- W empik go
Cyberdriad - ebook
Cyberdriad - ebook
Mikropowieść-kolaż obfitująca w liczne zagadki, dostarczająca możliwych odpowiedzi na pytanie w rodzaju: jaki jest człowiek i czym i jaki będzie, kiedy zmierzy się z własnym principum indiviuationis wobec zagadnień rozwoju i upadku cywilizacyjnego oraz gdy dyskurs wnętrza jak i postacie pojawiające się w jego licznych zmaganiach pozwolą mu na bohaterskie dostąpienie dysocjacji, w różnorakich zabiegach literackich powołując wątki fabularne jak i jego samego, którym zdaje się czy też jest sam autor.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-304-7 |
Rozmiar pliku: | 684 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
kolaż
We wierzbowe gałęzie owijam pięść
I tak lauru wawrzynu zdobywam cześć
Pierścienie zaplecione na mej czaszce
Wzbudzeń tykają zimne macki-palce
zwojów mózgowych oraz też i jeszcze
gdzie strug srebrnych płyną rtęciowe deszcze
wykorzystując bym wstał z komponentów
złożonych polimerów transcendentów
wśród których widać jasno i wyraźnie
iż procedura posuwa się raźnie
nie zbaczając ze kursu zagadnienia
co machinalnym jest a co marzenia.
Może też nie zawsze kim jesteś, ani nawet kim chciałbyś być, może być nawet kim nie zechciałbyś być, lub w ogóle nie być, albo też inaczej być. Zawsze tak czy inaczej istnieje owo być jako fundament owej struktury istnienia.
„Jest” tożsame z Być jest.
A więc nawet w Nieistnieniu zakodowane jest głęboko owo wyrażenie Istnienia.
Wolą natomiast jest, aby głębiej poznać rzeczy, na ogół skrywane, lub też dociec ich natury nie swymi zmysłami, ale umysłem.
Jest nią także, gdy czegoś pragniemy, a pragnienie jest wyrażane w ten lub inny sposób, przyciągając nas do siebie, lub przyciągając to czego pragniemy ku nam, zespalając w jedno jakoby.
Sympatyczne uczucie, które odczuwam intensywnie i wyraźnie.
Czy złudzenie jest pożyteczne?
Może takim być, jeśli miraże natury (lub też tego co ona sobą przedstawia), nie omamią nas, tylko dzięki nim nauczymy się rozpoznawać obiekty, które mogą one skrywać, lub którymi one w rzeczywistości są.
I wtedy mogą pełnić rolę pośrednika czystej Idei, a że świat oparty jest jakoby na złudzeniu, więc możemy dowiadywać się o nim poprzez ów welon którym się zasłania.
Odsłonięcie wszystkich zasłon, czy jest aktem barbarzyńskim, czy też naglącym i potrzebnym, a także uzasadnionym jest już właściwie mniej istotnym dociekanie natury owego aktu, niż samo doświadczenie owego aktu, co musi wyjawiać się, w ten lub też inny sposób, często być może nawet i w ten sposób inny, od tego któregośmy sobie zażyczyli, czy też którego byśmy się spodziewali, być może nawet i przez samo złudzenie. (Natura Istnienia a Dociekanie)Rozdział I
Nawet przez myśl mi nie przeszło, by go podejrzewać o cokolwiek.
Przyszedł w kapeluszu z twarzą majaczącą na tle neonicznych rozwarstwień popołudnia, a gdy składał swoja postać w teserakt, wiedziałem, iż będzie się kręcić przez dowolną ilość czasu, gdyż był do tego przysposobiony, czy też czyny owe miał niejako wbudowane w swoją machinalna percepcję, konstrukt najwyższej klasy, ponadprzeciętna i wyjątkowa zdolność.
— Czym mogę cię poczęstować -rzekłem odnajdując się we własnej przestrzeni, śladu choćby przeoczonego molekularnego włoska, cieńszego niźli wytyczne nanometrii, ścigającego się z byle jakich pobudek z innymi możliwymi komponentami układu, byle tylko dostarczyć informacji.
— Mógłbyś zaświecić dziś dla mnie oczyma- powiedział łagodnie, niejako triumfując nad sytuacją, a mi w tym momencie stanęła przed oczami sytuacja z poprzedniego wieczoru, gdy dość zdawkowo wypowiedział parę uwag o wzburzonej i przemożnej chęci odnalezienia paru odległych wspomnień, aby je rzucić na tacę niczym padlinę, by w chwilę później rozszarpać je indukcyjnymi paralizatorami, tracąc po części wraz z owym procederem swój uśmiech podobny księżycowi przemierzającemu zbrodniczo na nieboskłonie.
— Dosyć- odrzekłem, mając się na wyczerpaniu, w sferze dostaw usług jakiemukolwiek petentowi wchodzącemu w skład reakcji (bio)cząsteczkowej, korpuskularnej. Gdy jednakże układam całą głowę łącznie z czułkami czuć drgań, pozostaje mi jedynie rozwiązać supeł ujmując go chitynowym pancerzykiem, którym przemieszczam się poprzez pola konstrukcji przechodzących po sobie migawkami ujęć, zatopionymi w kleszczach posad.
Tam mnie jeszcze nie było i nic poza skąpanymi wyrażeniami w świcie nie będzie w stanie znaleźć mnie, gdy nareszcie uzbroję się w cierpliwość chwili.
— Wiesz że to dla twojego dobra- napomknął, a ja ze stanami wzmożonej uwagi jąłem opracowywać szczegółowo osiągnięcia swych projekcji cyberpanicznych.
— Tym razem to nie przejdzie, mój drogi- bąknąłem dodatkowo, i wychodząca z mych ust para napędzająca turbiny i sploty efemeryd, tym bardziej się dostroiła do mych wymagań z których zerwałem łańcuchy wiążące moje postanowienia; do czegoś trzeba mieć smykałkę, czemużby akurat nie do tego.
Trochę za późno by odwlec znów wszystko w nieskończoność, ale wybacz skoro naruszyłem twój protokularny ambience odczuciami kończącymi się w odnóżach pojedyńczego embrionalnego wypadu w przestrzeń orbitującą- napomknął, a ja ustawiłem się naprzeciwko niego, oddając się świadomemu uchwyceniu swej roli w tym przedstawieniu.-Więc jak będzie? -zagadnął wywracając po kolei wszystkie moje lapidarne zwiotczenia ustawione szeregowo i łącznie.
— Dobrze więc, zgoda ale może to być ostatni raz- powiedziałem i nakazałem my wybrać dobrze swoje przyszłe potencjometry, którymi nakazałem przeszukać pomieszczenie, w którym podobno dokonał rekonstrukcji wszczepu, nie ujawnionego nawet przed znaczącym gremium zapalonych entuzjastów nowinek.
Trochę trwało, nim nareszcie ukazał się bez desperacji w swym głosie zarządzając ostatnimi trajektoriami swojego postanowienia, i trochę to jeszcze potrwa nim zupełnie zawęzi możność obrotu swojego stanu, zważy swoją prawicę i pogrąży się desperackim ruchem w analityczne przedprogi rozsadzające wszystkie osłony, na jakie go narazili, gdy wytężał wzrok, lecz nie w tę stronę z której nadchodziły nadchodziły wieści, także i gminne.
Mogłem nie wiedzieć jak to się skończy, albo też mogłem wszystko przewidzieć jeszcze zanim obłożyłem go ciepłą papką, byle wyzbył się zahamowań.
Teraz wszystko powinno pójść zgodnie z życzeniem, więc spokojnie mogłem uderzyć gdziekolwiek na odlew by spreparować odpowiednią formę.
— No więc, do zobaczenia wkrótce- wyjąknął, a ja pozostałem w jednym i stałym synchronie z własną Tożsamością, załapującą się na dotychczasowe poloty w krainy makabreski, albo wyzwolonej z pęt nicości Nudy dumnej oraz kroczącej, jakoby na wybiegu pozostało jeszcze jakieś miejsce.
Co też jeszcze, czy zatrzasnąć się, z tez wybiec w ostępy halucynacyjnych struktur, na których jawi się na bladoniebieskim niebie omyłkowo podany na deser i drwiący z przejezdnych, skory do przeszywających uwag odszczepieniec rodu, aranżer swojej nieprzemijalności podczas instruktażu wstępowania na oblodzone szczyty własnych sprzężeń, tylko dla rejestracji widoków Krystalicznego Krzemowego i Złotego Miasta jawiącego się tuż przed nami, jakoby rozłożyć kobierzec potencjału i wejść do zakazanego rejonu strzegąc się przed niebezpieczeństwami za pomocą miecza i różdżki wzbudzonych przekazów zdolnych przewidzieć nadchodzące tragedie; przecież wszystko jest zapisane i odczyt zabiera nieskończoność ją samą wystawiając na próbę.
Szedłem więc dalej, lojalny tylko wobec ostatniego deszczu pozornych zespoleń z krajobrazem, wciągając się w pułapkę bez wyjścia, a przecież może wystarczyło jeszcze trochę pobłądzić; wystarczyło, jak i wystarczy tych wszystkich uwag na tle wychwyceń ogólnych, chyba że tłem jest szczególne i wyjątkowo precyzyjne uchwycenie sedna, lecz nie jakiejś oczywistości, czy też truizmu, ale jakiejś możliwości podjętej nagle, zdolnością szczegółowych danych dostarczonych przez niewyjawione oblicze nadchodzącej przemiany, nośnik przekazu energetycznego, owijający się wokół kwantowych rozpuszczeń deklaracji przewodniej, panującej w danym systemie, tworząc jego nowy wzór, jakby rozwiązanie zagadki wciąż nasuwało odmienne skojarzenia.
Labiami wywiercając sobie mogilne sprzężenia ze świadomą utratą koordynacji, lampionami osadzonymi na ruchomych i wychodzących ze swych skorupek gałkami, przemierzałem odległe pasma zestaleń z własnymi postępującymi kodyfikacjami, i nigdy jeszcze, czyli jak do tej pory nie ustanowiłem się odległym mirażem posądzenia, i za czyją to sprawką?
Zwykłej i rozstawionej na lubieżnych skrzyżowaniach skrzeczącej oraz wychwytującej filtr złożoności kolizji mego wywodu zaklętego w kroki, czy też doświadczenia i doznania obowiązującego prawa mnogości.
I jest to jedyne co mogło mi się przydarzyć, z góry i konsekwentnie nawet ustalone w czasie.
Inaczej bym sobie nigdy nie zezwolił na to.
Wydatnymi kroczami można przyjąć wszystko, w pierwszej kolejności wyszczerzone i rozwarte pochodnie zrzucane z wyznaczonej trasy, byle móc w szczelinach odkryć ukryte tajne labirynty, i jeszcze raz postanowić dokonać własnych sporadycznych zakreśleń swojego nieobliczalnego przymierza, nie tak od razu chowając się razem ze swoją całą postacią w boczne istnienie naznaczone tyloma rwącymi strumieniami i prądami, a jeden raz już wystarczy by przywdziać zupełnie inne wdzianko, od czego może zależeć dalsze postanowienie, lub też wykwit idei krystalizującej się w kryształową percepcję, jakoby kuszenie oczyściło się nareszcie z wszelkich zarzutów, dostępując łaski swojej powinności.
Można je nosić na odwrót, albo zostać w nim zapamiętanym do czasu kolejnych narodzin nadchodzącego przeobrażenia, skoro pozostała jeszcze i taka możliwość.
Nie czyniłem sobie ustawicznych rozpogodzeń, przyjmując określone ilości kwantowych pobudzeń, lecz przejąłem rolę drwiącego zawęźlenia z przyczynami na których to można i zbudować choćby i całe miasto nawet, gdyby tylko zdołał ktoś wytrwać, przypasując się kierunkiem odległym i jeszcze niepojętym, zgoła istniejącym wśród możliwych obliczeń, może i nawet stada, gdyby tylko zdołać wychwycić uwagę rozjarzoną na świetlistej nici przesyłu, zalegającej na tęczówce wrażenia, nimb ostatniego poruszenia, albo też zaczątek wahadłowych umiejscowień permanentnego stanu.
Pierwszy lepszy szczękościsk nie dał mi w kość tyle, ile nagromadzone w mych procesach adaptacyjnych postanowienia o nietykalności, a dalej już mogłem się wwirowywać w zakazane imperia dysponujące magicznymi możliwościami znaczeń, przelewające się przez moje wyobrażenia lęgnące się w owych krainach ustanowionych, rozpartych wszerz i wzdłuż, a przyciągniętych przez lata kładące się cieniem, więc jakaś korzyść zawsze ma miejsce, nie w tym to w innym obrazie miejsca, w którym spędzamy swoje chwile stroszące się i polatujące na splotach ustawicznych, w pętlach asocjacji.
Gdzie teraz mógłbym spytać się, wędrowiec uzbrojony w roszczenia swych imaginacji potykających się o mnie, jakbym to ja stawał w poprzek miażdżony czymś na kształt realności, więc i w tym musi być coś jeszcze, jakaś prawda odkryta w zawiłych kombinacjach, przynajmniej o tyle jest coś jeszcze, o ile zdołam wyprowadzić twierdzenie z równania istnienia, dodając przy tym parę liczb nieskończonych, i z tym równaniem popędzić, by przyjrzeć się jak zostaje wtłoczone w machinę dezorientacji w terenie. Przypuszczalnie tak zawsze dzieje się na początku, a potem tylko już wynurzyć podstawowe i nieodwołalne rozpoznanie wśród pól, na których rozgrywają się spektakularne dramaty oraz obietnice rajskich wynagrodzeń.
Nic to, mam swoje rejestratory odpędzające blade uroki nienarodzonych gwiazd, byle nie przeszkadzać i rączkami swymi nie zaniedbywać narzuconych obowiązków, a więc także nie przyjąć takiej szlachetnej oferty, cóż że wyniośle skoro trudno bywa się tym, który nie zezwala, a tym bardziej tym co odmawia.
Próżne więc te zajęcia, wcale nie rozsądziły o moim dalszym udziale w zmaganiach, a tylko pogłębiły rozsadzający marazm styczny z definiowanym upadkiem, z jakiejkolwiek przyjętej obyczajności, a nad tym przerzućmy chwilowo (…?…) zasłonę milczenia.
Miast tego może urządźmy sobie pokaz wyjątkowych samozadowoleń, objętych przez rozporządzenia kontrolne, przyjmowane w porcyjkach poprzez aparaty wprowadzane nanotechnologicznie rurkami w swobodne miejsce operacji oznaczającej tyle co wchłonięcie absorbcją pochłanianego środka.
Wystarczy przyjąć odpowiednią pozycję wpasowaną w rytm schorzenia, a już wydajemy się celem godnym i wytrwałym w swojej kondensacji skolonizowanego oblicza globu (objęcie szczelne zaciskające się, niczym izolacje barier chroniących przed ewentualnym wtargnięciem w pasma odpowiednich częstotliwości zdarzeń kogoś czy też czegoś kto zdaje się być niepożądanym zawczasu)
A przecież kiedyś bywało inaczej, przez nieopatrzne wyjąknięcie przyszłego pokolenia mogło zrodzić się katastroficzne plemię, wsparte jedynie na własnej naturze, skłonnej do rozszczepienia oraz do zagmatwań w rejonach przyjętej i możliwie torującej sobie drogę anomalii genetycznej, wydającej się za coś więcej niż tylko nić odwłoczną na której będą wisieć wszczepy nieudanych mutacji, każąc zaobrączkować wszystkie egzemplarze i w drogę, niech gna was próżnia międzygwiezdna, ba! Kosmiczna; srebrne nici skutecznie wyłapują większe pnącza i do nich przylegają, ocaleli z Atlantydy, wspomnienie gwiezdnych podróży, nakazujące dokonywać wciąż to innych obliczeń wśród nieprzychylnych nastroi, jakie panują i niweczą ostatnie trakcje nowych przymierzy.
Darmowy fragment