Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Cudowne uzdrowienia przez hrabiego di Cagliostro. Wspomnienia z domu pana Cagliostro w Roveredo - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
25 marca 2025
19,50
1950 pkt
punktów Virtualo

Cudowne uzdrowienia przez hrabiego di Cagliostro. Wspomnienia z domu pana Cagliostro w Roveredo - ebook

‘Cudowne uzdrowienia przez hrabiego di Cagliostro. Wspomnienia z domu pana Cagliostro w Roveredo’. Tajemnice hrabiego di Cagliostro – uzdrowienia, magia i legenda. Clementine Vannetti przybliża fascynującą postać Józefa Balsamo, znanego jako hrabia di Cagliostro – jednego z najbardziej zagadkowych i kontrowersyjnych ludzi XVIII wieku. Ten tajemniczy uzdrowiciel i alchemik budził zarówno podziw, jak i niepokój, inspirując liczne opowieści i spekulacje. Książka przenosi czytelnika do Roveredo, gdzie Cagliostro przez jakiś czas przebywał i leczył chorych, budząc sensację wśród mieszkańców. Jedni widzieli w nim maga, inni oszusta, a on sam podkreślał, że jego misją jest niesienie pomocy cierpiącym. Relacja zawarta w tej publikacji ukazuje atmosferę tamtych dni, pełną tajemnic i sporów wokół niezwykłych zdolności hrabiego. To opowieść dla miłośników historii, ezoteryki i niezwykłych biografii – lektura, która rzuca nowe światło na człowieka owianego legendą, pozostawiającego po sobie więcej pytań niż odpowiedzi.

Kategoria: Ezoteryka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-768-9
Rozmiar pliku: 110 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp.

Jednym z najbardziej znanych XVIII–wiecznych awanturników był owiany mgiełką tajemnicy Józef Balsamo, przypisujący sobie arystokratyczny tytuł hrabiego di Cagliostro.

Czyż to nie dziwne (a może śmieszne i żałosne zarazem), że w czasach kiedy wmawiano narodom, iż jedynie słuszną dewizą jest: „Wolność, Równość, Braterstwo lub... Śmierć”, ci którzy pragnęli rozbłysnąć na firmamencie ówczesnej „oświeconej” Europy, starali się dowodzić, iż należą do grona ludzi „szlachetnie urodzonych”, do lepszej, do świetniejszej rasy. Balsamo nie chciał być nawet zwykłym szlachcicem, on musiał być hrabią!

Cóż, historia kocha się w paradoksach.

Przejdźmy jednak do rzeczy.

Co do pochodzenia Józefa Balsamo istnieje co najmniej kilka wersji.

Otóż on sam twierdził, że ani rodzice, ani miejsce, ani data urodzenia nie są mu znane.

Niektórzy dowodzą, że wywodził się z włoskiej, hiszpańskiej, bądź portugalskiej rodziny żydowskiej. Według natomiast ustaleń św. Inkwizycji (której nasz bohater z czasem stał się więźniem i ofiarą) wynikać miało co następuje:

8 czerwca 1743 roku w Palermo, w zacnej chrześcijańskiej rodzinie, z rodziców Piotra Balsamo i Felicji Braconieri narodził się chłopczyk, któremu na chrzcie nadano imię Józef.

Ponieważ od najwcześniejszych lat swego dzieciństwa cechował się on niebywałą inteligencją, doskonałą pamięcią, jak też absolutnie niezwykłym zamiłowaniem do nauki, zacni rodzice nieprzeciętnego malca postanowili, iż żal byłoby poświęcać go karierze kupieckiej, marnując w ten sposób niezliczone dary boskie, jakich Pan Bóg nie poskąpił Józefowi. Podjęli więc – najtrafniejszą, jak się im podówczas zdawało – decyzję. Oto, ni mniej, ni więcej, tylko swą latorośl oddali do miejscowego seminarium duchownego, aby tam zaczerpnął jak najwięcej jak najpożyteczniejszych nauk z obfitego źródła wiedzy i mądrości „Matki naszej Kościoła Katolickiego”.

