Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ćwiczenia z odwagi. Wędrując przez nasze lęki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,99

Ćwiczenia z odwagi. Wędrując przez nasze lęki - ebook

Czy lęk może być dobry? Co zrobić, żeby był naszym sprzymierzeńcem, nie wrogiem? Czy Bóg chce, żebyśmy się Go bali? Co to konkretnie znaczy, że miłość usuwa lęk?

Wszyscy czasem czujemy lęk. Boimy się o swoje zdrowie, pracę, rodzinę. Stresuje nas opinia innych. Coraz trudniej zrozumieć otaczający nas świat, a przyszłość rysuje się jako niepewna.

Dobra wiadomość jest taka: lęku nie trzeba się bać! Jest on naturalną ludzką reakcją i może nam służyć – ostrzegając przed zagrożeniem, a także wskazując na nasze pragnienia. Chodzi jednak o to, żeby nad nami nie panował. Co zrobić, żeby nasze relacje – z Bogiem, z drugim człowiekiem, ze światem, z samymi sobą – były od niego wolne?

Ks. Grzegorz Strzelczyk w niezwykłych duchowych ćwiczeniach zaprasza nas do konfrontacji z własnymi lękami. Poznanie ich źródeł, a następnie spojrzenie na nie w świetle Ewangelii pozwala wejść na drogę do wewnętrznej wolności i spokoju.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-6471-7
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Tą książką chciałbym zaprosić was na rekolekcje poświęcone Jezusowemu wezwaniu: „Nie lękajcie się!”, a w związku z tym – lękowi i strachowi.

W teologii systematycznej rzadko konfrontujemy się z tymi tematami, częściej zajmują się nim specjaliści od duchowości, kiedy jednak zajrzymy do Pisma Świętego, zauważymy, że ten wątek – zachęta, by się nie bać – jest w nim silnie obecny. Z kolei kiedy spojrzymy na własne doświadczenie – zwłaszcza jeśli mamy trochę odwagi w przyznawaniu się do tego, co przeżywamy – dostrzeżemy, że również i w nas trochę lęku na pewno jest.

Wygłosiłem w życiu sporo rekolekcji przed różnymi gremiami, napisałem ileś książek, przywykłem do publicznych wystąpień i publikacji, ale gdybym teraz powiedział, że się w ogóle nie obawiam, czy czegoś nie zawalę albo nie zmarnuję, tobym zwyczajnie skłamał. Nie żebym się jakoś szczególnie bał – jestem już w końcu dużym chłopcem – niemniej trochę tego mrowienia z niepokoju zawsze daje się odczuć. Strach i lęk to coś, co towarzyszy nam nieuchronnie, nawet jeżeli nie chcemy.

Strach i lęk to coś, co towarzyszy nam nieuchronnie, nawet jeżeli nie chcemy.

Zdaje się też, że ewolucja społeczeństwa doprowadziła do tego, iż coraz mocniej uświadamiamy sobie własne lęki, ale równocześnie coraz bardziej utrudniają nam one życie. Zacznę od takiego przykładu: coraz częściej się zdarza, że kandydaci na biskupów wybrani przez odpowiednią kongregację nie chcą przyjąć sakry, uzasadniając swoją odmowę obawą, iż sobie nie poradzą z urzędem. Strach w Kościele nie jest sprawą dotyczącą tylko „szeregowych wiernych” ani kleryków pierwszego roku…

Dziś rano siedziałem sobie jak zwykle w konfesjonale. Przyszła kobieta, która oprócz tego, że się wyspowiadała, opowiedziała mi też, że miewa ostatnio ataki paniki. Ma trzydzieści kilka lat, jest szefową przedsiębiorstwa, normalnie funkcjonującą osobą, aż tu nagle się okazuje, że nie jest w stanie spać, bo znienacka w nocy dopadają ją lęki przed najróżniejszymi rzeczami. Takich osób spotykam coraz więcej – ludzi, którzy nie radzą sobie z lękiem. Niektórzy chcieliby, żeby wiara ich przez te trudności przeprowadzała. Część sięga po pomoc psychologów, i słusznie. Ta książka jest dla jednych i drugich. A także dla tych, którzy ze swoimi lękami jeszcze otwarcie się nie zmierzyli i udają przed sobą, że się niczego nie boją. Chodzi w niej głównie o przypomnienie, że na temat odwagi mamy też coś do powiedzenia z perspektywy objawienia i wiary. Mamy też wyrosłe z wiary w Zmartwychwstałego sposoby na przeżywanie trudnych doświadczeń.

*

Kłopot, który możemy napotkać, biorąc się do tematu lęku, zwłaszcza w objawieniu, to jego paradoksalność. Nie wiem, czy zwróciliście na to uwagę.

Z jednej strony Pismo Święte wręcz nakazuje nam się bać, i to w dość zaskakujących kontekstach. Wiecie, gdzie jest po raz pierwszy sformułowane przykazanie miłości Boga? W szóstym rozdziale Księgi Powtórzonego Prawa – tam przeczytamy dobrze znany tekst, który Jezus potem cytuje: „Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 4–5)1. Ale jeżeli zerkniecie parę wersetów wcześniej, znajdziecie tam nakaz: „Będziesz się bał Pana, Boga swego” (Pwt 6, 2); i to samo parę wersetów później: „Będziesz się bał Pana, Boga swego, będziesz Mu służył i na Jego imię będziesz przysięgał” (Pwt 6, 13). Tymczasem na drugim biegunie mamy Pierwszy List świętego Jana: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4, 18). Jak to pogodzić: „będziesz się bał” i „będziesz miłował”? „Miłość usuwa lęk” czy do niego prowadzi?

W nauczaniu Jezusa też natrafimy na sytuacje – delikatnie mówiąc – ambiwalentne. W kilku miejscach Ewangelii mamy powtarzane Jezusowe „Nie lękajcie się!”, „Nie bójcie się” – ale mamy też Jego „biada”, i jeżeli uczciwie czytamy Ewangelię, musimy przyznać, że parę razy Jezus sięga po groźby. „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych (…), temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi” (Mt 18, 6). Mamy więc z jednej strony pocieszenie, z drugiej – groźbę, i to straszną, aż po perspektywę piekła.

Idąc dalej (wybaczcie, ale na razie będziemy głównie komplikować – później to porozplątujemy): znacie pewnie dary Ducha Świętego. Jest wśród nich męstwo – czyli, po ludzku mówiąc, odwaga – ale także bojaźń Boża, a zatem pewien rodzaj strachu. Jak się ma jedno do drugiego?

Zagłębmy się jeszcze dalej w teologię: nie wiem, czy czytać to będą jacyś miłośnicy świętego Tomasza, lecz gdyby się jakiś znalazł, pewnie już wie, jak to jest z tematem lęku u Akwinaty. Otóż u niego podstawowe jest przekonanie, że bojaźń nie istniała przed grzechem. W stanie bez grzechu człowiek się nie boi. Jak to pogodzić z ideą bojaźni Bożej, która – zdaje się – jest czymś dobrym, a nie złym?

Miejsc, w których ujawnia się ten kontrast, będzie sporo. Jak do tego podejść?

*

Czasem, kiedy to, co wynika z objawienia nadprzyrodzonego (zwłaszcza z Pisma Świętego), nie jest łatwe w interpretacji, warto sięgnąć do danych objawienia naturalnego, czyli do tego, co – w szczególności o Bożych stworzeniach – możemy się dowiedzieć za pomocą naszych władz poznawczych. Chodzi zwłaszcza o wiedzę zdobytą, zweryfikowaną i potwierdzoną w badaniach naukowych. W kontekście pytania o lęk i odwagę wielce użyteczna będzie wiedza na temat tego, jak funkcjonuje człowiek: jak działa nasz mózg i jak działają mechanizmy neurologiczne związane z lękiem i strachem. A z niej wynika przede wszystkim to, że jesteśmy niejako rozpięci pomiędzy stanami, w których się nie boimy, i stanami, w których się boimy – i to jest nieuchronne.

Co więcej, gdybyśmy usunęli całkowicie lęk z naszego życia, toby się prawdopodobnie działy rzeczy straszne. Spróbujcie sobie wyobrazić funkcjonowanie szkoły, uczelni albo zakładu pracy w momencie, kiedy nikt się nie boi przełożonych, tak w ogóle! Spróbujcie sobie wyobrazić świat, w którym ludzie nie baliby się ani trochę litery prawa, kary – tego, że na przykład za przestępstwo pójdą do więzienia, że kiedy coś ukradną w sklepie, to ktoś może ich złapać, i tak dalej. Albo świat, w którym w ogóle nie odczuwalibyśmy lęku przed nieznaną przyszłością prowadzącego do zapobiegliwości. Jestem proboszczem i powiem wam, że jeden z podstawowych lęków proboszcza jest taki: czy wystarczy na węgiel na następną zimę? Bo na przykład jest COVID i ludzie mniej wrzucają na tacę… Taki lęk prowadzi do tego, że muszę się z tym zmierzyć – jest problem, trzeba się nim zająć.

Gdybyśmy usunęli całkowicie lęk z naszego życia, toby się prawdopodobnie działy rzeczy straszne.

Na drugim końcu, niestety, jest lęk przesadny, który wiedzie do reakcji zwyczajnie dla nas niezdrowych. Bo oprócz tego, że popycha nas często do złych decyzji (o związku między lękiem a podejmowaniem decyzji będziemy jeszcze mówić), może prowadzić po prostu do stanów chorobowych. Wiemy już o tym dość dobrze: jest mnóstwo chorób, w które popadamy wtedy, kiedy przeżywamy przesadne lub bardzo przedłużone stany lękowe. Czasem są to powolne procesy, ujawniające się po latach w chorobach fizycznych, które zwykliśmy już nazywać „cywilizacyjnymi”, czasem gwałtowne kryzysy psychiczne, które zmuszają do sięgnięcia po pomoc psychiatryczną, do zmiany pracy czy środowiska życia. Nawet jeśli się samemu czegoś takiego nie doświadczyło, prawie każdy już chyba zna kogoś dotkniętego takimi problemami. A zatem wchodzi tu w grę także kwestia naszego zdrowia i ogólnie naszego funkcjonowania.

Przesadny lęk wiedzie do reakcji zwyczajnie dla nas niezdrowych.

Dla mnie jako księdza wagę przepracowania sobie tematu lęku podkreśla jeszcze inna sprawa: oczekiwanie, żebyśmy byli przy tych, którzy się lękają, i pomogli im przetrwać ten ich lęk. Realnie, wprost zdarza mi się z takim oczekiwaniem spotykać. Jednym z najbardziej granicznych momentów, kiedy to się dzieje, jest umieranie. Będąc normalnym księdzem, takim „frontowym”, często jest się wzywanym do ludzi umierających. Czasami to wezwanie jest naprawdę nagłe. W takiej kompletnie niezorganizowanej sytuacji, bez możliwości przygotowania się, wpadamy między ludzi, którzy są w potężnym lęku, bo umiera ich bliski, i liczą na to, że przyjdzie ksiądz i pomoże im się z tym zmierzyć. Nie myślą o tym, że w nie mniejszym strachu może być właśnie ten ksiądz… A przecież każdy w miarę świadomy duchowny wie, że jeśli nie zachowa w takiej sytuacji odpowiedniej delikatności, może tych cierpiących ludzi niesamowicie łatwo poranić. I choćby tego się obawia. Boją się więc wszyscy. Mimo to bliscy umierającego oczekują od księdza, że ich przeprowadzi przez lęk.

Piszę z perspektywy mojego doświadczenia, ale oczekiwanie, by pomóc zalęknionemu w przejściu przez jego mrok, może być skierowane do każdego. A zatem nie chodzi tylko o to, jak ja sam się nauczę przeżywać swoje lęki; to jest dopiero podstawa do tego, aby następnie trwać w solidarności z innymi zalęknionymi ludźmi. Z perspektywy przeszło pięćdziesięciu lat życia i dwudziestu paru lat bycia księdzem na różnych „frontach” mogę powiedzieć, że w moim przekonaniu radzenie sobie z własnymi lękami i zdolności do bycia z ludźmi, którzy się boją, należą do najważniejszych umiejętności – tak pasterskich, jak i po prostu ludzkich.

W tej książce spróbuję was skonfrontować z tym tematem, z wieloma jego wymiarami. Wszystko po to, żeby dojść do lepszego zrozumienia i własnych lęków, i tego, „co Bóg na to”. A ostatecznie – po to, żeby się trochę poćwiczyć w odwadze.

*

Na początku chciałbym nieco uporządkować język. W polszczyźnie mamy rozróżnienie pomiędzy strachem i lękiem, choć zazwyczaj niezbyt porządnie się do niego stosujemy. Ja spróbuję się nim odtąd posługiwać konsekwentnie. Wyjaśnijmy więc najpierw, jaka jest różnica: otóż strach dotyczy tego, co jest zagrożeniem bezpośrednio obecnym (na przykład poczujemy go, gdy idziemy sami wąskim korytarzem i nagle wyskoczy na nas wielki, groźnie wyglądający i jeszcze groźniej warczący pies), natomiast lęk – tego, co jest zagrożeniem wyobrażonym (najprawdopodobniej poczujecie go, na przykład, wyobrażając sobie egzamin u najwredniejszego z nauczycieli czy profesorów, zastanawiając się, co by było, gdybyście nie zdali).

Strach dotyczy tego, co jest zagrożeniem bezpośrednio obecnym, natomiast lęk – tego, co jest zagrożeniem wyobrażonym.

Na poziomie neurologicznym różnica między jednym a drugim jest, zdaje się, zasadnicza: strach rodzi się bardzo głęboko w naszych odruchach i jest niemalże niekontrolowany (jak was coś przestraszy, to jesteście przestraszeni – możecie potem coś z tym zrobić, ale niczego nie możecie z tym zrobić przedtem), natomiast lęk – choć robi z człowiekiem podobne rzeczy – jest niejako wtórny: zaczyna się od naszego wyobrażenia zagrożenia, od przewidywania (czyli nie od tego, że coś na nas skoczyło, tylko od naszego wyobrażenia, że może skoczyć). Kłopot polega na tym, że możemy sobie wyobrażać właściwie w nieskończoność: pole do lęków jest potencjalnie nieograniczone, lękać się można wszystkiego. Jeżeli jednak lęk bierze się stąd, że przewidujemy, wyobrażamy sobie pewne rzeczy, to znaczy, że to jest moderowalne – daje się jakoś ogarniać i układać, przynajmniej do pewnego stopnia.

W tym tkwi fundamentalna praca do wykonania: zobaczyć te mechanizmy, które w nas są, w świetle słowa Bożego i spróbować się nauczyć tego, jak moderować lęk, żeby był on raczej naszym pomocnikiem niż przeciwnikiem: i w relacji do Boga – bo bojaźń Boża jest przecież wymieniana wśród darów Ducha Świętego – i w relacji do siebie samych, i do innych ludzi, i do świata rzeczy.

Dawno temu, kiedy jeszcze o neurobiologii ani o badaniach nad mózgiem, ani o psychologii nikt nie myślał, powstała Księga Mądrości. W siedemnastym rozdziale księga ta mówi o lęku, którego doświadczają ci, co dokonują nieprawości. Autor pisze, czym jest lęk, aż w jedenastym wersecie tego rozdziału pada sformułowanie, że „to nic innego jak zdradziecka odmowa pomocy ze strony rozumu”. Zdradziecka odmowa pomocy rozumu. Najgorzej dzieje się z nami wtedy, kiedy przestajemy się posługiwać tym podstawowym darem, jaki Bóg nam dał – naszym rozumem i zdrowym rozsądkiem. Kiedy one przestają nam pomagać, wtedy staczamy się w niekontrolowany lęk. Z tego by też wynikało, że odwaga jest rozumna.

*

Trudno ogarniać i porządkować coś, czego nie jesteśmy świadomi. Zatem w ćwiczeniach z odwagi podstawowym zadaniem na początek będzie zaglądnięcie we własne lęki, sporządzenie sobie ich katalogu. Zachęcam was do tego, żebyście spróbowali to zrobić. Wypiszcie sobie, czego się boicie, a dokładnie: czego się lękacie. Co jest moim strachem wyobrażonym? Także w odniesieniu do Boga.

To ostatnie może być najtrudniejsze. Sam pamiętam, z jakim trudem mierzyłem się z pytaniem o lęk wobec Boga. Jak ja to właściwie przeżywam? Powiedziałem marne kazanie – i co Bóg na to? Co ludzie na to, to wiem – zaraz widać, kiedy śpią. Ale Bóg? Ludzie najprawdopodobniej za chwilę zapomną, ale On? Źle potraktowałem człowieka w konfesjonale – co Bóg na to? Kiedy sobie uświadomiłem, że muszę się zmierzyć z tym pytaniem, zacząłem się łapać na tym, że czasami jestem sterowany lękiem: robię coś tak naprawdę nie z miłości do ludzi, wobec których to robię, nie z miłości do Boga, który mi to zlecił, tylko z lęku. I nie jest to nawet lęk o wizerunek, o to, co sobie inni pomyślą – choć tak też bywa – ale lęk o to, co Bóg na to. Jak zareaguje na mój błąd czy nawet drobną niedoskonałość? Nie ma co ukrywać: ślady tego lęku ciągle we mnie tkwią, ciągle go mam, także pisząc tę książkę, i nie wiem do końca, czy jest to już bojaźń Boża – dar Ducha Świętego – czy jeszcze lęk przed tym, że Bóg będzie ze mnie niezadowolony. W pewnym momencie zacząłem też odkrywać, że taki lęk wcale niekoniecznie przeciwstawia się miłości. Chodzi chyba o jakiś rodzaj odpowiedzialności: moja relacja do Boga zależy od mojej posługi, a obawa, co Bóg na to, jakkolwiek nie jest pierwszym motorem napędzającym mnie do działania, ciągle jednak we mnie jest i chyba nawet być powinna.

Najgorzej dzieje się z nami wtedy, kiedy przestajemy się posługiwać podstawowym darem, jaki Bóg nam dał – naszym rozumem.

Chciałbym, żebyście też spróbowali się zmierzyć z tym, co wam „wylezie” ze środka. Kłopot, który nieraz mamy, polega na tym, że potrafimy się bać własnej obawy. Czytamy o tym nawet u świętego Tomasza: jedna z kwestii _Sumy teologicznej_ nosi tytuł _Czy istnieje bojaźń bojaźni_. Czy można się lękać własnego lęku? Tomasz odpowiada: można. „Bojaźń bojaźni”, czyli lękanie się własnych lęków, bardzo często prowadzi do ich ukrywania: chowamy te lęki do kuferka i udajemy przed sobą samymi (a tym bardziej przed innymi), że się nie boimy. To oczywiście do pewnego momentu może nawet działać, tyle że kiedy nie widzimy swoich lęków, nie wiemy, co one tam robią – a one tymczasem mogą się namnażać, rosnąć, pęcznieć, aż przejmą kontrolę nad nami i wtedy nieraz jest za późno.

Kiedy nie widzimy swoich lęków, nie wiemy, co one tam robią – a one mogą się namnażać, rosnąć, pęcznieć, aż przejmą kontrolę nad nami.

Zapraszam was zatem do tego, żebyście do tego kuferka z lękami zerknęli. W kontrolowanych warunkach, może na adoracji, przed Panem Jezusem? W ten sposób nikomu to raczej krzywdy nie zrobi. A gdyby jednak robiło się bardzo trudno, przerwijcie i sięgnijcie po pierwszy zasób, który macie dostępny: między innymi po to są wokół nas ludzie, żeby można im było o swoich lękach poopowiadać. Zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynamy nad nimi tracić kontrolę. Po to są przyjaciele, po to są ludzie bliscy.

„Doskonała miłość usuwa lęk” – mówi święty Jan. Jeżeli ta intuicja jest prawdziwa nie tylko w odniesieniu do ostatecznego zbawienia, kiedy to Bóg doprowadzi nas do pełni miłości i uwolni od lęków, ale też względem naszych codziennych doświadczeń, to znaczy, że nasza praca nad miłością i do Boga, i do bliźnich, i do samego siebie powinna jako skutek przynosić między innymi ustawienie lęków na właściwym miejscu. Może nie trzeba w pierwszym rzędzie pracować nad lękiem, tylko nad miłością? Tego nie wiem. Na razie zachęcam, żebyśmy się przyjrzeli naszym lękom.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: