONEK
Cekajno, niech ja wpsódy z młynazem pogadam,
Kto wie, moze go jako w zdaniu pseonace,
Gdy mu nase racyje dobze wyonacę,
Psecies to co swój, to swój; na cós tu obcego,
Kiej haw mamy i w domu, rodaka swojego.
Alboś to ty wej hołys, lub jaki mitręga,
Psecieć to i twój ociec seść kobył zapsęga
W furmankę, i niedawno woził kastelana
Do Warsawy, ba, nawet i samego pana
Wojewodę do Grodna, a jak się obrócił,
W tsy niedziele go zawiózł, i nazad się wrócił.
I ty tes ctery konie pędzis jednym licem,
Po wąwozach się kręcis, tsaskas łepsko bicem,
Mas tes dwa morgi gruntu, dwa zupany syte
I tańcujes najlepiej między parobkami,
Mas i kozuch skalmieski, buty z podkówkami,
Dwie laski w srebro kute, ksemieniem obite,
A jezeli dotego dziewcyna ci spsyja,
To się nicego nie bój.
STACH
Ale nam cas mija,
Bo jak wej ci Górale psypłyną do młyna,
Jak się upse Dorota, to za poganina
Bartłomiej wyda córkę, i stracę dziewcynę.
JONEK
Jesce tutaj nie zdązą ani za godzinę.
Basie tsa ze młyna zwabić, byśwa uradzili.
STACH
Nie wiem, jak to tu zrobić.
(Basia w dymniku pokazuje się.)
JONEK
(spostrzega Basię.)
Cyt, widzis ty Basie?
Sprawa II
Stach, Jonek, Basia.
STACH (biegnąc do Basi.)
Basiu! moja dusecko, zleź tu do nas trocha.
BASIA
Nie mogę, bo młyn wejcie zamknęła macocha.
Ale patsajcie jeno, jest ona w stodole?
Jezeli jej nie widać, zejdę choć po kole.
JONEK
Nie mas jej, chwila temu, posła za ogrody.
STACH
Zejdź więc, tylko ostroznie, abyś sobie skody
Niezrobiła.
BASIA
Nie bój się, nie pierwsy raz ci to.
(schodzi po kole, Stach jej rękę podaje, a Jonek patrząc śmieje się.)
JONEK
Ba, ba, ba! nie musiałaby chyba być kobietą,
Żeby się nie umiała wykradać do gacha.
Ale jak zręcnie skace, jak koza, ha! ha! ha!
Mówią, ze nie tsa wiezyć po miastach niewieście.
Diabła prawda, i nase to zrobią, co w mieście.
STACH
Ach, Basiu! zycie moje, cós to będzie z nami?
BASIA
Abo co?
STACH
Juz dwie krypy płyną z Góralami.
Niezadługo tu staną.
BASIA
A to niech i ta staną.
STACH
To cie wej nic nie martwi, to chces być wydaną
Za Bryndosa, Górala?
BASIA
Nic z tego nie będzie.
Wsak wies, kiej u nas był tu po kolędzie
Powiedziałam mu wyraźnie,
Ize ja się z nim nie draźnie,
Ale mu sceze mówię, że jak diabła, jego
Nie cierpie i, ze pójdę za Stasia mojego,
A ze on nie chce wiezyć, ze tak jest uparty,
Niech go biorą carty.
Jak psyjdzie tak pójdzie s kwitkiem.
STACH
Dobze to moja Basiu, ale gdy stem wsytkiem
Ociec cię musić będzie, albo tes macocha?
BASIA
Ociec tego nie zrobi, bo mnie mocno kocha,
A matuli zaś powiem: matulu słuchajta,
Kiej wam tak Góral miły, to se go kochajta,
Ja zaś za górala niechce pójść i kwita,
A jak mnie gwałtem weźmie, pozna, zem kobieta,
Tak go gryść, tak cartowsko zyciem z nim gotowa,
Ze mu za jeden tydzień, jak kadź spuchnie głowa;
Otósto jej tak powiem, i na tym się skońcy.
Nie bój się mój Stasieńku, nic nas nie rozłący,
Jeźli cię nie nawiną inne pseciwności.
STACH
Basiu cylis ty nie znas, całej mej miłości:
Jako wągiel skropiony wodą, bardziej pazy,
Jako wiatr rozdymając, ogień, lepiej zazy,
Tak me serce więksego doznaje płomienia,
Kiedy na się fortuna pseciwną zamienia.
BASIA
Jus se wej nie gryź głowy, jus ja w to poradzę,
Ze tego natrętnego Górala odsadzę;
A jak będzie uparty, zaśpiewam mu wreście
Tę piosneckę, co to ją jakaś panna w mieście
Swemu kawalerowi psed ślubem śpiewała,
Kiej ją matka za niego gwałtem wyganiała.
ŚPIEWKA
Mospanie kawaleze,
Nie zeń się, prosę, ze mną,
Bo ja powiadam sceze,
Ze ci nie będę wzajemną.
Natura kochać kaze
I mnozyć swoje plemię,
Ja mam ku tobie odrazę,
Prosę, zaniechajze męe.
Gdzie jest w małzeństwie zgoda,
Tam słodko lata schodzą,
Tam w domu jest swoboda,
Tam się i ludzie rodzą.
Lec gdzie w małzeńskie łózko
Niezgodę djabeł wdmuchnie,
Tam zonie schnie serdusko,
Męzowi głowa puchnie.
Nie zda się baran kozie,
I kacka nie chce kruka,
Wabią się ptaki w łozie,
Kazde swojego suka.
Gdzie się w niewoli zyje,
Niemas tam wzajemności,
Pies na powrozie wyje,
Kazdy pragnie wolności.
Otóz to tak mu powiem.
JONEK
(który dotychczas w pole patrzał.)
Ej, cicho!
Dorota wej tam idzie.
STACH
A cyją tu licho
Niesie, uciekaj, Basiu, by cię nie zocyła.
BASIA
Ale jak łatwom na dół s pod dachu zskocyła,
Ale w górę nie mozna, a dzwi odemłyna
Zamknęła wej macocha, by snać starowina
Ociec nie wysedł patsyć, kędy ona chodzi,
Bo jak wejcie uwazam, ze ona coś godzi
Na jakiegoś jamanta, s którym się wej wdaje,
A musi jus mieć kogoś, bo raniutko wstaje,
I biega za stodoły -
JONEK
(do Stacha cicho.)
Ciebie pewnie suka.
STACH
(do Jonka.)
Nie mówze nic.
(do Basi.)
Idź, Basiu, bo cie matka sfuka,
Najlepiej idź do karcmy pomiędzy dziewcyny,
Tańcują tam, bo Pawła dzisiaj zaślubiny,
Mają tu psyjść i ojca prosić na wesele
Ty se tes potańcujesz niemi – potem śmiele
Psyjdzies, pomiędzy gośćmi nie będzie cię łajać.
BASIA
Bywaj mi zdrów.
(odchodzi.)
STACH
Ty tes Jonku, psestań bajać,
Gdyby dziewucha zwęchła te matki zaloty,
Miałzebym potem w domu cartowskie kłopoty;
Idź za nią, wsak ty druzba, ty mas tańce wodzić.
JONEK
Podchlebiaj matce Stachu, bo ci moze skodzić,
Nie zawadzi dla zysku osukać nawjasem,
Wsak i panowie zonki tes zdradzają casem;
A próc tego s psybytku, wsak głowa nie boli,
Potrafis ty i matce i córce dowoli.