Rychło się jednak okazało, iż nie był to pomysł fortunny, wybór trafny. Oto bowiem młody Balsamo i nie chciał i nie umiał podporządkować się rygorom panującym i obowiązującym w tej szacownej instytucji naukowej.

Ponieważ jednak mający nad nim pieczę duchowni uznali, że zalicza się on do osób ponadprzeciętnych i gdyby udało się go – okiełznawszy wpierw – przyoblec w duchowną sukienkę, Kościół Rzymski Katolicki mógłby zeń mieć nie lada pożytek.

Dlatego też nie usunięto go po prostu – na co za krnąbrność i niezliczone występki jak najbardziej zasługiwał – z Seminarium św. Rocha w Palermo, lecz odesłano go do znanego z surowych reguł klasztoru w Cartagirone.

Miał on wówczas 13 lat i zdawało się postanowione, że zostanie księdzem.

Mimo nader młodego wieku odznaczał się niebywałą wprost wiedzą w zakresie teologii, historii, geografii, a przede wszystkim nauk medycznych (w tym zielarstwa) i chemii.

Niestety, młody Józef wytrzymał w klasztornych murach zaledwie cztery lata i gdy po kolejnym popełnionym łajdactwie usiłowano go przykładnie i srodze ukarać, po prostu dał drapaka i od tamtej pory nigdy już nie wrócił do zgłębiania Świętej Teologii.

Za to rychło dał się poznać jako... Trudno mi znaleźć odpowiednie słowo... Trudno mi zdecydowanie i jednoznacznie określić owego człowieka

Tak, był szarlatanem. Ba! Oszustem i zapewne złodziejem nawet, to pewne, ale posiadał również zdolności i umiejętności, które wyniosły go wysoko, bardzo wysoko, ponad szary tłum przeciętnych zjadaczy chleba. Lecz może o tym napiszę troszkę później.

* * *

Po ucieczce z klasztoru, aby żyć, nie zamierza się imać żadnej (uczciwej!) pracy, lecz – udając wielkiego pana i znawcę nauk tajemnych – wyłudza pieniądze od naiwnych, którzy mają pękate, dobrze wypchane sakiewki.

W owym okresie nosi on najprzeróżniejsze nazwiska. Jest znany jako hrabia Harat, kawaler Fenice, hrabia Phoenix, markiz del Anna, markiz Pellegrini, kawaler Belmonte, Melissa, Zichis...

Na samym końcu dopiero przybiera nazwisko di Cagliostro, nadając sobie równocześnie tytuł hrabiowski. I pod tymże nazwiskiem znany już będzie do końca swoich dni, a nawet dłużej, bo aż do teraz.

* * *

Po zuchwałej i wyjątkowo łajdackiej kradzieży dokonanej w swym rodzinnym mieście zmuszony był ratować się ucieczką. Los chciał, że trafił do Messyny. Czy było to zdarzenie opatrznościowe? A może tylko zwykły przypadek? Któż to dziś wiedzieć może i któż będzie próbował zgadywać.

Faktem jednak – i to absolutnie bezspornym – pozostaje, iż właśnie pobyt w Messynie i zawarta tam, nader szczególna, znajomość, zaważyły na całym późniejszym życiu i ostatecznym losie, jaki spotkał Józefa Balsamo.

Otóż, któregoś dnia, zgoła niespodziewanie, natknął się hrabia Cagliostro na starego i bardzo różniącego się od pozostałych ludzi, człowieka. A człowiekiem tym był – prawdopodobnie Grek lub Albańczyk z pochodzenia – noszący egzotycznie brzmiące imię: Altotas.

Kim (a może CZYM?) był ów Altotas, także do dziś pozostaje zagadką. Wiadomo o nim tyle tylko, iż do perfekcji opanował dostępną umysłowi ludzkiemu wiedzę tak jawną, jak tajemną, że parał się fizyką, chemią, botaniką, zoologią, no i oczywiście czarną magią oraz astrologią. Ponoć posiadł był – podobnie zresztą jak inna sławna tajemnicza postać, hrabia de Saint–Germain – sztukę niezwykłej długowieczności i przemieniania nieszlachetnych kruszców w złoto. Podobno...

Altotasa widywano w rozmaitych częściach tamtoczesnej Europy, a opinią cieszył się niezbyt dobrą. Nic nie wskazuje na to, aby w jakiś szczególny sposób się maskował i ukrywał, a jednak... a jednak nie tylko policje poszczególnych krajów, w których przebywał, ale nawet sama św. Inkwizycja nie potrafiła dobrać mu się do skóry. Mało tego, nie była nawet w stanie dokonać rzeczy tak prostej, jak zebranie o Altotasie dostatecznej liczby wiarygodnych informacji.

Tak na dobrą sprawę, to nie można my było niezbicie udowodnić niczego zdrożnego, czegoś takiego, co pozwoliłoby go postawić przed trybunałem sędziowskim, choć podejrzewano (zapewne nie bezpodstawnie), że uprawiając magię dopuszcza się satanistycznych mordów na dzieciach.

Jak wspomniałem, Cagliostra i Altotasa zetknął ze sobą albo sam diabeł, albo czysty przypadek (o ile oczywiście cokolwiek na tymnajlepszym – rzekomo – ze światów dzieje się przez przypadek) i od tamtej pory – rozpoznawszy się wzajemnie jako bratnie dusze – już się nie rozstawali.

Józef Balsamo został gorliwym uczniem i wielbicielem starego maga, który nie szczędził mu nauk, przekazując całą posiadaną tajemną i nietajemną wiedzę. Tę zaś Cagliostro chłonął całym sobą, z czasem stając się ze zwykłego wydrwigrosza uznanym powszechnie i nader cenionym znawcą nauk hermetycznych.

Tyle, iż gwoli uczciwości dodać należy, że prawie do śmierci nie wyzbył się łajdackich nawyków i mimo, że jako „wielki wtajemniczony” mógł tak sobie zorganizować życie, aby je prowadzić na odpowiednio wielkopańskiej stopie, o ile tylko miał po temu okazję, nigdy nie oparł się pokusie oszukania, czy ograbienia kogoś w mniej, czy też bardziej wyrafinowany sposób.

Po zawarciu znajomości z Altotasem i rozpoczęciu u niego edukacji, obydwaj magowie udali się w długą podróż na Wschód uchodzący za kolebkę TAJEMNICY. Jest to pewne i niezbicie dowiedzione, że dokładnie zwiedzili Egipt, podówczas na poły legendarną krainę, z której rzekomo pochodzić ma cała wiedza hermetyczna wszystkich ludów i wszystkich czasów.

Zapewne niesamowite wrażenie wywarły na Cagliostrze zabytki przeszłości krainy faraonów, a w szczególności chyba sfinks i piramidy.

Czy Cagliostro bawiąc na Wschodzie jeszcze bardziej pogłębił swą tajemną wiedzę? Wydaje się pewne, że tak, że takowy właśnie, a nie inny cel miała owa wyprawa. Ponad wszelką wątpliwość wiadomo wszakże jedno, iż po powrocie stamtąd do Europy (zbaczając po drodze na Maltę, gdzie serdecznie został przyjęty przez Wielkiego Mistrza tamtejszego Zakonu), ogłosił się Wielkim Koptem i jął organizować towarzystwo (instytucję, zakon?), którego struktura przypominała strukturę lóż wolnomularskich. W rzeczywistości jednak, chociaż Cagliostro za wszelką cenę usiłował udowodnić, że z „bogobójczą masonerią” nie ma nic wspólnego, głosił też same, co i ona hasła. Aby jednak nie było żadnych niedomówień: Balsamo był również i „zwyczajnym” masonem. Ale o tym niżej.

Jak któregoś dnia los postanowił zetknąć ze sobą Cagliostra i Altotasa, tak też innego rozdzielił ich ostatecznie i nieodwołalnie.

A jak do tego doszło – nie wiadomo. Oto bowiem, ni mniej, ni więcej, tylko pewnego razu Altotas prowadzący podówczas jakieś nader poważne badania alchemiczne... po prostu zniknął!

Na próżno próbowano rozwikłać zagadkę owego zniknięcia. Wierzący w nadprzyrodzone moce, im właśnie przypisywali porwanie starego czarownika. Sceptycy na odmianę rozgłaszali, ze wytłumaczenie owego faktu jest zgoła prozaiczne, że to bez wątpienia któryś z możnych tego świata, zostawszy nazbyt jawnie i bezczelnie oszukany i oskubany z pieniędzy, kazał cichaczem, a po kryjomu, skręcić Altotasowi kark.

Cóż, mnie to ostatnie wyjaśnienie jakoś nie trafia do przekonania, ponieważ staremu Grekowi nikt i nigdy nie zarzucał oszustwa. Jeśli już ktoś miałby na owo skręcenie karku za oszustwo zasłużyć, to raczej Cagliostro. Tymczasem jemu nie spadł wówczas włos z głowy, a nawet wręcz przeciwnie – cieszył się ogólnym szacunkiem i wielką estymą.

Zniknięcie Altotasa bez wątpienia było nie na rękę hrabiemu, który z owego starca miał nieoceniony wprost pożytek, ale ostatecznie dał sobie radę i bez niego.

W tym samym czasie zaprzyjaźnił się bowiem z wielkim mistrzem Zakonu Maltańskiego, Pinto, który podobnie jak i nasz bohater żywo zajmował się magią i hermetyzmem. Cagliostro, Altotas i Pinto nawet przez jakiś czas pracowali razem. Niestety nie znamy rezultatów ich prac.

Po przybyciu z Malty do Italii, zamieszkuje w Rzymie, gdzie prowadzi w miarę ustabilizowane – jak na niego – życie. Nie narzeka na niedostatek, ba za świadczone usługi wróżbiarskie, magiczne, za sprzedaż ziół i eliksirów zbiera sporo grosiwa.

Wówczas właśnie poznał prześliczną młodziutką dziewczynę Lorenzę Feliciani. Fałszywy, acz wówczas dość zamożny szlachcic, wywarł nadzwyczaj korzystne wrażenie na rodzicach wybranki, a ona sama zakochała się w nim nieprzytomnie.

Jak nietrudno się domyślić, ślub młodej pary nastąpił bardzo szybko. Po ślubie jednak teściowie Balsama z przerażeniem odkrywają prawdziwe, diaboliczne oblicze swego zięcia i przepędzają go z domu, jednocześnie usiłując nakłonić córkę – dla jej własnego dobra – do porzucenia męża.

Lorenza kocha go jednak do szaleństwa i nie zamierza wysłuchiwać owych rad. Przeniósłszy się z nim do wynajętego domu wiedzie początkowo wygodne i dostatnie życie. A środków na nie nie brakuje, ponieważ Cagliostro znalazł jeszcze lepszy od magii sposób zarabiania pieniędzy. I to dużych pieniędzy. Zajął się mianowicie – na ogromną wręcz skalę – podrabianiem podpisów i najrozmaitszych dokumentów, co czynił z wyjątkowym kunsztem i maestrią.

Mógł był tak przeżyć długie lata, gdyby chciwość nie podszepnęła mu pomysłu oszukania wspólników przestępstw. Ci zaś, rozwścieczeni na hrabiego, zadenuncjowali go rzymskiej policji.

I na tym kariera Józefa Balsamo mogłaby się ostatecznie zakończyć, gdyby nie jego szczęśliwa gwiazda. Otóż, w porę ostrzeżony, wraz z wierną i oddaną żoną zdołał ratować się ucieczką, co ocaliło – bez wątpienia – jego gardło.

* * *

Żywot Cagliostra jest nadzwyczaj barwny i bogaty zarazem. Wiele podróżował po ówczesnej Europie, nigdzie dłużej nie zagrzewając miejsca. Miedzy innymi odwiedził Anglię, Francję, Hiszpanię, Kurlandię, Niemcy, Polskę, Rosję...

Wszędzie, dokądkolwiek przybywał, rychło zaczynał zwracać na siebie uwagę wysoko urodzonych…………..
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij