- W empik go
Cyd - ebook
Cyd - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 192 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wisła wchodzi śpiewająca, (na ten czas przez całą zimę była niezamarzła)
Ja, co blisko równinę
Nurtem biegu rączego
Przedzieram i co płynę
Pod tego królewskiego
Pałacu świetne mury,
I co towary z góry
Prowadzę wasze aż do Ujścia w Morze:
Tum do Was przyszła.
Chciały mię były mrozy
Powiązać w swe powrozy
I przeszkodzić mi drogę,
W której ucieszyć starość moję mogę,
Ale łaskawe oczy
Państwa tu przytomnego,
Przez wesołe spojrzenie
Jak słoneczne promienie,
Spędziły wszystkie lody
I przez me brody
Wolne ku sobie sprawiły mi chody.
Jam też pilno spieszyła,
Żebym tu na czas była
Upaść do nóg z swą danią
Przed mym Panem i Panią
I powiedzieć im śmiele,
Że być u nich w poddaństwie
Najwyższe me wesele,
I żem z tego pyszniejsza,
Że nurt mój bystry pod ich rządem bieży,
Niż że w łożu mym dawna Wanda leży.
Oddaję me pokłony
Za bieg oswobodzony
I za zdjęte okowy
U Torunia, Grudziądza, Malborka i Głowy.
Życzę, aby ich sprawy
Poszczęścił Bóg łaskawy
I dał im w długim wieku
Takim pokojem rządzić tę krainę,
Jak ja spokojnie na Leniwce płynę.
Widziałam się niedawno,
Tam kędy w pruskie i inflanckie brzegi
Wlewają swoje biegi,
Z Siestrzyczkami moimi,
Dźwiną, Niemnem, Wiliją,
Któreć, o Królu, przez mię czołem biją.
Widziałam, jako Dźwina
Na swym odzieniu modrym
Niosła z krwie Moskwicina
Szatę szkarłatem napojoną szczodrym.
Wilija zaś i z Niemnem,
Krzycząc głosem przyjemnem,
Niosły pęta już zdjęte
Prosto ku Neptunowi,
Aby temu K r ó l o w i
Poddał się i prędko, który wziął tak pilno
K o w n o i W i l n o.
Widziałam i Sekwanę
Skarżącą się na ranę,
Którą jam jej zadała
Wziąwszy jej to, co najmilszego miała,
Skąd jej aż dotąd z nieznośnej tęsknice
Płyną źrenice.
Przykazywała mi z prośbą
Chować to w pilnej straży,
Co świat z godnością swą wszytek przeważy.
Przydała i to z groźbą,
Że póty tylko szczęcie moim brzegom służy,
Póki Wam (Państwo) Bóg wieku przedłuży.
Żyjcież tedy wiek długi!
Niech za wasze zasługi
Niebo i polskie strony
Oddają Wam Korony!
Niechaj fortuna płocha
Z statkiem się w Was rozkocha
I niech nieprzyjaciele
Pod nogi Wasze ściele!
Dzierżcie jednych w przymierzu,
Bierzcie zaś drugich w łyka!
Żyj, K a z i m i e r z u!
Żyj, L u d o w i k a!
OSOBY
DIEGO – ojciec R o d r y k ó w
RODERYK – kochający C h i m e n ę
GOMES – ojciec C h i m e n y
CHIMENA – kochanka R o d r y k o w a
SANKTY – kochający także C h i m e n ę
ELWIRA – sługa i konfidentka C h i m e n y
KRÓL kastylijski
KRÓLEWNA – córka jego
LEONORA – ochmistrzyni Królewny
PACHOLĘ KRÓLEWNY
ALFONF, ARIAS – dworzanie K r ó l e w n y
Scena w Sewiliej, mieście stołecznym Kastyliej, się odprawuje .AKT PIERWSZY
Scena pierwsza
Elwira, Gomes
ELWIRA
Między tymi, którzy się kłaniają Chimenie
I u mnie się o dobre starają wspomnienie,
Najznaczniej się odkryli i sporym wyścigiem
W tył inszych zostawili don Sankty z Rodrygiem,
Lubo to córka twoja, na ich prośby głucha,
Okiem im nie pobłaży ni lamentów słucha
I w równej między nimi trzymając się mierze
Żadnemu z nich nadzieje nie daje, nie bierze,
I nie będąc nikomu gniewna ni życzliwa
Z ojcowskiej ręki cale męża oczekiwa.
GOMES
Tak też powinna czynić; oba są jej godni,
Oba z zacnej krwie, dziadów swoich niewyrodni.
Młodzi-ć wprawdzie, lecz i w tym wieku każdy śmiele
Dzielność przodków ich może czytać im na czele;
Osobliwie w Rodryku skład, twarz i pojrzenie
Pewne wielkiego serca jest wyobrażenie.
A też jego dom w sławne tak jest płodny męstwa.
Że się tam dzieci rodzą wśród wieńców zwycięstwa.
Odwagi ojca jego, niźli mu wiek siwy
Dokuczył, za niezwykłe uchodziły dziwy:
Te zmarszczki od żelaza i poczciwe blizny
Świadczą, co on przed laty czynił dla ojczyzny.
Com w ojcu widział, tegoż spodziewam się w synie
I córka moja za to nie zostanie w winie,
Że się w nim kochać będzie. Lecz ty moje zdanie
Tając, wyrozumiej z niej, co też rzecze na nie.
Potem mi jej zamysły powiesz bez przesady.
Teraz się do tajemnej muszę spieszyć rady,
Gdzie obiera synowi król starszego sługę,
A bez chyby ten urząd da mnie za wysługę.
To, co dla niego co dzień ręka mężna robi,
Każe mi ufać, że mię pan mój tym ozdobi.
Scena wtóra
Elwira, Chimena
ELWIRA
O, jak smaczna nowina tej szczęśliwej parze,
Którą nad zwyczaj miłość głaszcze, a nie karze.
CHIMENA
Cóż tam słychać, Elwiro? Jak nam rzeczy płyną?
Coć rzekł ociec? I z jaką powracasz nowiną?
ELWIRA
Nie bawiąc: tak wiele ma Rodryk w tej potrzebie
Przychylności u ojca, jak łaski u ciebie!
CHIMENA
Siłaś to zaceniła; serce me, co mierzy
Szczęście swe krótką piędzią, ledwie-ć tyle wierzy.
ELWIRA
Powiem więcej: utwierdza i jego zaloty,
I chce, aby doznawał po tobie ochoty.
Cóż mniemasz? Kiedy ociec jego w dziewosłęby
Dziś się też wyprawuje, jeśli próżne z gęby
Puści słowo i jeśli mógł w lepszą godzinę
Prosić o cię i wnosić za synem przyczynę!
CHIMENA
Chociaż twoja życzliwość te smaki rozszerza,
Przecię im, nie wiem czemu, serce nie dowierza.
Wielkie szczęście wielkie też ma w sobie odmiany,
A kęs i z gęby zginie, gdy nie obiecany.
ELWIRA
Obaczysz, że się suszysz bojaźnią daremną.
CHIMENA
Więc czekajmy cierpliwie, co czas da. Pójdź ze mną.
Scena trzecia
Królewna, Leonora, Pacholę
KRÓLEWNA
do Pacholęcia
Pójdź i powiedz Chimenie, że mię to obchodzi,
Że dziś później jest u mnie, niżeli się godzi,
I że się z jej lenistwem przyjaźń moja swarzy!
Pacholę wychodzi
LEONORA
Co dzień widzę, królewno, ta cię żądza parzy
I co dzień pilnie pytasz, a jakoby z smutkiem:
Jakim się jej zaloty zawierszają skutkiem?
KRÓLEWNA
I słusznie też to czynię: ona jak przez dzięki
Odebrała Rodryga za sługę z mej ręki;
I że kocha w Rodryku, jam ich to złączyła,
Jam jej dzikość na stronę jego zwyciężyła;
Słusznie tedy, kiedym ich dała w te okowy,
Chcę wiedzieć, jeśli mojej rady skutek zdrowy.
LEONORA
Przecię, królewno, chociaż się im dobrze dzieje,
Tobie dobra myśl ginie i serce truchleje.
Cóż jest? Czy miłość, która między nimi zgodę
Czyni, tym samym wzbudzać w sercu niepogodę?
I to zbytnie staranie czyli stąd pochodzi,
Że-ć się, kiedy im będzie dobrze, nie wygodzi?
Aleć moja ciekawość nazbyt w twoich gmerze
Myślach i na twój sekret naciera zbyt szczerze.
KRÓLEWNA
Już to próżno: Mój się żal w swym sekrecie szerzy
I tobie go wynurzę, im później, tym szczerzéj.
Słuchaj, słuchaj, jak trudną zaczęłam robotę,
I żałując mej troski, pochwal moją cnotę!
Wierz mi, żem długo z mocną siłą się biedziła,
Lecz mię miłość, co wszystkich wiąże, zwyciężyła.
Ten kawaler, ten młodzian, com go drugiej dała,
Związał mię!
LEONORA
Cóż? Kochasz w nim, czym się osłyszała?
KRÓLEWNA
Ach, połóż na mym sercu utrapionym rękę,
A z jego drżenia uznasz, jaką cierpię mękę!
Widzisz, jak zna zwycięzcę swojego, jak rzewno
Na imię jego wzdycha!
LEONORA
Odpuść mi, królewno,
Że dla sławy, na której sprawy twe zawisły,
Porwę się ganić twoje tak niskie zamysły.
Także być to odjęła rozsądek Wenera,
Żebyś… prostego miała obrać kawalera?
Cóż rzecze Kastylija? I z jaką to sporką
Przyjmie ociec? Czy nie wiesz, czyjąć ty to corką?
KRÓLEWNA
Wiem, wiem dobrze i pierwej wszystkę krew wytoczę,
Niż przeciw stanu mego godności wykroczę.
Gdybym-ci chciała zasiąc od miłości rady,
Wywieść bym ci to mogła przez sławne przykłady,
Że w tych związkach na cnoty patrzą, nie na ludzi,
Że nie korona, ale godność miłość budzi.
Lecz nie słucham miłości, gdzie idzie o sławę!
Miła mi miłość, ale dbam wraz na osławę,
I przez chwalebną pychę wiem to, że nie może -
Tylko król moje sobie obiecować łoże.
Inszy nie jest mnie godziem i kiedym postrzegła,
Że mię miłość na stronę Rodrykową zbiegła,
Dusiłam w sobie ogień, choć z niesmakiem, nowy
I dałam w cudze, czegom nie chciała, okowy.
Zapaliłam ich ognie, żebym nie pałała,
Dałam to, czegom sama wziąć sobie nie śmiała.
Nie dziwujże się tedy, że myśl utrapiona,
Póki się nie pożenią, prawie we mnie kona.
Ich wesele przywróci myślom mym wesele;
Ich łożnica miłości mej pokój uściele.
Jeśli miłość za stratą nadzieje umiera,
Jeśli gaśnie, gdy jej kto te drewka odbiera -
Jak prędko Roderyk da rękę Chimenie,
Tak wraz nastąpi serca mego uzdrowienie!
Ale aż po ten termin jam jest bliska zguby
I kocham w nim aż po te nieodmienne śluby.
Stąd mię tak smętną widzisz, stąd twarz łzami kąpię:
Chcę go darować i zaś darować go skąpię.
Czując cudownie w sobie rozdwojoną duszę,
Raz nim gardzę, drugi raz wzdychać za nim muszę.
Miłość mi w sercu gada, w rozumie – korona
I różnie się przeważa ta i tamta strona;
A choć ich związek pewnie skończy biedę moję,
Przecię miasto radości z żalem się go boję.
Snadź miłość z sławą w swojej nie ustanie zrzędzie,
Chociaż co z tego będzie i chociaż nie będzie.
LEONORA
Kiedyś mi myśli swoje tak szczerze odkryła,
Żałuję cię, co przedtem cichom cię ganiła;
Ale kiedy przeciwko tak smacznej chorobie
Cnotę ze sławą przybrałaś za lekarstwo sobie,